najgorzej jak to jak człowieka chcica najdzie...;)
znaczy zachciało mi się ryby... tak naprawdę to w takiej chrupiącej
panierce..z chrupiącymi frytkami i szklaneczką zimnego bianco... takie
marzenie uporczywe znaczy od rana miałem...
ale czasu nie mam, za to mam jeszcze 20 karczochów, które zadobyłem niejako z przymusu i muszę jakoś spożytkować...
znaczy zaudałem się po poradę do Wujka Google... no i mi nagadał...
znaczy nakazał natkę pietruszki, miętę, sól, pieprz, czosnek, filet z dorsza i karczochy...
kurna..i nawet nie wspomniał dziad jeden o bianco...;>
do bani z taką poradą,ale pomyślałem sobie, że doustnie zażyję to się wyrówna...;)
polazłem na dach, pietruszka i owszem, ale mięta dopiero w fazie młodocianej bardzo...:(
polazłem do mojego warzywniaka..
-dawaj miętę i pietruszkę..;>
-pietruszkę i owszem, ale miętę to dla barów mam zamówioną, bo do mojito używają
- a ja mojito nie używam i mnie tu natychmiast..
znaczy odłączył pęczek..teraz będę musiał miętówkę nastawić..:D
fileta też zaposiadłem..
popełniłem z rozpędu błąd, bo zamiast pokroić karczochy w ćwiartki
poszedłem dalej..znaczy nóż niedawno ostrzyłem i tak mi się jakoś fajnie
kroiło...:DDD
błąd dlatego, że nie zachowują formy odpowiedniej..:)
poczyściłem te karczochy, i wrzuciłem do wody z sokiem z cytryny..
posiekałem miętę, pietruszkę i czosnek i jak mądry wujek nakazał do gara...
posoliłem, popieprzyłem...
i tu moim zdaniem Wujkowi się pop...ło , bo nakazał szklankę oliwy i
dwie szklanki zimnej wody do tego wlać, przykryć i gotować przez 15
minut pod przykryciem...;)
znaczy wszystko ok, ale albo mam za szczelne pokrywki, albo trzeba mniej cieczy...:)
wrzuciłem tego dorsza i następne 15 minut pod przykryciem...
a potem już na większym ogniu bez, żeby zredukować sos...znaczy mówiłem za dużo oliwy i wody...
smakowo super... znaczy mniej więcej wiedział Wujek co gada...:D
Puglia...królestwo wina i oliwy...kuchnia włoska w pełnym tego słowa znaczeniu... Kilka słów na temat regionu, kuchni...bazy turystycznej... kilka porad gdzie warto zajrzeć, i które miejsca omijać szerokim łukiem...:)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dorsz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dorsz. Pokaż wszystkie posty
piątek, 22 marca 2013
czwartek, 6 grudnia 2012
dorsz w sosie bazyliowo-pietruszkowym..;)
jako, że niedługo moja dachowa bazylia się obrazi i zrzuci liście, postanowiłem coś z nią zrobić...
do jedzenia znaczy...
wrzuciłem filety z dorsza do pieca na 20 minut w 200 C...
wymiąchałem tę bazylię z natką pietruszki, czosnkiem, solą, sokiem z cytryny, oliwą i posiekanym peperoncino o mocy habanero...;)
proste i skuteczne..znaczy wypaliłem się do cna...;)
do jedzenia znaczy...
wrzuciłem filety z dorsza do pieca na 20 minut w 200 C...
wymiąchałem tę bazylię z natką pietruszki, czosnkiem, solą, sokiem z cytryny, oliwą i posiekanym peperoncino o mocy habanero...;)
proste i skuteczne..znaczy wypaliłem się do cna...;)
sobota, 23 czerwca 2012
Zestaw obiadowy..;)
znaczy tak ogólnie to ja dzisiaj straszliwie nieszczęśliwy i zawiedziony
jestem...zainwestowałem w zestaw talerzy plastikowych do pizzy, żeby
jak ten człowiek zjeść w spokoju drugie danie i nie zmywać 50 talerzy..i
d..a blada..znaczy nie zmieściło się..:(
dorsz smażony , podduszony w bianco z pomidorami i natką pietruszki...
