Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowy majsterkowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowy majsterkowicz. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 maja 2015

Renowacja krzesła - część 2

Pierwsza część renowacji krzesła >>tutaj<<

Tydzień temu krzesło zaprojektowane w latach 60. poprzedniego wieku przez profesora Hałasa zostało całkowicie rozebrane i poddane szlifowaniu. Teraz przyszedł czas na odbudowę!

Złożenie stelażu
Oczyszczone drewniane elementy zostały ponownie połączone i sklejone. Jak wspomniałam poprzednio, spod warstwy lakieru wyjrzało piękne, jasne drewno bukowe:


Tapicerka
Czas na elementy tapicerowane. Obiecałam łzy i zgrzytanie zębów.

W tym miejscu muszę wyznać - krzesło miało być różowe... Długo szukałam tkaniny, która nie będzie brzydkim szenilem (bleh!), chciałam gładkiej, jednolitej i mocno różowej. Kupiłam nawet taką, która mi odpowiadała, jednak próba naciągnięcia jej na "rogalik" oparcia spełzła na niczym. Tkanina okazała się zbyt sztywna, robiły się marszczenia. Tutaj nastąpiły pierwsze łzy (metaforyczne rzecz jasna). Zaczęłam wyobrażać sobie, że kolejne dni spędzam na szukaniu tkaniny... nie da rady! Wzięłam tkaninę w pepitkę, kupioną co prawda z myślą o innym projekcie, ale... też się nie układała. Musiałam wrócić do sprawdzonej, szarej tkaniny, którą znacie być może z projektu fotel i kanapa. Może to i lepiej?

Do odrysowania nowych form z pianki użyłam tych starych, co znacznie ułatwiło dopasowanie ich do części drewnianych. Z rogalikiem poszło bezboleśnie:


Powyżej: (1) Wycięta pianka, dopasowana do oparcia. (2) Wstępne przypięcie tkaniny do oparcia. Tkanina mieści się w rowku, o którym wspominałam w poprzednim poście. (3) Widok z przodu. (4) Przymocowanie szpilkami tyłu oparcia. Po krawędzi tkanina została zszyta ściegiem krytym.

Więcej zabawy było z siedziskiem. Mój model miał wypustkę wszytą na całym obwodzie siedziska i postanowiłam to odtworzyć.

Kilka słów o wypustce - można kupić gotową (jeśli chcecie zrobić ją w kontrastowym kolorze) albo wykonać samodzielnie. W grę wchodzi tylko ta druga opcja, jeśli wypustka i reszta mają być z tej samej tkaniny.

Wypustkę szyłam po raz pierwszy. Zwykle wszywa się sznurek, ja postanowiłam użyć linki do wieszania prania. Pomyślałam, że zachowa kształt i odpowiednią sztywność.


Gotowa wypustka:


Ponieważ używałam pianki o grubości 3 cm, na siedzisko użyłam dwóch warstw. Wycięłam dwie takie same kształki, złączyłam je jedna na drugiej i przyłożyłam do siedziska. Następnie całość pokryłam warstwą owaty. Co prawda zarówno w przypadku oparcia, jak i siedziska ścinałam krawędzie gąbki, aby nie była kanciasta, ale owata wyrównała wszystkie ewentualne nierówności.


Po wycięciu kawałka tkaniny na siedzisko połączyłam go z wypustką. Na zaokrągleniach warto ponacinać wypustkę i materiał od lewej strony, żeby wszystko dobrze się ułożyło.


Poniżej: (1) Tkanina jeszcze przed naciągnięciem. (2) Od spodniej strony. (3) Wszystko naciągnięte i przymocowane zszywkami. (4) Od góry. (5) (6) Krawędź z wypustką.


Tu były łzy drugie i trzecie (okazało się, że pomyliłam strony i szycie wypadło nie z tyłu siedziska, ale z przodu. Prułam dwa razy całe siedzisko, wyjmując przy tym wszywki, co niezbyt korzystnie odbiło się na kondycji sklejki). Zajęło to naprawdę sporo czasu, ale...

