Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po polsku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po polsku. Pokaż wszystkie posty

Retro pierożki z konfiturami


Po długiej przerwie :) dziś ekstremalnie szybkie i łatwe ciastka, które przydadzą się na wszelkiego rodzaju spotkaniach przedświątecznych w szkołach i przedszkolach. Dla tych, którym zostało jeszcze sporo przetworów. Przepis z internetowego wydania Kukbuk.

RETRO PIEROŻKI Z KONFITURAMI 
30-35 sztuk 

200g mąki
80g chłodnego masła
100ml śmietanki lub kwaśnej śmietany (dowolnej) 
szczypta soli
1 jajko, żółtko oddzielone od białka
ulubiona gęsta konfitura
cukier puder do posypania

Mąkę zagnieć z masłem oraz szczyptą soli do uzyskania kruszonki, dodaj żółtko, wyrób gładkie ciasto. Gotowe ciasto uformuj w kulę, zawiń w folię spożywczą i wstaw do lodówki.
 

Po 30 minutach rozwałkuj ciasto na grubość 3-4 mm i szklanką lub foremką wytnij z niego kółka. Na środek każdego połóż płaską łyżeczkę ulubionej konfitury, dżemu lub marmolady, po czym sklej, jak na pierogi. Pierożki ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmaruj roztrzepanym białkiem i nakłuj widelcem.

Blachę wstaw do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i piecz do zezłocenia przez około 25 minut. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.



Smacznego!

Karmelizowane ciasto francuskie. Kremówka 2.

Tak to już chyba jest, że rzeczy które piekę najczęściej nie udaje się sfotografować, więc i  nie umieszczam ich na blogu. Ten sam los spotkał kremówkę, która jest obecnie jedyną obowiązującą wersją kremówki i jeszcze długo nią pozostanie. Zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy kupiłam książkę Pastry Pierre'a Herme (niestety obecnie mam do tej książki nieco więcej zastrzeżeń niż na początku) i postanowiłam zrobić Mille-Feuille. Niestety nie wyszedł mi krem. A że miałam już przygotowane ciasto francuskie skarmelizowałam je jak w oryginalnym przepisie i dodałam krem kremówkowy wyszperany kiedyś u Liski (zawsze się udaje). I tak, choć nieco później znów podjęłam nieudaną próbę zrobienia Mille-Feuille z przepisu Pierre'a, pozostałam przy kremówce, którą Wam bardzo gorąco polecam. Przygotowuje ją bardzo, bardzo często, właściwie to tylko taka nieco podkręcona klasyka, nie powinna więc zrazić żadnego miłośnika tego wypieku. I właśnie taką kremówką zakończyłam w tym roku sezon grillowy.

KREMÓWKA 2
blacha 20x30 lub nieco większa 
 
masa maślana
250g masła o temperaturze pokojowej
100g mąki pszennej
ciasto
100g wody
1/2 łyżeczki octu z białego wina
1 łyżeczka soli
235g mąki pszennej
75g masła, roztopionego i ostudzonego
50g cukru
30g cukru pudru
krem budyniowy 
1 litr mleka
120g mąki
5 żółtek

200-225g cukru
nasiona z 1 laski wanilii
dodatkowo: cukier puder po posypania

masa maślana
250g masła utrzyj do puszystej konsystencji, dodaj 100g mąki, zagnieć, uformuj  płaski prostokąt, zawiń w folię spożywczą i włóż do lodówki na 1 godzinę.
 
ciasto
W misce wymieszaj wodę, ocet i sól. Dodaj roztopione masło, a następnie mąkę. Zagnieć gładkie ciasto, owiń w folię spożywczą i włóż do lodówki na 1 godzinę.
 
Ciasto wyciągnij z lodówki, oprósz mąką i rozwałkuj w prostokąt dwa razy większy niż ten z masy maślanej (o grubości mniej więcej 1 cm). Masę maślaną połóż na środku rozwałkowanego ciasta. Złóż boki ciasta ponad masłem, formując kopertę. Delikatnie rozwałkuj w długi prostokąt. Rozwałkowane ciasto złóż: jeden bok przełóż do połowy, następnie dołącz do niego drugi bok, a całość złóż jeszcze raz na pół (jakbyś zamykał/a książkę). Całość owiń folią spożywczą i wstaw do lodówki na 1 godzinę. Całość powtórz jeszcze 2 razy. Po ostatnim złożeniu (i odczekaniu od 30 minut do 24 godzin) ciasto przekrój na pół i rozwałkuj w 2 prostokąty, większe co najmniej o 1,5cm z każdej strony niż blaszka, w której później ułożysz kremówkę.
 
Piekarnik rozgrzej do 150 stopni z termoobiegiem (bez grzałki górnej) lub do 180 stopni (tradycyjne pieczenie).
 
Prostokąty ciasta ułóż na 2 blachach wyłożonych pergaminem. Oba ponakłuwaj lekko widelcem, posyp cukrem i wstaw do piekarnika na około 40 minut. /Jeśli pieczesz tradycyjnie z włączoną grzałką dolną i górną musisz ciasto zamienić kilka razy miejscami, aby oba kawałki równomiernie zarumieniły się. Przy termoobiegu nie jest to konieczne./
 
Upieczone ciasto wyciągnij z piekarnika. Zwiększ temperaturę do 230 stopni, upewnij się, że grzałka górna grzeje. 

Oba kawałki ciasta odwróć "do góry nogami" na czysty pergamin i ponownie połóż na blachach do pieczenia. Jeden kawałek oprósz dokładnie połową cukru pudru. Wstaw do piekarnika na drugi poziom od góry (lub pod samą grzałkę, zależy od pieca). Piecz przez 5-7 minut, aż cukier skarmelizuje się - trzeba bardzo mocno pilnować, aby karmel się nie przypalił. Ciasto zawsze przypali się nieco po bokach, ale one są i tak do odcięcia. Należy jednak wyciągnąć ciasto od razu z piekarnika jeśli cukier zaczyna przypalać się głębiej. 
Wyciągnij pierwszy i tą samą metoda upiecz drugi fragment ciasta.
 
krem budyniowy 
2 szklanki zimnego mleka rozmieszaj z mąką i żółtkami. Pozostałe mleko zagotuj z cukrem i wanilią (wraz z łupinkami), a następnie przelej przez sito. Ponownie podstaw na ogniu i do wrzącego mleka wlej to zimną mieszankę z mąką. Mieszając ugotuj budyń. Przestudź całkowicie.

Ciasto dotnij do przygotowanej formy, ułóż jeden kawałek na dnie karmelizowaną stroną do góry, następnie przełóż kremem. Na wierzchu połóż drugi kawałek ciasta, karmelizowaną stroną w dół. Całość szczelnie przykryj, odstaw w chłodne miejsce.

Przed podaniem posyp cukrem pudrem.

