Trening siłowy to cudowny wynalazek ludzkości i chyba nie ma ćwiczeń, które mogłyby go zastąpić. Mimo wszystko nie każdy ma ochotę czy możliwości, by zająć się siłówką. I ma prawo :)
Jeśli nie masz dużego obciążenia, nie stać Cię na siłownię, nie chcesz ćwiczyć bez instruktora, spróbowałaś siłowego i nie przypadł Ci do gustu, ale nie chcesz porzucać hantli - albo masz jakikolwiek powód, by nie trenować w ten sposób - zerknij w stronę programu No more trouble zones autorstwa Jillian Michaels.
Dlaczego piszę o tym treningu w kontekście siłówki? Proste - część ćwiczeń przypomina te znane z treningu siłowego, aczkolwiek są one wykonywane szybciej, z mniejszym obciążeniem i dodatkowymi modyfikacjami pozwalającymi poruszyć więcej grup mięśniowych. Co do grup, i tutaj mamy ćwiczenia na poszczególne partie - a więc m.in. uginanie ramion w oparciu o kolano (biceps), wyciskanie francuskie (triceps), przysiad plie (pośladki), wyciskanie hantli w leżeniu (klatka piersiowa). Cały trening przypomina bardzo dynamiczne FBW.
No more trouble zones już w tytule sugeruje, że Jillian zajmie się głównymi kobiecymi problemami, skupi uwagę głównie (ale nie tylko!) na pośladkach, brzuchu i... ramionach. Tak, bo właśnie ramiona są bardzo często zaniedbywane przez kobiety stroniące od treningu siłowego - a nie da się ukryć, że, jak mówi sama Jillian - ramiona to pierwsza rzecz, którą pokazujemy całemu światu, więc warto, aby wyglądały dobrze. I bez obaw, trening rąk nie zrobi z Ciebie kulturysty, ale poprawi ich kształt i jędrność.
Podczas treningu najbardziej czułam ramiona, dosłownie paliły - ale następnego dnia skutki ćwiczeń najbardziej odczułam w pośladkach.
Poniżej - prawdziwe ćwiczenie-killer na brzuch. Włączyłam je do treningów wykonywanych w trakcie restu, niesamowicie stymuluje pracę brzucha, ból gwarantowany.
Jillian, jak to Jillian, wulkan energii. Towarzyszą jej dwie kobiety, wykonujące ćwiczenia o różnym stopniu trudności, ona sama pokazuje wersję pośrednią. Dobre tłumaczenie techniki, hasła (krzyki? ;)) motywacyjne, koleżeńska atmosfera i nieco śmiechu charakteryzują wszystkie programy Jillian i No more trouble zones nie jest wyjątkiem.
Dzięki różnorodności ćwiczeń i szybkiemu tempu ćwiczy się fantastycznie, 50 minut mija jak z bicza strzelił, a po wszystkim mamy świadomość, że pracowało całe ciało.
Wady? Czasem warto zrobić po swojemu i, jeśli mamy taką możliwość, wykorzystać hantle o różnej wadze, o czym Jillian nie mówi. Sama korzysta cały czas z takich samych, a nie da się ukryć, że do uginania ramion potrzebujemy mniejszego obciążenia niż np. do martwego ciągu, który jest tutaj obecny. Oczywiście bez przesady, to nie siłówka, więc nie trzeba tachać kilkudziesięciu kilogramów, ale mała modyfikacja rzędu kilku kilo wyjdzie tylko na dobre.
Podsumowując:
No more trouble zones nie jest treningiem siłowym i na pewno go nie zastąpi, ale może stanowić wstęp do pracy z obciążeniem i sam w sobie na pewno również przyniesie widoczne efekty.