Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buty. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 sierpnia 2016

#LIFESTYLE Ulubieńcy wakacji

Jako że zauważyłam, że nie przepadam za poświęcaniem całego wpisu jednej rzeczy (naprawdę rzadko zdarza się, że coś mnie zachwyci do tego stopnia, żebym miała chęć o tym pisać cały elaborat), zdecydowanie wolę wpisy zbiorcze, w których mogę podzielić się z Wami większą liczbą moich odkryć. Niektóre z rzeczy, które Wam dziś pokażę, mam i używam już znacznie dłużej niż dwa miesiące, niektóre są ze mną stosunkowo od niedawna, ale przez ten czas wszystkie zdążyły mnie oczarować i zapewniam, że wszystkie polecam w 100% szczerze i gorąco! No i wiadomo (tzn wydaje mi się, że wiadomo, a jeśli nie, to już tak :)), że to nie jest żaden wpis sponsorowany (w sumie to szkoda), bo wszystko kupiłam za własne miliony monet**. 

*AKCESORIA/UBRANIA

1. Zdecydowanie na pierwszym miejscu plasuje się mój świeżutki, bo sierpniowy zakup, czyli rower. Do tej pory męczyłam się (dosłownie) na dość starym (choć nadal w niezłej formie) "góralu", którego - przyznam się - po prostu nie znosiłam. Wiem, że kiedyś to był szczyt marzeń, ale niestety wymuszona przez jego kształt półleżąca pozycja jest zabójcza dla moich pleców i głównie z tego powodu jeździłam na nim coraz rzadziej, a w ostatnim roku praktycznie wcale. Od dobrych kilku lat zbierałam się do zakupu przyzwoitego roweru miejskiego, który służyłby mi i moim plecom znacznie lepiej, ale jakoś zawsze było coś ważniejszego w planach. Jednak w końcu po rozmowie z Tatą jakoś tak wyszło, że oboje stwierdziliśmy, że zamiast inwestować w odnowienie naszej wiekowej (starszej ode mnie!), leżakującej na balkonie rodziców Gazelki, bardziej opłaca się dołożyć paręset złotych i kupić nowy rower.
Mój wprawdzie nie jest salonowo nowy, bo odkupiłam go od kogoś, ale praktycznie był nieużywany, więc można powiedzieć, że dopiero u mnie ma szansę pokazać na co go stać :)  Rower to Kross Grand Vienna, model z 2014 roku. Nie jest to jakiś super wypasiony sprzęt, ale pokochałam go od pierwszej jazdy - w dodatku połączenie ciemnej zieleni, beżu i czerni naprawdę do mnie przemawia (oczywiście najpierw obejrzałam wszystkie kremowe i pastelowe modele, ale potem zobaczyłam wersję czarną, którą polecała Julia Caban i się zakochałam, a ten na zdjęciach był numerem dwa - a zapewniam Was, że na żywo wygląda po prostu bosko). No i do takiej rekreacyjnej jazdy po miejskich ścieżkach rowerowych, którą ja uskuteczniam, jest idealny. Brakuje mu jeszcze tylko koszyka na bagażnik (niestety większe zakupy jeszcze przez chwilę muszę wozić na raty) i uchwytu na butelkę z wodą i będę super zadowolona :)

Jeśli ktoś z Was waha się, czy warto zainwestować (nie takie znowu duże) pieniądze w takiego rumaka, to nie ma co się nad tym zastanawiać - każda, nawet kilkukilometrowa przejażdżka to ogromna przyjemność i samo zdrowie! Nawet jeśli jesteście takim tchórzem, jak ja (w życiu nie jeżdżę ulicą, bo nie mam za grosz zaufania do warszawskich kierowców) - infrastruktura rowerowa (przynajmniej w Warszawie) jest naprawdę dobrze rozwinięta!



Kolejne punkty postaram się omówić już nieco krócej :)

2.  Następne w kolejności są buty New Balance, model 373, czyli coś, co pewnie większość z Was doskonale zna. NB albo się uwielbia, albo ich nie znosi - ja przez dłuższy czas miałam do nich totalnie obojętny stosunek, niektóre modele zwracały na siebie moją uwagę, inne mnie odrzucały na kilometr. Ale kiedyś w końcu, z okazji jakichś megaprzecen (chyba 50%), zdecydowałam, że sprawdzę, o co tyle hałasu. I przepadłam. To są naprawdę jedne z najwygodniejszych (albo nawet NAJWYGODNIEJSZE) buty, jakie kiedykolwiek miałam! Od pierwszego założenia mogę w nich chodzić cały dzień i NIC mi się nie dzieje, a wierzcie mi - mam najgorsze stopy świata (po pierwsze: obciera mnie 99,9% butów, które kupuję i to nie tylko kiedy są nowe, ale też po założeniu ich po przerwie, po drugie: b. często mam problem z bolącym podbiciem i  wreszcie po trzecie: mam wiecznie opuchnięte kostki, więc część wyższych butów mi je po prostu dodatkowo podrażnia). Serio - dla kogoś takiego jak ja, to był strzał w 10! Poza tym uważam, że są naprawdę ładne, a zestawienie czerni, różu i turkusu bardzo do mnie przemawia kolorystycznie :)




