To całkiem zabawne wracać, gdy się nigdzie nie wyjeżdżało.
No i mamy tak zwany Nowy Rok. Jesli idzie o mój stosunek do tego czegoś,
zwanego Nowym Rokiem, to nigdy nie mogłam pojąć po co cały ten cyrk i
z czego tu się cieszyć. Przybywa nam kolejny rok zmagań z życiem, czasem
nowe zmarszczki i siwe włosy a roztropności nie zawsze.Sama sobie zawsze
życzę dostatecznego dystansu do otaczającej mnie rzeczywistości.
Pomimo różnych pogodowych kłopotów córka z mężem i dzieckiem
przylecieli, samolot przyleciał zaledwie z dwugodzinnym opóznieniem.
Malucha widziałam "na żywo" gdy miał 10 miesięcy, teraz ma prawie 2 lata.
Ilekroć córka mi opowiada o nim na Skype, podchodzę do tego z pewną
rezerwą, bo wiadomo - każda mama widzi w swoim dziecku małego geniusza.
Ale muszę zwrócić honor - mały jest naprawdę świetny. Po pierwsze dzieciak
jest dwujęzyczny- mówi i po polsku i po niemiecku, a do tego śpiewa piosenki
po angielsku. I on naprawdę śpiewa - bez trudu odtwarza melodię.
Skłamałabym mówiąc, że go dobrze rozumiałam - rozumiałam tylko to, co
mówił po polsku, bo ja niemieckiego nie znam wcale. A dziecko rozumie oba
języki i na pytanie zadane po polsku odpowiada po niemiecku. Wyraznie sobie
upraszcza sprawę, bo część wyrazów jest naprawdę łatwiejsza do wymówienia
w języku niemieckim. Zresztą buzia mu się nie zamyka - gdy sam czymś się
bawi to też cały czas "nawija". A najmilsze zajęcie to oglądanie książeczki,
w której jest wydrukowany cały alfabet i namalowane zwierzęta lub przedmioty
zaczynające się daną literą. Cwaniaczek potrafi nazwać każdą literę alfabetu, a
do tego wyszukać ją w innej książeczce. Liczy po niemiecku do dziesięciu, po
polsku tylko do pięciu, ale cyfry odnajdzie, nawet gdy powie się je po polsku.
Gdy liczy pamięciowo -mówi "dziesięć", ale gdy odczytuje to jest - " jeden i
zero". No i fajnie, bo on dopiero za kilka dni skończy dwa lata.
Może jestem niedzisiejsza, ale nieco mnie przerażają jego umiejętności.
Kierowniczka żłobka chce go po wakacjach skierować już do przedszkola.
Jestem ciekawa jaki będzie drugi chłopaczek. Na razie córka wyglada
jakby połknęła b. dużą plażową piłkę i mam wrażenie, że nawet w czasie
tego ich pobytu "piłka" się nieco powiększyła.
A tak w ogóle to jestem wykończona , bo nie tylko tańczyłam wśród garów,
musiałam również bawić się z dziecięciem. Co za szczęście, że nie jest
drobiazgowy i moje helikoptery i samoloty spełniały jego wymagania.
Podobnie jak uproszczone "konstrukcyjnie" tunele. Furorę zrobił tutorial
Akwarelii - malowanie jesiennego pejzażu . Tyle tylko, że musiałam te
filmiki kilka razy puszczać, raz za razem.
Dziś towarzystwo odleciało a ja zabieram się za zasłużony odpoczynek.