Macie czasem takie uczucie, że to co robicie nie do końca jest wasze? Owszem ładne, estetyczne, cieszy oko, nieźle w ręku leży ale brakuje w tym duszy, to nie wy jesteście w tych stronach oddani. No ja tak miałam z grudniownikiem swoim. Najpierw miałam problem z kolorystyką, postawiłam na dwie, miały być zmieniane co tydzień. Potem przestał mi się podobać format i forma… A po drodze był jeszcze jeden
grudniownik Kasi, który postawił wszystko na szali. I tak oto, kiedy przyszły do mnie ostatnie w tym roku przydiasie od Sody, miarka się przebrała i powstał nowy grudniownik. Pod ogromną inspiracją WorQshopowego journala, ale czuję, że jest mój. Tak od A do Z. I każdą stronę robiło mi się świetnie. I jest nie planowany, i luźny i spontaniczny. I macam go co chwila :) Chcecie zobaczyć? Proszę:
Do you have this feeling sometimes, that what you're doing isn't yours? It's nice, aesthetic, pleases your eye, good to held, but it misses your soul, its not you in these pages. I had this problem with my december daily. First the problem was a color scheme, I decided on two, to change them every week. Then I started dislike the form and size of it. In the mean time there was also one very inspirational dd journal by Kasia which made a difference in my thinking. And when the last small shopping from Sodalicious arrived I snapped and made a new DD. It's under heavy inspiration of WorQshop's work, but now I feel it's mine. From A to Z. And each page was a pleasure to make. And it's unplanned, spontaneous and cool. And I have to touch it all the time :) You want to see it? Here you go:
intro
Strona tytułowa to zdjęcie, które mnie po prostu rozwala za każdym razem gdy na nie patrzę. Powstało podczas świątecznej fotosesji, gdy usiłowaliśmy zrobić fotki na kartki świąteczne takie jak opisała
tutaj Kasia. Ja stroiłam aparat i dobierałam parametry, a moi faceci wariowali na kanapie :D
The title page is a photo that makes me happy each time I look at it. It was made during the festive photo session, when we tried to make photos for holiday cards as described here by Kasia. I was adjusting the camera and my boys went crazy with christmas lights on the sofa :D
1 & 2
Pierwsze dni grudnia to ogólna ekscytacja, tym że grudzień nareszcie przyszedł :) Otwieranie paczuszek z kalendarza adwentowego dotąd sprawia nam wielką radochę. Pierwszego przyszło też do mnie czasopismo die Scrapperin z moimi pracami w środku. Drugiego zaś miałam wesele koleżanki a potem nareszcie zobaczyłam się z chłopakami z Beltaine (nie zwracajcie uwagi na złą pisownie w journalu :P), z którymi nie spotkałam się w zeszłym bo siedziałam w stanach. W weekend mieliśmy też ubrać choinkę, ale okazało się, że mamy za mało głównego składnika, czyli lampek choinkowych…
First days of December were very exciting :) Opening the advent calendar packages still makes us happy. On first day of december I got my die Scrapperin issue with my works in it! On the second day there was my friends small wedding party, after which I had to go to see boys from Beltaine (don't mind the spelling n the journalling :P) whom I missed last year 'cos I was in the US. On this weekend we also wanted to dress up our christmas tree, unfortunately we've found out that we were missing a lot of lights…
3 & 4
Po zabieganym weekendzie mieliśmy bardzo leniwy poniedziałek z pysznym śniadankiem o godzinie 12. Lubię takie słodkie nic nie robienie od czasu do czasu. We wtorek zaś zawitał nam do drzwi kurier z wyczekiwanymi lampkami na choinkę. Jak tylko przyszły od razu wzięliśmy się za jej ubieranie :)
After a very intensive weekend we had a lazy monday with breakfast around noon. I like such sweet laziness from time to time. And on tuesday we had a messenger with our christmas lights, so the moment we got them, we dressed up our tree :)
5 & 6
Piąty, stanął pod znakiem wysyłania chociaż części kartek (chociaż, olaboga, chciałam się wyrobić, a chyba się nie wyrobię… cała ja), reszta nadal czeka na wycieczkę na pocztę. No a dnia następnego były mikołajki. Dawno nie pamiętam tak cudnie spędzonego czasu. Chociaż, dzień nie zapowiadał się jakoś wyjątkowo, zmieniliśmy go razem z Piotrkiem w coś fajnego. Wieczorem poszliśmy na kolację, potem wzajemnie kupiliśmy sobie prezenty (ja dostałam cud piżamkę z owcą a on klocki lego - dzieciaki z nas:P). Na koniec po kawie a by całość stała się jeszcze piękniejsza zaczął padać śnieg.
Day five was a mail day. I managed to sent away part of the cards (bot, oh boy, I wanted to be on time, but as always I will be late…), but many more await to be sent. And the next day was St. Nick's. It wasn't a fine day from the beginning but we turned it great together with Peter. In the evening we had a dinner outside, than we bought gifts each other ( I got lovely pajamas and he got Lego bricks - I know we're childish :P). At the end we had a cup of coffee and to make the day more perfect it started snowing!
6
Uff, sporo zdjęć i czytania, ale mam nadzieję, że przebrnęliście We wtorek pokażę wam kolejną porcję mojego grudniownika, zaś w środę w ramach Inspire me Christmas 2012 zapraszam was na słodkie ciasteczkowe przepisy :)
buziole :*