Pokazywanie postów oznaczonych etykietą december daily 2012. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą december daily 2012. Pokaż wszystkie posty

06 stycznia 2013

grudniownik po raz ostatni {dd for the last time}

To już najwyższy czas zakończyć grudniowe sprawy. Dzisiaj rozbieram choinkę, sprzątam świąteczne dekoracje i zaczynam szykować się na wiosnę. Zanim jednak pochowam wszystko do pudełek mam dla was jeszcze ostanie strony z mojego grudniownika. Dotarłam z nim do 26 i dalej, już nie miałam zdjęć, stwierdziłam, że tak to zostanie. Może w przyszłym roku dotrę do sylwestra?


It's a hight time to finish December things. Today we hide our Christmas tree, pack all the holiday decorations and start preparations for spring. But just before I put everything in the right boxes I have the last pages of my december daily. I ended it on 26th and didn't have more photos so I decided it will stay like this. Maybe next year I will go through the whole december.

13

Trzynasty to spacer po zaśnieżonej Łodzi i ogólne przemyślenia o tym jak wyjątkowy jest ten grudzień.

The day thirteen is all about the walk around the snowy Lodz and overall thoughts on uniqueness of this December.

15 &16

Te dni były pod znakiem totalnych przyjemności. Nie musiałam gotować, długo wylegiwałam się w łóżku, a co więcej przyszedł wspaniały prezent od Kasi WorQshop, która była moim Secret Santa w wymianie Art-Piaskownicowej :)

These days were very pleasant. I didn't have to cook much and I stayed longer than usual in bed. Moreover the postman brought a present straight from Turkey with a gift from Kasia, who was my Secret Santa in Art-Piaskownica's game :)

17 & 18

Po leniwym weekendzie przyszedł czas  na wysiloną pracę. Co tam organizacja przedświąteczna, zawsze mam jakiś powód by nie wypełnić całej listy To Do i potem budzić się z ręką w nocniku. Tak było tym razem i ostatnie karki w ilości hurtowej kleiłam na ostatnią chwilę. Potem było jeszcze pakowanie wszystkich kartek i paczek i wycieczka na pocztę. Byłam tą super panią blokującą całą kolejkę, ale co tam, ważne że wszystko doszło na czas!

After lazy weekend there was a time for harder work. It doesn't really matter that I tried to stay organized  for holidays, I didn't finish my whole To Do list on time. So I had to make the last batch of cards in a real hurry. Then there was a whole packing and writing process and off I went to the post office. This time I was the lady who blocks the whole queue, but it didn't matter, what was important to send everything on time!

19 & 20


My w domu choinkę mieliśmy ubraną od dawna, ale mój tata to tradycjonalista. Choinkę ubiera się tuż przed świętami. Długo marudził, że w tym roku to już na pewno wyciągnie plastikowego rupiecia z piwnicy, żeby go przystroić. Postanowiliśmy go więc z P zaskoczyć i kupić żywe drzewko do domu. Przy okazji my zaopatrzyliśmy się w jemiołę i kilka innych zielonych dodatków do domu :)

As you know we have a Christmas tree at home for a long time now, but my dad is a traditionalist, he has his tree just before the Christmas Eve. He nagged for a long time that this ear will be at last the one when he will dress up an old plastic tree that we store in our basement, so together with P we decided to surprise him with a live one. We also bought ourselves some evergreen decorations and some mistletoe :)

21 & 22

Dni wypełnione spotkaniami. Najpierw ze znajomymi ze studiów, zaraz po oficjalnym ich zakończeniu. Następnego dnia mini wigilia, która trochę nie wypaliła, ale miejmy nadzieję, że następnego dnia będzie lepiej. 

Days were filled with meetings. First with study buddies, just after official innauguration. The next day we held a small holiday party that was kind of a bummer, so I hope it will be better next year.

