Witajcie w ten ostatni świąteczny dzień :)
Dziś mam już dzień leniuchowania świątecznego, więc przychodzę do Was z trzema notkami :)
Przygotowałam zdjęcia, obrobiłam je- więc jestem :)
Jako pierwsza- recenzja różu firmy Lancome- Blush Subtil.
Zacznę od tego, że ja bez różu nie wyobrażam sobie makijażu. Kiedyś używałam tylko bronzera, myślałam, że mi wystarcza, jednak z biegiem makijażowego rozwoju :P widzę, że róż nadaje mojej twarzy niesamowitą promienność i blask- cera wygląda na wyspaną, wypoczętą- no mój makijażowy MUST podobnie jak tusz do rzęs :)
Ale do rzeczy:
Roż dostajemy w naprawdę porządnym, solidnym opakowaniu . Łatwo się go otwiera- po otwarciu ukazuje nam się lusterko, róż i pędzelek.
Róż ma konsystencję pudrową, nie osypuje się i na dłoni/ twarzy wygląda- jedwabiście i kremowo.
Pomimo mocnego koloru w opakowaniu jest naprawdę subtelny.
Mój kolor to Sheer Peach Organza.
Jest to brzoskwinia z domieszką różu. Zresztą same popatrzcie:
Co ja sądzę o tym różu?
Jako, że lubię róże - mam wobec nich swoje określone wymagania.
Róż ma nie plackować mi na twarzy, ma się go łatwo nakładać oraz trzymać na tyle- bym po powrocie z pracy jeszcze go miała.
Te obietnice spełnia. Wytrzymuje naprawdę długo.
Przy nakładaniu musimy zachowac umiar, bo choć kolor jest delikatny, to można z nim przesadzić i zrobić z siebie świnkę. ( a jednak:)
Używam dołączony pędzelek, a gdy przesadzę z nakładaniem - rozcieram go zwykłym pędzlem do róży.
Lubię go - ale i tak nie podbił mojego serca jak róż Diora, który opiszę Wam w tygodniu.