Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thriller historyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thriller historyczny. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 maja 2021

"Demon i mroczna toń" Stuart Turton

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 512
Rok wydania: 2021

Jest rok 1634. Samuel Pipps, najwybitniejszy detektyw swoich czasów, jest transportowany statkiem handlowym Saardam z holenderskich Indii Zachodnich do Amsterdamu, gdzie stanie przed sądem i być może zostanie stracony za straszliwą zbrodnię, której – choć nie jest to takie pewne – nie popełnił. Podróżuje z nim Arent Hayes, uczeń i wierny przyjaciel, który zamierza zrobić wszystko, by dowieść niewinności towarzysza. Gdy tylko statek wraz z sześcioma innymi wyrusza z portu, zaczyna prześladować go zły omen.

Zły omen… albo bardzo konkretny demon. Po pokładzie krąży trędowaty… który umarł, zanim statek wypłynął. Na żaglach zaczynają pojawiać się tajemnicze znaki. Ktoś zabija wszystkie zwierzęta na pokładzie. A wśród sześciu jednostek towarzyszących Saardamowi pojawia się siódma… statek-widmo. Tylko Hayes może podjąć się rozwiązania zagadki działającego na pokładzie demona. Zagadki, która sięga daleko w przeszłość i łączy wszystkich pasażerów. I wszystkich może kosztować życie.

Stuart Turton jest pisarzem, który w niezwykle zgrabny sposób potrafi połączyć ze sobą różne gatunki literackie, by stworzyć wciągające opowieści przepełnione wielopiętrowymi, kryminalnymi zagadkami. „Demon i mroczna toń” – najnowsza publikacja  Brytyjczyka – to przepełniony mrokiem marynistyczny thriller ubrany w kostium powieści historycznej. Akcja tego nietuzinkowego utworu osadzona została w roku 1634 i toczy się na pokładzie Indiamana, który wyrusza z portu w Batawii do Amsterdamu, by dostarczyć Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej tajemniczy i bezcenny Kaprys.

Jeszcze przed wypłynięcie statku z portu dochodzi do dziwnych i niejednoznacznych, mrożących krew w żyłach wydarzeń. Bardzo szybko okazuje się, że pasażerowie i załoga będą musieli zmierzyć się z mroczną siłą nieznanego pochodzenia. Na pokładzie dochodzi do coraz to nowych, okropnych zbrodni. Groza narasta, jednak posłuszny rozkazom gubernatora kapitan ma związane ręce i nie może zawrócić do bezpiecznego portu. Losy Saardama zostają złożone w ręce porucznika Arenta Haysa, który razem z żoną gubernatora próbuje rozwikłać tajemnicę demona ukrywającego się na pokładzie. Czy bohaterom uda się odkryć prawdę nim będzie za późno?

Stuatrt Turton z mistrzostwem tka misterną sieć intryg. Arent i Sara wspólnie z przyjaciółmi próbują ułożyć skomplikowaną układankę, by odkryć, kto stoi za krwawymi atakami na Saardamie i jaki przyświeca mu cel – bohaterowie, podobnie jak czytelnik, błądzą w ciemnościach, co rusz snując coraz bardziej niezwykłe, ale zdecydowanie przemawiające do wyobraźni teorie.

Podobnie jak było to w wypadku „Siedmiu śmierci Evelyn Hardcastle”, „Demnon i mroczna toń” jest utworem, którego największym atutem jest genialnie skonstruowana zagadka kryminalna. Osadzenie akcji w odciętej od reszty świata lokalizacji dla mnie stanowi istną wisienkę na torcie. Świadomość, że bohaterowie nie mają dokąd umknąć przed czającym się na pokładzie niebezpieczeństwem, ciągła niepewność i świadomość, że nikt nie przyjdzie im z pomocą budują napięcie, które utrzymuje się aż  do niezwykłego, mocno zaskakującego finału.