23 & 24

Dokładnie rok temu powstało to małe zdjęcie naszego Worfa. Teraz jest już z niego wielka futrzana kluska radości. Nie mogło zabraknąć dla niego miejsca w tym grudniowniku. Żeby było weselej najniższe zdjęcie pochodzi ze spontanicznego spaceru z nim tuż przed wigilią- o 2 w nocy, bo akurat spadł śnieg :)

I took the top photo of our Worf exactly a year ago. Now he is a big furry bundle of happiness. He just had to find his way into my DD. And to make everything merrier the bottom photo is from the spontaneous walki with him just before the Christmas Eve - at 2am, 'cos it was snowing :)

24 & 25

Wigilia może nie była tą wymarzoną, ale była i tak wyjątkowa bo był ze mną P :) Następnego dnia po raz pierwszy w życiu nie szłam do żadnej rodziny! Rozkoszowałam się smażonymi pierogami, ciepłem łóżka i prezentami. Od babci dostałam najcudowniejszy prezent ever - spisała dla mnie swoje wspomnienia z dzieciństwa.

The Christmas Eve wasn't the dream one, but it was still unique 'cos P was with me :) The next day for the first time in my life I hadn't visit any family. I was just enjoying the warm bed, fried dumplings from the day before and presents. My Gran gave me one of the best gifts ever - she has written her childhood memories for me.

26

Brakuje mi zdjęć z tego dnia bo był on bardzo, bardzo wyjątkowy, a w pośpiechu nie wyciągałam nawet telefonu :)

I miss photos from this day, because it was a very, very special one, and in a hurry I haven't even took my phone from the purse :)

end

A na koniec kieszonka ze zdjęciami i drobiazgami, na które zabrakło miejsca na i tak już pełnych stronach mojego grudndiownika :)

And for the end a small envelope to fit the photos that didn't get heir place on the already full pages of my dd :)

cover

I zadek na do widzenia, na przekór wszystkiemu prosty i skromny! 
And the back cover as simple as it can get to balance everything that goes on inside!


Uff! Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca!
Whew! I hope you got until here!


xoxo

18 grudnia 2012

grudniownikowe strony {dd pages}

No to jestem z kolejną porcją moich grudniownikowych stron z nowego journala o którym wspominałam tutaj (dni 1 - 6). Dzisiaj mam dla was kolejne wpisy. Całość journala jest tworzona na szarych kopertach od Sody i różnych papierach. Częściowo to nowe ILSy czasem jednak są jakieś dziwne rzeczy wyciągnięta z dna moich zbiorów (jak ten bombkowy papier z okładki).


So here I am with second portion of my dd pages, which I mentioned you about here (days 1 - 6). Today I will present you new ones. The whole journal is based on envelopes from SODAlicious and various papers. Some of them are new I lowe Scraps papers, but you can find here some weird collections I didn't even know I have (like the festive paper from the cover).

7 & 8

Siódmy to dzień spędzony na jeżdżeniu, a raczej chodzeniu po mieście wśród padającego śniegu. Pisząc rano ten post wykrakałam sobie, że moja część komunikacji miejskiej padnie - no i padła. Ale co tam, było fajnie :) Ale następnego dnia było jeszcze lepiej. Cały świat był jak z bajki po tym jak w nocy oszronił się cały świat. I mimo, że miałam sporo do zrobienia tego dnia od rana, to rzuciłam wszystko w kąt, chwyciłam Piotrka, psa i aparat i pojechaliśmy do parku.

 I've spent the seventh day on going, mainly by foot around the city in the falling snow. In the morning I wrote this post where I said that my part of public transportation will probably break and it did. But I didn't mind it :) And the next day was even better, cos the whole city turned white. During the night a rime formed and when I saw it in the morning I resigned from doing my planned stuff and grabbed Peter, dog an cam and we all left to the park.

