czwartek, 31 października 2013

"Królewska krew" Jennifer Blake

Wydawnictwo: Weltbild (seria Romans Historyczny na zlecenie Oxford Educational Sp. z.o.o.)
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2011

 Jego pocałunki miały smak brandy, cygar, wiatru i czegoś, co Angeline dopiero odkrywała. Jego usta pieściły jej policzki, kark, szyję. Jego ręce sunęły delikatnie wzdłuż jej ciała, budząc nieznane dreszcze. Angeline była piękna i niewinna. Rolfe, książe małego państwa Ruthenia, porwał ją, przekonany, że była zamieszana w morderstwo jego brata. Porwanie, ucieczka, znów porwanie, ustawiczne niebespieczeństwo i... wielka miłość. Czy się spełni?

Nie tak dawno temu czytałam „Burzę i blask” autorstwa Jennifer Blake. Powieść podobała mi się, więc nie namyślając się zbyt długo sięgnęłam po kolejny romans historyczny amerykańskiej pisarki.

„Królewska krew” to ciekawa pozycja, choć szczerze muszę przyznać, że tym razem było o wiele bardziej przewidywalnie i schematycznie.

Angeline mieszka wraz z ciotką w Luizjanie. Młoda kobieta jest sierotą o poczciwym usposobieniu i mocnym poczuciu honoru. Kiedy do Luizjany przybywa uciekająca przed Rutheńskim księciem kuzynka Angeline – Claire - życie bohaterki zaczyna się komplikować.

Claire była świadkiem zabójstwa następcy tronu Ruthenii, teraz brat zamordowanego podąża jej śladem, by wyciągnąć z niej prawdę o morderstwie Maximiliana. Niezwykłe podobieństwo Angeline do Caire sprawia, że Rolfe myli obie kobiety. Bohaterka zostaje porwana, a szorstki i surowy w obejściu Rolf wykorzystuje wszystkie znane mu sposoby, by zmusić swą zakładniczkę do mówienie. Kiedy książę orientuje się o swej pomyłce jest już za późno, Angeline zostaje zbrukana i wydaje się, że wszelkie drogi ucieczki zostały jej odcięte - nawet jeśli uda jej się umknąć niebezpiecznemu księciu, to stanie się ona pariasem żyjącym na uboczu społeczeństwa.  Kobieta zostaje zakładniczką Rolfa i wraz z nim i jego świtą wyrusza w niebezpieczny pościg za kuzynką, której w międzyczasie udało się wymknąć z rezydencji matki.

Powieść zaczęła się obiecującą, jednak im dalej tym mdlej. Autorka wykorzystała standardowe schematy. Dość irytujący jest fakt, że jedynie antagonistka ciągle doświadcza przykrości. Kiedy Angeline znajduje się w niebezpieczeństwie, Rolf wyrasta jak spod ziemi i ratuje ją z opresji, tymczasem Claire ciągle pada ofiarą prymitywnych mężczyzn. Opowieść nabiera cech niemal bajkowych i ten fakt mi przeszkadzał. Autorka wyraźnie oddzieliła Angeline od Claire. Główna bohaterka to anioł, którego należy chronić przed niebezpieczeństwem, Claire to wyuzdana kobieta, którą ciągle spotyka jakieś nieszczęście – nie podobała mi się tak tendencyjna kreacja bohaterek tej powieści. Nie podobała mi się postać Angeline i jej zachowanie – niby jest ona wykorzystywana przez bohatera, niby próbuje uciekać, a jednak nie zdobywa się na wydanie wrednej ciotki i kuzynki, którym wcale na niej nie zależy. Taka lojalność w stosunku do ludzi, którzy nami manipulują zakrawa na głupotę, a nie na szlachetność. Angelinie to połączenie anioła miłosierdzia i męczennicy – zaiste irytująca mieszanka.

