Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matematyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matematyka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 sierpnia 2018

Anna Cerasoli "Pan Kartezjusz gra w statki, czyli podróże do krainy matematyki"




Tytuł oryginalny: I magnifici dieci. L'avventura di un bambino nella matematica
Tłumaczenie: Jan Trawiński
Ilustrator: Roberto Luciani
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2016
Liczba stron:  184
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy:  10+






Już dwukrotnie miałam przyjemność bawić się literacko w matematykę z Anną Cerasoli, miało to miejsce podczas lektury książek "Geometria faraona" oraz "Wielkie odkrycie Bubal". Dlatego chętnie i z zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną tego typu pozycję - czym charakteryzuje się "Pan Kartezjusz gra w statki, czyli podróże do krainy matematyki"?

Dziadek ośmioletniego Filipa jest emerytowanym nauczycielem matematyki w liceum. Po czterdziestu latach pracy nadal czuje się belfrem i chce zrobić z wnuczka geniusza matematycznego i mistrza kuchni. Z jego siostrą się nie udało, wolała sztukę. Dziadek i wnuczek bardzo lubią spędzać ze sobą czas, zwykła życiowa sytuacja jak rozmowa z sąsiadką, zakupy w osiedlowym sklepie czy nowa kamizelka stanowią dla nich temat do nowej, matematycznej opowieści. Niektóre tematy są wynikiem lekcji matematyki z panią Gracją, Filip rozpoczyna od zdania "Pani Gracja powiedziała..." i już dziadek rozwija zagadnienie. Czasami opowieści dziadka mają wyższy poziom niż dla ośmiolatków, ale Filipowi to nie przeszkadza, jest nimi zachwycony!

Książka składa się z dwudziestu rozdziałów, w których poruszono różne tematy:
  • Arabowie nauczyli nas cyfr, których obecnie używamy, jest łatwiej niż z rzymskimi
  • używanie i historia liczydła
  • system dziesiątkowy i dwójkowy
  • skąd wzięło się określenie 'zero'
  • niektóre działania mają pierwszeństwo przed innymi, nawet jeśli są zapisane później
  • nie dziel przez zero i działania niewykonalne
  • liczby Fibonacciego i króliki
  • ułamki (przydatne zwłaszcza w dzieleniu pizzy:)
  • działania z niewiadomą 'x'
  • twierdzenia Talesa i Pitagorasa
  • zabawa kostkami zmierzająca do wyjaśnienia zagadnienia rachunku prawdopodobieństwa
  • obwody i pola
  • liczba pi
  • układ współrzędnych
  • wykres kartezjański
  • parabola/hiperbola
Każdy z poruszonych tematów to historia z przykładami, opowieść mająca bohaterów, zilustrowana kolorowymi i dowcipnymi obrazami, dzięki czemu łatwiej ją zrozumieć. Są to ciekawe historie, widać że dziadek ma dryg do takiego przedstawienia problemu, by zaintrygować. Jest prosto, łatwo, przyswajalnie i krótko. Wiedzę od byłego nauczyciela czerpie jednak nie tylko wnuczek, skorzystali również inni.

Bardzo często w opowieści dziadka wkrada się nawiązanie do wojny, którą przeżył, co pozwoli wnuczkowi poznać ten trudny dla Polski oraz Polaków wątek i lepiej go zrozumieć.


Podsumowując - "Pan Kartezjusz gra w statki, czyli..." to opowieść pełna pomysłów, której narratorką jest siostra Filipa. Intrygująca, zróżnicowana i przydatna jako pomoc do nauki matematyki od klasy - myślę - czwartej. Rozdziały są na tyle krótkie, że można dany problem omówić, poznać i rozwikłać, jednocześnie nie czując się znudzonym - ot, tak na jeden raz a później zająć się kolejnym rozdziałem. To świetna pozycja edukacyjna, ale z elementami zabawy, którą gorąco Wam polecam.












Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki





Za możliwość przeczytania książki
dziękujemy

piątek, 7 lipca 2017

Anna Ludwicka "Matematyczna pizza"




Autor: Anna Ludwicka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: kwiecień 2017
Liczba stron: 80
Wiek odbiorców: 6-14 lat









Kto lubi pizzę? W górze zapewne las rąk... A kto lubi matematykę? Teraz pewnie już mniej... :) A co powiecie na to, żeby połączyć pizzę z matematyką i spojrzeć na zagadnienie od tej strony? Ja spojrzałam i podsunęłam "Matematyczną pizzę" Anny Ludwickiej mojej Siedmiolatce. Czy matematyczka i graficzka w jednym przekonała moje dziecko do matematyki?

Ta książeczka nie jest w żadnym wypadku zwyczajną książką do nauki matmy. To zbiór fascynujących zadań, które pokazują jak obcowanie z królową nauk ścisłych może sprawiać nam frajdę. Zawarte tutaj ćwiczenia mogą z pozoru wydawać się trudne. Sama miałam chwilę zawahania czy w ogóle moje dziecko da sobie z tym radę... Jednak wystarczyło zagłębić się w świat liczb i szyfrów, by zapomnieć o upływającym czasie.

A co na nas czeka na kolejnych, dość sztywnych stronach książeczki? Jak podzielić pizzę sprawiedliwie, kiedy jej środek nie jest na środku?Jak używać cyrkla oraz rysować różne kształty nie odrywając ołówka od papieru? Jak zrobić wstęgę Mobiusa? Jak można ubić dobry interes zgadzając się na przyjmowanie kieszonkowego w groszach?




A czy...


Siedmiolatce się udało :)


Ćwiczenia dotyczą też konieczności opanowania sztuki ogrodnictwa - trzeba bowiem dorysować odpowiednią ilość gałęzi na drzewach.




Jest też ewolucja kwadratu i albo wykonanie zadania według podanych reguł albo stworzenie własnych.





Nie zabrakło również dywanu Sierpińskiego (czyli dywanu, którego nie ma), krzywej Jordana czy krzywej Hilberta i choć nazwy te brzmią obco i groźnie to uwierzcie, że w praktyce takie nie są :) Autorka pokazała też jak pomóc dziecku w mnożeniu - znałam wcześniej ten sposób, ale teraz mogłam przetestować na kimś młodszym, kto z mnożenia zna tylko podstawy :) Oto pomocne kreski!





Co jeszcze znalazło się w tej pozycji? Są tańczące pary, magiczne kwadraty, nieskończoność czy liczby przesiane przez sito. Córce bardzo spodobało się robienie obrazów, które tak naprawdę "maluje się" kostką :)









A jak odkryć, która liczba jest wesoła a która smutna? Otóż trzeba ją troszkę pomnożyć i pododawać :) Świetną zabawą było odczytanie treści sms-a napisanego w systemie binarnym oraz wiadomości, w zapisaniu której użyto szyfru Cezara:

szyfr binarny


A to przecież tylko przykłady! Każda następna strona zaskakuje nowymi pomysłami na użycie ośrodka myślowego, jakim jest nasz mózg. Zadania mają różny stopień trudności, dzięki czemu już dzieci sześcio- lub siedmioletnie znajdą tutaj coś dla siebie. To czego nie uda im się zrobić, zostanie przecież na później :)
Przedstawione przez Ludwicką ćwiczenia pokazują, że matematyka może być wspaniałą przygodą. Można ją traktować jak chemię, na której najwspanialsze są przecież eksperymenty! Z królową nauk też można eksperymentować, bawić się, poznawać nowe jej obszary bez stresu, bez bata nad głową a wręcz z radością i ekscytacją.

Dzięki "Matematycznej pizzy", która kusi już samym tytułem, dziecko uczy się logicznego myślenia, cierpliwości, systematyczności i skupienia uwagi. Zmienność zadań, różnorodny sposób ich rozwiązania oraz wachlarz narzędzi czy przyborów do tego potrzebnych sprawiają, że młody odbiorca nie poczuje znudzenia.

Pomysłowa, ciekawa, intrygująca i interesująca - taka jest "Matematyczna pizza" Anny Ludwickiej, którą serdecznie polecam! Doskonała zabawa :) Liczę, że wszędzie tam gdzie nie dokończyłam myśli celowo - rozbudziłam w Was chęć, by odkryć o co tak naprawdę chodzi.


