Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada. Pokaż wszystkie posty

Czekoladowy sernik z gruszkami w winie

Dziś bardzo specjalny sernik, niemalże tort sernikowy. Przepis autorski z bloga Cioccolato Gatto. I chociaż trzeba zacząć go przygotowywać już 2 dni wcześniej, tak naprawdę nie jest czasochłonny, ani trudny do zrobienia. Za to bardzo, bardzo (ekstremalnie wręcz) elegancki. Polecam i pozwalam sobie skopiować przepis. Lekkie zmiany: wytrawne wino, 4 jajka, mniej polewy. Myślę, że i bez mascarpone się uda, jeśli akurat nie macie użyjcie sera z dużego wiaderka.
 
SERNIK CZEKOLADOWY Z GRUSZKAMI W WINIE
tortownica 20-23cm
 
gruszki
5-6  twardych gruszek (w zależności od wielkości formy)
2 łyżki cukru trzcinowego
przyprawy: laska cynamonu, kilka goździków, ziaren kardamonu i czarnego pieprzu
mała pomarańcza
butelka czerwonego wytrawnego wina
spód
150g ciasteczek oreo
50g roztopionego masła
masa serowa
750g twarogu, zmielonego 2-3krotnie
250g sera mascarpone
200g gorzkiej czekolady
200g cukru 
4 jajka
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej (opcjonalnie)
2 łyżeczki gorzkiego kakao
polewa
50g czekolady
2 łyżki wina (pozostałego z gotowania gruszek)
2 łyżki śmietanki 30%

gruszki
Gruszki najlepiej przygotuj dzień wcześniej (czyli tak naprawdę 2 dni przed imprezą :), by nabrały ładnego koloru i aromatu. Owoce obierz ze skórki. Do wysokiego garnka wlej wino, dodaj przyprawy, pomarańczę pokrojoną na ćwiartki i cukier. Do ciepłego wina włóż gruszki tak by płyn całe je zakrywał, podgrzewaj ok. 30-40 minut, aż nabiorą koloru i nieco zmiękną (nie mogą się rozgotować! - ja gotowałam dłużej 60 minut, ale na naprawdę minimalnym ogniu). Gruszki ostudź w winie, potem przykryj i schowaj do lodówki najlepiej na całą noc lub dłużej.

spód
Piekarnik rozgrzej do 170 stopni. Dno totownicy 20-23cm wyłóż krążkiem papieru do pieczenia. Z ciastek usuń krem, a następnie pokrusz je w blenderze, dodaj masło i wymieszaj. Przesyp do tortownicy i dociśnij do dna. Podpiecz 5-10 minut, ostudź.
 
masa serowa
Na najniższą półkę piekarnika połóż naczynie z gorącą wodą. Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Do misy miksera przełóż zmielony twaróg, mascarpone i cukier. Miksuj na wolnych obrotach, aż się połączą, a cukier rozpuści się. Następnie dodaj kolejno (po jednym) jajka, po czym wlej czekoladę. Jeśli masa jest rzadka dodaj mąkę ziemniaczaną (pominęłam). Na końcu wmieszaj kakao. 
 
Masę serową przelej na ostudzony spód. Ułóż gruszki (przytnij odrobinę spód - na równo, by ładnie stały) Piecz 10 minut w 170 stopniach, następnie zmniejsz temperaturę do 125 stopni i dopiekaj przez 50-60 minut, aż sernik się zetnie. Ostudzić w lekko uchylonym piekarniku, a następnie odstaw na kilka godzin do lodówki.
 
polewa
Przed podaniem w kąpieli wodnej przygotuj polewę ze wszystkich składników. 
 
Kilka uwag :). Sernik piekłam w wysokiej formie 20cm  i powtórzę radę Viridianki: jeśli nie masz wysokiej tortownicy użyj tej o większej średnicy - masy serowej jest tu naprawdę dużo.
 
Sernik jest bardzo efektywny. I choć dzięki swojej kremowej konsystencji mało sernikowy, to bardzie wywintny pieczony mus, naprawdę warto go zrobić na specjalną okazję. Lepiej dla większej ilości gości, mokre gruszki nie wiążą dobrze ciasta i dobrze rozkroić go od razu w całości.
 
Na pewno jeszcze powtórzę, dla specjalnych gości, jeśli takowi się znajdą. Ten zjedliśmy na zebraniu w pracy :)

Smacznego!

Sernikobrownie z malinami

Sernikobrownie z malinami Nigelli było już chyba na wszystkich blogach :). Ja przepis znalazłam na Cooking for Seven, skonfrontowałam z komentarzami także w innych miejcach i oczywiście zrobiłam. Trochę na pożegnanie sezonu malinowego. Zima będzie mało malinowa: żadnych malin nie zamroziłam, nie zrobiłam dżemu malinowego ani linzer cookies z przepisu Pierre'a Herme (mimo, że kupiłam foremki!), nie usmażyłam 3-dniowej konfitury do herbaty. Trudno. To była ciężka końcówka sierpnia i początek września. Jeśli podliczyć ostatnie 3 tygodnie swoje dziecko widziałam właściwie tylko w ostatni weekend i może jeszcze przez kilka godzin. Kolejne 3 tygodnie nie zapowiadają się luźniej. Mnogość pracy zarówno cieszy, jak i martwi. Dziękuje w tym miejscu Tomkowi, który zrobił nam 10 litrów soku malinowego na zimę. To za dużo :), ale spróbujemy podołać.
 
SERNIKOBROWNIE Z MALINAMI
forma 20cmx30cm
 
100g mąki, przesianej
300g cukru
200g miękkiego masła
200g gorzkiej czekolady (im lepszej jakości tym lepsze będzie ciasto)
400-500g serka śmietankowego lub sera z wiaderka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
5 jajek o temperaturze pokojowej
szczypta soli
150-200g malin (mogą być mrożone) lub innych owoców sezonowych
 
Piekarnik rozgrzej do 175 stopni. Formę posmaruj masłem i wyłóż pegraminem.
 
masa czekoladowa
Czekoladę roztop w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce, odstaw do ostudzenia.
Masło utrzyj z 200g cukru na gładką masę. Ciągle ucierając kolejno dodaj 3 jajka, tak by całkowicie połączyły się z masą maślaną. Dodaj roztopioną czekoladę, a następnie delikatnie wmieszaj przesianą mąkę oraz szczyptę soli.
 
masa serowa
Ser utrzyj z pozostałym cukrem (100g) na puszystą masę. Ciągle ucierając dodaj 2 jajka, a na końcu ekstrakt waniliowy.
 
