Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Graham Masterton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Graham Masterton. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 października 2023

"Szpital Filomeny" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 286 (e-book)
Rok wydania: 2023

Gatunek: horror

Motywy: nawiedzony szpital, przemoc, cierpienie, elementy folkloru afgańskiego

 

 

„Szpital Filomeny" Grahama Mastertona to mroczny i krwawy horror, który główny wątek krąży wokół motywu będącego wariacją na temat nawiedzonego domu.

Lilian Chesterfield jest agentką nieruchomości, która realizuje zlecenie swojego życia. Kobieta rozpoczęła właśnie projekt przebudowy starego szpitala dla weteranów w luksusowy kompleks mieszkalny. Zlecenie, które miało jej zapewnić sukces, szybko staje się jednak przekleństwem. Na terenie opuszczonego ośrodka dochodzi do dziwnych wypadków, których ofiarami padają zatrudnieni przez Lilian mierniczy, w budynku słychać budzące dreszcze strachu krzyki.

Twardo stąpająca po ziemi Lilian nie wierzy w duchy, kiedy jednak niewytłumaczalne zjawiska przybierają na sile, a wszystkie racjonalne próby ich wytłumaczenia biorą w łeb, musi porzucić swój sceptycyzm i spróbować rozwiązać mroczną tajemnicę szpitala. Bohaterka razem z Mosesem Akinyemim – emerytowanym lekarzem Wojskowego Korpusu Medycznego, który służył w Afganistanie – rozpoczynają prywatne śledztwo.

Najnowszy horror Grahama Mastertona to historia dla czytelników o mocnych nerwach i żołądkach. Pisarz jak zwykle nie szczędzi w swojej książce brutalnych, ociekających krwią makabrycznych scen, które w równym stopniu wywołują przerażenie i obrzydzenie, którego źródłem są plastyczne i niezwykle szczegółowe opisy. Choć w powieści jest wiele przerażających momentów, to niestety tym razem Mastertonowi nie udało się mnie przestraszyć. Duży wpływ na to ma postawa głównych bohaterów, którzy niemal ze stoickim spokojem podchodzą do wydarzeń rozgrywających się w szpitalu, próbując z uporem maniaka wyjaśnić je w racjonalny sposób. Jeśli mam być szczera, to bohaterowie mnie głównie irytowali swoim zachowaniem, co niestety bardzo mocno wpłynęło na mój odbiór „Szpitala Filomeny”.

Graham Masterton miał niewątpliwie interesujący pomysł na powieść, ale tym razem – choć historia została oparta na uwielbianym przeze mnie wątku nawiedzonego miejsca – coś ewidentnie nie zagrało. Lubię prozę Mastertona, jego charakterystyczny styl i to, że w swoich horrorach wielokrotnie nawiązuje do podań, legend i folkloru różnych państw lub sięga do motywów literackich (na przykład w „Zjawie” pisarz według mnie genialnie odniósł się do baśni „Królowa śniegu”). W „Szpitalu Filomeny” główny wątek został oparty na historii z folklory afgańskiego, co uważam za plus powieści.

Nie znalazłam w „Szpitalu Filomeny” tego, czego szukałam. Nie znaczy to jednak, że jest to zła powieść. Na pewno wielu czytelników poczuje dreszcze przerażenia, kiedy razem z bohaterami wejdzie do gmachu mrocznego szpitala dla weteranów.


 

poniedziałek, 26 marca 2018

"Manitou" Graham Masterton

Seria: Manitou (tom 1)
Wydawnictwo Albatros
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2018

Nowy Jork, czasy współczesne. Do świata żywych powraca po trzystu latach duch największego indiańskiego szamana, Misquamacusa, by dokonać zemsty za dusze swoich braci. Odrodzony w ciele młodej dziewczyny, Karen Tandy, próbuje sprowadzić z przeciwnej strony bytu inne demony. nW szpitalu na Manhattanie rozpętuje się walka tytanów, która może pochłonąć całą ludzkość. W przerażających okolicznościach giną ludzie. Jasnowidz Harry Erskine z pomocą indiańskiego szamana, Śpiewającej Skały, podejmuje walkę ze starożytną magią i siłami nadprzyrodzonymi.


„Manitou” to absolutnie lektura obowiązkowa dla miłośników horrorów, a już szczególnie dla fanów twórczości Grahama Mastertona. Wydana po raz pierwszy w 1976 roku powieść stanowiła debiut literacki brytyjskiego autora, to również pierwszy tom cyklu o zmaganiach amerykańskiego jasnowidza z przerażającym indiańskim duchem. Jest to także jedyny utwór Mastertona (nie licząc czterech opowiadań), który został zekranizowany. To klasyka literatury grozy, którą według mnie powinien znać każdy fan gatunku.