Efekt końcowy!
Na koniec oparcie zostało przykręcone za pomocą śrub, a siedzisko zamocowane na zaczepy, o których pisałam w pierwszej części. Wszelkie ubytki zostawiliśmy, nie chcieliśmy nic szpachlować ani wygładzać na siłę.


Może i lepiej, że nie różowe?





Było ciężko, ale.. warto :) Jak Wam się podoba? Macie w planach jakieś renowacje? Chętnie przeczytam i obejrzę!

http://asia-majstruje.blogspot.com/search/label/%C5%9Brodowe%20myki


środa, 20 maja 2015

Renowacja krzesła - część 1

Dwa tygodnie temu skończyliśmy renowację krzesła z lat 60. Była to praca zbiorowa, więc w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować mojej drugiej połówce za wytrwałe szlifowanie, piłowanie, sklejanie, lakierowanie... Oboje dużo nauczyliśmy się w trakcie tej pracy :) Osobiście mogę powiedzieć, że krzesło okazało się zdecydowanie trudniejsze niż renowacja fotela z tego samego okresu.


Kilka słów o samym modelu. Autorem projektu był profesor Rajmund Teofil Hałas, od dziecka związany z meblarstwem. Nic więc dziwnego, że w dorosłym życiu zajął się między innymi projektowaniem i wzornictwem (jego działalność była jednak zdecydowanie szersza, podobno projektował nawet lokomotywy i linię do produkcji żarówek).

Tapicerowane krzesło o którym mowa weszło do produkcji w latach 60. XX wieku pod nazwą TYP 200-190. Nasz egzemplarz ma jeszcze dodaną literkę "B" i był prawdopodobnie wyprodukowany nieco później, bo w 1973 rok w zakładzie w Paczkowie (dokładnie: Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego w Poznaniu, Opolskie Fabryki Mebli w Opolu, Zakład nr 5 w Paczkowie). Ponieważ zachowała się metryka mebla, znam nieco więcej szczegółów technicznych - krzesło wykonane jest z tarcicy bukowej, nogi ciemne, lakierowane, wykończone na połysk, tapicerka na moltoprenie. 40 lat temu nówka sztuka kosztowała 386 zł. Dzisiaj odnowione egzemplarze potrafią osiągać bardzo wygórowane ceny... tym bardziej warto poszperać i dokonać renowacji samemu. Z pewnością pomoże niniejsza relacja :)


Rozbiórka krzesła
Takie moje szczęście, że odnawiane przeze mnie meble nie pochodzą z przytulnych mieszkań, są raczej zarobaczone albo hmm... obsrane przez gołębie jak to :)
Rozkręcenie na części nie powinno sprawić większego problemu. Oparcie przymocowane jest na cztery śruby. Ciekawie robi się przy demontażu siedziska. Aby zdjąć tapicerkę najwygodniej jest je odłączyć od reszty - w tym celu odkręcamy tylko jedną (!) śrubę. Reszta chodzi na klik, co widać na poniższym zdjęciu. Wystarczy puknąć w siedzisko z boku, aby przesunąć je na śrubach i zdjąć.


Następnie prujemy szwy (wersja dla tych, którzy chcą zostawić sobie starą tapicerkę jako wzór do wykrojenia nowych części) lub demolujemy całość. Ja jak zwykle wybrałam wersję łagodną, żeby zobaczyć jak kiedyś tapicer radził sobie z takim krzesłem. Podobnie było w przypadku fotela, można się sporo nauczyć i jednocześnie obmyślić sposób na późniejsze samodzielne tapicerowanie mebla.


W trakcie rozbiórki konieczne będzie wydłubanie starych zszywek (przyda się śrubokręt i cążki). Gąbka była klejona do oparcia, więc można ją oderwać lub odkroić nożem. Warto zachować jej kształt, ponieważ łatwiej będzie odrysować ją na nowej gąbce i wyciąć, niż dopasowywać kształt od nowa.