A to pizza zrobiona przez córę :)





Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękujemy Pani Dagmarze


czwartek, 25 maja 2017

Anna Cerasoli "Wielkie odkrycie Bubal"



Tytuł oryginalny: La grande invenzione di Bubal
Tłumaczenie: Agnieszka Liszka-Drążkiewicz
Ilustrator: Desideria Guicciardini
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 6+









Kiedy byłam kilkuletnią dziewczynką nie miałam pojęcia co to komputer, tablet czy telefon komórkowy a co dopiero dotykowy... Czasy się jednak zmieniają i moja córa szybciej potrafi opanować nowe urządzenie niż ja. Na dodatek nie potrafi pojąć, że kiedyś tego nie było. Czy ludzie byli szczęśliwsi nie wiem, ale na pewno mieli więcej czasu, bo nie klikali lajków czy innych pochłaniaczy cennych minut.

Ja z kolei nie wyobrażam sobie życia bez liczb, cyfr i działań na nich wykonywanych. Dlatego mimo wieku chętnie i z zainteresowaniem sięgnęłam po niniejszą książeczkę. Byłam ogromnie ciekawa jak z problemem nieznajomości liczb i liczenia poradzi sobie kilkuletnia dziewczynka. Dodam tylko, że były to czasy ludzi pierwotnych...


Bubal nie miała wyjścia. Musiała zająć się owcami, gdyż jej starszy brat udał się z ojcem na polowanie. Dotąd to był jego obowiązek i zawsze wywiązywał się z niego znakomicie, bowiem nigdy nie zaginęła żadna owca. Dziewczynka podziwia brata, jednocześnie zastanawiając się jak poradzi sobie z tym zadaniem - wszak wraz z puchatymi zwierzętami śpi się doskonale, ale jak okiełznać takie stado??
Przez kilka dni Bubal nie miała z owcami problemów, jednak potem w zagrodzie zaczęło brakować trawy. A przecież owce muszą jeść! Dziewczynka wypuściła je poza ogrodzenie, ale po zmroku kiedy usłyszała pobekiwanie zagubionych zwierząt zrozumiała, że nie jest w stanie w ten sposób pilnować stada. Jakie miała pomysły na kontrolowane wypasanie poza zagrodą? Czy dzięki kolejnym złotym myślom (Bubal uwielbia myśleć) owce były najedzone a mała pasterka spokojniejsza, że nikt się nie zgubił?


"Wielkie odkrycie Bubal" to niezwykła opowieść o niezwykłej dziewczynce. Dlaczego tak bardzo podkreślam niezwykłość? Bowiem mimo, że jestem dorosła a to literatura dla dzieci, zrobiła na mnie duże wrażenie. Dopiero po zakończeniu lektury zrozumiałam każdy szczegół okładki i jestem godna podziwu dla kilkulatki, która zupełnie nieświadomie wynalazła liczby. Pokazała nam również jak dawno temu wyglądały "pierwsze kroki w liczeniu" - jak radzili sobie ludzie podczas codziennych czynności, które wymagały znajomości cyfr będących poza ich zasięgiem.

Anna Cerasoli opowiedziała w bardzo ciekawy, prosty i przystępny dla młodego czytelnika sposób, jak tworzono znaki odzwierciedlające cyfry i liczby. Będziecie na pewno czuli zdziwienie, że tak to się zaczęło :) Dodatkowym atutem książeczki jest czcionka, która pozwala na samodzielne czytanie przez sześcio- i siedmolatki. Zachęca do tego również niewielka objętość tej opowieści, przyciągająca wzrok barwnymi i tematycznymi ilustracjami. Lektura historii Bubal wywołała w mojej córce potrzebę stworzenia owieczki :) Efekty poniżej świadczą o tym, że tematyka jest doskonale trafiona w gust małych odbiorców.