Historia przedstawiona w powieści skupia się wokół wątku walki współczesnego jasnowidza Harry’ego Erskina z potężnym manitou indiańskiego szamana Misquamacusa, który zagnieździł się niczym pasożyt w ciele Karen Tandy (klientki Erskina). Duch z godziny na godzinę rośnie w siłę, a kiedy „wykluje” się z ciała swej żywicielki świat czeka zagłada. Erskin wzywa do pomocy szamana Śpiewającą Skałę. Czy duet zdoła przeciwstawić się diabolicznej mocy potężnego manitou pałającego pragnieniem zemsty?

Jednowątkowa fabuła „Manitou”  rozwija się w niezwykle dynamiczny sposób, występuje w niej bogactwo charakterystycznych dla prozy Mastertona brutalnych scen, które w miarę rozwoju stylu pisarskiego autora zyskiwały na plastyczności opisów i wzroście poziomu sadyzmu. Powieść powstała w latach 70, więc pewne rozwiązania fabularne zaproponowane przez pisarza trącą myszką, jednak mnie nie przeszkadzało to w lekturze. Sam wątek Misquamacusa jest interesujący nie tylko ze względu na swój rozrywkowy charakter, ale także z powodu historycznych i kulturowych nawiązań wykorzystanych w fabule przez Mastertona.

Naprawdę się cieszę, że wydawnictwo Albatros postanowiło przypomnieć czytelnikom o debiutanckiej powieści króla literatury grozy. Jeśli lubicie horrory, koniecznie powinniście zainteresować się tym tytułem oraz całym cyklem „Manitou”.    


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros


 

czwartek, 8 czerwca 2017

"Pogrzebani" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Seria: Katie Maguire (tom 6)
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2017
Domek robotnika obok starej przędzalni wełny w Blarney w hrabstwie Cork pilnie strzeże sekretu sprzed lat. W 1921 roku zamieszkująca go rodzina: matka, ojciec i dwoje dzieci zniknęła bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziewięćdziesiąt lat później ich zmumifikowane zwłoki wydobyto spod podłogi. 

Rany postrzałowe w czaszkach wydają się wskazywać na egzekucję przeprowadzoną przez IRA, ale w toku śledztwa Katie Maguire trafia na trop zadawnionych zatargów, które po latach odżywają na nowo.

W TEJ CZĘŚCI IRLANDII LUDZIE NIE ZAPOMINAJĄ I NIE WYBACZAJĄ, A PRZESZŁOŚCI NIE DA SIĘ PO PROSTU POGRZEBAĆ…
 
Graham Masterton jest jednym z moich ulubionych autorów horrorów. Pełnokrwiste – w pełnym tego słowa znaczeniu - powieści grozy Brytyjczyka to przerażające i brutalne utwory skierowane do czytelników o naprawdę mocnych nerwach. Krwawe, niezwykle plastyczne opisy to znak rozpoznawczy horrorów i - jak całkiem niedawno się przekonałam - thrillerów, które wychodzą spod pióra tego autora. „Pogrzebani” - szósty tom serii dreszczowców o przygodach oficer śledczej irlandzkiej Gardy Katie Maguire - dostarczyli mi solidnej dawki mocnych wrażeń.

W robotniczej dzielnicy miasta Cork ekipa remontowa odkrywa pod podłogą domu zmumifikowane zwłoki czteroosobowej rodziny. Choć zabójstwa dokonano najprawdopodobniej w latach 20 XX wieku, a mordercy już dawno nie żyją, śledczy nie mogą pozwolić sobie na niefrasobliwość. Natura niektórych Irlandczyków nie pozwala bowiem zapomnieć im o dawnych zbrodniach. Długi krwi muszą zostać spłacone, szczególnie jeśli egzekucja przeprowadzona na odnalezionej rodzinie miała choćby pośredni związek z toczącą się w latach 20 wojną o niepodległość Irlandii.

Śledztwo dotyczące zwłok ukrytych pod podłogą posuwa się powolnym tempem i staje się właściwie sprawą drugoplanową rozgrywającą się w tle innego dochodzenia prowadzonego przez główną bohaterkę. Ekipa nadkomisarz Katie Maguire zbiera dowody mające umożliwić osądzenie Bobby’ego  Quilty – brutalnego przestępcy, który zajmuje się między innymi handlem i przemytem papierosów. Mężczyzna ten nie cofnie się przed niczym, by uchronić siebie i swój biznes. Jego działania charakteryzuje przebiegłość i wyjątkowy sadyzm typowy dla psychopatów. Katie boleśnie przekona się do czego zdolny jest Quilty, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i swobodę ruchów.