3. Niejako w komplecie z butami idzie kolejny ulubieniec, czyli...skarpetki... Wiem, że może nie jest to najbardziej podniecająca część garderoby, ale znowu - ten konkretny model to było naprawdę moje odkrycie ostatnich miesięcy! Moje są firmy Nike (z serii Dri Fit, najbardziej opłaca się kupować je w trójpaku), ale bardziej niż o firmę, chodzi mi o ich wykończenie z tyłu - tym, co zmienia całą bajkę, jest ich przedłużony "zapiętek" (nie mam pojęcia, czy to się tak fachowo nazywa), który po pierwsze ułatwia ich zakładanie, ale co najważniejsze - zapobiega ich zsuwaniu podczas ruchu! Niestety ale (znowu ukłon w stronę moich problematycznych stóp) zawsze, ale to zawsze męczyłam się ze stopkami, które "uciekały" mi z pięty i do szału doprowadzało mnie ich wieczne podciąganie (o obcieraniu stopy nie wspomnę) - więc - dla mnie takie rozwiązanie to prawdziwa bomba. Szkoda tylko, że nie tak łatwo znaleźć ten typ skarpetek.



Biorąc pod uwagę liczbę rzeczy powiązanych z uprawianiem aktywności fizycznej pokazanych w tym poście, sprawię pewnie wrażenie osoby szalenie fit, ale bez zbędnych dywagacji uznajmy po prostu, że tym razem tak się jakoś złożyło :)

4. Ostatnią rzeczą, którą również wykorzystuję głównie podczas jazdy na rowerze, jest mój cudny plecak z firmy Cayler and Sons. Plecak - worek, bo to jest ten typ ze sznurkami zamiast rączek. Ogólnie jest lekki, ładny, pojemny i kupiłam go w megapromocji, a sprawdza się naprawdę świetnie. No i poza tym, że jest z grubego materiału (więc zakładam, że nie przemaka), to ma jeszcze stylowe wykończenie a'la struś na dole - a ja jestem szalenie łasa na takie smaczki :) Jedyna uwaga - nie należy do niego pakować całego swojego dobytku (do czego ja oczywiście, jako wielbicielka ogromnych torbiszczy mam tendencje), bo wówczas sznurki będą nam się bezlitośnie wpijać w ramiona. Na Zalando jest spory wybór wzorów (cudny jest zwłaszcza taki typowo wakacyjny w kwiatki z napisem "Hi haters").



5. I ostatni ulubieniec z tej kategorii, to moja letnia torba z firmy Franklin Marshall. I tu właściwie mogę tylko napisać, że ją po prostu UWIELBIAM - jak widać poniżej, jest szalenie pojemna, lekka, prześliczna i tak charakterystyczna, że "robi" cały strój - bez względu na to, czego bym na siebie nie założyła, ona jest taką "wisienką na torcie". A ponieważ kiedy jest gorąco, nie przepadam za noszeniem skórzanych ciężkich toreb (które nawet kiedy nie są fizycznie ciężkie, to i tak jakoś niespecjalnie kojarzą mi się "letnio"), to to był zdecydowanie jeden z moich najlepszych zakupów tego lata (oprócz roweru).



























6. Po krótkim namyśle postanowiłam dorzucić tu jeszcze jeden punkt, a mianowicie ubrania sportowe z Lidla. Ostatnio Agnieszka z kanału Lifemanagerka też o nich wspominała, a ja mogę się tylko z nią zgodzić - mam cztery koszulki z serii Crivit i zakładam je zarówno do ćwiczeń jogi, jak i na rower i sprawdzają się świetnie! Naprawdę warto się nimi zainteresować.

*JEDZENIE

Z kategorii żywieniowej w tej odsłonie mam tylko jeden produkt, a mianowicie kawę Inkę bio z figami. Kupuję ją w Leclercu i od niej właściwie zawsze zaczynam dzień. Ma delikatny smak i dobry skład (rozpuszczalna kawa zbożowa - zboża 59%, w tym jęczmień i słód jęczmienny, korzeń cykorii i figi 13% - wszystko z certyfikowanych upraw ekologicznych) - ja wprawdzie tych fig kompletnie w niej nie wyczuwam, ale z jakiegoś powodu i tak smakuje mi bardziej niż taka tradycyjna. Może to moja wyobraźnia :)



*KOSMETYKI 

Jako że z kosmetykami też ostatnio nie szalałam (zresztą już od dłuższego czasu nie szaleję), w tym punkcie mam Wam do pokazania dwie rzeczy:



1. Numero uno to woda pielęgnacyjna do ciała Eau des Jardins z firmy Clarins. I tu uwaga - to nie jest ani woda toaletowa, ani woda perfumowana, tylko właśnie kosmetyk, który poza przepięknym zapachem, ma także właściwości pielęgnacyjne! Według opisu, dzięki zawartości odpowiednio dobranych olejków eterycznych, poprawia także nasz nastrój :) Jeśli lubicie świeże, cytrusowo-kwiatowe zapachy, powąchajcie sobie go przy okazji - a nuż przypadnie Wam do gustu. 

2. W poprzednim poście z tej serii (do poczytania TUTAJ) wspominałam o balsamach do ust z firmy Hurraw! No i w międzyczasie okazało się, że w ofercie pojawił się kolejny "smak", czyli Papaya&Pineapple, czyli zestaw, który ewidentnie kojarzy mi się z latem. Bardzo przypadł mi do gustu - jak wszystkie pozostałe, oczywiście świetnie nawilża usta, a dodatkowo pachnie tropikalnymi owocami - sama przyjemność.

