Witajcie!
Dziś Leon ma dzień lenia.
Wybywa bowiem sobie z miasta hen daleko na działkę za miastem do znajomych.
Będą śmiechy, będą tańce, będzie jedzenie i picie.
Oczywiście wszystko w umiarze.
Trzymajcie za Leona kciuki, by nie zgubił rachuby wśród ilości pożartych smakołyków.
Kathy

Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
sobota, 5 września 2015
piątek, 4 września 2015
826. Na piątek!
Witajcie!
O piątku cudowny i wspaniały wreszcie nam zawitałeś znów!
Aby oddać Ci cześć, dziś będzie czekoladowo i chrupiąco.
Oto czym się raczyć będę z racji na ten cudowny czas:
Te małe pychotki wyczaiłam w Tesco w dziale słodkości za ok. 3 zł.
Opakowanie od razu przyciągnęło moją uwagę - coś a'la miniaturka moich ukochanych acz drogich Maltesersów.
Ich smakiem nic nie może się równać...
Jak jednak sprostają zadaniu zakupione kulki z marketu?
Powiem Wam, że całkiem, całkiem.
W smaku łakocie z Tesco są naprawdę dobre i rzeczywiście przypominają ziomów Maltesersów.
Rozpływająca się w ustach czekolada, pod nią chrupkie wnętrze...
Doprawdy czego chcieć więcej przy porannej, piątkowej filiżance kawy z mlekiem?
A Wy co zajadacie sobie?
Kathy i Leon
O piątku cudowny i wspaniały wreszcie nam zawitałeś znów!
Aby oddać Ci cześć, dziś będzie czekoladowo i chrupiąco.
Oto czym się raczyć będę z racji na ten cudowny czas:
Te małe pychotki wyczaiłam w Tesco w dziale słodkości za ok. 3 zł.
Opakowanie od razu przyciągnęło moją uwagę - coś a'la miniaturka moich ukochanych acz drogich Maltesersów.
Ich smakiem nic nie może się równać...
Jak jednak sprostają zadaniu zakupione kulki z marketu?
Powiem Wam, że całkiem, całkiem.
W smaku łakocie z Tesco są naprawdę dobre i rzeczywiście przypominają ziomów Maltesersów.
Rozpływająca się w ustach czekolada, pod nią chrupkie wnętrze...
Doprawdy czego chcieć więcej przy porannej, piątkowej filiżance kawy z mlekiem?
A Wy co zajadacie sobie?
Kathy i Leon
czwartek, 3 września 2015
825. Recenzja: Apetiblock tabletki musuące do ssania niwelujące apetyt
Witajcie!
Dziś będzie o powstrzymywaniu apetytu.
Będę mówić o preparacie Apetiblock, zapobiegającym napadom tzw. wilczego głodu.
Słowo od producenta: "Apetiblock Suplement diety w postaci tabletek musujących do ssania zawierający składniki pomagające zmniejszyć apetyt, zniwelować uczucie głodu oraz chęć podjadania.
Zalecane spożycie:
1 tabletka 1-3 razy dziennie.
Po otwarciu opakowanie zużyć w ciągu 60 dni.
Przeciwwskazania:
Uczulenie na którykolwiek ze składników.
W okresie ciąży i karmienia piersią przed zastosowaniem produktu należy skonsultować się z lekarzem.
Działania niepożądane:
Spożycie w nadmiernych ilościach może mieć efekt przeczyszczający."
Skład: sorbitole (substancja wiążąca), wyciąg ze skórki owoców Garcinia Cambogia, wyciąg z liści Gymnema sylvestre, kwas cytrynowy (regulator kwasowości), aromaty (malinowy, wiśniowy), węglany sodu (regulator kwasowości), chlorek chromu (III), koncentrat z buraka czerwonego, sole magnezowe kwasów tłuszczowych (substancja przeciwzbrylająca), dwutlenek krzemu (substancja przeciwzbrylająca), glikol polietylenowy (nośnik substancji słodzących), cyklaminiany (substancja słodząca), acesulfam K (substancja słodząca), sacharyny (substancja słodząca).
Produkt w pudle:
Tableteczki w gromadzie:
Ziom pojedynczy:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ucapiłam w aptece za ok. 30 zł.
Zapach: delikatny, słodki niczym cukierki pudrowe.
Konsystencja: różowa tabletka do ssania w paszczy.
Opakowanie i pojemność: pojemnik czerwony, plastikowy, z białymi napisami producenta nań. Pojemność: 50 sztuk.