„Pogrzebani” to rewelacyjna, bardzo mocna powieść z dreszczykiem, której fabuła od pierwszej do ostatniej strony trzyma czytelnika w nieustającym napięciu. Graham Masterton potwierdza tym utworem, że jest prawdziwym mistrzem w budowaniu niepokojących, wywołujących skrajne przerażenie fabuł. „Pogrzebani” to thriller, ale podczas lektury nietrudno odnieść wrażenie, że trzyma się w rękach  krwawą powieści grozy. Mój ulubiony pisarz jak zwykle mnie nie zawiódł, dostarczając mi naprawdę silnych przeżyć! 

 
Za możliwość przeczytania  tej mocnej powieści z dreszczykiem dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros

sobota, 7 grudnia 2013

"Drapieżcy" Graham Masterton

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2008

Fortyfoot House - zaniedbany wiktoriański sierociniec na wyspie Wight - kryje w sobie mroczną tajemnicę. Przed ponad stu laty zmarli tam w niewyjaśnionych okolicznościach wszyscy wychowankowie - sześćdziesięcioro dzieci. Okoliczni mieszkańcy nadal unikają rozmów na temat zabytkowego domostwa i omijają go z daleka. Coś podstępnego i przerażającego czai się w jego wnętrzu. David Williams, wychowujący samotnie siedmioletniego syna, podejmuje się dokonać remontu tajemniczego budynku. Wraz z nimi do domu wprowadza się piękna, młoda dziewczyna. W Fortyfoot House ma miejsce seria niezwykłych i zarazem tragicznych wydarzeń. Zbyt późno David odkrywa sekrety sumeryjskich bram czasu i prastarej cywilizacji, która panowała na Ziemi przed nastaniem człowieka i która chce z powrotem zająć jego miejsce...

„Drapieżcy” to kolejny horror Grahama Mastertona, który miałam okazję poznać. Fabuła powieści, jak zwykle była wypełniona makabrycznymi, brutalnymi scenami, dużą dawką plastycznych scen erotycznych oraz nawiązaniami do twórczości innych autorów (tym razem Masterton inspirował się twórczością H. P. Lovecrafta).

David Williams i jego syn Danny przybywają do Fartyfoot House – domu, który pełnił w XIX wieku rolę sierocińca. Mężczyzna ma zająć się remontem starego budynku. Nowa praca gwarantuje Davidowi spory zastrzyk gotówki, wyjazd do Fortyfoot House staje się również szansą na poukładanie sobie życia po rozwodzie. David nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce jego pobyt w starym sierocińcu przekształci się koszmar. Wszystko zaczyna się niepozornie, bohater zaczyna słyszeć dziwne dźwięki dochodzące ze strychu. Miejscowi ostrzegają go przed Brązowym Jenkinem – przerośniętym szczurem, który według okolicznych mieszkańców porywa dzieci. Kiedy deratyzator pada ofiarą makabrycznego wypadku, bohater zaczyna podejrzewać, że w miejscowych legendach może znajdować się ziarno prawdy. Niesamowite wydarzenia nasilają się, w okolicach Fortyfoot House zaczynają pojawiać się kolejne zmasakrowane trupy, zaczynają znikać dzieci. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, David postanawia pozostać w nawiedzonym domu i wykonać powierzoną mu pracę.

Motyw nawiedzonego domu zawsze bardzo silnie oddziaływał na moją wyobraźnię. No bo powiedzcie, kto nie czułby się przerażony, gdyby nagle okazało się, że w bezpiecznym z pozoru domu, który powinien stanowić nasze schronienie, grasuje mroczne zło chcące nas dopaść? Gdzie szukać ratunku, jeśli nasza bezpieczna oaza zmienia się w pułapkę nawiedzaną przez przerażające istoty? Kiedy myślę o historii wykreowanej przez Mastertona przechodzą mnie ciarki - z pozoru niewinne hałasy, których obecność da się wyjaśnić w logiczny sposób, okazują się zapowiedzią krwawego koszmaru.

Historia wykreowana przez Mastertona jest straszna, co do tego nie ma wątpliwości. Stopniowa eskalacja niesamowitych zdarzeń wywołuje niepokój, który z czasem przeradza się w przerażenie. Niestety, wrażenie psuje nieco niefrasobliwe zachowanie bohatera, który ignoruje coraz to nowe, potworne wypadki i daje sobie wmówić, że wszystkie nienaturalne zdarzenia są wytworem jego wyobraźni. Z jednej stron nie mogę mieć pretensji do autora, gdyby David wyjechał z Fortyfoof House, to nie byłoby tej historii. Z drugiej strony motywy jego działań są mocno naciągane. Przyznam, że powieść odebrałabym lepiej, gdyby nie pojawiła się w niej postać Danny’ego. Uważam, że każdy rodzic na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo swego dziecka, tymczasem David ignoruje zagrożenie, które może grozić jego synowi, jeśli oboje pozostaną w strasznym domu. Łatwiej byłoby mi zaakceptować narwane postępowanie Davida, gdyby był sam, a jego działania nie sprowadzałyby niebezpieczeństwa na bezbronne dziecko.

