drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

302. Wiosna u mnie






Tak wygląda dziś na moim osiedlu.


301. Weekend trwa.....

a ja się motam. Wczoraj, niczym ostatnia idiotka zatarłam sobie oko
i cały dzień spędziłam na przemywaniu go.Bo tylko idiotka  trze powiekę
palcem upaćkanym kremem typu sunblock.
I kończę coś takiego:
Przede mną  już tylko lakierowanie,lakierowanie,lakierowanie,
potem skrzyneczka dostanie adres w garść i pomaszeruje do
przemiłej Osoby, płci żeńskiej.
Piszę "pomaszeruje", bo sądząc z ostatnich osiągnięć poczty, większość 
przesyłek idzie p[iechotą, nawet tych z napisem  PRIORYTET  strasznie
długo dociera do adresata. Ciekawe dlaczego, może mają cichy strajk?

Zaczęłam robić wariacje z koralikami turkusu - koraliki są
wplatane w sznur pleciony ściegiem herringbone. Trochę z tym
dłubaniny, wolno idzie, zwłaszcza ta część pracy gdy wplata się
koralik. Wisiorek też jest spleciony z koralików turkusowych.
Zrobię - "obfocę".

piątek, 27 kwietnia 2012

300. Zaczyna się, zaczyna!!!

A co się zaczyna? - najdłuższy weekend w Europie. Dziś w południe już
zaczął się ogólny exodus. Oczywiście zaczął się korkami, trasę, którą
zawsze pokonuję15 minut dziś pokonywałam 45 minut. I cud się stał  -
na mojej uliczce osiedlowej są wolne miejsca parkingowe!!!
                                           ****
Słyszałam dziś świetną historię medyczną- u pewnego pacjenta lekarz
wypatrzył w trakcie wykonywania USG  guz w trzustce. Pacjent szybko
wylądował w szpitalu, w poniedziałek został przyjęty, we wtorek trafił
na salę operacyjną.
Zdziwienie zespołu  chirurgów było niezmierne, bo w owej trzustce
żadnego guza nie znaleziono. Pacjenta zaszyto, za trzy dni wysłano do
domu.
Wrócił, za dwa tygodnie, z bólem i wysoką gorączką. Okazało się, że
po tej zbędnej operacji zrobił się olbrzymi ropień w okolicy śledziony
i trzeba było usunąć i ropień i śledzionę.
Uważam, że niniejszym należą się gratulacje temu, kto wymyślił by
opierać się tylko na badaniach i diagnozach wykonanych poza szpitalem.
Wiem,  tak jest ponoć taniej, ale ofiarą zawsze jest pacjent.
                                            ****
A ja się zaniebieszczyłam, poszłam w szkło weneckie i sieczkę turkusu.
Ten naszyjnik turkusowy to zaległy prezent, bo jubilatka nie mogła się
zdecydować z czego mam go zrobić.


czwartek, 26 kwietnia 2012

299. Jestem dumna z.....

mojej przyjaciółki. Pisałam niedawno, że moja przyjaciółka "załapała się" na
raka piersi.
W poniedziałek miała ostanie badanie, izotopowe, które wykazało położenie
węzła chłonnego, tzw. strażniczego i ślady izotopu dążącego w dół, ku
brodawce.
Nie mniej była szykowana na wtorek do operacji oszczędzającej, choć
ordynator sugerował zabieg radykalny. Ale Ona nie zgodziła się, tłumacząc,
że nastawiła się na tę oszczędzająca operację. Lekarz nie nalegał, bo to były
tylko ślady,  więc można było i to wyłuskać, choć z trudem.
We wtorek rano, gdy już  znalazła się na stole operacyjnym, nagle zmieniła
zdanie i poprosiła lekarza by jednak odjąć całą pierś.
Czym prędzej dostała do podpisania nową zgodę na operację i "odpłynęła".