Przy tego typu cieście francuskim nie ma o wiele więcej pracy, należy jednak bardzo uważać, aby karmel nie spalił się - konieczne jest więc stanie przy szybie piekarnika :). Mi osobiście odpowiada też pieczenie w niższej temperaturze, jak tutaj. W każdym razie polecam. Do Pierre'a może jeszcze wrócę, zdjęcia w książce są piękne, szkoda tylko, że nie wszystko się udaje. A może to umiejętności mi brak? ;)

Smacznego!

Szarlotka ze środka Adama Gesslera

Pisałam Wam ostatnio, że na Dzień Kobiet dostałam od A. wyszperany gdzieś, jeden z ostatnich chyba dostępnych w księgarniach, egzemplarz książki Adama Gesslera Smaki na 52 tygodnie. O autorze każdy z nas ma chyba własne zdanie, co nie zmienia faktu, że książka bardzo mi się podoba (i chyba nie tylko mi, o czym świadczy wyczerpany nakład). Dziś szarlotka ze środka - nazwa oczywiście od przytoczonej przez Pana Adama anegdoty o klientach, którzy zawsze zamawiają szarlotkę ze środka formy. Bardzo, bardzo fajna ta szarlotka z dodatkiem śliwek. I choć autor o tym nie pisze, teraz po sezonie, użyłam do niej po prostu powideł śliwkowych, co i Wam polecam.

SZARLOTKA ZE ŚRODKA
forma prostokątna 24x34cm

ciasto
250g miękkiego masła
125g cukru pudru
1 duże jajko
325g mąki pszennej
40g mąki ziemniaczanej
szczypta soli
nadzienie
2 kg jabłek
cukier do smaku (2-5 łyżek)
cynamon do smaku (ok. 2 łyżeczek)
125g śliwek węgierek lub powidła śliwkowe

ciasto
Masło utrzyj z cukrem pudrem do uzyskania gładkiej masy. Wbij jajko, zmiksuj. Na koniec dodaj mąkę pszenną, mąkę ziemniaczaną i szczyptę soli. Całość szybko zagnieć, uformuj kulę, zawiń w folię spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 2 godziny (ciasto można przygotować dzień wcześniej).

nadzienie
Jabłka obierz, pokrój w kostkę i upraż z dodatkiem cukru do smaku. Powinny być podsmażone, nie rozgotowane. Wyjmij pestki ze śliwek (w sezonie).

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni.

Schłodzone ciasto wyciągnij z lodówki i podziel na 2 równe części. Połowę ciasta rozwałkuj w prostokąt i rozłóż na dnie natłuszczonej lub wyłożonej pergaminem formy. Włóż do piekarnika i piecz przez 7 minut. Następnie na cieście ułóż dookoła formy śliwki (ja posmarowałam cały spód powidłami bardzo, bardzo cienko), na to rozłóż uprażone jabłka, posyp cynamonem i przykryj pozostałym ciastem rozwałkowanym w prostokąt. Ciasto nakłuj w kilku miejscach wykałaczką. Piecz przez 40 minut, do uzyskania złotego koloru.

Gdy ciasto lekko ostygnie posyp hojnie cukrem pudrem.

Powyżej zdjęcie szarlotki już bez środka :).

To pierwszy przepis jaki wypróbowałam z książki, niestety był w nim błąd w proporcjach. Pan Adam na nadzienie z 2 kg jabłek podał przepis na ciasto z 1kg masła. Od razu podzieliłam jednak proporcję przez 4 i wyszło idealnie.

Swoją drogą autor tej książki przeprowadził się do mojego miasta, czyli Krakowa. Ostatni odciek jego nowego programu także Kraków pokazywał. Niestety poza niesłychanie ciekawą reklamą hotelu Sheraton niewiele dowiedziałam się o restauracjach w tym mieście. Szkoda. Za to do Francuskiego wybieramy się i wybieramy już dobrych parę tygodni. Ale w końcu się uda, prawda?

Smacznego!

Ciasto na bułki fermentujące w wodzie

Niedawno zrobiłam bułeczki waniliowe inspirowane przepisem Marii Disslowej na ciasto na bułki fermentujące w wodzie z książki Jak gotować. Praktyczny poradnik kucharski z 1930 roku. Wiele z Was ma słabość do starych książek, a być może przegapiła wpis na pewnym blogu pokazujący, gdzie skany tych starych książek znaleźć. A jest ich w sieci sporo! Książkę Disslowej i wiele, wiele innych znajdziecie w Cyfrowej Bibliotece Narodowej Polona. Część z nich można nawet ściągnąć w plikach pdf. Angielskojęzyczne książki kucharskie znajdziecie także na Google Books, według mnie wyszukiwanie jest dość trudne, ale gdy bardzo się chcę można coś wyszperać :).

BUŁECZKI WANILIOWE
tortownica 26cm

zaczyn
90g mąki pszennej
50ml mleka
15g drożdży
ciasto właściwe
zaczyn
270-300g mąki pszennej
130ml mleka
1 żółtko
1 jajko
40g cukru - więcej jeśli chcecie by bułeczki były słodkie
25g masła, roztopionego + masło do posmarowania formy i ciasta
ziarenka oskrobane z 1 laski wanilii (w oryginale skórka otarta z cytryny)
dodatkowo: białko lub mleko, kruszonka, migdały lub mak

zaczyn
Drożdże rozpuść w mleku, dodaj mąkę, zagnieć. Szczelnie przykryj i odstaw na 1,5-2 godziny, aby zaczyn sfermentował.

ciasto właściwe
Żółtko i jajko lekko utrzyj z cukrem i wanilią. Do sfementowanego zaczynu dodaj pozostałą mąkę i mleko, a następnie jajka z cukrem oraz sól. Całość dokładnie wyrób. Na końcu dodaj masło. Ciasto powinno być dość gęste, ale ciągle kleiste, jeśli jest zbyt płynne dodaj nieco więcej mąki. Wyrobione ciasto uformuj w kulę, posmaruj masłem i włóż do głębokiego naczynia wypełnionego zimną wodą na 1,5-2 godziny. Ciasto w tym czasie wypłynie na wierzch, będzie lekkie i dwa razy większe (jeśli ciasto wypłynie wcześniej nie wyciągaj go, aż nie podwoi swojej objętości). Wyrośnięte ciasto wyłóż na mocno obsypany mąką blat, lekko odgazuj, po czym podziel na 8 części. Uformuj kule i włóż je do natłuszczonej tortownicy. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia na 30 minut.

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni.

Wyrośnięte bułeczki posmaruj białkiem roztrzepanym z 1 łyżką mleka lub samym mlekiem i posyp kruszonką, migdałami lub makiem (moja kruszonka: 30g mąki, 15g masła, 15g cukru, szczypta soli). Piecz 35-40 minut, aż bułeczki mocno się przyrumienią. Po upieczeniu odstaw na kratkę by nieco przestygły.