I tak oto szczęśliwie dobrnęliśmy do końca wpisu. W ogóle to nie wiem jak to się dzieje, że po pierwsze czas ucieka mi jak szalony i zanim się zorientuję i zbiorę w sobie, to właściwie już mija kolejny miesiąc, a po drugie zawsze wydaje mi się, że "tym razem na pewno nie będę miała Wam co pokazać", a potem się okazuje, że wpis z ulubieńcami ciągnie się niczym turecki serial (żeby nie było, że nie jestem na czasie - chociaż sama nie oglądam). Lubicie w ogóle takie posty? (ciekawe swoją drogą, co zrobię, jeśli napiszecie, że nie)...

**sama nie wierzę, że do tego nawiązałam, ale well - chcąc nie chcąc, hasło jakoś weszło do mowy potocznej :) 

czwartek, 11 września 2014

Chciałabym, chciała czyli Wishlist vol.5 + mini jesienne uzupełnienie szafy

Żeby nie zrobiło się zbyt monotonnie (zwłaszcza, że sądząc po znaczącej ciszy w komentarzach, chyba Was przeraziłam wpisem o mojej diecie :)), w międzyczasie podzielę się z Wami paroma rzeczami, które mam na swojej aktualnej mini-wishliście. Sama bardzo lubię oglądać czyjeś zestawienia tego typu (poprzednie "edycje" możecie znaleźć m.in. TUTAJ, TU i TU), bo często w ten sposób odkrywam coś, o czym nie miałam pojęcia, a co bardzo przemawia do mojej estetyki. A może tym razem któryś ze znalezionych przeze mnie drobiazgów spodoba się komuś z Was :)

Co do tej konkretnej listy, to nie ukrywam, że ucieszyłabym się bardzo, gdyby udało mi się zrealizować wszystkie zachcianki, bo mimo że niekoniecznie są to rzeczy niezbędne do życia, to pewnie okazałyby się całkiem przydatne (i przyjemne w użytkowaniu).

A jeśli ktoś się zastanawia jak robienie takich chciejlist ma się do mojego wpisu o ograniczaniu rzeczy - to już od dawna uważam, że tego typu zestawienia to świetny pomysł - pozwalają bowiem uporządkować w głowie to, co po niej chodzi; ja osobiście wykorzystuję je także jako swoisty test ogniowy - jeśli po jakimś czasie ciągle i niezmiennie marzę o tym, co się tam znajduje, oznacza to, że faktycznie zakup będzie udany. Jeśli natomiast po miesiącu stwierdzam, że jednak serce nie bije mi mocniej na widok tego, co zamieściłam, wiem, że mogę spokojnie odpuścić i kombinować dalej :) 

Na najnowszej liście właściwie nie ma żadnych sezonowych rzeczy (chyba, że uznamy za takie box filmowy oraz książkę) - wynika to z tego, że w międzyczasie uzupełniłam moje braki garderobiane (kapelusz i botki - zdjęcie na samym dole posta). Do pełni ubraniowego szczęścia brakuje mi jedynie czarnego klasycznego swetra z golfem (najlepiej z kaszmiru lub przynajmniej innej miłej w dotyku wełny, ale nie akrylu!) oraz czarnego obszernego rozpinanego kardiganu (warunek składowy jw). Pozostałe przedmioty są jak najbardziej całoroczne i uniwersalne.



1. Książka Agnieszki Maciąg "Smak miłości" - to właściwie żadna nowość, ale trzeci tom z bardzo lubianego przeze mnie cyklu. Pozostałe dwie części mam i chętnie do nich zaglądam, zresztą cały światopogląd pani Agnieszki jest mi wyjątkowo bliski, więc jestem przekonana, że to będzie równie przyjemna i pouczająca lektura. Nie wiem, jak będzie ze stosowaniem przepisów w moim przypadku (patrz wpis o pokarmowych alergiach, ale uczę się dopasowywać ciekawe potrawy do moich ograniczeń, więc może nie będzie źle).

2. Koszulka od MeWant<3 z napisem "I speak fluent sarcasm" (lub ewentualnie z karmiczną groźbą - "What goes around, comes back around"), bo po prostu do mnie pasuje :)

3. Kolejnej pozycji nawet nie powinnam komentować (obawiam się, że pod tym względem jestem niereformowalna i po prostu przestałam z tym walczyć :)) - powiem w ten sposób - nowy sezon = nowy kubek (lub więcej). Ten jest z napisem Stay simple od Magic Mug - wczoraj odebrałam spersonalizowany kubek od projektantki (który można zobaczyć tutaj: http://instagram.com/p/sxLXrNNk-d/?modal=true ) i tak mi się podoba, że z kolejnego też na pewno będę zadowolona. Hasło ze zdjęcia bardzo do mnie bardzo przemawia i chcę mieć je często przed oczami, żeby mi nie umknęło w natłoku spraw. Wprawdzie żadnego z dwóch kubków z poprzedniej listy nadal nie udało mi się nabyć, ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa - zarówno dmuchawce (chwilowo niedostępne), jak i jugandmug z napisem Drama Queen prędzej czy później będą moje! A to, gdzie będę je wszystkie upychać, to naprawdę nie jest w tej chwili najważniejsze, kochany Tatku :P

4. Kolczyki z białego złota Apart - nie muszą być konkretnie TE, chociaż przyznaję, że szalenie mi się podobają i idealnie odzwierciedlają mój styl - są eleganckie, klasyczne, subtelne i kobiece. Po prostu piękne.

