Wydawnictwo Initium
Liczba stron: 304
Rok wydania: 2019
Cięta satyra na Polaków za granicą, pełna obyczajowych
obserwacji, wyrazistych postaci i najdziwniejszych perypetii. No
i zbrodni, rzecz jasna.
Egzotyczne
wycieczki to niebezpieczne hobby. Co roku kilkuset spragnionych wrażeń
Polaków ginie podczas wakacyjnych wojaży. Dlatego nikogo nie dziwi, że
nieszczęścia dotykają również uczestników wyprawy do Irlandii z biurem
podróży „Hej Wakacje”. Nikogo poza pilotem wycieczki, którego męczy
przeczucie, że coś tu nie gra. Tomasz Waciak nie ma jednak czasu na
dochodzenia, bo musi się użerać z irlandzką pogodą, roszczeniową starszą
panią, ciągłymi zmianami programu, zatruciami pokarmowymi
i nieprzepartą ochotą, żeby strzelić sobie drinka. Albo trzy.
„Zbrodnia po irlandzku” to REWELACYJNA komedia kryminalna,
która doprowadziła mnie do łez i niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Aleksandra
Rumin po raz kolejny uwiodła mnie swoją niesamowitą, przepełnioną po brzegi
absurdem i sarkazmem prozą, w której w zabawny sposób obnażyła przywary Polaków
– tym razem ludzi związanych z branżą turystyczną oraz samych turystów.
Kryzys – to sowo klucz charakteryzujące całą fabułę „Zbrodni
po irlandzku”. Kryzys dotyka biuro podróży „Hej Wakacje”, gdy zakochany w
Irlandii właściciel wprowadza do oferty "Szmaragdową przygodę" – wycieczkę
objazdową po Zielonej Wyspie, która cieszy się zerowym zainteresowaniem klientów.
Kryzys przechodzi Tomasz Waciak – uzależniony od alkoholu pilot wycieczek,
którego szef zmusza do wyjazdu właśnie na "Szmaragdową przygodę" ze zwycięzcami
przeprowadzonego przez biuro konkursu. Cały wyjazd jest pełen mniejszych i
większych katastrof, które ciągle nadwyrężają i tak już słabą psychikę
nieszczęsnego Waciaka – roszczeniowi turyści, trudne warunki pogodowe, ciągłe
zmiany programu wycieczki z powodu czynników zewnętrznych, zmutowane komary i
niespodziewanie, śmiertelne wypadki wczasowiczów nieźle dają facetowi w kość.
Oj, to będzie zdecydowanie niezapomniany wyjazd!
„Zbrodnia po irlandzku” to wyborne połączenie satyry z
wątkiem kryminalnym w stylu Agathy Christie – przy czym zdecydowanie dominuje w
tej powieści warstwa komediowa. Fabuła aż kipi od absurdalnych, przerysowanych
scen wyśmiewających zachowanie turystów, którym na wakacjach puszczają wszelkie
hamulce, a do głosu dochodzą niemal pierwotne instynkty – szczególnie rozbawiła
mnie scena, w której zdesperowani urlopowicze walczą o miejsca w obleganym
Centrum Turystycznym Klifów Moher, a kiedy następuje poprawa pogody pędzą na
Klify na złamanie karku, by zrobić jak najlepsze zdjęcia:
Zbocze znajdowało się na wyciągnięcie ręki, ale trwała na nim regularna bitwa. Grunwald to przy tym piknik na świeżym powietrzu. Kto nigdy nie spojrzał w oczy rozszalałego turysty, który chce zrobić zdjęcie, nie ma pojęcia, czym jest prawdziwy strach.
Jeśli poszukujecie zabawnej, wakacyjnej powieści kipiącej od
satyry gorąco polecam Wam „Zbrodnię po irlandzku”. Aleksandra Rumin to świetna pisarka, która
może poszczycić się genialnym zmysłem obserwacji, lekkim piórem i sporym
dystansem do siebie. Doskonale bawiłam się podczas lektury tej książki.
***
Uwaga fani klasycznych kryminałów! Zastanówcie się zanim
sięgnięcie po ten tytuł, ponieważ Aleksandra Rumin w swej powieści położyła nacisk na
komedię, więc nie uświadczycie w niej rozbudowanych wątków detektywistycznych.