Polecam Wam także bardzo gorąco cykl Vintage Cooking u Ani z bloga Strawberries from Poland.

Dla zainteresowanych przepis oryginalny poniżej:
2kg mąki, 1l mleka, 8 dag drożdży, 6 żółtek, 6 jaj, 1 łyżka soli, 20dag cukru, 12dag masła, skórka cytrynowa
Zalać 1/2l mąki 1/2l mleka, rozmieszać dokładnie, wlać rozdrobnione drożdże i odstawić na 1 1/2-2 godziny, aby ciasto sfermentowało. Dodać resztę mąki i mleka, rozmieszać z cukrem żółtka i jaja, skórkę cytrynową i sól. Można też dodać gałki muszkatołowej, zagnieść, wlać masło i dobrze wymieszać. Ciasto powinno być dość gęste. Wyjąć je na płótno, zawiązać sznurkiem, włożyć do naczynia z zimną wodą na 3-4 godziny, gdy wypłynie na wierzch będzie lekkie i dwa razy większe. Wyrobić 2 lub 3 okrągłe bułki, włożyć na blachę posypaną mąką, aby ponownie podrosły, posmarować jajem, można posypać migdałami lub makiem, wstawić na godzinę do pieca.

I czekam na wasze interpretacje starych przepisów!


Smacznego!

Sernik oldschoolowy

Szukając inspiracji do wykorzystania zalegającego w lodówce sera sięgnęłam po książkę Home Baking duetu Alford & Duguid, w której znalazłam przepis na Polish-Jewish Cheesecake. Zabrzmiało intrygująco. Moi ulubieni kulinarni podróżnicy proponują ten wypiek bez spodu i bez polewy. Postanowiłam jednak nadać mu nieco więcej polskości, stąd u mnie kruchy spód i czekoladowa polewa. A. twierdzi, że dokładnie taki sam sernik, wręcz z taką samą polewą, jadł w dzieciństwie w piekarni/cukierni na Kowańcu (Nowy Targ). Nie wiem ile w tym prawdy, ponieważ nie kupował tam tego ciasta ze mną ;). Ale rzeczywiście jest w tym serniku coś oldschoolowego, taki smak dzieciństwa.

Mój sernik, jak widać na jednym ze zdjęć, popękał dość mocno mimo, iż stygł w piekarniku. Być może taki jego urok, a może to kwestia sera, którego użyłam. Polewa była więc w tym wypadku tym bardziej niezbędna :).

SERNIK POLKO-ŻYDOWSKI
kwadratowa tortownica lub tortownica okrągła 26cm

spód
250g mąki krupczatki
60g cukru pudru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
125g masła
1 jajko
masa serowa
8 dużych jajek, żółtka oddzielone od białek
2 łyżki miękkiego masła lub śmietany
250g cukru waniliowego
- u mnie 200g cukru + 20g cukru z prawdziwą wanilią
1 i 1/2 - 2 łyżeczek skórki otartej z cytryny (lub ilość do smaku)
3 łyżki mąki ziemniaczanej
1kg sera twarogowego, trzykrotnie zmielonego (lub ser z wiaderka)
polewa
150g śmietanki 30%
150g gorzkiej czekolady

spód
Z podanych składników szybko zagnieć ciasto, uformuj kulę, zawiń w folię i schłódź w lodówce przez 30-40 minut. Następnie ciasto rozwałkuj na prostokąt, którym wyłóż dno formy wysmarowanej masłem i lekko wysypanej bułką tartą. Piekarnik nagrzej do 180 stopni. Spód ciasta ponakłuwaj, wstaw do piekarnika i podpiecz przez 15 minut.

masa serowa
Temperaturę piekarnika zmniejsz do 160 stopni. Żółtka ubij na kremową masę, wmieszaj do nich masło lub śmietanę, a następnie cukier, mąkę ziemniaczaną i skórkę otartą z cytryny. Dodaj ser i utrzyj, aż uzyskasz gładką masę. Białka ubij na pianę (ale niezbyt długo, do momentu uzyskania białej piany), po czym delikatnie, stopniowo po 1/4 ilości wmieszaj je do masy serowej. Gotową masę wylej na podpieczony spód. Piecz przez 45-50 minut, aż środek ciasta się zetnie. Wyłącz piekarnik i pozostaw sernik w środku na 1 godzinę (przy lekko rozszczelnionych drzwiczkach). Następnie studź na kratce w temperaturze pokojowej. Gdy sernik ostygnie przygotuj polewę.

polewa
Śmietankę i pokruszoną czekoladę umieść w rondelku. Gotuj na małym ogniu, aż płyn będzie bardzo gorący, a czekolada całkowicie rozpuści się. Zdejmij z ognia, a gdy polewa ostygnie polej nią wierzch sernika.

Sernik przełóż do chłodniejszego pomieszczenia na kilka godzin lub na całą noc.

Mi ten sernik smakował najbardziej dopiero po dwóch dniach (przechowywałam w spiżarce w około 10 stopniach). To wypiek mało słodki, ponieważ my takie niesłodkie serniki lubimy. Jeśli interesuje cię mocno słodki smak zwiększ ilość cukru nawet do 300g. Do masy można wrzucić także rodzynki.

Smacznego!

Sernik krakowski z kratką

Gdyby ktoś zapytał mnie, jak powinien wyglądać sernik krakowski, powiedziałabym że to ciasto ciężkie, gęste, obowiązkowo z rodzynkami, kratką i lukrem. Oczywiście każda cukiernia ma na ten sernik swój sposób, nie zawsze odpowiadający moim wyobrażeniom. Jak powinno być naprawdę niestety nie wiem. Moje o serniku krakowskim myślenie bierze się z dzieciństwa i takie już na pewno pozostanie. Ten sernik w naszym domu pieczony jest jednak bez rodzynek, ponieważ życie postawiło na mojej drodze osobę, która wypieku z suszonymi winogronami nie tknie. Taki więc sernik prawie krakowski. Dziś wersja wypatrzona u Liski. Fajny, mocno tradycyjny, ciężki sernik. Odrobinę za słodki (Liska lubi bardzo słodkie serniki). A. twierdzi, że idealny. Taki więc zostaje i taki pewnie pojawi się u nas na święta.