Wczoraj z Nią rozmawiałam - jest spokojna, zadowolona ze swej decyzji, 
tylko zastanawia się co Ją tak  niespodziewanie  "olśniło". Poza piersią ma
usunięty tylko ten węzeł "strażniczy",  ma pełną ruchomość ręki bez bólu,
zminimalizowany opatrunek i ogólnie czuje się bardzo dobrze. W piątek ma
wrócić do domu.
Rozśmieszyła nas reakcja  męża na wieść o radykalnej operacji - "no jak to,
nie zapytałaś się mnie o zgodę?"
Cieszę się, że  M. w ostatniej chwili zrozumiała, że w tej sytuacji znacznie
ważniejsza jest choroba i jej ewentualne rozprzestrzenienie się niż fragment
naszej powłoki cielesnej.
M.cieszy się, że już jutro wyjdzie,  bo dręczy Ją widok młodych kobiet,
których jest przeważająca ilość. I to takich, które są przyjęte już na drugą
mastektomię, a w domu czekają na nie nieduże dzieci.
Wpadnę dziś do Niej do szpitala, poćwierkamy.
Możecie się dziwić,  że o tym piszę, ale w czasach, w których tak bardzo
przywiązuje się wagę do wyglądu zewnętrznego często zapominamy,  że
człowiek to nie tylko powłoka zewnętrzna- to również jego  wnętrze, jego
myśli, charakter, czyny - i właśnie to wnętrze jest znacznie ważniejsze i
cenniejsze od naszej cielesności.

wtorek, 24 kwietnia 2012

298. O tym i owym

Dziś był piękny, wiosenny dzień, a teraz jest piękny wiosenny deszcz i nawet
nieco pogrzmiało.
Ostatnia wizyta u dentystki "odfajkowana". Siedzieliście kiedyś z dwiema
na raz formówkami w dziobie? Żadna frajda, nie polecam.
                                            ****
Wróciłam do domu i w ramach ukojenia nerwów zrobiłam coś takiego:
Po prostu wpadły mi w ręce trzy plasterki takiego marmuru. Obszyłam
koralikami (jeszcze muszę dokończyć ostatni rząd) i pomyśleć co dalej
z tym fantem zrobić.

                                          ****
Poza tym usłyszałam dziś, że kilka lat temu miałam rację. A rzecz w tym, że
pewien niemłody już pan, babiarz o mentalności motyla, który z reguły
porzucał swe żony (3) i mnóstwo "przyjaciółek", został sam porzucony.
Gdy kilka lat temu żenił się z młodszą od siebie 20 lat dziewoją, przewidy-
wałam taki koniec związku.Dziewoja zrobiła na mnie wrażenie starej,
obłudnej  spryciary. Uprzedzałam K., że taki będzie koniec, ale mi nie
wierzył.  Dziewoja weszła do tego domu z jedną niezbyt dużą  torbą
z rzeczami osobistymi. Wyprowadzając się z wrzaskiem  i wyzwiskami
miała kilka waliz i  pudeł. Oczywiście zabrała ze sobą również klucze od
mieszkania. Przyjechała wozem meblowym gdy nie było K. w domu i
niemal doszczętnie ogołociła całkiem spore  , trzypokojowe mieszkanie.
Zostawiła małżeński tapczan, stół na 12 osób i krzesła. Szafki kuchenne
też zostawiła, bo były robione na zamówienie i tworzyły monolit. Ale
wszelkie urządzenia umilające pracę w kuchni zabrała. K.  się  wściekł,
zgłosił sprawę na policję. Ciekawe co będzie dalej. I wcale mi go nie żal.

                                         ****
Popełniłam post na drugim blogu -zapraszam.Jest o średniowieczu i o
seksie.

sobota, 21 kwietnia 2012

297.Sobota, sobota, sobota

Odebrałam dziś moją  ślicznotkę- tak się prezentuje.
Pieczenie chleba zaczyna być wielce wypoczynkowym zajęciem.
Wrzuciłam wszystko do pojemnika, co mi zajęło 3 minuty, nastawiłam
program  i po pewnym czasie wyjęłam taki  chlebek:
To chlebek pełnoziarnisty, pszenno-żytni.


