Pokazywanie postów oznaczonych etykietą William Faulkner. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą William Faulkner. Pokaż wszystkie posty

16 stycznia 2014

Biało-czarna Ameryka

William Faulkner
Intruz (Intruder in the Dust)
przeł. Ewa Życieńska
Czytelnik, 1990

Faulkner zajmuje u mnie sporo miejsca na półce, chociaż nie wszystko, co napisał, już przeczytałam. Po każdej powieści czy zbiorze opowiadań potrzebuję chwili oddechu, by ułożyć sobie w głowie kolejną historię z Yoknapatawpha. Tym razem, po dość długiej przerwie, sięgnęłam po Intruza w nadziei, że cieńsza powieść wciągnie mnie znowu łagodnie w świat Południa.
Intruz to pozornie lekka historia kryminalna. Złapany nad ciałem Vinsona Gowrie, czarnoskóry Lucas Beauchamp, posiadacz broni palnej, został uznany winnym zabójstwa i osadzony w areszcie. Na amerykańskim Południu wina czarnego człowieka jest tak oczywista, że nikt nie bierze pod uwagę innej możliwości. Nikt oprócz szesnastoletniego Chicka, który zetknął się z Lucasem wcześniej i miał wobec niego dług honorowy. To Chick podejmie się niebezpiecznego zadania wykazania, że broń, która pozbawiła życia białego nie była bronią Lucasa.
Południe Stanów Zjednoczonych w pierwszej połowie XX wieku jest wciąż pełne rasizmu. Nie wystarczy, że prawo stanowi o równości urodzenia i szans w życiu, bo ciągle ważniejszy jest kolor skóry. Murzyn, który ośmiela się wymuszać respektowanie prawa i nie schodzi z drogi każdemu napotkanemu białemu, brakiem potulności i samą swoją obecnością w miejscach publicznych prowokuje agresywne zaczepki i objawy nienawiści i pogardy. W tej krainie i w tym czasie trzeba było wykazać się dużą odwagą, by przeciwstawić się tłumowi, żądnemu linczu, zwłaszcza w takiej wydawałoby się oczywistej sprawie. Ale są ludzie, którzy nie spoczną, póki nie zrobią tego, co musi być zrobione, którym leży na sercu i sumieniu los gorzej traktowanych, niewinnych istot, którzy nie zgadzają się na zastane porządki i dla zachowania godności oraz z uczciwości będą dążyć do ujawnienia prawdy, choćby najbardziej bolesnej. Jedną z postaci, które robią wrażenie, chociaż pewnie głównie na kobietach świadomych swojego macierzyństwa, jest matka Chicka, opisana w niewielu słowach, ale bardzo sugestywnie jako ta, która kocha i chce chronić, ale wie, że przychodzi moment, gdy musi swoje dziecko wypuścić spod skrzydeł, pozwolić nabywać doświadczenia i popełniać własne błędy. Wtedy robi się dumna z osiągnięć syna i wspiera go w działaniach, nawet jeśli ich nie pochwala, a i sama potrafi zaskoczyć towarzyszących jej mężczyzn, zgodnie z twierdzeniem starego Ephraima: „Jak masz coś nie tak zupełnie zwyczajnego do zrobienia, i to nie może czekać, to nie trać czasu na przekonywanie mężczyzn; oni postępują według tego, co twój wujek nazywa przepisami i prawami. Idź z tym do kobiet i do dzieci; kobiety i dzieci postępują według okoliczności.” (s. 150).
Narracja nie jest prosta – liczne dygresje, wspominanie przeszłych zdarzeń, mniej znaczących bohaterów, istotnych drobiazgów, spojrzeń i słów, a potem nagłe powroty do głównego wątku wymuszają na czytelniku skupienie. Wydarzenia, widziane oczami Chicka, są opisane, wydawałoby się, beznamiętnie i sucho, ale, mimo pozornej obojętności relacji czuje się podekscytowanie, ten dreszczyk oczekiwania i niepewności, co się jeszcze zdarzy i kto okaże się zabójcą. Mocna powieść, wymagająca uwagi i zaangażowania. Z początku mało wciągająca, ale z czasem, gdy pozwolimy się zagarnąć, pochłania nas i nie chce wypuścić, serwując mocne wrażenia i zwroty akcji godne jednego z najlepszych pisarzy. Warto dać jej szansę.
(Ocena: 5/6)