8

Jak na razie jest to mój ulubiony dzień grudnia, dlatego poświęciłam mu sporo miejsca w journalu. Po wspaniałym acz mroźnym spacerze, rozgrzaliśmy się pyszną kawą. Do mojej dodałam przyprawy do grzańca i okazało się to strzałem w dziesiątkę! I o ile nie słodzę kawy, do tej wracam często bo jest pyszna :)

As far as now that Saturday is my favorite day of December, so I gave it a lot of space in my journal. After a lovely but frosty walk, we warmed up ourselves with some coffee. I added to mine some mulled spices and it was a hit! I don't sweeten my coffee, but this one is an exception I come back often, 'cos it's delicious :)

9 & 10

Niedziela stanęła pod znakiem wyprawy do Ikei po różne rzeczy. Finalnie spóźniliśmy się na jeden z niewielu tramwajów do domu i postawiliśmy wrócić z powrotem do centrum handlowego i uraczyć się świątecznym latte. W Łodzi brak kawiarni przez duże K, więc raczej nie wychodzimy z domu na kawę. Wyjątkiem są słodkie sezonowe latte, którym nie umiemy się oprzeć :) Następny dzień upłynął mi częściowo na sprzątaniu, aby godnie powitać koleżanki. Spotkanie upłynęło na szamaniu różnych słodkości i opijaniu herbaty i grzanego wina - lubię grudzień za takie spotkania.

Sunday was spent under the trip to Ikea. Finally we got late for one of very few trams home, so we went back to the mall for a delicious cup of holiday latte. In Łódź there aren't good coffee shops, so we have our coffee at home. The exceptions are sweet season lattes which are hard to resist :) The next day was spent on cleaning and preparing the house for guests. Some of my girlfriends popped in for tea, wine, sweets and chit chat - I really like December for such meetings.

11 & 12

Jedenasty i dwunasty to dni zacieśniania więzi z panem listonoszem :) Marysza przysłała mi cuda, które wyszły spod jej maszyny. Chusteczniki już zagościły w moich torebkach i ratują za każdym przypływem fali katarowej. No i ten kochany stempelek od Sody, który następnego dnia przyniosła mi poczta, zaważył o wszystkim. LOWE!

Eleventh and twelve are days of knowing better my postman :) Marysza sent me her sewing wonders. The tissue holders are already living in my purses and are saving me frome incoming waves of sneeziness. And this lovely stamp from Sodalicious, which came another day in my post, changed everything.

11

Uff, dotrwaliście do końca? Powiedzcie mi, czy prowadzicie swoje grudniowniki przez cały grudzień czy tylko do świąt? Ja rozważam tę pierwszą opcję, bo strasznie mi się podoba taka forma spisywania wspomnień  Przypomina mi te wszystkie lata pisania pamiętnika :)

16 grudnia 2012

troche zmian grudniownikowych {a little daily december change}

Macie czasem takie uczucie, że to co robicie nie do końca jest wasze? Owszem ładne, estetyczne, cieszy oko, nieźle w ręku leży  ale brakuje w tym duszy, to nie wy jesteście w tych stronach oddani. No ja tak miałam z grudniownikiem swoim. Najpierw miałam problem z kolorystyką, postawiłam na dwie, miały być zmieniane co tydzień. Potem przestał mi się podobać format i forma… A po drodze był jeszcze jeden grudniownik Kasi, który postawił wszystko na szali. I tak oto, kiedy przyszły do mnie ostatnie  w tym roku przydiasie od Sody, miarka się przebrała i powstał nowy grudniownik. Pod ogromną inspiracją WorQshopowego journala, ale czuję, że jest mój. Tak od A do Z. I każdą stronę robiło mi się świetnie. I jest nie planowany, i luźny i spontaniczny. I macam go co chwila :) Chcecie zobaczyć? Proszę:


