Ilość stron: 358
Rok wydania: 2006
Główny bohater i narrator, młody artysta o nazwisku Cornelis Suythof, zafascynowany dziełami Rembrandta van Rijna, dorabia pracą w więzieniu, bo z malowania nie może się utrzymać. Pewnego dnia popełnia tam samobójstwo wielokrotny morderca, wcześniej szanowany kupiec. W jego celi Cornelius i jego przyjaciel Ossel znajdują tajemniczy portret rodziny namalowany w intensywnych odcieniach koloru niebieskiego. Ossel zabiera obraz do domu, a wkrótce sam trafia do więzienia, oskarżony o zabicie kochanki.
„Zabójczy błękit” to jedna z tych książek, które udało ni się kupić okazyjnie. Książka, obok której nie umiałam przejść obojętnie w księgarni, zwłaszcza że właśnie szykowałam się na prawie godzinne oczekiwanie na autobus a w mojej torebce zabrakło standardowego zabijacza czasu jakim jest ciekawa lektura.
Powieść Jörga Kastnera to połączenie powieści historycznej, kryminału z elementami fantastycznymi i thrillera. Autor przenosi czytelnika do siedemnastowiecznego Amsterdamu, miasta, w którym kwitnie malarstwo, po ulicach którego przechadza się mistrz Rembrandt van Rijn a kupcy pomnażają swoje majątki dzięki udziałom w Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej.
7 sierpnia1669 roku opinią publiczną Amsterdamu wstrząsa wiadomość o okrutnej zbrodni jakiej dopuścił się mistrz farbiarstwa Gijsbert Melchers. Mężczyzna, który z niezwykłą brutalnością zabił całą swoją rodzinę został zamknięty w więzieniu dla mężczyzn – Rasphuisie. Jeszcze tego samego dnia popełnia samobójstwo. Do celi jako piersi zostają wezwani nadzorca wiezienia Ossel i jego serdeczny przyjaciel będący strażnikiem Cornelis Suynhof. Okazuje się, że w celi znajduje się przedmiot, którego nie powinno tam być – portret całej rodziny Melchersa utrzymany w niesamowitej kolorystyce błękitu stylem wykonania przypominający dzieła Rembrandta. Ossel, który za sowitą łapówkę dostarczył płótno więźniowi chcąc uniknąć kłopotów wynosi obraz zanim do celi dociera naczelnik. Nadzorca umieszcza płótno w swym mieszkaniu.
Tej samej nocy dochodzi do kolejnej tragedii. Ossel z niewyjaśnionych przyczyn katuje swoją kochankę. Suynhof nie może uwierzyć w winę przyjaciela, który nie potrafi w żaden sposób wytłumaczyć dlaczego dokonał morderstwa, ostatnie słowa jakie kieruje nadzorca do Corneliusa brzmią: „Obraz... to był obraz... ten błękit...”. W młodym strażniku kiełkuje podejrzenie, że błękitne płótno nosi w sobie morderczą moc. Nie mając szans no uratowanie Ossela, postanawia przynajmniej oczyścić jego imię. Cornelis rozpocznie niebezpieczne śledztwo i nie raz otrze się o śmierć poszukując tajemniczego obrazu i jego twórcy.
Akcja powieści rozgrywa się przez okres siedmiu miesięcy. Sposób prowadzenia śledztwa przez Suythofa przypominał mi rozgrywkę gry przygodowej. Bohater odwiedza kolejne lokalizacje, rozmawia z innymi postaciami uzyskując od nich informację bądź pomoc, zdobywa nowe umiejętności. Z pozoru niepowiązane ze sobą informacje układają się w spójny scenariusz. Rozwiązanie zagadki błękitnego obrazu okazuje się niezwykle ciekawe i szczerze zaskakuje. Ze strony, na stronę książka coraz bardziej wciąga.
W całej powieści jedynie postać głównego bohatera nieco mnie rozczarowała. Cornelis to niewątpliwie kobieciarz, który bardzo lekko traktuje uczucia. Okazywał on zainteresowanie co najmniej trzem damom i miał bliższe kontakty z jedną kokotą. Równowaga została jednak zachowana, gdyż całkowicie urzekła mnie inna postać, mianowicie inspektor Kaoten, który niczym anioł stróż pojawiał się zawsze wtedy, kiedy jego pomoc jest niezbędna.
Po dość niefortunnym spotkaniu z kryminałem w wydaniu Joanny Chmielewskiej, który mnie rozczarował, w wyborze swoich lektur omijałam ten gatunek szerokim łukiem. „Zabójczy błękit” przekonał mnie, że jednak warto sięgnąć po ten typ literatury. Powieść Jörga Kostera to doskonała książka, w której zarówno kobiety jak i mężczyźni znajdą coś dla siebie.