Powieść Jennifer Blake na pewno spodoba się szerokiemu gronu czytelniczek sięgających po romanse historyczne, do mnie jednak nie do końca trafiła ta opowieść Blake. Mnie „Królewska krew” nie powaliła na kolana - początek był ciekawy, jednak dalsza część książki była w moim odczuciu wypełniona banalnymi wątkami.   
 

sobota, 12 października 2013

"Magiczne oczarowanie" Mary Balogh

Seria: Szkoła Ms. Martin
Wydawnictwo: Amber (na zlecenie Amercom SA)
Liczba stron: 224
Rok wydania: 2010

„Magiczne oczarowanie” jest trzecim tomem serii opowiadającej o miłosnych perypetiach nauczycielek z pensji dla panien prowadzonej prze Panią Martin. Tom koncentruje się na historii ubogiej Susanny i hrabiego Whitleafa. Susanna to prosta dwudziestotrzyletnia kobieta, która w dzieciństwie została sierotą. Dzięki uprzejmości darczyńców otrzymała ona możliwość ukończenia szkoły. Jako kobieta nie posiadająca rodziny ani majątku, Susanna  nie ma szans na korzystne zamążpójście, dlatego wraz z zakończeniem swej edukacji postanawia zostać nauczycielką w pensji, w której pobierała naukę.

Akcja „Magicznego oczarowania” rozpoczyna się w momencie, w którym hrabia Peter Withleaf, bawiący obecnie u swego znajomego Johna Raycrofta, spotyka podczas spaceru hrabinę Edgecombe i jej przyjaciółkę Susannę Osbourne. Bohater od razu czuje, że panna Osbourne jest nietuzinkową postacią. Hrabia postanawia przekonać do siebie nieprzychylną mu nauczycielkę. Bohaterom nie trzeba wiele czasu, by odnaleźć wspólny język i zapałać do siebie szczerą sympatią.

Powieść Mary Balogh to całkiem przyjemny romans. Nie ma w tym utworze jakichś fajerwerków, nie ma moich ulubionych motywów, a mimo to muszę powiedzieć, że autorka wspaniale zbudowała klimat. „Magiczne oczarowanie” jest utrzymane nieco w stylu Jane Austen – szczególnie w warstwie dialogowej. Czytając powieść rzeczywiście czułam, że znajduję się w Anglii na przełomie XVIII i XIX wieku. Nie odnosiłam wrażenia, że bohaterowie to współczesne, wyzwolone postacie przebrane w historyczne fatałaszki i umieszczone w historycznej scenografii. Pisarka pięknie zbudowała nastrój i wcale nie musiałam wysilać wyobraźni, by z fotela przenieść się na angielską wieś. Lektura tej powieści była bardzo przyjemna.

„Magiczne oczarowanie” to dobra powieść historyczna, z subtelnie zbudowanym wątkiem miłosnym. Autorka nie eksponowała w swym utworze erotyki, a relacje, które połączyły jej bohaterów były bardzo naturalne. Książka mi się podobała i z czystym sercem mogę polecić ją osobom lubiącym dobre romanse historyczne, w których chodzi o coś więcej, niż ukazanie namiętnego nierzadko dość nieskrępowanego - jak na standardy epoki - związku dwójki bohaterów. 

piątek, 11 października 2013

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" Camilla Läckberg

Seria: Saga o Fjällbace (opowiadanie nawiązujące do serii)
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 144
Rok wydania: 2012

Opowiadanie utrzymane w konwencji najlepszych kryminałów Agathy Christie
Na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia młody policjant Martin Mohlin jedzie
na wyspę Valön, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Uroczysta kolacja przeradza się jednak w dramat –niespodziewanie na ziemię osuwa się martwy senior rodu i najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben.

Martin nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że z powodu zamieci śnieżnej nie można wydostać się z wyspy. Uwięzieni w domu goście czują na plecach oddech śmierci.

Cmilla Läckberg podbiła moje czytelnicze serce kryminalną sagą o przygodach Patrika Hedsröma i Ericki Falck. Jako, że przeczytałam już wszystkie dostępne powieści pisarki, nie pozostało mi nic innego jak zapoznać się z opowiadaniem, które łączy się z moją ulubią sagą.

„Zamieć śnieżna i woń migdałów” to krótki utwór, w którym szwedzka pisarka opowiada o przygodzie Martina Molina – młodego współpracownika głównego bohatera serii. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, Martin udaje się wraz ze swą dziewczyna Lisette na wyspę Valö, gdzie ma poznać jej rodzinę. Na miejscu okazuje się, że Liljecronaswie to zgraja chciwców oczekujących ciągłych zastrzyków finansowych od seniora rodu - Rubena. Wkrótce starszy pan pada ofiarą mordercy. Rodzina Liljecronasów zostaje uwięziona na wyspie, na której szaleje zamieć śnieżna. Martin musi samodzielnie rozwiązać sprawę zabójstwa. Czy młody policjant sobie poradzi?

