sobota, 29 grudnia 2012

Sałatka z sera owczego, pora i czerwonej fasoli

O tej sałatce pisałam już bardzo dawno temu, pojawiła się tutaj ponad 4 lata temu, gdy zaczynałam blogować. Jednak nie miała wtedy osobnego wpisu. Jest to jedna z moich ulubionych sałatek, bardzo wyrazista w smaku. Zawsze muszę się pilnować by nie podjadać jej wcześniej niż jest zaplanowane.

Składniki:

ser owczy (oscypek, gołka)
1 por (o jak największej białej części)
1 puszka czerwonej fasoli (standardowa, ok. 400 g)
2 łyżki oliwy
sól, pieprz

Na tarce o drobnych oczkach ścieramy owczy ser i białą część pora - ilości sera i pora powinny być mniej więcej jednakowe. Fasolę osączamy z zalewy, dorzucamy do oscypka i pora. Mieszamy. Dodajemy oliwę. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.



czwartek, 27 grudnia 2012

Uszka z grzybami

Czas świąteczny to moment, gdzie w wielu domach trwają chaotyczne przygotowania. Teraz jesteśmy już po wszystkim, zapanował spokój. Doszłam do wniosku, że nie będę dołączała do blogowiczów pokazujących w ostatniej chwili przepisy na potrawy wigilijne. Zaprezentuję niektóre potrawy teraz i w ciągu roku, na spokojnie - w internecie nie zginą i może komuś się przydadzą :) Z resztą część potraw można przygotowywać nie tylko podczas Bożego Narodzenia.

W tym roku po raz pierwszy zdecydowałam się na samodzielne wykonanie uszek z grzybami. Szczerze mówiąc wyszło dużo lepiej niż myślałam :) Uszka były lekko koślawe i jak to oceniła moja mama "każdemu nadałam osobisty charakter". Jednak smakują świetnie i żadne uszko nie rozpadło się w czasie gotowania, co uważam za spory sukces przy pierwszym podejściu :) Dzielę się przepisem bo wyszło pysznie i myślę, że skoro mi się udało je ulepić to każdemu się uda :) Już niedługo mam w planach zmierzenie się z farszem mięsnym i przygotowanie uszek z mięsem.


Grzybowy farsz do uszek:

60 g suszonych grzybów (u mnie borowiki)
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
sól, pieprz

Suszone grzyby przebieramy, wrzucamy na sito. Pozbywamy się piasku i innych drobinek. Następnie zalewamy je gorącą wodą, przykrywamy i odstawiamy do namoczenia na co najmniej dwie godziny (ja zostawiłam je na całą noc). Namoczone grzyby gotujemy przez 30-35 minut w wodzie z moczenia. Wykładamy na sito i dokładnie odsączamy. (Wodę z gotowania grzybów możemy zachować i wykorzystać - np do grzybowej kapusty, na którą przepis wkrótce.)

Cebulę kroimy bardzo drobno (naprawdę bardzo drobno...). Odsączone, ugotowane grzyby kroimy drobno (można je też potraktować malakserem lub zmielić w maszynce). Na patelni rozgrzewamy dwie łyżki masła i szklimy na nim cebulę. Następnie dodajemy pokrojone grzyby oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Podsmażamy przez 3-4 minuty. Doprawiamy solą i pieprzem. Farsz powinien być suchy by uszka nam się nie porozklejały. Odstawiamy do przestygnięcia.

Ciasto na uszka
(z przepisu Bajaderki)

2.5 szklanki mąki pszennej (szklanka 250 ml)
1 szklanka wrzącej wody
szczypta soli
1 łyżka twardego masła
1 żółtko

Mąkę mieszamy z solą. Dodajemy do niej masło i siekamy do uzyskania grudek (można w malakserze). Zalewamy wrzątkiem i miksujemy (lub wyrabiamy ręcznie) przez około 5 minut aż otrzymamy gładkie ciasto. Odstawiamy do ostygnięcia.

Żółtko lekko ubijamy i dodajemy do chłodnego ciasta. Mieszamy żółtko z ciastem. (Jeśli robimy to ręcznie - ja tak robiłam - konieczne będzie podsypywanie mąką bo ciasto będzie się kleić. Jeśli robimy to maszynowo to żółtko dobrze miesza się z ciastem bez dodatku mąki) Ciasto przykrywamy i odstawiamy do lodówki co najmniej na godzinę (a w gruncie rzeczy im dłużej tym lepiej).

Ciasto po czasie spędzonym w lodówce dzielimy na mniejsze części. Każdą z nich rozwałkowujemy. Rozwałkowane ciasto kroimy na kwadraty lub wykrawamy kółka kieliszkiem. Na środek każdego kawałka nakładamy odrobinę farszu, sklejamy boki tworząc pierożka. Następnie sklejamy ze sobą dwa wierzchołki tworząc uszko.





piątek, 21 grudnia 2012

Zapiekanki z serem i pieczarkami

Zapiekanka czyli nasz rodzimy fast food ma tak wielu zwolenników jak przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy i żałuję, że ta nasza rodzima przekąska tak łatwo została wyparta przez wszystkie bary z kebabem. Z pewnością na spadek popularności wpłynęła jakość serwowanych zapiekanek w niektórych miejscach - bez problemu można trafić na zapiekanki, w których bułka stanowi 90% zawartości lub takie, które są niezwykle gąbczaste, bo wyjęte z kuchenki mikrofalowej. I to wszystko zniechęca ludzi do zapiekanek. 