Podobnie postępujemy z częścią do siedzenia. Zarówno w oparciu, jak i w siedzisku użyto bardzo fajnego sposobu na zamaskowanie miejsca zszycia części. Wokół całej płyty oparcia i siedziska znajduje się zagłębienie (ok. 2 mm), które sprawia, że po przymocowaniu tkaniny "zlewa" się ona z resztą mebla. O ile ma to duże znaczenie przy oparciu, które widoczne jest ze wszystkich stron (przy takim rozwiązaniu nie widać zgrubienia w miejscu połączenia dwóch kawałków tkanin), o tyle w przypadku siedziska byłoby niepotrzebne. Świadczy to o dużej uwadze przywiązywanej do najmniejszych, pozornie błahych szczegółów. Nawet to co niewidoczne dla oczu jest pięknie wykończone!


Rozłożone krzesło jest gotowe na szlifowanie.



Szlifowanie
Buk jest drewnem twardym, musicie przygotować się więc na długą przeprawę, przydadzą się nie tylko papier ścierny, ale także mechaniczna pomoc. Jeśli krzesło nie jest potraktowane farbą olejną, na niewiele zda się Scansol (wypróbowane). Pozostaje wielogodzinne szlifowanie. Trzeba uważać, żeby nie porobić dziur, nie zlikwidować obłości czy oryginalnych krawędzi ramy. Jest to bardzo pracochłonne i brudne zajęcie, którego mój P. mi oszczędził, stając się nie tylko współwykonawcą tego projektu, ale i prawdziwym bohaterem. Sklejony stelaż przywiózł jak prawdziwe trofeum, i wcale się temu nie dziwię. Efekt jest niezwykły, ponieważ po wyszlifowaniu ukazuje się nam piękne, jasne drewno z niewielkimi, czerwonawymi prążkami. Co prawda każdy fragment ramy wygląda jak z innej parafii (drewno cięte było w różnych płaszczyznach i nikt nie przejmował się usłojeniem czy prążkami, w końcu wszystko i tak było malowane na jeden kolor), ale moim zdaniem to nawet dodaje krzesłu uroku :)

Na placu boju:



Za tydzień część druga. Już teraz zapraszam wszystkich ciekawych jak zakończył się ten projekt. Będą łzy i zgrzytanie zębów!

Druga część renowacji krzesła >>tutaj<<

Tym postem nieśmiało zapowiadam powrót środowych myków. Brakowało mi tego kopniaka do działania :) Nie będzie to pewnie każda kolejna środa, ale na pewno się postaram! Kto nie zna cyklu, zapraszam tutaj:

http://asia-majstruje.blogspot.com/search/label/%C5%9Brodowe%20myki

czwartek, 23 kwietnia 2015

Papier + meble

Papierowo dzieje się najwięcej. Niedawno dla Stasia oraz jego rodziców przygotowałam tak oto zapakowany prezent: 


W środku zmieścił się filcowy królik, a kartka zawiera same obietnice. Mam nadzieję, że młodzi rodzice skorzystają kiedyś z oferty i wypuszczą Stasia z rąk, aby pójść na randkę ;)

Tymczasem pracuję nad nowym projektem meblowym. Pamiętacie fotel i kanapę? Teraz mniejszy gabaryt, ale jaki piękny przedmiot - krzesło projektu Rajmunda Hałasa. Musicie użyć wyobraźni, bo mocno zmieni kolorystykę :) Póki co zapraszam na Instagram, tam pojawi się na pewno więcej relacji z całego procesu.

https://instagram.com/asiamajstruje/

Prawda, że piękne? Zgadnijcie, jaką dostanie tapicerkę :)



poniedziałek, 2 lutego 2015

12 projektów dla domu - podsumowanie

Uff, rok 2014 mogę uznać za zamknięty! Nie dawało mi spokoju, że muszę podsumować jeszcze cykl "12 projektów dla domu" - przecież to już powinno być zrobione! Ale musiałam wszędzie zajrzeć, pooglądać, popodziwiać.. Podzieliłyście się mnóstwem kreatywnych pomysłów, były to przede wszystkim projekty porządkujące przestrzeń i upiększające wnętrza. Wśród 74 zgłoszonych prac każdy znajdzie coś dla siebie. Nie wiem jak dla Was, ale udział w cyklu okazał się przede wszystkim motywacją, by dokończyć odwlekane projekty. I największa satysfakcja to pewnie ta wewnętrzna!