SERNIK KRAKOWSKI Z KRATKĄ
tortownica kwadratowa 25cm x 25cm

ciasto kruche

250g mąki - u mnie krupczatka
125g cukru pudru - użyłam 60g
ziarenka z 1 laski wanilii (lub łyżeczka ekstraktu z wanilii)
125g masła
1 jajko

masa serowa
1kg twarogu trzykrotnie mielonego - u mnie z wiaderka
8 jajek, osobno białka i żółtka
- rozbiłam 6 jajek (L)
100g miękkiego masła
250g cukru pudru
- użyłam 200g zwykłego cukru
3 łyżki cukru waniliowego
3 łyżki mąki ziemniaczanej
- dodałam 2 łyżki
100g rodzynek (ważne, by były to małe rodzynki bez pestek)
- pominęłam :(
1 żółtko, roztrzepane
lukier
150g cukru pudru połączonego z sokiem wyciśniętym z ok. 1/2 cytryny
- ja lukru zrobiłam tylko trochę

kruche ciasto
Z podanych składników szybko zagnieć ciasto (można mikserem, ale wówczas należy miksować tylko do momentu, aż składniki zaczną się sklejać. Zbyt długo wyrabiane ciasto kruche, po upieczeniu jest twarde). Z ciasta uformuj kulę, zawiń w folię i schłódź w lodówce przez 30-40 minut. Następnie 2/3 - 3/4 ciasta (ta ilość zależy od tego, ile chcemy zostawić na paski ozdabiające wierzch sernika) rozwałkuj na prostokąt, którym wyłóż dno formy wysmarowanej masłem i lekko wysypanej bułką tartą. Resztę ciasta zawiń w folię i schowaj do lodówki.
Piekarnik nagrzej do 180 stopni. Spód ciasta ponakłuwaj, wstaw do piekarnika i podpiecz przez 15 minut.

W tym czasie przygotuj masę serową.
Masło włóż do dużej miski, dodaj 200g (u mnie 150g) cukru i cukier waniliowy. Utrzyj na krem. Kiedy masa będzie jasna, dodawaj po 1 żółtku, a następnie po 1 łyżce twarogu. Ucieraj tak długo, aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Białka ubij w drugiej misce na sztywną pianę, pod koniec ubijania dodaj pozostałe 50g cukru pudru. Do masy wrzuć rodzynki i mąkę ziemniaczaną. Następnie powolnym, ale zdecydowanym ruchem wmieszaj pianę z białek.

Masę wylej na podpieczony spód. Z reszty ciasta uformuj wałeczki i ułóż je na wierzchu sernika tworząc kratkę. Posmaruj kratkę żółtkiem i wstaw do piekarnika. Piecz 50-60 minut. Po upieczeniu, wyłącz piekarnik, uchyl drzwiczki i pozwól sernikowi ostygnąć. Po ostudzeniu, kiedy sernik będzie zimny, polukruj go. Najlepiej pokrój dopiero następnego dnia.

W okresie świąteczno-noworocznym to mi przypadło w tym roku pieczenie ciast, tortów i tym podobnych rzeczy. Ten sernik w ostatnim tygodniu roku pojawi się u nas na pewno, być może zachce mi się nawet zmielić twaróg :). Jak to ze świętami bywa upiekę to, co już wielokrotnie wypróbowane: sernik z prawdziwą wanilią, strudel z jabłkami, kremówkę oraz makowiec z przepisu Asi z Kwestii Smaku. W święta 2010 będzie nas siedmioro dorosłych i czworo dzieci. Pozostałych będących w naszych okolicach także serdecznie zapraszam.

Smacznego!

Chleb polski Tatter - WP #93

Odrabiam zaległości. W 93 edycji Weekendowej Piekarni nie miałam czasu wziąć udziału, ale chleb polski, który był jedną z propozycji Eweliny, wiedziałam że upiekę, gdy tylko nadarzy się okazja. A jeszcze mocniej zachęcił mnie bochenek upieczony przez Ninę - idealnie okrągły, o pięknym wnętrzu. Mój chleb nie ma tak doskonałego kształtu, ponieważ zastraszona lekko uwagą Tatter o niedopuszczeniu do przerośnięcia ciasta, dźgałam ten nieszczęsny chleb palcem raz po raz i w końcu włożyłam do piekarnika. Teraz myślę, że jednak nieco za wcześnie :).

CHLEB POLSKI TATTER
1 bochenek

200g zaczynu zakwasowego żytniego razowego (130% hydracji)
550g mąki białej pszennej chlebowej
50g mąki pszennej razowej
1 łyżka soli
300g letniej wody
2 łyżeczki kminku
opcjonalnie: 1/4 - 1/2 łyżeczki suszonych drożdży

Wszystkie składniki wymieszaj w dużej misce, a potem zagnieć sprężyste gładkie ciasto. Zostaw w szczelnie zakrytej misce na 2 - 2,5 godziny, złóż je w tym czasie 2 - 3 razy. Następnie uformuj owalny bochenek. Umieść go w koszu* i zostaw do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny (krótko, gdy dodane zostały drożdże, dłużej jeśli chleb jest na samym zakwasie). Szybko natnij. Piecz z parą w piekarniku nagrzanym do 260 stopni przez 10 minut, potem obniż temperaturę do 230 stopni i piecz jeszcze 20-25 minut. W połowie pieczenia bochenek obróć, aby obie strony jednakowo się brązowiły.

Uwaga od Tatter:
Należy monitorować ostatnią fermentację i nie dopuścić do nawet najmniejszego przerośnięcia chleba.


* można do ostatniego wyrastania umieścić go w długiej keksówce i potem w niej upiec chleb

Ten chleb bardzo łatwo się wyrabia i formuje, trzyma kształt, a po upieczeniu pięknie pachnie. Miąższ pozostaje długo miękki, a skórka nie twardnieje. Nie jest to więc typowy polski chleb z piekarni :). Polecam!

Smacznego!

Klawiszki

Zanim poznałam A. nie potrafiłabym Wam powiedzieć, co to za ciastka te klawiszki. W jego rodzinie nieco inne niż te, które dziś zaprezentuje, ale bardzo popularne i wszechobecne. Klawiszki babci Waligórskiej (swoją drogą ciekawy zwyczaj, który jest chyba tylko u niego, to oznaczanie babć nazwiskami, a nie imionami) są bardzo cienkie: grubość ciasta jest zbliżona do grubości glazury. Według A. to prawdziwe klawiszki :). Ja jednak odkąd 15 lat temu po raz pierwszy spróbowałam szkockich ciasteczek Walkers, lubię tylko takie maślane, dość grube ciasteczka. Dlatego klawiszki wersja Iv powstały na podstawie przepisu Ani z bloga Na Miotle. Idąc jednak za przykładem babci A. zamiast margaryny użyłam masła, a zamiast esencji waniliowej - nasion z wanilii.

KLAWISZKI
35-40 sztuk

340g mąki pszennej
185g masła
45g cukru pudru
2 żółtka
ziarna z 1 laski wanilii lub kilka kropli ekstraktu waniliowego
1 białko
cukier puder (około 1 szklanki)

Masło utrzyj z cukrem na jednolitą masę. Do masy dodaj żółtka, wanilię i mąkę. Po wymieszaniu składników powstaną luźne okruchy ciasta. Okruchy wyłóż na blat i szybko zagnieć. Rozwałkuj ciasto na prostokąt o grubości niecałego 1cm, po czym włóż do lodówki na 1 godzinę.

