Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recykling. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recykling. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 kwietnia 2019

Zero waste w świecie przydasi. Czy to możliwe? Wyzwanie w Art Piaskownicy

Jakiś czas temu od Ki, weteranki Art Piaskownicy, otrzymałam wiadomość z zapytaniem, czy jako dawna projektantka AP nie chciałabym poprowadzić wyzwania w ramach świętowania 10. urodzin bloga. Oczywiście, że tak!! Czas spędzony w Piaskownicy był dla mnie kreatywny i bardzo miło go wspominam, chociaż czasu zaczynało brakować i niestety po ponad dwóch latach, w kwietniu 2016 roku zrezygnowałam z działania z dziewczynami.

Bardzo miło mi zaprosić Was na moje wyzwanie tematyczne


Możecie zgłosić pracę proekologiczną, zrobioną z resztek przydasiów, coś recyklingowego albo upcyklingowego. Nie muszę mówić jak nieograniczone możliwości to daje :) 

Zapraszam na bloga Art Piaskownicy - na wyzwanie i do poczytania kilku słów ode mnie. Dziewczyny pytały między innymi co działo się ze mną przez ostatni czas i co robię obecnie :)

W ramach inspiracji przygotowałam zestaw woreczków na produkty spożywcze - nie ruszam się bez nich na zakupy. Co się da, wrzucam do koszyka bez pakowania. Produkty takie jak ziemniaki czy pieczarki lądują w woreczkach z firanki. Coraz więcej osób tak robi i nawet jeśli myślicie, że nic nie znaczy jedna czy dwie Wasze foliówki w morzu zużytego plastiku, spieszę odpowiedzieć - ma znaczenie! Zmiana zaczyna się od nas, naszych postaw i wyborów.

Jeśli więc zechcecie stworzyć coś w ramach tego wyzwania i zgłosicie swoją pracę na blogu Art Piaskownicy - będzie mi niezmiernie miło!




piątek, 30 stycznia 2015

Projekt na popołudnie

Niektóre, nawet drobne projekty muszą swoje odczekać. Tak po prostu jest. W kwestii mojej rękodzielniczej pasji jestem praktyczna, nie lubię rzeczy nieprzydatnych, więc zawsze staram się zrobić coś na konkretną okazję lub pod określoną potrzebę. Nie zawsze wystarczy, że coś jest po prostu ładne. Jeśli robię coś dla siebie, to raczej staram się, aby spełniało jakąś funkcję :) Może niektórzy pomyślą, że zabijam w ten sposób potrzebę swobodnej twórczości..?

Podobnie było z projektem małej kosmetyczki. Ten prosty pomysł znalazłam kiedyś na Pintereście, ale długo coś takiego nie było mi potrzebne. W torebce - przepraszam torbie, w ogromnym torbiszczu, który taszczę ze sobą wszędzie - mam wbrew pozorom porządek, bo nie byłabym sobą, gdybym oprócz samej torby, nie uszyła do niej kieszeni organizujących wszystkie potrzebne przedmioty. Osobną przegródkę ma w niej nawet parasol. Oprócz tej przegródki w torbie, w moim życiu nie ma miejsca na aż taką organizację, więc sama się sobie dziwię :)

Materiały w 100% z recyklingu, sposób na uszycie zgrabnej kosmetyczki z jednego kawałka materiału znajdziecie >>tutaj<<. Naprawdę polecam. Wystarczy pomyśleć, co chcecie w niej trzymać i dostosować wymiary. Nawet podszewka to prościzna!



A Wy macie porządek w torbach?

środa, 21 maja 2014

Projekt dla domu i środowy myk w jednym

Rozpiera mnie duma. Wymyślałam już wiele rzeczy i robiłam użytek z przeróżnych śmieci, ale z tego pomysłu jestem niezwykle zadowolona. Może dlatego, że działa dokładnie tak jak chciałam?

Na zachodnich blogach spotykałam się z czymś określanym jako "freezer paper", wykorzystywanym - ze względu na to, że jedna strona jest pokryta cieniutką warstwą folii - do umieszczania na nim rysunku, który następnie wycinana się i przyprasowuje do tkaniny. Folia pod wpływem temperatury żelazka przykleja się do tkaniny i ogranicza dostęp farby. Tym sposobem można idealnie odwzorować rysunek, wydrukowany np. z komputera.

