Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki i dziwactwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki i dziwactwa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 września 2018

Z przymrużeniem oka #6: Kontrowersyjne szwajcarskie przepisy prawne

Już od bardzo dawna na blogu nie pojawił się żaden wpis ze szwajcarskimi ciekawostkami. Wiadomo, nie jest to temat, który można ciągnąć w nieskończoność, lecz od jakiegoś już czasu głęboko zastanawiałam się, czym wyróżnia się Szwajcaria i jaki temat mogłabym poruszyć w tej serii. W końcu mnie natchnęło i postanowiłam przyjrzeć się szwajcarskim przepisom oraz zakazom. Wśród nich pojawiło się kilka perełek, które chciałabym Wam dziś opisać.

Zapraszam do lektury!

Samotne świnki morskie

W 2008 roku wprowadzono oficjalną ustawę zakazującą trzymania w domu pojedynczych świnek morskich. Małe zwierzęta takie jak wspomniane świnki, lecz także myszy, szczury, szynszyle, koszatniczki, papugi czy kanarki muszą być hodowane minimum w parach. Według rządu skazywanie tych zwierząt na życie w pojedynkę narusza ich godność. Szczególnie towarzyskie gatunki będą źle czuć się w samotności, co odbić może się na ich zdrowiu. Za przykład podawany jest tu pewien rodzaj papużek, które z braku towarzystwa mogą wyrywać sobie własne piórka. Osoby, które nie dostosują się do tych wymogów, zapłacą grzywny w wysokości kilkuset franków. Weterynarze są zobowiązani do zgłaszania wątpliwych „pojedynczych” hodowli organom ścigania.



Pies na kolację

Jest to chyba najbardziej znane kontrowersyjne prawo obowiązujące w Szwajcarii. Oficjalnie dozwolona jest w tym kraju konsumpcja psiego i kociego mięsa. Są jednak pewne warunki. Ubój musi odbywać się zgodnie z przepisami o ochronie praw zwierząt. Niedozwolone jest z kolei częstowanie osób trzecich takim mięsem czy jego sprzedaż. Przyznam szczerze, że podczas kilkuletniego pobytu w Szwajcarii nie spotkałam się z żadną propozycją i możliwością zjedzenia takiego mięsa. Nie ma również żadnych statystyk na ten temat. W internecie można jednak znaleźć przepisy na przyrządzenie potraw z psa. Szacuje się, że najwięcej „psożerców” zamieszkuje regiony: Appenzeller, Rheintal i Innerschweiz, gdzie psie mięso uważane jest za szczególny delikates.



Muszę przeparkować auto.

A co jeśli powiedziałabym, że przeparkowanie samochodu wiązać będzie się z 40-frankową grzywną? Spokojnie. Ten przepis uderzać ma jedynie w tzw. kombinatorów. Oficjalnie mówi on o tym, że nie wolno przeparkować samochodu bez jechania dłuższej chwili w płynnym ruchu ulicznym. W praktyce dotyczy on sytuacji, w której kierowca unika płacenia za miejsce parkingowe, wyjeżdżając i wjeżdżając ponownie na parking, na którym jest pewien limit bezpłatnego pozostawienia samochodu.




Zbieranie grzybów jest jeszcze trudniejsze.

Zbieranie grzybów w Szwajcarii to nie taka prosta sprawa. Nie wystarczy koszyk i wstanie o 5 rano, by cieszyć się zebranymi darami lasu. W kwestii grzybów istnieje kilka reguł prawnych. Można je zbierać jedynie w określonych dniach (wyznaczane są one przez gminę), a w dodatku w niektórych kantonach nie można przekroczyć konkretnej liczby. Na przykład w kantonie Bern łączna ilość zebranych grzybów nie może przekroczyć 2 kg na osobę. Do ich zbierania niedozwolone jest używanie plastikowej torby. W Graubünden nie można zbierać grzybów w grupie większej niż 3 osoby (wyjątkiem są tutaj rodziny). Przepis, którego nie mogłam pominąć w tym zestawieniu, mówi także, że „Korzystanie z niedozwolonych materiałów pomocniczych podczas zbierania grzybów jest karane grzywną o wysokości 50 franków”. Nigdzie nie jest jednak wskazane co rozumieć można przez „niedozwolone materiały”. Radar na grzyby?



Po 22:00

Cisza nocna to w Szwajcarii absolutna cisza, podczas której nie powinniśmy wykonywać żadnych czynności, które zakłócą spokój sąsiadów. Wspominałam już o zakazie puszczania wody i kąpania się po tej magicznej godzinie. Niedozwolone jest także słuchanie muzyki, oglądanie telewizji i czynności, które wiązać mogą się z hałasem. W przepisach znajdują się również takie perełki jak: zakaz chodzenia w obcasach po domu i głośne zamykanie drzwi samochodowych. No i naturalnie zakaz korzystania z toalety, a ściślej mówiąc spuszczania wody w toalecie.

A na koniec chciałabym podzielić się jeszcze cytatem szwajcarskiego przepisu prawnego, który mówi, że „Zabronione jest plucie w miejscu publicznym bez potrzeby”.

Czy słyszeliście o tych szwajcarskich przepisach? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Uważacie, że są one absolutnie uzasadnione czy może przesadzone?

piątek, 14 kwietnia 2017

Szwajcarskie zakupy okiem pracownika

W ostatnim poście, w którym opowiadałam Wam na temat ciekawostek ze Szwajcarii poruszyłam temat związany z szeroko pojętym elementem naszego codziennego życia, jakim są zakupy. Szwajcaria jest dla mnie krajem, który dość innowacyjnie podchodzi do wielu życiowych kwestii, co dla mnie jest jak najbardziej plusem, dlatego o wiele chętniej wybieram się na zakupy właśnie tutaj. Dziś chciałabym ugryźć temat z drugiej strony. Jak wygląda sytuacja widziana oczami osoby zatrudnionej w handlu? Czasem mam wrażenie, że w Polsce jest to jeden z głównych zawodów, który wybiera się z braku lepszych ofert. Czy tak jest również w Szwajcarii? Jakie tajemnice skrywa ten zawód?

Zapraszam do lektury!







Jedną z głównych różnic, która widoczna jest już przy pierwszym kontakcie z pracą z żywnością jest fakt, że zarówno w lokalach gastronomicznych jak i sklepach spożywczych do pracy nie jest potrzebna książeczka sanepidowska tudzież inne badania lekarskie. Potencjalny pracownik nie musi okazywać żadnych zaświadczeń czy dokumentów na temat własnego zdrowia. Często na rozmowach kwalifikacyjnych pojawia się jedynie pytanie, czy istnieją jakiekolwiek przeciwwskazania zdrowotne do wykonywania konkretnego zawodu. 


Przeszkolony pracownik w Szwajcarii to najbardziej poszukiwany typ. Muszę w tym momencie zaznaczyć, że w najbogatszym kraju szkoły zawodowe są chętnie uczęszczane i mają dobrą opinię. Nie ma nic wstydliwego w ukończeniu tego rodzaju szkoły. Wręcz przeciwnie: szkoły zawodowe (Berufsschule) uczą wiedzy specjalistycznej dla danego zawodu. A jeśli ktoś w wieku lat nastu widzi się w roli sprzedawcy, to rozpoczyna kształcenie na kierunku Detailhandel. Tu ma on do wyboru, czy chce być specjalistą od sprzedaży żywności, czy też tekstylii i obuwia. 




Można zatem oczekiwać, że obsługujący nas sprzedawca jest dobrze wykształcony i nie wykonuje tej pracy z braku lepszych ofert. Oczywiście zdarza się tak, że osoby, które nie posiadają wykształcenia w tym kierunku, otrzymują pracę w handlu (najczęściej spożywczym). W tym przypadku najczęściej decyduje odrobina szczęścia i odpowiedni czas aplikacji swojego życiorysu. Trzeba się jednakże liczyć z tym, że pensja osoby, która nie ukończyła szkoły handlowej będzie odpowiednio niższa. Otrzymać pracę w sklepach odzieżowych czy obuwniczych jest trudniej. Tutaj zwraca się ogromną uwagę na wiedzę teoretyczną przyszłego pracownika. Elementem, który może pomóc w znalezieniu takiej pracy jest jedynie szerokie doświadczenie w branży, zdobyte nawet za granicą. Niektóre sklepy (te z wyższej półki) zastrzegają sobie również, że przyjmą do pracy jedynie Szwajcarów z językiem ojczystym, jakim jest szwajcarski dialekt.




Poza przeszkoleniem teoretycznym w czasie szkoły handlowej przechodzi się praktyki (w ciągu trzech lat pracuje się w sklepie cztery dni w tygodniu), gdzie pracownik-uczeń nabywa praktyczne umiejętności i np. uczy się on wszystkiego na temat produktów jego sklepu. Do podstawowych umiejętności zalicza się zatem wskazanie klientom odpowiedniego produktu, wymienienie wszelkich jego cech, znajomość sklepowych marek i produktów specjalnych (np. bezglutenowych) czy podstawowa wiedza na temat, z czym dany produkt można wykorzystać. Osobiście zdziwił mnie fakt, że pracownik supermarketu musi pomóc klientowi w podaniu wszelkich produktów, które będą mu potrzebne np. do przyrządzeniu w domu pizzy czy tortu, gdy ten nie ma przy sobie listy niezbędnych składników bądź przepisu.




W związku z odbywaniem praktyki zawodowej podczas kształcenia wiek, w którym można rozpocząć legalną pracę w handlu wynosi już 14-15 lat. Czas praktyk wlicza się tutaj również w staż pracy i doświadczenie zawodowe. Oczywiście zakres obowiązków, jak i godziny pracy są dla niepełnoletnich inne, lecz również otrzymują oni za swoją pracę wynagrodzenie, od którego muszą odprowadzać podatki.

W zależności od sklepu czas pracy i przerw jest różny. Z zebranych przeze mnie informacji wynika, że w moim regionie (Aargau, Zürich) przeciętna zmiana trwa około 8 – 8,5 h. Pracownik ma doliczone dwie przerwy: około godziny 9.00 występuje Znüni (przerwa na śniadanie), które trwa od 15 do 30 min. Obiad to przerwa, która w zależności od sklepu może trwać od 1 h do 1,5, a nawet 3 h. Niektóre, mniejsze sklepy są w tym czasie zamykane. Zmiana popołudniowa zamiast Znüni odbywa Zvieri – podwieczorek. Nie trudno jest zatem obliczyć, że przy standardowych godzinach pracownik pobliskiego supermarketu spędza w miejscu pracy około 10 h. 





Osoby, które decydują się na pracę w handlu, muszą mieć świadomość, że istnieje absolutny zakaz organizowania urlopów w czasie świątecznym, a więc między innymi przez cały grudzień i w czasie Świąt Wielkanocnych.

Usłyszałam kiedyś opinię na temat największego absurdu w Szwajcarii, która głosi, że banknot o największym nominale – 1000 Fr – jest najłatwiej podrobić. Bron Boże nie zachęcam do takich praktyk. Faktem jest jednak to, że pracownik może odmówić przyjęcia takiego banknotu, a w przypadku niektórych, większych sklepów musi najpierw udać się do specjalnego pomieszczenia, gdzie sprawdzi autentyczność banknotu. Ciekawostką jest również to, że pracownik może wypłacić swoją wypłatę w 3-4 banknotach, co dość zabawnie wygląda.




Jeśli jesteśmy już przy zapłacie za pracę, w Szwajcarii nigdy nie wypłaca się pieniędzy do ręki. Każdy pracownik jest zobowiązany do posiadania konta, na które wpływają zarobione pieniądze. Jeśli ktoś dopiero przyjechał do kraju i jeszcze takiego konta nie posiada, możne otrzymać swoją wypłatę dopiero po jego założeniu. W Szwajcarii nie ma również minimalnej pensji. Kwota dla każdego jest ustalana indywidualnie, a pracownicy z zasady nie rozmawiają ze sobą o tym, ile zarabiają. To główny temat tabu.

W żadnym miejscu w Szwajcarii nigdy nie spotkałam się ze zjawiskiem znanym mi z Polski, jakim jest przebijanie dat czy też cen. Sklepy codziennie kontrolują daty ważności produktów świeżych (przetrzymywanych w lodówkach) i z częstotliwością około raz na miesiąc produktów długoterminowych. Produkty lodówkowe, na których widnieje data ważności do dziś, w godzinach popołudniowych zyskują znaczek 50% taniej lub naklejkę z nową ceną (grono ludzi robi w Szwajcarii zakupy tylko po godzinie 16.00, by kupić jedynie produkty z magicznymi naklejkami). W sobotę wykleja się już produkty z datą ważności do niedzieli, które są wtedy zazwyczaj 20% tańsze. Produkty z dłuższą datą ważności (typu makarony, sosy itp.) sprawdzane są rzadziej, a w sklepie tworzony jest zazwyczaj kącik, w którym ustawia się rzeczy z kończącą się datą ważności (około miesiąc wcześniej) i redukuje się ich cenę.



W przypadku zakupów wyprzedażowych zdarza mi się kupić produkty, które były już przecenione kilka razy. W takim przypadku zawsze z ciekawości sprawdzam, ile kosztowałby mnie ten produkt w standardowej cenie. Nigdy nie zdarzyło mi się w Szwajcarii, żebym pod zredukowaną ceną znalazła cenę niższą niż ostatnia. W Polsce widziałam wielokrotnie sytuacje przecen na niby i produkty, które po obniżce kosztowały jeszcze więcej.

