Można powiedzieć, że recenzje kosmetyków ujędrniających
stały się na moim blogu tradycją. Dzisiaj spieszę z kolejną i mogę od razu
zdradzić, że nie ostatnią.
Kosmetyków Nivea używam niechętnie, nie spełniają moich
oczekiwań, ale jest seria, która firmie się udała – mówię tu o linii kosmetyków
z koenzymem Q10. Miło wspominam serum ujędrniające, które w krótkim czasie
potrafiło wyczynić ze skórą cuda. Niestety z powodu dwóch wad – maleńkiej
pojemności (75ml) i co za tym idzie marnej wydajności, a także wysokiej ceny
nigdy do niego nie wróciłam. Zainteresował mnie jednak balsam z tej serii.
Byłam świadoma, że na tak dobry efekt jak po serum nie mogę liczyć, ale
stwierdziłam, że jeśli balsam chociaż w połowie zadziała jak treściwszy brat,
będzie dobrze. A jak jest?
Nivea
ujędrniający balsam do ciała
Q10 Plus
SŁOWO OD PRODUCENTA
Ujędrnia skórę w 2 tygodnie!
Wraz z wiekiem skóra staje się mniej jędrna i traci elastyczność. Aby jeszcze skuteczniej przeciwdziałać oznakom upływającego czasu, naukowcy z laboratorium NIVEA udoskonalili znany na całym świecie Ujędrniający balsam do ciała Q10 plus.
Działanie
Formuła wzbogacona w naturalny koenzym Q10:
- Stymuluje odnowę komórek i widocznie ujędrnia skórę.
- Wzmacnia skórę i pomaga chronić ją przed utratą elastyczności.
OPAKOWANIE
Mamy do czynienia z białą butlą z twardego, grubego
plastiku, przez który widzimy zarys pozostałości kosmetyku. Wiadomo, ile go
zostało – plus.
Kształt ciekawy, dość poręczny, szata graficzna estetyczna,
bez udziwnień i wydumanych haseł. Etykiety nie odklejają się, nie odnotowałam żadnych innych uszkodzeń opakowania.
Klapka jest solidnie przytwierdzona do butelki, jej otwarcie
również nie nastręcza problemów.
5/5
ZAPACH I KONSYSTENCJA
Zapach dosyć silny, typu „kosmetycznego”, nieokreślony, choć
gdyby się uprzeć, można by porównać go do jakiejś kwiatowej kompozycji. Majtki
z wrażenia nam nie spadną, ale jest raczej nieszkodliwy i nie powinien
wywoływać negatywnych wrażeń.
Konsystencją jest bliższy mleczkom niż balsamom, jest dość
rzadki. Przy nabraniu większej ilości produktu na rękę przy gwałtowniejszym
ruchu może nam „odlecieć”, ale raczej nie spływa z dłoni czy po nałożeniu na
ciało.
4/5
DZIAŁANIE
Balsam
bardzo dobrze nawilża. Przy dłuższym stosowaniu można zauważyć, że skóra jest
zadbana, gładka, delikatna w dotyku. I to niestety koniec zalet. No, plusem
może być jeszcze fakt, że wygodnie się rozprowadza, nie jest „tępy”.
Jednocześnie
wchłania się długo, czasem nawet przy intensywnym masażu skóra zdaje się go nie
przyjmować. Pozostawia po sobie tłusty film i wrażenie, jakby tylko oblepił
ciało, nie wniknął do środka.
Nie
ma mowy o żadnym ujędrnieniu – czy to po dwóch tygodniach, czy po miesiącu, w
napięciu skóry brak zmian. Kupiłam go właśnie w nadziei, że Q10 - skuteczny przecież w przypadku serum - zrobi z moją skórą porządek. Brak choćby najmniejszego efektu...
Opis
krótki, ale nie ma co przedłużać – swojego głównego zadania nie spełnił. Owszem, pielęgnuje skórę, nawilża, nie podrażnia, ale to za mało.
4/10
SKŁAD
WYDAJNOŚĆ
Po prawie miesiącu stosowania raz dziennie zostało mi
jeszcze dobre 1/5 opakowania. Jak na tak dużą pojemność i fakt, że nie aplikuję go na całe ciało, a jedynie uda, pośladki i brzuch - przeciętnie.
3.5/5
DOSTĘPNOŚĆ
Rossmann, Natura, większe i mniejsze drogerie, supermarkety.
5/5
CENA
Ok. 23zł/400ml
3.5/5
SUMA PUNKTÓW: 25/35
Liczyłam na więcej. Do tego balsamu już nie wrócę. Nawilżenie łatwo jest uzyskać w przypadku innych, często tańszych produktów, a widocznego ujędrnienia jak widać ze świecą trzeba szukać.