Zastanawiałam się skąd takie cudo wziąć. Jak je zastąpić. Co zrobić, żeby uzyskać podobny efekt. Rozwiązanie przyszło samo - proste, banalne, recyklingowe. Ale jakie genialne!! Uwaga, uwaga, zdradzam ten sekret - zapewne macie go w lodówce! Chodzi o papier powlekany z jednej strony folią, w którym sprzedaje się ser czy wędliny. Prawda, że proste?

Sposób wykorzystania jest następujący:
1. Drukujemy na zwykłej kartce wybrany wzór (idealnie sprawdzą się grafiki wektorowe) i przyklejamy ją taśmą do naszego foliowanego papieru (folia musi być na samym spodzie, aby można ją położyć bezpośrednio na tkaninie).
2. Wycinany wzór przez obie warstwy tak, aby po zdjęciu zwykłej kartki został nam nasz "freezer paper" z wyciętym wzorem:


3. Przyprasowujemy do tkaniny - powoli, żeby nie zostały żadne zagięcia:


Jak widzicie, wszystko pięknie przylega i jest gotowe do nanoszenia farby:


4. Farbę do tkanin (przykładowe testowałam tutaj i tu) nakładamy za pomocą gąbki, niezbyt grubą warstwą. W razie czego czynność można powtórzyć.


Co ważne, w kontakcie z farbą papier nie odkleja się.


5. Po skończonej pracy po prostu usuwamy papier - idzie szybko i bezboleśnie!


U mnie powstała poduszka - kolejny domowy projekt:


Jak Wam się podoba ten pomysł?

Pozostałe posty z cyklu 12 projektów dla domu:
http://asia-majstruje.blogspot.com/2014/01/srodowy-myk-wasciwie-nowy-projekt.html

Reszta środowych myków:
http://asia-majstruje.blogspot.com/search/label/%C5%9Brodowe%20myki

środa, 22 stycznia 2014

Środowe myki: bardzo specjalny zeszyt


Dzisiaj może nie klasyczny środowy myk, ale pomysł, który może towarzyszyć Wam codziennie, przez cały rok. Być może część z Was zagląda na strony poświęcone samorozwojowi i psychologii, gdzie znajdują się przepisy na to, jak w 30 dni odmienić swoje życie albo z dnia na dzień stać się tytanem pracy. Nie wątpię, że taka motywacja bywa czasem pomocna. Ja chyba jednak nie nadaję się do takich lektur i właściwie zaraz po przeczytaniu zapominam o wszystkich zaleceniach... Można jednak zainspirować się nimi choć trochę i przekuć w coś, co sprawdzi się w naszym przypadku. Każdy jest przecież indywidualnością.

Wierzycie czy nie w takie przemiany, twórczej i jednocześnie zapracowanej osobie przyda się notes. Zeszyt, w którym zapiszemy swoje pomysły i plany, zanotujemy projekty, które znikają z naszych głów czasem równie szybko, jak się tam pojawiły. Można zapisywać to wszystko na skrawkach papieru, w kalendarzu, przypinać do realnej czy wirtualnej tablicy, ale czemu by nie stworzyć specjalnego zeszytu, z jakąś ładną okładką? Ja lubię mieć kolorowe okładki koło siebie, same w sobie mogą inspirować i pobudzać do działania.

Mój zeszyt okładkę ma, ale cały czas dumam nad tym, co będzie jego treścią. Na pewno luźne pomysły, zaczątki projektów, nabierające kształtów rękodzielnicze czy blogowe przedsięwzięcia. Chciałabym też jednak, aby w notesie znalazła się "dokumentacja" roku 2014, nie w formie dziennika, raczej notatek czy list. W tym roku postanowiłam na przykład spisywać na bieżąco książki, które udało mi się przeczytać. Pierwsze pozycje już są :)

Przy okazji pisania tego posta znalazłam artykuł o "zeszycie inspiracji", o >>tutaj<<. Ktoś może zastosować ten pomysł 1:1, kto inny tylko się nim podeprzeć w tworzeniu własnego notesu. Tak czy inaczej, może warto mieć jedno miejsce, by notować wszystko co twórcze i optymistyczne? Macie swoje sposoby?