Są jednak miejsca, w których zapiekanki można zajadać z wielkim apetytem. Dobra zapiekanka wg mnie powinna mieć dobre proporcje pomiędzy składnikami - bułka powinna być lekko chrupiąca (nie gumowa!) i nie powinna dominować nad serem i pieczarkami. Dodatek przypraw, podduszenie pieczarek, ser a nie produkt seropodobny, smaczny ketchup... to wszystko wpłynie na fakt, że zapiekankę będziemy jeść z przyjemnością. 

Niestety trzy spośród lubianych przeze mnie barów z zapiekankami są zamknięte. I to wcale nie z powodu braku klientów. Dwa przepadły w ramach rewitalizacji otoczenia (gdzie do nowej przestrzeni nie pasował bar z zapiekankami). A mój ulubiony bar mieszczący się na ulicy Chmielnej i serwujący zapiekanki od końca lat 70-tych stracił lokal na rzecz znanej sieci lodziarni, co mnie niezwykle zasmuciło. 

Jednak nie można się poddawać - zawsze można przygotować zapiekankę samodzielnie. Ja proponuję wersję z podduszonymi pieczarkami oraz serem z przyprawami (taki ser wymieszany z przyprawami był własnie na zapiekankach z baru na Chmielnej).

Składniki (2 zapiekanki):

1 mini bagietka (ok. 20 cm długości), przekrojona wzdłuż na pół
10 pieczarek średniej wielkości, startych na dużych oczkach tarki
2 łyżki masła (ja użyłam klarowanego)
sól, pieprz
2/3 - 1 szklanka żółtego sera, startego na małych oczkach tarki
1/2 łyżeczki suszonej bazylii
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
dobry ketchup

Na patelnię wrzucamy masło. Gdy się rozpuści całkowicie wrzucamy pieczarki, posypujemy je niewielką ilością pieprzu (najlepiej świeżo mielonego) i dusimy przez 7-8 minut na niewielkim ogniu. Jeśli pieczarki puszczą wodę to musimy ją odparować. Na koniec pieczarki solimy do smaku. Starty ser mieszamy z suszoną bazylia, ostrą papryką oraz niewielką ilością pieprzu. Miąższ w bagietkach delikatnie ugniatamy tworząc zagłębienie. W powstałym zagłębieniu układamy farsz pieczarkowy, przykrywamy tartym serem wymieszanym z przyprawami. 


Wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 3-5 minut (do czasu aż bułka będzie lekko chrupiąca, a ser się roztopi). Podajemy z ketchupem.

Na zdjęciach jedna zapiekanka przekrojona na pół.


A już wkrótce napiszę o innej polskiej potrawie ulicznej czyli znanej bułce z pieczarkami.


czwartek, 20 grudnia 2012

Ogonki raków z makaronem w ostrym sosie pomidorowym

Prawie na wszystkich blogach królują przepisy świąteczne. Gdzie nie spojrzę widzę pierniki, pierogi, uszka, kapustę... i wszystkie inne dania, które pojawiają się na naszym stole w Wigilię oraz Boże Narodzenie. Ja postanowiłam się trochę wyłamać i w ramach przygotowań świątecznych serwuję Wam... makarony :)

Wczoraj pojawił się na blogu mój pierwszy makaron z ogonkami raków, dzisiaj czas na wersję drugą. Tym razem ogonki raków podałam w prostym sosie pomidorowym. Niby dość klasycznie, jednak z ostrzejszą nutą. Dzięki dodatkowi śmietanki sos jest bardziej kremowy niż zwykle :)

Składniki (2 porcje):

200 g makaronu
1 puszka pomidorów bez skórki
1 czerwona cebula, pokrojona w niewielką kostkę
3 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
1 papryczka chilli, drobno posiekana
4 łyżki śmietanki 30%
2 łyżki oliwy
125 g ogonków raków, ugotowanych, opłukanych i osuszonych
sól, pieprz, szczypta cukru

W rondlu rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią cebulę. Podsmażamy ją przez chwilę, a następnie dodajemy czosnek i papryczkę. Gdy cebula się zeszkli do garnka dodajemy pomidory. Rozgniatamy je drewnianą łyżką na niewielkie kawałki. Doprawiamy solą, pieprzem i szczyptą cukru. Podduszamy, aż pomidory praktycznie się rozpadną i utworzy nam się dość gęsty sos. W tym samym czasie gotujemy makaron w osolonym wrzątku. Do gęstego sosu dodajemy śmietankę. Gotujemy dwie minuty, a następnie dodajemy ogonki raków. Trzymamy na ogniu jeszcze przez 1-2 minuty, a następnie mieszamy z makaronem i podajemy.