ziemniaki smażone poprószone rozmarynem..;)
fasolka z wody z sosem w składzie czosnek, cytryna, majonez i balsamico..
naprawdę dobre..;)
no i buraczki z chrzanem i ogórek kiszony..:D
dorsz smażony , podduszony w bianco z pomidorami i natką pietruszki...
ziemniaki smażone poprószone rozmarynem..;)
fasolka z wody z sosem w składzie czosnek, cytryna, majonez i balsamico..
naprawdę dobre..;)
no i buraczki z chrzanem i ogórek kiszony..:D
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
botwinka niby..znaczy zupa rybna..;)
sobie botwinkę miałem zamiar zrobić..ale poszedłem na rynek i ..no nie było podzespołów, więc użyłem środków zastępczych..;)
udział wzięli...
łeb łososia
filet dorsza
filet żabnicy
triglia..że niby jakiś gatunek barwnicy, czy jakoś tak
2 kalmary..
te z ościami upchnąłem w garze z połówką cebuli, selerem naciowym, listkiem laurowym, marchewka i pietruszką...
znaczy posoliłem i ugotowałem...;)
resztę towarzystwa pociąłem na kawałki..
a na patelni..duuuużej i głębokiej zesmaczyłem oliwe czosnkiem i cebulą...
rzuciłem tam kalmary, bo one lubią dłużej..i sru bianco..;)
potem im dorzuciłem resztę towarzystwa...pomidory w kostkę krojone..z puszki znaczy, natkę..i podlewałem rosołem, a na końcu popieprzyłem i poszafraniłem..;)
wersja damska..
znaczy coby mi perfidia nie wyżerała..;P
wersja męska..;)
udział wzięli...
łeb łososia
filet dorsza
filet żabnicy
triglia..że niby jakiś gatunek barwnicy, czy jakoś tak
2 kalmary..
te z ościami upchnąłem w garze z połówką cebuli, selerem naciowym, listkiem laurowym, marchewka i pietruszką...
znaczy posoliłem i ugotowałem...;)
resztę towarzystwa pociąłem na kawałki..
a na patelni..duuuużej i głębokiej zesmaczyłem oliwe czosnkiem i cebulą...
rzuciłem tam kalmary, bo one lubią dłużej..i sru bianco..;)
potem im dorzuciłem resztę towarzystwa...pomidory w kostkę krojone..z puszki znaczy, natkę..i podlewałem rosołem, a na końcu popieprzyłem i poszafraniłem..;)
wersja damska..
znaczy coby mi perfidia nie wyżerała..;P
wersja męska..;)
niedziela, 18 grudnia 2011
dorsz z pesto z bazylii...;)
Szukałem natchnienia w necie, aż w końcu znalazłem...
a teraz już nawet zjadłem...:)
bo tak w ogóle to zjadłem obiad i mnie taka niemożebna ochota na rybę wzięła, że już zaczynam szukać sprawcy mojej ciąży...;PP
poszedłem do rybaka, ale oni tak dobrze mają, że wieczorem to już im się pracować nie chce...daleko łazić mi się nie chciało, bo mnie głód osłabiał, więc zakupiłem w sklepie mrożone filety..;)
i tak się zagłębiłem w poszukiwaniu inspiracji jak by tak te filety dorszowe zrobić inaczej niż do tej pory...
chyba z 50 przepisów przeleciałem i w końcu postanowiłem połączyć regionalny puglijski przepis z jakims z centralnych Włoch... znaczy w sumie zrobiłem po swojemu nieco...;)
nasączyłem oliwę smakiem czosnku i peperoncino..
wywaliłem te ostatnie i wrzuciłem anchois, a potem kilka oliwek czarnych, kapary i 2 łychy pomidorów krojonych.. chwilkę podsmażyłem i położyłem rybę..
z lekka ją podsmażyłem, obróciłem delikatnie...
i chlusnąłem szklankę bianco...co jej będę żałował..;)
a jak odparowało wrzuciłem dwie łyżki pesto z bazylii...pieprz i sół..:)
zjadłem z ziemniakami smażonymi w ćwiartkach, ale mi się na talerzu nie mieściły, a zbyt głodny byłem, żeby kombinować jakieś estetyczne rozwiązania..