5. Zegarek Daniel Wellington lub ten ze zdjęcia, od Olivii Burton.... To takie połączenie klasycznej elegancji z minimalizmem i praktycznością - nie wiem, czy moje poszukiwanie takich dodatków oznacza większą dojrzałość, ale z całą pewnością to jakieś +100 punktów do pewności siebie :) No i nie ukrywam, że już od dawna staram się wprowadzać w życie zasadę kupowania rzeczy niesezonowych - czyli takich, które nie wyjdą z mody i nie zepsują się po roku, ale będą służyły mi przez dłuższy czas.

6. I w końcu last but not least coś, na widok czegoś dosłownie zapiszczałam jak tylko się dowiedziałam, że się pojawiło w Amazonie - specjalny set blue-ray z moim serialem nr 1 wszechczasów, czyli Twin Peaks - The Entire Mystery - absolutna gratka dla fanów, w skład której wchodzi oczywiście pełny serial (tym razem w wersji HD i wierzcie mi, widać różnicę!), prequel Fire Walk With Me, mnóstwo dodatków, a przede wszystkim - ponad 90 minut wyciętych scen z tego filmu. Nie potrafię wyjaśnić, co ten serial ma w sobie takiego, ale jedno jest pewne - obejrzawszy go pierwszy raz jako nastolatka (niemalże przyklejona do telewizora), a potem, po wielu wielu latach odtworzywszy te emocje już jako dorosła kobieta, nadal jestem zafascynowana zarówno nim, jak i moimi ukochanymi postaciami (duet Audrey Horne - agent Cooper jest nie do podrobienia!) - o czym zresztą powstał kiedyś oddzielny wpis :)  

A jako bonus wrzucam zdjęcie mojego nowego kapelusza z H&M (100% wełny!), który tej jesieni będzie zdobił moją głowę (HOWDY!) oraz nowych (właściwie już nie takich nowych, bo się zdążyliśmy dotrzeć w międzyczasie) botków. Buty są z zamszu i skóry i były w wiosennej (chyba) kolekcji Bershki.


A jak tam Wasze jesienne wishlisty? Polujecie na coś? A może wpadło Wam w oko coś, co zamieściłam u siebie? Napiszcie w komentarzach! 

wtorek, 3 czerwca 2014

Chciałabym, chciała, czyli Wishlist vol.4

Ostatnia chciejlista pojawiła się na blogu dość dawno temu, bo jeszcze w październiku (TUTAJ możecie sobie ją zobaczyć) i nawet udało mi się z niej zrealizować większość rzeczy, dlatego czas na odsłonę wiosenno-letnią :) Poza tym wielkimi krokami zbliżają się moje urodziny, a to jest świetny sposób na uporządkowanie tego, co mi chodzi po głowie i z czego bym się ucieszyła. 

Jak zwykle, lista jest przemyślana i nie ma na niej rzeczy przypadkowych, ani takich, które wpadły mi do głowy w ostatniej chwili. 

1. Zielona herbata NUTE z maliną i tymiankiem - dla takiej herbaciary jak ja, pozycja obowiązkowa, a tej jeszcze nie piłam. No i oczywiście nie zapominajmy o pięknym opakowaniu :) zdjęcie STĄD

2. Dawno już nie kupowałam nowej torby (co wcześniej mi się nie zdarzało), więc może pora na zmianę i przepakowanie się? Ta na zdjęciu STĄD - jest idealnie w moim stylu - duża, pakowna, niezobowiązująca i szara!

3.  Wiadomo, że kubek (a nawet dwa) MUSIAŁ się tu pojawić :) Ten w błękitne dmuchawce "chodzi" za mną już od dłuższego czasu - jest STĄD 

4. Świece zapachowe to kolejna rzecz, którą lubię i namiętnie kupuję - te z serii Les Lumieres du Temps są wykonane z naturalnych składników i nie podrażniają (a to ważne, jeśli pali się ich sporo) i mają fantastyczne zapachy! Ja jestem leciutko uzależniona od aromatu FIGI. STĄD 

5. Skoro jesteśmy przy świecach, to jedną od Pat&Rub (zimową) już miałam i była całkiem ok, ale to ta z melisą, goździkiem i cytryną teraz bardziej do mnie przemawia. Można ją znaleźć m.in. TUTAJ 

6. Ponieważ preferuję biżuterię minimalistyczną, ten srebrno-złoty naszyjnik bardzo do mnie przemówił! Jest od polskiego projektanta Bello Design i można go znaleźć TUTAJ 

7. Pora na coś dla ducha :) Wprawdzie od jakiegoś czasu czytam głównie na Kindlu, ale niektóre pozycje chciałabym mieć w wersji klasycznej, papierowej. A rozmowy o języku w wykonaniu panów Bralczyka, Miodka i Markowskiego zdecydowanie należą do tej kategorii. Do dostania m.in. TUTAJ 

8. Szukam właśnie wygodnych, czarnych i skórzanych sandałów, ponieważ moje stopy zdecydowanie odmawiają współpracy z butami, które są wykonane z innych materiałów. Te konkretne są od VAGABOND i bardzo mi się podobają (ale cena nieco mniej), może się okazać, że skończę z jakąś bardziej ekonomiczną wersją :) Fotka STĄD 