środa, 19 grudnia 2012

Makaron z porem i ogonkami raków w sosie winno-śmietanowym

Ogonki raków kusiły mnie już od dawna, ale nie miałam na nie pomysłu. Myślałam i myślałam, ale nie mogłam się na nic zdecydować. Wiedziałam jedno: musi być z makaronem. Ostatecznie doszłam do wniosku, że nie ma co kombinować nadmiernie, trzeba postawić na prostotę. Przygotowałam prosty sos winno-śmietanowy, z porem i ogonkami raków. Pyszny :)

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jeść ogonków raków to spróbujcie. Moim zdaniem warto :)

Składniki (2 porcje):

160-200 g makaronu (ja użyłam fusilli bucati lunghi, ale dobrze się tu sprawdzi też zwykłe spaghetti)
100 g ugotowanych ogonków raków, opłukanych i osuszonych
100 ml białego wytrawnego wina
80 ml śmietanki 30%
1 por (biała część o długości ok. 8 cm)
1/3 szklanki posiekanego szczypioru
2 ząbki czosnku, drobno posiekany
2 łyżki oliwy
sól
czarny pieprz (najlepiej w młynku, świeżo mielony)

Białą część pora kroimy w cienkie półplasterki. Na patelni (najlepiej głębszej, bo będziemy sos mieszać z makaronem) rozgrzewamy oliwę i obsmażamy na niej przez kilka sekund posiekany czosnek. Dodajemy pokrojonego pora. Podsmażamy na niewielkim ogniu aż zacznie mięknąć, a następnie zalewamy winem. Dusimy do miękkości pora (w tym czasie część wina odparuje).

W tym samym czasie makaron gotujemy al dente.

Gdy por będzie już miękki na patelnię wrzucamy ogonki rakowe. Podduszamy je przez minutę, a następnie wlewamy śmietankę. Gotujemy na małym ogniu cały czas mieszając aż sos stanie się jednolity i trochę zgęstnieje. Doprawiamy solą i pieprzem.

Makaron dodajemy na patelnię, mieszamy aby cały obkleił się sosem. Na koniec dodajemy posiekany szczypior, mieszamy, podajemy.

Ogonki raków w sosie winno-śmietanowym

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Świąteczne gotowanie z Kurtem Schellerem

Nie minął nawet miesiąc od przyrządzania gęsiny, a mogłam ponownie wziąć udział w kulinarnych warsztatach prowadzonych przez znanego w Polsce szefa kuchni - Kurta Schellera. Tym razem zostałam zaproszona na świąteczne warsztaty kulinarne zorganizowane przez firmę Makro w ich Akademii Efektywnej Przedsiębiorczości. na warsztatach pojawiło się sporo znanych mi blogerek i blogerów, a także kilka do tej pory nieznanych, sympatycznych osób :)



Zwyczajowo na warsztatach przywitał nas szef Grzegorz Kazubski, jednak tym razem kuchnia należała do Kurta Schellera prowadzącego warsztaty.

 


Wraz z szefem przygotowaliśmy cztery potrawy, odmienne od tego co zwykle jadamy w święta, lecz zawierające składniki pojawiające się w tym czasie w kuchni u każdego z nas: grzyby, pieczone mięso, rybę, pomarańcze i korzenne przyprawy. W gotowaniu pomagał nam znany z dotychczasowych warsztatów kulinarnych w Makro szef Piotr Kraśkiewicz, a także młody kucharz z AEP Makro, którego imienia nie znam, jednak bardzo intensywnie pomagał wszystkim na strefie warsztatowej krążąc między stanowiskami. Ta pomoc szczególnie przydawała się w momentach gdy czuliśmy się nieco zagubieni tempem prowadzenia warsztatów :)

Ja gotowałam w parze z Olą z bloga 2smaki. Bardzo przyjemnie nam się gotowało. Dziękuję Olu za wspólne gotowanie :)



Wszystkie cztery potrawy przygotowywaliśmy przemiennie, dlatego momentami wdawał się w naszą pracę chaos. Jednak ostatecznie warsztaty zakończyły się sukcesem i na naszym stole wylądowały cztery smaczne, udane potrawy. Przepisy podaję na podstawie moich notatek z pracy w trakcie warsztatów :)

Na początek przystawka czyli suflet pieczarkowo-borowikowy. Rozdzielamy białka od żółtek z czterech jajek. W rondelku roztapiamy 50 g masła, dodajemy 50 g mąki i mieszamy. Zalewamy 250 ml mleka i szybko mieszamy aż nasz sos zgęstnieje. Rondelek trzymamy na małym ogniu. Do gęstego beszamelu dodajemy pojedynczo żółtka. Kolejne żółtka dodajemy gdy poprzednie zostanie już wmieszane w masę. Następnie dodajemy pokrojone w plasterki pieczarki oraz przekrojone na pół niewielkie borowiki. Zdejmujemy z ognia, doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Oddzielone białka ubijamy na sztywno. Delikatnie, partiami mieszamy pianę z białek z masą grzybową.

 
Masa sufletowa przed i po dodaniu białek.

Kokilki smarujemy w środku rozpuszczonym masłem i wysypujemy parmezanem. Napełniamy je w 3/4 wysokości masą do sufletów. Wygładzamy powierzchnię, wycieramy krawędzie kokilki by suflet mógł urosnąć. Pieczemy 15 minut w 210 stopniach (czas i temperatura podana w oryginalnym przepisie). Podane proporcje wystarczą na 6 porcji.

Suflet borowikowo-pieczarkowy.

Suflety nigdy mnie nie porywały, więc zachwycona nie byłam. Suflet był smaczny, jednak do mnie bardziej przemówiły kolejne przyrządzone potrawy.