wyszło bardzo dobre..mogę polecić, szczególnie miłośnikom bazylii, do których ja akurat się nie zaliczam..
moim dodatkiem do oryginalnego przepisu były oliwki i kapary..w sensie reprezentowały Apulijskie przepisy..
a teraz już nawet zjadłem...:)
bo tak w ogóle to zjadłem obiad i mnie taka niemożebna ochota na rybę wzięła, że już zaczynam szukać sprawcy mojej ciąży...;PP
poszedłem do rybaka, ale oni tak dobrze mają, że wieczorem to już im się pracować nie chce...daleko łazić mi się nie chciało, bo mnie głód osłabiał, więc zakupiłem w sklepie mrożone filety..;)
i tak się zagłębiłem w poszukiwaniu inspiracji jak by tak te filety dorszowe zrobić inaczej niż do tej pory...
chyba z 50 przepisów przeleciałem i w końcu postanowiłem połączyć regionalny puglijski przepis z jakims z centralnych Włoch... znaczy w sumie zrobiłem po swojemu nieco...;)
nasączyłem oliwę smakiem czosnku i peperoncino..
wywaliłem te ostatnie i wrzuciłem anchois, a potem kilka oliwek czarnych, kapary i 2 łychy pomidorów krojonych.. chwilkę podsmażyłem i położyłem rybę..
z lekka ją podsmażyłem, obróciłem delikatnie...
i chlusnąłem szklankę bianco...co jej będę żałował..;)
a jak odparowało wrzuciłem dwie łyżki pesto z bazylii...pieprz i sół..:)
zjadłem z ziemniakami smażonymi w ćwiartkach, ale mi się na talerzu nie mieściły, a zbyt głodny byłem, żeby kombinować jakieś estetyczne rozwiązania..
wyszło bardzo dobre..mogę polecić, szczególnie miłośnikom bazylii, do których ja akurat się nie zaliczam..
moim dodatkiem do oryginalnego przepisu były oliwki i kapary..w sensie reprezentowały Apulijskie przepisy..
niedziela, 20 listopada 2011
Merluzzo con patate czyli dorsz z ziemniakami...;)
na oliwie podsmażyłem cebulę i kilka oliwek...
przykryłem to ziemniakami, popieprzyłem, posoliłem obficie i sypnąłem posiekanej natki pietruszki i czosnku..
na to pomidory i pokrywka..w momencie kiedy ziemniaki są już dobre (ok 15 minut) wrzuciłem dorsza..popieprzyłem , posoliłem , natka, czosnek i następny kwadrans..
zalecają z białym sycylijskim, bo to sycylijski wymysł jest, ale moje białe też daje radę...;)
przykryłem to ziemniakami, popieprzyłem, posoliłem obficie i sypnąłem posiekanej natki pietruszki i czosnku..
na to pomidory i pokrywka..w momencie kiedy ziemniaki są już dobre (ok 15 minut) wrzuciłem dorsza..popieprzyłem , posoliłem , natka, czosnek i następny kwadrans..
zalecają z białym sycylijskim, bo to sycylijski wymysł jest, ale moje białe też daje radę...;)
niedziela, 21 sierpnia 2011
Dorsz duszony w pomidorach...
miałem na wczoraj takie piękne plany obiadowe i guzik z pętelką... poszedłem w tym 40 stopniowym upale kupić sardynki... i w tym dziwnym kraju o godzinie 12.13 sklep rybny był zamknięty...a przecież do następnego w tym upale i tak głodny to ja bym nie doszedł..:(
zakupiłem więc 4 filety dorszowe mrożone co prawda , ale...
rozgniotłem na oliwie od baby ząbek czosnku i po chwili wyrzuciłem...
wrzuciłem na rozgrzaną oliwę rybę...bez uprzedniego rozmrażania...
podlałem winem i podsmażyłem ją kilka minut na dużym ogniu...dodałem pokrojone pomidory i dusiłem chwilkę pod przykryciem na małym ogniu dodając w końcowym etapie natkę pietruszki , sól i pieprz czarny...
i w ten smaczny sposób uniknąłem śmierci głodowej...;))
zjadłem oczywiście z ogórkiem kiszonym, których spory zapas dowieźli mi znajomi z Polski...:D
danie to mogę z czystym sumieniem polecić jako proste, szybkie i smaczne...:)
zakupiłem więc 4 filety dorszowe mrożone co prawda , ale...