Białko utrzyj z taka ilością cukru pudru, aby powstała glazura o konsystencji bardzo gęstego lukru. Na schłodzonym cieście rozsmaruj nożem glazurę białkową i odstaw na około 30 minut, aż glazura lekko wyschnie.

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni.

Pokrój ciasto na prostokąty o wymiarach 1 cm x 4 cm (długim nożem lub kółkiem do krojenia pizzy). Ciasteczka przełóż na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (odstępy między nimi nie muszą być duże, mi się wszystkie ciastka, 36 sztuk, zmieściły na 1 blasze). Piecze około 10 – 15 minut – zaglądaj do piekarnika żeby ciasteczka się nie przypaliły (powinny pozostać jasne).

Ponieważ po 15 robi się już szaroburo i nieciekawie, bardzo ciężko jest sfotografować cokolwiek. Poszłam więc za przykładem Polki i robię zdjęcia na parapecie. Mam nadzieję, że jest znośnie :).

Smacznego!

World Bread Day. Chleb codzienny.

Dziś Światowy Dzień Chleba, a więc u mnie chleb, który wypatrzyłam na blogu Doroty. Przepis pochodzi z książki Księga Chleba wydawnictwa Zysk i Spółka. Podobno ten chleb jest wypiekany tradycyjnie w górskiej wsi Żmiąca (powiat limanowski, 63 km od mnie :).

Wprowadziłam do przepisu kilka zmian. Pierwsza wynikała z maślanki. A. przywiózł mi maślankę OSM Sanok i była to najgęstsza maślanka jaką widziałam w życiu (Dorota użyła zsiadłego mleka, dlatego płynu jest u niej dużo mniej), musiałam tej maślanki dodawać i dodawać, ale udało się zagnieść dość przyjemne ciasto. Druga zmiana to zmniejszone proporcje, większa ilość zakwasu i symboliczna zaledwie ilość drożdży.

To drugi chleb po
kieleckim, jaki upiekłam na zaczynie maślankowym. Podoba mi się ta metoda, wychodzi z tego dość ciekawe w smaku pieczywo. Taki chleb można rzeczywiście jeść codziennie. Polecam!

CHLEB CODZIENNY
Everyday Bread
1 bochenek

zaczyn
330ml kwaśnego mleka - u mnie maślanka OSM Sanok (bardzo gęsta)
10g drożdży
- dodałam 5g
1 łyżka aktywnego zakwasu
- dodałam 2 łyżki zakwasu żytniego
300g mąki pszennej chlebowej
115g mąki pszennej razowej
- użyłam mąki na graham zmieszanej z mąką chlebową 1:1
ciasto właściwe
zaczyn z dnia poprzedniego
350g mąki pszennej chlebowej
1 łyżka soli
jeśli używasz maślanki
-> dodatkowo do 200ml, można też dodać wody (mniej, do pożądanej konsystencji)

Przygotuj zaczyn. W zimnym, kwaśnym mleku rozpuść drożdże i zakwas, dodaj 300g mąki pszennej i mąkę razową. Wymieszaj, szczelnie przykryj i odstaw na 12 godzin. Do gotowego zaczynu dodaj pozostałą mąkę i maślankę (jeśli takowej używasz; ilość zależy tu od konsystencji; jeśli używasz zsiadłego mleka najprawdopodobniej nie trzeba będzie dodawać już płynów). Wyrób gładkie ciasto (około 10 minut), przełóż je do miski, szczelnie przykryj i odstaw na 2 i 1/4 godziny, ciasto w tym czasie złóż dwukrotnie. Następnie uformuj okragły bochenek, przełóż go do koszyka do wyrastania i odstaw na 60-75 minut.

Piekarnik z kamieniem rozgrzej do 250 stopni.

Ciasto przełóż na kamień i piecz z parą przez 10 minut, po czym zmniejszyć temperaturę do 150 stopni i piecz jeszcze godzinę
(ja zmniejszyłam do 210 stopni i piekłam 40 minut).

Gotowy chleb ostudź na kratce.

Smacznego!

Chleb kielecki - PPG zadanie numer 11

Kolejne, a zarazem pierwsze po wakacjach, zadanie Piekarni po Godzinach to chleb kielecki. Gdy tylko zobaczyłam przepis zaczęłam na nowo hodować zakwas (wygląd bochenka Tatter był dla mnie wielką mobilizacją). Było warto. Poza tym uświadomiłam sobie, że to pierwszy chleb z dodatkiem ziemniaków jaki upiekłam, co jest dość dziwne, ponieważ czasem taki chleb kupujemy (to znaczy lubimy). Ten chleb jest bardzo ciekawy - powstaje bez wody, a zaczyn robi się z maślanki i ziemniaków. Coś innego, warto więc spróbować.

CHLEB KIELECKI
1 bochenek

zaczyn
200g ugotowanych ziemniaków, przeciśniętych przez praskę
6 łyżek żytniego zakwasu razowego aktywnego, 130% hydracji
200g maślanki (lub zsiadłego mleka)
ciasto właściwe
zaczyn z dnia poprzedniego
200g mąki żytniej białej (lub średniej) - u mnie typ 720
300g białej pszennej mąki chlebowej wysokobiałkowej (np. Manitoby) - użyłam Manitoby, która o dziwo można kupić w Krakowie
1 łyżka soli

zaczyn
Ziemniaki wymieszaj z maślanką i zakwasem, szczelnie przykryj i odstaw na 12 godzin w temperaturze pokojowej.

ciasto właściwe
Do zaczynu z dnia poprzedniego dodaj obie mąki oraz sól i wyrób gładkie, odrobinę lepkie ciasto (13 minut; według rady Tatter jeśli używasz Manitoby wyrabiaj trochę dłużej). Przykryj i odstaw na 3 i 1/2 godziny; w tym czasie ciasto należy dwukrotnie złożyć. Następnie uformuj owalny bochenek i umieść go w koszu złączeniem do góry. Chleb wyrasta nieco ponad godzinę.

Piekarnik rozgrzej do 250 stopni.

Przed wsunięciem bochenka do pieca natnij wierzch. Piecz z parą przez 15 minut w 250 stopniach, po czym zmniejsz temperaturę do 200 stopni i dopiekaj przez kolejne 30 minut (ja w ostatnich 15 minutach pieczenia swój chleb przykryłam luźno folią aluminiową by się zbytnio nie przypiekł).