2/3 masy czekoladowej przełóż do przygotowanej formy, wyrównaj. Na wierzchu rozłóż równomiernie masę serową. Za pomocą łyżki wyłóż kleksy z pozostałej masy czekoladowej, a następnie trzonkiem zrób 'esy-floresy'. Na cieście rozłóż owoce, lekko dociśnij.
 
Piecz przez 45-50 minut, a następnie wyciągnij z piekarnika i pozostaw w formie do ostudzenia na kilka godzin (najlepiej na całą noc). Pokrój w kwadraty.
 
 
Ciasto polecam bardzo gorąco. A. mówi, że po 2 dniach to brownie było jeszcze lepsze (gdzie ja byłam na drugi dzień, że nie miałam okazji spróbować, naprawdę już nie pamiętam :). Poza tym jest bardzo szybkie i proste do wykonania. Nową książkę Nigelli już zamówiłam, tak samo jak wiele, wiele innych - jesień obfituje w nowości! Czekam. Po 7 października trochę luźniejsze dni. A w trzecim tygodniu następnego miesiąca czeka mnie pasjonująca kulinarna podróż :).

A już niedługo znajdziecie tutaj naprawdę wspaniały, nieco bardziej wykwintny przepis :). Kto nie przyjechał w sobotę na pożegnanie sezonu grillowego niech już żałuje!
 
Smacznego!

Tarta czekoladowa z malinami

Wariacja sezonowa tarty czekoladowej z karmelizowanymi bananami Pierre'a Herme, którą pokazałam Wam w styczniu. Jeśli macie w lodówce lub zamrażalce przygotowane kruche ciasto, to także doskonały przepis na deser awaryjny, ekspresowy. Masę robi się bardzo szybko, całość krótko piecze, a tartę można podawać na ciepło. Polecam!
 
TARTA CZEKOLADOWA Z MALINAMI

spód
90g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru szczypta soli
1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 średnie jajko, lekko ubite
1/3 szklanki mielonych migdałów
1 szklanka mąki
masa czekoladowa
130g gorzkiej czekolady
110g masła, pokrojonego na kawałki
1 duże jajko, w temperaturze pokojowej
3 duże żółtka, w temperaturze pokojowej
2 łyżki cukru
świeże maliny
 
spód
Masło utrzyj mikserem na kremową masę, dodaj cukier, migdały, sól, wanilię i jajko, całość utrzyj na niskiej prędkości. Stopniowo dodawaj mąkę. Ciasto szybko zagnieć (nie należy wyrabiać zbyt długo), zawiń w folię i włóż do lodówki na 4 godziny (ciasto może leżakować w lodówce do 2 dni).

Formę na tartę posmaruj masłem. Na blacie rozłóż papier do pieczenia i rozwałkuj na nim ciasto. Przełóż do przygotowanej formy, nadmiar odetnij, ubytki uzupełnij i przełóż do lodówki na kolejne 30 minut.

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. 
 
Spód z ciasta wyłóż papierem do pieczenia i obciąż ryżem, makaronem lub fasolą. Piecz przez 18-20 minut, po czym zdejmij papier z obciążeniem i dopiekaj kolejne 5-7 minut. Przełóż na kratkę do wystudzenia, ale nie wyciągaj z formy.

masa czekoladowa
W osobnych miseczkach rozpuść czekoladę i masło. Odstaw do ostygnięcia (zarówno czekolada, jak i masło powinny ostygnąć do około 40 stopni). W misce delikatnie wymieszaj jajko, żółtka i cukier - nie ubijaj, aby do masy nie dostało się zbyt wiele pęcherzyków powietrza. Za pomocą silikonowej szpatułki powoli, stopniowo wmieszaj do masy czekoladę, a następnie masło. Gotową, błyszczącą masę wylej na przygotowany spód. Na masie rozłóż maliny.

Całość wstaw do piekarnika i piecz dokładnie 11 minut (ja zawsze piekę 15 minut), aż ciasto na wierzchu ledwo co się zetnie. Wyciągnij z formy, podawaj od razu (na ciepło) lub po przestudzeniu.

Smacznego!

Bananowe blondie

Wyjechaliśmy na weekend. Na wieś, gdzie (wierzcie lub nie) jeszcze ciągle dużo śniegu. Ale śniegu mokrego więc jednak mało przyjemnego w zabawie. To czy odpoczęliśmy to już inna sprawa. A. od dzieci mojej siostry znów zapożyczył chorobę. Zaczynam się martwić o niego. Co będzie, gdy mała pójdzie do przedszkola? :). Dwoje chorych dzieci w domu, z tym jedno w ciele mężczyzny po 30stce. Będzie ciężko. Wytrwale buduje sobie siłę woli na te czasy.

Gdy wróciliśmy na stole leżały czarne banany, coś co chyba każdy z Was widział niejednokrotnie. A więc testowania nowych książek kucharskich ciąg dalszy. Tym razem padło na Dana Leparda Short & Sweet. The best of Home Baking. Ciasto jest naprawdę wspaniałe (aczkolwiek nie polecam użycia podanej przez Dana ilości cukru). U mnie bez orzechów, ze względu na to starsze dziecko właśnie :). Połączenie idealne, banany, biała czekolada i karmel. W dodatku prosto i szybko. Polecam!

BANANOWE BLONDIE
kwadratowa forma 20cm x 20cm

300g cukru - u mnie 225g
2 łyżki zimnej wody
75g orzechów brazylijskich, posiekanych (w polskich warunkach sprawdzą się laskowe) - pominęłam
100g masła
200g białej czekolady
1 duże jajko
2 przejrzałe banany, posiekane lub rozgniecione widelcem
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
225g mąki pszennej
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia

Najpierw zrób orzechy w karmelu (u mnie karmel bez orzechów :). 75g cukru umieść w rondelku o grubym dnie razem z wodą, doprowadź do wrzenia, po czym, nie mieszając, gotuj na małym ogniu, aż cukier skameralizuje się. Zdejmij z ognia, dodaj posiekane orzechy i od razu wylej na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Masę karmelową równomiernie rozprowadź na blasze, odstaw do ostygnięcia, a następnie posiekaj.

Kwadratową formę do pieczenia natłuść i wyłóż pergaminem. Piekarnik rozgrzej do 190 stopni (lub 170 stopni z termoobiegiem).