Po przystawce przyszła pora na pierwsze danie czyli sandwicha z pstrąga z szafranowym risotto. Tutaj szczególnie dla mnie problemem  było pozbawienie pstrąga skóry. Strasznie mi się ta ryba ślizgała i pierwszy oddzielony od skóry filet był dość poszarpany. Później Kurt Scheller pokazał mi jak najwygodniej (niezbyt ostrym nożem) odciąć skórę i dalej poszło już gładko.

Risotto było dość klasyczne w smaku. Najpierw podsmażona została posiekana drobno cebulka, następnie dodaliśmy ryż. Zeszklony ryż zalaliśmy odrobiną wina, a następnie gdy wino zostało wchłonięte - bulionem. (My w momencie gdy pierwsza partia bulionu zagotowała się odstawiliśmy garnek na bok i wróciliśmy do przygotowania risotto później, jednak Wy chcąc przygotować to danie postępujcie tak jak zwykle robi się to z risotto - czyli od razu przygotowujcie je w całości). Kolejne porcje bulionu dodajemy w momencie gdy poprzednia została wchłonięta przez ryż. W trakcie dodawania jednej z porcji bulionu dodajemy też kilka nitek szafranu. Gdy ryż osiągnie formę al dente, a konsystencja będzie lekko klejąco-lejąca się dodajemy do  risotto masło. (Normalnie dodaje się również parmezan, jednak tutaj z niego zrezygnowaliśmy, ponieważ podaliśmy risotto do ryby).

W trakcie przygotowywania szafranowego risotto  

Pstrąg. Filety z pstrąga pozbawiliśmy skóry. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy posiekaną cebulę. Gdy się odrobinę podsmaży wkładamy filety z pstrąga, podlewamy winem (lub winem i wywarem warzywnym). Na wierzch kładziemy wiórki masła, patelnię przykrywamy folią aluminiową. Na malutkim ogniu pozwalamy rybie lekko pyrkotać, od czasu do czasu polewając wierzch ryby płynem spod niej - do czasu aż ryba będzie uduszona (ok. 15 minut).



 
Moje oporządzanie pstrąga (fot. Aleksandra Krzyżanowska) oraz duszenie pstrąga w winie i maśle.

Danie podajemy następująco: układamy na talerzu filet z pstrąga, na niego wykładamy risotto, przykrywamy drugim filetem. Wierzch możemy polać sosem balsamico. Bardzo mi smakowało to danie. Naprawdę było pyszne.

Sandwich z pstrąga i szafranowego risotto.

Drugim daniem głównym była pieczona wieprzowina z puree ziemniaczanym i gotowaną gruszką. Kawałek schabu obsmażyliśmy z obu stron i zdjęliśmy z patelni. Na patelni obsmażyliśmy cebulę i czosnek i przełożyliśmy do miseczki. Dodaliśmy sól morską, pieprz, kminek, liść laurowy, gałkę muszkatołową, odrobinę cukru i garść świeżej, posiekanej szałwii oraz oregano. Całość wymieszaliśmy i ułożyliśmy na wierzchu obsmażonego schabu. Tak przygotowany schab piekł się w 90 stopniach aż osiągnął w środku temperaturę ok. 59 stopni.

 
Obsmażanie wieprzowiny przed pieczeniem.

Gruszkę pokroiliśmy na ćwiarki, usunęliśmy gniazda nasienne i ugotowaliśmy w wodzie z dodatkiem kory cynamonu i soli. Ja podałam je dodatkowo polane sosem balsamico - wspaniale to razem współgrało.

Pyszne, gotujące się gruszki.


Upieczoną wieprzowinę podaliśmy z ugotowaną gruszką oraz ziemniaczanym puree doprawionym gorczycą.

Pieczona wieprzowina na ziemniaczanym puree  oraz gotowana gruszka.

I na koniec hit warsztatów czyli deser. Przygotowaliśmy przepyszny deser - pomarańczowe trifle :) Trifle do angielski deser składający się z namoczonego w winie ciasta biszkoptowego, galaretki i kremu jajecznego. Naprawdę pyszny był ten deser. Warstwa galaretkowa była kwaskowata, krem jajeczny słodki - świetnie się to razem komponowało.

Galaretka. Proporcję podaję na podstawie materiałów dostarczonych przez Makro, bo tam są dokładne ilości:

150 ml białego słodkiego wina
50 ml brandy
100 ml soku pomarańczowego
6 goździków
1 gwiazdka anyżu
50 g cukru (my daliśmy mniej)
10 g żelatyny
6 podłużnych biszkoptów

Zagotowujemy wino z brandy, goździkami, anyżem i cukrem. Dodajemy osobno zagotowany sok pomarańczowy. Dodajemy żelatynę i rozpuszczamy ją dokładnie w płynie. Biszkopty przełamujemy na mniejsze kawałki. Do kieliszków nalewamy trochę płynu, wkładamy do niego biszkopty i lekko dociskamy by wchłonęły płyn. Następnie zalewamy resztą płynu (bez goździków i anyżu). Odstawiamy do lodówki do stężenia.


Pomarańczowy krem jajeczny - przepyszny po prostu, aż chce się go wyjadać prosto z garnka. Cztery żółtka ucieramy z 80 g cukru pudru. Następnie dodajemy 50 g mąki pszennej i dalej ucieramy. 450 ml mleka zagotowujemy z pokrojoną w julienne skórką z jednej pomarańczy. Zagotowane mleko przelewamy przez sitko do żółtek z cukrem i mąką. Przelewamy powoli, cały czas mieszając. Wymieszaną całość przelewamy ponownie do garnka i na małym ogniu, mieszając doprowadzamy do zgęstnienia kremu. Przygotowany krem zdejmujemy z kuchenki i po lekkim ostudzeniu wykładamy na galaretkę z biszkoptami. Odstawiamy ponownie do lodówki.

