Wydawnictwo: Weltbild (seria Romans Historyczny na zlecenie Oxford Educational Sp. z.o.o.)
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2011
Jego pocałunki miały smak brandy, cygar, wiatru i czegoś, co
Angeline dopiero odkrywała. Jego usta pieściły jej policzki, kark, szyję. Jego
ręce sunęły delikatnie wzdłuż jej ciała, budząc nieznane dreszcze. Angeline
była piękna i niewinna. Rolfe, książe małego państwa Ruthenia, porwał ją,
przekonany, że była zamieszana w morderstwo jego brata. Porwanie, ucieczka,
znów porwanie, ustawiczne niebespieczeństwo i... wielka miłość. Czy się spełni?
Nie tak dawno temu czytałam „Burzę i blask” autorstwa
Jennifer Blake. Powieść podobała mi się, więc nie namyślając się zbyt długo
sięgnęłam po kolejny romans historyczny amerykańskiej pisarki.
„Królewska krew” to ciekawa pozycja, choć szczerze muszę
przyznać, że tym razem było o wiele bardziej przewidywalnie i schematycznie.
Angeline mieszka wraz z ciotką w Luizjanie. Młoda kobieta
jest sierotą o poczciwym usposobieniu i mocnym poczuciu honoru. Kiedy do Luizjany
przybywa uciekająca przed Rutheńskim księciem kuzynka Angeline – Claire - życie
bohaterki zaczyna się komplikować.
Claire była świadkiem zabójstwa następcy tronu Ruthenii,
teraz brat zamordowanego podąża jej śladem, by wyciągnąć z niej prawdę o
morderstwie Maximiliana. Niezwykłe podobieństwo Angeline do Caire sprawia, że
Rolfe myli obie kobiety. Bohaterka zostaje porwana, a szorstki i surowy w
obejściu Rolf wykorzystuje wszystkie znane mu sposoby, by zmusić swą
zakładniczkę do mówienie. Kiedy książę orientuje się o swej pomyłce jest już za
późno, Angeline zostaje zbrukana i wydaje się, że wszelkie drogi ucieczki
zostały jej odcięte - nawet jeśli uda jej się umknąć niebezpiecznemu księciu,
to stanie się ona pariasem żyjącym na uboczu społeczeństwa. Kobieta zostaje zakładniczką Rolfa i wraz z
nim i jego świtą wyrusza w niebezpieczny pościg za kuzynką, której w
międzyczasie udało się wymknąć z rezydencji matki.
Powieść zaczęła się obiecującą, jednak im dalej tym mdlej.
Autorka wykorzystała standardowe schematy. Dość irytujący jest fakt, że jedynie
antagonistka ciągle doświadcza przykrości. Kiedy Angeline znajduje się w
niebezpieczeństwie, Rolf wyrasta jak spod ziemi i ratuje ją z opresji,
tymczasem Claire ciągle pada ofiarą prymitywnych mężczyzn. Opowieść nabiera
cech niemal bajkowych i ten fakt mi przeszkadzał. Autorka wyraźnie oddzieliła
Angeline od Claire. Główna bohaterka to anioł, którego należy chronić przed
niebezpieczeństwem, Claire to wyuzdana kobieta, którą ciągle spotyka jakieś
nieszczęście – nie podobała mi się tak tendencyjna kreacja bohaterek tej
powieści. Nie podobała mi się postać Angeline i jej zachowanie – niby jest ona
wykorzystywana przez bohatera, niby próbuje uciekać, a jednak nie zdobywa się
na wydanie wrednej ciotki i kuzynki, którym wcale na niej nie zależy. Taka
lojalność w stosunku do ludzi, którzy nami manipulują zakrawa na głupotę, a nie
na szlachetność. Angelinie to połączenie anioła miłosierdzia i męczennicy –
zaiste irytująca mieszanka.
Powieść Jennifer Blake na pewno spodoba się szerokiemu gronu
czytelniczek sięgających po romanse historyczne, do mnie jednak nie do końca
trafiła ta opowieść Blake. Mnie „Królewska krew” nie powaliła na kolana -
początek był ciekawy, jednak dalsza część książki była w moim odczuciu
wypełniona banalnymi wątkami.