"Krem o lekkiej konsystencji zawierający unikalną kombinacje witamin, aminokwasów i mikroelementów pochodzących z soku owoców Noni (Morinda citrifolia), efektywnie wygładzających zmarszczki, przeciwdziałających powstawaniu nowych. Ekstrakty granatu i jagód acai stymulują synteze kolagenu w komórkach skóry i odbudowują bariere lipidową. Wysoka koncentracja ekstraktów aloesu i mango wpływa na intensywne nawilżenie i odżywienie skóry. Krem chroni przed negatywnym wpływem naturalnego środowiska. Posiada własciwosci liftingujące."
Na początku zaznaczę, że jest to krem przeznaczony dla kobiet 40+. Jednak jak to ja, mam gdzieś te wszystkie zalecenia i chętnie smaruję nim buźkę sobie i czasem swojej rodzicielce. Nie wiem czy wszystkie kremy z naturalnymi składnikami mają to do siebie, ale strasznie ciężko się wchłania. Nie jest jak normalny krem, który po wklepaniu w skórę znika, ale potrzebuje trochę czasu. Konsystencja nie jest lekka, ale konkretna. Zapach - jest w miarę neutralny. Spodziewałam się czegoś milszego, ale ten się nie narzuca i szybko wietrzeje. Opakowanie to zwykła tubka, można więc operować dowolną ilością, ale co jest typowe dla tubek - czasem może wyjść za dużo ;p
Krem na twarzy tworzy <ugh> jakby niewidzialną maskę, która jest wyczuwalna przez moment. Następnie się wchłania i pozostawia skórę bardziej miękką, ale nie wyrównuje kolorytu, nic z tych rzeczy. Na początku twarz wydaje się bardziej zmatowiona, ale po chwili ten efekt na szczęście zanika i wygląda bardziej naturalnie. To typowy krem na dzień, pod makijaż - oczywiście dla tych, którzy mają sporo czasu i nie zależy im na szybkim wchłonięciu.
Większych zmian nie zauważyłam, jeśli coś nagle cudownie pojawi się lub zniknie z mej twarzy, dam znać ;p