Na wystawę nie dotarłam - wpierw motaliśmy się w różnych korkach i
objazdach, potem w obrębie 500 m od tegoż budynku nie było ani
skrawka miejsca do zaparkowania no a do tego tłum stojący przed wejściem
dostatecznie mnie zniechęcił. Mówi  się trudno.Mam wrażenie, że i tak nie
kupiłabym kamyków taniej niż na necie.
Już kiedyś mnie to zastanawiało, dlaczego takie wysokie ceny są na tej
giełdzie.
Nie można mieć wszystkiego, jak zawsze mawiała moja babcia.

piątek, 20 kwietnia 2012

296. Drugie "dziergadełko"

Dziś nad Warszawą była pierwsza wiosenna burza. A teraz świeci piękne
słońce.
 Dostałam zawiadomienie,że automat do pieczenia chleba mogę już
odebrać z "net-punktu". Kocham zamawianie w sklepach internetowych -
nie muszę stać w korkach, szlajać się po sklepach a i ceny lepsze.
Zaoszczędziłam tym razem nawet na dostawie, bo mogę sama odebrać
towar i to blisko domu. Super.
Nie przewidziałam, że będzie tak szybko i dziś upiekłam chlebek. Tym
razem biały.
Poza tym zmobilizowałam się i skończyłam drugą serwetkę. Też jest z
elementów, ale tylko dziewięciu i ma dookoła bordiurę.

I zrobiłam jeden z tych muszelkowych naszyjników
Nieco monotematyczny, bo same muszelki.
Na następny mam już pomysł, choć wiem, że będzie nieco kontrowersyjny.
Miłego weekendu wszystkim życzę.

czwartek, 19 kwietnia 2012

295. Dobry dzień

Dziś mam dobry dzień, bo dostałam pozytywną ocenę mammografii, więc
następne nerwy za rok. Poza tym zaplombowałam już drugi ząb i został
mi jeszcze tylko jeden mały ubytek, który mi pani dentystka zrobi we wtorek.
A panią dentystkę mam  niebywale miłą i delikatną, a do tego blisko domu,
tak ze 300m do przejścia. Jeszcze nie spotkałam dentystki  tak delikatnej.
                                                  ***
Onet nadal działa mi na nerwy. Ciekawa jestem kiedy wreszcie chcąc zajrzeć
na onetowski blog uda mi się to zrobić za pierwszym razem a do tego
napisać komentarz bez otrzymania komunikatu, "twojemu blogowi nic
nie jest....".
Mojemu rzeczywiście nic nie jest, bo nie jestem w Onecie.
                                                  ***
Odbiło mi- zamówiłam automat do pieczenia chleba. Bo bułki też można
upiec. Mojemu mężowi tak się spodobało domowe pieczywo, że bez
mrugnięcia okiem zaakceptował wydatek. Podobno w poniedziałek już
będę go miała w domu. Oczywiście zrobię zdjęcie nabytku i sprawozdam
"wrażenia  z pieczenia". Postanowiłam nauczyć męża sztuki pieczenia
chleba, no bo skoro mu tak domowy chleb smakuje...
                                                  ***
W sobotę wybieram się na giełdę-wystawę minerałów i kamieni. Kochana
Mamon powiadomiła mnie o tej imprezie. Może nabędę jakieś kamyczki?
Jakby ktoś chciał obejrzeć to podaję adres- hala OSiR, Warszawa,
ul.Nowowiejska 37b (blisko ul.Krzywickiego), a szczegóły są na
stronie:www.mineraly.waw.pl
A od 30 kwietnia do 3 maja na Fortach Bema (Warszawa) odbędzie się
bardzo ciekawa impreza "Bitwa Narodów". Program zapowiada się
ciekawie, bliższe szczegóły na www.bnfest.pl   Na ten festiwal zjedzie się
rycerstwo z kilku krajów Europy. Oprócz różnych pojedynków i bitew
będzie sporo imprez towarzyszących. Jeśli tylko dopisze pogoda to
pewnie się wybiorę. Nie musi być bardzo ciepło, byle nie padało.
                                                   ***
Czy Wam też tak szybko umyka czas? Niby dłużej widno, ale mam
wrażenie, że doba się skróciła. Ciągle jestem niewyspana, ciągle mam
furę roboty i na  nic nie mam czasu. Urok ktoś na mnie rzucił czy co????