Wydajność: średnia. Produktu wystarczy na jakieś dwa, miesiące regularnego stosowania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, uprzedzając pojawiające się na pewno pytania - nie odchudzam się. Preparat kupiłam, by walczyć z tzw. gastrofazą w momentach cyklu miesiączkowego, kiedy to mój żołądek zamienia się w otchłań bez dna i może zjeść wszystko i wszędzie i w każdej ilości. Miałam więc nadzieję, że Apetiblock pomoże mi uregulować ośrodek kiszkowy i uspokoić go w chwilach nadmiernego ssania. Niestety nic takiego się nie zadziałało. Przyjmowałam produkt około dwa, trzy miesiące regularnie - dwa, razy dziennie - i nie zauważyłam żadnej różnicy. Ochota na jedzenie i łaknienie jak była wcześniej, tak pozostała. Nic nie mogło mnie zatrzymać... Słodycze? Proszę bardzo, żremy i jemy! Orzeszki, chipsy, paluszki? A jakże, nic nas nie powstrzyma! Specyfik na powstrzymanie apetytu? Dobre sobie. Jak dla mnie to preparat na nic. Szkoda wydanej kasy, nadziei w nim pokładanych, a reklamę tegoż mogę skomentować jedynie poprzez nieartykułowane chrząknięcie w stylu: "wrrr". Co z tego, że suplement wygląda uroczo i smakuje jak cukierek? Takie rarytasy mogę kupić sobie za złotych kilka, a nie kilkadziesiąt. Tak więc drodzy ludzie świata, jeśli chcecie powstrzymać apetyt swój, raczej zamknijcie paszcze taśma klejącą, niźli kupujcie Apetiblocka. No chyba, że macie mnóstwo kasy i lubujecie się w drogich słodkościach.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
Dziś będzie o powstrzymywaniu apetytu.
Będę mówić o preparacie Apetiblock, zapobiegającym napadom tzw. wilczego głodu.
Słowo od producenta: "Apetiblock Suplement diety w postaci tabletek musujących do ssania zawierający składniki pomagające zmniejszyć apetyt, zniwelować uczucie głodu oraz chęć podjadania.
Zalecane spożycie:
1 tabletka 1-3 razy dziennie.
Po otwarciu opakowanie zużyć w ciągu 60 dni.
Przeciwwskazania:
Uczulenie na którykolwiek ze składników.
W okresie ciąży i karmienia piersią przed zastosowaniem produktu należy skonsultować się z lekarzem.
Działania niepożądane:
Spożycie w nadmiernych ilościach może mieć efekt przeczyszczający."
Skład: sorbitole (substancja wiążąca), wyciąg ze skórki owoców Garcinia Cambogia, wyciąg z liści Gymnema sylvestre, kwas cytrynowy (regulator kwasowości), aromaty (malinowy, wiśniowy), węglany sodu (regulator kwasowości), chlorek chromu (III), koncentrat z buraka czerwonego, sole magnezowe kwasów tłuszczowych (substancja przeciwzbrylająca), dwutlenek krzemu (substancja przeciwzbrylająca), glikol polietylenowy (nośnik substancji słodzących), cyklaminiany (substancja słodząca), acesulfam K (substancja słodząca), sacharyny (substancja słodząca).
Produkt w pudle:
Tableteczki w gromadzie:
Ziom pojedynczy:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ucapiłam w aptece za ok. 30 zł.
Zapach: delikatny, słodki niczym cukierki pudrowe.
Konsystencja: różowa tabletka do ssania w paszczy.
Opakowanie i pojemność: pojemnik czerwony, plastikowy, z białymi napisami producenta nań. Pojemność: 50 sztuk.
Wydajność: średnia. Produktu wystarczy na jakieś dwa, miesiące regularnego stosowania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, uprzedzając pojawiające się na pewno pytania - nie odchudzam się. Preparat kupiłam, by walczyć z tzw. gastrofazą w momentach cyklu miesiączkowego, kiedy to mój żołądek zamienia się w otchłań bez dna i może zjeść wszystko i wszędzie i w każdej ilości. Miałam więc nadzieję, że Apetiblock pomoże mi uregulować ośrodek kiszkowy i uspokoić go w chwilach nadmiernego ssania. Niestety nic takiego się nie zadziałało. Przyjmowałam produkt około dwa, trzy miesiące regularnie - dwa, razy dziennie - i nie zauważyłam żadnej różnicy. Ochota na jedzenie i łaknienie jak była wcześniej, tak pozostała. Nic nie mogło mnie zatrzymać... Słodycze? Proszę bardzo, żremy i jemy! Orzeszki, chipsy, paluszki? A jakże, nic nas nie powstrzyma! Specyfik na powstrzymanie apetytu? Dobre sobie. Jak dla mnie to preparat na nic. Szkoda wydanej kasy, nadziei w nim pokładanych, a reklamę tegoż mogę skomentować jedynie poprzez nieartykułowane chrząknięcie w stylu: "wrrr". Co z tego, że suplement wygląda uroczo i smakuje jak cukierek? Takie rarytasy mogę kupić sobie za złotych kilka, a nie kilkadziesiąt. Tak więc drodzy ludzie świata, jeśli chcecie powstrzymać apetyt swój, raczej zamknijcie paszcze taśma klejącą, niźli kupujcie Apetiblocka. No chyba, że macie mnóstwo kasy i lubujecie się w drogich słodkościach.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
środa, 2 września 2015
824. Makijaż z paletki Sleek Arabian Night Smoke & Shadow
Witajcie!
