Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie 2017. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie 2017. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 stycznia 2018

Rok 2017 dzień po dniu + bonus!

Pamiętacie jeszcze rok 2017? Blisko dwa tygodnie on był! Namacalnie obecny. Wszyscy zastanawiali się, co przyniesie przyszły rok. Robili na niego plany, postanowienia noworoczne. Zastanawiali się, czy w Nowy Rok będą spać do 12.00 i leczyć kaca. A teraz zdaje się, że odszedł on w niepamięć. Nikt już go nie wspomina. Zaraz, moment. Nikt? A ja? W dalszym ciągu uważam temat zeszłego roku za nie do końca wyczerpany. Pewnie część z Was przewróci oczami na wieść o kolejnym podsumowaniu, ale nie opowiedziałam Wam jeszcze jak prezentował się ten rok pod kątem prywatnym.

Serdecznie zapraszam na wpis powstały przy pomocy mojego Pudełka Wspomnień z roku 2017!




STYCZEŃ

Styczeń 2017 r. był jednym z najszybciej pędzących miesięcy w roku. W przeciwieństwie do początku tego roku był on niesamowicie śnieżny i zimny. Teoretycznie miałam nieco więcej wolnego (w sensie zawodowym), lecz prywatnie – istny kocioł. Naturalnie sen z powiek spędzało mi planowanie ślubu i wesela oraz ogarnięcie czasowe naszego wyjazdu do Polski. Musieliśmy wszystko bardzo dokładnie zaplanować, by wyrobić się w tak krótkim czasie. Na bloga przygotowywałam zapasowe posty, które pojawiały się następnie podczas mojej nieobecności, a prywatnie szalałam w kuchni, czego skutkiem było chociażby przygotowanie pierwszej bezy. Powstało wtedy również selfie, które królowało jako moja profilówka na większości kont przez prawie cały rok.




LUTY

Luty rozpoczęłam od urlopu, podczas którego wybraliśmy się na szybkie zwiedzanie Berlina i do Polski. Nie będę tu jednak opowiadać o naszych podróżach, bo takie podsumowanie mogliście już zobaczyć na blogu, a relacje z tych miejsc można łatwo odszukać. Naturalnie cały nasz pobyt w kraju był bardzo intensywny i wróciliśmy z niego jeszcze bardziej zmęczeni niż wyjeżdżaliśmy. Roznosząc zaproszenia ślubne, nie przespaliśmy porządnie ani jednej nocy (w dzień załatwialiśmy sprawy ślubne, wieczorami byliśmy umówieni z rodziną i znajomymi). Całe szczęście udało nam się także spędzić czas we dwoje, co przecież jest najważniejsze. Miłym akcentem było dla mnie otrzymanie dużego pudła z czekoladkami od Wedla, a także poznanie uczestnika Top Chefa, który przygotowywał dla nas menu weselne. Pan Dawid Łagowski okazał się być bardzo rzeczowym, a przy tym sympatycznym i otwartym człowiekiem. Moja siostra przesunęła swoje przyjecie urodzinowe na początek lutego, byśmy też mogli wziąć w nim udział. Odebrałam moją suknię ślubną i stałam w ogromnych korkach w drodze do Wrocławia. Po powrocie zastałam zmiany w moim godzinnym planie pracy i zwiększoną ich ilość, a stan taki trwa do dziś. Rozpoczęłam także kurację przeciwtrądzikową, ale po ponad miesiącu musiałam jej zaprzestać z powodu okropnych skutków ubocznych i dolegliwości, które jej towarzyszyły.




MARZEC
W marzec weszłam z bardzo skrajnymi emocjami. Przede wszystkim okropnie panikowałam, że nie zdążę na czas z wszystkimi przygotowaniami ślubnymi. Awans w pracy spowodował z jednej strony radość i ekscytację, ale z drugiej większą ilość obowiązków, co akurat w tamtym okresie nie było dla mnie marzeniem. Na blogu pojawił się pięćsetny wpis i zostałam zaproszona do wzięcia udziału w kampanii Dr. Oetkera i przetestowanie ich pizz. W celu odstresowania po całych tygodniach pracy zwiedzaliśmy pobliskie szwajcarskie zamki. Z okazji Dnia Kobiet mąż sprezentował mi piękny zestaw biżuterii, a ja po nocach formowałam różyczki z wstążek, przygotowywałam pudełko na koperty i inne dekoracje ślubne DIY. Tworzyłam różne makijaże, by wybrać ten idealny, który będzie towarzyszył mi w dniu ślubu. Marzec przyniósł mi również wypad na bowling i pierwszą wygraną z mężem, co było nie lada wyczynem.




