Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Baden. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Baden. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 lutego 2018

Fasnacht, czyli szwajcarski karnawał w Baden

Mimo że w Szwajcarii jestem już szósty rok (zleciało to niesamowicie szybko) nigdy nie udało mi się być na szwajcarskim karnawale. Zazwyczaj w tym czasie trafiały się nam ferie czy inne uroczystości, w których braliśmy udział i to całe świętowanie nas omijało. W tym roku jednak się udało, choć było to dość spontaniczne i przypadkowe. Moja znajoma spytała mnie, czy wybieram się na paradę w miejscowości Baden, która znajduje się niedaleko mojego miejsca zamieszkania. W taki sposób dowiedziałam się, że coś tam się dzieje. Jakoś specjalnie nie śledziłam ostatnich wydarzeń w kraju. W ostatniej chwili zebraliśmy się, by w końcu zobaczyć na własne oczy szwajcarski Fasnacht.



Fasnacht to święto, które kończy szwajcarski karnawał. Nazywa się go nawet piatą porą roku. Za najpopularniejsze miasta, które hucznie świętują tę uroczystość, uważa się Bazyleę i Lucernę, jednak każde, nawet małe miasteczko organizuje swe własne maskarady.



Zazwyczaj atrakcje organizowane są w drugiej połowie lutego, a nawet na początku marca i trwają do 4 dni – od czwartku do niedzieli. Głównym zainteresowaniem cieszą się naturalnie parady przebierańców.


W tych dniach Szwajcarzy zmieniają swoje oblicze zdystansowanych i uporządkowanych obywateli i świętują Fasnacht w obecności confetti rozdmuchiwanego w każdą możliwą stronę, muzyki i alkoholu. Nie tylko osoby, biorące udział w paradzie decydują się na przebranie. Także widzowie są charakterystycznie ubrani i nie ma tu wyjątku czy są to dzieci czy dorośli.



Kto jest bezpośrednim bohaterem parady? Licznie przybywają lokalne zespoły muzyczne, w tym orkiestry. Wszyscy członkowie przebrani są jednakowo, bądź na podstawie jednego motywu przewodniego. Udział biorą naturalnie także grupy przedszkolne.





Przebierańcy rozdają widowni mnóstwo słodkości, rozrzucają wszędzie confetti, a nawet częstują prosecco.



























W Baden parada odbyła się na uliczkach wyjętego z ruchu Starego Miasta tuż przy słynnej wieży zegarowej.


Moją uwagę przykuła najbardziej postać Alicji w Krainie Czarów, która była świetnie wykonana i roztaczała aurę tajemniczości wraz z towarzyszącym jej dymem. Detale takie jak kot przy głowie, karta Pik, czy wreszcie zegar z tyłu głowy robiły wrażenie.


























Na paradzie pojawiły się nawet dwa duże pojazdy: tęczowy autobus i zamek jednorożca. Z obu sypano naturalnie ogromną ilością confetti.




Fasnacht to jednak nie tylko pora na świętowanie. Uczestnicy parady próbują wtedy zwrócić uwagę na ważne problemy społeczne, polityczne i ogólnie rozumiane uświadomienie mieszkańców. Na tej paradzie doświadczyliśmy np. aspektu ekologicznego związanego z rozrzucanymi dookoła śmieciami, problemu późnego macierzyństwa czy niebezpieczeństwa wybuchu elektrowni atomowej. 
































Szwajcarski Fasnacht jest kolorowy, głośny i radosny. Nawet gdy pogoda nie dopisuje. Jeśli kiedykolwiek będziecie w tym czasie w Szwajcarii, to gorąco polecam go zobaczyć. Ja sama z chęcią wybiorę się ponownie.







Braliście kiedyś udział w takiej paradzie?

poniedziałek, 4 lipca 2016

Wycieczka za miasto

Korzystając z jednego z nielicznych wolnych weekendów oraz dopisującej pogody, która ostatnio jest niesamowicie kapryśna, postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę za miasto. Gdy mamy niewiele czasu i nie chcemy marnować go na długie wyjazdy, preferujemy właśnie taki rodzaj wypoczynku. Wyznaczyliśmy sobie trasę, którą zobaczyć możecie na poniższej mapce. Prowadziła ona przez 5 miejscowości i pokonaliśmy łącznie 20 km.


Zapraszam Was na wspólny spacer!


Oczywiście naszym nieodłącznym kompanem podróży są obecnie hulajnogi ;)
























Nasza okolica nie prezentuje typowo szwajcarskich zabudowań czy widoków. Nie ma tutaj również zbyt wielu atrakcji, jednak samo obcowanie z przyrodą napawa entuzjazmem i chęcią do życia!
























Drogi dla pojazdów oraz dla rowerzystów i pieszych są w tej okolicy oddzielone od siebie: Przykładem jest poniższy most i alejki dla wędrowców zaraz pod nim.
























Praktycznie w każdym mieście znajduje się strumień, rzeczka czy też malutkie wodospady, które chyba zawsze będą mnie zachwycać!




Zupełnie nie dziwią mnie przemykające pod nogami jaszczurki.
























Po przejściu przez drewniany mostek mieliśmy już piękny widok na zakręcającą rzekę Limmat.



























Zatrzymaliśmy się również przy kolejnym drewnianym moście, jednak zmieniliśmy plany i obeszliśmy go dookoła. Opłaciło się? I to jeszcze jak!
























Zupełnie przypadkowo znaleźliśmy w ten sposób leśną ścieżkę, która prowadziła wzdłuż małych wodospadów.



























To miejsce miało w sobie to „coś”! Az chciało się przysiąść i odpocząć.




Tak jak wspominałam droga zamieniła się następnie w leśną ścieżkę.


 Zza drzew również dostrzegliśmy piękne widoki.





Rzeka prezentowała się w tym miejscu pięknie. Naszym celem był most widoczny na ostatnim zdjęciu. 






Po wejściu na niego w dalszym ciągu mogliśmy podziwiać Limmat oraz ciekawe skały.

























W końcu dojechaliśmy do ostatniego miasta, które było naszym głównym celem. Całe centrum Baden jest obecnie jednym wielkim placem budowy, dlatego nie próbowałam nawet robić tam zdjęć. Postanowiliśmy jednak wejść na wzgórze, gdzie stoją pozostałości zamku. Wielokrotnie zbieraliśmy się do wyprawy na szczyt, jednak nigdy wcześniej do tego nie doszło.





Pierwszy odcinek drogi jest bardzo stromy, jednak w połowie pojawiają się schody, które z pewnością ułatwiają wejście na szczyt.



























U podnóży ruin znajdują się winnice.

























A to już widok na miasto!
































Pozostałości zamku są bardzo szczątkowe. Właściwie zachowało się tylko kilka kamieni oraz ta wieża.



Zawsze zachwycam się naturą. Bo jakże się tutaj nie zachwycać, widząc taką determinację do przeżycia: Drzewo wyrastające ze ściany muru.




W centrum miasta znajduje się również zjazd nad rzekę, gdzie mnóstwo ludzi spędza ciepłe popołudnia.




Nieco zmęczeni udaliśmy się po szybki posiłek do pobliskiego marketu, a następnie w drogę powrotną, w której już nie wyciągałam aparatu.

Na koniec mam dla Was bardzo krótki filmik, dzięki któremu (mam nadzieję) poczujecie się, jakbyście byli wraz ze mną na tym spacerze.


Jak podoba się Wam nasza okolica?




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...