Dziś oko pomaziamy.
Użyjemy do tego zacnej paletki Sleek Arabian Night Smoke & Shadows, o której pisałam tu: Klik!
Oto efekt:
Użyte kosmetyki:
a) oczy: eyeliner Lovely Pin Up; tusz do rzęs Loreal Telescopic Clean Definition Klik!; baza pod cienie własnej roboty: Klik!
b) użyte cienie:
Makijaż był wykonany przed pracą, wytrzymał całe 8 godzin i dał czadu również na babskiej imprezie piątkowej, o której pisałam tu: Klik!
A co Wy myślicie o malunku Leona?
Kathy
Dziś oko pomaziamy.
Użyjemy do tego zacnej paletki Sleek Arabian Night Smoke & Shadows, o której pisałam tu: Klik!
Oto efekt:
Użyte kosmetyki:
a) oczy: eyeliner Lovely Pin Up; tusz do rzęs Loreal Telescopic Clean Definition Klik!; baza pod cienie własnej roboty: Klik!
b) użyte cienie:
Makijaż był wykonany przed pracą, wytrzymał całe 8 godzin i dał czadu również na babskiej imprezie piątkowej, o której pisałam tu: Klik!
A co Wy myślicie o malunku Leona?
Kathy
wtorek, 1 września 2015
823. Poparzenie słoneczne, czyli ojoj jak piecze...
Witajcie!
Korzystając z ostatnich podrygów mocnego słońca, wybrałam się byłam na małą wycieczkę do parku.
Podróż owa połączona była ze zwiedzaniem okolicy, dumaniem o sensie życia oraz chłonięciem witaminy D.
Niestety, zapatrzona w nieboskłonu bezkres, zapomniałam o upływającym czasie...
Minuty mijały, godziny przemijały, a ja dalej się szlajałam po słońcu.
Opamiętałam się dopiero, gdy poczułam dziwną spiekotę w okolicach ud.
Wtedy to popędziłam truchtem tramwajowym do domu, by zobaczyć co to mnie tak boli.
I zobaczyłam to:
Moja noga przypomina w tym momencie czerwony baleron...
Wszystko mnie piecze, szczypie i boli.
Nie mogę się dotknąć, nie mogę leżeć, nie mogę nic robić.
Nic tylko ten ogień.
W ramach desperacji miałam już skórę ściągać z kończyny, co by mniej bolało, ale na szczęście wzrok mój padł na otrzymaną niedawno maść Kailas, która powinna pomóc w tego typu przypadkach: Klik!
Posmarowałam ją raz i drugi moją biedną nogę i poczułam minimalną ulgę.
Mam nadzieję, że ów magiczny krem pomoże zregenerować mi okolice udowe...
A Wy miałyście podobną sytuację ostatnio?
Kathy i spalone nogi Leona
PS. Przypominam o rozdaniu, gdzie można wygrać ów kremik Kailas: Klik!
Korzystając z ostatnich podrygów mocnego słońca, wybrałam się byłam na małą wycieczkę do parku.
Podróż owa połączona była ze zwiedzaniem okolicy, dumaniem o sensie życia oraz chłonięciem witaminy D.
Niestety, zapatrzona w nieboskłonu bezkres, zapomniałam o upływającym czasie...
Minuty mijały, godziny przemijały, a ja dalej się szlajałam po słońcu.
Opamiętałam się dopiero, gdy poczułam dziwną spiekotę w okolicach ud.
Wtedy to popędziłam truchtem tramwajowym do domu, by zobaczyć co to mnie tak boli.
I zobaczyłam to:
Moja noga przypomina w tym momencie czerwony baleron...
Wszystko mnie piecze, szczypie i boli.
Nie mogę się dotknąć, nie mogę leżeć, nie mogę nic robić.
Nic tylko ten ogień.
W ramach desperacji miałam już skórę ściągać z kończyny, co by mniej bolało, ale na szczęście wzrok mój padł na otrzymaną niedawno maść Kailas, która powinna pomóc w tego typu przypadkach: Klik!
Posmarowałam ją raz i drugi moją biedną nogę i poczułam minimalną ulgę.
Mam nadzieję, że ów magiczny krem pomoże zregenerować mi okolice udowe...
A Wy miałyście podobną sytuację ostatnio?
Kathy i spalone nogi Leona
PS. Przypominam o rozdaniu, gdzie można wygrać ów kremik Kailas: Klik!
Subskrybuj:
Posty (Atom)