Trafiliśmy w jakąś lukę, bez tłoku.
Wchodziło się pojedynczo, każda osoba przez bramkę wykrywacza metali, mnie
dodatkowo sprawdzili zawartość torebki. Bardzo się uśmiałam, bo gdy mój ślubny
przechodził przez bramkę, to wydała dżwięk ostrzegawczy z powodu bilonu, który
spoczywał w mężowskiej portmonetce.
Gdy wychodziliśmy już po oddaniu głosów , przed Ambasadą stała już kolejka
chętnych i nawet stał wóz policyjny.
Przed wyjściem rozmawiałam chwilę z jednym z panów "porządkowych" i od
niego dowiedziałam się, że oni już od piątej godziny rano wszystko szykowali
i liczą się z tym, że zakończą dzisiejszy dzień około 2 lub 3 godziny w nocy.
Przedwczoraj podreptałam po kwiatki na balkon, czyli po pelargonie. A dziś
targa nimi niemiłosiernie wiatr, ale mam nadzieję, że to przetrzymają.
Wiem, że nie wszyscy lubią takie byle jakie posty, no ale wszak nie ma przymusu
czytania.
A owe targane wiatrem pelargonie tak się prezentują:
A wczoraj umyłam okna i jakoś pojaśniało mi w pokoju. Co prawda to
umyłam tylko "dolne okna", bo ich górna część , która kończy się na
wysokości 3,20 m musi poczekać aż przyjdzie "specjalistka" od okien.
Wykazałam się więc sporą dozą rozsądku i nie wlazłam na drabinę, która
ma cholernie wąskie szczeble, szerokości 4 cm.
Poza tym czytam dobrą książkę - to Tiziano Terzaniego "Powiedział mi
wróżbita". O tej książce Ryszard Kapuściński napisał tak:
"Wielka książka wpisująca się w najlepszą tradycję literackiego dziennikarstwa.
Książka głęboka, bogata, przeniknięta skupionym namysłem".
Dziś już obu pisarzy nie ma wśród żywych, a ja zadaję sobie pytanie dlaczego
ci wielcy odchodzą, powinni być nadal i ukazywać nam świat z bliska, swymi
oczami.
To pierwsza książka Terzaniego przetłumaczona na język polski.
No i muzyka na dziś, do słuchania i do potańczenia, bez wizji:
A więc-bierzcie kogo tam macie pod ręką i pokręćcie się w rytmie starych tang.
Miłego nadchodzącego tygodnia!