Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 352
Rok wdania: 2017
Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze. Skończyła trzydzieści
lat, jest filologiem klasycznym, ale pracuje w księgowości, oszczędzając
każdego pensa. Nosi niezniszczalny bezrękawnik, ma stały harmonogram
posiłków i niechętnie rozmawia z kolegami z pracy. Uwielbia zakupy w
Tesco i swoją jedyną roślinę doniczkową.
Eleanor doskonale wie, jak przetrwać, ale nie wie, jak żyć. Nie
brakuje jej niczego, z wyjątkiem… wszystkiego. Ludzie na ogół mają ją za
wariatkę. Są jednak wyjątki – ci, którzy chcą jej pokazać, że życie
może być lepsze, nie tylko „znośne”.
„Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze” to znakomita
powieść obyczajowa - aż trudno uwierzyć, że ten tytuł jest literackim debiutem
Gail Honeyman. Brytyjska pisarka perfekcyjnie połączyła trudną tematykę
społeczną z komizmem, w efekcie uzyskując lekturę, która dostarczy czytelnikom
zarówno powodów do śmiechu, jak i głębszych refleksji.
Eleanor nie jest ani piękna, ani bogata, nie otacza jej
wianuszek oddanych przyjaciółek oraz nie stanowi obiektu pożądania chodzącego
pana idealnego. Bohaterka powieści Gail Honeyman nijak nie wpisuje się w model
typowych bohaterek współczesnej, popularnej literatury kobiecej. Trzydziestoletnia
panna Oliphant to osoba wycofana, charakteryzuje ją wyjątkowy brak obycia i
nieznajomość podstawowych - zdawałoby się – reguł rządzących kontaktami
społecznymi. Codzienność głównej bohaterki powieści cechuje rutyna i bolesne wręcz osamotnienie, które Eleanor
ukrywa nawet przed samą sobą. Kiedy na horyzoncie pojawia się tajemniczy muzyk
jej życie może wreszcie nabrać barw, czy kobieta da jednak ponieść się
impulsowi i przebije otaczającą ją bańkę ochronną? Czy znajdzie w sobie siłę, by walczyć z
własnymi słabościami?
„Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze” jest powieścią,
którą odebrałam bardzo pozytywnie. Z zaangażowaniem śledziłam rozwój fabuły i
strona po stronie odkrywamy kolejne warstwy wykreowanej przez Gail Honeyman bohaterki
– jej erudycję, trudną przeszłość i głęboko ukryte pragnienie zostania zauważoną
i zaakceptowaną przez innych. Śledziła momentami zabawną a momentami trudną i
bolesną drogę Eleanor do otwarcia się na ludzi, dostrzegając niesamowity
uniwersalizm historii o kobiecie, która była samotna i niewidzialna, mimo że
przebywała w tłumie.
Gorąco polecam! Odnalazłam Eleanor drobne cząstki samej
siebie i pokochałam ją całym moim introwertycznym, czytelniczym sercem.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Harper Collins Polska