 
Przyrządzanie jajecznego kremu.

(Oryginalny przepis mówi również o nałożeniu warstwy dżemu lub konfitury malinowej pomiędzy galaretkę, a krem jajeczny. My to jednak pominęliśmy - wy jak chcecie to spróbujcie, ja spróbuję w domu z taką wersją.)

Gdy krem na wierzchu deseru ostygnie i stężeje dekorujemy wierzch bitą śmietaną i posypujemy wiórkami czekolady.


Zdjęcia nie podpisane przeze mnie zostały udostępnione przez firmę Makro. :) Bardzo dziękuję firmie Makro za zorganizowanie warsztatów oraz udostępnienie zdjęć.

wtorek, 11 grudnia 2012

Pikantny makaron z serem

Makaron z serem czyli popularne "macaroni and cheese" to podobno jedno z ulubionych dań amerykańskich dzieci. Ze względu na swoją kaloryczność pewnie przyczyniło się trochę do problemów z dietą, o których jest dość głośno od jakiegoś czasu. Nie będę ukrywać - danie, którego bazą jest makaron, ser i sos beszamelowy nie należy do lekkich i dietetycznych. Raczej nie powinno pojawiać się na naszym stole zbyt często. Jednak jest smaczne, więc myślę, że warto sobie od czasu do czasu odpuścić i je przygotować. 

Podejrzewam, że to danie stało się szczególnie popularne w momencie rozwoju gotowych dań do kuchenki mikrofalowej. Na wielu amerykańskich filmach widać jednorazowe opakowania z tą potrawą wkładane prosto do mikrofalówki, a następnie zjadane. Na szczęście chcąc zjeść makaron z serem nie musimy poszukiwać w sklepach wersji gotowych. Macaroni and cheese przygotowuje się bardzo łatwo i szybko  Co więcej - nie potrzeba do niego wielu składników. 

Zazwyczaj makaron z serem przygotowuje się w wersji zapiekanej. Istnieje wiele wariacji na temat tego dania. W zeszłym roku w ramach wspólnego gotowania z innymi blogerkami przygotowałyśmy wzbogacone macaroni and cheese i wyszło bardzo smacznie. Tym razem postanowiłam przygotować lekko pikantną wersję bez zapiekania. Przygotowuje się ją na patelni, dzięki czemu jest naprawdę szybka. 

Jest to danie, które nie należy do specjalnie fotogenicznych - jednak uwierzcie mi - siła tkwi w prostocie, jest naprawdę smaczne. 

Składniki (2 porcje):

160 g makaronu kolanka (lub innego w podobnym rozmiarze)
1.5 łyżki masła (ja wykorzystałam masło klarowane)
1.5 łyżki mąki pszennej
220 ml mleka
160 g sera cheddar, pokrojonego w kostkę
szczypta płatków chilli (lub 1 pokruszona papryczka peperoncini)
świeżo mielony czarny pieprz
sól

Makaron gotujemy al dente i odsączamy. Odstawiamy na bok.

Na patelni (nieprzywieralnej) roztapiamy masło na bardzo małym ogniu. Do masła dodajemy płatki chilli (lub pokruszoną papryczkę) podgrzewamy w nim przez 30 sekund. Roztopione masło posypujemy pszenną mąką, mieszamy całość by nie powstały grudki. Gdy powstała zasmażka zacznie przybierać delikatnie złotawy kolor wlewamy mleko. Cały czas mieszamy całość. W momencie gdy zawartość zacznie gęstnieć dodajemy ser. Mieszamy, aż ser się rozpuści. Doprawiamy solą i świeżo mielonym czarnym pieprzem.

Do sosu przekładamy ugotowany makaron, dokładnie mieszamy go z sosem. Podgrzewamy go w sosie przez 2 minuty.


środa, 5 grudnia 2012

Świąteczna Zbiórka Żywności (7-9 grudnia 2012 r.)

Święta to szczególnie ciężki czas dla osób potrzebujących. Podczas gdy wiele osób biega po sklepach chaotycznie kupując lub spokojnie w domowym zaciszu planuje przygotowanie świątecznych dań są tacy, dla których przygotowanie nawet najskromniejszej świątecznej wieczerzy stanowi problem.

Dla tych wszystkich potrzebujących 32 Banki Żywności wraz z Federacją Polskich Banków Żywności organizują już po raz 16-ty Świąteczną Zbiórkę Żywności. Akcja odbywać się będzie w 540 miejscowościach na terenie całej Polski, w ponad 3300 sklepach. Myślę, że nie będzie problemu ze znalezieniem punktu zbierania żywności.

Wystarczy tylko kupić trochę więcej żywności (choćby jedno dodatkowe opakowanie mąki) i przekazać wolontariuszom Banków Żywności. To tak niewiele, a można bardzo pomóc :)

Po szczegółowe informacje na temat zbiórki i innych metod przedświątecznej pomocy zapraszam na stronę Banków Żywności. 