„Drapieżcy”, to kolejny mocny horror mojego ulubionego pisarza. Powieść ma swoje wady, ale wciągnęłam się w fabułę – chociaż pierwszoosobowa narracja prowadzona w czasie teraźniejszym trochę mi przeszkadzała. Początek książki jest fajny, autor stopniowo budował napięcie. Wraz z rozwojem akcji poznajemy nowe fakty dotyczące tajemniczych mocy ukrywających się w starym domu. Finał w moim odczuciu nie był już tak intrygujący, zabrakło mi w nim dreszczyku – niby był przerażający, ale przerażenia nie czułam. Oceniam tę powieść jako dobrą. Przy jej lekturze można odczuć strach, ale zdarzają się również momenty mocno irytujące.

Komu polecam „Drapieżców”? Po powieść mogą sięgnąć miłośnicy mocnych, brutalnych horrorów, w których autor stawia na dosłowność i opis, a nie na tajemniczość i niedopowiedzenia. Książkę polecam również miłośnikom prozy brytyjskiego autora.

środa, 10 kwietnia 2013

"Zjawa" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 432
Rok wydania: 2005

Pewnego zimowego popołudnia tafla lodu załamuje się pod spacerującą po zamarzniętym basenie pięcioletnią Peggy. Jej śmierc pogrąża w żalu dwie starsze siostry, Elizabeth i Laurę. Dziewczynki nie mogą oprzeć się wrażeniu, że Peggy czuwa nad ich losem gdzieś z zaświatów. Trzy lata później miejscowy pastor, który molestował seksualnie Laurę, zostaje znaleziony w stanie agonalnym na terenie plebanii z objawami głębokiego odmrożenia całego ciała. Jest upalne lato, i wypadek wymyka się wszelkim próbom racjonalnego wytłumaczenia...
 
„Zjawa” Grahama Mastertona jest powieścią, do której mam spory sentyment – była to jedna z pierwszych samodzielnie zakupionych przeze mnie książek (bodajże trzecia), był to również pierwszy horror brytyjskiego pisarza jaki przeczytałam. To dzięki „Zjawie” zainteresowałam się szerzej twórczością Mastertona, który dla mnie jest niekwestionowanym mistrzem horroru. Powieści tego pisarza przerażają mnie o wiele mocniej niż twórczość równie docenianego Stephena Kinga.

Głównymi bohaterkami powieści są dwie siostry: Elizabeth i Laura. Kiedy kobiety były kilkuletnimi dziewczynkami straciły swą najmłodszą siostrę. Śmierć pięcioletniej Peggy rozbiła szczęście rodziny Buchananów, ale gdyby jej członkowie wiedzieli, jaki koszmar ich czeka, kiedy dziewczynka wstanie z grobu, to zapewne nigdy nie pragnęliby jej powrotu. Duchowi Peggy towarzyszy niebezpieczne monstrum, które na jej polecenie ma ochraniać starsze siostry – opieka przybiera niezwykle makabryczną formę. Każdy, kto zbytnio zbliży się do dziewcząt lub pozwoli sobie na zbytnią z nimi poufałość, zostaje zamrożony, bądź ulega wyjątkowo brutalnym wypadkom. Działalność Peggy i jej wynaturzonej pomocnicy nasila się, kiedy Lizzie i Laura wchodzą w dorosłość i próbują ułożyć sobie życie.

„Zjawa” to kolejny horror, w którym pisarz inspiruje się istniejącymi już tekstami kultury. W powieści pojawiają się nawiązania do „Królowej śniegu” Andersena oraz wątki zainspirowane mitologią nordycką – bardzo lubię wszelkie nawiązania intertekstualne i ich obecność w powieści uważam za duży plus. Masterton w ciekawy sposób wykorzystuje i przekształca klasyczne utwory i motywy. Brytyjczyk z niezwykłą biegłością wyłapuje wszelkie niepokojące aspekty utworu Andersena. W baśni odszukuje mroczne wątki, które później zręcznie wkomponowuje w fabułę swej powieści.

