Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Janusz A. Zajdel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Janusz A. Zajdel. Pokaż wszystkie posty

27 września 2014

Mistyfikacja i manipulacja, czyli Paradyzja

Janusz A. Zajdel
Paradyzja
Iskry, 1984

Kolejna antyutopia Zajdla przenosi nas na Paradyzję, sztuczką planetę orbitującą wokół Tartaru, bogatego w złoża metali, eksploatowane przez mieszkańców satelity. Tartar miał być zasiedlony przez osadników z Ziemi, ale okazał się zbyt niegościnny i niebezpieczny, by założyć na nim kolonie, w których mogliby żyć ludzie. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna.
Z Ziemi przybywa na Paradyzję pisarz Rinah Devi. Jego zadaniem jest poznanie życia mieszkańców, a przy okazji, bez zwracania na siebie uwagi, znalezienie informacji o zaginionym tu przed dziesięcioma laty naukowcu. Rinah porusza się po Paradyzji w towarzystwie przewodnika, który wyjaśnia mu specyficzne realia i przyczyny zakazów, wyglądających na pierwszy rzut oka dziwnie. Jednak dłuższe przyglądanie się i przysłuchiwanie Paradyzjanom prowadzi Rinaha do niepokojących wniosków.
Doskonały przykład skutecznej propagandy zastosowanej przez system totalitarny: wielomilionowa grupa społeczna, zamknięta w ciasnej przestrzeni, przekonana, że czyni to dla własnego dobra, poddaje się prawdom głoszonym przez władze. Łatwość, z jaką Tartaryjczycy manipulują mieszkańcami satelity przeraża i budzi podziw jednocześnie. Precyzyjnie uformowane kłamstwa podparte są ograniczoną do absolutnego minimum edukacją, a nawet zafałszowaniem praw fizyki, z których co światlejsze umysły mogłyby wyłuskać nieprawdopodobieństwa i obalić tym samym misterną mistyfikację. W duszeniu takich odkryć w zarodku pomaga styl życia, przyjęty na Paradyzji: przezroczyste ściany („Porządny człowiek nie ma właściwie niczego do ukrywania w swym codziennym życiu. Szklana, przejrzysta ściana to jakby legitymacja, wizytówka szczerego, uczciwego obywatela.”), ustawiczna inwigilacja przy pomocy mikrofonów i kamer, brak prywatności (przechodnie pokoje), a tym samym niemożność swobodnej wymiany poglądów i spostrzeżeń. W ludziach tkwi jednak niepokorny duch – i w takich warunkach potrafią znaleźć sposoby na obejście utrudnień, i tu udaje im się działać w kierunku upragnionych zmian bez wiedzy czynników kontrolujących. Co więcej: tam, gdzie Ziemianie nie widzą sposobu, w jaki można coś zmienić (rozmowa Rinaha na frachtowcu w drodze powrotnej), mieszkańcy Paradyzji, nie tracąc nadziei, po cichu działają i latami szykują się do ostatecznej rozgrywki, na potrzeby konspiracji wymyślając nawet specyficzny, niezrozumiały dla śledzących ich komputerów, język kojarzeniowo-aluzyjny (koalang). Taka tkwi siła w nienaturalnie ograniczanej wolności, że wymusza większą pomysłowość i dynamiczniejszy rozwój homo sapiens – trzeba tylko obudzić w sobie potrzebę dążenia do zmian, do rozwoju wbrew wszelkim niesprzyjającym okolicznościom.
Kolejna bardzo dobra powieść o zamkniętym społeczeństwie, które wytwarza oryginalne metody na przetrwanie. Zajdel ze swoją antyutopią zajmuje równorzędne miejce przy Orwellu (Rok 1984), Heinleinie (Luna to surowa pani), Bradburym (451º Fahrenheita), Strugackich (Przenicowany świat), Bułyczowie (Miasto na Górze), Aldissie (Non stop) czy Boruniu i Trepce (Zagubiona przyszłość).*
(Ocena: 5/6)

*Tytuły te są tylko przykładowe i nie wyczerpują tematu.