9. Wspominałam o kubkach, więc bez specjalnego zaskoczenia pokazuję kolejny - te z kolekcji Keitha Brymera Jonesa ze słowami prześladują mnie już długo, a najtrudniej chyba było wybrać najbliższe mi hasło - padło na "Drama Queen" - kto mnie zna, ten wie, czemu :D Inne też są świetne! Zwł. seria herbaciano-grunge'owa! Można je dopaść TUTAJ 

10. No i "last, but not least", kolejna pozycja książkowa (chociaż raczej do oglądania, niż czytania) - bo jako wielbicielka Woody'ego Allena, mam na półce chyba wszystkie tytuły zarówno jego autorstwa, jak i o nim, wydane w Polsce. Oprócz tego oczywiście :) STĄD

No i tyle moich zachcianek, póki co. Zobaczymy jak się to będzie miało do urodzinowych prezentów oraz najbliższych zakupów. 

A Wam wpadło w oko coś fajnego ostatnio? A może kogoś zainspirowałam :)  

środa, 8 maja 2013

Ulubieńcy vol.2

W ciągu ubiegłego miesiąca (a właściwie nawet dłuższego czasu, bo mamy już przecież prawie połowę maja) uzbierało mi się kilka rzeczy, które spokojnie mogę opatrzyć etykietką "ulubieńców" - używałam ich bardzo często, więc bez zbędnego gadania, zapraszam do wpisu. 

Jak zwykle starałam się, aby w tej grupce znalazły się nie tylko kosmetyki, ale ogólnie rzeczy, które z jakiegoś powodu chcę i mogę Wam polecić. 


1. Kosmetyki

W tej kategorii znalazły się dwa kremy z firmy Soap&Glory - w tym Hand Food, który spokojnie można określić mianem "kultowego" oraz jego odpowiednik do stóp Heel Genius.

Powiem tak - kiedyś byłam dość sceptycznie nastawiona do tej firmy - wydawało mi się, że te słodkie opakowania retro i piękne zapachy to wszystko, czym mogą się pochwalić. Tymczasem coraz bardziej przekonuję się do ich kosmetyków pielęgnacyjnych i już wiem, że te konkretne kremy zostaną ze mną na dłużej, bo są po prostu rewelacyjne - jedyny minus to ich dostępność w Polsce (ale od czego mamy allegro i znajomych w UK :))

Następnie dwa produkty do pielęgnacji twarzy, które prawdopodobnie również nie będą wyłącznie jednorazową przygodą - ta granatowa butelka to hydrolat rumiankowy, który bardzo pomógł mi przy naprawdę problematycznym wysuszeniu skóry po zimie. Jest bardzo łagodny i jeśli tylko komuś nie przeszkadza charakterystyczny zapach, to naprawdę polecam go z całego serca - używam go codziennie rano do przemywania twarzy po nocy i moja cera jest mi za to naprawdę wdzięczna.

Obok mamy krem neutralizujący zaczerwienienia skóry Anti Rose Eucerin, który jest moim prywatnym odkryciem miesiąca - wiem, że powtarzam się do znudzenia, ale jestem posiadaczką tak wrażliwej i kapryśnej cery, że nigdy nie wiem, co ją podrażni i sprawi, że na widok lustra będę miała ochotę uciec z dzikim wrzaskiem...

Ten krem jest właściwie bezzapachowy, dobrze nawilża, NIE PODRAŻNIA (a wręcz łagodzi istniejące już podrażnienia) i ogólnie nie widzę w nim minusów, więc na pewno kiedy się skończy, kupię kolejne opakowanie.

W grupce kosmetycznej znalazł się również produkt, nad którym się wahałam, ponieważ mam z nim mały problem. Mowa o kredce podkreślającej łuk brwiowy (a właściwie rozświetlającej obszar POD) High Brow firmy Benefit. 

Z jednej strony efekt tego delikatnego rozświetlenia (jest ona w bardzo delikatnym różowym kolorze, więc wygląda naprawdę subtelnie i faktycznie robi różnicę) totalnie mnie zachwyca, jednak po kilku tygodniach regularnego stosowania chyba zaczęła mnie podrażniać :( 
I właśnie dlatego miałam wątpliwości, czy aby na pewno powinna wylądować w ulubieńcach. Jednak po namyśle stwierdziłam, że ponieważ większość z Was ma pewnie mniej szaloną cerę, to efekt jaki daje, pozwala mi ją polecić z czystym sumieniem :)

Na koniec mini-grupki kosmetycznej mamy kilka produktów do paznokci (jakżeby inaczej). Dwa miętusy od Essie to Mint Candy Apple oraz o kilka tonów jaśniejszy i rozbielony Absolutely Shore (wkrótce postaram się go pokazać na paznokciach), które dopasowały się kolorystycznie do pozostałych gadżetów (co widać na zdjęciu zbiorowym :)) 

Kiedy odpoczywam od korali i cielistych lakierów, z reguły wybieram te miętuski. Na stopach natomiast króluje Watermelon, który jest (ex aequo z Rose Bowl) moich zdecydowanym faworytem EVER - w ubiegłym roku praktycznie nosiłam go przez całe lato i jeszcze mi się nie znudził :) A gdyby ktoś koniecznie chciał zobaczyć, jak wygląda na stopach, to zapraszam na mój instagram  (instagram.com/jeanie_n) - tam powinno być jakieś zdjęcie poglądowe :)
 