Jeśli szukacie trzymających w napięciu, a zarazem nietuzinkowych dreszczowców, gorąco polecam sięgnąć po twórczość Stuarta Turtona. Mnie obie powieści tego pisarza dostarczyły moc silnych wrażeń.

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Albatros

niedziela, 30 listopada 2014

"Córka kata" Oliver Pötzsch

Seria: Córka kata (tom 1, pozostałe 3 tomy nie zostały wydane w Polsce)
Wydawnictwo Esprit
Liczba stron: 480
Rok  wydania: 2011

Krótko po zakończeniu wojny trzydziestoletniej w bawarskim Schongau dochodzi do serii brutalnych morderstw na dzieciach.  Na ciałach ofiar wytatuowane są czarnoksięskie symbole – mieszkańcy miasta widzą w nich dzieło Szatana.  Rozpoczyna się polowanie na czarownice. Akuszerka, Marta zostaje oskarżona o konszachty z diabłem i uznana za morderczynię, jednak kat, który ma za pomocą tortur wymóc na niej zaznania, nie wierzy w winę kobiety. Razem z córką Magdaleną i miejskim medykiem Simonem prowadzi śledztwo na własną rękę. Trop prowadzi bohaterów przez ponury labirynt dzielnic biedoty, wygodne salony miejscowej elity i tajemnicze lochy z czasów ostatniej wojny. Czy Jakub Kuisl będzie zmuszony w majestacie prawa zamordować niewinną kobietę? Ile jeszcze dzieci będzie musiało zginąć, żeby przerażająca prawda wyszła na jaw?

Już od dawna nie miałam okazji przeczytać takiej powieści jak „Córka kata” Olivera Pötzscha. Książki trzymającej w napięciu, której fabuła całkowicie  mnie zaabsorbowała.

Akcja tego thrillera historycznego rozgrywa się w połowie siedemnastego wieku w bawarskim miasteczku Schongau. Z pobliskiej rzeki miejscowi flisacy wyławiają ledwie żywego chłopca - Petera Grimmera, syna woźnicy. Wszystkie ślady wskazują na to, że chłopak nie wpadł sam do przepływającego obok miasta Lecha. Ktoś zadźgał dziecko. Na łopatce Petera odnalezione zostaje piętno, które miejscowi identyfikują jako znak czarownicy. Tłum wpada w histerię i szybko znajduje sobie ofiarę, którą oskarża o czary. Akuszerka Marta Stechlinowa staje się kozłem ofiarnym, który ma odpowiedzieć za morderstwo dziecka.

Wkrótce ofiarami zabójstw padają kolejne dziatki. Miejscowa rada dzierżąca władzę chce, by akuszerka jak najszybciej przyznała się do winy i czarów, inaczej w mieście może rozpętać się piekło. Poświęcenie Stechlinowej ma wprowadzić do Schongau spokój i zapobiec wybuchowi paniki oraz wzajemnych oskarżeń o uprawianie czarów. Nie wszyscy dają się jednak ponieść masowej histerii, znajdują się rozsądne osoby, które będą szukały sprawiedliwości dla zmaltretowanej i zaszczutej kobiety.

Shongauski kat Jakub Kuils i młody medyk Simon Fronwieser rozpoczynają wyścig z czasem. Dwóch mężczyzn i tytułowa córka kata Magda (pełniąca raczej rolę drugoplanową) przeprowadzają własne śledztwo mające na celu odnalezienie prawdziwego mordercy. Czas ucieka. W mieście zaczyna pomału wybuchać panika, nienawiść do akuszerki wzrasta, a rada zrobi wszystko, żeby kobieta czym prędzej przyznała się do zarzucanych jej czynów.