Stempelek z Fox in a Box - teraz na wyprzedaży :)

Obowiązkowo przy notesie powinien znaleźć się ołówek lub długopis :)



Zapraszam na pozostałe posty z cyklu:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXYGyZQSHknaRK2ZyyGJIUx4XO3bI5ey7pmbPy6WBXsWdpD-IPvDEQUM5ELY8EJ2z6FFs2P-SBEw_uH224nkK3gKrgA4xq1cvZSIvbujibCsZdynUfa_FjO_HOIGT3LMUMcJUuNgBqC44/s150/srodowe%2520myki.JPG

A także do nowego projektu:
http://asia-majstruje.blogspot.com/2014/01/srodowy-myk-wasciwie-nowy-projekt.html

środa, 15 stycznia 2014

Środowe myki: drugie życie aplikacji z t-shirtów


Chodzicie czasem po lumpeksach w poszukiwaniu materiału do przerobienia? Jesteście gotowe kupić ciuch dlatego, że ma ładne guziki, jest uszyty z fajnego materiału, ma ciekawy detal? Jeśli tak, to podam Wam kolejny powód, dla którego warto przyglądać się ubraniom z second handu - metki i wzory!

Wystarczy upatrzony wzór (w moim przypadku była to wszywka pełniąca rolę metki po wewnętrznej stronie bluzki) przeszyć dookoła na maszynie lub ręcznie...


Następnie wyciąć tak, by nie przeciąć ściegu...


I aplikacja, której można użyć do wykonania broszki, naszycia łaty na dziurawych spodniach Waszego dziecka, ozdobienia innej bluzki, torby, czegokolwiek - gotowa! A może poducha z rysunkiem wyciętym z dziecięcego t-shirtu z ulubioną postacią z bajki? Na pewno znajdziecie mnóstwo zastosowań!


Można tak postąpić ze wzorem z ulubionej bluzki, która jest już zbyt znoszona, żeby pokazać się w niej poza domem i ocalić jeszcze chociaż jej kawałek :)

***

Dziękuję Wam za odzew na nowy cykl, 12 projektów dla domu, o którym pisałam w zeszłym tygodniu. Mam nadzieję, że wszystkie deklaracje chęci wzięcia udziału w tym wyzwaniu zmaterializują się pod postacią Waszych prywatnych projektów! W związku z licznymi pytaniami i wątpliwościami, pozwoliłam sobie zmienić jedną zasadę zabawy - nagroda nie powędruje do osoby, która zamieści najwięcej pomysłów, ale zostanie rozlosowana. Projektów można dodać dowolną ilość, więc tak naprawdę każdy kolejny to następna szansa. Jeden projekt to jeden los w zabawie :) Wyjaśniam też, że nie ma żadnego obowiązku dodawania tutoriali, wystarczy tylko zaprezentować własne dzieło na swoim blogu. Więcej szczegółów po kliknięciu na baner zabawy:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2014/01/srodowy-myk-wasciwie-nowy-projekt.html


A wszystkie dotychczasowe środowe myki

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Szaro-bura a jaka ładna :)

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię proste pakowanie prezentów, najlepiej w szary papier. Ekologiczny, a do tego stanowi świetne tło dla ewentualnych dodatków czy dekoracji - najlepiej kolorowych. Świetnie nadają się do tego papierowe torebki, których kiedyś używano w charakterze dzisiejszych foliówek. Ja nie miałabym nic przeciwko ich powrotowi.

No właśnie, powracają, ale ostatnio raczej do łask scraperek i rzeszy rękodzielników. Bo stanowią nie tylko świetną bazę papierowych prac, ale także prosty sposób na pakowanie upominków. Ja zapakowałam w ten sposób pokazywanego kiedyś małpomisiopiesokota, użyłam torebki i sznurka dostarczonego przez Fox in a Box.




Czuję, że tegoroczne prezenty świąteczne też opakuję w szary papier. A Wy?
Udanego poniedziałku!

