czwartek, 27 stycznia 2022

"Meet Me in Another Life" Catriona Silvey

Wydawnictwo Harper Voyager
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 312

Gatunek: literatura piękna, fantastyka

Motywy: tajemnica, reinkarnacja, pętla czasowa, pytania o sens życia, miłość, biseksualna bohaterka.

 

 

„Meet Me in Another Life” (tłum. „Spotkaj mnie w następnym życiu”) autorstwa Catriony Silvey to zaskakująca, piękna i melancholijna proza opowiadająca o dwójce uwięzionych w czasowej pętli ludzi poszukujących sensu istnienia.

Thora i Santi są jak ogień i woda. Ona jest zagubioną w świecie, często dającą się ponieść emocjom pragmatyczką. Santi to spokojny, pełen nadziei i wiary determinista, wierzący w to, że ludzkim życiem kieruje przeznaczenie. Ta dwójka studentów spotyka się przez przypadek pod zniszczoną wieżą zegarową w Kolonii. Mimo wyraźnych różnic światopoglądowych, bohaterowie odczuwają wzajemne, niezrozumiałe przyciąganie. Strach i niepewność związane z nagłym napływem uczyć do Santiego sprawiają jednak, że Thora unika kontynuowania znajomości.

Kilka tygodni po spotkaniu kobieta dowiaduje się, że Santi zginął. Pewne okoliczności jego śmierci wskazują na to, że przyczyniło się do niej właśnie spotkanie z Thorą. Bohaterka zaczyna czuć niesamowity żal z powodu straty człowieka, który tak jak ona pragnął sięgnąć gwiazd.

Powyższy opis jest streszczeniem pierwszego rozdziału książki, który wprowadza czytelnika w niezwykłą opowieść o dwojgu ludzi zamkniętych w cyklu ciągłych narodzin i śmierci. Thora i Santi w kolejnych wcieleniach wracają do Kolonii, by ciągle się spotykać i wzajemnie wpływać na swoje życia. Z każdym powrotem bohaterowie zaczynają zapamiętywać coraz więcej ze swoich przeszłych wcieleń, co prowadzi ich do pytania o cel niezwykłego cyklu, w którym zostali uwięzieni oraz o naturę samego życia i przeznaczenia, a także łączącej ich relacji.

Catriona Silvey napisała przepiękną, tajemniczą opowieść, która jest literackim klejnotem, choć nie będę przeczyła, że wgryzienie się w tę opowieść zajęło mi trochę czasu, ponieważ jest to tytuł z gatunku tych, których fabuła toczy się dość ospale, tempa nabierając dopiero w okolicach finału. „Meet Me in Another Life” to powieść łącząca w sobie wiele gatunków – fantastykę, elementy kryminału,  powieść społeczno-obyczajową i filozoficzną - w której głównym wątkiem zdaje się być próba odpowiedzenia na pytanie dotyczące natury istnienia, poznania drugiego człowieka oraz rozwiązanie zagadki związanej ze swoistą pętlą czasową, w której uwięzieni zostali główni bohaterowie powieści. Bardzo ciekawe jest to, że pisarka stworzyła postacie stanowiące swoje przeciwieństwa w kwestiach charakterów i wyznawanych poglądów, co prowadzi do pojawienia się w książce wielu interesujących, skłaniających do refleksji dialogów i scen.

Rzeczą, która absolutnie nie oczarowała w tym tytule była obecna w niej zagadka związana z reinkarnacją pary głównych postaci. Pisarka co rusz podrzucała wskazówki dotyczące jej rozwiązania, które dla mnie sensu nabrały dopiero w momencie, w którym w powieści pojawił się niesamowity zwrot akcji, a autorka odkryła przed czytelnikami wszystkie karty. W życiu nie wpadłabym na rozwiązanie misternej łamigłówki stworzonej przez Catrionę Silvey, choć pozostawiła ona czytelnikom bardzo wyraźne i wręcz oczywiste tropy – dobra, błyskotliwa zagadka jest czymś, co w powieściach uwielbiam i niesamowicie cenię, a tutaj zagadka była prawdziwym majstersztykiem!

niedziela, 16 stycznia 2022

"Gild" Raven Kennedy (powieść 18+)

Seria: The Plated Prisoner (tom1)
Wydawnictwo niezależne
Rok wydania 2020
Liczba stron: 298

Gatunek: fantastyka

Motywy: retelling historii o królu Midasie, bohaterka z syndromem sztokholmskim, przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna.