Białą czekoladę i masło umieść w rondelku, po czym rozpuść na małym ogniu, ciągle mieszając. Przełóż do miski, dodaj pozostały cukier (ja dodałam tylko 150g, a i tak ciasto było bardzo słodkie), następnie wmiksuj jajko, banany oraz ekstrakt waniliowy. Całość utrzyj na gładką masę. Dodaj mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, wymieszaj. Na końcu dodaj posiekany karmel.

Ciasto przełóż do przygotowanej formy i piecz przez 35-40 minut. Po upieczeniu odstaw do całkowitego ostudzenia zanim pokroisz na kwadraty.

Inne warianty według Dana:
- zamiast orzechów w karmelu do ciasta dodaj 100g posiekanej gorzkiej czekolady
- przed włożeniem do piekarnika ciasto posyp płatkami migdałowymi
- skarmelizuj banany w dodatkowej porcji karmelu (75g cukru na 2 łyżki wody) i dodaj je do ciasta, po utarciu masła z cukrem, jajkiem i wanilią.

Smacznego!

Weekendy

Weekendy to jedyny czas na gotowaniu w stylu, który lubię: nic na szybko, powolne przygotowywanie składników, długie pieczenie... Tak się ostatnio zdarza, że weekendy mijają nam bardzo aktywnie w sensie towarzyskim. I dobrze! Gotujemy dla rodziny i znajomych. Jeszcze lepiej! Byle tak dalej.

W tą niedzielę na obiedzie było u nas 7 dorosłych i 3 dzieci (jedno z nich jeszcze nie je obiadów :). Dla mnie, przy zwykłym gotowaniu dla dwójki (lub 2+1/2) to już wyzwanie na miarę przemysłowej obróbki żywności. Ale jest coś fajnego w przetwarzaniu takiej ilości jedzenia. Sięgnęłam ponownie po Pierre'a Herme i najpierw upiekłam biszkopt (biszkopt z przepisu Pierre'a zawsze mi się udaje, choć zapominam ciągle, że jest nieco za słodki), potem zrobiłam czekoladowo-kawowy tort Carioca. Dobry, ale szczerze mówiąc nie tak wybitny jak można by się spodziewać. Rozczarował mnie zwłaszcza fakt, że syropu kawowego nie wystarczyło do całkowitego nasączenia blatów biszkoptowych... Przepis wiec pominę (bardzo chętnym mogę przesłać na e-mail). W drodze do mnie jest już nowa książka Pierre'a, mam nadzieję, że mnie zachwyci. Dostawa i pieczenie wkrótce, może już w przyszły weekend?

BISZKOPT PIERRE'A HERME
tortownica 23cm


4 łyżki (57g) masła

6 dużych jajek, w temperaturze pokojowej

1 szklanka cukru

1 i 1/3 szklanki mąki, przesianej


Piekarnik rozgrzej do 175 stopni. Tortownicę posmaruj masłem i oprósz mąką.

Masło rozpuść w kąpieli wodnej lub mikrofalówce. Odstaw, aby lekko przestygło.

Jajka lekko roztrzep z cukrem w dużej misce. Miskę umieść nad gotującą się wodą i ubijaj jajka przez około 4 minuty, aż masa powiększy swoją objętość i lekko rozjaśni się. Miskę zdejmij z pary, po czym ubijaj masę na wysokiej prędkości miksera jeszcze przez 5-8 minut - aż ostygnie do temperatury pokojowej i potroi objętość. Masa będzie gotowa, gdy wstążka, która spada z łyżki utrzymuje kształt na powierzchni przez 10 sekund.

2 łyżki masy jajecznej wmieszaj do roztopionego masła, odstaw. Za pomocą dużej, silikonowej szpatułki delikatnie wmieszaj do masy przesianą mąkę (wsypując ją w 2-3 partiach). Na końcu dodaj masło, delikatnie wymieszaj. Przełóż surowe ciasto do tortownicy, wyrównaj wierzch. Piecz przez 28 do 33 minut, aż wierzch będzie złocisty, a wykałaczka włożona w środek ciasta sucha. Przełóż ciasto na kratkę, po 5 minutach wyciągnij z formy i zostaw do całkowitego wystudzenia.

Ponadto jedliśmy:

Od czasu, gdy po raz pierwszy upiekłam kurczaka na czosnku ciągle udoskonalam przepis. Obecnie smaruje ptaki masłem utartym z tymiankiem i skórką cytryny. Tym razem było już chyba idealnie.

Smacznego!

Tarta czekoladowa z karmelizowanymi bananami

Co zaskakujące ten dzisiejszy przepis, co niepodobne do większości przepisów Pierre'a Herme (książka Deserts by Pierre Herme), udał się jako ciasto w miarę szybkie i awaryjne (o 11 dowiedziałam się, że będą goście, o 14 ciasto już było). Poza tym, co tu dużo pisać, po prostu doskonałe, nawet dla takiego tartowego marudy, jakim jest A. Ciasto po zagnieceniu włożyłam do lodówki tylko na 1 godzinę. Piekłam w formie kwadratowej, ale oczywiście okrągła (jak w oryginale) też się sprawdzi.

TARTA CZEKOLADOWA Z KARMELIZOWANYMI BANANAMI spód
90g miękkiego masła

1/2 szklanki cukru
szczypta soli
1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii

1 średnie jajko, lekko ubite

1/3 szklanki mielonych migdałów

1 szklanka mąki

nadzienie

1/2 szklanki rodzynek sułtańskich

3 łyżki rumu - wg mnie koniak też się nada

3 łyżki wody

1 duży dojrzały, ale twardy banan
- u mnie 1 i 1/2 banana
20g masła
odrobina posiekanej papryczki chilli (opcjonalnie) - pominęłam
3 i 1/2 łyżki cukru
szczypta świeżo zmielonego pieprzu (2 obroty młynka :)
masa czekoladowa
130g gorzkiej czekolady

110g masła, pokrojonego na kawałki

1 duże jajko, w temperaturze pokojowej

3 duże żółtka, w temperaturze pokojowej

2 łyżki cukru


spód
Masło utrzyj mikserem na kremową masę, dodaj cukier, migdały, sól, wanilię i jajko, całość utrzyj na niskiej prędkości. Stopniowo dodawaj mąkę. Ciasto szybko zagnieć (nie należy wyrabiać zbyt długo), zawiń w folię i włóż do lodówki na 4 godziny (ciasto może leżakować w lodówce do 2 dni).