Przy okazji lakierów nie mogę nie wspomnieć o najlepszym zmywaczu, jaki miałam kiedykolwiek - odkryłam go dzięki moim ulubionym angielskim blogerkom, które zachwycały się nim od dłuższego już czasu - do tej pory jakoś mi się wydawało, że nie ma go w Polsce, tymczasem znalazłam go w Superpharm. Mowa o zmywaczu Bourjois Magic Nail Polish Remover 1 second, który dostajemy w plastikowym słoiczku z czarną gąbką w środku - gąbka nasączona jest zmywaczem z dodatkiem olejków (które naprawdę działają, bo to pierwszy zmywacz, który nie wysusza mi paznokci!) i właściwie mogę o nim powiedzieć tylko WOW, bo zmywa wszystko :)

2. Ubrania
Pozostając w kolorystyce miętowo- seledynowej, najchętniej w tym miesiącu nosiłam moją ulubioną jedwabną chustkę w kropki (widać ją na zdjęciu zbiorowym) oraz tenisówki Lacoste, na które skusiłam się w zeszłym roku i które są jednym z moich najbardziej udanych zakupów - są bardzo wygodne, świetnie wyprofilowane i po prostu ładne :)
3. Relaks


Tu znalazły się dwa produkty, a mianowicie jedna z ulubionych herbat ziołowych z Marksa&Spencera CALMING infusion - bez której właściwie już nie wyobrażam sobie wieczornego rozluźnienia oraz płyta Jessie Ware - pewnie większość z Was doskonale kojarzy jej kojący, kobiecy głos. 
Dla tych, którzy nie kojarzą, mała próbka:

 
A jako bonus, kawałek, który mnie dosłownie prześladuje od momentu, kiedy usłyszałam go po raz pierwszy - zespół The xx uwielbiam (i chyba już o nim tu pisałam), ale ten fragment soundtracku do nowej adaptacji "Wielkiego Gatsby'ego" jest po prostu tak uzależniający, że wrzucam go, gdzie tylko mogę :)


Uff :) Ciekawa jestem, czy znacie / lubicie któreś z ww rzeczy? A może macie coś z podobnej kategorii, co polecacie ze swojej strony?

wtorek, 3 lipca 2012

My precioussss :)

Jak wspominałam niedawno, kusiły mnie te buty, oj kusiły :) Za ponad 300 zł pewnie bym ich w końcu nie kupiła, bo po pierwsze mam już dwie pary mokasynów, a po drugie są zamszowe, czyli średnio praktyczne. A ja czasem bywam osobą praktyczną (a przynajmniej miewam niekiedy takie przebłyski)...

Ale w miniony weekend skorzystałam z 50%-owej przeceny w sklepie Schaffashoes (wiem, że nie cieszy się on zbyt dobrą opinią, zwłaszcza w środowisku blogerek modowych, ale ja osobiście nigdy nie miałam z nim żadnych problemów, a kilka par już tam w swoim życiu kupiłam).

Tak więc oto i one, moje nowe Pepiki :) 


Mój aparat (choć go uwielbiam), niestety ma skłonność do przekłamywania kolorów - w rzeczywistości buty mają trochę mocniejszy, koralowy kolor :)


Na łopatki rozłożyła mnie ta indiańska wkładka, która wygląda jak wycięta z poncho :) Do kompletu brakuje mi tylko piór wplątanych we włosy (chociaż naszyjnik z piórkami mam, o taki, więc może jeszcze uda mi się wstrzelić w indiańskie trendy :))



Oczywiście na razie jest zdecydowanie za gorąco na testowanie ich w warunkach zewnętrznych, ale mam nadzieję, że przy 10 (lub 15) stopniach mniej będą się sprawowały idealnie :)




Na wszelki wypadek kupiłam do nich jedwab w sprayu firmy Kiwi, o którym czytałam niedawno na czyimś blogu (niestety nie pamiętam u kogo). 



Jest on polecany dla osób, które mają wrażliwe stopy, skłonne do otarć (czyli jak znalazł dla mnie) - preparat ten ma zapobiegać takim nieprzyjemnościom. Mam nadzieję, że się sprawdzi, a ja na pewno będę dobrym testerem, bo obcierają mnie właściwie WSZYSTKIE buty, bez względu na to, czy nowe czy nie. 



Kupiłam go w Rossmanie (w okolicach stoiska z artykułami do stóp, pumeksami, zmywaczami do paznokci etc.). Kosztował ok. 14 lub 15 zł. 


piątek, 29 czerwca 2012

Wyprzedażowo :)

Ufff, nogi mi odpadają...

Po pracy wybrałam się "tylko na chwilkę" do Wola Parku, ot - żeby spojrzeć, czy gdzieś przypadkiem nie znajdę w końcu idealnego kapelusza na lato, który sobie wymarzyłam.

Znalazłam.

A oprócz niego jeszcze kilka innych rzeczy :)

Poniżej zbiorcze zestawienie z kilku ostatnich wypadów zakupowych.

Powiem tak - już dawno nie byłam taka zadowolona z wyprzedażowych nabytków. W dodatku większość z tych rzeczy była na mojej liście "must have", więc starałam się nie poddawać zanadto impulsom.

Jedno jest pewne - niedługo wchodząc do mojego mieszkania, będę się musiała dosłownie przedzierać przez ogromne sterty butów. Prawdą jest również, że obiecałam sobie, że kupię jeszcze tylko klasyczne czarne skórzane baleriny i TO JUŻ KONIEC zakupów butowych. 

Ale kiedy wchodzę do Mango i tam na półce leży sobie jedna jedyna para, w moim rozmiarze, która przymierzona "tylko na sekundkę, ot tak, z ciekawości" okazuje się być skrojona na moje stopy, jest w ślicznym koralowym kolorze i jeszcze do tego kosztuje rozsądne pieniądze, no to nie ma zmiłuj. Wiadomo przecież, że wrócimy razem do domu :) 

Tak, zdecydowanie nie radziłabym stawiać na mnie pieniędzy kiedy mówię, że w tym sezonie nie kupuję już butów/torebek/apaszek/lakierów do paznokci...

A oto i winowajcy, tu na zdjęciu z Essie w kolorze nomen omen California Coral :)



Dziś po raz kolejny przechodziłam w nich kilka godzin i muszę powiedzieć, że są zaskakująco wygodne - moje stopy rzadko kiedy od razu lubią się z nowymi butami, a z tymi weszły w komitywę od pierwszego założenia :) 


Zbliżenie na materiał: 


Kosztowały 99 zł. 


A jako "bonus", apaszka w coś panterkopochodnego (też z Mango), przeceniona z 89 na 39 zł, czyli kolejna rzecz z mojej listy Must Have :)
Edit: chustka jednak nie zagrzeje u mnie miejsca, bo tak bardzo spodobała się mojej mamie, że poprosiła mnie o taką samą. Jednak w żadnym sklepie już jej nie znalazłam, więc dla siebie nabyłam trochę inną (będzie niżej), a z tą się rozstaję...


A tu reszta łupów (uprzedzam, że będzie sporo zdjęć):

1. Marynarka z Zary, na którą "chorowałam" od kilku miesięcy. Pierwotnie kosztowała 469 zł, chwilowo jest o 100 zł tańsza i oczywiście mogłam poczekać trochę dłużej, ale powiem szczerze, że nie wytrzymałabym nerwowo tego napięcia, czy przy kolejnych przecenach zostanie gdzieś jeszcze jakiś egzemplarz (obawiam się, że moje koleżanki z pracy też nie wytrzymałyby dłużej mojego gadania o niej) :)

Jest piękna, jest moja i tak mi się podoba, że mam ochotę pójść w niej spać :)



Tu jeszcze zbliżenie na materiał - to taka trochę wełna boucle, coś a'la słynne chanelowskie żakiety (tylko o innym fasonie):


2. Kapelusz z działu męskiego H&M. Cena 29,90 (tak mi się wydaje). W ciągu ostatniego miesiąca lub dwóch, przymierzyłam chyba ze 150 modeli nakryć głowy i powiem szczerze, że byłam bliska rezygnacji, ale uparłam się i dziś wchodziłam po kolei do każdego sklepu, który podejrzewałam o taki asortyment i w końcu znalazłam mój kapelusz idealny, w którym w dodatku nie wyglądam jak zbieg ze szpitala dla psychicznie chorych lub włóczykij spod mostu :) 

 3 i 4. To już mój zakupowy standard, czyli zwykłe koszulki - biała z H&M, w granatowe paski z koronką z Promodu.



5. Nowa chustka, która zastąpi tę z Mango. Ta jest ze sklepu Accesorize i kosztowała chyba jakieś 49 zł (przeceniona o 50%).


6. Tunika z H&M, która urzekła mnie kolorami i suwakiem z tyłu :) Kosztowała jakieś 39 zł. 




Tył z bliska :) 



I to już wszystkie zakupy ciuchowe. Mam jeszcze na oku zamszowe mokasyny Pepe Jeans (które na razie widziałam tylko na zdjęciu, więc może na żywo nie okażą się aż tak kuszące), a potem omijam sklepy szerokim łukiem aż do końca sezonu :) 

A w następnym odcinku, drogie dzieci, będzie mały bonusik kosmetyczny (czyli to co wpadło mi do koszyka przy okazji, choć również znajdowało się na liście) i cudowna książka, do której śliniłam się również od dawna :) 

A tymczasem idę przygotować jakąś fantastyczną kąpiel dla swoich zmaltretowanych stóp, a potem wczołgać się pod kołdrę...

sobota, 16 czerwca 2012

Rok i parę rzeczy w domu więcej :)

Nie będę opisywała WSZYSTKICH ostatnich zakupów, bo przyznam się, że trochę mi się udało "popłynąć" - nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że wydaje mi się, że kupuję wyłącznie kilka niezbędnych rzeczy, a moje konto nagle okazuje się uboższe o kilkaset złotych - to jest dla mnie prawdziwą zagadką....

No, ale do rzeczy :) 

Na początek to, co sprawiło mi największą radość, czyli prezenty :) 

Skórzane mokasyny z Zary - na początku chciałam inne, całkiem proste (takie jak w na kolażu TUTAJ), ale okazało się, że niestety nie są one już dostępne właściwie nigdzie - ani w sklepie stacjonarnym, ani online. Natomiast już na miejscu w Zarze okazało się, że te oto butki czekały sobie na mnie i na moje wybredne stopy (są przewygodne!), tak więc niewiele myśląc, złapałam je pod pachę i poleciałam do kasy. Muszę przyznać, że już je uwielbiam - poza tym, że są bardzo miękkie i w ogóle ich nie czuję na stopach, to jeszcze bardzo fajnie ożywiają nawet najzwyklejszy biurowy strój i dają mu lekkiego "pazura".