„Zjawa” nie jest jedynie brutalnym horrorem. W tle możemy odnaleźć wiele ciekawych wątków, choć czasami bywają one krótkie i nierozbudowane. Autor umieścił znaczniejszą część akcji swej książki w roku 1951. Jednym z ważniejszych motywów przewijających się w tle powieści jest motyw traumy młodych żołnierzy, którzy brali udział w walkach II wojny światowej. Masterton nie dokonuje psychologicznych analiz, ale pokazuje jak wojna i jej krwawe, brutalne pejzaże, obrazy śmierci kolegów, na zawsze stają się częścią życia tych, którym udało się przeżyć. Choć wojna nie zabiła ich fizycznie, to zniszczyła ich serca i umysły. Wątek nie jest raczej rozbudowany, nie przeceniam go, jednak jego obecność zwróciła moją uwagę.

Autor, jak zwykle, uraczył mnie dużą dawką makabry i sporą ilością niezwykle plastycznych, przerażających opisów. W powieści znajdzie się kilka bardzo śmiałych scen erotycznych. Zresztą, obecność niesamowitych opisów ludzkiego cierpienia oraz występowanie wyuzdanych scen miłosnych, to znaki rozpoznawcze twórczości Mastertona, dlatego horrory Brytyjczyka poleciłabym głównie czytelnikom o mocnych nerwach, wytrzymałych żołądkach i dużym stopniu tolerancji.

wtorek, 31 lipca 2012

"Zwierciadło piekieł" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2005

Ośmioletni Boofuls, śpiewająca i tańcząca gwiazda musicalu, zostaje bestialsko zamordowany przez własną babcię. Pięćdziesiąt lat później scenarzysta Martin Williams wpada na pomysł, by nakręcić film o chłopcu. Żaden hollywoodzki producent nie chce się podjąć realizacji tego projektu. Tymczasem zafascynowany Boofulsem Williams kupuje okazyjnie piękne lustro z jego dziecinnego pokoju, milczącego świadka dawnej zbrodni. Od tej chwili wokół Martina zaczynają się dziać rzeczy dziwne i przerażające. Okazuje się, że chłopiec nadal żyje w zwierciadle, a każdego, który próbuje zgłębić jego tajemnicę, spotyka okrutna śmierć. Scenariusz Martina zostaje w końcu przyjęty - rolę Boofulsa ma objąć... Boofuls. 

 
„Zwierciadło piekieł” to jedna z pierwszych powieści Grahama Mastertona jaką czytałam. Kilka lat temu, kiedy dopiero zaczynałam poznawać dorobek szkockiego autora horrorów, powieść ta wywołała na mnie ogromne wrażenie. Dzisiaj, kiedy moja znajomość powieści Mastertona jest o wiele większa, zmieniła się również moja opinia o wspominanej pozycji.

Martin Williams, główny bohater powieści jest scenarzystą pracującym i mieszkającym w Hollywood. Mężczyzna, który na co dzień zajmuje się przeróbkami scenopisów, od dłuższego czasu jest zafascynowany postacią ośmioletniej gwiazdy musicali. Boofuls był złotym dzieckiem Hollywood lat trzydziestych XX wieku. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w których rozgrywa się akcja powieści, nazwisko małego aktora oraz jego życie stanowią tabu wśród całej filmowej socjety – ośmiolatek został zamordowany przez swoją babkę, która posiekała go na kawałki, a następnie sama popełniła samobójstwo. Policji nigdy nie udało się wyjaśnić tajemnicy brutalnego morderstwa, nikt nie poznał też motywów kierujących babką chłopca.

Pięćdziesiąt lat po tragedii, ogarnięty obsesją nakręcenia filmu o życiu chłopca Martin stara się znaleźć producenta, który zgodziłby się sfinansować musical mający opierać się na biografii małego gwiazdora. Kolejni agenci doradzają scenarzyście porzucenie projektu, który może przynieść mu jedynie porażkę.  Po całym szeregu niepowodzeń, Martin, by podnieść się na duchu, udaje się do domu pewnej staruszki, która jest właścicielką mebli, które kiedyś należały do Boofulsa. Uwagę bohatera przykuwa ogromne lustro, które było niemym świadkiem morderstwa chłopca. Scenarzysta decyduje się na zakup lustra nie przeczuwając nawet, jak odmieni ono jego życie a także jak wpłynie ono na losy całego świata,  w lustrze ukrywa się bowiem mroczna siła łaknąca krwi i zniszczenia.

Czytając powieść Grahama Mastertona bardzo szybko można wyłapać utwory, które posłużyły pisarzowi jako podstawa do stworzenia fabuły „Zwierciadła piekieł”. W powieści występują wyraźne nawiązania do „Alicji po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla, tekstu Apokalipsy św. Jana, sama postać Boofulsa budzi skojarzenia z kilkuletnim bohaterem filmu „Omen”. Jak pisałam już przy okazji „Anioła Jessiki” nawiązywanie do innych tekstów kultury stanowi obok plastycznych opisów makabrycznych scen i śmiałych, dosadnych scen erotycznych jedną z charakterystycznych cech pisarstwa Mastertona, którą odnaleźć można w wielu jego utworach.