środa, 4 grudnia 2013

Środowe myki: grudniowe projekty


Początek grudnia to dobry moment na wszelkiego rodzaju zimowe projekty, szczególnie na te, które są bardziej pracochłonne. W końcu wszyscy chcemy zdążyć przed Bożym Narodzeniem :) Może to być jednak okazja do spożytkowania pół godzinki w ciągu dnia na wykonanie jakiegoś świątecznego drobiazgu. Natknęłam się ostatnio na mój stary post dotyczący plecionego serduszka-koszyka, pochodzącego z książki o choinkowych ozdobach z lat 80. Sam wstęp do tej książki przepełnia mnie nostalgią :) Jeśli chcecie zobaczyć co i jak oraz zagłębić się we wspomnienia, zapraszam tutaj:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/12/plecione-serce-koszyczek-potem.html

Jeśli jeszcze nie zaczęłyście (bo ja jeszcze nie!) robić kartek świątecznych, zajrzyjcie do postu na temat recyklingowych kartek. Wystarczy odkopać te zeszłoroczne :) Klik:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/12/srodowe-myki-ekologiczne-kartki.html

I drugi klik:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/12/z-pustego-to-i-salomon-nie-naleje-ale-z.html

Dla tych, co metrami zużywają taśmę klejącą i zastanawiają się, co wykombinować z tekturowych rolek taki oto pomysł:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/11/srodowe-myki-wianuszki-z-rolki-po-tasmie.html

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/11/srodowe-myki-wianuszki-z-rolki-po-tasmie.html

No i proste, ale jakie efektowne - jako zawieszki na choinkę, do prezentu, co tylko wymyślicie! Zawieszki z tektury i sznurka. Przy pierwszej trzeba jeszcze kleju:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/11/srodowe-myki-sznurkowe-zawieszki.html

A tu przyda się igła:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2012/12/srodowe-myki-wyszywane-gwiazdki.html

Mam nadzieję, że znajdziecie dla siebie jakiś prosty i szybki sposób na upiększenie na święta przestrzeni wokół siebie. Pomysły wymagają niewielkiego nakładu czasu, a więc to coś specjalnie dla tych, którym zawsze go brakuje :)

Pozostałe środowe myki

środa, 27 listopada 2013

Środowe myki: odnawiałam, remontowałam i skończyłam! Fotela część druga, ostatnia


Pierwsza część renowacji fotela

W zeszłym tygodniu zakończyłam relację na tym, jak wyprułam wszystko z mojego fotela. Ciekawych, co znalazłam w środku, odsyłam >>tutaj<<. Mój Ukochany, będący nowym właściciel fotela, dla którego miał się on stać czytelniczą oazą, zwrócił mi uwagę, że za mało dobitnie opisałam i pokazałam, z jakim syfem i smrodem musiałam się zmierzyć. No ale jak przez blogowe strony opisać coś, co jest nie do opisania? Poza tym po co epatować jeszcze większą ilością zdjęć moli i plam? Pozostawiam to Waszej wyobraźni :)

Dzisiaj zrelacjonuję krótko "odbudowę" fotela. Przyznaję, że odbyło się to w dużej mierze metodą chałupniczą, choć w kwestii wypełnienia czy mocowania wzorowałam się na oryginale, tyle że materiały miałam nieco bardziej współczesne. Chałupniczość tej "renowacji" wynika z faktu, że pod tapicerką znajduje się prawdziwy misz-masz wzorów i kolorów, wykorzystałam bowiem różne tkaniny. Sami zresztą zobaczycie.

Moja poprzednia relacja skończyła się tu, na etapie gołych sprężyn i drewnianego stelażu:


Po wyczyszczeniu go mogłam znowu przenieść się do wnętrza. Po nocy na balkonie i terapii proszkiem mole zostały raz na zawsze pożegnane, a całość przestała śmierdzieć :)

Pisząc o wzorowaniu się na oryginale miałam na myśli na przykład to, że pierwszą warstwę tkaniny na sprężynach przyszyłam w taki sam sposób, jak było to wykonane poprzednio. Tyle że użyłam kolorowej materii:


W sumie nałożyłam dwie warstwy pianki na oparcie i trzy na siedzisko. Przymocowywałam je na bieżąco pasami (z trzech różnych tkanin, jak widać na zdjęciu), używając zszywacza tapicerskiego. Pierwszą warstwę pianki na siedzisku przyszyłam do ramy sprężyn tak, jak to było w oryginale. Jeśli chodzi o piankę, to długo głowiłam się jaką wybrać grubość, dla mnie - osoby kompletnie nie znającej się na tapicerowaniu - był to większy problem niż wybór koloru tapicerki. Kłopot rozwiązał się sam, gdy Luby pewnego pięknego dnia poszedł wyrzucić śmieci, a  wrócił z wielkim arkuszem pachnącej jeszcze nowością pianki o grubości 2 cm. Takie prezenty cieszą mnie najbardziej :) Ilość warstw tak naprawdę uzależniona jest od grubości pianki.