 

„Gild” pierwszy tom serii „The Plated Prisoner” autorstwa Raven Kennedy to zdecydowanie nie jest powieść dla czytelników wrażliwych.To mocny i brutalny retelling historii o królu Midasie, w którym fabuła aż kipi od przemocy i seksu, a główna bohaterka jest modelowym przykładem kobiety z syndromem sztokholmskim. To opowieść wywołująca silne i negatywne emocje.

Historia wykreowana przez Raven Kennedy skupia się na postaci Auren – złotej kobiecie, najdoskonalszym wytworze magii króla Szóstego Królestwa, Midasa. Bohaterka, od dziesięciu lat zamknięta w systemie połączonych ze sobą klatek, jest ulubionym „siodłem” władcy, jego doskonale strzeżonym i izolowanym od innych konkubin trofeum, które wolno dotykać jedynie jemu. Auren jest pogodzona ze swym losem, a nawet więcej. Bohaterka żywi niezwykle mocne uczucia do Midasa, z którym łączy ją dramatyczna przeszłość – kobieta jest w nim zakochana i czuje do niego niezwykłą wdzięczność, a klatki, w której została zamknięta, nie traktuje jak więzienie, dla niej to bezpieczny azyl, w którym chroni się przed brutalnym, zewnętrznym światem.

Pierwszoosobowa narracja bardzo dobrze pozwala czytelnikowi poznać Auren, która zdaje się coraz gorzej znosić swoje odizolowanie, ale nadal jest ślepo oddana królowi. Z powodu pewnych zawirowań osobistych i politycznych Midas podejmuje szereg decyzji mający bezpośredni wpływ na przyszłość złotej bohaterki, która wraz z resztą haremu udaje się w podróż do Piątego Królestwa, gdzie ma dołączyć do króla. W miarę postępu akcji bohaterka coraz częściej zaczyna uświadamiać sobie, że jej życie nie jest taką sielanką, za jaką uważała je przez ostatnie dziesięć lat, złote więzienie zaczyna jej ciążyć, a motywy kierujące postępowaniem ukochanego stają się dla niej coraz bardziej niejasne.

„Gild” to mroczna powieść fantasy, w której pisarka bardzo wolno rozwija akcję i wprowadza czytelnika do magicznego a zarazem okrutnie brutalnego świata Orei, w którym władcy siedmiu królestw posługują się magią. Pisarka oszczędnie dawkuje  informacje o tej krainie oraz obecnym w niej systemie magicznym, a najciekawsze ujawnia dopiero pod koniec powieści, co w moim przypadku rozbudziło apetyt na więcej. W pierwszym, stanowiącym wprowadzenie do serii tomie tak naprawdę niewiele się dzieje, akcja rusza z kopyta dopiero w okolicach finału. Finał historii jest natomiast niesamowicie intrygujący i uchyla rąbek tajemnicy, z której czytelnik nawet nie zdawał sobie sprawy.

Znaczna część powieści została poświęcona na to, by czytelnik poznał uczucia Auren, która niewątpliwie jest postacią budzącą skrajne emocje. Raven Kennedy świetnie wykreowała bohaterkę, która jest ofiarą syndromu sztokholmskiego. Z jednej strony postać Auren, jej idealizowanie i romantyzowanie toksycznego związku z Midasem niesamowicie działały mi na nerwy, z drugiej czułam ogromne współczucie i sympatię do bohaterki, która zaznała w życiu niesamowitej dawki zła i okrucieństwa, więc obdarzyła uczuciem pierwszego mężczyznę, który obiecał ją chronić w świecie wydającym się być szczególnie niebezpiecznym dla kobiet.

