Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trądzik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trądzik. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 lutego 2015

Ulubieńcy stycznia 2015: pielęgnacja

Takich postów chyba brakowało na moim blogu. Albo pojedyncze recenzje, albo denko, przez co dużo kosmetyków umykało bądź nie były przedstawione w sposób, w jaki na to zasłużyły. Myślę że najwyższy czas to zmienić!

La Roche-Posay, Effaclar K

Powinien dostać osobny post, ale biorąc pod uwagę fakt, jak teraz wygląda opakowanie, byłby to brak szacunku dla czytelnika. Słuchajcie więc tutaj - ten krem jest genialny! Może ktoś pamięta, że na Effaclar Duo [+] kręciłam nosem, że jest taki sobie, że czegoś mu brakuje... Otóż Effaclar K wszystko ma na swoim miejscu i dzięki temu robi ze skórą cuda. Czysta, zachwycająco gładka, rozświetlona, zero krostek i krost, pory oczyszczone i zmniejszone, wydzielanie sebum wyregulowane. Do tego nie wysusza i jest bardzo wydajny. Chociaż nadal mam trochę zaskórników na nosie, a przed okresem wyskakują mi średnio dwie dość uparte niespodzianki, to i tak ten produkt LRP żegnam z żalem. Na pewno do niego wrócę.


Sylveco, lekki krem rokitnikowy

Uwielbiam produkty Sylveco za stuprocentowo naturalne składy, pełne ekstraktów i olejów o dziesiątkach dobroczynnych właściwości. Krem rokitnikowy skutecznie nawilża, odżywia i wygładza skórę. Nie zapycha. Wchłania się szybko i nadaje pod makijaż. Zawsze dodaję do porcji kroplę kwasu hialuronowego, który poza dodatkową dawką nawilżenia odświeża, oraz sprawia, że całość o wiele lepiej się rozprowadza. Skóra jest miękka i ukojona, a ja cieszę się, że daję jej to co najlepsze bez sztucznych zapychaczy.

Sylveco, oczyszczający peeling do twarzy

Bliżej przedstawiłam go już tutaj


Alterra, maska do włosów Granat i Aloes

Wiem, już ją pokazywałam. I co z tego? Ciągle do niej wracam, a ostatnimi czasy zaczęłam zachwycać się nią na nowo. Radzi sobie z moim hermionograngerowatymi włosami tak doskonale jak żadna inna. Idealnie zmiękcza i wygładza, czupryna wygląda po niej zdrowo i nie jest obciążona. Do tego dodam przyjemny zapach, dobrą wydajność i niską cenę. Ulubieniec jak się patrzy.

Wellness & Beauty, Sezamowy olejek do kąpieli

Teoretycznie do kąpieli, w praktyce używałam go już po myciu, wmasowując w wilgotną skórę. Pachnie przesłodko, waniliowo-migdałowo, ma fantastyczny skład, bo faktycznie prawie same oleje, genialnie nawilża, pozostawiając skórę miękką i gładką. Wchłania się również bardzo znośnie jak na tak bogatą formułę. 


AA, krem pod oczy przeciwzmarszczkowy, Aktywny Lifting 50+

Z kremami pod oczy mam problem, bo mało który mnie zadowala. Najlepszym był chyba ten arganowy z Kropli Zdrowia, ale na razie nie stać mnie na wydanie 50 zł na tego typu mazidło, więc szukam tańszych rozwiązań. Że ten krem AA jest dla kobiet po 50 roku życia? Cóż, przekonałam się że te dla dwudziestokilkulatek to trochę pic na wodę, a z takiego kremu skóra i tak weźmie sobie tylko tyle, ile potrzebuje. Aktywny Lifting dobrze, długotrwale nawilża i koi skórę pod oczami, dodatkowo przyjemnie się aplikuje i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Co ważne, nie powoduje pieczenia. Z cieniami niestety sobie nie radzi, ale skóra wokół oczu i tak wygląda zdrowo. Skład bardzo przyjemny (wybaczcie że znowu posiałam gdzieś kartonik), z substancjami aktywnymi wysoko na liście.

Joko, odżywka do paznokci Ultraviolet Efekt

Odżywka, która w założeniu miała wybielać paznokcie i w odpowiednim świetle dawać efekt fluorescencyjny (w wersji, jak sama nazwa wskazuje, fioletowo-niebieskiej). I robi to! Płytka jest faktycznie jaśniejsza, kolor końcówek momentalnie wyrównany. Do tego schnie błyskawicznie. Co więcej, mimo że producent słowem nie pisnął o właściwościach pielęgnujących, odczuwalnie wpływa na większą twardość paznokci.