Muszę się też przyznać do porażki... Niestety poległam i udało mi się zamieścić tylko 11 projektów z tutorialami. Ciężko było w jesienno-zimowe miesiące, kiedy trudno o akceptowalne zdjęcia. Na szczęście wśród biorących udział było kilka dziewczyn, które nie tylko dotrwały do końca (a przecież wystarczyło dodać jeden projekt, aby wziąć udział w zabawie), ale wykazały się niesamowitą dyscypliną!

Stworzyłam specjalną tablicę na Pintereście, gdzie w wygodny sposób możecie obejrzeć wszystkie projekty (wystarczy kliknąć na obrazek):

https://www.pinterest.com/asiamajstruje/12-projekt%C3%B3w-dla-domu-podsumowanie/

Jedną z tych wytrwałych osób była Barbarella, która w każdym miesiącu dodawała swój post z pomysłem dla własnego domu. Projekty były bardzo różnorodne i niejednokrotnie dotyczyły przedmiotów o większym gabarycie. I choć każda z Was zasługuje na wyróżnienie, pozwólcie, że to właśnie do Barbarelli powędruje nagroda.

Dla wszystkich, którzy chcą zaznaczyć swój udział w projekcie, przygotowałam baner. Możecie go pobrać i umieścić na swoim blogu. A jeśli zechcecie u siebie napisać o wyzwaniach jakie stoją przed Wami i Waszymi domami w 2015 roku, zamieśćcie link w komentarzu - z chęcią zajrzę! I sama też przygotuję taki post, a co!


Kochane, dziękuję raz jeszcze za liczny udział, dawkę niesamowitych inspiracji i cierpliwość do projektu. 12 miesięcy to trochę długo i być może część z Was w ogóle o nim zapomniała :) Tym bardziej zapraszam do zapoznania się ze zgłoszonymi pomysłami i odwiedzinami na blogach uczestniczek. Może i Wy znajdziecie tam inspirację do działania?

czwartek, 27 listopada 2014

Papierowe torby

Hmmm... Nie wiem, czy dzisiejszy projekt uznać za zaległy październikowy, czy udawać, że nic nie pominęłam? Skoro już się przyznałam, może uda mi się zmobilizować i do końca roku dociągnąć do 12 projektów. A Wam jak idzie?

Dziś mam dla Was propozycję z serii "samo życie". Podobno niektórych warzyw czy owoców nie powinno trzymać się w lodówce. Inne z kolei wkładamy do dolnej szuflady chłodziarki, ale nie wiem jak u Was - u mnie pałętało się sporo foliówek i robił się tam bajzel. Poza tym podobno foliówki też niedobre... i tak w koło Macieju.

Na mój parapet trafiły takie oto torby. Są oddzielne i przewiewne miejsca na różne warzywa czy owoce. Do tego ich surowy wygląd bardzo przypadł mi do gustu, podobnie jak przeszycie kolorową nitką.



Potrzebny będzie papier pakowy, ale można wykorzystać też kilka warstw gazety czy tkaninę. Wszystko zależy od Waszych potrzeb, inwencji oraz tego, co akurat macie pod ręką.

Na torbę o wymiarach 20 x 20 cm i wysokości 10 cm (mierzonej już po wywinięciu brzegów) potrzebny był mi kawałek papieru o wymiarach 80 x 20 cm. Złożyłam go na pół i zszyłam wzdłuż dwóch boków:


Kiedy otworzycie taką "kopertę" i wyobrazicie sobie, że wkładacie do niej kwadratowe pudełko, otrzymacie coś takiego:


Musimy zszyć te boczne trójkąty:


Ostatecznie otrzymujemy więc podstawę o wymiarach 20 x 20 cm i taką oto torbę:


To jednak jeszcze nie koniec :) Mamy dwa wyjścia: albo zostawić taką torbę bez zagnieceń, wówczas dolne trójkąty chowamy pod spód i mocujemy...