Powieść Raven Kennedy mnie zaintrygowała, choć lektura była momentami trudna, wyczerpująca emocjonalnie i strasznie przytłaczająca z powodu szczegółowych opisów przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej. Pisarka stworzyła rettelnig historii Midasa w stylu powieści Georga R.R. Martina – książkę mocną, brutalną i bezkompromisową, w której „i żyli długo i szczęśliwie” zostało zamienione na „zrobili i poświęcili wszystko, by przeżyć". 

piątek, 7 stycznia 2022

"The love hypothesis" Ali Hazelwood

Wydawnictwo: Sphere
Liczba stron:376
Rok wydania: 2021
 
Gatunek: Romans
 
Motywy: randkowania na niby, związek uczennicy z nauczycielem (doktorantki z profesorem), romans w środowisku naukowym, znaczna różnica wieku pomiędzy bohaterami (8 lat), związek gbura ze słoneczkiem (ciepłą i zabawną bohaterką).
 

„The love hypothesis” autorstwa Ali Hazelwood to uroczy, zabawny i rozgrzewający serce romans rozgrywający się w środowisku naukowców pracujących na wydziale biologii amerykańskiego uniwersytetu Stanford.

Olive Smith jest doktorantką prowadzącą badania nad odkryciem metody wczesnego wykrywania raka trzustki. Doktor Adam Carlsen to natomiast gwiazda wydziału – wybitny, ale wysoce nieprzyjemny profesor, który swoich studentów doprowadza do frustracji i łez rozpaczy. Przypadek chce, że to właśnie Adam  staje się kołem ratunkowym dla Olive, kiedy jej najlepsza przyjaciółka zjawia się niespodziewanie w środku nocy na wydziale biologii i dostrzega bohaterkę, która powinna spędzać czas na randce, a nie w opustoszałym laboratorium…

Przypadkowy pocałunek na środku korytarza staje się początkiem pełnej niezręcznych, ale i zabawnych momentów relacji Olive i Adama, którzy dla obopólnych korzyści postanawiają udawać przez jakiś czas parę.

„The love hypotesis” to tytuł, w którym romantyczna historia opiera się na motywie randkowania na niby oraz na pozornym motywie związku z niegrzecznym mężczyzną. Piszę pozornym, ponieważ mimo tego że pisarka wyraźnie próbowała wykreować Adama na bad boya, odniosłam wrażenie, że nie do końca jej to wyszło. W powieści dużo się mówi o tym, że profesor Carlsen jest dupkiem,  natomiast jego zachowanie na ogół mocno temu przeczy. Adam to raczej typ opiekuńczego rycerza, który jest gotów zrobić wszystko, by pomóc damie w opałach. Muszę przyznać, że główna postać męska w tej powieści bardzo mi się spodobała, a sposób kreacji profesora Carlsena jest dla mnie zdecydowanie jednym z największych atutów tego tytułu. Nie wiem dlaczego, ale mnie postać Adama często kojarzyła się z nieporadnym, momentami zagubionym, ale słodkim szczeniakiem. Bardzo podobało mi się to, że jest to bohater wielowymiarowy, która posiada wiele twarzy – to profesjonalny i zdystansowany naukowiec, który unika publicznego okazywania uczuć, a zarazem czuły i bardzo opiekuńczy mężczyzna. Z ogromną przyjemnością odkrywałam kolejne warstwy charakteru tej postaci.

Historia stworzona przez Ali Hazelwood wyróżnia się na tle innych powieści romantycznych, ponieważ bohaterowie są reprezentantami środowiska naukowego. Nie przypominam sobie, żebym czytała romans, w którym główna bohaterka byłaby naukowcem. Ali Hazelwood jest neurobiolożką i profesorką, więc od podszewki zna środowisko, które opisuje oraz wyzwania i problemy, z jakimi muszą w swojej pracy na co dzień mierzyć się kobiety  – poruszenie w powieści problematyki związanej z nierównym traktowaniem kobiet i mężczyzn w środowisku naukowym jest według mnie kolejnym, dużym plusem tej książki. Hazelwood pisze jednak nie tylko o dyskryminacji związanej z płcią, pisarka mówi również o powszechnych problemach związanych z pracą w laboratorium – o niedofinansowaniu, ciągłej walce o granty, problemach ze sprzętem i czasochłonnych badaniach, które znacząco wpływają na jakość życia naukowców – to także bardzo interesujący wątek.

„The love hypothesis” okazała się bardzo przyjemną w odbiorze, oryginalną komedią romantyczną, której lektura dostarczyła mi sporo przyjemności.