Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 640
Rok wydania: 2019
Toby jest rozpieszczanym przez los lekkoduchem. Ma
wspaniałych przyjaciół, świetną dziewczynę i pracę, którą lubi i w
której doskonale się sprawdza. Jego beztroskie życie przerywa
dramatyczne wydarzenie – Toby przyłapuje na gorącym uczynku włamywaczy i
zostaje przez nich brutalnie pobity.
Fizyczne i psychiczne rany
leczy na prowincji, w domu, w którym jako dziecko spędzał wakacje z
kuzynami. Opiekując się śmiertelnie chorym wujem, Toby stopniowo
dochodzi do siebie. Czuje się już naprawdę dobrze, kiedy musi się
zmierzyć ze wstrząsającym odkryciem: w pniu rosnącego w ogrodzie starego
wiązu zostaje znaleziony ludzki szkielet.
Badania
dowodzą, że kości należą do jednego ze szkolnych kolegów Toby’ego, a
śledztwo policji wkrótce koncentruje się właśnie na nim. Usiłując
dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w gospodarstwie wuja, Toby
odkrywa mroczne sekrety z przeszłości swojej i własnej rodziny. Okazuje
się, że to, co pamięta z dzieciństwa, jest tylko wyobrażeniem, a prawda
jest zupełnie inna…
Tana French jest
autorką, która polubiłam za świetną serię powieści kryminalnych o przygodach
pracowników dublińskiego wydziału zabójstw. Sięgając po „Wiedźmie drzewo",
najnowszą powieść Irlandki na naszym rynku, miałam nadzieję, że będzie ona
równie wciągająca co poprzednie tytuły. Niestety lekko się rozczarowałam.
„Wiedźmie drzewo” to bardziej utwór o charakterze psychologiczno-obyczajowym
niż trzymający w napięciu kryminał, co samo w sobie nie jest może minusem, ja spodziewałam
się jednak czegoś odrobinę bardziej sensacyjnego i na pewno wpłynęło to na moją
ocenę tego tytułu.
Zacznijmy od fabuły. Opowieść przedstawiona w „Wiedźmim
drzewie” koncentruje się wokół postaci Toby’ego – młodego mężczyzny, którego
życie wypełniało pasmo sukcesów. Bohater był złotym dzieckiem, wszystko -
zarówno w życiu zawodowym jak prywatnym - przychodziło mu bez trudu. Jego szczęście miało
jednak swa datę przydatności – był nią dzień brutalnego napadu. Skatowany Toby
stał się wrakiem samego siebie, rany fizyczne i psychiczne sprawiły, że
przebojowy, młody mężczyzna przemienił się w przeżartego strachem lekomana,
który z trudem na nowo przystosowuje się do powrotu do normalnego życia. Jego
pokiereszowane ciało ciągle nie jest w formie, a pamięć jest wypełniona mnóstwem
czarnych dziur – w takim stanie ogólnym jest bohater, gdy podczas tradycyjnego
spotkania rodzinnego dzieci jego kuzynki w rosnącym w przydomowym ogrodzie
drzewie odkrywają ludzkie szczątki, co więcej, okazuje się należą one do osoby,
którą Toby znał w młodości. Choć bohater nie jest w najlepszej formie, bardzo zależy
mu na rozwiązaniu zagadki morderstwa z przeszłości.
Jak widać wątek kryminalny jest obecny w „Wiedźmim
drzewie”, jednak „śledztwo” prowadzone przez głównego bohatera nie jest ani
spektakularne, ani nie opiera się na typowej pracy detektywistycznej. Większość
działań Toby’ego polega na prowokowaniu niewygodnych rozmów z kuzynami i
znajomymi z przeszłości, co umożliwia pisarce zaprezentowania pewnych zagadnień natury psychologicznej,
społecznej i obyczajowej.
„Wiedźmie drzewo” dla mnie nie sprawdziło się ani
jako kryminał, ani thriller. Powieść jest w wielu momentach przegadana i pełna
nudnych dłużyzn. Atmosfera zagęszcza się bliżej finału, ale dla mnie to było zdecydowanie
za mało. „Wiedźmie drzewo” zaskakująco
dobrze radzi sobie natomiast jako powieść psychologiczno-obyczajowa. Podobało
mi się jak French ukazała relacje pomiędzy Tobym i kuzynami, i jak ewoluowały
one na przestrzeni powieści.
Mam problem z jednoznacznym ocenieniem tej powieści.
Z jednej strony to niezbyt porywająca, pełna dłużyzn, dość przeciętna powieść
kryminalna z niezbyt sympatycznym głównym bohaterem, z drugiej to całkiem
niezły utwór psychologiczno-obyczajowy.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros