Czyli co można zrobić z ubrań z ciuchlandu. Na zdjęciu widać już poprute ubrania gotowe by uszyć z nich torbę.
Po wielu godzinach spędzonych na wycinaniu wykrojów, układaniu fragmentów i fastrygowaniu wszystkiego można było zobaczyć taki efekt.
Teraz zostało mi już tylko siąść do maszyny do szycia. Po trzech dniach spędzonych na ciągłym przewlekaniu nitki, obrabianiu , cięciu i dopasowywaniu, po tym jak zużyłam ze dwie szpulki nici, a finalnie po po kłuciu się niemiłosiernie igłą przy wyszywaniu detali s k o ń c z y ł a m!
Oto przed Wami efekty:
Torba z przodu w całej swej okazałości.
I z tyłu, z motywem domów wyszytych muliną.
No i od środka, z dwiema małymi kieszonkami i zapięciem.
A w środku mały bonus w postaci chustecznika wykonanemu dzięki instrukcjom które znalazłam na starym blogu Moje Zielone Wzgórze.
I to by było na tyle.
Być może za jakiś czas powstanie nowa torba tym razem dla mnie, ale nie wiem jeszcze kiedy znajdę na nią czas.