Życie pomiędzy dwoma domami ma to do siebie, że człowiek funkcjonuje na dwóch zestawach kosmetyków. Postanowiłam wykorzystać ostatnie dni laby w domu rodzinnym na wyrzucenie przeterminowanych lub zdenkowanych a niezauważonych produktów - a trochę się tego uzbierało.
BUBLE
Isana Hair, Express Spulung Oil-Care, odżywka bez spłukiwania do włosów suchych i z rozdwajającymi się końcówkami - na podstawie tego, ile jej zostało, można się domyślić, że nie była dobrym produktem. Jej główną wadą był chemiczny zapach - ostry i duszący skutecznie pozbawiał mnie wszelkiej przyjemności z użytkowania.
Od odżywki w mgiełce nie oczekuję cudów pielęgnacyjnych, ale i tak zawiodłam się na całej linii. Spryskane tym kosmetykiem włosy stawały się matowe i szorstkie. Ułożenie ich stanowiło problem. Tego typu odżywki zwykle chociaż pomagają rozczesać czuprynę, ale gdzie tam! Ta nie popisała się nawet na tym polu. Jak dla mnie bubel, nie polecam i sama na pewno nie kupię ponownie.
Richards & Appleby, Natural Classics, Henna Treatment Wax, odżywcza maseczka do włosów - ta maska ma dobre pięć lat, naprawdę nie mam pojęcia jak udało jej się tak długo uchować na półce. Robiłam do niej kilka podejść, każde nieudane, więc koniec końców odstawiłam ją w ciemny kąt. Nie wykluczam, że na dłuższą metę poprawiłaby kondycję moich kłaków, niestety po każdym użyciu, mimo dokładnego spłukania, było to samo: obciążone i przetłuszczające się w ekspresowym tempie włosy.
Chociaż źle ją wspominam, jestem bardzo ciekawa, jak sprawdziłaby się u mnie teraz, tym bardziej że podobno skład (niezbyt zachwycający swoją drogą) uległ zmianie. Zbiera praktycznie same pozytywne opinie, więc chciałabym dać jej drugą szansę. Mimo to posiadany przeze mnie egzemplarz mianuję bublem.
MIAŁ AMBICJE, WYSZŁO JAK ZAWSZE
Timotei with Jericho Rose, odżywka do włosów Moc i Blask - na moich włosach okazała się przeciętnym produktem. Wykorzystałam ją do samego końca, ponieważ uważam, że lepsza nawet przeciętna odżywka niż żadna, ale na pewno do niej nie wrócę. Wygładzała włosy i ułatwiała rozczesywanie, ale jednocześnie sprawiała, że były nieco sztywne i wbrew obietnicy producenta - pozbawione blasku. Mocy też, bo włosy wyglądały po prostu smętnie.
Bourjois, Odświeżająco - oczyszczający żel do mycia twarzy - o tym produkcie pisałam już przy okazji posta o wymysłach producentów. Sam fakt, że nieszczęsny wyciąg z ogórka jest prawie nieobecny, generalnie mi nie przeszkadzał, bo nie ze względu na ekstrakty ten żel kupiłam. Jeśli chodzi o mycie twarzy... ten żel po prostu był. Nie odświeżał jakoś szczególnie, oczyszczać oczyszczał, ale jednak zbyt delikatnie, by go mianem "oczyszczającego" nagradzać - ot, radził sobie z resztkami makijażu i ewentualnym brudem nagromadzonym w ciągu dnia. Krótko mówiąc: żel jakich wiele. Niestety trochę ściągał skórę. Nie zrobił mi żadnej krzywdy, ale w końcu przerzuciłam się na bardziej delikatne, a w końcu na naturalne kosmetyki do twarzy i dla niego już nie było miejsca. Można spróbować, ja jednak do niego nie wrócę.
BLISKO IDEAŁU
Joanna, Sensual, oliwka łagodząca - jeżeli nie potraktujemy jej jako klasycznej oliwki (którą niestety nie jest), ale jako środek do stosowania po depilacji, okazuje się, że to świetny produkt za niewielką cenę. Dzięki tej oliwce usuwanie pozostałości wosku po depilacji jest łatwością. Kosmetyk łagodzi podrażnienia, wygładza i natłuszcza skórę. Plusem jest również wygodne opakowanie (pompka z rozpylaczem) i śliczny, słodki owocowy zapach. Nie nawilża, ale nikt tego nie obiecywał. Żałuję, że nie zdążyłam jej wykorzystać, ale powód był banalny: nie przepadam za depilacją woskiem i rzadko ją wykonuję, a to głównie po tej metodzie moja skóra zaczyna się buntować.
Na pewno można znaleźć lepsze i bardziej uniwersalne kosmetyki. Jednak jeśli postrzegać tę oliwkę w kategoriach do których została stworzona, uważam, że jest naprawdę godna polecenia - swoje zadanie wypełnia w 100%.
Alterra, nawilżająca odżywka Granat i aloes - moje włosy uwielbiają maski, a na odżywki reagują pogardliwym "pani, co za ochłapy nam pani dajesz". Tym bardziej doceniam tę, która pośród wielu innych, jako jedyna daje mi fantastyczne efekty. Wystarczy chwila - i włosy stają się gładkie, miękkie i lśniące. Są odpowiednio nawilżone i dobrze się układają.
Nie odnotowałam żadnych skutków ubocznych - obciążenia czy szybszego przetłuszczania włosów. Do tych wszystkich dobroci dochodzi jeszcze piękny, słodki zapach. Od odżywki nie wymagam więcej. Granat i aloes to moja ulubienica i na pewno jeszcze nieraz ją kupię. Egzemplarz widoczny powyżej został wykorzystany do cna, można powiedzieć, że podwójnie zdenkowany ;), a ostateczne pożegnanie spotkało się z moim dużym niezadowoleniem.
***
Miałyście te produkty? Podzielacie moją opinię o nich, a może wręcz przeciwnie - Wasze wrażenia na ich temat są zupełnie odmienne? Jestem ciekawa czy też raz na jakiś czas robicie generalne porządki w zapasach kosmetycznych :)
Pozdrawiam,