***

Czy któreś z tych produktów należą również do Waszych ulubieńców? Dajcie mi znać, czy taka forma przedstawiania kosmetyków Wam odpowiada i czy post nie jest za długi.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Bioderma Sébium Global, kolejny żołnierz w walce z trądzikiem

Chciałabym opisać dziś kolejny produkt służący mi w walce z niedoskonałościami skóry. Mowa tu o:

Bioderma Sébium Global
Krem przeciwtrądzikowy o globalnym działaniu 

Gdzie? Apteki, Superpharm | Za ile? Ok. 40-50 zł / 30 ml


OPAKOWANIE

Tubka o pojemności 30 ml, a więc ciut mniejszej niż standardowo. Napisy nadrukowane porządnie, o żadnym ścieraniu nie może być mowy. Otwór stosunkowo wąski, łatwo więc jest wydobyć ze środka dokładnie tyle produktu, ile potrzebujemy. 



ZAPACH I KONSYSTENCJA


Zapach delikatny, świeży, inspirowany kwiatami (jakimi - nie wiem; nie znam się, jestem kwiatowym laikiem). Konsystencja bardzo lekka, ale krem jest gęsty na tyle, że nie spływa z palców, zanim go zaaplikujemy. Wchłania się błyskawicznie, pozostawiając na skórze ledwo wyczuwalny, nietłusty film. 

Dzięki swojej lekkiej formule krem okazuje się bardzo wydajny i tubka 30 ml wystarcza na praktycznie tak długi samo czas jak inne o pojemności 50 ml. 


DZIAŁANIE

Pierwszą rzeczą, o jakiej mogłam wnioskować już w pierwszym dniu używania kremu, było szczypanie twarzy występujące tuż po jego aplikacji. Nie było ono potwornie mocne, ale wystarczająco wyczuwalne, by wywołać dyskomfort - zwłaszcza że utrzymywało się przez jakiś czas. Chociaż to pieczenie nie przyniosło za sobą żadnych dodatkowych skutków ubocznych, zastanawiam się co mogło być tego powodem. Często zdarzało mi się, że na nowe produkty nakładane po raz pierwszy moja skóra reagowała lekkim szczypaniem, ale w przypadku Biodermy powtarzało się to raz za razem. 

Sébium Global zaleca się stosować na intensywne zmiany trądzikowe. Moje nie są intensywne, większych (ale nie tragicznie dużych) problemów pozbyłam się już wcześniej, ale aby taki stan rzeczy utrzymać, o pielęgnację należy dbać cały czas. 


Producent obiecuje eliminację krost i zaskórników. No cóż... krem zaskórników nie ruszył, ba, wróciły te które zostały pokonane przez używany wcześniej Pharmaceris. Z krostkami było lepiej, twarz pozostawała czysta, niespodzianki wyskakiwały mi praktycznie wyłącznie przed miesiączką, ale wtedy dla równowagi były już raczej upierdliwe. 

Kolejna obietnica - regulacja ilości sebum. Tu też nie najlepiej. Ze świeceniem od dawna nie mam problemu, i chociaż przy używaniu Sébium Global nadal nie było źle, to tym okresie moja twarz wydzielała chyba najwięcej sebum w porównaniu z okresami użytkowania kremów Pharmaceris czy Effaclar Duo [+]. Krótko mówiąc - było dobrze, ale poznałam lepszych.

Wygładzenia cery jako takiego też nie dostrzegłam. Owszem, skóra wyglądała nieźle, ale znowu - pamiętając jak gładkie policzki miałam używając poprzednich kremów przeciwtrądzikowych, ten nie wywołał na mnie większego wrażenia. 

Ostatnia obietnica - nawilżenie. To chyba żart, bo Bioderma okazała się tak naprawdę wysuszać cerę. Stosowanie tego kremu jako jedynego w planie pielęgnacji byłoby mordercze dla skóry.

SKŁAD


PODSUMOWANIE

Krem spełnia swoją podstawową rolę, skutecznie zapobiegając wysypowi pryszczy. Niestety z zadaniami pobocznymi radzi sobie gorzej. DZIAŁA, owszem, i gdybym nie znała innych produktów, najpewniej byłabym w pełni zadowolona. Niestety w porównaniach wypada przeciętnie - a płacąc za niego 40 zł czy więcej, spodziewam się produktu na piątkę z plusem. Czwórka to za mało, bym do Sébium Global wróciła. 

wtorek, 29 kwietnia 2014

Effaclar Duo [+] - zmiana na plus?