Różnorodność materiałów potęguje wrażenie eklektyzmu...


...ale na końcu wszystko przykryłam bawełną:


Dowiedziałam się przy tym, że pasów nie należy wcale naciągać za mocno, bo będzie to widać. Musiałam poluzować niektóre z nich. Jak widzicie powyżej, zarówno bawełnianą wyściółkę, jak i potem samą tapicerkę zszyłam tylko w czterech miejscach - na kantach siedziska i oparcia. Najpierw fastrygowałam:



Potem zszywałam na maszynie. Jak może pamiętacie, siedzisko w oryginale złożone było z czterech części i nawet ostrożnie je rozprułam, aby potem odrysować poszczególne panele. W rzeczywistości jednak zdecydowanie łatwiej było mi zrobić zaszewki, a resztę uformować po prostu na siedzisku i oparciu, przeciągnąć na "lewą" stronę fotela i przymocować zszywaczem. Kiedy miałam obie te części, należało je już tylko połączyć. Miejsce tego łączenia znajduje się tutaj:


W oryginale oba panele zszyte były na prosto, ja zrobiłam to pod kątem:


Wyczyściłam też śruby z ozdobną główką, odzyskały srebrny kolor:


Tył fotela, choć właściwie niewidoczny (no chyba że fotel stoi na środku pokoju), wymagał najwięcej pracy - podobnie jak w oryginale zszywałam go ręcznie, krytym ściegiem. Konieczne okazało się włożenie tektury, tak jak to było w oryginale:


W przeciwnym przypadku pojawiały się brzydkie wybrzuszenia od sprężyn. Po włożeniu tektury przymocowałam tylny panel szpilkami i szyłam ręcznie. A że gdzieś zapodziałam moją igłę-łódeczkę, to się namęczyłam...


Ostatnia część, a więc wszystkie elementy przymocowane zszywkami na spodzie...


..i przykryte warstwą bawełny:


Przepraszam Was za jakość zdjęć, bo chociaż fotel robiłam na początku listopada przy ładnej pogodzie, to jednak dużą część prac wykonywałam wieczorem i w nocy. Moje umiejętności są naprawdę kiepskie. Mogliście też zaobserwować bałagan przy pracy (zawsze bałaganię, także przy tych mniejszych projektach) oraz fragmenty naszych półek z książkami :)

Jak widać fotel ma szarą tapicerkę, plan był taki, aby pozostał neutralny, z kolorową poduchą. Jeszcze kilka słów na temat drewnianych nóg. Pokryte były zniszczoną warstwą lakieru, a zamiar był taki, aby doprowadzić je do koloru jasnego drewna. Wyszlifowania podjął się Luby, jednak po 3 godzinach nie udało się uzyskać tego efektu, ponieważ stara bejca była zbyt głęboko powżerana. Wobec tego konieczne było zastosowanie planu B, zakup lakierobejcy i malowanie na kolor "dębowy". Siłą rzeczy kolor pozostał nieco niejednolity, ale widać rysunek drewna i ząb czasu, jaki nadgryzł nogi naszego fotela :)

Wczoraj późnym wieczorem wykonałam jeszcze serię fotek, które prezentują fotel w całej okazałości, żebyście w ogóle mieli wyobrażenie na temat efektu końcowego :) Z całej serii nieudanych, ciemnych albo poruszonych zdjęć (nie cierpię i nie umiem robić zdjęć po zmroku!) wybrałam właściwie tylko jedno :) Aktualnie fotel czeka na przeniesienie w docelowe miejsce.


Zyskał też poduchę zrobioną z eko-torby ze sklepiku Fox in a Box - akurat tak się złożyło, że zarówno lisia torba, jak i sporo innych produktów zostały przecenione! Więcej szczegółów na blogu Foxa.


Teraz w kolejce czeka drugi taki fotel, za który zabiorę się pewnie na wiosnę. Poza tym w ostatni weekend zostałam obdarowana jeszcze jednym fotelem przecudnej urody, mianowicie modelem '366' Chierowskiego. To będzie dopiero prawdziwe wyzwanie!

Dziękuję za uwagę :)


Wszystkie środowe myki