W „Zwierciadle piekieł” najbardziej przypadł mi do gustu wątek związany z lustrem. W swej powieści Graham Masterton pośrednio wprowadza postać samego Lewisa Carrolla. Martin czyta rękopisy pozostawione przez autora „Alicji po drugiej stronie lustra”, który bliski śmierci przeszedł na druga stronę lustra do groteskowego świata, w którym ludzie ukazują swe prawdziwe, nieraz niezwykle karykaturalne formy. Sposób, w jaki bohaterowie „Zwierciadła piekieł” reinterpretują tekst Lewisa jest interesujący. Znaczna część powieści skupia się na wyjaśnieniu tajemnicy zwierciadła oraz na odkryciu tego, co ukrywa się po drugiej stronie szklanej tafli, kiedy bohaterowie uzyskują odpowiedzi na swoje pytania akcja powieści zaczyna pędzić „na łeb na szyję” co nie służy książce. Bardzo dobre ¾ powieści, gdzie autor umiejętnie buduje napięcie i podsyca ciekawość czytelnika, zderza się z iście ekspresowym zakończeniem, które obniża ostateczną ocenę książki. W momencie, w którym Martin przestaje być naiwnym scenarzystą siedzącym z założonymi rękami i czekającym na rozwój wypadków, finał rozgrywa się błyskawicznie. Nieco dziwnie wygląda zakończenie, w którym bohater niemal nie doświadcza oporu mrocznych sił, które chce pokonać, a które utrudniały mu życie przez większość fabuły. Ostatnie strony powieści pozostawiły mnie z uczuciem niedosytu, którego źródłem był sposób w jaki autor dokonał przyspieszenia akcji nie dbając o zbudowanie napięcia na tych kilkudziesięciu ostatnich stronach.

Kiedy po raz pierwszy czytałam utwór Mastertona oceniałam go bardzo wysoko. Dzisiaj, mając za sobą lekturę wielu powieści mistrza horroru, postrzegam tę książkę nieco inaczej. Niewątpliwie powieść jest ciekawa, jednak wiem, że nie jest to najlepsza pozycja w dorobku pisarza, niemniej „Zwierciadło piekieł” to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Grahama Mastertona.

sobota, 18 lutego 2012

"Walhalla" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Rok wydania: 2008

Zamożny adwokat Craig Bellman decyduje się kupić podupadłą wiejską rezydencję zbudowaną przed laty przez ekscentrycznego milionera, znanego z umiłowania do hazardu oraz wyjątkowej mściwości. Pomimo iż dom zdecydowanie nie podoba się jego żonie Effie, a wkrótce ginie w nim w tajemniczych okolicznościach inspektor budowlany, nic nie jest w stanie odwieść Bellmana od przyjętego postanowienia. Effie dostrzega, że mąż zmienia się psychicznie i fizycznie, upodabniając do pierwszego właściciela domu. Wkrótce potem ktoś uśmierca niewierną kochankę i nielojalnego wspólnika Craiga oraz bandytów, którzy napadli i okaleczyli go na nowojorskiej ulicy. Odciski palców wykluczają Bellmana z grona podejrzanych, choć inne dowody wskazują, że to właśnie on jest sprawcą...

Horrory Grahama Mastertona są przerażające, brutalne, przepełnione przemocą i seksem -  to banalne  zdanie podsumowuje wszystkie cechy powieści grozy tego pisarza. Hektolitry krwi, wnętrzności, zbrodnie tak okrutne, że człowiek z trudem jest w stanie wyobrazić sobie tak wielkie zło, makabra, sceny opisane tak plastycznie, że budzą mdłości. Wiele osób nie da rady przebrnąć nawet przez jedną powieść tego autora odkładając książkę, kiedy tylko pojawi się pierwsza opływająca krwią scena.

W powieści „Walhalla” autor już na wstępie funduje czytelnikowi niezwykle makabryczną scenę, która wbija w fotel i sprawia, że zaczynam zadawać sobie pytanie „Czy ja naprawdę chcę dalej to czytać?”. Główny bohater zwabiony przez zakrwawioną kobietę do opuszczonej drogerii staje się ofiarą brutalnego napadu. Napastnicy, przy pomocy młotka, pozbawiają Craiga jądra. W jednej chwili życie wziętego prawnika ulega drastycznym zmianom. Mężczyzna wraz z utratą części swojej męskości traci radość życia, pewność siebie, ciągłe rozpamiętywanie wypadku doprowadza do kryzysu w jego małżeństwie. Wszystko zmienia się kiedy przeznaczenie, jak wierzy bohater, doprowadza go do zrujnowanej rezydencji noszącej dumną nazwę Walhalla.