Tortownicę posmaruj masłem. Na blacie rozłóż papier do pieczenia i rozwałkuj na nim ciasto. Przełóż do przygotowanej formy, nadmiar odetnij, ubytki uzupełnij i przełóż do lodówki na kolejne 30 minut.

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Spód ciasta wyłóż papierem do pieczenia i obciąż ryżem, makaronem lub fasolą. Piecz przez 18-20 minut, po czym zdejmij papier z obciążeniem i dopiekaj kolejne 5-7 minut. Przełóż na kratkę do wystudzenia, ale nie wyciągaj z formy.

nadzienie
Rodzynki, rum i wodę umieść w rondelku, podgrzej i gotuj na bardzo małym ogniu przez 2 minuty. Zdejmij z kuchenki i odstaw na minimum 2 godziny (maksymalnie 1 dzień).

Obok kuchenki umieść kawałek papieru do pieczenia. Banana pokrój w półcentymetrowe plasterki. Na patelni rozgrzej masło na dużym ogniu (jeśli używasz dodaj chilli), a gdy zacznie wrzeć włóż banany, po czym obróć każdy plasterek tak by były pokryte masłem ze wszystkich stron. Całość posyp cukrem i smaż (ciągle na dużym ogniu) obracając od czasu do czasu, aż owoce pokryją się karmelem, ale zanadto nie zmiękną. Na końcu posyp pieprzem, smaż jeszcze 1 minutę, po czym przełóż na przygotowany papier do pieczenia i odstaw (banany można skarmelizować kilka godzin wcześniej).

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni. Rodzynki odsącz i posyp nimi spód. Banany pokrój na mniejsze kawałki (zachowaj kilka plasterków do dekoracji) i także umieść na spodzie.

masa czekoladowa

W osobnych miseczkach rozpuść czekoladę i masło. Odstaw do ostygnięcia (zarówno czekolada, jak i masło powinny ostygnąć do około 40 stopni). W misce delikatnie wymieszaj jajko, żółtka i cukier - nie ubijaj, aby do masy nie dostało się zbyt wiele pęcherzyków powietrza. Za pomocą silikonowej szpatułki powoli, stopniowo wmieszaj do masy czekoladę, a następnie masło. Gotową, błyszczącą masę wylej na przygotowany spód.

Całość wstaw do piekarnika i piecz dokładnie 11 minut (ja piekłam 15 minut), aż ciasto na wierzchu ledwo co się zetnie. Wyciągnij z piekarnika, udekoruj odłożonymi kawałkami owoców. Wyciągnij z formy, podawaj od razu (na ciepło) lub po przestudzeniu.

Jak każdy deser Pierre'a Herme ten to także po prostu mistrzostwo świata.

Smacznego!

Sernik Mocha

Nowy rok: 2012. Ciężko będzie się przyzwyczaić wpisując datę na poczcie :). Żadnych noworocznych postanowień, poza losowo wybranym mi przez stronę Resolution Randomizer, że będę więcej przepraszać swoich domowników. Zapowiada się więc ciekawy rok, skoro mam mieć za co ich więcej przepraszać, czyż nie ? :). Po okresie świąteczno-noworocznym i hucznym Sylwestrze, którego spędziliśmy w piżamach zostało mi jeszcze wiaderko sera. A więc sernik, dziś bardzo wytrawny, właściwie to taki bardziej tort serowy. Smak Mocha, czyli kawowo-czekoladowy. Przepis ze strony Taste of Home. Gorąco polecam ten przepis, jest wyjątkowy (u mnie prawie zupełnie niesłodki, więc możecie śmiało dodać więcej cukru).

SERNIK MOCHA
tortownica 23cm

spód

260g ciasteczek Oreo

60g stopionego masła

masa serowa

900g zmielonego sera twarogowego, serka śmietankowego lub sera z wiaderka

1 szklanka (200g) cukru
- w oryginale 300g
30g mąki pszennej

2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

4 jajka, lekko ubite

2 i 1/2 łyżki kawy rozpuszczalnej

2 łyżki wrzącej wody

1/2 łyżeczki mielonego cynamonu

250g gorzkiej czekolady
- w oryginale 340g czekolady mlecznej
polewa

85g gorzkiej czekolady

45g masła

ziarna kawy w czekoladzie do dekoracji (opcjonalnie)


Piekarnik rozgrzej do 180 stopni.


spód
Ciasteczka Oreo przełam, zdejmij masę, a same herbatniki pokrusz na piasek. Wymieszaj z roztopionym masłem. Tortownicę natłuść, masę wysyp na spód i wyrównaj. Wstaw do rozgrzanego piekarnika na 15 minut.

masa serowa
W małej miseczce wymieszaj kawę rozpuszczalną z wodą i cynamonem. Odstaw. Czekoladę roztop w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce.
Ser utrzyj z cukrem, mąką i ekstraktem z wanilii na gładką masę. Następnie stopniowo wmieszaj jajka. Masę podziel na pół (ja użyłam 550g do masy czekoladowej oraz 765g do masy kawowej). Do jednej części (u mniej mniejszej) wmieszaj roztopioną czekoladę, po czym wyłóż na podpieczony spód (masa będzie bardzo gęsta). Do drugiej porcji dodaj kawę, po czym przełóż na masę czekoladową.

Sernik wstaw do piekarnika, temperaturę obniż do 160 stopni i piecz przez 60-65 minut. Następnie bardzo lekko uchyl drzwiczki i pozostaw ciasto w środku do całkowitego ostudzenia.

Gdy ciasto ostygnie przygotuj polewę.
Czekoladę roztop z masłem w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce. Rozprowadź na ostudzonym i wyciągniętym z formy serniku. Udekoruj ziarnami kawy w czekoladzie, jeśli takie posiadasz. Całość wstaw do lodówki na minimum kilka godzin, a najlepiej na całą noc.

Smacznego!

Piernik na Guinessie Nigelli

Lubię pierniki, pierniczki i tym podobne wypieki. Jednak ciasta długo leżakujące nie są dla mnie. Po prostu zawsze w ostatniej chwili przypominam sobie, że może warto byłoby upiec piernik. Ciasto z przepisu Nigelli to chyba najlepszy piernik jaki upiekłam z serii tych szybkich i nie wymagających większego zachodu. To łatwe ciasto. Na pewno uda się nawet tym najbardziej początkującym. U mnie na święta będzie na pewno, ale chyba zrobię go w keksówce. Dużo o tym wypieku mówi fakt, że A., który nie lubi pierników (właściwie nie wiem nawet jak to się stało, że wogóle spróbował) zapytał: ale upieczesz go na święta, prawda?