„Córka kata” to naprawdę dobry historyczny thriller. Czytelnik otrzymuje trzymającą w napięciu historię kryminalną osadzoną na atrakcyjnym i niebanalnym tle historycznym. Pisarz wie jak budować opowieść w taki sposób, by utrzymać napięcie. Czytając te książkę czułam podekscytowanie i niecierpliwość, bardzo chciałam dowiedzieć się kto stoi za dramatycznymi wydarzeniami, które rozegrały się w Schongau. Czułam ten uciekający czas, który przybliżał akuszerkę do wyroku. Zastanawiałam się, czy bohaterom uda się rozwiązać sprawę, a jeśli tak, to czy rada, która już podjęła decyzję w sprawie Stechlinowej, da wiarę odkryciom kata (który nie należał przecież do osób poważanych w społeczeństwie), oraz młodego medyka (którego zainteresowanie kacią córką było postrzegane przez małomiasteczkową, ograniczoną siedemnastowieczną społeczność jako coś wysoce niewłaściwego).

Debiutancka powieść Olivera Pötzscha bardzo mi się podobała. Pisarz miał naprawdę udany debiut literacki. Lekturze tej doskonale skonstruowanej powieści towarzyszyły bardzo silne emocje. Jestem  naprawdę pod ogromnym wrażeniem „Córki kata”.

Z wyszukanych przeze mnie informacji wynika, że Oliver Pötzscha nie spoczął na laurach i książka doczekała się kontynuacji. Seria o przygodach trójki siedemnastowiecznych, domorosłych detektywów liczy sobie obecnie cztery tomy. Mam ogromną nadzieję, że i w Polsce zostaną wydane kolejne części opowieści opisującej kryminalne przygody kata, jego córki i związanego z nimi młodego medyka. Jeśli pozostałe części cyklu utrzymują poziom „Córki kata” to jak najbardziej warto byłoby je poznać.  
 

niedziela, 12 października 2014

"Alienista" Caleb Carr

Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 544
Rok wydania: 2010

Nowy Jork, 1896 rok. Miastem wstrząsają makabryczne zabójstwa chłopców-prostytutek. Skorumpowani policjanci prowadzą oficjalne śledztwo, ale niezależnie od nich działa tajna grupa powołana przez Theodore’a Roosevelta, późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Najważniejszy w tej grupie jest tytułowy alienista – dziś powiedzielibyśmy psychopatolog – Laszlo Kreizler, który wykorzystuje całą swą wiedzę, by przeniknąć najmroczniejsze zakamarki umysłu mordercy i w ten sposób wpaść na jego trop.
„Alienista” znakomicie łączy elementy powieści historycznej, psychologicznej i thrillera, dając przy tym niesamowity obraz Nowego Jorku w epoce wielkich przemian.

„Alienista” autorstwa Caleba Carra jest przykładem doskonale napisanego thrillera historycznego, w którym na czytelnika czeka pasjonująca historia kryminalna, rozgrywająca się w dziewiętnastowiecznym Nowym Jorku. Powieść Carra nie należy do tego typu utworów, które czyta się szybka, nie zaskakują w niej nagłe zwroty akcji, a jednak zawiera ona w sobie świetną historię, w której autor zabiera nas w niesamowitą podróż po ciemnych zakątkach Nowego Jorku z przełomu wieków.

Fabuła powieści rozpoczyna się w roku 1919. Główny bohater i zarazem narrator, bierze udział w pogrzebie przyjaciela - Theodore’a Roosevelta, dwudziestego szóstego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który w latach  1895-1897 pełnił funkcję prezesa nowojorskiego Zarządu Komisarzy Policji. John Moore w swych wspomnieniach powraca do roku 1896, kiedy to razem z grupą śledczych powołanych przez Roosvelta brał udział w rozwiązaniu makabrycznej sprawy kryminalnej.