Nowa wersja kremu La Roche-Posay, oznaczona wiele mówiącym plusem, zastąpiła stary, legendarny już chyba produkt. Z klasycznym Effaclarem Duo nie miałam co prawda do czynienia i w moim przypadku "zmiana" oznacza przerzucenie się ze świetnego Pharmaceris na droższy, nieco inaczej skonstruowany - ale o podobnym zastosowaniu - krem ze stajni LRP, ale pytanie pozostaje zasadne: czy był to dobry wybór? Jeśli jesteście ciekawe odpowiedzi, zapraszam do dalszej części posta.

Effaclar Duo jest przeznaczony do cery trądzikowej, a jego zadaniem jest zwalczanie niedoskonałości, odblokowanie porów i eliminacja przebarwień potrądzikowych. Przy okazji ma nawilżać i zmniejszać ilość wydzielanego sebum. Jak jest w praktyce?


La Roche-Posay, Effaclar Duo [+]
Gdzie? Apteki, Super-Pharm | Za ile? 51-61 zł / 40ml

OPAKOWANIE

Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Wąska, dobrze wykonana i wystarczająco stabilna tubka o pojemności 40 ml, czyli trochę mniejszej niż większość kremów. Mały otwór, dzięki któremu można dokładnie i w możliwie najmniejszej ilości dozować produkt. Skład obecny tylko na kartoniku.


ZAPACH I KONSYSTENCJA

Ciężko mi skonkretyzować, czym pachnie Effaclar Duo [+], grunt, że jest to zapach subtelny, nie zwracający na siebie uwagi. Czy przyjemny? Pewnie co nos to opinia, dla mojego jest neutralny. 

Konsystencja stała, produkt nie przelewa się przez palce, ale i nie jest przesadnie gęsty - aplikacja jest wygodna i nie potrzeba zbyt dużej ilości kremu, by dokładnie pokryć całą skórę twarzy. 

DZIAŁANIE

Po Pharmaceris moja skóra była w dobrym stanie, po Effaclarze oczekiwałam więc głównie utrzymania efektu i zmniejszenia przebarwień, a jakby ruszył zaskórniki, to byłoby lodzio miodzio. 



Krem wchłania się błyskawicznie i do matu, i nie zostawia na powierzchni skóry żadnego filmu. Tuż po aplikacji cera jest zauważalnie gładsza, ale obawiam się że to kwestia silikonu na trzecim miejscu w składzie.

Effaclar sam w sobie nie wywołał u mnie wysypu, łuszczenia ani podrażnień. Zdarzyło mi się wyjść parę razy z domu bez filtra i skóra też nie zareagowała negatywnie, ale tu napiszę iż stosowałam go na noc, nigdy bezpośrednio przed wyjściem na promienie Słońca. Nie przesuszył skóry, powiedziałabym, że nawet trochę ją nawilżał. Nie mam problemu z nadmiarem sebum i Effaclar ten stan jeszcze poprawił, gdyż skóra przestała się sama z siebie błyszczeć w choćby małym stopniu.


Powiem tak - źle nie było, ale i bombowo też nie. Cera się uspokoiła, wyglądała naprawdę dobrze, niespodzianki były rzadkie, zauważyłam również poprawę kolorytu skóry, chociaż nie wszystkie przebarwienia poddały się działaniu kremu. Mimo wszystko na twarzy pojawiały się małe skupiska podskórnych krostek, zdarzały się również i większe pryszcze. Nie była to oczywiście taka intensywność jak kiedyś, ale jednak.

Zaskórników krem niestety nie ruszył, ba - gładkość, jaką zachwycałam się przy Pharmacerisie, też gdzieś zniknęła. Przy Pharmacerisie miałam wrażenie "pupci niemowlaka", zaś przy Effaclarze - cera była czysta i jednolita, ale zabrakło efektu "wow", a kąciki nosa niestety odzyskały grudkowatą strukturę.

Effaclar wykazał się w pełni dopiero, gdy włączyłam do pielęgnacji żel do mycia twarzy z tej samej linii. Większość opisanych wyżej niedociągnięć uległa zminimalizowaniu i po krótkim czasie cerze było faktycznie blisko do ideału. Niestety, tu oceniam konkretny produkt, a nie duet. Chociaż efekt był zjawiskowy, to trochę nie w porządku jest konieczność posiadania dwóch produktów danej firmy, aby go osiągnąć.

