Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 października 2013

[HAUL] Otwarcie Hebe w Krakowie

Dzisiaj przy Floriańskiej otworzona została pierwsza w Krakowie drogeria Hebe. Poleciałam od razu :D

Z okazji otwarcia obowiązuje specjalna gazetka, którą możecie obejrzeć TUTAJ (została już zmieniona dla nowego sklepu w Warszawie, ale promocje na otwarcie są zawsze takie same). Promocje trwają do 14 października. Jeśli jednak nie zdążycie załapać się na ulubiony produkt w niskiej cenie, możecie poczekać na otwarcie Hebe w Bonarce, które powinno odbyć się za kilka tygodni. Ponadto w sklepie obowiązują ceny ze "zwykłej" gazetki. 

To była moja pierwsza wizyta w Hebe - moje wrażenia są pozytywne. Duży wybór kosmetyków wszelkiego sortu, są i tradycyjne drogeryjne, i naturalne, i apteczne. Ceny niższe niż w Rossmannie i Naturze. Przy kasie dostałam kilka próbek, co w wyżej wymienionych jest rzeczą prawie niespotykaną... Co ważne, zabezpieczona kolorówka! Jedyna wada? Tylko jedna szafa Essence ;) 

A teraz część zakupowa :)


Skusiłam się na pomadkę z nowej zachwalanej serii Essence. Długo stałam przed szafą, nie mogąc zdecydować się na kolor. W końcu do koszyka wrzuciłam numer 7 - Natural Beauty, czyli delikatny róż. Ciężko oddać jej kolor na swatchu, ale pewnie wkrótce dostanie osobną recenzję i zostanie należycie obfotografowana. Cena: 9,99 zł. 


Dałam kolejną szansę dwufazówce Bielendy - a niech ma! Cena: 5,99 zł (regularna: 8,99 zł).

Zainteresował mnie krem pod oczy z AA. Zmarszczek jeszcze nie mam, ale profilaktyki nigdy za wiele. Według producenta jego zadaniem jest poprawa elastyczności skóry wokół oczu, redukcja obrzęków i cieni, poprawa nawilżenia oraz promienne i pełne blasku spojrzenie. Zobaczymy jak się spisze. Zapłaciłam 9,99 zł (regularna cena 11,99 zł). 

W promocji znalazłam również płyn micelarny firmy Tołpa, czyli niejako pierwowzór sławnego micela z BeBeauty. Chciałam przekonać się, czy faktycznie jest dobry - poza tym micel z Biedronki to chwili niebytu wraca do sklepów ze zmienionym składem, może więc mieć trochę zmienione właściwości. Zapłaciłam 9,99 zł zamiast 24,99 zł. 


Duża przyjemność w niskiej cenie? To musi być Luksja! Stary płyn pachnący Delicjami już się kończy, więc kupiłam coś nowego - wybór padł na wersję Blueberry Muffin. Mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę. Cena: 7,99 zł. 

O masce L'biotiki już pisałam i nie mogłam posiąść się z zachwytu. Cieszę się, że ta seria jest dostępna w Hebe, bo szczerze mówiąc do Superpharm mi kompletnie nie po drodze. Niedawno kupiłam inną maskę Biovax, która zupełnie się u mnie nie sprawdza - ta do włosów słabych była akurat niedostępna. Już ostrzę pazury na recenzję, bo działanie tamtej jest tragiczne i wykorzystam ją chyba do golenia nóg. Z podkulonym ogonem wracam do maseczki do włosów ze skłonnością do wypadania i mam nadzieję, że da z siebie wszystko co najlepsze, jak poprzednio. Zapłaciłam 14,99 zł zamiast regularnej ceny 18,99 zł. 

Lubicie Hebe? A może byłyście już dzisiaj na Floriańskiej? Chętnie poczytam o Waszych wrażeniach i zakupach :)

sobota, 11 maja 2013

Hamulce puściły... ;)

Od bardzo dawna nie robiłam zakupów "przyjemnościowych". Kiedy już wracałam do domu obładowana siatami, były wypełnione jedzeniem (nie żeby jedzenie nie sprawiało mi przyjemności ;)). 