Ktoś w bestialski sposób morduje i okalecza chłopięce prostytutki, których istnienie jest tajemnicą poliszynela. Redaktor  kroniki policyjnej wraz z alienistą Laszlem Kreizlerem i wywiadowcami wybranymi przez Roosevelta rozpoczynają polowanie na zwyrodnialca. W swym nieoficjalnym, przeprowadzanym w tajemnicy dochodzeniu, jednostka wywiadowców posiłkuje się najnowszymi, nie akceptowanymi w środowisku metodami śledczymi. Śledczy pod przewodnictwem alienisty próbują nakreślić portret psychologiczny mordercy. John, Laszlo oraz ich współpracownicy walczą z czasem i przeszkodami rzucanymi im pod nogi przez ludzi, którzy nie chcą dopuścić do schwytania mordercy

Nikt nie chce oficjalnie przyznać, że ktoś brutalnie morduje dzieci ulicy kupczące ciałem. Sprawa jest zamiatana pod dywan. Sytuację zaognia fakt, że do ujęcia zabójcy miałby przyczynić się propagujący niewygodne dla społeczeństwa idee psychologiczne Kreizler.

Caleb Carr napisał naprawdę ciekawą i inteligentną powieść, w której nakreślił przed czytelnikiem fascynujący obraz jednego z najsławniejszych obecnie miast świata. Dziewiętnastowieczny Nowy Jork z tej powieści to miasto wypełnione korupcją i zepsuciem, to arena politycznych i przestępczych przepychanek. Ciemne zaułki, policjanci siedzący w kieszeniach przestępczych bossów, rozkwit prostytucji, o którym doskonale wie pruderyjna społeczność cicho przyzwalająca na jej dalszy rozwój. Carr przedstawia ciemną stronę miasta, w którym liczą się pieniądze i układy, a interesy polityków i przestępców w nim rządzących są ważniejsze od życia nic nie znaczących dziecięcych prostytutek.

Obraz społeczeństwa nakreślony w powieści przez Caleba Carra jest intrygujący. Z jednej strony dominuje pruderyjność, cenzura dba o to, by w doniesieniach prasowych nie znalazł się materiał niepokojący, czy gorszący mieszkańców miasta. Z drugiej, ci sami porządni obywatele po zapadnięciu zmroku stają się klientami spelunek i burdeli oferujących najbardziej nieprzyzwoite usługi. Wśród mieszkańców Nowego Jorku króluje zakłamanie.    

Carr oferuje w swej powieści całą gamę ciekawych wątków. Główny wątek związany jest oczywiście z pracą śledczą Kreizlera i jego przyjaciół. Carr pokazuje jak wyglądały początki kryminalistyki, jak w bólach rodził się zawód profilera, który wykorzystując wiedzę psychologiczną tworzy imaginacyjny portret przestępcy. Ukazana została niechęć społeczeństwa do przyjęcia faktu, że nie każdy brutalny przestępca jest niepoczytalny czy szalony, a także do tego, że przemoc w rodzinie wywołuje destrukcyjny wpływ na dzieci jej poddawane. Interesujący był wątek Sary, której udało dostać się do policji, ale która była lekceważona dlatego że była kobietą.

Caleb Carr napisał doskonałą powieść, którą czytałam długo, ale każda godzina poświęcona lekturze była czystą przyjemnością.   
 

czwartek, 11 października 2012

"Narzędzia piekła" Imogen Robertson

Cykl: Crowther and Westerman (tom 1)
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2010

Thornleigh Hall, wyniosłą siedzibę hrabiów Sussex, otacza ponura legenda, odkąd jej dziedzic zaginął, a ród, niegdyś znamienity, skarlał i podupadł… Harriet Westerman, młoda właścicielka sąsiedniego majątku, znajduje okaleczone zwłoki, a przy nich rodowy pierścień Thornleighów. Czy są to doczesne szczątki zaginionego hrabiego? Gabriel Crowther, ekscentryczny uczony-patolog, wydaje się jedynym, który potrafi potwierdzić jej podejrzenia. Jednak energia i temperament Harriet połączone z chłodną logiką i wiedzą Gabriela, mogą nie wystarczyć, by odkryć straszliwą tajemnicę i zapobiec kolejnym zbrodniom…

„Narzędzia piekła” to debiutancka powieść angielskiej pisarki Imogeny Robertson. Utwór wydany w Anglii w 2009 roku jest pierwszą częścią cyklu opisującego kryminalne przygody Gabriela Crowthera i Harriet Westerman. Po tym, jak przeczytałam książkę pani Robertson podejrzewam, że nie spotkała się ona  ze zbyt dużym uznaniem wśród polskich czytelników, na co wskazuje fakt, że polski wydawca „Narzędzi piekła” do tej pory nie zdecydował się na opublikowanie kolejnych tomów cyklu. 