Effaclar Duo [+] zdał najbardziej dla mnie istotny "test Vichy", czyli zapobiegł wysypowi po użyciu emulsji przeciwsłonecznej rzeczonej firmy.

Ostatnia sprawa, czyli wydajność - tutaj Effaclar mnie nie zawiódł. Mimo iż mniejszy niż inne kremy, z powodzeniem wystarcza na równy, a nawet dłuższy czas użytkowania. 

SKŁAD


Działanie kremu oparte jest na niacynamidzie, który ma działanie przeciwzapalne (Niacinamide), złuszczających kwasach LHA (Capryloyl Salicylic Acid) i salicylowym (Salicylic Acid), antybakteryjnym piroktonianie olaminy (Piroctone Olamine) oraz zwalczającym przebarwienia proceradzie (2-oleamido-1,3-octadecanediol). Dodatkowo mamy tu matujący cynk (Zinc PCA) i krzemionkę (Silica) oraz nawilżającą glicerynę (Glycerin). 

PODSUMOWANIE

Z samego kremu jestem zadowolona, jego działanie pokrywa się w dużej mierze z obietnicami producenta. Utrzymał moją skórę w dobrym stanie, wyrównał koloryt i ograniczył występowanie krostek - niestety nie wyeliminował ich całkowicie. Biorąc pod uwagę wysoką cenę produktu i porównując go z tańszym a porównywalnym jakościowo kremem Pharmaceris, muszę stwierdzić, iż prawdopodobnie drugi raz Effaclaru Duo [+] nie kupię, o ile nie będzie w komplecie z żelem do twarzy. Krem oceniam na cztery z mocnym plusem (w skali akademickiej - szóstek nie będzie ;)).

poniedziałek, 17 marca 2014

Moja walka z niedoskonałościami: Pharmaceris T 5% kwasu migdałowego


Jeżeli zwykle omijacie wstępy do recenzji, tym razem proszę o przeczytanie :) sądzę, że w tym przypadku pomoże Wam to najlepiej ocenić działanie kremu i porównać stan swojej cery z moją.

Przez ostatnie miesiące toczyłam wielkie boje ze swoją skórą. Dla mnie było to coś nowego. Nigdy nie miałam typowego, ciężkiego trądziku, nie wymagałam kuracji hormonalnych ani innej ciężkiej artylerii. Moja cera była stosunkowo „czysta”, co jakiś czas wyskakiwały mi krostki, nieobcy był mi temat zaskórników na nosie, ale ogólnie - nie było źle. 

To, co zaczęło się mniej więcej w lipcu zeszłego roku, skutecznie wyprowadziło mnie z równowagi. Moje czoło, broda, okolice ust były zasypywane non stop. Pasta cynkowa, maść antyseptyczna były w ciągłym ruchu, ale dawały jedynie chwilowe ukojenie. Drogeryjne kosmetyki do cery tłustej i skłonnej do wyprysków przestały dawać radę. Praktycznie każdy używany kosmetyk potwornie mnie zapychał – spirulina, jakiekolwiek oleje (nawet kropla), emulsja Vichy, o której ostatnio pisałam czy też krem na noc. Pozbywanie się krostek trwało bardzo długo, a ja z coraz większą frustracją eliminowałam kolejne produkty. Doszło do tego, że bałam się używać czegokolwiek poza mydłem Alepp, wodą termalną i kremem nawilżającym (w międzyczasie zmieniłam pielęgnację). Mimo to i tak co chwilę na twarzy pojawiały się nowe pryszcze. 

Miarka w końcu się przebrała. W końcu ile można drżeć przed użyciem nowego kosmetyku? Jak długo mam wydawać pieniądze na coś, a potem odkładać prawie nowe, bo zapycha? Reakcje mojej skóry nie były normalne. Najbardziej żal było mi właśnie emulsji Vichy, idealnego filtra, który robił z mojej twarzy pole minowe. Stwierdziłam – nie ma sensu narzekać, że mam bardzo wrażliwą i podatną na zapychanie cerę. TRZEBA COŚ Z TYM ZROBIĆ.


Zakasałam rękawy i sięgnęłam do zakurzonych kątów mózgu, gdzie w jakiejś szufladzie rozpaczliwie kołatała się „przypadkiem” zdobyta informacja o serii Pharmaceris T z kwasem migdałowym do cery trądzikowej. Poczytałam o kwasach, popytałam mądrzejszych od siebie, poczytałam o samej serii i na sam początek wybrałam krem z zawartością 5% kwasu. Nigdy nie myślałam o mojej cerze jako o trądzikowej, zawsze nazywałam ją „mieszaną w kierunku tłustej w strefie T” ale nadszedł czas spojrzeć prawdzie w oczy – była problematyczna.