...albo wywracamy ją na drugą stronę i decydujemy się na wygniecione ścianki. Ja wybrałam oczywiście ten drugi wariant :) Ostrożnie staramy się więc wywinąć cała torbę. Z początku może niezbyt dobrze to wygląda...


...ale za chwilę mamy już torbę z efektownymi zagnieceniami, która jednak trzyma fason :) Wywinięcie brzegów utrwala kształt i nadaje sztywności.


Możecie włożyć do niej owoce czy warzywa, przydasie, większe lub mniejsze rzeczy. Ja jedną z takich toreb wykorzystałam jako osłonę doniczki. W środku jest również podstawek, więc jeśli nie przesadzę z podlewaniem, to nic się mojej torbie nie stanie. Jest to szybki i tani sposób na ukrycie niezbyt ładnej doniczki, jeśli np. chcecie podarować komuś kupione kwiaty. Pomysł jest ekologiczny, a jednocześnie nie będzie Wam szkoda, kiedy torba się zniszczy. Zawsze można przecież uszyć kolejną :) Te z Was, które nie dysponują maszyną, mogą równie szybką wykonać przeszycie ręcznie. Można ją także skleić maskując łączenie paskiem kontrastującego papieru albo użyć taśmy washi.


Coś czuję, że ten pomysł przyda mi się także na okres świąteczny.

środa, 27 sierpnia 2014

Projekt, co wywołał mieszane uczucia

Przy okazji odświeżenia przedpokoju postanowiłam pomalować jedną ze ścian w trójkąty. Pierwsza myśl - nieduży, idealny domowy projekt. Chciałam nieregularne, szare, z lekką dozą koloru. Kompromis (wszak nie mieszkam sama...) sprawił jednak, że na ścianie i owszem, trójkąty się pojawiły, ale zdecydowanie inne. Chyba oswoiłam się z efektem... Chociaż zajęło mi to kupę czasu i przypomina kafelki - no cóż... Dzisiejszy post jest równocześnie zachętą i ostrzeżeniem.

Zaczęłam od wyznaczenia trójkątów za pomocą taśmy malarskiej, ołówka i poziomicy.


Przed malowaniem docisnęłam każdy kawałek taśmy do ściany - chciałam upewnić się, że krawędzie będą ostre i bez rozmyć, co i tak nie pomogło. Malowanie trójkątów rozpoczęłam z rozrysowanym planem.


Trójkąty malowałam 2-3 razy, oczywiście nie obyło się bez błędów, które trzeba było zamalować i tak w kółko...


Kiedy tylko skończyłam malować, zaczęłam zdejmować taśmę. Jeden trójkąt w porządku, drugi zaczął odłazić razem z taśmą, potem kolejny i kolejny... Ślęczałam nad tym tyle godzin, a tu taki beznadziejny efekt! Niestety, wcięło mi zdjęcie. Niektóre trójkąty udało mi się po prostu zdjąć jak folię... Korzystałam z próbek farb, które mają pojemność 50 ml i służą do testowania kolorów. Może niektóre były stare? Może farba za mocno wyschła? Załamana poszłam spać. Następnego dnia zawzięłam się i pędzelkiem zaczęłam domalowywać krawędzie. Znowu przydała się taśma malarska, za pomocą której łatwiej było utrzymać ostre brzegi. Łatwiej, ale nie całkowicie. Konieczne było więc odwrotne działanie, a więc domalowywanie białą farbą... I tak w kółko :) Zajęło mi to cały dzień. Ale efekt dopuszczalny, z każdym dniem wydaje się lepszy. Nic to, że wygląda jak kafelki. Teraz to już szkoda zamalowywać...


Przekonałam się, że projekty z użyciem taśmy malarskiej wcale nie są proste... Macie jakieś doświadczenia?

Więcej projektów - Waszych i moich, tutaj:

http://asia-majstruje.blogspot.com/search/label/12%20projekt%C3%B3w%20dla%20domu

środa, 30 lipca 2014

Projekt: kanapa

Na początku roku rozpoczęłam nowy cykl, który miał mobilizować mnie do wprowadzania w życie "domowych" projektów i wykonywania rzeczy z myślą o przestrzeni wokół mnie. W każdym miesiącu staram się pokazać jeden taki projekt i na razie  (chociaż czasem w bólach) mi się to udaje. Przypominam też, że w każdej chwili możecie do mnie dołączyć, zgłaszając do wyzwania Wasz własny projekt. Odnośnik do postu z wyzwaniem znajduje się na końcu dzisiejszego wpisu lub na pasku bocznym po prawej.

Dziś poważna sprawa - szycie pokrowca na kanapę. Z moją sofą wszystko jest ok. Wszystko, oprócz koloru. Nie mam pojęcia dlaczego przy jej zakupie zdecydowałam się na ten smutny brąz! Prawie od razu została przykryta zieloną narzutą. Dojrzałam jednak do bardziej estetycznego rozwiązania, czegoś pomiędzy kapą a nową tapicerką. Postanowiłam uszyć pokrowiec.

Użyłam tej samej tkaniny, którą wykorzystałam przy tapicerowaniu fotela. Na 2-metrową kanapę z dużymi bokami zużyłam niecałe 7 mb tkaniny (pokrowiec przykrywa również tył kanapy, przylegający do ściany). Przydała się też maszyna do szycia i wolna sobota :)

1. Przymierzam tkaninę i sprawdzam, gdzie ciąć. Na razie na lewej stronie tkaniny.



2. Zdejmuję boki (u mnie wsuwane) i układam tkaninę, żeby została spora zakładka. Ma ona zapobiegać przesuwaniu się pokrowca. Jednocześnie przycinam tkaninę na oparcie.


3. Czas na boki. Podobnie jak wcześniej przymierzam i ucinam tkaninę, układam na części mebla, mocuję szpilkami i rysuję sobie pisakiem gdzie szyć.


4. Po zszyciu przewracam na prawą stronę i naciągam. Na tym etapie zdecydowałam, że pokrowiec będzie 3-częściowy. Boki przymocowałam na stałe, zdejmowana będzie tylko część "główna". Po pierwsze, łatwiej to wykonać, po drugie pokrowiec nie będzie się deformował, po trzecie główna część musi być zdejmowana, bo kanapa się rozkłada. Boki natomiast mogą zostać :)



Mocowanie przy pomocy zszywacza tapicerskiego:


5. Boki gotowe, czas na resztę. Zasadniczo od strony podłogi z przodu i z tyłu wystarczy odpowiednie przycięcie tkaniny i zszycie. Ja wymyśliłam sobie, że aby uniknąć zbytniego ściągania materiału przy wałkonieniu się na kanapie, wykonam zaszewki. Sprawa byłaby prostsza, gdyby kanapa miała same kąty proste. Tutaj jednak konieczne było wykonanie dwóch zaszewek z przodu i jednej przy oparciu, żeby utrzymać kształt całości.


6. Pozostało założyć z powrotem boki kanapy.


7. I położyć poprzednie poduszki - bo na nowe szukam pomysłu. Może coś zasugerujecie?
Jedyne o czym nie pomyślałam to to, że teraz na tle szarej ściany stoi szara kanapa :) Cóż, może trzeba przemalować ścianę? ;)


Okazuje się więc, że jeśli macie choć odrobinę umiejętności krawieckich, za niewielkie pieniądze (właściwie tylko koszt tkaniny obiciowej, która w moim przypadku kosztowała 120 zł) można całkowicie odmienić wygląd Waszej kanapy. Jeśli dolega jej tylko kolor, bez problemu wykonacie tą pracę w domu - na pewno da dużo satysfakcji! Nie dość, że własnoręcznie, to mebel wygląda jak nowy!

Zapraszam do dodania własnego, małego lub większego projektu:

http://asia-majstruje.blogspot.com/2014/01/srodowy-myk-wasciwie-nowy-projekt.html


A wszystkie moje projekty z tego cyklu znajdziecie pod poniższym linkiem