Akcja powieści Imogen Robertson rozgrywa się w roku 1780, na angielskiej prowincji. Gabriel Crowther anatom i człowiek nauki stroniący od towarzystwa zostaje wyrwany ze snu przez swą ze wszech miar niekonwencjonalną sąsiadkę. Pani Harriet Westerman będąca jedną z miejscowych dam odkryła na terenie swej posiadłości zwłoki mężczyzny, który został brutalnie zamordowany. Harriet, której daleko do delikatnej i eterycznej lady, namawia Gabriela, by pomógł w rozwiązaniu zagadki morderstwa. Para bohaterów udaje się na miejsce zbrodni. W kieszeni denata odnajdują pierścień rodowy zaginionego dziedzica największego majątku w sąsiedztwie – Thornleigh Hall. Czyżby zabitym mężczyzną był Aleksandrem Thorneleigh - który dla miłości wyrzekł się majątku i pozycji społecznej? Pani Westerman sprowadza na miejsce zbrodni brata zaginionego. Hugh nie rozpoznaje jednak w trupie swego brata. Kim jest więc tajemniczy mężczyzna zabity w niewielkim zagajniku?

Harriet nie daje wiary ustaleniom miejscowego sędziego, że zamordowany był najprawdopodobniej zwykłym opryszkiem, który chciał uzyskać pieniądze w zamian za pierścień dziedzica Thorneleigh Hall, i który został najprawdopodobniej zamordowany przez człowieka równie nieuczciwego jak on. Pani Westerman postanawia odkryć prawdziwą tożsamość tajemniczego przybysza. Harriet wraz z Gabrielem odkrywają nowe fakty. Wkrótce zaczyna pojawiać się coraz więcej trupów – ktoś likwiduje świadków, którzy mogliby rzucić światło na tożsamość zabitego oraz na motyw popełnionej zbrodni.

Patrząc na powyższy opis akcji może wydawać się, że „Narzędzia piekła” to pasjonujący thriller, którego akcja została osadzona w XVIII wieku. Niestety rewelacyjny pomysł autorki nie miał przełożenia w wykonaniu. Lektura powieści okazała się przede wszystkim nużąca. W opowieści stworzonej przez Imogen Robertson zabrakło iskry, która sprawia, że czytelnik czyta dany utwór z niesłabnącym zainteresowaniem. „Narzędzia piekieł” są napisane poprawnie, ale nie wywołują większych emocji. Nieco drażniły mnie niemal profetyczne zdolności dwójki głównych bohaterów, którzy posiłkując się przede wszystkim intuicją niemal bezbłędnie odkrywali motywy kierujące tajemniczym mordercą. Harriet i Gabriel już na początku założyli, że zbrodnia jest powiązana z mieszkańcami Thorneleigh Hall i całe ich śledztwo dążyło do potwierdzenia tej tezy.

Powieść Imogeny Robertson zapowiadała się wspaniale. Intrygujący opis i nastrojowa okładka obiecywały pasjonującą i mroczną opowieść. Tytuł dodatkowo zaostrzał mój apetyt. Podświadomość podsuwała mi skojarzenia z tajemnicami, klątwami, być może z pewnymi wątkami nadprzyrodzonymi czy nawet okultystycznymi. W momencie, w którym zostaje wyjaśnione czym są tytułowe narzędzi piekła poczułam ogromne rozczarowanie.

„Narzędzia piekła”, pomimo wielce obiecującego pomysłu na fabułę, okazały się książką nudną.