Pomarudzę, dobrze mi to robi na cerę.
Właściwie to jestem zdegustowana - ledwo zdążyłam się ucieszyć,
że mnie pas lędzwiowy nie boli i....znowu boli i dalsze spacery
znów chyba odejdą a/a. Tyle tylko, że teraz mnie już nie boli
punktowo, a równo, po całości. No cóż, starość nie radość.
****
Po ostatnich małych podróżach miejską komunikacją doszłam
do wniosku, że chyba zakupię sobie "coś" grającego w drodze i tym
sposobem ochronię mój słuch przed mimowolnym zbieraniem
tekstów. Nie jestem pruderyjną babą, ale nie za bardzo mogę
zrozumieć dlaczego akurat w autobusie lub na przystanku
ludzie muszą "nadawać" teksty dotyczące spraw dość intymnych.
Skoro już musi kobiecina zwierzyć się koleżance ze swoich
niedostatków łóżkowych, to mogłaby to zrobić nieco ciszej,
a najlepiej w innym miejscu niż miejski autobus. Bo, słowo daję,
autobus to raczej nie jest miejsce do analizowania przyczyn
braku pożycia małżeńskiego od kilkunastu lat.
Panie były "na ogląd" w wieku 50+.
Słuchając o tym, jak to zwierzająca stara się zwrócić uwagę męża na
siebie, z trudem powstrzymałam się od ryknięcia śmiechem.
Rady, które otrzymała od swej koleżanki, wielce techniczne, też mnie
niezle ubawiły.
****
"Lato w tym roku będzie trwało do jesieni" - to najnowszy szlagier
po przegranych przez nas Euro 2012. Nie jestem fanką piłki kopanej,
ale nawet przez minutę nie łudziłam się, że wyjdziemy z grupy. Teraz
wszyscy roztrząsają przyczyny porażki, szukając winnego.Możę by
jednak zajrzeć do szkółek piłkarskich i im się przyjrzeć z bliska?
Bo wszak z pustego to i Salomon nie naleje.
****
W poniedziałek byłam na USG tarczycy. Wynik badania nie był
odkrywczy w sensie diagnozy, którą znam od wielu lat, ale
porównując wyniki trzech kolejnych badań doszłam do pewnego
"odkrycia" - moja tarczyca fluktuuje - na każdym badaniu ma
zupełnie inne wymiary. Z uwagi na chorobę Hashimoto, której
jestem posiadaczką, nie byłoby nic dziwnego, gdyby systematycznie
malała, bo jest niszczona przez moje własne przeciwciała.
Ale jej wymiary (podawane są trzy) zmieniają się, wg badających,
w zastanawiający sposób. To tak jakby coś co ma trzy wymiary
-długość, szerokość, wysokość- zmieniało je dowolnie.Objętość
też jest za każdym razem inna i odległość pomiędzy płatami też.
Będę miała o czym pogadać z panią endokrynolożką.
****
A teraz mam pytanie i proszę Was o naprawdę szczerą odpowiedz:
czy to, co jest na tym zdjęciu ktoś kupi? Bo jeśli jesteście zdania, że
tak, to po skończeniu wyślę do sklepiku Ori, by kwota za ten wisior
zasiliła konto schroniska dla zwierząt. Kim jest Ori, co i jak robi dla
zwierząt wyczytacie na: www.sklepikpodorionem.blogspot.com
To właśnie te ceramiczne kaboszony, a wisior nazwałam
"Liście w słońcu". Jeszcze tylko uplotę sznur i będzie gotowe.
A tu już ze sznurem, uplecionym ściegiem petersburskim.
Dodałam też do tego kolczyki.