PIERNIK NA GUINESSIE
forma kwadratowa 20-23cm

150 g masła
300 g golden syrup
- u mnie 150g golden syrup + 150g miodu spadziowego
200 g cukru trzcinowego muscovado
- użyłam 100g
250 ml piwa Guinness

2 łyżeczki mielonego imbiru

2 łyżeczki mielonego cynamonu

1/4 łyżeczki mielonych goździków

1/4 łyżeczki mielonego białego pieprzu

300 g mąki pszennej

2 łyżki kakao

2 łyżeczki sody oczyszczonej

300ml śmietany 18%

2 jajka

polewa:
100g gorzkiej czekolady, 60ml niesłodzonego mleczka skondensowanego

Piekarnik rozgrzej do 170 stopni.

Kwadratową formę wyłóż folią aluminiową i wysmaruj masłem lub posmaruj masłem i wyłóż papierem do pieczenia.

Masło, cukier, imbir, cynamon i mielone goździki umieść w rondelku, dodaj golden syrop (lub miód) oraz piwo. Gotuj na małym ogniu, cały czas mieszając, aż masło się roztopi, a cukier rozpuści się. Zdejmij rondel z ognia, odstaw na chwile, po czym stopniowo dodawaj mąkę wymieszaną z sodą (oraz z kakao, jeśli używasz). Śmietanę dokładnie wymieszaj z jajkami, dodaj do masy. Całość dokładnie utrzyj. Ciasto przelej do przygotowanej formy i piecz przez 45 minut. Po wyjęciu z piekarnika odstaw na kratkę do całkowitego ostudzenia.

Gotowy piernik można przekroić wzdłuż na pół i przełożyć powidłami lub inną konfiturą. Ja dodatkowo przygotowałam polewę z gorzkiej czekolady i mleczka skondensowanego (oba produkty roztopiłam w małym rondelku, wymieszałam, a gdy polewa lekko ostygła posmarowałam nią ciasto).

Do ciasta, jak widzicie dodałam jeszcze 2 łyżki kakao, aby piernik był nieco ciemniejszy. Oraz szczyptę białego pieprzu. Golden Syrup zastąpiłam w połowie miodem, ale myślę, że spokojnie możecie użyć miodu w całości. A jeśli nie macie muscovado użyjcie po prostu zwykłego brązowego cukru, też będzie bardzo dobrze.

Według Nigelli to ciasto, jeśli zapakowane w folię aluminiową, a następnie spożywczą, pozostaje świeże do 2 tygodni. Nie wiem czy naprawdę tak długo, ponieważ moje tylu dni nie doczekało, ale przez kilka dni na pewno pozostało wilgotne i bardzo dobre.

Smacznego!

Śliwki w czekoladzie. Sernik.

Serię pod tytułem "Próbne Wypieki Świąteczne" czas zacząć. Sernik oczywiście jest kluczowy. Makowiec będzie z zeszłego roku. Może jeszcze jakaś babka, czy piernik? Sama nie wiem, co bym wolała. Jeśli makowiec jest drożdżowy to może jednak piernik? Ale musi być szybki, ciasto leżakujące odpada. Zobaczymy. Na co tylko starczy czasu i energii.

Zaczynam więc od sernika na spodzie z dodatkiem śliwek w czekoladzie z przepisu Liski. Wielu z Was już go piekło więc wiecie o czym mówię :).

SERNIK WANILIOWY Z DODATKIEM ŚLIWEK W CZEKOLADZIE
tortownica 23cm


spód
200g cukierków śliwka w czekoladzie

100g masła

100g brązowego cukru
100g mąki plus 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

1 jajko

masa serowa

200g serka waniliowego

600g trzykrotnie mielonego twarogu (może być również z wiaderka)

150g drobnego cukru

4 jajka

polewa

100g białej czekolady

2,5 łyżki niesłodzonego mleka skondensowanego

dodatkowo:
około 100g posiekanych śliwek w czekoladzie

spód
Cukierki, masło i cukier włóż do garnuszka i podgrzewaj na małym ogniu, aż czekolada i masło się rozpuszczą. Zdejmij z ognia, odstaw na 10-15 minut, następnie zmiksuj. Dodaj mąkę i jajko, dokładnie wymieszaj.

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni. Tortownicę wyłóż papierem do pieczenia, posmarować masłem, wysypać tartą bułką (lub mąką). Przełóż do niej ciasto, wyrównaj wierzch, wstaw do piekarnika i piecz 15 minut.

masa serowa
Twaróg dokładnie utrzyj z cukrem, następnie wmieszaj serek waniliowy, po czym pojedynczo wbij jajka. Wyjmij z piekarnika tortownicę ze spodem, wlej masę serową, wstaw ponownie do pieca. Zmniejsz temperaturę do 160 stopni i piecz 50 minut. Wyłącz piekarnik, lekko uchyl drzwiczki i ostudź sernik w środku.

polewa
Gdy sernik całkowicie ostygnie, czekoladę i mleczko skondensowane umieść w szklanej misce ustawionej na garnku z gotującą się wodą. Mieszaj do czasu, aż czekolada się rozpuści. Polej wierzch sernika. Cukierkami obsyp brzeg ciasta i odstaw do czasu, aż polewa czekoladowa stężeje (najlepiej do lodówki).

I choć wszystkim ten sernik bardzo smakował (pozdrawiam w tym miejscu Magdalenę, która za sprawą A. dołączyła do mojej małej Facebookowej społeczności :) to raczej nie zrobię go na święta. Myślę bardziej o czymś klonowo-orzechowym. Albo po prostu zeszłorocznym serniku krakowskim. Ten dzisiejszy, ze śliwkami, jeśli miałabym upiec w wersji świątecznej to na pewno dodałabym do spodu co najmniej 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu. Co i Wam polecam.

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... coraz większe korki... ;). W tym roku święta u nas. W nowym domu. Ale kameralnie, nasza mała rodzina oraz rodzice. Nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam się już stresować. Wypieki próbne mam zaplanowane na przyszłe dwa tygodnie. Będę to chyba robiła po nocach... No i trzeba kupić choinkę. I bombki, nietłukące. I wiele, wiele innych rzecz, chociażby obrus by się przydał. A jak obrus to i serwetki. A jak serwetki to... W sklepach tłumy, pocieszające jest więc to, że nie tylko ja dałam się zapędzić w ten świąteczny szał.