środa, 18 kwietnia 2012

294. Mix

Nadal nie wymyśliłam  jak ma wyglądać kolejny naszyjnik z muszlą.
Ale robię  kolejną serwetkę, tym razem na mały stolik. Po prostu został
mi jeszcze ten zielony kordonek.
Poza tym wczoraj miałam gości - przyjechali z Niemiec nasi przyjaciele-
i Oni i my, dbamy o linię. Więc nie było obiadu tylko: sernik czekoladowy
mojej roboty, pączki , kremówki i czekoladki Oni przynieśli..
Mało nie zeszłam z przejedzenia.
Z nowości - jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam na mój drugi blog,
www.procontra-anabell.blogspot.com  - popełniłam post.
Umieściłam ten blog w zakładce moich ulubionych blogów, więc łatwo
będzie się Wam do niego "dobrać".
Na tamtym blogu będę pisała raz na tydzień.

sobota, 14 kwietnia 2012

293. "Składanka"

Skończyłam serwetę. Powstała z  40 kwadracików, które łączyłam z sobą
w ostatnim okrążeniu. Jeden kwadrat wygląda tak:
A tak wyglądają połączone:
Odetchnęłam gdy już zakończyłam ostatnia nitkę. Nie mogę się  patrzeć na
szydełko, odgniótł mi się mały palec.
Teraz pomyślę co zrobić  z trzech naprawdę ostatnich w moich "zbiorach"
muszelek.Na pewno trzy naszyjniki, ale jakie? W każdym w roli głównej
przewiduję jedną z tych muszelek:
Zostaje tylko problem co dodać. Lubię  mieć takie problemy .
Zrobiła się piękna pogoda, a rano padało. Pójdę więc dumać na spacerze.
A jutro mam super randkę, nawet dostałam "wychodne" od ślubnego.
Miłego weekendu dla Was.

środa, 11 kwietnia 2012

292. Kolejna prostota


Nazwałam ten naszyjnik "znalezione na plaży"- te walce to szkło weneckie,
kulki to turkus rekonstruowany, a  ten brązowy kamyk to agat.
Wszystko razem wisi na kordonku.Tym razem kolory są dobre, nie
przekłamane.

To już przedostatnia muszelka z mojej kolekcji muszelek. Mam jeszcze
jedną, ale zupełnie inną.
Mam niestety problem z jakimś rozsądnym sposobem zamienienia
jej w element naszyjnika.  Wywierciłam nawet w niej dziurkę, ale jest
to niezbyt dobre miejsce i muszla  zle funkcjonuje jako zawieszka.
Muszę coś innego wykombinować. No i myślę, myślę i coraz głupsze
pomysły mi wpadają do głowy.

Do skończenia serwety brakuje mi jeszcze 5 kwadratów, potem już
tylko zakończyć nitki i wyprasować pod parą.
Może uda mi się skończyć w niedzielę?

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

291.Mix poświąteczny

Wszystkim ogromnie dziękuję za życzenia świąteczne i jednocześnie bardzo
przepraszam tych, do których nie dotarłam z życzeniami przed  Świętami -
niestety Onet z Bloggerem ścigały się w umilaniu mi życia  - w wielu miejscach
albo blog nagle nie istniał, albo znikał mój wpis. No cóż - pewnie byłam za
mało wytrwała.
                                                   ****
Tegoroczna Wielkanoc przechodzi do historii, nie przejedliśmy się, robiliśmy
to na co mieliśmy ochotę, więc reasumując wszystko było i jest b.d.
Trochę mi się tylko dzień z nocą  "pomajtolił" i dziś otworzyłam oczy dopiero
o 11 rano.
Oczywiście dzień bez koralików to dzień stracony, więc w ramach przygo-
towań do świąt  zrobiłam bransoletkę z kryształków i toho, oczywiście
w kolorach szafirowych. Kryształki jasny szafir, toho 11-ciemny.

I dziś, sprowokowana tym obłędnym słońcem, zrobiłam  naszyjnik na
plażę, taki do kostiumu lub plażowej kiecki.
Niestety kolory zupełnie przekłamane, bo te walce są jasno-błękitne,
z lekkim srebrnym połyskiem.
Sam z siebie się śmiałam, że kaloryfer włączony, bo zimno w domu,
a ja myślę o plaży.

Dziś zajrzałam na mój drugi blog  i zdumiałam się. W dalszym ciągu jest odwiedzany.
Więc chyba zacznę w nim trochę pisać .Nie za często, bo 2 blogi i koraliki
to może być dla mnie za wiele. Tematy - zgodne z jego tytułem. Moje "za"
i "przeciw", obok siebie, często w jednym zdaniu.

czwartek, 5 kwietnia 2012

290. Już za chwileczkę,

już za momencik Wielkanoc znowu zacznie się kręcić, więc


                                              
                                             
                                          Wesołych Świąt

       odpoczywajcie, bawcie się dobrze i nie objadajcie się!

wtorek, 3 kwietnia 2012

289. Opowiem Wam.....

....nie bajkę , a prawdziwą historię. To zdarzyło się naprawdę na samym
początku lat siedemdziesiątych ub.wieku.
Pracowałam wtedy w firmie, której część pracowników była w wiecznych
rozjazdach zagranicznych lub wręcz tkwiła miesiącami na placówkach.
I zdarzało się tak, że pracując w jednej firmie ludzie się nie znali wcale.
Ale raz na jakiś czas zdarzały się spotkania wszystkich, którzy aktualnie
byli w  pracy.
I właśnie na takim spotkaniu byłam świadkiem  "miłości od pierwszego
spojrzenia".
A było to tak: jak zwykle wpadłam ostatnia, bo mi się jakiś interesant
napatoczył tuż przed 16-tą i wszyscy już spokojnie sączyli kawę i jakieś
napoje.Zakotwiczyłam obok kolegi, który przyjechał na urlop do Polski.
W trakcie urlopu miał być jego ślub, na który niemal wszyscy byliśmy
zaproszeni. Siedzę obok niego, a on, siedzi i wgapia się intensywnie w
drugi koniec salki i milczy jak zaklęty. A do milczków nigdy nie należał,
raczej do tych  co zawsze dużo mają do powiedzenia tym, co siedzą obok.
Trochę mnie to zaintrygowało, ale właśnie wtedy Witek zadał pytanie -
 "co to za ciemnowłosa dziewczyna siedzi obok Franka, nie znam jej?".
 To Boguśka, pracuje od 4 miesięcy - odpowiadam zgodnie z prawdą. 
Witek nadal wgapiał się w "nową", a jego spojrzenie było coraz inten-
sywniejsze. Miałam wrażenie, że tworzyło taśmę, pomiędzy nim a Boguśką.
Podoba Ci się ? ni to zapytałam, ni stwierdziłam.
Witek spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem i szepnął mi do ucha-
"To nie to, ja ją kocham". Rozbawił mnie tym ogromnie, zawsze lubił
żartować.
Spotkanie się skończyło, czym prędzej wyszłam bo musiałam jeszcze
popracować.
Na drugi dzień wpada do mojego pokoju Boguśka, wyciąga mnie na
korytarz i pyta co to za facet siedział obok mnie. Więc mówię, kto,
padają dalsze pytania, w końcu mówię dziewczynie, że właśnie za 3
tygodnie  się żeni." No to nie klawo - wyjęczała Bogusia, bo ja chyba
się w nim zakochałam."
Za dwa dni wpadł do pracy Witek i wszystkim zaproszonym na ślub
przekazał informację, że ślub  będzie nie w niedzielę jak opiewały
zaproszenia, a  trzy dni pózniej.
Oczywiście nowych zaproszeń nie dawał, opóznienie  tłumaczył
jakimiś perturbacjami rodzinnymi.
To był koniec maja, więc  jak co roku byłam zarobiona po uszy, i
czas do Witkowego ślubu szybko mi minął. Nawet nie zauważyłam,
że Bogusia  złożyła wymówienie. To był kłopot dla branżystów, nie
dla mnie.
Właściwie chyba nikt z nas nie znał narzeczonej Witka.Nikt jej nie
widział, tylko coś  kiedyś Witek lapnął, że jest  wysoką blondynką.
W bocznej nawie kościoła stał Witek z mocno zawoalowaną
ciemnowłosą dziewczyną. Do ołtarza poszli bocznym przejściem,
a nie środkiem.
Gdy oblubieńcy stanęli bokiem  do zgromadzonych, zrobił się mały
szumek. A gdy wreszcie Witek odsunął gęsty welon, rozległy się
całkiem głośne szepty :  "o rany, to chyba ta nowa!"
I to właśnie była  "ta nowa". Szczegółów dowiedziałam się póżniej,
na  obiedzie dla rodziny i spec-gości.
Witek naprawdę zakochał się w Bogusi od chwili, gdy tylko ją
zobaczył. Tego samego dnia wieczorem zerwał z narzeczoną,
zwrócił jej pieniądze za poniesione wydatki i przeprosił za zawód.
Następnego dnia "upolował" Bogusię gdy wychodziła z pracy,
wręczył świeżo zakupiony pierścionek i poprosił o rękę i szybki
ślub. Bogusia w kilka godzin zgromadziła potrzebne dokumenty, a
Witek swoimi kanałami załatwił  ślub cywilny i kościelny. Rodzice
Bogusi byli przeciwni, choć nie wiedzieli, że młodzi znają się
kilka dni. zaledwie.Rodzice Witka  w pierwszej  chwili odmówili
przyjścia na ślub, w końcu jednak przyszli.
A my wszyscy słuchaliśmy tego wszystkiego z rozdziawionymi
buziami i wytrzeszczonymi oczyma.
Zaraz po ślubie Witek wrócił na placówkę, już razem z żoną.
I do dziś są bardzo zgodnym i dobrym małżeństwem,  mają dwoje
już dorosłych dzieci.
I jak tu nie wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia?