 "Wielkie odkrycie Bubal" to nie tylko piękna historia o mądrej dziewczynce, ale również próba pokazania dziecku, że matematyka nie boli. Że w wielu życiowych sytuacjach jest potrzebna i można się nią bawić a wtedy najlepiej wchodzi do głowy, prawda? :)





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękujemy Pani Ewie


sobota, 11 marca 2017

Naoki Inaba "Plac tajemnic 2. Japońskie łamigłówki"




Tytuł: Plac tajemnic 2. Japońskie łamigłówki - część 1
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: listopad 2016
Liczba stron: 32
Wiek odbiorcy: 7+









Jeszcze dwa lata temu myślałam, że w dziedzinie książeczek z łamigłówkami wymyślono już wszystko - wykreślanki, rebusy, krzyżówki różnego rodzaju, labirynty czy też połącz kropki. Ale wydawnictwa mnie zaskoczyły tworząc istne arcydzieła w tej dziedzinie.
Jednym z przykładów jest Adamada i seria Plac tajemnic, o którym pisałam już kilkakrotnie. Razem z córą miałyśmy okazję zapoznać się też z książeczkami Naoki Inaby (TUTAJ recenzja), który pokazał jak ruszać głową po japońsku :)

Prezentowana część pierwsza drugiego cyklu Japońskich łamigłówek jest przeznaczona - według informacji z okładki - dla dzieci siedmioletnich. Kolejne części były zbyt trudne dla mojej córy i tym razem odsyłam Was na stronę wydawnictwa, gdzie możecie o nich poczytać. Ja skupię się na "dziesiątkowych diagramach", jak je roboczo nazwałam :)


Na czym polega zabawa w myślenie?



Każdy przedstawiony w książeczce diagram należy podzielić w taki sposób na mniejsze pola, by cyfry znajdujące się w każdym z nich miały sumę 10. Świetna sprawa w ćwiczeniu dodawania i to przecież z zakresu większego niż 10, bo kiedy dziecko sprawdza różne możliwości to często dodaje do siebie 6+5, 9+5 czy też na przykład 7+6, by przekonać się, że cyfry te nie mogą być w tym samym polu, bo ich suma jest większa niż 10. Doskonale się bawiłyśmy! Bo książeczka nie zawiera takich diagramów jak te w powyższej instrukcji! To znaczy zawiera, ale jest ich tylko kilka tak małych i łatwych... Potem zaczynają się schody...

Przykłady? Proszę bardzo:

Diagram na powitanie był łatwy :)





Kolejne diagramy są podobne do poniższych. Stopień trudności akurat dla mojej sześciolatki, ja wskazywałam tylko od której cyfry najlepiej zacząć całość. Większy diagram robiłyśmy już nie długopisem, ale ołówkiem - gumka czasami była konieczna :) 




A to wyjątkowa strona - udało się "mieć zapał" do zrobienia całej, czyli wszystkich trzech przykładów, choć im niżej, tym trudniej i trzeba było pokonać opory przed startem sześciolatki... Ale po ukończeniu zadań okazało się, że nie takie to straszne, jak się wydaje na początku, kiedy wszystkie diagramy są puste.
 


Poniżej przedstawiam przykłady zadań, do których sześciolatka na chwilę obecną namówić się nie dała. Szczerze mówiąc to sama bałabym się kompromitacji, gdybym miała próbować je robić. Wbrew pozorom, nawet jak człowiek umie liczyć (dodawać) do 10 to może się wyłożyć na tych łamigłówkach. A najgorzej jest zacząć...


 I jak? Dalibyście radę? :)


Na koniec pokażę Wam jeszcze diagram, który bardzo się spodobał się mojej małej recenzentce - kiedy zobaczyła same 10 i 2, to powiedziała że to będzie łatwe... I zaczęła od zakreślania 10.... Dopiero potem okazało się, że to wcale nie jest takie proste i na tym to zadanie się zakończyło.



 Jednak z czasem książeczka będzie się na pewno zapełniać. Zawsze po jakimś czasie wracamy do serii Plac tajemnic, uzupełniając to, czego jeszcze kilka tygodni czy miesięcy wcześniej się nie dało. Przecież dziecko się rozwija, nabywa nowych umiejętności, rozumie więcej a i kombinować potrafi.

"Japońskie łamigłówki" doskonale sprawdzają się nie tylko na nudę, ale przede wszystkim do rozwijania myślenia u dziecka - jakie kroki dalej podjąć, jaki wynik dodawania będzie z różnych kombinacji cyfr.... Trzeba też być cierpliwym, kiedy coś się nie udaje oraz nie przerażać się trudniejszymi przykładami, tylko małymi kroczkami zmierzać do finału! Doskonała publikacja :) Polecam w 1000%






Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczek



Za możliwość ćwiczenia umysłu
dziękujemy Pani Ewie


czwartek, 12 stycznia 2017

Anna Cerasoli "Geometria faraona"




Tytuł oryginalny: La geometria del faraone
Tłumaczenie: Agnieszka Liszka-Drążkiewicz
Ilustracje: Desideria Guicciardini
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 6+
Seria: Poza seriami, czyli książki rozmaite





Cztery tysiące lat temu żył sobie chłopiec. Ames ma dwie siostry oraz brata. Wraz z rodziną mieszka w domu z cegły (co jest oznaką dobrobytu) z widokiem na Wielką Rzekę, w której jest pełno krokodyli. Jego ojciec jest najlepszym rozciągaczem sznura w całym Egipcie. Kiedy wyrusza do Teb (do faraona) zawsze przywozi dzieciom prezenty i tylko pod tym względem dzieciaki lubią wyjazdy taty. Teraz wyjechał, by kierować pracami nad nową piramidą, jednak długo nie wraca i rodzina zaczyna się o niego martwić.

A na czym polega jego praca? Kiedy rozciąga sznur ze swoimi pomocnikami powstaje idealnie równa linia, którą nazywamy linią prostą. Dzieci dużo się od taty nauczyły i wykorzystują swoją wiedzę podczas zabawy w "zdobądź flagę", kiedy rysują okrąg, by każdy miał jednakową odległość do środka - linię taką nazwali "linią niesprzeczką".


zabawa w "zdobądź flagę"


Każdej jesieni, po opadnięciu wód Nilu ojciec Amesa pomaga innym w wyznaczaniu granic ogrodów. Jednak pod jego nieobecność zadania tego podjęły się jego dzieci. Czy poradzą sobie i utworzą kwadrat oraz trójkąt prostokątny? Jak to się stało, że dostali od faraona złotego skarabeusza?
Tego nie zdradzę, ale powiem tak - wiele od tych dzieciaków można się nauczyć :) A wiedza ta może przydać się w życiu, nie tylko szkolnym.

To co przekazuje rodzeństwo Amesa w tej publikacji to nie tylko wiedza naukowa, ale przede wszystkim dobra zabawa. Pomysł można wykorzystać w domu, podczas czasu spędzanego z dzieckiem w zimowe lub deszczowe popołudnie. Wszak można wyznaczyć ogrodzenie dla zwierząt gospodarskich czy w zoo, można stworzyć grządki czy rabatki albo wybieg dla modelek. Podwójna radość i jakże nietypowy sposób, by posiąść wiedzę, niejako przypadkiem. Gdyby tak wyjąć linijkę czy ekierkę to dziecko odczuje, że MUSI się uczyć, że to coś poważnego a ono chce się bawić... Czyż to nie sprytne? :)



Książeczka jest bardzo cenną publikacją - zawiera intrygujące, typowo egipskie ilustracje, które przyciągają wzrok kolorami oraz rozmiarem. Czcionka jest dość duża co spowodowało, że sześciolatka mogła czytać samodzielnie. Bohaterami są dzieci, co dodatkowo ułatwia przyswajalność tej historii. Zatem pozostaje mi tylko zapytać - kto udaje się w podróż do początków geometrii? :)





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękujemy Pani Ewie

poniedziałek, 16 maja 2016

Beata Ostrowicka "Poczytam ci, mamo. Elementarz matematyczny"






Autor: Beata Ostrowicka
Ilustracje: Katarzyna Kołodziej
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy: 6-10
Seria: Poczytam ci, mamo







Matematyka nie jest łatwym przedmiotem szkolnym. Potwierdzą to nauczyciele, którzy jednocześnie przyznają mi rację, że kiedy zmuszamy dziecko do wkuwania wzorów i definicji, może być tylko trudniej. Dziecko stawia opór. Rodzice też się z tym zgodzą. Naprzeciw potrzebom wyszło wydawnictwo Nasza Księgarnia, które postanowiło dotrzeć do dzieciaków poprzez zabawę. "Poczytam co, mamo. Elementarz matematyczny" to nietypowa pomoc dla uczniów klas 1-3. Swoją recenzje oprę na spostrzeżeniach wynikających z obserwacji połączenia moja córa i książka.

Elementarz składa się z ponad trzydziestu opowiadań a każde z nich dotyczy innego zagadnienia. Na początku spotykamy się z piątką młodych przyjaciół, którzy poprowadzą nas poprzez świat cyfr z zakresu od 0 do 9, poznamy też kształty, figury geometryczne, zbiory i podzbiory, określenie tuzina, rozmiary, wagi, odległości, kierunki (prawo, lewo, przód i tył oraz kierunki świata), temperaturę, ułamki, miesiące, cyfry rzymskie, pieniądze i odczytywanie godziny oraz mnożenie. 

Jednak nie ma tu zadań domowych, nie ma potrzeby odpowiedzi na trudne pytania, nie ma testów sprawdzających wiedzę! I dlatego dziecko z chęcią i ochotą zapozna się z zawartością elementarza. Bo co nie jest nauką a zabawą znacznie szybciej wchodzi do głowy, prawda?
Z uwagi na fakt, że bohaterowie są dziećmi to ich sposób przekazania wiedzy, język oraz przykłady są idealnie dopasowane do poziomu odbiorcy, czytelnika. Ułamków uczymy się na przykładzie pizzy; zbiorów dzięki niegrzecznym braciom, którzy sprzątają pokój kuzyna - zawsze jest ciekawy sposób, by nabyć wiedzę.

Książeczka ma dużą czcionkę i dlatego nie jest konieczna pomoc w postaci czytającego rodzica, dziecko doskonale poradzi sobie samo z czytaniem wybranych opowiadań. Na końcu znajdują się ćwiczenia z pisania cyfr, rysowania figur po śladzie, sprawdzenie umiejętności dokończenia rysunków z osią symetrii. Jednak najdoskonalsza ściągawka znajduje się na okładkach wewnętrznych. Całości dopełniają cudowne ilustracje, nie dość że kolorowe i zabawne to przede wszystkim na poziomie właściwym dla kilkulatków. Nawet młodsze dzieci, niż z założenia sześciolatki, będą świetnie się bawiły przy tej lekturze.



A teraz obiecany wpływ tej pozycji na moją pięciolatkę. Od chwili, gdy elementarz znalazł się w naszym domu jej życie znacząco się zmieniło, choć tak naprawdę to nikt nie wie, jaki jest tego powód! Są to niedostrzegalne dla obcych momenty, kiedy moja córa prezentuje swoją wiedzę albo dopomina się o jej wyjaśnianie. Teraz wiele rzeczy mierzy linijką (choćby tą na okładce elementarza), tworzy zbiory i podzbiory, podczas pobytu poza domem poszukuje wtopionych w krajobraz czy przedmioty kształtów oraz rzymskich cyfr (pytając co oznaczają, bo jeszcze nie zapamiętała), po wyjściu z przedszkola sama kupuje chleb ucząc się ile trzeba zapłacić i czy będzie reszta w zależności od otrzymanej ode mnie kwoty i czy ma kupić cały czy pół chleba. Zaczęła też nosić zegarek, który wprawdzie jest elektroniczny, ale też wymaga umiejętności odczytania poprawnie godziny, zaś w domu ma zegar ze wskazówkami i naklejkami z czynnościami (mycie zębów, spanie, posiłki) i to na nim uczymy się tego drugiego sposobu odczytywania czasu.
Największym hitem dla mnie była jednak ostatnia sobota, kiedy córa nagle krzyknęła "umiem mnożyć!" i z elementarzem w ręku przyszła do mnie udowodnić swoje słowa. Okazało się, że w chwili gdy ja gotowałam obiad ona czytała rozdział o tabliczce mnożenia... Przepytałam ją z kilkunastu przykładów i wprawdzie nie były tak trudne jak 8 razy 9, ale wszystkie odpowiedzi były udzielone poprawnie! Oby to faktycznie zostało jej w głowie i przydało się już w szkole :)






Podsumowując przyznaję, że obok elementarza Falskiego, który nauczył moje dziecko czytać to elementarz matematyczny zajmie drugie honorowe miejsce na półce i będzie wspierał ją w nauce ścisłej, jaką jest matematyka. Liczę, że podejście do lektur z humorem, zabawą i bez stresu kiedyś zaowocuje. Już teraz widać efekty. Gorąco polecam!



Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania 
dziękujemy Pani Dagmarze z



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...