Listę sklepów biorących udział w Świątecznej Zbiórce Żywności znajdziecie tutaj.



piątek, 30 listopada 2012

Ryba w cytrynowym cieście. Kuminowy ryż.

Naszła mnie wielka ochota na rybę. Tak wielka, że postanowiłam nie czekać tylko czym prędzej wyciągnęłam filety, które akurat leżały w zamrażarce i zaczęłam je rozmrażać. Chciałam czegoś nowego i na myśl przyszły mi ostatnio przyrządzane rydze w piwnym cieście. Pomyślałam, że do ryby świetnie pasuje cytryna, więc zrobię ciasto cytrynowe. Wyszło bardzo smacznie. Rybę podałam z kuminowym ryżem, do powstania którego zainspirował mnie ryż przyrządzany na warsztatach gęsinowych, o których pisałam ostatnio. Taki ryż jest świetnym dodatkiem gdy nie mamy ochoty na suchy ryż, a nie przyrządzamy żadnego sosu. W podobnym stylu polecam też przyrządzany już przeze mnie masala bhat czyli ryż z przyprawami



Ryba w cytrynowym cieście

3 filety białej ryby
125 ml gazowanej wody mineralnej
1/2 szklanki mąki pszennej (szklanka o poj. 250 ml)
1 jajko
1 cytryna
sól, pieprz
olej do smażenia

Filety ryby dokładnie osuszamy, kroimy na mniejsze kawałki i lekko solimy. Do miski dodajemy mąkę i połowę wody. Trzepaczką mieszamy, wbijamy jajko i dalej mieszamy. Dodajemy pozostałą wodę i mieszamy do otrzymania jednolitego ciasta. Z cytryny ścieramy skórkę i wyciskamy sok. Do ciasta dodajemy zarówno sok jak i skórkę. Doprawiamy solą i pieprzem. Lekko nasolone kawałki ryby dokładnie maczamy w cieście i wykładamy na rozgrzany na patelni olej. Smażymy na rozgrzanym oleju, na niewielkim ogniu z obu stron do zezłocenia. Przed podaniem odsączamy z nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych.


Kuminowy ryż

1 szklanka ryżu basmati (o poj. 250 ml)
1 marchewka, pokrojona w niewielką kostkę
1 czerwona cebula, drobno posiekana
1/2 ostrej zielonej papryczki chilli, drobno posiekanej
375 ml gorącej wody
1 łyżka oleju
1/2 łyżeczki kuminu
sól
1 czubata łyżka masła

W garnku rozgrzewamy olej. Podsmażamy na nim cebulę i chilli aż do zeszklenia cebuli. Dodajemy marchewkę i ryż, przesmażamy jeszcze przez chwilę. Zalewamy całość gorącą wodą, dodajemy kumin. Dosalamy (ilość soli uzależniona od tego jak bardzo solimy zwykle ryż). Doprowadzamy do wrzenia, skręcamy maksymalnie palnik i na niewielkim ogniu gotujemy ok. 10-12 minut (aż ryż wchłonie wodę). Wyłączamy palnik, odstawiamy na kilka minut pod przykryciem na bok. Na koniec dodajemy do ryżu łyżkę masła i dokładnie rozprowadzamy go w ryżu.


wtorek, 27 listopada 2012

Czas na gęsinę - warsztaty w Akademii Kurta Schellera

Gęsina... lubicie ją jeść? Przyznam Wam szczerze, że gdy tylko dowiedziałam się iż są wolne miejsca na warsztaty dotyczące gęsiny to od razu wysłałam zgłoszenie. Gdy kilka dni później dostałam zaproszenie na te warsztaty bardzo się ucieszyłam. W moim domu gęś od lat pojawia się raczej we wspomnieniach niż na talerzu. Szczególnie mój tata co jakiś czas wraca myślami do gęsi, którą piekła moja od dawna nieżyjąca babcia, a jego teściowa. Podobno była pyszna. Niestety ja tej gęsi zupełnie nie pamiętam, a wręcz nie jestem pewna czy w ogóle za czasów mojego życia była pieczona. Jeśli tak, to byłam bardzo mała. Od dawna moje myśli krążyły wokół gęsi, jednak nie mogłam się zdecydować na próbę upieczenia, bo nawet nie wiedziałam od czego zacząć jej przygotowanie. Poza tym nie chciałam zawieść oczekiwań pokładanych w tym ewentualnie upieczonym przeze mnie ptaku. Warsztaty dotyczące gąski właściwie spadły mi jak z nieba :)

Organizatorem akcji promocji gęsiny pod nazwą Czas na gęsinę, której elementem były warsztaty kulinarne było województwo kujawsko-pomorskie. To właśnie w tym województwie w miejscowości Kołuda Wielka w placówce badawczej (Instytut Zootechniki - Państwowy Instytut Badawczy Zakład Doświadczalny) nieprzerwanie od 1962 roku trwają prace badawcze nad gęsią. To właśnie tutaj osiągnięto wzorcowy genotyp gęsi i nadano jej nazwę Gęsi Białej Kołudzkiej® (znak towarowy zarejestrowany w 2001 roku).

Warsztaty, w których wzięłam udział odbyły się w Akademii Kurta Schellera. Tematyką była gęś w kuchni europejskiej i światowej. Przygotowaliśmy wraz z Kurtem Schellerem trzy rodzaje gęsi pieczonej w całości oraz trzy inne dania z wykorzystaniem poszczególnych kawałków gęsi. Jako osoba nie wiedząca nic na temat przygotowania gęsi wyniosłam z tych warsztatów całkiem sporo. Najbardziej żałuję, że nie mogliśmy samodzielnie przygotowywać większości dań, ponieważ były one przygotowywane przy głównym stanowisku z Kurtem. Z tego powodu w rzeczywistym gotowaniu udział brały tylko osoby, które akurat Kurt Scheller wziął do pomocy, a reszta jedynie przyglądała się z boku. To był minus tych warsztatów. :(

Na początek Kurt Scheller pokazał nam przygotowanie gęsi do pieczenia m.in. jej oczyszczenie. Następnie konieczne było przygotowanie "półproduktów" do wszystkich naszych potraw. Szef pokazał na każdym stanowisku jak mamy obrać czy pokroić różne składniki, a następnie każda z osób przystąpiła do pracy. Moim zadaniem było oczyszczenie gęsich wątróbek. 

 
Kurt Scheller  oczyszcza gęś i pokazuje jak przygotowywać składniki to potraw (tutaj ziemniaki). 

Po przygotowaniu wszystkich półproduktów przystąpiliśmy do przyrządzania konkretnych dań. Praca mogła się z pozoru wydawać dość chaotyczna, ponieważ większość dań robiliśmy równocześnie, ale mi udało się wszystko zaobserwować. Swojej dziurawej pamięci pomagałam nie rozstając się z niewielkim notesem, w którym notowałam wszystkie szczegóły przygotowywanych potraw.

Jak już wcześniej wspomniałam do naszego menu trafiły trzy rodzaje pieczonej w całości gęsi. Jedna została natarta tylko solą i pieprzem, druga sola, pieprzem, papryką oraz majerankiem, za to trzecia, natarta sola i pieprzem, miała dodatkowo farsz. 

Farsz do gęsi został przygotowany z posiekanej cebuli, musu kasztanowego, chleba pokrojonego w kostkę, jabłek pokrojonych w kostkę, czosnku, majeranku, świeżej bazylii, piwa, 3 jajek oraz doprawiony solą i pieprzem. Gęsi nadłamane zostały uda i dociśnięte do całości ptaka, a następnie obficie została nafaszerowana. 

Nadziewanie gęsi przygotowanym farszem.

Wypełniona farszem gęś została zaszyta, by farsz się nie wydostawał na zewnątrz.

Gęś zaszywamy, aby farsz podczas pieczenia nie wydostał się z niej.

Każda z gęsi została wstawiona do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni. Dno brytfanny zostało zalane wodą. Gęsi piekły się około 3 godzin (przyjmuje się, że na 1 kg gęsi stosuje się 1 godzinę pieczenia). Ważne by od czasu do czasu wierzch gęsi polewać tłuszczem, który się z niej wytapia. Jeśli w brytfannie będzie zbyt wiele wody z tłuszczem, to odlewamy nadmiar.

Po wstawieniu gęsi do pieca rozpoczęło się gotowanie zupy. Bazę do zupy stanowiły: gęsie skrzydła, szyje oraz żołądki, pokrojona w kostkę pietruszka, seler oraz marchewka, zrumieniona na patelni cebula, 3 goździki, 3 liście laurowe, natka pietruszki, ziele angielskie - całość zalana wodą. Po zagotowaniu się całości  zmniejszony został ogień pod garnkiem. Całość gotowała się około 1.5 -2 godziny. W trakcie gotowania dodaliśmy do niej również surowe, odkrojone gęsie udka (oczyszczone z nadmiaru tłuszczu). 


 
Przygotowana baza na zupę. W pełnym skupieniu oczyszczam gęsie uda z nadmiaru tłuszczu (fot. Joanna Krzewińska)

Jako dodatek do bulionu przygotowaliśmy pierożki wonton. Żołądki gęsie zostały obrane i pokrojone w mniejsze kawałki. Następnie na rozgrzanym oleju zostały przesmażone. Podlane zostały żubrówką, dołożono posiekany imbir. Gdy płyn się zredukował żołądki zostały odsączone i wraz z 2 grubymi plastrami surowego schabu środkowego (ok 1.5-2 cm grubości) zostały zmielone. Otrzymana masa została doprawiona solą, pieprzem, sosem sojowym oraz tabasco. Dodane zostały również do niej dwa żółtka. Ciasto do pierożków wonton posmarowane zostało roztrzepanym jajkiem, na nie nałożono łyżeczkę farszu z wieprzowiny i gęsiny, a następnie zostało sklejone tworząc pierożki. 

 
Dziewczyny dzielnie kleją pierożki. A same pierożki wyglądają bardzo apetycznie mimo stanu surowego. 

Ugotowany bulion na gęsinie został przecedzony, oraz posolony. Do gotującego się bulionu przekładamy pierożki wonton i gotujemy je w nim przez 3-4 minuty. Na koniec wlewamy do zupy jajka roztrzepane z śmietanką (w tym momencie już nie należy doprowadzać zupy do wrzenia) oraz pokrojone mięso z gęsich udek gotujących się w zupie. Zupę przystrajamy posiekaną natką pietruszki. 

 
Gotujące się pierożki wonton oraz porcja pysznej zupy dla każdego.

Voila! Oto zupa na gęsinie z wieprzowo-gęsimi pierożkami wonton.

Zupa na gęsinie z pierożkami wonton.

Starannie oczyszczone przeze mnie gęsie wątróbki zostały wykorzystane do przygotowania musu z gęsich wątróbek. Wątróbki smażymy na oleju. Doprawiamy je rozmarynem, podlewamy brandy. Brandy podpalamy i czekamy aż się wypali płomień. Następnie dodajemy szałwię, gałkę muszkatołową oraz kwiat muszkatołowca. Na drugiej patelni na oleju smażymy cebulę oraz jabłka. Doprawiamy je tymiankiem i czerwonym winem. Usmażone wątróbki miksujemy z podduszonymi jabłkami z cebulą oraz roztopionym masłem. Zmiksowane przecieramy przez sito dla gładkiej konsystencji. Doprawiamy solą, pieprzem, pieprzem cayenne, gałką muszkatołową oraz żubrówką.

Aby mus miał gładką konsystencję - przecieramy go przez sito.

Gotowy mus został podany wraz z plasterkiem półgęska. Moim zdaniem porcja musu w stosunku do ilości półgęska mogłaby być odrobinę mniejsza lub można by podać do tego dodatkowe grzanki z opieczonego pieczywa by zjeść część musu na grzance. Jednakże przygotowany mus był bardzo smaczny (i mówi to ktoś, kto nie lubi wątróbek). 

Mus z gęsich wątróbek, jabłek i cebuli na plasterku półgęska.


Kurt Scheller pokazał nam w jaki sposób odkrawać uda i piersi od całej gęsi (właśnie to udo przygotowywałam na jednym ze zdjęć powyżej jako dodatek do zupy).

 
Oddzielanie części gęsi.

Odkrojone od gęsi piersi zostały podane "po meksykańsku" wraz z sosem przywodzącym na myśl sosy typu mole, zawierające w składzie czekoladę. Tutaj jednak smak czekolady i kakao nie był bardzo dominujący. Na oleju obsmażona została cebula z czosnkiem, następnie dodana została pokrojona czerwona papryka. Po jej podsmażeniu do garnka trafiły pokrojone w kostkę, obrane ze skórki pomidory, czekolada oraz kakao. Dodany został również pieprz cayenne. Po kilku minutach duszenia do garnka trafiła odsączona fasola. W osobnym garnku odsączona kukurydza z puszki została pogotowana w niewielkiej ilości wody. 

Gęsie piersi obsmażone zostały z obu stron (najpierw stroną od skóry), a następnie były pieczone w 190 stopniach przez 20 minut. 

Gęsie piersi obsmażamy zaczynając od strony skóry.

Dodatkowo do upieczonych gęsich piersi podany został ryż. Na maśle z oliwą podsmażona została cebula, pokrojona marchewka i pietruszka. Do tego dodano kwiat muszkatołowca, sporo ziela angielskiego i wsypany ryż basmati (1 kg). Do ryżu wlane zostało białe wino (100 ml), a gdy ryż je wchłonął całość zalano wodą i doprawiono solą. Ryż został ugotowany do miękkości (wchłonął całą wodę). 

Pierś gęsia podana na sosie meksykańskim i ugotowanej kukurydzy, podana  z ryżem basmati.

Po zjedzeniu trzech pierwszych dań z piekarnika wyszły upieczone gąski. 

Pięknie upieczona gąska :)

Zainteresowane osoby przystąpiły do ich krojenia. Ja byłam zainteresowana :) 

Odkrawanie upieczonego gęsiego uda. (fot. Joanna Krzewińska) 

Pełen sukces: udo odkrojone :P (fot. Joanna Krzewińska)

Kurt  Scheller ponownie pokazywał jak zabrać się do odkrawania gęsich piersi.

Kurt Scheller odkrawa pierś gęsi. (fot. Joanna Krzewińska)

Po czym nastąpiła zamiana ról i nóż ponownie dzierżyłam ja...
Nóż w mych dłoniach :) (fot. Joanna Krzewińska)

... by samodzielnie odkroić gęsią pierś.

Ha! I teraz ja kroję :) (fot. Joanna Krzewińska)

Kawałki upieczonych gęsi podane zostały z ziemniaczanym puree, farszem z gęsi oraz dwoma rodzajami kapusty. Pierwsza kapusta była czerwona. Została zamarynowana dzień wcześniej z jabłkami, cebulą, liściem laurowym oraz czerwonym winem. W garnku rozpuszczona została 1/4 kostki smalcu, a następnie podsmażony został wędzony boczek. Do tego dołożona została kapusta oraz kwiat cynamonu i pieprz w ziarnach. Na dość sporym ogniu kapusta przez parę minut podduszona, a następnie została przestawiona na mniejszy ogień i duszona przez ok. godzinę (od czasu do czasu była mieszana). Druga kapusta to kapusta włoska, która była gotowana w tłustej śmietance i została doprawiona solą i pieprzem. Obie tak przyrządzone kapusty były bardzo smaczne :)

Kawałki pieczonej gęsi, ziemniaczane puree, farsz z gęsi oraz duszone: czerwona i włoska kapusta. 

Chciałabym bardzo podziękować za organizację tych warsztatów oraz umożliwienie mi uczestniczenia w nich. To był przyjemnie spędzony czas z którego wyniosłam informacje, które pozwolą mi zmierzyć się z gąską we własnej kuchni. 

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...