W rzeczywistości kolor jest lekko różowawy. 






I zbliżenie na detale :)



Ponieważ chwilowo nie mogę się zdecydować na żaden konkretny letni zapach (L'eau de Chloe jakoś trochę mnie zaczęło drażnić, potem mój nos pokochał Lolę Marca Jacobsa, ale okazało się, że mój portfel nie do końca się z nim zgadza, więc kompromisem okazała się ta oto delikatna woda toaletowa z Zary - z tej serii jest ich kilka, moja pachnie chyba irysem - bardzo odświeżający i łagodny zapach - idealny na upały). 




 A tu moje drugie Lilou (na początku zupełnie nie mogłam się przekonać do uroku zawieszki na sznurku, ale przyznam się, że jak tylko się zdecydowałam, niemal natychmiast zaczęłam kombinować, co chciałabym jako kolejną bransoletkę :) 
Najbardziej podoba mi się seria z różowym złotem, mimo że ma najmniejszy wybór zawieszek. 

Sówkę poniżej dostałam od moich dwóch najbliższych koleżanek z pracy: po jednej stronie jest wygrawerowana data moich tegorocznych urodzin, a po drugiej napis "Intelligence". 

Czterolistna koniczynka to starszy (własny) zakup (i coś w rodzaju mojego amuletu na szczęście). 






A to prezenty od jednej z moich bardzo bliskich koleżanek, z którą dziś w końcu udało mi się spotkać na kawie :) Książki z serii Varsaviana (czyli o historii Warszawy) zajmują u mnie specjalną półkę - mam chyba większość lepszych opracowań, ogólnie darzę ogromnym sentymentem to miasto, które już nie istnieje, zwłaszcza w odsłonie z okresu dwudziestolecia międzywojennego - to taki jeden z moich licznych "koników" :) 

Kolejnym jest moje zamiłowanie do kultury francuskiej. Dlatego najsłynniejsze piosenki francuskie, w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego, śpiewane przez Michała Bajora, to strzał w dziesiątkę - dziś wprawdzie jeszcze nie miałam czasu, żeby na spokojnie przesłuchać te płyty (to podwójny album), ale jestem pewna, że będę zachwycona. 


 Od mojego mini działu w pracy dostałam jeszcze zestaw kubków ze Starbucksa do mojej mini kolekcji (jak dotąd miałam dwa, teraz już cztery :) - bardzo je lubię, chociaż pewnie powinnam na tym poprzestać, bo kubki też już przestają mi się mieścić w szafkach. 

Zapomniałam zrobić zdjęcie, więc będzie przy okazji, może w którymś poście o herbacie :)

I to tyle póki co. Wkrótce o nowych nabytkach kosmetycznych, chociaż chyba nie ma tego znowu aż tak dużo jak mi się wydawało na początku.

środa, 13 czerwca 2012

Sneak peek :)

W związku ze zbliżającymi się nieubłaganie kolejnymi urodzinami oraz niestety bardzo smutną wiadomością od bliskiej mi osoby, postanowiłam trochę osłodzić ten nie najweselszy moment - czym? Zakupami oczywiście...

Udało mi się na szczęście w przybliżeniu dotrzymać ułożonego wcześniej planu, chociaż oczywiście nie w 100%. Ale cóż - urodziny w końcu ma się raz w roku, a oto i moje prezenty:



Jutro postaram się pokazać dokładnie, co kryją torby. 

Na razie mały podgląd na MACa: 


i Zarę: 



Powiem tak - lista była dosyć konkretna, ale zweryfikowała ją rzeczywistość - wydaje mi się, że na lepsze :)  Pojechałam np po inne buty, których nigdzie już nie ma, za to te czekały najwyraźniej na mnie, bo okazało się, że została jedna para właśnie w moim rozmiarze i w dodatku po przymierzeniu moje stopy od razu powiedziały chóralne "tak!". Szukałam jeszcze ładnego i niedużego portfela, więc pewnie niebawem czeka mnie jeszcze wycieczka do TKMaxxa. Nową torebkę próbuję sobie póki co wybić z głowy, co biorąc pod uwagę ilość jaką posiadam, jest bardzo rozsądnym podejściem. 

Z innymi zakupami ciuchowymi poczekam na wyprzedaże :)

A jutro czeka mnie jeszcze wizyta w benefitowym Brow Barze - związana oczywiście z urodzinową promocją, o której dowiedziałam się dzięki blogerkom. W związku z nią (wizytą w sensie), od jakichś 2 tygodni powstrzymywałam się od samodzielnego regulowania brwi i przyznam się, że nie mogę już na siebie patrzeć - dzisiaj w MACu razem z panią konsultantką wybuchnęłyśmy śmiechem, kiedy przy sprawdzaniu odcieni na mojej skórze, obie nieopatrznie spojrzałyśmy na ten chaos nad moimi oczami :) Bardzo jestem ciekawa co też wyczaruje na mojej twarzy słynna pani Kasia ze Złotych Tarasów...
Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...