Chleb fermentował jak szalony i przed każdym złożeniem bardzo wyrastał. Ponieważ mój zakwas jest bardzo młody dodałam do ciasta właściwego odrobinę świeżych drożdży (kulkę wielkości orzecha laskowego), ale patrząc później jak rośnie trochę żałowałam, że nie dałam mu szansy bez tego dodatku. Następny będzie już czysto zakwasowy :). Niestety po przełożeniu do koszyczka chleb nie wyrastał już tak szybko (choć przyznam, że w domu spadła wtedy temperatura) i po czasie stwierdzam, że powinnam mu dać jeszcze parę minut, aby był większy i bardziej puszysty w środku. Dyskusja o czasie wyrastania trwała w naszym domu dość długo. A. twierdzi, że chleb z ziemniakami powinien być właśnie taki zwarty i ciężki. Ja się z nim nie zgadzam :). Gdy będę piec ten chleb po raz kolejny (a będę, ponieważ jest świetny, ale też chcę A. coś udowodnić :) potrzymam go w koszyczku nieco dłużej.

Smacznego!

Rożki babci Rózi - WC Sierpień

W sierpniowej Weekendowej Cukierni rogaliki zaproponowane przez Basię były okraszone tak piękną historią, że i ja się skusiłam. Piękne te Wasze wspomnienia o babciach i wspólnych z nimi gotowaniem. Cudowne są te pożółkłe zeszyty. Bardzo tego zazdroszczę, ale to zazdrość mam nadzieję choć trochę pozytywna.

To wypiek bardzo tradycyjny i jednocześnie najlepsze rogaliki jakie zrobiłam (zrobiłam w duuuużo większym rozmiarze: ciasto z połowy porcji podzieliłam na 2 części i pokroiłam na 8 trójkątów). Bronią się same, nie trzeba zbyt wiele o nich pisać.

ROŻKI BABCI RÓZI
96 mini rogalików

100ml letniego mleka
50g drożdży - u mnie 40g, myślę że można użyć jeszcze mniej
5 łyżek cukru
300g mąki
3 żółtka
150g masła
dodatkowo: konfitura z róży lub dobre powidła (na nadzienie), lekko ubite białko, cukier kryształ (do obtaczania rogalików)

Mleko, drożdże i cukier wymieszaj i odstaw na kilkanaście minut. Następnie wmieszaj żółtka, całość wlej do maki wymieszanej z masłem (jeśli żółtka są duże, a masło miękkie ciasto potrzebuje dodatkowych 50g maki). Zagnieć ciasto i włóż do głębokiego naczynia z bardzo zimną wodą, poczekaj aż ciasto wypłynie (jak nie wypłynie to wyjmij po około 20 minutach - zwykle wypływa, ale czasem nie chce). Ciasto wyjmij z wody, wyłóż na omączona stolnicę, podziel na 8 części. Każdy kawałek rozwałkuj w okrągłe placki o 2-3mm grubości, po czym pokrój na trójkąty (każdy krążek na 12 trójkątów). Na szerszym końcu każdego trójkąta połóż pół łyżeczki nadzienia, zwiń, szczelnie ściśnij rogi. Piecz na złoto w temperaturze 175 stopni (około 15 minut). Po upieczeniu, jeszcze cieple, zamaczaj górną częścią w białku, a następnie w cukrze krysztale (użyłam mleka i grubego cukru).

Przyznam, że w trakcie nadziewania, aż wstyd było mi nakładać kupną konfiturę z płatków róży. Niestety nie mam własnej, a słoiczek tej sklepowej właśnie miałam na półce już od dawna, nie jest to mój ulubiony produkt :). Ale tutaj pasuje doskonale, najlepiej, nie wyobrażam sobie tak tradycyjnego wypieku z czymś innym.

Smacznego!

Pstrąg pieczony w soli ziołowej

Z rybą pieczoną w soli walczymy już od dłuższego czasu, na szczęście z coraz lepszym efektem (choć jeszcze nie idealnym, w czym mam nadzieję mi pomożecie). Trochę już na ten temat poczytałam. I tak: potrzebujemy dość dużych ryb (pstrągi, dorady, łososie, okonie itp.), koniecznie w całości, sprawionych (aczkolwiek łusek nie trzeba skrobać, ponieważ skóra ryby pieczonej w soli nie nadaje się do spożycia; nie dotyczy to pstrąga, ponieważ tej ryby nigdy nie skrobie się), soli - najlepiej grubej (podobno nie trzeba wtedy dodawać wody, ale nie zgadzam się z tą opinią, sól gruba czy drobna powinna być spryskana wodą), nieco przypraw i ziół. Całość pieczemy w bardzo wysokiej temperaturze, aby sól mocno stwardniała, utworzyła skorupę, a ryba upiekła się w środku we własnej parze. Produkt gotowy jest jedyny w swoim rodzaju: ryba jest wilgotna, aromatyczna i bardzo delikatna (sól tworząc skorupę, zatrzymuje w rybie cały smak i wilgoć, wcale jej nie przesalając).

Mój pstrąg jak widać jest bez głowy, co nie do końca jest zgodne ze sztuką (wyjątkowo sprawialiśmy dziś pstrągi sami, a ponieważ przekracza to i zawsze będzie przekraczało moje umiejętności kulinarne, a naprawdę nie chcę się tego nauczyć, zamiast usunąć skrzela, po prostu odcięliśmy całe głowy). Problem mam jednak w czymś innym: czy ktoś może mi doradzić co zrobić, aby skorupa solna jeszcze bardziej zasychała, tak by sól nie zostawała na rybie po wyjęciu (ale bez dodawania białek do soli)? Czy może nie da się przy pieczeniu w soli uzyskać czystej skóry i jednak wszystko robię dobrze?

PSTRĄG PIECZONY W SOLI ZIOŁOWEJ
3 porcje

3 średnie lub duże sprawione pstrągi (po około 600g lub więcej)
3 kg soli
- najlepiej kamiennej, ale zwykła jodowana lub morska też się nada
2 cytryny
10 ząbków czosnku (8 zmiażdżonych, 2 w plasterkach)
zioła suszone: oregano, koper, rozmaryn, tymianek
- dowolna ilość, u mnie po 1 łyżce
pieprz
pęczek pietruszki albo 3 gałązki rozmarynu lub tymianku (w przypadku braku świeżych ziół: dobrej jakości przyprawa do ryb)
kilka małych kawałków masła

Piekarnik rozgrzewamy do 250 stopni.

Wnętrze ryb posypujemy odrobiną soli (lub przyprawą do ryb) i grubo siekaną pietruszką (lub ziołami), wkładamy do środka kilka plasterków cytryny, czosnek pokrojony w plasterki i kawałki masła. Resztę soli mieszamy z ziołami, pieprzem i zmiażdżonym czosnkiem.

Niecałą połową soli wsypujemy dno brytfanny, spryskujemy wodą, kładziemy na niej rybę i przykrywamy resztą soli. Całość obficie ponownie spryskujemy wodą (nie polewamy).

Brytfannę wstawiamy na 20-25 minut do piekarnika (bardzo duże ryby pieczemy dłużej). Następnie wyłączamy piekarnik, zostawiając w nim rybę przez kilka minut (do 10 minut).