Okazja nadarzyła się, gdy na fanpage'u Świata Zapachów pojawiła się informacja, że Yankee Candle wycofuje kilka swoich zapachów (oraz m.in. wszystkie tumblery). Wśród nich znajdują się Wild Passion Fruit, Garden Hideaway, Pink Lady Slipper, Coastal Waters i moja ukochana Vanilla Satin. Tak się złożyło, że w majowe weekendy w sklepach stacjonarnych Zapachu Domu jest 20% zniżki za wszystkie produkty, więc nie zwlekając popędziłam po swoją wanilię. 


Jak widać na niej nie poprzestałam i do koszyka trafił również wycofywany wosk Pink Lady Slipper, zapach miesiąca - Beach Wood, letni Sun&Sand, męski River Valley i Waikiki Melon z wiosennej kolekcji. Oficjalnie wydaję sobie ZAKAZ kupowania wosków aż do odwołania, nie ogarniam swojej kolekcji :D 

Cierpię na brak koszulek na lato, więc wpadłam na szybką wizytę do House'a (miałam pieniądze zamrożone na ichniej karcie podarunkowej ze zwrotu płaszcza). Za Housem nie przepadam i trudno jest mi tam znaleźć coś dla siebie, w końcu wybrałam dwie koszulki.


Yes/No przeznaczę na zajęcia wfu (jest nieciekawa, ale i tak jedna z lepszych, jaką oferuje House) a Kapitana skrócę i obetnę mu rękawy. Sorry House, nic nie poradzę, że wasze męskie kolekcje są milion razy ładniejsze od damskich. Co ciekawe, eSka damska jest niewiele węższa od męskiej eMki. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy Yes/No na mnie pasuje (nie chciałabym świecić biustem na sali gimnastycznej podczas robienia pompek), bo obładowana zakupami chwyciłam ją bez mierzenia. Lubię bardzo luźne T-shirty, więc chyba nie będzie źle.  

No i ostatecznie - uzupełnienie kosmetyków. Filtr do ciała, scrub do stóp, kolejne opakowanie bielendowej dwufazówki, ulubiona maseczka z Ziai z szarą glinką, płatki pod oczy, krem podkreślający loki, szampon do oczyszczania włosów i płyn do kąpieli Czekolada i pomarańcza z Luksji. O nim napiszę więcej w majowym denku, bo poprzednia butla właśnie się kończy.


sobota, 23 marca 2013

Fleszowy haul

Dziś i jutro w sklepach można realizować kupony dostępne z dwutygodnikiem Flesz. Początkowo nie miałam zamiaru brać udziału w "zabawie", bo ostatnio trochę za bardzo szaleję z pieniędzmi. Wszystko się zmieniło na wieść, że rabatom będą podlegać także produkty Yankee Candle. 

Zakupy są małe - i niekoniecznie skończone. Mam na oku jeszcze jeden sklep, ale o tym na razie cicho-sza. 


Właściwie to trochę żałuję, że nie wykorzystałam rabatu 20% na świecę Vanilla Satin - wosk właśnie pali się w kominku i jest chyba moim ukochanym, najlepszym, jaki do tej pory próbowałam. To ciepły, bardzo elegancki zapach, w którym wanilia jest wyraźnie wyczuwalna, ale nie mdła. W przyszłości na pewno zaopatrzę się w większe ilości tej kompozycji. Właściwie nie miałabym nawet nic przeciwko perfumom podobnym do tego zapachu :)

Połowa z pokazanych wyżej wosków trafi do mojej mamy - powoli przygotowuję paczuszkę na Dzień Matki. Na pewno będą to Black Coconut i Turquoise Sky

Sandalwood Vanilla i Vanilla Lime zostają u mnie - jak łatwo można się domyślić, mam wielką słabość do  zapachów z nutami wanilii i chętnie testuję nowe mieszanki. 

Co do Pink Sands i Beach Wood nie jestem pewna, który zatrzymam dla siebie. Muszę się porządnie w nie wwąchać. 