Dom wybudowany kiedyś przez Jacka Beliasa budzi w Craigu niezdrową fascynację. Ani fakt, że rezydencja jest praktycznie ruiną wymagającą kosztownego remontu,  ani prośby żony Effie, nie są w stanie odwieść bohatera od zakupu mrocznego gmachu, w którym życie, w przerażających i krwawych wypadkach zakończyło wiele osób. Walhalla przywraca Craigowi wiarę w siebie, sprawia, że ponownie czuje się pełnowartościowym mężczyzną.  Tylko Effie wyczuwa złą aurę, którą przesycony jest niegdyś imponujący budynek. Kobieta zaczyna słyszeć dziwne zawodzenie, muzykę dochodzącą z sali balowej, widzi tajemnicze postacie, które w niewyjaśniony sposób znikają, z czasem zauważa też, ze jej mąż ulega dziwnej przemianie. Craig coraz bardziej fizycznie i psychicznie zaczyna przypominać człowieka, który kiedyś wybudował Walhallę. Jaką mroczną tajemnicę skrywają mury okazałej rezydencji? Effie, wraz z właścicielką miejscowego sklepu okultystycznego, stara się odkryć sekret Wallhali.

Masterton dostarczył swoim czytelnikom kolejny, niezwykle interesujący, a zarazem dość przewidywalny horror. W „Walhalli” znajdują się wszystkie charakterystyczne dla pisarstwa tego autora cechy, mamy więc: szczegółowe i precyzyjne opisy wszystkich drastycznych wypadków, którym ulegają bohaterowie, rozbudowane i dokładne opisy scen erotycznych.

Największym minusem „Walhalli” są słabo wykreowani bohaterowie. Craig i Effie to postacie wyjątkowo bierne. Autor nie zadbał o pogłębianie rysu psychologicznego bohaterów swej powieści. Craig podejmuje działanie tylko w pierwszym rozdziale książki, później przypomina sterowaną przez kogoś marionetkę. Lalkę, która nie zdaje sobie nawet sprawy, że ktoś nią manipuluje. Effie to wzór żony, niestety kobiety, która nie umie wyrwać się z toksycznego związku i mówiąc przenośnie „nie idzie na policję, bo wierzy, że mąż ją kocha i przestanie ją bić”. Pomimo, że bohaterka ulega poważnemu wypadkowi, że wyraźnie wyczuwa zło kryjące się w murach Walhalli i widzi jak  jej mąż staje się człowiekiem coraz bardziej agresywnym, nie umie powiedzieć „stop, ja dalej tak nie mogę, liczy się moje bezpieczeństwo”. Effie ciągle wraca do znienawidzonej rezydencji  postępując wbrew własnej intuicji, wmawia sobie, że wszystko się ułoży. Bohaterka jest zbyt pokorna, zbyt łatwo rezygnuje z siebie. „Dla zasady będę boczyć się dwa dni, a potem i tak wrócę” – w ten sposób można podsumować postawę Effie. W pewnych momentach spodziewałam się, że kobieta wreszcie się zbuntuje, a tu nagle wbrew wszelkim odruchom samozachowawczym ona znów pchała się w paszczę lwa.

„Walhalla” nie jest może najlepszą powieścią w dorobku pisarza, jednak dla fanów Mastertona to lektura obowiązkowa. Mnie ten utwór dostarczył dreszczyku emocji i solidnej porcji niepokoju. Funkcją horroru jest wzbudzenie u czytelnika strachu, i „Walhalla” taką właśnie funkcję spełniła. Nie zalecam czytania nocą, bo można później nie zmrużyć oka :) 


A tak prezentuje się okładka najnowszego wznowienia "Walhalli"

środa, 1 lutego 2012

"Anioł Jessiki" Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 208
Rok wydania 2003


Osierocona przez rodziców Jessika zamieszkuje z dziadkami w starym domu. Tragiczne przejścia powodują, że zaczyna wierzyć w pełen magii świat wróżek, stając się w szkole obiektem drwin i prześladowań. Kiedy potrącona spada ze schodów i traci przytomność, po przebudzeniu zaczyna słyszeć głosy błagające o pomoc. Za tapetą z wyblakłymi śladami krwi odkrywa niezwykły świat. Próbując rozwikłać jego zagadkę, wpada w wir wydarzeń. Strzeże jej kamienny anioł.