Sklepy zazwyczaj decydują się na stworzenie promocji z dwóch powodów: albo mają olbrzymi nadmiar konkretnego produktu albo kończy się jego data ważności. 



Czy miałyście kiedyś do czynienia z pracą w handlu w Polsce bądź za granicą? Jakie są Wasze wspomnienia związane z tym zawodem? Który z przytoczonych faktów z życia sprzedawcy zaskoczył Was najbardziej?

środa, 29 marca 2017

Szwajcarskie zakupy okiem klienta

W dzisiejszym poście przygotowałam dla Was garść informacji związanych z zakupami, widzianymi okiem klienta. Jest to zbiór moich osobistych przemyśleń na ten temat, które są oczywiście spowodowane wieloma czynnikami, w tym regionem, jaki zamieszkuję, czy sklepami, w których często robię zakupy. Chciałabym poruszyć dziś 6 różnych kwestii, które nasuwają się już podczas pierwszych zakupów w Szwajcarii. W pewnym stopniu można nazwać je także różnicami pomiędzy Polską, a krajem zegarków i czekolady.

Zapraszam na przegląd ciekawostek ze Szwajcarii związanych z zakupami!

Różnorodność to podstawa?

W ciągu całego mojego pobytu w Szwajcarii nasunęło mi się wiele wniosków i obserwując sytuację na rynku mogę wysnuć teorię, że o wiele większa część społeczeństwa nie gotuje samodzielnie. W każdym supermarkecie istnieje ogrom gotowców, produktów do odgrzania, półproduktów. Asortyment produktów, które można wykorzystać do stworzenia potraw „od zera” jest bardzo niewielka i nieróżnorodna. Za przykład niech posłuży moja reakcja, która zwróciła uwagę wszystkich dookoła, gdy zobaczyłam, że w ofercie marketu, w którym robię cotygodniowe zakupy pojawiły się na stałe surowe buraki. Prawie skakałam z radości! Gdyby pojawiły się jeszcze ogórki, które nadawałyby się do kiszenia, czułabym się jak w domu. 



Kolejnym przykładem, tym razem totalnego lenistwa są ugotowane jajka czy obrane i ugotowane ziemniaki w folii, które kupić można w ilości 5-6 szt za cenę 2,5-kg opakowania. Mimo wysokiej ceny ten produkt jest nadal często kupowany, a przecież ugotowanie ziemniaków nie jest wcale trudne. Po kilku latach robienia zakupów w jednym miejscu powoli łapię się na tym, że nie mam już co kupować. Kolejnym przykładem z mojego życia jest kupno mięsa. Ciężko jest w mojej okolicy dostać mięso, którym nie byłby kurczak, indyk, mięso mielone, czy karkówka (od dawna poluję na golonkę, która miałaby większą średnicę niż 3 cm), ale już 10 półek z przeróżnymi, zapanierowanymi kotletami wraz z gotowym makaronem (danie typowo do mikrofali) lub gotowym spaghetti znajdę bez problemu.



Okazja czyni złodzieja?

Odwiedzając polskie sklepy, często już po wejściu czuję się jak złodziej. Kilka razy zdarzyła mi się nieprzyjemna sytuacja, w której bez powodu pikały bramki antykradzieżowe – często już w momencie wejścia do sklepu – czy gruboskórny ochroniarz chodził za mną krok w krok, patrząc czy aby przypadkiem żaden produkt nie ląduje w mojej torebce. W Szwajcarii sytuacja jest bardzo odmienna. Tu nikt na wstępie nie zakłada, że jesteś złodziejem. Po pierwsze wspomniane bramki występują dość rzadko i nawet jeśli zaczynają pikać, często jest to ignorowane. Gdy kiedyś taka bramka zapikała podczas mojego wyjścia z supermarketu, pani spytała mnie tylko, czy mam na sobie rzecz z C&A. Odpowiedziałam, że tak, ponieważ faktycznie miałam stamtąd bluzkę. Pracownica mogłaby oczywiście prześwietlić mój koszyk, który wypchany był po brzegi, kazać mi przechodzić ponownie przez bramki, prosić o pokazanie wnętrza torebki, ale powiedziała tylko: „Wszystko jasne. Miłego dnia!”. Zaufanie czuć na każdym kroku.



Za inny przykład może posłużyć centrum handlowe, które znajduje się w moim mieście. Są w nim cztery większe supermarkety spożywcze i większość osób nie ogranicza się do zrobienia całościowych zakupów tylko w jednym z nich. W praktyce wygląda to w ten sposób, że klienci biorą duży wózek zakupowy i idą najpierw do jednego, potem do drugiego i jeszcze pięciu innych sklepów z każdego wynosząc minimum jedną torbę z zakupami. Nigdy nie spotkałam się z żadnym problemem, że nie mogę wejść do jakiegoś sklepu z wypełnionym po brzegi wózkiem z towarami z innego sklepu. W Polsce jest już problem z wejściem do Tesco z reklamówką z Biedronki... Sklepy w Szwajcarii nie posiadają również ochroniarzy i zawsze śmieszy mnie wejście do polskiego sklepiku o wymiarach 10 x 10, gdzie Security jest wymagana. 



Klient staje się kasjerem

Pozostając jeszcze chwilę przy temacie zaufania w stosunku do klienta, pamiętam reakcje Polaków na pojawienie się kas samoobsługowych i nie wyobrażam sobie (na dzień dzisiejszy) wprowadzenia takiego systemu, który w Szwajcarii staje się coraz powszechniejszy. Większość supermarketów wprowadziła systemy oparte na zasadzie Self-Scanning. Polega to na tym, że przy wejściu do marketu znajduje się ścianka z urządzeniami do skanowania. Po zeskanowaniu karty klienta można wziąć jedno z urządzeń, po czym robiąc zakupy, skanować każdy produkt przy jego jednoczesnym pakowaniu. Po zakończeniu zakupów wystarczy odłożyć urządzenie w wyznaczone miejsce, podejść do kasy i ponownie zaskanować kartę klienta, na której znajduje się już paragon i kwota, którą należy uiścić. Podczas całego pobytu w sklepie można nawet przez moment nie mieć kontaktu z pracownikiem i nikt nie myśli nawet o tym, by nie zeskanować połowy produktów, będących w koszyku (co pewnie miałoby nagminnie miejsce w Polsce...). Jest to bardzo praktyczne rozwiązanie, ponieważ na bieżąco można śledzić wysokość rachunku, jak i kontrolować cenę konkretnej rzeczy, dlatego też przy kasie nie okaże się nagle, że musimy za coś zapłacić więcej.