rozgniotłem na oliwie od baby ząbek czosnku i po chwili wyrzuciłem...
wrzuciłem na rozgrzaną oliwę rybę...bez uprzedniego rozmrażania...
podlałem winem i podsmażyłem ją kilka minut na dużym ogniu...dodałem pokrojone pomidory i dusiłem chwilkę pod przykryciem na małym ogniu dodając w końcowym etapie natkę pietruszki , sól i pieprz czarny...
i w ten smaczny sposób uniknąłem śmierci głodowej...;))
zjadłem oczywiście z ogórkiem kiszonym, których spory zapas dowieźli mi znajomi z Polski...:D
danie to mogę z czystym sumieniem polecić jako proste, szybkie i smaczne...:)
sobota, 13 sierpnia 2011
ryba w warzywach..;)
miałem w planie na dzisiaj rybę po grecku...ale mi nie wyszła...:(
utarłem marchew
i tak mi się jakoś rozpędziło...
usmażyłem tego ryba ..
potem na tę samą oliwę wrzuciłem cebulę, czosnek, peperoncino i pieprz biały..
dekielek mi odpadł..od pieprzu znaczy się..;)
wlałem szklankę passaty i szklankę wody i gotowałem 10 minut..a potem wrzuciłem warzywa..
potem przykryłem tym wszystkim rybę..
pogotowałem trochę..
i już nie mam bianco..;((
to danie komponuje się bardzo dobrze z polentą..;)
utarłem marchew
i tak mi się jakoś rozpędziło...
usmażyłem tego ryba ..
potem na tę samą oliwę wrzuciłem cebulę, czosnek, peperoncino i pieprz biały..
dekielek mi odpadł..od pieprzu znaczy się..;)
wlałem szklankę passaty i szklankę wody i gotowałem 10 minut..a potem wrzuciłem warzywa..
potem przykryłem tym wszystkim rybę..
pogotowałem trochę..
i już nie mam bianco..;((
to danie komponuje się bardzo dobrze z polentą..;)
piątek, 24 września 2010
baccala..;))
Kilka lat temu, przed wyjazdem do Polski, byłem na targu... w szale zakupów dałem sobie wcisnąć coś takiego...;))
Pakując bagaże doszedłem do wniosku, że chyba jednak przesadziłem...no bo po co komu wyschnięta na wiór i twarda jak deska ryba, z której sól prawie się osypuje...???;))
Podarowałem jako ciekawostkę ze słonecznej Italii , ale po powrocie zacząłem dociekać co to jest i jak to się je...okazało się , że jest to miejscowy przysmak, goszczący na wielu stołach w dni świąteczne...:))
Wspomnianą "deseczkę" moczymy kilka dni w wodzie, zmieniając ją od czasu do czasu, żeby nas reszta domowników nie "wyprowadziła" jeszcze przed osiągnięciem celu...;))
Jak już napuchnie i przybierze kształt filetu z ryby kroimy...
Pakując bagaże doszedłem do wniosku, że chyba jednak przesadziłem...no bo po co komu wyschnięta na wiór i twarda jak deska ryba, z której sól prawie się osypuje...???;))
Podarowałem jako ciekawostkę ze słonecznej Italii , ale po powrocie zacząłem dociekać co to jest i jak to się je...okazało się , że jest to miejscowy przysmak, goszczący na wielu stołach w dni świąteczne...:))
Wspomnianą "deseczkę" moczymy kilka dni w wodzie, zmieniając ją od czasu do czasu, żeby nas reszta domowników nie "wyprowadziła" jeszcze przed osiągnięciem celu...;))
Jak już napuchnie i przybierze kształt filetu z ryby kroimy...
i podsmażamy...
przygotowujemy w międzyczasie czosnek , marchewkę i cebulę...
nie zaszkodzi również kilka oliwek...najlepiej czarnych...;)
cebulę i czosnek podrumieniamy na oliwie
dodając potem marchewkę, rybę i oliwki...
nie zapominając oczywiście o natce pietruszki
i przecierze pomidorowym...
gotowe danie podaje się tutaj z polentą... smacznego...:))
Subskrybuj:
Posty (Atom)