Przeczytałam nieomal jednym tchem ostatnią książkę Marii Czubaszek
"Nienachalna z urody".
Nie podejrzewałam nawet, że tak wiele mam wspólnych cech z autorką.
No, może poza zamiłowaniem do palenia papierosów i alkoholu.
Jedno i drugie po prostu zbyt mi szkodziło bym stała się ich fanką.
Dla mnie to był przy okazji powrót do czasów odległej, niestety, młodości.
Okazuje się, że krążyłyśmy tymi samymi ścieżkami, bywałyśmy w tych
samych lokalach, tyle tylko, że z pewnym przesunięciem w czasie.
Stosunek do gotowania też mam nieco odmienny, choć nie da się ukryć,
że coraz mniej mnie pasjonuje ta czynność a myślenie o jedzeniu zaczyna
mi sprawiać po prostu przykrość. Coraz częściej łapię się na tym, że
wybieram takie dania, których przygotowanie nie przekracza pół godziny.
Od biedy takie, które nie wymagają zbytniej uwagi w trakcie ich obróbki termicznej, same się pieką.
*****
Znów mi się "coś zrobiło". I to coś, co obiecałam dość dawno zrobić dla
własnej córki.
To bransoletka, którą owija się trzy razy wokół ręki.
Oczywiście zdjęcia mi nie wyszły- może nic dziwnego, bo mi w godzinę
pózniej żarówka zastrajkowała definitywnie, dokonując swego żywota.
Nic nie jest wieczne, nawet żarówka LED, która u mnie ma ciężkie życie,
bo spędzam przy niej niemal całą dobę.
Są to kulki agatu umieszczone w jedwabnym sznurku.
Kolory są przekłamane, bo tak naprawdę w tych kulkach agatu nie ma nic brązowego, jest za to czerń i szarość.
Ale i tak jakoś szybko mi to wyszło, zaledwie w dwa dni. Najwięcej czasu poświęciłam na wymyślenie zapięcia, które jest regulowane.
No i nie metalowe, ale jest integralną częścią bransoletki - środkowe
zdjęcie.
No cóż, dziś piątek, a więc dzień "kulinarny", zaraz "lecę w gary", by
przygotować coś na najbliższe 3 dni .