● ● ●
„Idiota, z natury rzeczy, nie jest w stanie ocenić stopnia swojego własnego zidiocenia nawet przez porównanie z innymi, normalnymi ludźmi. A cóż dopiero, kiedy wszyscy nagle zaczynają idiocieć! [...] Jak wśród ślepców królem jest jednooki, tak wśród idiotów mędrcem może być debil.” (s. 124)

23 września 2014

Limes inferior

Janusz A. Zajdel
Limes inferior
Iskry, 1987

Wiele jest w literaturze powieści, ukazujących w krzywym zwierciadle otaczającą nas rzeczywistość pod pozorem wizji przyszłości – wyróżnia się wśród nich powieść Limes inferior, powstała pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku, podejmująca tematykę szeroko pojętej wolności, równości i bezpieczeństwa społeczeństw Ziemi.
Sneer jest drobnym kombinatorem w Argolandzie, świecie podzielonym na warstwy – w zależności od poziomu inteligencji, sprawdzanego testami, zalicza się każdego człowieka do klasy od szóstej, najniższej, do zerowej, grupującej ludzi najmądrzejszych. Przynależność do grup warunkuje dochody i możliwość zarobkowania; pracować można od grupy trzeciej wzwyż, pozostali dostają odgórnie ustaloną ilość środków pozwalających na przeżycie. Sneer jest zaklasyfikowany do grupy czwartej, bez obowiązku pracy, chociaż jego inteligencja wskazuje na zerowca – to celowe działanie przynoszące pokaźne dochody i pozwalające na wygodne życie. Do dnia, w którym okaże się, że rzeczywistość wcale nie wygląda tak, jak mu się dotąd wydawało.
Świat wykreowany przez Zajdla przypomina system totalitarny: odgórnie sterowany niewidocznymi na pierwszy rzut oka sznurkami, z pozorną równością. To świat, w którym każdy ma tyle, na ile zasłużył, dostając środki finansowe wystarczające na przeżycie, ale nic więcej, świat kombinatorów, czarnego rynku dóbr oficjalnie niedostępnych, pokątnej wymiany walut; świat, w którym wszystko da się załatwić, trzeba tylko wiedzieć komu i ile dać; można również przejść do wyższej czy niższej grupy, w zależności od potrzeb czy pragnień. Narzędziem kontrolującym ludzi są klucze, które umożliwiają płacenie za wszystko, co chce się kupić, jak i śledzenie kroków każdego człowieka. System pozornego nagradzania wyższej inteligencji powoduje, że wielu ludzi pragnie uszczknąć dla siebie kawałek tego tortu i za wszelką cenę pnie się w górę, jak najbliżej szczytu. Problem w tym, że ten szczyt okazuje się nie całkiem tym, czego się spodziewali.
Świetna powieść, należąca już do klasyki polskiej SF. Początkowo wydaje się zwykłą opowieścią, jakich wiele, ale im bardziej czytelnik zagłębia się w treść, tym więcej odkrywa analogii i tematów do przemyślenia. Antyutopia socjologiczna Zajdla opisuje świat oparty na konsumpcji, gdzie wolność wyboru jest złudna, a równość dostępu do dóbr jedynie pozorna. Problem w tym, że Autor wzorował swój świat na tym prawdziwym, w którym żył, na Polsce lat siedemdziesiątych, i tego właśnie świata niuanse opisał tak realistycznie. Nie do końca udało mu się natomiast przewidzieć rozwój techniczny, ale to akurat w Limes inferior nie jest najważniejsze. Nie do końca podobało mi się też zakończenie, jakby za szybko ucięte i zbyt happy, no ale nie można mieć wszystkiego. ;)
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●
„Wolny czas to ten, którym możemy dysponować wedle własnego uznania. Największym bogactwem człowieka jest czas, który pozostaje z życia po odliczeniu wszystkich godzin wypełnionych obowiązkami wobec społeczeństwa i koniecznymi staraniami o zapewnienie sobie możliwości materialnego istnienia.” (s. 6)
„Należy zwrócić uwagę, że historia wykazała także powierzchowność innego sądu, wywodzącego się ze starożytności, a głoszącego, iż lud potrzebuje jakoby tylko chleba i igrzysk. Nieraz mogli się przekonać różni późniejsi władcy, że otrzymawszy sam chleb, lud niechybnie zapyta zaraz o masło i wędlinę, bojkotując najatrakcyjniejsze nawet igrzyska.” (s. 80)
„Jeśli współczesność chce coś ukryć przed ludźmi, historia po dziesiątkach lat nie ma szans dogrzebania się prawdy. Zamiast niej znajduje tylko artefakty, misternie utkane legendy modyfikujące prawdę, spreparowane na użytek ówczesnego społeczeństwa i tak głęboko zaszczepione w świadomości pokoleń, że stają się prawdą zastępczą, której obalenie po latach nie leży w niczyim interesie. Przeciwnie, mogłoby to wstrząsnąć podstawami od lat budowanej rzeczywistości.” (s. 120-121)
„Idiota, z natury rzeczy, nie jest w stanie ocenić stopnia swojego własnego zidiocenia nawet przez porównanie z innymi, normalnymi ludźmi. A cóż dopiero, kiedy wszyscy nagle zaczynają idiocieć! [...] Jak wśród ślepców królem jest jednooki, tak wśród idiotów mędrcem może być debil.” (s. 124)