Łatwy dostęp do zagranicznych produktów

Kuchnie zagraniczne występują w wielu supermarketach i nie muszą to być ogromne megastore. Nawet w moim osiedlowym sklepie (wielkości polskiego Lewiatana) znajdę kilka półek z takimi produktami. Jakie kuchnie można spotkać najczęściej? Nikogo nie zdziwi obecność produktów bałkańskich, azjatyckich czy meksykańskich. Licznie występującymi sklepami wolnostojącymi są sklepy z cyklu: U Turka, U Bułgara itp.


Kartony na półkach 

Polskie markety wyglądają dla mnie w porównaniu ze szwajcarskimi tak jakoś … niechlujnie. Wpływ ma na to głównie sposób wypakowywania produktów. Zauważyłam w Polsce tendencję do układania na półkach całych kartonów z towarami. Kończy się to w ten sposób, że na sklepowych regałach zalega więcej pustych kartonów niż produktów. Tutaj każdy produkt jest wypakowywany na półkę i ustawiany według konkretnego schematu (sklepy mają powiedziane, że ten produkt musi być ułożony w dwóch rzędach, a inny w 10) i nie ważne, czy są to chipsy czy sosy w proszku, do ich ułożenia nie zostaną użyte kartony. Nawet, gdy konkretny produkt zostanie wykupiony, o wiele estetyczniej wygląda luka na półce niż pusty karton.



Mieszkasz w Szwajcarii? Zbieraj punkty!

Sam system kart lojalnościowych jest w Szwajcarii bardzo rozbudowany i działa na korzystnych zasadach. Karty nie tylko umożliwiają korzystanie z wcześniej opisywanego Self-Scanningu, ale także zapisują na koncie punkty, dzięki którym zakupy stają się przyjemniejsze. Co jakiś czas są one wymieniane na gotówkę, którą otrzymujemy w postaci bonów do wykorzystania w tym sklepie. Jeden z mocarzy wśród supermarketów – Coop – ma również ofertę płacenia punktami za poszczególne produkty czy np. doładowania do telefonu. Posiadając kartę lojalnościową supermarketu, mamy również dostęp do kuponów rabatowych. Na stronie internetowej można zalogować się na swoje konto, gdzie przetrzymywane są paragony z zakupów, mamy wgląd do ilości zebranych punktów, czy też proponowane są nam produkty, na które powinniśmy zwrócić uwagę przy następnych zakupach (według tego, co kupujemy najczęściej).



Co sądzicie o takich zakupach? Czy znaliście wcześniej taki system zakupowy? A może któryś z opisywanych punktów jest dla Was totalnym absurdem?

niedziela, 22 stycznia 2017

Szwajcaria: 5 mieszkaniowych ciekawostek

W Szwajcarii mieszkam od 5 lat, jednak w dalszym ciągu pamiętam moje zdziwienie, gdy poznawałam nietypowe zwyczaje, które panują w tym kraju. Obecnie wiele z nich jest dla mnie normą i nie stanowią one przeszkód. Czasem nawet śmieję się, wspominając moje reakcje i zachowania tak różne od tych, z którymi się tutaj spotkałam. Dziś przygotowałam dla Was 5 ciekawostek związanych z mieszkaniem w Szwajcarii. Jeśli ktoś po raz pierwszy zamieszkuje w tym kraju, może się nieźle zdziwić już w pierwszych minutach pobytu. Dlaczego?


Zapraszam do lektury!

Czy sąsiad wejdzie do mojego mieszkania?

Któż z Was nie nosi przy sobie pęku kluczy? Klucz od mieszkania (czasem nawet dwa), klucz otwierający klatkę schodową, klucz od wejścia do piwnicy oraz kłódki, klucz od skrzynki i przy okazji jeszcze mnóstwo innych. Mieszkając w Polsce, sama miałam w torebce pęk, który powiększał jej wagę o dodatkowe dwa kilogramy. Wyobraźcie sobie zatem moje zdziwienie, gdy wynajmując szwajcarskie mieszkanie po raz pierwszy, dostałam jeden klucz. Już krok dzielił mnie od zadzwonienia do biura nieruchomości i poinformowania o tym, że nie dostałam wszystkich kluczy, gdy dotarła do mnie ta szokująca wiadomość: W Szwajcarii jednym kluczem można otworzyć wszystko. Tak więc mój klucz służy zarówno do otwarcia mieszkania, jak i drzwi wejściowych bloku, który zamieszkuję, drzwi od pralni oraz piwnicy. Po przetrawieniu tej informacji zaczęłam zastanawiać się, czy czasem każdy mieszkaniec nie ma takiego samego klucza i swoim uniwersalnym kluczem nie jest w stanie otworzyć mojego mieszkania! Prawda okazała się być bardziej skomplikowana. Szwajcarskie klucze tworzone są na systemie otworów, a nie ząbków (na zdjęciu). Ich układ jest przygotowany w ten sposób, by każdy klucz otwierał drzwi do pomieszczeń dostępnych dla wszystkich mieszkańców, lecz do konkretnego mieszkania będzie pasował tylko jeden.




Co z tym gniazdkiem?

Rzeczą, która utrudniała mi życie w pierwszych miesiącach mojego pobytu w Szwajcarii, były gniazdka elektryczne. Przeprowadzając się na stałe, mój bagaż zawierał również urządzenia elektroniczne podłączane do prądu. Suszarka, lokówka, żelazko – jednym słowem przedmioty, których stosunkowo często się używa. Miałam 10 minut do wyjścia i potrzebowałam wysuszyć włosy, a tu klops. Polskiej suszarki nie da się w żaden sposób wepchnąć do szwajcarskiego gniazdka. Najlepsze było w tym wszystko to, że wcześniej nawet nie zwróciłam na nie uwagi. Od tamtego momentu zaczęła się akcja pod tytułem: Zamiana wtyczek na szwajcarskie, a standardowym wyposażeniem naszych bagaży podróżniczych jest kilka uniwersalnych wtyczek.




Czy dostanę pozwolenie?

Szwajcaria nosi miano państwa policyjnego. Czy jest tak w rzeczywistości? Każdy pewnie odpowie według swojego doświadczenia, a ja musiałabym stworzyć osobny post, by wyrazić swoje zdanie. Wspominałam Wam już o zakazach kąpieli po 22.00 czy obowiązku zgłoszenia nieobecności dziecka w szkole. Za przekroczenie prędkości również otrzyma się solidną karę. O ile na co dzień nie przeszkadzają mi reguły i jestem typem człowieka, który stara się zrozumieć inną kulturę i nie krytykować jej pod wpływem wychowania w Polsce, to jedna rzecz przyprawia mnie o ból głowy. Wszechobecne pozwolenia. W Szwajcarii trzeba otrzymać pozwolenie pisemne praktycznie na wszystko, a jeśli jesteśmy już w temacie mieszkania, to mogę przekroczy kilka moich osobistych przykładów. 



W czasie mieszkania w tym kraju NIE otrzymałam już pozwolenia na: montaż pralki oraz zmywarki w mieszkaniu, własnoręczne pomalowanie ścian w mieszkaniu oraz (w późniejszym czasie) zmianę koloru ścian na inny niż biały, a także jakiekolwiek pomalowanie okien, posiadanie zwierzęcia (jakiegokolwiek), wymianę szafek kuchennych (nawet na własny koszt) oraz przebudowanie piwnicy (Ostatni brak pozwolenia może wydawać się logiczny, jednak chodziło tu o stworzenie w piwnicy podestu, który zabezpieczyłby nasze rzeczy przed systematycznym zalewaniem – nasza piwnica jest położona najniżej i w zeszłym roku była trzykrotnie zalana i chcieliśmy zapobiec takim stratom, jednak ten argument również nie przemawiał). Jednym słowem mieszkając w Szwajcarii trzeba uzbroić się w cierpliwość i … zestaw segregatorów na całą stertę potencjalnych pozwoleń czy też ich braku.




Schowaj się w bunkrze!

Dwa ostatnie punkty są ze sobą w pewnym stopniu powiązane. W Szwajcarii nie można wybudować bloku mieszkalnego bez bunkru. Kiedyś spotkałam się nawet z nieco ironicznym tekstem, mówiącym, że w kraju czekolady i zegarków jest więcej miejsca w bunkrach niż samych mieszkaniach i … coś w tym jest. Nasz bunkier znajduje się na najniższym poziomie piwnicy. Strzegą go pancerne drzwi grubości 20 cm, a w środku jest oczywiście dostęp do wody oraz prysznice i toaleta. Szwajcarskie bunkry stworzone są w taki sposób, by pomieścić o wiele więcej osób niż Szwajcarię zamieszkuje. Nasze „domowe bunkry” są jednak niczym w porównaniu z tunelem Sonnenberg, który jest podziemnym schronem. W środku znajdują się pomieszczenia z dostępem do wody źródlanej, prądu, a nawet magazyny, gdzie składowane są łóżka, toalety i inne urządzenia sanitarne. Każdy bunkier musi być stworzony w ten sposób, by w ciągu 24 h w razie jakieś katastrofy można było go przekształcić do użytku ludzi. 


Druga Fukushima?

A jaki może być powód przeniesienia się do szwajcarskich bunkrów? W niedalekiej odległości od siebie stoją 4 elektrownie atomowe. Czy ma to swoje zalety? Prąd jest w Szwajcarii stosunkowo tani. Wady? Ryzyko drugiej Fukushimy jest bardzo realne. Co prawda ruszył już długoletni projekt wyłączenia elektrowni i przejścia na energię odnawialną, ale czy do 2050 roku zostaną wyłączone wszystkie 4, nikt nie jest w stanie powiedzieć. Ludność najbardziej zagrożona otrzymuje zatem plany postępowania w razie awarii oraz tabletki z jodem. W mojej apteczce znajdują się już dwa opakowania, które zostały przysłane mi pocztą.


























Czy znaliście te aspekty życia w Szwajcarii? 

środa, 14 września 2016

Szwajcaria od podszewki, czyli jak się zachować?

Przyjeżdżając do innego kraju, musimy zetknąć się nie tylko z innym językiem i warunkami życia, lecz przede wszystkim z inną kulturą i zwyczajami, różnymi od tych które znaliśmy do tej pory. W dzisiejszym poście poruszę nieco tę kwestię, opowiadając, jak wygląda to w Szwajcarii. Dowiecie się również, jak się zachować, by nie popełnić faux pas podczas pierwszego kontaktu ze Szwajcarem.


Zapraszam do lektury!

1) Nadmierna uprzejmość

Nigdy nie uważałam się za osobę nieuprzejmą. Zawsze witałam się po wejściu do sklepu, mówiłam „Dzień dobry” sąsiadom i ustępowałam miejsca starszym w autobusie. Jednak polska uprzejmość (jak się okazało) ma zupełnie inne znaczenie niż szwajcarska, co uświadomiło mi moje pierwsze wyjście do sklepu w Szwajcarii, które do dziś pamiętam. Szwajcarzy wyznają zasadę lepiej powiedzieć o jedno miłe słowo za dużo niż za mało. Skutkuje to tym, że podczas zwyczajnej wizyty w markecie usłyszymy tysiąc razy słowa: „Dziękuję” i „Proszę”. W trakcie zakupów zostaniemy na każdym dziale zapytani, czy czegoś nie potrzebujemy, a na sam koniec z uśmiechem na twarzy będzie nam życzone: „Miłego dnia”. Początkowo strasznie denerwowało mnie żegnanie się ze znajomymi. Im większy stopień zażyłości, tym więcej wypowiedzianych zwrotów pożegnalnych (Obecnie sama łapię się na tym, że wypowiadam kilka razy „Do widzenia”:P). 




Rozmowy z moimi szwajcarskimi znajomymi kończyły się mniej więcej tak:

-> Schönen Tag wünsch' ich dir noch!
*   Danke, gleichfalls!
-> Danke schön! Tschüss!
*   Ciao, ciao!
-> Ciao! Wir sehen uns nächste Woche!
*   Ja, klar! Tschüssli!
-> Sali!
*   Uf widerluege! Ciao!

A i tak czasem jeszcze zdarzy się przypomnieć o jakieś sprawie i jedna z osób wraca się, by kontynuować rozmowę ;)

2) Sposoby przywitania

Szwajcarzy bardzo często witają się i żegnają poprzez podanie sobie ręki. Ma to pewnie związek z tym, że nie jest to najbardziej wylewny naród świata. Nawet, gdy kogoś znają, raczej nie przytulają go na powitanie, a właśnie podają rękę. Wśród młodych osób coraz częściej zauważa się jednak, że (w przypadkach, gdy bardzo dobrze kogoś znają) witają się trzema buziakami. Jak mówi jedna z reklam: „Nie jeden, nie dwa, lecz trzy buziaki obowiązują w Szwajcarii”. A więc jeśli ktoś zdarzył Was na tyle dobrze poznać, że ma ochotę na powitanie Was buziakiem, pamiętajcie, że na jednym się nie skończy :D



3) Powitanie na ulicy

W Szwajcarii mieszkałam zarówno w bardzo małej wiosce, jak i w nieco większym mieście, więc mam niewielkie porównanie. Idąc na spacer po małej miejscowości, wymagane było przywitanie się z każdym, kogo napotkało się na swojej drodze, nieważne, czy był on nam znany czy też nie. W większych miastach ogranicza się często jedynie do osób z osiedla, czy bloku. Szwajcarzy bardzo chętnie pozdrawiają się również podczas wędrówek, spacerów po lesie czy innych aktywności na świeżym powietrzu. Najłatwiej jest poznać obcokrajowców właśnie po tym, że nie mówią „Dzień dobry” sąsiadom.

4) Zaproszenie

Do Szwajcarów powinno się przychodzić zapowiedzianym. W moim życiu spotkałam się z dwoma typami ludzi. Jedni uwielbiali spontaniczne wpadanie do kogoś na kawę i nigdy nie oczekiwali, że ktoś będzie zapowiadał się z wizytą, drudzy z kolei czuli się niezwykle niekomfortowo, gdy ktoś bez uprzedzenia składał im wizytę i zastawał w nieposprzątanym domu. W Szwajcarii każda wizyta powinna być wcześniej ustalona. Jeśli już mamy ustalony termin, to z pewnością podczas spotkania zostanie podane Apèro. My również nie powinniśmy przyjść z pustymi rękoma. Drobny podarunek w postaci wina, małego deseru czy kwiatów jest jak najbardziej wskazany. 



5) Ściągać czy nie ściągać? Oto jest pytanie!

Czy zdarzyło Wam się zastanawiać czy po wejściu do czyjegoś domu ściągnąć buty czy nie? W Szwajcarii jest to również dość skomplikowana sprawa. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że częściej spotykałam się z sytuacją, w której było dane mi do zrozumienia, że powinnam zostać w butach. Jeśli już jednak ktoś oczekuje od nas ich zdjęcia, musi dać nam kapcie, które często wiszą w specjalnym dużym kapciu w widocznym miejscu. Jeśli nie jesteśmy pewni, co zrobić, należy po prostu zapytać, czy mamy zdjąć buty i gdzie je zostawić. Kiedyś usłyszałam również, że moi znajomi (idąc w odwiedziny) brali ze sobą buty na zmianę, ponieważ w domu, do którego się wybierali, były wysokiej jakości panele podłogowe, po których nie można było chodzić w szpilkach.




6) Odbieranie telefonu

Reguła odbierania telefonu jest bardzo uniwersalna i dotyczy wszystkich rozmów bez wyjątku, nieważne kto dzwoni. Po odebraniu wypowiadamy ciąg słów: „Dzień dobry. Z tej strony (podajemy swoje nazwisko)”. Tak, tak. To my, jako osoba odbierająca telefon, powinniśmy się przedstawić jako pierwsi. Dopiero po wypowiedzeniu tego zdania, osoba dzwoniąca może zwrócić się do nas po nazwisku i kontynuować rozmowę.























Co sądzicie o tych szwajcarskich regułach zachowania? Któraś z nich jest dla Was zaskoczeniem? A może spotkaliście się z jakimiś nietypowymi manierami w innych krajach?

niedziela, 21 sierpnia 2016

Na co wydasz w Szwajcarii najwięcej pieniędzy?

Szwajcaria uchodzi za jeden z najdroższych krajów na świecie. Ceny, jakie można spotkać w sklepach są często szokiem dla osoby, przyjeżdżającej tutaj po raz pierwszy. Z pewnością nie jest to dobry kierunek turystyczny dla kogoś, kto chce za wszelką cenę zaoszczędzić. Co jednak jest w Szwajcarii szczególnie drogie dowiecie się z tego postu!





Wiele osób, zwłaszcza na początku pobytu za granicą, ma nawyk przeliczania danej waluty na ich rodzimą. Jest to jednak zdecydowanie najgorszy sposób, który spowoduje jedynie frustrację i włączenie w sobie nadmiernego skąpca. O wiele łatwiej wydaje się przecież 3 franki na chleb niż 12 złotych. W moim przypadku „system przeliczania” bardzo szybko ewoluował. Zauważyłam, że wiele produktów można porównać cenowo w skali 1:1. Wielu znajomych Polaków właśnie w taki sposób podchodzi do zakupów w Szwajcarii, bo przecież kosztujące tu 3.20 fr. masło będzie kosztować w Polsce 3.20 zł, co jest o wiele bliższe prawdzie. Osobiście już dawno zapomniałam o przeliczaniu cen. Wiem, ile kosztują poszczególne produkty i porównując ceny między sobą, jestem w stanie powiedzieć, czy to dużo czy mało. Na potrzeby tego postu postanowiłam jednak przytoczyć Wam przykłady produktów, które są uważane w Szwajcarii za szczególnie drogie wraz z ich cenami.

Produkty, które są wyjątkowo drogie w Szwajcarii


-> Mięso
Są ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życia (Ba! nawet dnia!) bez mięsa. Dla mnie również jest ono ważnym elementem, bez którego obiad wydaje się mało treściwy. Mięso jest jednak jednym z droższych produktów spożywczych. Jego cena zależy oczywiście od jego pochodzenia. Najtańsze mięso to indyk i kurczak. O wiele droższe jest mięso wieprzowe i wołowe. Za cielęcinę, koninę itp. zapłacimy krocie. Produkty przyprawione czy posztukowane kosztują oczywiście więcej.



Cena w przypadku szwajcarskiego mięsa adekwatna jest do jego jakości. Nigdy nie zdarzyło mi się zjeść mięsa pochodzenia szwajcarskiego, po którym bym się pochorowała (zdarza się to natomiast często po mięsie z Niemiec lub z Polski). W Szwajcarii mięso nie jest naszprycowane chemią i można mieć pewność, że jest świeże i dobrej jakości. Swego czasu miałam krótki epizod pracy w miejscu, gdzie sprzedawano mięso i wiem, że odbywa się to w odpowiednich warunkach. Nikomu nie przeszło by nawet przez myśl, żeby majstrować przy dacie produktu. O tym, że mięso w Szwajcarii jest zbyt drogie, świadczy fakt, że wielu mieszkańców tego kraju decyduje się na zakupy za granicą, kupując właśnie tam mięso. Pomimo wprowadzonego limitu (coraz bardziej zaostrzanego) ilość wwożonego mięsa jest niesamowicie duża.

-> Kwiaty
Jak miło otrzymać kwiatka (z okazji czy też bez) od ukochanego… Gdy przychodzi wiosna, aż chcę się postawić w salonie bukiet świeżych kwiatów. Lecz co poradzić, gdy cena takiej przyjemności jest dość spora? Kwiaciarnie w Szwajcarii (a przynajmniej w mojej okolicy) nie są zbyt popularne. Najczęściej korzysta się z usług sieciówek, które działają pod nazwą znanych supermarketów. Ewentualnie możemy zakupić je w sklepach z wyposażeniem do ogrodu, a więc, jeśli mężczyzna chcę sprawić nam przyjemność i kupić jedną jedyną róże bez zbędnego ozdobienia zapłaci za nią około 7 franków. Koszty bukietów są już niewyobrażalnie wysokie. Trzeba liczyć się z kosztem minimum 50 franków za mały bukiet.



->Leki i opieka medyczna
Sam system ubezpieczeń szwajcarskich i wizyt lekarskich jest dość specyficzny i skomplikowany, więc nie będę nawet próbować opisać, jak to wygląda (Jeśli ktoś będzie zainteresowany tym tematem, to poświęcę mu osobny post). W skrócie mogę ująć to w ten sposób, że płacimy za każdą wizytę, badanie, wykonaną przy nas czynność, a nawet każdą minutę oczekiwania w gabinecie. Koszty takich wizyt są oczywiście zróżnicowane i zależą nie tylko od regionu zamieszkania, ale także od samego gabinetu. W moim przypadku zwykłe wizyty lekarskie (czytaj: wiem, że mam anginę, idę do lekarza i informuję go o tym, po czym wypisuje mi on receptę, co trwa jakieś 15-20 minut) kosztują około 150-200 franków. To zdecydowanie wyjaśnia, dlaczego ludzie raczej rzadko wybierają się do lekarza.



Jeśli chodzi o wizytę w aptece, to dla wielu jest ona równie bolesna. Wiele leków nie jest dostępnych bez recepty. Przykładem może być moja historia: gdy walczyłam z przeziębieniem i zabrakło mi polskich lekarstw, chciałam kupić w aptece lek na przeziębienie typu Fervex czy Teraflu. Skończyło się to wizytą u lekarza, który musiał mi wypisać takie tabletki na receptę. W ramach podsumowania: nie podziałały! Leki są przeraźliwie drogie, a zwykłe przeziębienie wyciągnie nam z kieszeni minimum 100 franków za leki + oczywiście koszty wizyty, a nawet zaświadczenia lekarskiego.

-> Komunikacja miejska
Cała Szwajcaria jest nie tylko podzielona na kantony, ale także na strefy komunikacji miejskiej. Głównym właścicielem jest firma o nazwie SBB. Ceny biletów autobusowych i pociągowych są uzależnione od wyżej wymienionych stref. Pociągowe są zazwyczaj droższe od autobusowych czy tramwajowych. Koszt biletów w obrębie jednej strefy wynosi plus/minus 5 franków (niezależnie od tego czy przemieszczamy się tylko jeden przystanek czy więcej). 



Ceny biletów odwzorowują jakość usług SBB. Bardzo rzadko zdarza się, by pociągi i autobusy były opóźnione. Trasy komunikacji miejskiej stworzone są w taki sposób by docierały do każdego zakątka najmniejszej miejscowości. Podróżując pociągami mamy pełen komfort jazdy. Są one zadbane, siedzenia są wygodne, a pojazdy po każdej trasie sprzątane. Koszt przykładowych połączeń komunikacji miejskiej dla osoby dorosłej drugą klasą:
Zürich → Basel – 33 Fr.
Zürich Hauptbahnhof → Zürich Flughafen – 3.30 Fr.
Baden → Brugg – 3 Fr.
Bern → Biel – 8.80 Fr.

-> Produkty „Made in Switzerland”
Nie powinno to być zaskoczeniem. Szwajcarzy kochają szwajcarskie produkty i są gotowi zapłacić za nie duże pieniądze. Gdy przyjrzymy się produktom, wyprodukowanym od początku do końca w Szwajcarii okaże się, że są one niesamowicie kosztowne. 



Dlaczego? Odpowiedz jest prosta: Ktoś musi to wykonać, a praca jest w Szwajcarii najdroższą usługą.

I tym akcentem kończę dzisiejszy post. Jeśli macie jakiekolwiek pytania do tego tematu bądź propozycje do kolejnych postów o Szwajcarii, koniecznie zostawcie je w komentarzach!
Macie jakieś doświadczenia ze szwajcarskimi cenami?

piątek, 10 czerwca 2016

Czym różni się szwajcarska poczta od polskiej?

Temat może początkowo wydać się Wam banalny, jednak jak sami zobaczycie na temat funkcjonowania szwajcarskiej poczty można mówić godzinami. Zapraszam Was dziś na wpis poświęcony tej instytucji, w którym znajdziecie również moje osobiste przeżycia. Liczę również, że podzielicie się ze mną swoimi historiami z Pocztą Polską ;)

Jak bardzo różni się szwajcarska poczta od polskiej?



-> Zacznijmy od najbardziej podstawowej rzeczy: kod pocztowy szwajcarskiego miasta to zawsze 4 cyfry, nieprzedzielone żadnym znakiem. Co ciekawe, bardzo duże miasta (np. Zurych) posiadają kilka kodów pocztowych w zależności od dzielnicy, do której wysyłamy list.

-> Szwajcarskie skrzynki na listy wyglądają najczęściej identycznie. Jest to wolnostojąca, srebrna skrzynka (w przypadku domków jednorodzinnych) bądź ciąg takich skrzynek (widocznych na zdjęciu poniżej) w blokach. Z moich obserwacji zauważyłam, że są one prawie zawsze ustawione na zewnątrz budynku (tzn. nie istnieją żadne drzwi zabezpieczające, które spowodowałyby, że dostęp do nich mieliby tylko mieszkańcy danego budynku). W teorii każdy przechodzień może zaglądnąć do naszej skrzynki. Jeśli chodzi o ich budowę, to mają one najczęściej dwie przegródki: mniejszą, zamykaną na klucz, przeznaczoną na listy i gazety, drugą, niezabezpieczoną zamknięciem, na przesyłki i małe paczki.




* Z kolei skrzynka, do której możemy wrzucić list do wysłania jest zawsze żółtego koloru i widnieje na niej informacja, w jakich godzinach jest opróżniana.



-> Listonosze poruszają się po mieście za pomocą specjalnych skuterków. W koszach trzymają listy pogrupowane według trasy.



-> W moim mieście (ponad 10 tys. mieszkańców) listonosz zjawia się dwa razy dziennie. Pierwsza wizyta ma miejsce około godziny 9.00-10.00 i roznoszone są wtedy listy, druga - około 11.00-13.00 i wtedy otrzymujemy paczki.

-> Z listonoszem mamy oczywiście do czynienia w przypadku odbioru listu poleconego. Jak wygląda sam odbiór? Konieczne jest pokwitowanie odbioru takiego listu. W tym celu listonosz posiada specjalne urządzenie ze specjalnym długopisem, za pomocą którego można się na nim podpisać. Urządzenie jest wyposażone w aplikację, dzięki której nasz podpis jest automatycznie przesyłany do oddziału poczty.



-> Ale czy listonosz ma prawo dać nam list nieadresowany do nas? Pytanie wydaje się być dość głupie, a odpowiedz jeszcze bardziej zaskakująca. Wielokrotnie bowiem odbierałam listy polecone, przychodzące do mojego chłopaka (nie jesteśmy małżeństwem!) bez okazania jakiegokolwiek dokumentu tożsamości, ani nawet dowodu, że mieszkam razem z nim. Nieważne jest również to, czy podpisywałam się jego czy swoim nazwiskiem. Nigdy nie zostałam spytana, kim jestem dla adresata i nikogo nie zdziwił fakt, że kobieta odbiera list do mężczyzny ;)



-> A co dzieje się w przypadku, gdy adres adresata jest błędny? Osobiście spotkałam się z dwoma rozwiązaniami. Jednym z nich jest pozostawienie karteczki na drzwiach budynku z napisem „Czy tu mieszka (imię i nazwisko) …?”, na której widnieje informacja o oczekującym na poczcie liście oraz prośba o właściwe opisanie swojej skrzynki. Drugie rozwiązanie stosują bardziej leniwi, pozostawiając listy na skrzynkach, bądź wtykając je w drzwi wejściowe. Z tą wersją spotykałam się niestety o wiele częściej.



-> Czy wiecie, że listonosze w Szwajcarii nie chodzą po schodach? Może brzmi to dość śmiesznie, lecz na początku było to dla mnie coś, do czego nie potrafiłam się przyzwyczaić. Byłam przyzwyczajona bowiem do polskich warunków, w których listonosz przynosił mi listy pod same drzwi. W przypadku listu poleconego szwajcarski listonosz dzwoni domofonem i raczy nas donośnym: „POST!” (tłum. „poczta”). Po tym komunikacie musimy zejść w trybie natychmiastowym na dół i odebrać list. Listonosz nie będzie na nas długo czekał. Najczęściej najpierw dzwoni do wszystkich, którzy muszą odebrać listy, a potem rozkłada do skrzynek wszystkie inne. Jeśli w tym czasie nie zdążymy zejść i odebrać listu, niestety zobaczymy w skrzynce awizo. Uwierzcie mi trwa to dosłownie chwilę i wielokrotnie widziałam jedynie odjeżdżający samochodzik :P



-> Listonosze w Szwajcarii nie potrafią skojarzyć ze sobą faktów. Być może zabrzmi to niezbyt miło, ale większość osób w tym kraju ma problem z logicznym myśleniem i dodaniem dwóch faktów do siebie. Sytuacja z mojego życia: Na naszej skrzynce pocztowej znajdują się dwa nazwiska (moje i mojego chłopaka). Niestety tak się złożyło, że oba są na tyle długie, że nie mieszczą się na wizytówce na domofonie. Tym samym znajduje się na nim jedynie nazwisko mojego chłopaka (pierwszy zameldowany w tym mieszkaniu :P). Żaden z listonoszy nie pomyślał, by zadzwonić pod nazwisko mojego partnera, które znajduje się tuż obok mojego na skrzynce (więc w domyśle powinniśmy razem mieszkać) i skrupulatnie w przypadku listów poleconych, zastaje jedynie awiza. W moim przypadku zatem nie ma sensu siedzenia w domu i oczekiwania na przesyłkę czy też list (chyba, że czekałabym na zewnątrz budynku:P). Przy okazji: wyrobienie wizytówek z nazwiskiem na skrzynkę, domofon i drzwi do mieszkania to w naszym bloku koszt 50 Fr.



-> Oczywiście, gdy nie ma nas w domu, a listonosz ma dla nas list polecony, zostawia nam awizo. Zawiera ono informacje: do kogo adresowany jest list, skąd przyszedł oraz gdzie i w jakim czasie możemy go odebrać. Najczęściej listy kierowane są do najbliższego oddziału poczty i nigdy nie mogą być odebrane tego samego dnia, w którym zostało wystawione awizo. Taki list odebrać można od dnia następnego przez tydzień. Nawet jeśli przyjdziemy tego samego dnia, odejdziemy z kwitkiem. Najprawdopodobniej takiej paczki nie ma jeszcze na miejscu lub jest ona nie do odnalezienia.



-> Do odbioru listu poleconego na poczcie konieczne jest okazanie dowodu tożsamości. W tym przypadku żadna inna osoba nie ma prawa go odebrać. Trzeba zrobić to osobiście.

-> Kwestia wysyłania paczek jest w Szwajcarii dość kontrowersyjna. Wielokrotnie spotkałam się z niezadowoleniem i niedowierzaniem. Wszelkie paczki dostarczane przez kurierów, jak i paczki duże gabarytowo czy też nasze zakupy internetowe są pozostawiane pod skrzynkami (przypominam o tym, jak umiejscowione są skrzynki pocztowe). Niezliczoną ilość razy widziałam paczki, które stały dosłownie wszędzie: pod drzwiami budynku, obok skrzynek, na nich, a nawet na podwórku. Dostęp do takiej paczki ma zatem praktycznie każdy. Pomimo ogólnego twierdzenia, że w Szwajcarii jest bezpiecznie i nikt nie kradnie (te czasy raczej się już skończyły), zdarzało mi się widzieć sytuację, gdy po kilku dniach oczekiwania paczka leżała otwarta, często zniszczona, a zawartości już nie było. 



Osobiście przeżyłam 4 tego typu sytuacje. Pierwsza paczka o dużej wielkości czekała na mnie pod drzwiami klatki schodowej, a co najlepsze była to tak ciężka przesyłka, że nie byłam w stanie wnieść jej do domu i musiała ona stać tam jeszcze dłużej i czekać na powrót mojego chłopaka z pracy. Inna przesyłka (pamiętam dokładnie, że były to 4 opony samochodowe :P) została przytargana pod same drzwi mojego mieszkania – plus dla dostawcy! :) Z pewnością nie byłam jednak zadowolona, gdy któregoś dnia ujrzałam w skrzynce karteczkę z napisem, że moja przesyłka została przechowana przez mojego sąsiada. Nie wiem już co gorsze: znalezienie paczki przed blokiem, czy odbiór jej od wścibskiej sąsiadki. I w końcu ostatnia sytuacja, w której pewnego dnia do moich drzwi zapukał dozorca i przekazał mi moją paczkę. Poprzedniego dnia zabrał ją spod skrzynek i przechował u siebie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że gdyby mi jej nie przyniósł, nie miałabym zielonego pojęcia, że cokolwiek do mnie przyszło.



-> Wysyłanie listu z priorytetem (A-Post) jest dość przyjemnym rozwiązaniem i możemy być pewni, że adresat otrzyma go już następnego dnia.


I tym pozytywnym aspektem kończę mój wywód na temat funkcjonowania szwajcarskiej poczty. Oczywiście, jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem, bo z całą pewnością wiele faktów ominęłam. Zapraszam do wypowiedzenia się w tym temacie!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...