KWIECIEŃ
Ten miesiąc przyniósł mi nie tylko duży sukces w postaci 200 tys. wyświetleń na blogu, ale także zmianę stanu cywilnego. Szczerze mówiąc, jak o tym myślę, wydaje mi się dość niezwykłe, że już niedługo będziemy świętować rocznicę naszego ślubu. Z zaskoczeniem dla wszystkich wybraliśmy się w podróż przedślubną, a naszym celem były Czechy. W Polsce spędziliśmy Wielkanoc, która miała miejsce tydzień przed najważniejszym w naszym życiu dniem. Już następnego dnia po ślubie musieliśmy wracać w stronę Szwajcarii. Droga była dla nas niczym katusze, byliśmy potwornie zmęczeni i pełni emocji, co spowodowało, że trwała ona dwa dni!



MAJ
Maj wspominam pod kątem dwóch rzeczy: wydania sporej ilość pieniędzy i chorowania. Przez spory czas męczyłam się z paskudnym zatruciem, które spowodowało utratę dobrych kilku kilogramów. W maju kupiłam nowego laptopa, lecz dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem nim okropnie zawiedziona i w dalszym ciągu częściej sięgam po mój stary, wysłużony sprzęt. Mój mąż jest jednak nadal zachwycony majowym zakupem w postacie auta, a konkretniej mówiąc Audi A6. W tym miesiącu rozpoczęliśmy także sezon grillowy, a ja obchodziłam 26-te urodziny. W tym roku jednak nie świętowałam ich w szczególny sposób. Maj był również miesiącem, w którym mój mąż sprzedał pierwszą z 14 własnoręcznie zrobionych lampek nocnych. 



CZERWIEC
Pierwszy dzień czerwca przyniósł nam niesamowity prezent. Chyba w ramach Dnia Dziecka nasz ślubny fotograf przesłał nam zdjęcia ze ślubu (a my, co tu kryć, faktycznie cieszyliśmy się z nich jak dzieci). Przez cały miesiąc temperatury były bardzo wysokie, co nie zniechęciło nas do kilku mniejszych wyjazdów po Szwajcarii. W tym miesiącu wymieniłam się także pocztówkami z Sylwią. W kwestii bloga – przeżyłam dość spory kryzys twórczy. Straciłam motywację i zastanawiałam się nad zamknięciem strony. Mam nadzieję, że już więcej nie dopadną mnie takie odczucia.



LIPIEC
Wraz z przyjściem lipca na blogu pojawiły się drobne zmiany. Ograniczyłam liczbę pojawiających się wpisów do 3 w tygodniu, co funkcjonuje do tej pory. W ramach testów otrzymałam paczkę od Ovomaltine. Rozpoczęłam czytanie sagi Stulecie Winnych, która spowodowała, że zaczęłam spędzać o wiele więcej czasu przy książkach. Pogoda w lipcu nie należała do dobrych. Mieliśmy jednak sporo szczęścia i w czasie naszego wyjazdu pod namiot pojawiło się piękne słońce. Był to mój pierwszy camping i w dodatku w szwajcarskich górach, więc z ogromnym sentymentem wspominam ten wyjazd. Bardziej z obowiązku niż dla przyjemności musieliśmy także jechać do Berna, a ściślej mówiąc do polskiej ambasady, gdzie starałam się o wyrobienie nowego paszportu z nowym nazwiskiem. Od lipca poprawiło się także nasze połączenie z internetem. W ramach abonamentu, który posiadamy zwiększono szybkość łącza, a nawet zmniejszono miesięczną opłatę i dziś nie wyobrażam sobie, jak mogłam czekać 45 minut na wgranie jednego zdjęcia do postu.




SIERPIEŃ
Sierpień był chyba najnudniejszym miesiącem, który nie wyróżniał się niczym szczególnym. Bardzo dużo pracowałam zarówno w miejscu pracy jak i w domu. Koniec lata zazwyczaj spędzam na gruntownych porządkach i tym razem również tak było. Dojrzałam do decyzji o pozbyciu się wielu rzeczy. Przetrząsnęłam do góry nogami wszystkie półki, szafki i szafeczki. Przysłano mi do przetestowania trzy duże paki płatków Fitness Granola. Spośród ciekawszych wydarzeń wyróżnić można poznanie właściciela przedsiębiorstwa Jelly Belly (słynne kolorowe fasolki), który przyjechał z USA, a ja musiałam oprowadzić go po naszej firmie.



WRZESIEŃ
W taki sposób weszliśmy w deszczowy wrzesień, a jego pierwsze dni przyniosły nam wyjście na urodziny, które rozpoczęły cały urodzinowy maraton, ciągnący się do końca października. Ten miesiąc obfitował również w nowe doświadczenia. Po raz pierwszy od 5 lat rozstałam się z moim mężem. Rozłąka trwała zaledwie 3 dni, a wydawała się być wiecznością. Artur jednak zyskał na tym wyjeździe sporo zawodowych znajomości i kulinarnych odkryć. Pierwszy raz próbował typowe dania kuchni greckiej i tajskiej.