Do you have this feeling sometimes, that what you're doing isn't yours? It's nice, aesthetic, pleases your eye, good to held, but it misses your soul, its not you in these pages. I had this problem with my december daily. First the problem was a color scheme, I decided on two, to change them every week. Then I started dislike the form and size of it. In the mean time there was also one very inspirational dd journal by Kasia which made a difference in my thinking. And when the last small shopping from Sodalicious arrived I snapped and made a new DD. It's under heavy inspiration of WorQshop's work, but now I feel it's mine. From A to Z. And each page was a pleasure to make. And it's unplanned, spontaneous and cool. And I have to touch it all the time :) You want to see it? Here you go:

intro

Strona tytułowa to zdjęcie, które mnie po prostu rozwala za każdym razem gdy na nie patrzę. Powstało podczas świątecznej fotosesji, gdy usiłowaliśmy zrobić fotki na kartki świąteczne takie jak opisała tutaj Kasia. Ja stroiłam aparat i dobierałam parametry, a moi faceci wariowali na kanapie :D

The title page is a photo that makes me happy each time I look at it. It was made during the festive photo session, when we tried to make photos for holiday cards as described here by Kasia. I was adjusting the camera and my boys went crazy with christmas lights on the sofa :D


1 & 2

Pierwsze dni grudnia to ogólna ekscytacja, tym że grudzień nareszcie przyszedł :) Otwieranie paczuszek z kalendarza adwentowego dotąd sprawia nam wielką radochę. Pierwszego przyszło też do mnie czasopismo die Scrapperin z moimi pracami w środku. Drugiego zaś miałam wesele koleżanki a potem nareszcie zobaczyłam się z chłopakami z Beltaine (nie zwracajcie uwagi na złą pisownie w journalu :P), z którymi nie spotkałam się w zeszłym bo siedziałam w stanach. W weekend mieliśmy też ubrać choinkę, ale okazało się, że mamy za mało głównego składnika, czyli lampek choinkowych…

First days of December were very exciting :) Opening the advent calendar packages still makes us happy. On first day of december I got my die Scrapperin issue with my works in it! On the second day there was my friends small wedding party, after which I had to go to see boys from Beltaine (don't mind the spelling n the journalling :P) whom I missed last year 'cos I was in the US. On this weekend we also wanted to dress up our christmas tree, unfortunately we've found out that we were missing a lot of lights…

3 & 4

Po zabieganym weekendzie mieliśmy bardzo leniwy poniedziałek z pysznym śniadankiem o godzinie 12. Lubię takie słodkie nic nie robienie od czasu do czasu. We wtorek zaś zawitał nam do drzwi kurier z wyczekiwanymi lampkami na choinkę. Jak tylko przyszły od razu wzięliśmy się za jej ubieranie :)

After a very intensive weekend we had a lazy monday with breakfast around noon. I like such sweet laziness from time to time. And on tuesday we had a messenger with our christmas lights, so the moment we got them, we dressed up our tree :)

5 & 6

Piąty, stanął pod znakiem wysyłania chociaż części kartek (chociaż, olaboga, chciałam się wyrobić, a chyba się nie wyrobię… cała ja), reszta nadal czeka na wycieczkę na pocztę. No a dnia następnego były mikołajki. Dawno nie pamiętam tak cudnie spędzonego czasu. Chociaż, dzień nie zapowiadał się jakoś wyjątkowo, zmieniliśmy go razem z Piotrkiem w coś fajnego. Wieczorem poszliśmy na kolację, potem wzajemnie kupiliśmy sobie prezenty (ja dostałam cud piżamkę z owcą a on klocki lego - dzieciaki z nas:P). Na koniec po kawie a by całość stała się jeszcze piękniejsza zaczął padać śnieg.

Day five was a mail day. I managed to sent away part of the cards (bot, oh boy, I wanted to be on time, but as always I will be late…), but many more await to be sent. And the next day was St. Nick's. It wasn't a fine day from the beginning but we turned it great together with Peter. In the evening we had a dinner outside, than we bought gifts each other ( I got lovely pajamas and he got Lego bricks - I know we're childish :P). At the end we had a cup of coffee and to make the day more perfect it started snowing!
6

Uff, sporo zdjęć i czytania, ale mam nadzieję, że przebrnęliście  We wtorek pokażę wam kolejną porcję mojego grudniownika, zaś w środę w ramach Inspire me Christmas 2012 zapraszam was na słodkie ciasteczkowe przepisy :)

buziole :*