Fragment książki
To był jeden z tych długich,
niekończących się wieczorów, gdy człowiek snuje się po domu nie bardzo wiedząc,
co ze sobą zrobić. „Nosi cię”, mówiła babcia Stenia i tego dnia Ewę
rzeczywiście nosiło. Nie to, żeby się nudziła – akurat we własnym towarzystwie
nigdy się nie nudziła – miała książki do czytania, miała książki do pisania,
dom do wysprzątania, okna do umycia, chociaż i tak wszystko lśniło czystością.
Od biedy mogła włączyć telewizor albo po raz drugi zacząć maraton z „Lost”,
ale… dziwne… nie mogła się na niczym skupić. Zupełnie jakby coś z przeszłości –
a może z przyszłości? – domagało się jej uwagi. Wyszła na ganek, zapatrzyła się
w nocne niebo, wsłuchała w ciszę, która nie do końca była taka cicha.
– Nie wiem, o co ci chodzi – mruknęła
do siebie. I pożałowała, że nie ma przy niej żadnej żywej istoty, do której mogłaby
gadać. Psiaka, kota, choćby żółwia, na miłość boską! Musi przygarnąć jakieś
zwierzę, bo rozmowa samej ze sobą zaczynała jej wchodzić w krew.
Wróciła
do domu. Zamknęła drzwi, przekręciła klucz w zamku. I co teraz? Usiadła na
kanapie, podwinęła kolana i sięgnęła po kolorowe czasopismo, ale ciepłe światło
i cisza nie wpłynęły na nią kojąco. Nadal czuła w duszy napięcie, jakby na coś
czekała.
Pukanie do drzwi sprawiło, że aż
podskoczyła. Mimo, że było ciche, niemal niesłyszalne, dla niej rozbrzmiało jak
strzał z pistoletu. W pierwszym odruchu rzuciła się, żeby otworzyć, ale w
następnym… Brama była zamknięta. Furtka też. Płot wysoki. Żaden z sąsiadów nie
śmiałby nachodzić jej po nocy. Więc? Kto i jakim cudem stał na progu jej domu i
pukał do drzwi? Nieco głośniej niż przed chwilą, tak na marginesie.
Zawróciła do kuchni, odsunęła
szufladę szafki i ujęła rękojeść noża, długiego i cienkiego, w sam raz do
filetowania nieproszonych gości. Na palcach ruszyła z powrotem do drzwi.
Pukanie rozległo się ponownie. Mocne, natarczywe. Ten ktoś wiedział, że ona jest
w domu. Prawdopodobnie wiedział też, że jest sama. Powinna udawać, że dom stoi
pusty, czy…?
– Kto tam? – zapytała ostro.
– To ja. Wpuść mnie – rozległ się
głos tak bardzo znajomy, że ugięły się pod nią kolana. To niemożliwe! –
zakrzyczała w duszy. – Niemożliwe, żeby to był on!
– Otwórz, proszę cię...
Oparła się plecami o ścianę, bo
byłaby upadła. I w następnej chwili rzuciła się do otwierania drzwi. Jedna
zasuwa, druga, jeszcze klucz i mężczyzna wpadł jej w ramiona. Tak po prostu.
Uchyliła drzwi, on musiał być na nich wsparty, bo runął na nią, gdy tylko
ustąpiły. Chwyciła go odruchowo, zatoczyła się pod jego ciężarem na ścianę.
– Co ty tu…? Jesteś pijany?! Jak
śmiesz…!?
–
Nie jestem pijany – wyszeptał, czepiając się jej ramienia. – Pomóż mi – zdążył
dodać, zanim stracił przytomność.
"Marzycielka" w przedsprzedaży❣️❣️❣️