Pharmaceris T, Krem z 5% kwasem migdałowym

Gdzie? Superpharm, apteki | Za ile? Ok. 39zł / 50ml


ASPEKTY TECHNICZNE

Estetyczne, higieniczne i stabilne opakowanie z pompką, której nie w głowie zacinanie się. Wadą takiego opakowania jest niemożność sprawdzenia, ile produktu zostało. Nie lubię takich niespodzianek.

Zapach przyjemny, cytrusowy, nie chemiczny i nie przesadnie mocny, ot, taki miły dodatek do całej kuracji.

Konsystencja raczej lekka, krem bezproblemowo rozprowadza się po skórze i dość szybko (ale też nie od razu) się wchłania, zostawiając na powierzchni delikatną warstwę – suchą, absolutnie nie klejącą, nadaje ona skórze przyjemną gładkość. Jeśli się skrzywimy, poczujemy, że skóra jest ściągnięta, ale to uczucie mija po kilkunastu minutach. 


DZIAŁANIE

Otóż przez pierwsze trzy tygodnie nie zauważyłam żadnych efektów. Krostek było tyle ile wcześniej – ani mniej, ani więcej, wyskakiwały z taką samą częstotliwością i tak samo jak wcześniej upierdliwie się goiły. Spodziewałam się również łuszczenia, ale i ono (na szczęście?) nie nastąpiło. Skóra zdawała się na produkt nie reagować. Doszło do tego że pobiegłam do sklepu do Effaclar Duo, decydując jednocześnie, że Pharmaceris grzecznie zużyję. I co? Pharmaceris widząc obok siebie konkurencję zaczął działać…

Stare krostki zaczęły się ładnie goić, nowe przestały się pojawiać. Co jakiś czas wracałam do filtra Vichy jako takiego „sprawdzianu” działania kremu. O ile na początku skóra się buntowała, tak któregoś dnia obudziłam się i stwierdziłam, że nie pojawiło się na mojej skórze nic nowego. Wciąż nie dowierzając wróciłam do emulsji i faktycznie – żadnego wysypu nie było. Odłożyłam na bok wszelkie maści, zapomniałam jak to jest maltretować krostki (tak, ja z tych co im łapy do wyprysków lecą). Mogę spokojnie używać także olejów i nie bać się, że mnie zapchają. 


Jak jest obecnie, po sześciu tygodniach od rozpoczęcia kuracji? Na skórze mam jeszcze kilka blizn, ale nic nowego nie wyłazi, nie ma żadnych „wulkanów”. Cud! Wcześniej nie było dnia, żebym nie próbowała zatuszować jakiegoś wyprysku.

Skóra wygląda zdrowiej, jest gładsza, po nocy wydziela mniej sebum. Pory są zwężone. Nadal nie jest idealna – wokół ust i na czole widzę czasami pojedyncze maleńkie podskórne grudki. Pharmaceris nie poradził sobie również z zaskórnikami, aczkolwiek wcześniej chropowata skóra na nosie teraz jest jednolita. Ogólny koloryt jest minimalnie wyrównany, ale przebarwienia po krostkach nie zostały rozjaśnione.

Krem nie wysuszył ani nie podrażnił mojej skóry, nie musiałam się ratować ciężkimi nawilżającymi czy kojącymi kremami – wystarczyły lekkie na dzień. Przez cały okres używania stosuję jednak filtr SPF 50+, co mogło wpłynąć na dobrą kondycję cery (przy stosowaniu kwasów staje się ona wrażliwa na promienie słoneczne – producent zaleca stosowanie filtrów o wysokości przynajmniej 20 SPF latem, ja i tak niezależnie od kwasów nakładam codziennie pięćdziesiątkę).

SKŁAD


PODSUMOWANIE

Nie wiem, jak Pharmaceris sprawdziłby się u osób z zaawansowanym trądzikiem. Na tłustej, problematycznej cerze zdał egzamin zadowalająco i chociaż mam w planach testy innych produktów, temu daję zielone światło na przyszłość. Nie spodziewałam się, iż tak dobrze poradzi sobie z nieustępliwymi pryszczami. Warto było czekać, by zobaczyć jego działanie.