Zdejmujemy skorupę solną (przyda się młotek!). Podajemy z masłem czosnkowym (lub ziołowym) i kawałkami cytryny. Najlepiej smakuje z pieczonymi ziemniakami.

A po wszystkim kuchnia wygląda mniej więcej tak:

Przy tym przepisie inspirowałam się wpisem ze strony ugotuj.to, wprowadziłam jednak nieco zmian i prezentuje Wam swoją wersję. Wszystkim, którzy ryby przygotowanej w ten sposób jeszcze nie jedli, polecam spróbowanie tego lub podobnego (może własnego) sposobu.

A jeśli kogoś zastanawia czemu tak dziwnie podaje proporcje na 3 sztuki to wyjaśniam: 1 rybę zjadam ja, a A. od razu dwie ;).

Smacznego!

Kremówka/Napoleonka

Oczywiście można by długo dyskutować czy ciasto z kremem budyniowym to kremówka, czy napoleonka. Na południu Polski to będzie zawsze kremówka i my także ją tak nazywamy. Muszę się przy okazji przyznać, że nie jest to moje ulubione ciasto, za to A. przepada za kremówką niesamowicie, ekperymentowałam więc na tym wypieku wyjątkowo długo i głównie dla niego (końcowy efekt pochwalił i polecił nic nie zmieniać poza ilością cukru).

I tak: o ile ciasto nie stanowiło większego problemu (jest rewelacyjne i mogłabym je jeść solo cały czas) to miałam problem z nadzieniem. Większość przepisów dostępnych na blogach i stronach kucharskich podaje 0,5 litra mleka i 5 żółtek (lub nawet całych jajek!). Z kolei w żadnej mojej polskiej książce nie znalazłam przepisu, a ten przysłany mi przez Usagi (dzięki!:) niewiele różnił się od wszystkich innych, które już znałam. Próbowałam, ale to nie było to. Ja chciałam kremu dużo! A podwojenie ilości składników i użycie 10 jajek jakoś mnie nie przekonywało. Zdecydowałam się więc na nadzienie z przepisu na
napoleonki Liski i był to strzał w dziesiątkę. To kremówka jaką znamy, południowa, z gęstym, ale niezbyt jajecznym budyniem. Przepis na ciasto pochodzi z kolei z Nowej Kuchni Polskiej, ale można go znaleźć także tu.

KREMÓWKA
forma 35x22 lub podobna

ciasto maślane
300g masła
100g mąki
ciasto kluskowe
200g mąki
1 małe jajko
1/2 łyżki octu (6-10%) - polski spirytusowy lub z białego wina
woda
(3-5 łyżek)
krem budyniowy
1 litr mleka
1 szklanka mąki
5 żółtek
1 i 1/2 szklanki cukru
- 185-225g wystarczy
cukier waniliowy - najlepiej z prawdziwą wanilią
dodatkowo: cukier puder do posypania

ciasto maślane
Mąkę przesiej na stolnicę, dodaj masło i posiekaj wszystko na jednolitą masę.
ciasto kluskowe
Zagnieć ciasto z podanych składników, dodając tyle wody, aby miało konsystencję ciasta pierogowego (po prostu by było gładkie i elastyczne). Wyrób starannie, aby nie było grudek i rozwałkuj na kształt koła. Środek ciasta powinien być nieco grubszy.

Z ciasta maślanego uformuj prostokąt, ułóż go pośrodku rozwałkowanego ciasta kluskowego. Złóż boki ciasta kluskowego ponad ciastem maślanym, formując kopertę. Delikatnie rozwałkuj. Rozwałkowane ciasto złóż na 3 części, zawiń w czystą ściereczkę i włóż do lodówki. Po 15-20 minutach rozwałkuj ciasto jeszcze raz, ponownie złóż na trzy części, zawiń w ściereczkę i włóż do lodówki. Te czynności powtórz jeszcze dwa razy, wkładając za każdym razem ciasto na 15-20 minut do lodówki. Za ostatnim razem rozwałkuj ciasto dość cienko (2x nieco ponad wielkość Twojej formy - ciasto nieco skurczy się podczas pieczenia!), ułóż je na dużej blasze i wstaw do mocno nagrzanego piekarnika. Piecz 12-15 minut w temperaturze 250 stopni, a następnie wyjmij, ostudź, następnie podziel na 2 równe części. Jedną z nich przełóż na spód formy.

krem budyniowy
2 szklanki zimnego mleka rozmieszaj z mąką i żółtkami. Pozostałe mleko zagotuj z cukrem i cukrem waniliowym. Do wrzącego mleka wlej to zimne z mąką. Mieszając ugotuj budyń. Przestudź i jeszcze lekko ciepły wylej na upieczony spód. Drugi kawałek ciasta pokrój na prostokąty tak duże, jakie chcesz mieć ciastka (nożem do pizzy lub chleba). Ułóż je na kremie (dzięki temu łatwo pokroisz potem kremówkę na porcje). Kremówkę włóż do lodówki na minimum kilkanaście minut (wcześniej szczelnie ją przykryj, aby nie wchłonęła lodówkowych zapachów), a przed podaniem oprósz cukrem pudrem.

Kilka uwag. Ciasto robiłam zarówno z octem spirytusowym, jak i z białego wina. Nie ma żadnej różnicy. W tym drugim przypadku jednak, aż do momentu upieczenia wyczuwalny jest mocny aromat octu, który w piekarniku znika, może być jednak niepokojący. Nie przejmujcie się tym. Jeśli zaś chodzi o budyń musicie znaleźć właściwe dla siebie proporcje cukru. Według mnie 185g wystarczy, A. woli jednak 225g. Zależy to od Was, nie należy jednak przesadzić :). Przy mniejszej ilości cukru budyń, gdy jest jeszcze ciepły może zachowywać lekki posmak mąki, ale to także mija, gdy masa już zastygnie w lodówce, niech Was więc to nie zniechęci.

Smacznego!

Szarlotka góralska

Ponieważ siedzimy ciągle w górach zrobiłam szarlotkę spod samiuśkich Tater od Dorotus. Choć tak naprawdę to moja wersja jest spod samiuśkich Gorców. Wyszła bardzo dobra, chociaż mi osobiście zupełnie nie przypomina szarlotki, którą można zjeść w górskich schroniskach. Jej niewątpliwym plusem i największym atutem jest duża ilość jabłek. Robi się szybko i prosto, ponieważ jabłka nie wymagają wcześniejszego smażenia.

Upiekłam z połowy przepisu i takie proporcje podaje u siebie. Piekłam w 170 stopniach.

