Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stewia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stewia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Jeszcze słowo o stewii - ostrzeżenie.



Poza właściwościami zdrowotnymi stewia ma jeszcze dwie cechy: jest wielokrotnie słodsza od cukru i ma zero kalorii.

Dlaczego o tym piszę?

Bo producenci i na tym produkcie postanowili zbić kokosy...

Już tłumaczę, o co chodzi. W sieci można kupić stewię różnych firm w postaci proszku, fluidu czy tabletek. Dostępne są również sadzonki bądź same liście. Niestety zwykle trudno doszukać się w opisach produktów składu czy tabeli wartości odżywczych, a świadomy konsument to podejrzliwy konsument i wybrakowanemu słowu nie uwierzy. Co robi? Idzie do sklepu. Co znajduje w sklepie?

Stacjonarnie znalazłam jedynie stewię Zielony Listek. Wydawałoby się, ideał – tania, bo za 150g zapłacimy od 15zł w górę, łatwo dostępna, bo jest nawet na półce w Auchan.

Co jest nie tak?

Czerwona lampka włącza się, kiedy na etykiecie czytamy „jedna łyżeczka stewii słodzi jak 3 łyżeczki cukru”. Różne są wersje tego, ile razy stewia jest słodsza od cukru, ale na pewno bardziej niż trzykrotnie...

Kolejny alarm - kaloryczność.

100g rzeczonej „stewii” zawiera 379 kalorii. Czyli niewiele mniej od takiej samej ilości cukru (400kcal) i o wiele więcej od ksylitolu (240kcal). Jak to?!

Rzut oka na skład i wszystko jasne…

Skład: nośnik substancji słodzącej: maltodekstryna; substancja słodząca stevia, glikozydy. 

Maltodekstryna jest cukrem prostym o bardzo wysokim indeksie glikemicznym (do 105-136, podczas gdy sacharoza „zaledwie” 70). Występuje w postaci białego proszku. Nie ma zapachu, jest lekko słodka i zawiera 380kcal w 100 gramach.

Sprytne. Producent reklamuje swój produkt pod nazwą „stewia”, wiedząc, że ta roślina robi się coraz bardziej popularna i wielu ludzi kupi łatwo dostępny produkt bez wgłębiania się w skład. W rzeczywistości w opakowaniu znajduje się głównie maltodekstryna, kosztująca 15-25 zł... za kilogram.

Ręce opadają... jeszcze raz apeluję o czytanie składów. Producenci zarabiają na każdej naszej chwili nieuwagi :(

czwartek, 1 listopada 2012

Pan z nami nie piecze - wypraszamy cukier z kuchni cz.2

źródło: encyklopedia-ciazy.pl


Ulubionym odpowiednikiem cukru dla osób obsesyjnie odchudzających się jest aspartam używany w formie słodziku (także we wszelkich napojach typu light i gumie do żucia). Otóż jedyną zaletą aspartamu jest jego zerowa kaloryczność. Koniec! Nie ma więcej dobrego! Aspartam może przyczynić się do powstania guzów mózgu, cukrzycy, epilepsji, choroby Parkinsona i Alzheimera. Jeśli wasz organizm buntuje się bólem brzucha po żuciu gumy, to winowajcą także jest aspartam. 

Oczywiście – wszystko zależy od organizmu konkretnego człowieka i spożywanej dawki. Jedna guma do żucia dziennie nie powinna nikogo zabić, i nie każdy zażywający aspartam zachoruje. 
Pewne jest jednak, że długotrwałe przyjmowanie aspartamu nie przyniesie niczego pozytywnego. Nawet przy braku krótkotrwałych skutków ubocznych – typu ból/zawroty głowy, nudności, bezsenność – nie warto ryzykować swojej przyszłości i zdrowia dla ograniczenia kalorii… Czy to słodzenie napojów, czy deserów, aspartam jest rozwiązaniem gorszym niż cukier i choćby smakował jak posiłek bogów, zwyczajnie nie ma sensu go wybierać.



Coraz większą popularnością cieszy się cukier brzozowy, czyli ksylitol. Jest bakteriobójczy, przeciwdziała próchnicy, wzmacnia układ odpornościowy i ma 240kcal/100g. Jego indeks glikemiczy jest czternastokrotnie niższy niż cukru, więc nie powoduje nagłych skoków poziomu cukru we krwi i szybkiego uczucia głodu po posiłku, który go zawiera. W dodatku jest nieco słodszy niż sacharoza, więc do słodzenia można użyć go mniej. Różnica w smaku jest wyczuwalna podczas próbowania go bez dodatków, w ciastach znika; nie zmienia swoich właściwości w wysokich temperaturach, więc do pieczenia nadaje się idealnie. 

Kosztuje od 11zł w sieci do nawet 22zł stacjonarnie za 250g. Jest to dość dużo i na dłuższą metę wielbicieli domowych słodyczy może finansowo wykończyć. Poza tym, zaleca się spożywać nie więcej niż 15g ksylitolu dziennie i wprowadzać go do diety stopniowo, gdyż może wywołać biegunkę. Na pewno nie da się przygotować na samym ksylitolu urodzinowego czy świątecznego menu, ale pojedyncze desery jak najbardziej.

źródło: marketplayground.com

Triumfy ostatnio święci stewia i nic dziwnego – tabletki i proszek produkowane z tej rośliny praktycznie nie mają kalorii i są przy tym bardzo słodkie – jedna łyżeczka stewii słodzi jak trzy łyżeczki cukru. Dodatkowo stewia łagodzi dolegliwości trawienne i obniża ciśnienie krwi. 

Można ją hodować we własnym domu - w sieci znajduje się mnóstwo miejsc, które oferują sadzonki, a pielęgnacja rośliny nie powinna sprawić problemów (nie będę się rozwodzić na wymaganiami glebowymi stewii, takie informacje znajdują się zwykle na stronach sklepów - ale na pewno nie są to warunki egzotyczne).

Stewia ma jednak nieco inne właściwości niż cukier: nie należy przygotowywać na niej ciast na bazie drożdży, gdyż po prostu nie urosną. 
Smak również różni się od tego, do jakiego przyzwyczaiła nas sacharoza - w niektórych rodzajach stewii można wyczuć nutę goryczy. Jej nasilenie zależy od proporcji glikozydów w liściach (najistotniejsze to Steviozyd i Rebaudiozyd-A, z czego pierwszy jest odpowiedzialny za gorzki posmak); hodującym stewię zaleca się zbieranie liści w okresie wczesnojesiennym, kiedy to są najsłodsze.

Stewię można dostać w postaci tabletek lub pudru. W kuchni sprawdzi się puder - ten można dostać w cenie 15 (Internet) - 22zł  (stacjonarnie) za 150g. Warto jednak zauważyć, że puder jest lekki i mimo małej wagi jest go stosunkowo dużo. 

Tak ksylitol, jak i stewia polecane są dla diabetyków.

Cieszę się, że zdrowe substytuty cukru stają się w Polsce coraz bardziej powszechne – stewię można kupić w każdym sklepie z żywnością ekologiczną, a ksylitol nawet w supermarketach. Na rynek trafia coraz więcej produktów słodzonych tymi produktami. Na pewno upłynie dużo czasu, zanim biały cukier stanie się "jednym z wielu", zamiast "głównym" słodzikiem, ale przyszłość zaczyna rysować się w jaśniejszych barwach.

***

Ostatnio zainwestowałam w syrop z agawy. Nie sądzę jednak, abym w najwyższym czasie używała go do pieczenia. Syrop jest rzadki – o wiele rzadszy od miodu – stąd mój niepokój, że mógłby zepsuć konsystencję ciasta, która, aby ciasto się udało, powinna mieć konkretne stężenie. Syropu zamierzam na razie używać np. do polewania naleśników czy pancake’ów (zamiast syropu klonowego ;)) i w tzw. międzyczasie szukać przepisów biorących pod uwagę ciekły stan tego produktu. Kilka już znam, ale w chwili obecnej czekają w dość długiej kolejce do realizacji. Dlatego, póki nie jestem pewna, co i jak, na razie nie dołączam syropu z agawy do listy kuchennych zamienników cukru. Niewątpliwie w przyszłości napiszę o niej więcej :)