Smacznego!

Panna Cotta i kilka newsów z ostatnich tygodni

Z wszystkich waszych propozycji niezwykle subiektywnie wybrałam to na co akurat miałam ochotę. Zaczynając od końca: zdecydowałam się na panna cottę z sosem śliwkowym, jak radziła Evitaa. Przyrządziłam klasyczną (im jestem starsza tym bardziej lubię smak śmietany), z nutą czekolady i sosem śliwkowym (chciałam dodać do niego śliwowicy, ale ktoś mi wypił podstępnie chyba, bo znaleźć nie mogę). Inspirowałam się przepisem Asi z Kwestii Smaku.

Zrobiłam też Sloppy Joe (nagroda pojedzie do zauberi), na które od dawna miałam ochotę. Przepis czeka w kolejce do opublikowania.

Jeśli chodzi o pieczywo chciałam upiec bułki kukiełki, które bardzo lubię (propozycja Katarynki), ale niestety nie znalazłam przepisu. Poszperam jeszcze. Może ktoś mi go podeśle?

Wszystkim wygranym gratuluje (odezwę się do Was mejlowo), pozostałych przepraszam, że akurat na ich propozycje nie miałam w danej chwili ochoty. A deser przedstawiam poniżej.


WANILIOWA PANNA COTTA Z SIEKANĄ CZEKOLADĄ I SOSEM ŚLIWKOWYM
6 porcji

panna cotta
3 łyżeczki żelatyny w proszku
1 laska wanilii lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
250 ml płynnej śmietanki 30%
250 ml pełnego mleka
80 g cukru
1 łyżka rumu
50g gorzkiej czekolady, drobno posiekanej
sos śliwkowy
500g śliwek
kilka łyżek wody
2-3 łyżki brązowego cukru
1/4 łyżeczki cynamonu
ziarenka z małego kawałka wanilii

panna cotta
Żelatynę zalej 3 łyżkami zimnej wody i odstaw na 5 minut. Laskę wanilii przepołów wzdłuż na pół i wyskrob ziarenka.

Do rondelka wlej śmietankę i mleko, dodaj cukier, ziarenka wanilii i przepołowioną laskę lub ekstrakt z wanilii. Mieszając podgrzewaj, aż cukier się rozpuści, a płyn niemalże osiągnie temperaturę wrzenia. Zdejmij z ognia, przelej przez drobne sitko, po czym dodaj namoczoną żelatynę i mieszaj energicznie przez około minutę, aż cała żelatyna się rozpuści. Dodaj rum i odstaw do całkowitego wystudzenia.

Gdy całość ostygnie wrzuć drobno posiekaną czekoladę, wymieszaj, po czym wlej mieszankę do 6 foremek lub małych szklanek. Całość przykryj folią spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc.

sos śliwkowy
Śliwki wypestkuj, pokrój w grube plasterki, wrzuć do rondla. Dodaj kilka łyżek wody, cukier, cynamon i wanilię, wymieszaj. Gotuj przez kilka minut, aż owoce zmiękną i zaczną rozpadać się (konsystencja powinna dalej być mocno wodnista, nie gotuj długo, żeby nie zrobić dżemu ;). Całość przetrzyj przez sitko. Podawaj na ciepło lub zimno (sos także można przygotować dzień wcześniej).

Aby było jeszcze bardziej jesiennie całość można posypać karmelizowanymi orzechami włoskimi. Ja niestety zapomniałam kupić, a więc i nie skarmelizowałam.


A teraz kilka newsów dla znajomych i rodziny oraz innych zainteresowanych. Ostatnie tygodnie poza aklimatyzacją, ogromem pracy i nieustannym bieganiem za maluszkiem schodziły nam na niekończących się poprawkach i poprawkach po poprawkach. Naprawdę nie wiem czy jest w tym domu cokolwiek, co zostało zrobione dobrze i czego nie trzeba nieustannie poprawiać. Przechodzimy dramaty: wodny, okienny, pleśni, zaginionych w środku ściany peszli (wyobraźcie sobie to kucie :), przewierconych przewodów elektrycznych i wiele, wiele innych. Bardziej zrezygnowani i zniechęceni nie możemy już być. Stopniowo musi być więc coraz lepiej. Staram się zachować optymizm.

Poza tym miałam urodziny. 31. Obeszło się bez większej depresji. Nie to co rok temu. A. z tej okazji zafundował mi 3-dniowe wakacje w Kielcach (tak, tak, wiem jak to brzmi :). Nie było źle. Pierwszy raz od dawna byłam w kinie i chociaż entuzjastycznie oceniany film Woody Allena znudził mnie kompletnie, to i tak było fajnie. Kupiłam sobie spodnie, sweter i torebkę, poszłam na masaż, poczytałam. Odpoczęłam i stwierdziłam, że to stanowczo za krótko. Jadłam tam świetny deser (czekoladowe millefleur z musem czekoladowym i galaretką śliwkową), który mam nadzieję wkrótce zrobić i dla Was.

Poza tym byliśmy we Wrocławiu popatrzeć jak walczy Adamek. Tak jak i u pozostałych 40 tysięcy zgromadzonych na stadionie gdzieś tam tliła się w nas nadzieja. Pierwsze sekundy jednak rozwiały ją szybko. Wygrał niezaprzeczalnie lepszy. Po skończonej walce ludzie gwizdali. Było mi wstyd. Wyszliśmy. A potem czekaliśmy godzinę na autobus. Ten wyjazd czegoś mnie nauczył. Ale zatrzymam to dla siebie.

Więcej nie pamiętam, choć pewnie działo się coś jeszcze. Dużo pracujemy. Bardzo dużo pracujemy. Znaleźliśmy świetną opiekunkę do dziecka. Stwierdziliśmy, że póki co (póki długie co) jeden maluszek nam wystarczy, zwyciężył egoizm. Kupiłam piękny holenderski rower. I martwię się o psa, który w nowym domu jest bardzo nieszczęśliwy. Gdy przypomnę sobie coś jeszcze na pewno napiszę :). A w tą niedzielę możecie mnie i całą moją rodzinę spotkać na warszawskim Służewcu.

Smacznego!

Eklerki z kremem kawowo-czekoladowym

Nie przepadam za ciastem parzonym. Nie lubię ani ptysiów (ptysi? :) na słodko, ani groszku ptysiowego w zupie. Ale dziś rano obudziłam się z ogromną ochotą na eklerki. A że nie lubię gęstych maślanych kremów, jakie z reguły widuje w eklerkach, postanowiłam zrobić coś innego. Padło na przepis z mojego ulubionego ostatnio czasopisma, które sobie nawet z przypływie impulsu zaprenumerowałam i tak co miesiąc leci, bądź płynie, ono do mnie aż z Australii. Mowa oczywiście o Australian Gourmet Traveller.

To najlepsze eklerki jakie kiedykolwiek jadłam mimo, że nie miałam gorzkiej czekolady i polewa wyszła mi nieco zbyt słodka. To ptysie niewielkie, do kawy, a nie cukiernicze potworko-giganty. Polecam je bardzo gorąco. Są proste i szybkie do przygotowania.

EKLERKI Z KREMEM MOCHA
18 sztuk


ciasto
100g masła, w kawałkach

250ml wody

150g mąki pszennej, przesianej

4 jajka, o temperaturze pokojowej

mocha crème pâtissière

260ml mleka

50ml espresso

3 żółtka

100g cukru

20g mąki pszennej

70g mlecznej czekolady, w kawałkach

160ml śmietanki 30%, ubitej

polewa

55g cukru

60g gorzkiej czekolady
- u mnie mleczna, ponieważ nie miałam innej :(
80ml wody

Na początku przygotuj krem (można to zrobić kilka godzin wcześniej). Mleko wymieszaj z kawą, zagotuj. Jajka utrzyj z cukrem, na końcu dodaj mąkę. Cały czas ucierając wlewaj gorące mleko. Całość ponownie przełóż do rondelka, w którym gotowało się mleko i gotuj na małym ogniu 3-4 minuty (u mnie nieco dłużej), aż krem zgęstnieje do konsystencji budyniu. Wrzuć czekoladę, całość dokładnie wymieszaj, zdejmij z ognia. Na wierzch kremu połóż folię spożywczą, aby nie powstał kożuch. Gdy krem ostygnie przełóż go do lodówki, a gdy będzie już zimny wmieszaj w niego ubitą śmietanę. Całość umieść w woreczku cukierniczym i pozostaw w lodówce.

Piekarnik rozgrzej do 220 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia.

Masło oraz wodę umieść w rondelku, doprowadź do wrzenia i gotuj, aż masło całkowicie rozpuści się. Dodaj mąkę, gotuj na małym ogniu cały czas mieszając drewnianą łyżką, aż ciasto przestanie przylegać do boków rondelka (1-2 minuty). Zdejmij z kuchenki i odstaw na 5 minut. Następnie kolejno dodawaj jajka, dokładnie ucierając ciasto po każdym z nich. Ciasto przełóż do woreczka cukierniczego z tylką 1,5 cm (uda się też przy zwykłym, grubym worku z wyciętą dziurą o tej średnicy :). Na przygotowaną blachę wyciśnij 18 grubych pasków o długości 8 cm (jedna blacha wystarczy, można to zrobić w 3 rzędach po 6 sztuk). Piecz przez 10 minut, po czym zmniejsz temperaturę do 180 stopni i piecz kolejne 20-30 minut, aż eklerki będą złociste i suche. Przełóż na kratkę, ostudź, po czym każde ciasto przekrój na pół za pomocą noża do chleba.

Cukier i 30 ml wody umieść w rondelku o grubym dnie, doprowadź do wrzenia, po czym gotuj na średnim ogniu przez około 10 minut, aż syrop się lekko skarmelizuje (złoty kolor, od czasu do czasu mieszaj). Zdejmij z ognia, dodaj czekoladę i 25ml wody. Wymieszaj, ponownie wstaw na kuchenkę i gotuj ciągle mieszając, aż czekolada i karmel rozpuszczą się i połączą. Ponownie dodaj 25ml wody (glazura będzie wtedy płynna, jeśli chcesz gęstszą pomiń ten krok), wymieszaj. Całość przelej przez metalowe sito do miseczki.

Górną część każdego ciasta zanurz z polewie i odstaw na kratkę na 10-15 minut. Następnie ciastka przełóż kremem i gotowe :).

Te ptysie udało mi się dziś przygotować bez woreczka cukierniczego, którego akurat tutaj na wsi nie mam. Ciasto wyciskałam z grubego worka, a nadzienie nakładałam łyżeczką :). Przygotowanie ciasta parzonego trwa zaledwie kilka minut. Jeśli boicie się eklerek, bo wydają się Wam one skomplikowane i trudne do przygotowania, powinniście spróbować. To nie jest straszne :).

Poza tym moja Róża 30 czerwca skończyła 1 rok. Byliśmy wtedy na Słowacji. Zawsze (podobno od 7 lat!) okolice Bożego Ciała spędzamy całą rodziną w Tatralandii, którą to uważam za wspaniałe miejsce dla dzieci. Dla rodziców już trochę mniej, ale nie to jest najważniejsze. Integrujemy się. I choć nie mieliśmy w tym roku ani jednego dnia pogody lubię tam jeździć. Lubie te rodzinne spędy. W tym roku było nas 12 dorosłych i 9 dzieci. Fajnie. Może za rok będzie nas jeszcze więcej. W każdym razie wiecie, gdzie i kiedy można mnie znaleźć :).

Muszę się przyznać, że dopiero od jakiegoś czasu zaczynam doceniać macierzyństwo. Moje dziecko jest już bardzo interaktywne, rozumie co się do niego mówi, od rana pokazuje cały czas wszystkie sztuczki, jakich zdołało się nauczyć. I choć jest teraz okrutnie męcząca - to typ dziecka, które ani przez chwilę nie usiądzie w miejscu, a teraz chodzi jeszcze za rączki, co oznacza dla mamy pół dnia w skłonie, nie zamieniłabym tego okresu na poprzedni, ten mocno pielęgnacyjny. Paradoksalnie teraz mam do swojego dziecka więcej cierpliwości niż gdy tylko leżało i patrzyło się w sufit :). I będzie pewnie coraz lepiej.

Smacznego!

Drożdżowa babka z czekoladą i cynamonem

W końcu obiecana babka Reinharta (Artisan Bread Everyday). Było z nią nieco kłopotów, piekłam ją aż trzy razy, ostateczna wersja powinna jednak udać się każdemu i nie uciekać z foremki. Koniec końców zmieniłam nieco proporcje i upiekłam dla Was bochenek w keksówce z 3/4 ilości składników podanych w oryginale. Wypiek w formie do baby z kominem nie wyszedł zupełnie, ciasto jest tu zbyt delikatne i po prostu rozpada się po wyjęciu z formy. Polecam więc keksówkę. Moja wersja poniżej.