PAŹDZIERNIK
W październiku dość niespodziewanie dostałam dodatkowy tydzień urlopu. Postanowiliśmy to wykorzystać i wyjechać do Werony. Ta podróż była zdecydowanie najlepszą zeszłego roku (już niedługo powracam z relacjami). Nadal stawialiśmy się na wszelkich urodzinowych imprezach i poznawaliśmy wiele nowych osób. Na blogu wybiło mnóstwo okrągłych liczb: pojawił się 250-ty obserwator, opublikowałam 600-tny post, a w niedługim czasie łączna liczba wyświetleń przekroczyła 250 tys. W tym miesiącu założyłam także drugie konto na Instagramie, gdzie wrzucam moje fotografie krajobrazów i przyrody (dla zainteresowanych LINK). Otrzymaliśmy również „namacalne” zaproszenie na ślub, na który wybieramy się w przyszłym roku do Krakowa.



LISTOPAD
Listopad musiałabym wspominać jedynie pod kątem stresu i negatywnych emocji, a takich wspomnień zdecydowanie nie chcę w sobie pielęgnować. Nie bez powodu w moim Pudełku Wspomnień nie znalazła się ani jedna kartka z wydarzeniami z tego miesiąca. Powracając do konkretnego roku, nie chciałabym pamiętać tego co złe. Cieszę się tylko, że obecnie sytuacja się już nieco uspokoiła. Koniec listopada wiązał się z wyborem prezentów dla najbliższych i odliczaniem dni do grudniowego Blogmasa, którego planowałam już od jakiegoś czasu.



 GRUDZIEŃ
Nadszedł i grudzień! Chyba nie ma sensu, bym rozpisywała się na jego temat, bo byliście na bieżąco z tym, co akurat u mnie się dzieje. Na blogu hulał Blogmas, na Instagramie – codzienne zdjęcia i otwieranie kalendarza adwentowego. Urodziny mojego męża i przyjazd rodziców oraz siostry, z którymi spędziliśmy bardzo wesołe Święta. Wspólnie odwiedziliśmy zaśnieżone, urocze miasteczko Einsiedeln i skocznie narciarskie. Ostatni tydzień roku był spokojny, pełen przemyśleń, podsumowań i … seriali, które z pasją zaczęliśmy chłonąć. W Nowy Rok weszliśmy bardzo spokojnie, we dwoje.


Jeśli nadal Ci mało, zapraszam na podsumowanie roku 2016 -> LINK

W którymś z postów wspominałam Wam, że często zdarza mi się wymyślać nowe słowa, a neologizmy są w naszym domu często obecne. W dodatku należę do osób, które najpierw mówią, a potem myślą, co doprowadza nieraz do komicznych sytuacji i cytatów, które w towarzystwie krążą później latami jako żarty. W ramach bonusu do tego wpisu chciałabym zatem podzielić się z Wami kilkoma takimi cytatami, które zdołałam zapisać w ciągu roku 2017. Są perełki!

Moje słowotwórstwo w czystej postaci: szampinionsy (pieczarki), szamrotać (kłuć 3-dniowym zarostem), wąższczkoplaszczka (na określenie wąskiej i płaskiej ryby), Kleopetra (to chyba niemiecka wersja Kleopatry;)), pedał deszcz (przejęzyczenie: chciałam naturalnie powiedzieć „padał”), Artuszka (skrót od Artur-poduszka: onesie wypchane poduszkami, by imitowało mojego męża podczas nieobecności – Wiem, że jestem nienormalna), wygodnia (miejsce, na którym wygodnie się siedzi, śpi). Miałam też „świniaka” na nodze.

Cytaty: „Można się pomylić o jedną zero piątą” (oczywiście chodziło o 0,5); „Gdybym nie miała takiego oka, że widzę, to by nie zobaczyła” (lepiej nie drążyć:P); „Mieliśmy tego tyle, że aż dużo” (bardzo logiczne, a mąż za każdym razem się z tego śmieje); „Każde przewrócenie kończy się upadkiem”.

Mam nadzieję, że tym drobnym akcentem poprawiłam Wam nieco humor. Jak widać prawie 6 lat na obczyźnie jednak nieco uwstecznia pod względem językowym ;)

A dziś nietypowo spytam Was jak oceniacie mój rok 2017? 

