..........tu się pokazali. I tym razem nie mam na myśli covidu.
Dopiero co przeleciał szalejąc huragan Klaus a już czekamy na następnego chuligana o miłym imieniu Luis. Co prawda w samym Berlinie ów Klaus za bardzo nie poszalał- pewnie był już nieco zmęczony wywracaniem na szosie wielotonowych ciężarówek i powalaniem drzew.Najpaskudniej się zachowywał w Dolnej Saksonii, Nadrenii Północnej Westfalii, Szlezwiku Holsztynie. Zakłócił kursowanie wielu pociągów- ze względów bezpieczeństwa kursowanie pociągów zostało wstrzymane. Skoro bez trudu ów Klaus ciepnął wyładowaną ciężarówką o drzewo to co zrobiłby ze składem kilku wagonów pociągu osobowego?
Synoptycy uprzedzają, że Luis będzie się przesuwał nieco wolniej od Klausa, czyli nie z prędkością wiatru 100 km/godz a zaledwie 95 km/godz, i na pewno będzie rozdawał silne wyładowania, czyli burze z piorunami, ale krótkotrwałe. Na razie u mnie przelatują deszcze, więc się okopałam w domu.
Kiedyś mi mówiono, że wiosna nadejdzie zawsze dopiero po pierwszych burzach - wczoraj Klaus obdarował moją część Berlina dwoma piorunami i szaleńczym deszczem. Więc może jednak przyjdzie wiosna. Co prawda mam szalone wątpliwości, bo "stare prawdy" jakoś się przestają ostatnio sprawdzać- gdy jeszcze byłam w wieku pobierania nauk wszelakich uczono mnie, że Bóg jest wszędzie- ostatnio jednak to się zmieniło- przeprowadził się tylko i wyłącznie do kościołów. W moim odczuciu odebrało to jakąś część Jego wielkości. No ale ja się na tym nie znam.
A że covid jakoś nadal ma się świetnie i nie grozi mi pójście do opery słucham różnych nagrań, np. tego:
i tego:
I może mi ktoś wytłumaczy dlaczego w latach bardzo młodzieńczych nie lubiłam wiolonczeli!
I pewna ciekawostka:
Miłego weekendu Wszystkim!