Ponieważ mój stary portfel osiągnął sędziwy - jak na portfel - wiek jakichś pięciu czy sześciu lat, zaczęłam rozglądać się za jakimś innym. Bardzo przywiązuję się do swoich rzeczy i trudno było mi się z nim rozstać, ale folie na karty były już bardzo wysłużone i raczej nie do naprawienia. W Croppie wpadłam na portfel z galaktycznym kociakiem. 

Nie wróżę mu więcej niż dwóch lat życia ("okładka" wykonana jest, wydaje mi się, z podatnego na uszkodzenia materiału), ponadto ma dosyć mało miejsca na drobniaki, ale jest ładny i mieści to, co trzeba. Jedyne co może przeszkodzić mu w ekspansji mojej torebki to moja słabość do poprzednika. Zobaczymy, jak będzie się go używało. Z rabatem 30% zapłaciłam za niego 27,99zł.



Ostatnim zakupem - już bez rabatu - były dwa błyszczyki Essence, Stay with me w odcieniu 10 Pretty Witty i Stay matt w odcieniu 02 Smooth Berry. Swatche i opinię o ich użytkowaniu zamieszę w osobnym poście. Dzisiejsze światło dość poważnie przekłamało ich kolory, Stay with me ma głębszy odcień, a Stay matt jest bardziej różowy.

Szafy Essence w Naturze i w Superpharm były niepełne, wielu produktów brakowało. Matowych błyszczyków nie w żadnej z w/w, trafiłam na nie dopiero w Douglasie przy Floriańskiej. Gdyby któraś z was ich szukała, były tam duże ilości wszystkich czterech kolorów.

niedziela, 7 października 2012

Szaleństwo zakupów - Essence i rajd po C&A

Nie byłabym sobą, gdybym w odpowiednim czasie nie zaopatrzyła się w egzemplarz magazynu InStyle, zawierający kupony rabatowe do kilkudziesięciu sklepów. Na 6. października czekałam długo i w końcu się doczekałam, świętując go w pompą, bo bez wytchnienia od 11:30 do 21:30. Woo-hoo!

Wcale nie kupiłam dużo. Zważając na mój studencki budżet, ograniczałam wydatki... Chociaż oczywiście, spora część wczorajszych zakupów nie miała nic wspólnego z rabatami z InStyle (odwiedziłam Rossmann, aby skorzystać z promocji na produkty m.in. Isany i Alterry), a kilka rzeczy wciąż jest na liście zakupów. 

Żałuję trochę ograniczeń budżetowych. Miałam ogromną ochotę na zakupy w Home&You - mój nowy pokój potrzebuje ozdób - ale wolałam być pewna, że nie przymrę głodem przed następnym napływem gotówki. 

Głównym tematem postu nie będą ubrania, ale kolorówka. Ja z tych co żadnej szafy Essence nie przegapią ;)


Na pierwszy ogień idą cienie Stay All Day w dwóch odcieniach: Steel the Show (z lewej) i Camp Rock (z prawej), zakupione w Naturze na jakże "wspaniałej" wyprzedaży za 8,99 zł za słoiczek. 

Szczerze powiem, że miałam duże nadzieje co do Camp Rock, bowiem opakowanie sugeruje obecność zieleni w środku, a tej brakuje w mojej kolekcji cieni. Niestety, jak widać na poniższym swatchu, zieleni niet:   Camp Rock jest stalowy. Gdy się wpatrywać wystarczająco długo, to nawet i nutka niebieskiego wpadnie w oko, ale zieleni w tym cieniu nie ma za grosz. Wielka szkoda. 

Inna sprawa ma się ze Steel the Show, po którym nie spodziewałam się cudów, a dostałam porządny metaliczny cień o brązowym zabarwieniu. Tego właśnie potrzebowałam. Nie mogę się doczekać, aż położę go na powiekę.

Góra: Steel the Show; dół: Camp Rock

Zastanawia mnie jedna rzecz. Powyższe cienie są moimi pierwszymi z tej serii Essence. Rozprowadzają się całkiem łatwo, nie tworzą grudek itp., ale aby użyć większej ilości do aplikacji, trzeba włożyć w to trochę siły. Cienie są po prostu twarde. Nie wiem, czy taka ich natura, czy ktoś je zdążył wcześniej otworzyć i zdążyły już podeschnąć... Byłabym wdzięczna za wszelaką opinię na ten temat.


Drugą rzeczą jest eyeliner - konkretnie Superfine we flamastrze, również z Essence. Tani jak barszcz - 10,99 zł. 
Stwierdziłam, że wypada w końcu nauczyć się robić kreski. Miałam już w swoim życiu jeden (bodajże również z Essence), tamten romans nie przerodził się jednak w nic poważnego. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Co prawda nie ośmieliłabym się pokazać publicznie w kreskach popełnionych dzisiaj powyższym narzędziem, ale czuję, że trochę praktyki i się polubimy. 
Ma długą końcówkę i jest idealnie czarny. Dodatkowo nawet tuż po aplikacji demakijażowy tytan w postaci dwufazówki bawełnianej z Bielendy ma problemy z jego usunięciem. 


Kolejnym zakupem, już nie z Essence, jest pomadka z Manhattanu z serii Perfect Creamy & Care w odcieniu 45N. Szukałam typowej czerwieni... czy jest to typowa czerwień? Oczywiście nie, ale przyznam, że zakup był nie do końca przemyślany i do tej pory nie wiem, czy na pewno chcę z tą pomadką i z tym kolorem wiązać dłuższą znajomość. Na pewno będę szukać czegoś jeszcze bardziej czerwonego. Nie jest to wcale łatwe, bo większość sprawdzanych przeze mnie pomadek była zbyt różowa, zbyt koralowa, zbyt... Same rozumiecie.
Pomadka niemiłosiernie brudzi i niestety trochę wysusza usta. 
Swatch nie do końca oddaje jej kolor, który w rzeczywistości jest nieco bardziej różowy.


Bez obaw - kupony rabatowe także udało mi się wykorzystać. Jeden w Cubusie, na bieliznę i jeden we Flo, na pudełko. Ale to dwóch łobuzów przedstawionych niżej spowodowało, że zaplanowana na góra sześć godzin wycieczka po sklepach zmieniła się w prawdziwy maraton. Już nie narzekam na sam fakt pokonywania niezliczonych kilometrów tak pieszo, jak i autobusami - ruch to zdrowie, a w dodatku mam bilet miesięczny - ale kwestia zaopatrzenia sklepów co inna para kaloszy. Od początku.


Zauważyłam dwójkę tych gagatków w Galerii Kazimierz. Niestety najmniejszy rozmiar Pana Fioletowego (nazwijmy go tak dla uproszczenia) tamże to M - na mnie za duży. Zdecydowałam więc, iż pojadę do Galerii Krakowskiej, o którą i tak miałam zahaczyć, być może znajdę tam ten sam sweter w rozmiarze S, a i drugi także tam będzie.

No właśnie niekoniecznie. Okazało się, że w Galerii Krakowskiej nie tylko nie było odpowiedniego rozmiaru - nie było w ogóle tych modeli! Były wszystkie inne modele swetrów - te najdroższe - ale te właśnie, za 34,90 zł każdy, jakby zapadły się pod ziemię. Nie wierzę, aby wszystkie je wykupiono, najwyraźniej w ogóle ich tam nie było... Zdaję sobie sprawę, że asortymenty tych samych sklepów w różnych miejscach się różnią, ale to już zakrawało na złośliwość.

Szybkie spojrzenie w komórkę i jest - kolejny cel: Bonarka. Tu już lepiej - nie było tylko Pana Czerwonego,  Pan Fioletowy wystąpił w upragnionym rozmiarze S, tyle że... rękawy okazały się zbyt krótkie. Tego nie przewidziałam.

Zastanawiając się nad powrotem do Galerii Kazimierz, wypatrzyłam grube, czarne rajstopy. Ale cóż, marnować kupon na rajstopy, skoro tam gdzieś czeka na mnie Pan Czerwony (przynajmniej miałam taką nadzieję)? Decyzja podjęta.

Godzina 20., wpadam do C&A, czekają na mnie obaj Panowie. A co tam, lubię luźne rzeczy, więc zapraszam obu do tanga, nawet jeśli Pan Fioletowy nie potrafi objąć mnie w pasie.
Upragnionych rajstop niestety w tym oddziale nie znalazłam...

Podsumowując: denerwuje mnie to. Naprawdę. Już kiedyś chciałam kupić spódnicę z New Yorkera - przymierzałam ją w Starym Browarze w Poznaniu, wróciłam jednak do domu, aby to przemyśleć, bo i w rodzinnym mieście New Yorker jest - więc spódniczka też powinna... I chociaż na ostatecznie się nie zdecydowałam, to i tak pozostał niesmak, gdy w żadnym innym New Yorkerze nigdy potem tej spódnicy nie zobaczyłam.


Miałam nie kupować Shape bez płyt - ale w związku z lawiną postów polecających aktualny numer, nie miałam wyboru ;) jeszcze nie zaczęłam czytać, ale po pobieżnym przejrzeniu zawartości naprawdę mi się podoba. No i w końcu na okładce mamy brzuch, który wygląda po ludzku!

Na ulicy (sic!) znalazłam również kupon rabatowy 20% do EMPiKu. Walcząc ze zdrowym rozsądkiem i pustoszejącym kontem, wpadłam między półki z nadzieją, że jednak niczego nie znajdę. "Niestety" przy obcojęzycznych uśmiechnął się do mnie Jeremy Clarkson. Opierałam się trzy razy, czwarty już nie dało rady.
Uwielbiam faceta!


czwartek, 30 sierpnia 2012

Haul i nowy trening


Dziś post podwójny - o ostatnich kosmetycznych zakupach i nowym SHAPE z treningiem Ewy Chodakowskiej.



1. Under Twenty, Anti!Acne intense, aktywny tonik głęboko oczyszczający - ten tonik, jak zresztą cała seria A!A był u mnie obecny długi czas. Ostatnio zdenkowałam inny, z którego zrezygnowała moja mama i o którym opinia też się pojawi - i postanowiłam wrócić do tego i sprawdzić, jak po przerwie zareaguje na niego moja cera.

2. Maść cynkowa - ponoć najlepsza na niemiłe niespodzianki, jakie może sprawiać skóra.

3. Eveline, Slim Extreme 3D, seru modelujące pośladki Push-Up - ćwiczeniom zawsze przyda się wspomaganie, a produkty z serii SE3D nigdy mnie nie zawiodły; chociaż podchodzę do tego kosmetyku po raz pierwszy, wierzę, że da efekty :)

4. Ziaja, maska oczyszczająca z glinką szarą - stały bywalec łazienkowej półki.

5. Carmex, klasyczny w słoiczku. Wykończony niedawno Carmex w tubce wydał mi się zbyt mały i teraz przerzuciłam się na ten. Dopiero w domu zorientowałam się, że składy obu produktów różnią się od siebie (w słoiczku nie znajdziemy m.in. filtra UV), ale działa tak samo dobrze.

6. Miss Sporty, Flower Power, cień do powiek, 127 Sand Francisco. Ten cień chodził za mną od bardzo dawna i w końcu wrzuciłam go do koszyka. Pigmentacja jest średnia, ale mam nadzieję, że z bazą będzie spisywała się lepiej. Ładny kolor (jaśniejszy niż na zdjęciu - trudno go uchwycić, to jasny beż) i wykończenie (delikatne rozświetlające drobinki) są tego warte.

7. Celia, Nawilżająca pomadka-błyszczyk, numer 509 - moja druga w kolekcji. Pomadki Celii należą zdecydowanie do moich ulubionych, chociaż mają jedną wadę - stosunkowo szybko znikają z ust. Ale za cenę niecałych 10 złotych można im to wybaczyć.


8. Nivea, Q10 PLUS, ujędrniające serum antycellulitowe - po recenzji Mary zdecydowałam się trzymać rękę na pulsie i jak najszybciej zainwestować w jeden z produktów z antycellulitowej serii. Miałam szczęście - w Naturze akurat trwa promocja i cała seria Q10 jest 50% tańsza. Mimo iż cellulit nie dokucza mi za bardzo, przy dobrym "uszczypaniu" go widać - więc drobna pomoc kosmetyczna na pewno się przyda.


A teraz przejdźmy to drugiej części posta:


Tak - mam! Mam i


UWIELBIAM UWIELBIAM UWIELBIAM! :)

Nigdy nie czułam się tak cudownie po ćwiczeniach.

Sam trening jest ciekawszy niż Killer i bardziej dynamiczny. Męczący chyba podobnie, choć w zupełnie inny sposób - kto zrobi oba, pewnie domyśli się, w czym rzecz. W każdym razie minuty lecą w mgnieniu oka, nie ma się nawet czasu, żeby spojrzeć na zegar na odtwarzaczu DVD.

Ewa przechodzi samą siebie! Obserwując ją mam podwójną motywację - nie dość, że potrafi powiedzieć sporo miłych rzeczy, to widzę, że i ją ćwiczenia męczą i nie jestem aż takim słabeuszem, za jakiego cały czas się uważam ;) a przyznam, że widząc na okładce napis "trening dla zaawansowanych" i oddychając już ciężej po pierwszej rundzie, myślałam, że nie dam rady. Ale udało się - chociaż momentami z tempem mniejszym niż to Ewy.

Po treningu czułam się jak nowo narodzona. Zmęczona, owszem, ale szczęśliwa :) Następna sesja w sobotę/niedzielę.

Pozdrawiam,


piątek, 25 maja 2012

Haul or how I've spent money destined for tutoring

Um, yeah... I was to go for a private lessons and learn maths, but some Internet courses made me understand it quite well (actually we'll see!) so I kept my purse closed until I went to a drug store... A couple times during the last week.

I'm thinking of turning my blog into Polish, as least some of the posts, like those, as only Polish women may benefit from most of my reviews. On the other hand, I think it'd do unessecary mess here. So maybe a mash-up of languages? I'll try it when I'll be reviewing next cosmetic.


Maybelline, the Colossal Volum' espress waterproof mascara - my one and only favourite mascara ever. Well, honestly, I was to buy something cheaper (WIBO Growing Lashes) and not in that moment, but because WIBO wasn't waterproof I thought I'd stay with Maybelline. Plus, the make-up remover, shown in the photo as well, was added as a gift. Who'd deny it? I didn't try it yet, 'cause I still have m ZIAJA make-up remover, but I hope it'll be good. 
Maybelline is a great as always.

Eveline Slim Thermo Fat Burner - I've tried many of such cosmetics and none was as half as good as this one. Eveline's Thermo Fat Burner just WORKS. And it works really quickly, actually. I like that warm effects it makes, though I admit, now, as summer came, it's sometimes a little uncomfortable to have a great heat on my belly and tighs. Maybe I'll try some serum with cooling effect, but for sure it'll be from Eveline.

Babydream Bathing cream for mothers - as many bloggers, I use it manly for washing my hair. It's pretty good, washes oils well, leaves hair soft and light. It has pretty nice smell as well. The one disadvantage of it is it's too watery so its efficiency isn't great.


BeBeauty, peeling for feet - I've read some great reviews about the product so, knowing my feet need some special treatment, bought it without hesitating. It's good, but not perfect. But I think, for its price (which is like, 3PLN? don't remember really) you wouldn't find anything better. Maybe if you even paid more, you wouldn't be more pleased. 

Hean, Slim no limit, sugar firming peeling - does it really firm? It's hard to say, I think it works just like other peelings, the most work comes from massaging. But it has a beautiful citrus smell and motes are big enough to peel well. Its efficency isn't good as you have to put a lot of the peeling on your hand to feel you peel you body in a proper way, but still, I really, really like it.

Isana, nail-varnish remover - and this one is the best nail-varnish remover I've ever used. I've read many positive reviews about it but had no idea how it would be better than others. But it is, honestly. It cleans your nails so easily and quickly you may actually close your eyes while removing a varnish/conditioner. Nothing stays! Plus it has really nice smell for a remover.


Bielenda, Vanity, sugar hair removal cream - I have a horrible allergy to hair removal creams. No matter which brand or type I'd choose, it always ended the same: scratching myself to blood. Yes, every single one cream does this to me, except for this one. I have no idea why: I've used many creams, for sensitive skin as well, by lots of brands, and only this one is good for me. Does it work well, too? It's pretty good. Five minutes is enough to remove most of your hair, but, sadly, you often must put more cream (or keep the old one) on some areas. It comes mostly for bikini areas, it works perfect with leg hair, though.

BeBeauty, make-up remover tissues - didn't try them yet. I don't use such tissues daily, but they are a really good way when you don't have conditions or time to clean your face with liquids, gels, milks and so on. So everytime I know I'll be at place when removing make-up may be hard, I take the tissues with me. They don't replace a full cleansing, but still, they better than nothing.

I have some other cosmetics to talk about, but I think it's enough for now.

sobota, 7 kwietnia 2012

Haul!

Yeah, you may think I do nothing but shopping. But it isn't true - I eat, too :D

Let's check what I managed to buy. Because of the next-weekend trip to England my funds are limited so my shopping is smaller than usually when I shop with my mom.


FACE


ZIAJA, eye makeup remover. Eh... it sucks. Really. Beside the nice smell and the fact it doesn't irritate your eyes (and my eyes are very sensitive so it's not a common thing), it's just bad. It smudges your makeup instead of washing it off. I spent really long time on removing my mascara and barely anything vanished. My eyelids were black, a flake didn't seize much. I had to use my mum's makeup remover 'cause I thought I should have used half a bottle of this one to remove the mascara. Why did I buy it? I forgot to buy a makeup remover in a drugstore. I came back home, had to go to a local shop and as they had only this one I didn't have any choice. 2/5

UNDER TWENTY, ANTI!ACNE moisturising and matting cream. I'm faithful to this (and A!A Intense) series, it really works. I don't have many problems with my skin, I mean I don't often get spots nor I ever had acne, but the sebum emit is horrible. Or rather, was. My skin has been in a very good condition since I started using the series. And I had big problems before, nothing could stop my face from glittering...
Sometimes I'd like to change Under Twenty to something else, but I always end up with Anti!Acne in my shopping basket. 5/5

ZIAJA, purifaying mask. I've read lots of good reviews about it and decided to buy it myself. It indeed makes your skin soft, smooth and clean, and mattes it a little. Your face looks fresh and healthy. I'm surely buying it again! 5/5


MAKE-UP


RIMMEL, Stay Matte pressed powder. Another thing I stick to for good and bad. It does a beautiful matte effect and lasts very long. Usually I don't have to correct it for six-seven hours, sometimes longer. 5/5

SENSIQUE, Trendy Colour eye shadows. I haven't use it on my eyes yet but here you have the swatch:

 
As you can see, the third colour is a nice pinkish skin tone, barely visible. I really like it for it completes the first two eye shadows. I needed (well, I'LL need actually) a nice blue x brown combination. I think of getting a more greyish blue eyeshadow from My Secret, but this one I have will do anyway. It's too soon to say anything more about it or rate it, so I leave it without any mark. I presume you'll see the effects at the beginning of May :)


BODY


ISANA, Body Roll-on. It was on sale (cost only 3,79PLN) so it was nearly obvious I'd buy it ;) I doubt if it really can fight cellulitis, but I think it may be a great addition to the anty-celli cosmetics I use. The only problem with this is it stinks. Yeah. I can't stand the smell during the application, I don't know how to call this odour, but I hate it. Luckily after the massage it vanishes and you can smell a menthol and feel a delicate coolness. 

BIELENDA, Orange Skin, anti-cellulite & stretch marks Intensive Serum. It's my second packing. Very good one, really. With systematic massages and peelings it really works and reduce cellulitis and stretch marks. It doesn't do wonders but it's pretty good for its price. 4/5

 
HAIR


ISANA, oil care shampoo for breakable and glossless hair. Didn't use it yet.

ISANA, conditioner for weak and damaged hair. Too bad it contains silicone, but it was too hard to find a non-drying (aka non-alcohol) hair mist. The last one I had got way too much alcohol. As they say: something for something. At worst I'll have to wash my hair before oiling :D
Also it has nice appleish smell.


And the last, non-cosmetic item: tiger blouse from C&A. I wanted it a few weeks ago already but didn't have enough money. Now I took the 20% discount. 
It's awesome!
Got it in M size instead of S, but I like it even better 'cause it's perfectly loose. I've been very fond of such tops recently.



Last but not least!