środa, 27 grudnia 2017

4 lata za nami! / Blogowe podsumowanie 2017

27 grudnia 2013 – to właśnie wtedy zdecydowałam się zamieścić pierwszy wpis na tym blogu i choć później nie udostępniałam przez dłuższy czas żadnych treści, to ta data funkcjonuje jako rocznica jego powstania. W tym roku mijają cztery lata, odkąd przeczytać mogliście relację z Mediolanu, która stała się moimi pierwszymi słowami w Waszym kierunku. Ileż w niej niedociągnięć, paskudnych zdjęć i w zasadzie powinnam nazwać go poradnikiem: „Jak nie pisać relacji z podróży w internecie”, ale od niego właśnie się zaczęło. Czasem lubię powracać do tych pierwszych, mało udanych postów, bo ukazują one pewien progres, który nastąpił w moim życiu. Jakby nie patrzeć, czas mojego blogowania ściśle wiąże się z okresem mojego życia, w którym najbardziej się zmieniłam, wydoroślałam, wyrobiłam sobie zdanie w wielu kwestiach. Również dzięki tej stronie przestałam bać się wyrażać negatywne opinie czy moje kontrowersyjne dla niektórych poglądy. Cieszę się zatem, że mogę napisać kolejny urodzinowy post i sama sobie życzyłabym, by było ich jeszcze wiele!

Podsumujmy zatem rok 2017 na blogu!



Rok 2017 wprowadził na blogu pewne zmiany. Głównie dotyczyły one systematyczności zamieszczania wpisów. Od połowy roku (a konkretniej mówiąc od lipca) posty zaczęły się pojawiać w trzy dni w tygodniu: wtorek, czwartek i sobotę. Przy takim założeniu każdego miesiąca udostępniałam zatem 13 wpisów. Wcześniej ta liczba wynosiła 15 -16 postów w miesiącu, lecz o wiele bardziej odczuwałam wtedy brak wolnego czasu. W kwietniu – w czasie mojego ślubu – dwa posty zupełnie wypadły z kolejki. W grudniu pokusiłam się jednak o 24 codzienne wpisy w ramach Blogmasu. Łącznie daje nam to zatem okrągłą liczbę 180 postów w ciągu roku. Czy jesteście pewni, że widzieliście wszystkie? ;)

W tym roku blog przekroczył dwukrotnie magiczne sumy wyświetleń: 200, a następnie 250 tys. ogólnych wyświetleń. W marcu liczba postów na stronie przekroczyła 500, a w październiku 600! Przez ten czas trzy razy udało mi się zabrać za aktualizację menu, a kolejna byłaby już mile widziana, lecz zrobię to dopiero w Nowym Roku.

Wśród wpisów wyróżnić można dotychczas pojawiające się serie, które są Wam z pewnością znane. Tegorocznymi nowościami są serie tj: Z pamiętnika, gdzie przedstawiam Wam historię z mojego życia – taka blogowa wersja popularnych ostatnio storytime, Z archiwum – posty, w których możecie zajrzeć do archiwalnych, nigdzie niepublikowanych wcześniej zdjęć. Opisywałam Wam również postępy w projekcie, który zakładał obejrzenie 100 filmów w rok, a także nasze ślubne przygotowania. Nie tylko na potrzeby bloga, ale przede wszystkim dla samej siebie rozpoczęłam tworzenie kwartalnych planów pielęgnacyjnych, gdzie podpatrzeć możecie, jakich kosmetyków aktualnie używam. Od czasu do czasu mieliście także wgląd do moich przesyłek. Udostępniłam również 6 wpisów podsumowujących. Ostatecznie zakończyłam tworzenie serii Kupione-zapomniane. Pojawiły się dwa konkursy, z czego jeden niestety nie został rozwiązany z powodu zbyt małego zainteresowania.

W roku 2017 pojawiło się 66 nowych obserwatorów, a moje konto Google+ zainteresowało kolejnych 51 osób. Liczby to jednak nic! Najważniejsze jest dla mnie to, że  jesteście! Chciałabym podziękować wszystkim „starym” i nowym czytelnikom, tym, którzy systematycznie i od czasu do czasu komentują posty, osobom, które zaglądają na moje instagramowe konto. Wasza obecność jest dla mnie najlepszym kopniakiem do działania i motywatorem! Ślę duże serducho w Waszym kierunku ♥


A teraz chciałabym zaprosić Was do przeglądu najlepszych postów w tym roku.

Jak co roku poniżej znajdziecie po dwa najlepsze wpisy z każdego miesiąca. Pierwszy z nich to post o największej liczbie wyświetleń, drugi – najchętniej komentowany. Jeśli macie ochotę powrócić do tych wpisów, wystarczy, że klikniecie w nazwę.

STYCZEŃ















LUTY
























MARZEC



















KWIECIEŃ




























MAJ














CZERWIEC
















LIPIEC
























SIERPIEŃ




























WRZESIEŃ




















PAŹDZIERNIK














LISTOPAD
















GRUDZIEŃ 

Blogmas #13: pogadanka ze śniegiem i choinką w tle | Coś pysznego: Ślimaki z makiem


















Czy któryś z tych postów zapadł Wam szczególnie w pamięci? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...