„Zamieć śnieżna i woń migdałów” jest utworem, który swą formą nawiązuje bezpośrednio do utworów Agaty Christie. Bohaterowie zostają odcięci od świata, wśród nich ukrywa się sprytny morderca, który wodzi ich za nos. Martin nie jest niestety drugim Herkulesem Poirot i bardzo wyraźnie to widać – tej postaci zdecydowanie brakowało charyzmy.

Niestety Läckberg nie sprawdziła się w krótkiej formie. Zdecydowanie brakowało mi w tej nowelce napięcia. Całość była płaska, akcja płynęła do przodu jednostajnym, monotonnym tempem. Autorka przesadziła z nagromadzeniem pewnych scen - bohaterowie niemal bez przerwy piją kawę! Ilość wypitej przez bohaterów filiżanek czarnego napoju powinna doprowadzić ich do permanentnej bezsenności. Picie kawy to ulubiona czynność postaci: przesłuchania, kawa i kanapki, drzemka, kawa i kanapki, kłótnia, kawa i drożdżówki…

Zawiodłam się na tej książce. Opowiadanie jest słabe, a pisarce nie udało się zbudować atmosfery tajemniczości czy grozy. Całość wypadła monotonnie, a finał był jakiś bezpłciowy, bezbarwny – niby powinnam odczuwać zaskoczenie, a jednak nie czułam nic.

Kto może sięgnąć po „Zamieć śnieżną i woń migdałów? Na pewno fani, którzy lubią znać cały dorobek swego ulubionego pisarza, osoby czujące potrzebę przeczytania każdej pozycji wchodzącej w skład ulubionej serii książkowej – reszta czytelników może sobie darować lekturę tego opowiadania. Ta nowelka jest według mnie najsłabszą książką w dorobku Cmilli Läckberg.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.


 

czwartek, 3 października 2013

"Wieczna miłość" Kathleen E. Woodiwiss

Wydawnictwo: Oxford Educational Sp. z.o.o
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2011

Imię pięknej Abrielle było  na ustach wszystkich nieżonatych szlachciców w Londynie - do momentu, gdy jej ojczym zostaje pozbawiony przysługującego mu tytułu i majątku. Aby ratować rodzinę z opresji, Abrielle musi się zgodzić na małżeństwo z bogatym, ale prostackim i okrutnym Desmondem de Marle. I wtedy spotyka pełnego fantazji, przystojnego, Ravena Seaberna. Wzajemna namiętność przyciąga ich do siebie, niestety, dobro rodziny Abrielle wymaga od niej, aby poświęciła swoją miłość dla łotra, którego nienawidzi. Czy jej los się odmieni?

Od jakiegoś czasu odczuwałam dość silną potrzebę sięgnięcia po romans historyczny, a że moje półki mieszczą całkiem pokaźną kolekcję tego typu książek wystarczyło tylko, że przesunę ręką po różowych grzbietach i wyciągnę dla siebie jakiś przypadkowy tytuł. Moja dłoń wybrała „Wieczną miłość” Kathleen E. Woodiwiss i z przykrością muszę stwierdzić, że wybrała nietrafnie.

Akcja powieści rozgrywa się w średniowieczu. Ani opis, ani okładka nie zapowiadały, że akcja trzymanej przeze mnie książki rozgrywa się w tak lubianej przeze mnie epoce – mogło być naprawdę fajnie i ciekawie. Niestety opowieść wykreowana przez Woodiwiss jest pełna popularnych schematów. Autorka niczym nie zaskakuje, wykorzystuje standardowe motywy i rozwiązania fabularne, bohaterom brak ikry i są nudni. Nic nie ratuje tej powieści – ani język, ani styl, ani bohaterowie, całość jest banalna i sztucznie patetyczna Fabuła jest przewidywalna. Główna bohaterka irytuje swoją postawą – Abrielle z własnej woli zgadza się poślubić pewnego mężczyznę, a potem ciągle modli się o cud, który uwolniłby ją od narzeczonego. Nikt nie zmuszał bohaterki do poświęceń, nikt nie wymagał od niej, by wyszła za niemiłego jej sercu mężczyznę, a ona robi z siebie wielką męczennicę.

„Wieczna miłość” to powieść, która mi się nie podobała. Wynudziłam się podczas lektury. Książka może przypaść do gustu osobom, które rzadko sięgają po romans historyczny – czytelnikom, którzy nie znają jeszcze popularnych motywów pojawiających się w powieściach tego typu. Dla osób, które czytają wiele powieści z tego gatunku, „Wieczna miłość” będzie odgrzewanym, niezbyt apetycznym kotletem.