niedziela, 1 kwietnia 2012

288. Nowe szaleństwo

Dalej brnę w te szafiry. Tym razem bransoletka haftowana koralikami.
Dodałam nieco przydymionych perłowych koralików, by podkreślić
obecność tych okrągłych kaboszonów, które utonęłyby wizualnie
w tym szafirowym tle.
A bransoletka wygląda tak:
                                                  ****
Przed chwilą  śniegiem poprószyło, teraz słońce wyjrzało, no cóż -
przecież kwiecień się  zaczyna.
Uprzejmie donoszę , że serwety przybywa, pomału, pomału, ale
do przodu się praca posuwa.
                                                  ****
Mam prośbę do wszystkich zaglądających tu pań -  róbcie co roku
mammografię, by uchwycić jak najmniejszą zmianę. Koniecznie.
Właśnie w minionym tygodniu u mojej przyjaciółki wykryto małą,
ale złośliwą zmianę. W ubiegłym roku wszystko było dobrze,
nic się nie działo, a teraz jest złośliwe maleństwo, co wykazała
biopsja.
A lekarz złożył Jej gratulacje, że była czujna i dzięki temu ten Obcy
jest jeszcze tak mały.
Pamiętajcie o tym, że w Polsce co 16 kobieta  zachoruje na raka
piersi. Tak niestety wygląda nasza babska rzeczywistość.
I nie łudzcie się, że chronią przed tym ciąże, naturalne porody
i karmienie piersią.
To tylko bajki.  Rzeczywistość jest inna.