SZARLOTKA GÓRALSKA
tortownica 26cm

ciasto
250g mąki krupczatki
125g masła lub margaryny
1/4 szklanki (50g) cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka śmietany - musiałam dodać więcej, ponieważ ciasto było zbyt kruche

jabłka
1,5kg jabłek - najlepiej górskiej szarej renety :)
cukier do smaku (2-3 łyżki)
cynamon do smaku (2 łyżeczki)
bułka tarta do podsypania

ciasto
Wszystkie składniki dokładnie posiekaj, szybko zagnieć ciasto. Odłóż 2/3 ciasta na spód, wyłożyć nim formę i wstaw do lodówki na około pół godziny. Resztę ciasta zawiń w folię aluminiową i również włóż do lodówki.

jabłka
Jabłka umyj, obierz, wykrój gniazda nasienne, podzielić na ćwiartki, następnie pokrój w cienkie plasterki (na tarce, jak ogórki na mizerię). Dodaj do smaku cukier i cynamon, wymieszaj (nie odsączaj soku).

Schłodzone ciasto dobrze jest podpiec przez około 10 minut w temperaturze 160 - 180 stopni. Gotowy spód wyjmij, posypać obficie bułką tartą (2-3 łyżki), by pochłonęła nadmiar wilgoci z jabłek. Na to wyłóż jabłka, pokrusz pozostałą część (1/3) ciasta (ja zawsze ścieram na tarce o dużych oczkach, żeby uzyskać ładną kruszonkę).

Piecz przez około 1 godzinę w temperaturze 160 - 180 stopni. Po ostudzeniu posyp cukrem pudrem.

Smacznego!

Szarlotka polska od Liski

To już moje drugie podejście do szarlotki polskiej od Liski. Co się stało za pierwszym razem pisałam kilka dni temu przy musie czekoladowym. Ten przepis można znaleźć też u edysi.

Moja wersja jest z antonówkami, ponieważ są to jedyne kwaśnie jabłka, które mogę kupić na swoim targu, a papierówek nikt ze znajomych nie uprawia. Obiecuję sobie, że jeszcze przed zimą zasadzę sobie taką właśnie papierówkową jabłoń w ogrodzie i już za 5 lat będę miała własne jabłka :).

Szarlotka jest wspaniała, kwaśna, co wyszło rewelacyjnie, ponieważ nie lubię przesłodzonych ciast. Poczekam na szare renety i zrobię nast
ępnym razem dla porównania z tą właśnie odmianą jabłka.

SZARLOTKA POLSKA
tortownica 23-26cm

ciasto
2 szklanki (300g) mąki
125g masła
2 żółtka
2 łyżki cukru
1 łyżeczka spirytusu - użyłam wódki
2 łyżki letniej wody
szczypta sody
szczypta soli

jabłka
1kg kwaśnych jabłek - kupiłam antonówki
cukru do smaku - dałam 170g cukru kryształu (szarlotka jest przy tej ilości cukru lekko kwaśna)
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki mielonych goździków
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 łyżka masła

ciasto
Z wymienionych składników (oprócz wody) zagnieść ciasto, następnie stopniowo dodawać wodę - ciasto powinno być gładkie, nie lepić się do rąk, nie może jednak być zbyt twarde. Ciasto dzielimy na 2 części i odkładamy by odpoczęło (moje odpoczywało w lodówce).

jabłka
Jabłka obrać i pokroić w ćwiartki (pokroiłam w ósemki).
Na patelni rozpuścić masło, wrzucić jabłka, podsmażyć ciągle mieszając. Gdy jabłka zaczną mięknąć dodać cukier i przyprawy. Poddusić, aż zaczną się rozpadać. Ostudzić.


Piekarnik rozgrzać do 190 stopni.

Formę lekko wysmarować masłem i wysypać mąką. Ciasto cienko rozwałkować i rozłożyć na spodzie. Ponakłuwać widelcem i piec przez 10 minut. Wyjąć i na podpieczonym spodzie ułożyć jabłka. Pozostałą część ciasta pokruszyć na wierzch (ja ciasto starłam na tarce o grubych oczkach). Wstawić do piekarnika i piec kolejne 40 minut. Należy sprawdzać czy ciasto nie przypieka się za bardzo. Czas pieczenia zależy od piekarnika i wielkości formy (moja szarlotka piekła się 30 minut, użyłam tortownicy 23cm).

Upieczoną szarlotkę ostudzić i posypać cukrem pudrem.

Studzenie ciasta tak średnio nam wyszło, bo czy jest coś lepszego niż ciepła szarlotka?

Smacznego!

Chleb polski

Lubie ciężkie chleby. Mój ulubiony to chleb prądnicki z piekarni Madeja w Krakowie. Jest bardzo ciężki (mały kawałek sporo waży i sporo kosztuje), ma bardzo twardą skórę i jestem gotowa czcić i wielbić osobę, która kiedyś przepis na ten chleb upubliczni. Chleb, który upiekłam wczoraj jest podobny - przepis pochodzi oczywiście od Liski. Trochę go uprościłam. Piekłam w foremce, wypieki koszykowe jeszcze przede mną.

CHLEB POLSKI

zaczyn
2 łyżki zakwasu żytniego
200g mąki żytniej typ 2000 (jeśli używamy innej mąki żytniej należy dodać otręby)
270 ml wody

ciasto
660g mąki pszennej chlebowej
2 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżka soli
200ml ciepłej wody

Składniki zaczynu mieszamy w dużej misce i odstawiamy pod przykryciem w ciepłe miejsce na 10-12 godzin. Następnie dodajemy mąkę, drożdże, sól i wodę. Zagniatamy, ciasto powinno mieć elastyczną konsystencję. W razie potrzeby dodajemy więcej wody lub mąki. Z ciasta formujemy kulę, smarujemy ją olejem, wkładamy do miski i zostawiamy do wyrośnięcia (pod przykryciem) na 1 godzinę.

Po wyciągnięciu z miski ciasto delikatnie zagniatamy. Przekładamy do koszyka lub formy do dalszego wyrastania. Zostawiamy do wyrośnięcia na 2-3 godziny. Jeśli rośnie wolniej należy dać mu więcej czasu. Bochenek powinien podwoić swoją objętość. Na końcu posypujemy mąką i robimy na chlebie 2-3 nacięcia.

Piekarnik nagrzewamy do 230 stopni. Na dno piekarnika wsypujemy ok. 1/2 szklanki lodu lub ścianki piekarnika spryskujemy delikatnie wodą. Pieczemy przez 10 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 210 stopni i pieczemy kolejne 20-30 minut.

Wyjmujemy chleb i odstawiamy na kratkę do całkowitego ostudzenia.

Jak widać na załączonych obrazkach byłam trochę niecierpliwa i pozwoliłam chlebowi wyrastać tylko przez 2 godziny. Ale przyznam, że chyba taki wolę - to znaczy mocno zbity. Bardzo fajnie smakuje. Zwłaszcza, gdy skórka jest jeszcze chrupiąca. Prawie ideał w porównaniu z moim ulubionym wspomnianym już wyżej.

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin