Mimo
że w Szwajcarii jestem już szósty rok (zleciało to niesamowicie
szybko) nigdy nie udało mi się być na szwajcarskim karnawale.
Zazwyczaj w tym czasie trafiały się nam ferie czy inne
uroczystości, w których braliśmy udział i to całe świętowanie
nas omijało. W tym roku jednak się udało, choć było to dość
spontaniczne i przypadkowe. Moja znajoma spytała mnie, czy wybieram
się na paradę w miejscowości Baden, która znajduje się niedaleko
mojego miejsca zamieszkania. W taki sposób dowiedziałam się, że
coś tam się dzieje. Jakoś specjalnie nie śledziłam ostatnich
wydarzeń w kraju. W ostatniej chwili zebraliśmy się, by w końcu
zobaczyć na własne oczy szwajcarski Fasnacht.
Fasnacht
to święto, które kończy szwajcarski karnawał. Nazywa się go
nawet piatą porą roku. Za najpopularniejsze miasta, które hucznie
świętują tę uroczystość, uważa się Bazyleę i Lucernę, jednak
każde, nawet małe miasteczko organizuje swe własne maskarady.
Zazwyczaj
atrakcje organizowane są w drugiej połowie lutego, a nawet na
początku marca i trwają do 4 dni – od czwartku do niedzieli.
Głównym zainteresowaniem cieszą się naturalnie parady
przebierańców.
W
tych dniach Szwajcarzy zmieniają swoje oblicze zdystansowanych i
uporządkowanych obywateli i świętują Fasnacht w obecności
confetti rozdmuchiwanego w każdą możliwą stronę, muzyki i
alkoholu. Nie tylko osoby, biorące udział w paradzie decydują się
na przebranie. Także widzowie są charakterystycznie ubrani i nie ma
tu wyjątku czy są to dzieci czy dorośli.
Kto
jest bezpośrednim bohaterem parady? Licznie przybywają lokalne
zespoły muzyczne, w tym orkiestry. Wszyscy członkowie przebrani są
jednakowo, bądź na podstawie jednego motywu przewodniego. Udział
biorą naturalnie także grupy przedszkolne.
Przebierańcy
rozdają widowni mnóstwo słodkości, rozrzucają wszędzie
confetti, a nawet częstują prosecco.
W
Baden parada odbyła się na uliczkach wyjętego z ruchu Starego
Miasta tuż przy słynnej wieży zegarowej.
Moją
uwagę przykuła najbardziej postać Alicji w Krainie Czarów, która
była świetnie wykonana i roztaczała aurę tajemniczości wraz z
towarzyszącym jej dymem. Detale takie jak kot przy głowie, karta
Pik, czy wreszcie zegar z tyłu głowy robiły wrażenie.
Na
paradzie pojawiły się nawet dwa duże pojazdy: tęczowy autobus i
zamek jednorożca. Z obu sypano naturalnie ogromną ilością
confetti.
Fasnacht
to jednak nie tylko pora na świętowanie. Uczestnicy parady próbują
wtedy zwrócić uwagę na ważne problemy społeczne, polityczne i
ogólnie rozumiane uświadomienie mieszkańców. Na tej paradzie
doświadczyliśmy np. aspektu ekologicznego związanego z
rozrzucanymi dookoła śmieciami, problemu późnego macierzyństwa czy
niebezpieczeństwa wybuchu elektrowni atomowej.
Szwajcarski
Fasnacht jest kolorowy, głośny i radosny. Nawet gdy pogoda nie
dopisuje. Jeśli kiedykolwiek będziecie w tym czasie w Szwajcarii,
to gorąco polecam go zobaczyć. Ja sama z chęcią wybiorę się
ponownie.
Braliście kiedyś udział w takiej paradzie?