 
Graham Masterton to jeden z najlepszych twórców horrorów obok Stephena Kinga. Dla utworów grozy tego pisarza charakterystyczne są dwie rzeczy: obecność bardzo mocnych, makabrycznych, ociekających krwią scen i silnie wyeksponowane, charakteryzujące się niezwykłą plastycznością i dosadnością opisu, sceny erotyczne . Sięgając po „Anioła Jessiki”, książkę napisaną w 2001 roku, czytelnik może zapomnieć o obu tych elementach. Jak na standardy pisarza makabra jest łagodna, w powieści mamy jedną bardziej plastycznie opisaną scenę, natomiast erotyki nie ma w niej wcale.

„Anioła Jessiki”, ze względu na występujących w powieści nastoletnich bohaterów oraz nieco mniej szczegółowe, w porównaniu do innych powieści autora, makabryczne opisy, zaliczyłabym, obok „Domu kości” i „Szatańskich włosów”, do grupy utworów pisanych z myślą o młodszym czytelniku – nastolatku.

Jessika to główna bohaterka utworu. Czternastolatka straciła w wyniku wypadku samochodowego swych rodziców. Obrażenia, które odniosła dziewczynka doprowadziły do trwałego uszczerbku jej zdrowia – Jessika kuleje. Młodziutkiej nastolatce daleko do „normalności” prezentowanej przez jej równolatków. Po wypadku zaczęła fascynować się światem wróżek i elfów, które stały się ulubionym tematem jej rysunków, spośród rówieśników wyróżniało ją nieco staroświeckie ubranie oraz kalectwo. Jessika, wychowywana przez dziadków, staje się obiektem drwin klasowych kolegów i koleżanek, staje się ofiarą, nad którą znęca się klasowa piękność i jej świta, aż dochodzi do tragedii…

W wyniku kolejnego „żartu” Sue-Anne, Jessika spada ze schodów. Dziewczynka przez pięć dni jest nieprzytomna, kiedy wreszcie dochodzi do siebie zaczyna słyszeć głosy, które błagają ją o pomoc, czyżby skutek obrażeń wywołał  przewidzenia? Początkowo bohaterka jest zagubiona i nie wie co myśleć o tajemniczych głosach, aż pewnego dnia wołanie słyszy też odwiedzający ją kolega. Gdzie więc ukrywają się dzieci, które rozpaczliwie proszą o ratunek?

Grahama Mastertona podziwiam przede wszystkim za to, że umie on stworzyć naprawdę unikalne historie, bardzo często opierając się i inspirując innymi, już istniejącymi tekstami kultury jak choćby: legendą o Manitou (w cyklu Manitou), czeskim podaniem o Zielonym Janku („Ciało i krew”), motywem lustra i światem położonym za nim, pochodzącym z „Alicji po drugiej stronie lustra” („Zwierciadło piekieł”), czy też bajką Andersena „Królowa śniegu” („Zjawa”). Powieści tego pisarza są niezwykle bogate intertekstualnie. Zawsze po ich lekturze odczuwam wielki szacunek i podziw dla pisarza, którego charakteryzuje wspaniała wyobraźnia. Pomimo, że wykreowane przez autora światy charakteryzują się  obecnością zła i wypełnione są makabrą, to fascynują i wciągają czytelnika.

W „Aniele Jessiki” autor ponownie nawiązuje do dzieła „Alicja po drugiej stronie lustra”. Główna bohaterka powieści Mastertona odkrywa po drugiej stronie tapety tajemniczy, fascynujący, a zarazem niebezpieczny świat stworzony z wzorów. Trawa, chmury, drzewa, mieszkańcy – wszystko w tym świecie zostało stworzone z wzorów tapet, obić mebli, wzorów wyrytych na sztućcach. W tym tajemniczym miejscu ukrywają się wszelkie strachy, które męczą przede wszystkim dzieci.

Pisarz przenosi czytelnika w świat dzieciństwa pełen potworów czających się w cieniu pod łóżkiem, czy w drzwiach uchylonej szafy. W świat, w którym porzucone na fotelu ubranie przybiera makabryczną postać, a widziane kątem oka cienie stają się kotami czekającymi by wydrapać nam oczy. Muszę przyznać, że autorowi znakomicie udało się wytworzyć nastrój zagrożenia, przypomniałam sobie lata wczesnego dzieciństwa, gdzie nocna wyprawa do łazienki była prawdziwym wyzwaniem, i kiedy to nie mogłam zasnąć przy uchylonych drzwiach szafy.

Pomimo, że w „Aniele Jessiki” brak jest charakterystycznych dla prozy pisarza elementów, lekturę tej powieści uważam za bardzo satysfakcjonującą.