DROŻDŻOWA BABKA Z CZEKOLADĄ I CYNAMONEM
Chocolate Cinnamon Babka

1 bochenek


ciasto
15g świeżych drożdży

130g ciepłego mleka

65g miękkiego masła

65g cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

3 żółtka

320g mąki pszennej
- użyłam typu 650
1/2 łyżeczki soli

nadzienie

170g czekolady (mlecznej, deserowej lub gorzkiej do wyboru) - u mnie mleczna
40g masła
szczypta cynamonu
kruszonka

10g masła

20g mąki pszennej

20g cukru
szczypta cynamonu


ciasto
Drożdże rozpuść w mleku, odstaw na 5 minut. W tym czasie masło utrzyj z cukrem, po czym kolejno dodawaj żółtka, dokładnie ucierając po każdej sztuce. Dodaj ekstrakt waniliowy, a następnie mąkę i sól. Na końcu wlej mleko z drożdżami. Ciasto dokładnie wyrób przez kilka minut, będzie bardzo kleiste i wilgotne. Wyrobione ciasto przełóż do natłuszczonej miski, szczelnie przykryj i odstaw na 2 godziny do wyrośnięcia.

nadzienie i kruszonka
Czekoladę posiekaj, po czym zagnieć z kawałkami masła i cynamonem, odstaw. Wszystkie składniki kruszonki zagnieć, odstaw do lodówki.

Wyrośnięte ciasto przełóż na dokładnie omączony blat, lekko odgazuj i rozciągnij w prostokąt. Na wierzchu rozsyp kawałki nadzienia. Całość zwiń w rulon, a następnie w ślimaka. Ślimaka postaw (dokładnie tak jak wygląda ślimak, czyli prostopadle do blatu), lekko spłaszcz w podłużny bochenek. Ciasto przełóż do natłuszczonej keksówki, szczelnie przykryj i odstaw do wyrośnięcia na kolejne 2 godziny.

Piekarnik rozgrzej do 175 stopni. Za pomocą wykałaczki zrób kilka małych dziurek na wierzchu ciasta. Ciasto posmaruj roztrzepanym jajkiem lub mlekiem i posyp kruszonką. Piecz przez 50-60 minut, aż ciasto bardzo mocno zabrązowi się. Po upieczeniu wyciągnij z formy, przełóż na kratkę i odstaw na minimum 1 godzinę przed pokrojeniem.

Ciasto jest bardzo puszyste i delikatne. Łatwe do wyrobienia mikserem z hakiem, cięższe w przypadku pracy rękoma :). Bardzo fajne, przypomina mi włoskie baby drożdżowe. Nadzienie czekoladowe dzięki dodatkowi masła nigdy nie zastyga zupełnie i bardzo dobrze smakuje nawet, gdy babka zupełnie już ostygnie. Dodatek cynamonu to duży plus w tym cieście, nie pomijajcie go :).

A poniżej moja pamiątka z wakacji, czyli filiżanka. Bo zawsze trzeba coś przywieźć, czyż nie? :)

Smacznego!

Miała być babka. Jest babki brak.

Święta, święta :). W moim wypadku wakacje. Spakowani. My, dziecko + babcia :). Wyjeżdżamy za godzinę. Trwa logistyczny chaos. Chciałam, naprawdę chciałam zaproponować Wam wypiek świąteczny: babkę drożdżową z czekoladą i cynamonem według przepisu Reinharta. Niestety nie zdążyłam, ale obiecuję, że gdy wrócę to będzie pierwsza rzecz jaką upiekę. W formie do babki, choć można także w keksówce, jak poniżej. Ten przepis jest popularny w Internecie, jeśli więc nie chcecie na mnie czekać to zajrzyjcie choćby na bloga Not Derby Pie.

Zdj. Not Derby Pie

Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt, ładnej pogody i odpoczynku. Sobie zaś życzę udanych wakacji i chwili wytchnienia.

Smacznego!

Makaron czekoladowy

Kolejny dzień Czekoladowego Weekendu i kolejny wytrawny pomysł na czekoladę. Przepis, dla którego z otchłani wydobyłam swoją maszynkę do makaronu, pochodzi z książki Willie's Chocolate Bible Williego Harcourt-Cooze'a, czyli obowiązkowej pozycji dla wszystkich czekoladomaniaków.

MAKARON CZEKOLADOWY
300g (4 porcje)

30g czekolady 100% (lub 99% Lindt) - można użyć po prostu gorzkiej, wtedy makaron będzie nieco słodszy
200g mąki pszennej, najlepiej włoskiej '00' - polecam zacząć od 150g i dosypywać w czasie wyrabiania ciasta
25g kakao
2 duże żółtka
2 duże jajka

Czekoladę stop w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce, odstaw. Mąkę przesiej z kakao, dodaj żółtka i całe jajka, a następnie stopioną czekoladę. Wyrób gładkie ciasto (10-15 minut) - można to zrobić ręcznie lub mikserem typu Kitchen Aid (mikserem krócej). Gotowe ciasto owiń w folię spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 1 godzinę.

Gdy ciasto odpocznie podziel je na 6 części i każdą z nich rozwałkuj bardzo cienko (wałkiem lub maszynką do makaronu). Pokrój jak lubisz. Gotuj tak jak każdy inny makaron w osolonej wodzie, aż będzie al dente (kilka minut, im drobniej pokrojony tym krócej).

Ja pokroiłam dziś mój czekoladowy makaron w szerokie wstążki i podałam z dorszem zapieczonym z tahini z przepisu Agnieszki Kręglickiej oraz z oliwą z oliwek. Ten makaron nie jest słodki, jak widzicie w składnikach nie ma cukru, nadaje się więc idealnie do wszelkich wytrawnych dań, sosów mięsnych, lasagne, ravioli czy tortellini. Myślę, że to też wspaniały sposób na urozmaicenie naszego polskiego makaronu z białym serem, ale takie np. czekoladowe ravioli z ricottą także potrafię sobie wyobrazić. Willie poleca do tego makaronu czekoladowe pesto, ale póki co nie mogę się przekonać do połączenia czekolady i bazylii. Może kiedyś.

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin