Nie miałam zamiaru korzystać z
tegorocznych zimowych wyprzedaży, bo nie było ku temu ani pieniędzy, ani
potrzeby. Moja mama uznała jednak, że potrzeba istnieje – podobno moje buty i
spodnie jej o tym powiedziały. Zasugerowała, żebym za świąteczne pieniądze
kupiła sobie nowe. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała to zrobić –
i to raczej prędzej, jeśli chcę mieć jakikolwiek wybór.
Musicie wiedzieć, że w kwestii
butów i spodni jestem facetem – mogę chodzić w jednej parze, dopóki się nie
rozleci. A jak już się rozleci, drżę na myśl o pełnej bólu przeprawie po
półkach z niechcianym i nieciekawym towarem.
Mam ogromne problemy ze
znalezieniem czegoś, co mi się spodoba. Ma być wygodnie, prosto i ciemno (w
kwestii butów – czarno), ale często te wymagania okazują się wygórowane. Bo
rzeczywiście większość kozaków to albo modele na wybiegi (szpilka 10cm w
zimowych butach na co dzień?), albo totalnie płaskie kaczuchy o cholewach do
nieba (na których „pojechać” jest chyba jeszcze łatwiej). Ostatecznie dorwałam
bardzo wygodne, chociaż totalnie niekobiece buty. Seksapilem nie grzeszą, ale
jakieś wyjątkowo ohydne też nie są. Co sądzicie?
Spodni nie będę pokazywać, bo po
slalomie między półkami zerknęłam na metkę moich ulubionych i do cna znoszonych
i skierowałam swoje kroki do Camaieu, gdzie od razu kupiłam zwykłe,
ciemnogranatowe rurki z wyprzedaży. Udałoby mi się wcześniej, gdyby nie to, że
Camaieu jest na pierwszym piętrze, a ja mam nerwicowy wręcz nawyk obchodzenia
najpierw piętra minus jeden, potem zerowego i ostatecznie właśnie tego.
A mówiąc o obchodzeniu… rośnie
moja awersja do Stradivariusa i Bershki. Od razu po wejściu wita mnie bardzo
mocny, dziwny zapach, a na małej powierzchni tłoczy się milion osób pomiędzy
milionem porozrzucanych i podeptanych rzeczy. Odechciewa się wszystkiego.
Ofertę Stradivariusa przejrzałam pobieżnie, a Bershkę obejrzałam tylko z progu
i czym prędzej uciekłam.
Z Reserved kupiłam sobie
skarpetki. Uwielbiam ich wzory, to mój ulubiony sklep, jeśli chodzi o skarpety
czy rajstopy, a w czasie promocji mają świetne przeceny. Za 9,99 dostałam
słodką parę w kropki i ważki. Kropki zawsze górą!
Udało mi się także w końcu kupić Trafny wybór J.K. Rowling. W Matrasie
jest w promocji -25%. Chociaż nie wszędzie i denerwuje mnie to, jak w
zależności od miasta mogą się różnić promocje na książki (czy raczej – jak w
niektórych prawie ich nie ma). Obecnie Matras oferuje -25% na większość
pozycji. Chciałabym załapać się jeszcze na coś w przyszłym tygodniu, celuję w
nowego Clarksona :)
Kręci mnie temat mrocznych problemów małych miasteczek (między
innymi dlatego tak bardzo lubię Kinga), a Rowling uwielbiam, więc powinnam być
zadowolona mimo wszystko. Mam jednak nadzieję, że Trafny wybór okaże się tak dobry, jak wszyscy mówią.