W ciągu ubiegłego miesiąca (a właściwie nawet dłuższego czasu, bo mamy już przecież prawie połowę maja) uzbierało mi się kilka rzeczy, które spokojnie mogę opatrzyć etykietką "ulubieńców" - używałam ich bardzo często, więc bez zbędnego gadania, zapraszam do wpisu.
Jak zwykle starałam się, aby w tej grupce znalazły się nie tylko kosmetyki, ale ogólnie rzeczy, które z jakiegoś powodu chcę i mogę Wam polecić.
1. Kosmetyki
W tej kategorii znalazły się dwa kremy z firmy Soap&Glory - w tym Hand Food, który spokojnie można określić mianem "kultowego" oraz jego odpowiednik do stóp Heel Genius.
Powiem tak - kiedyś byłam dość sceptycznie nastawiona do tej firmy - wydawało mi się, że te słodkie opakowania retro i piękne zapachy to wszystko, czym mogą się pochwalić. Tymczasem coraz bardziej przekonuję się do ich kosmetyków pielęgnacyjnych i już wiem, że te konkretne kremy zostaną ze mną na dłużej, bo są po prostu rewelacyjne - jedyny minus to ich dostępność w Polsce (ale od czego mamy allegro i znajomych w UK :))
Następnie dwa produkty do pielęgnacji twarzy, które prawdopodobnie również nie będą wyłącznie jednorazową przygodą - ta granatowa butelka to hydrolat rumiankowy, który bardzo pomógł mi przy naprawdę problematycznym wysuszeniu skóry po zimie. Jest bardzo łagodny i jeśli tylko komuś nie przeszkadza charakterystyczny zapach, to naprawdę polecam go z całego serca - używam go codziennie rano do przemywania twarzy po nocy i moja cera jest mi za to naprawdę wdzięczna.
Obok mamy krem neutralizujący zaczerwienienia skóry Anti Rose Eucerin, który jest moim prywatnym odkryciem miesiąca - wiem, że powtarzam się do znudzenia, ale jestem posiadaczką tak wrażliwej i kapryśnej cery, że nigdy nie wiem, co ją podrażni i sprawi, że na widok lustra będę miała ochotę uciec z dzikim wrzaskiem...
Ten krem jest właściwie bezzapachowy, dobrze nawilża, NIE PODRAŻNIA (a wręcz łagodzi istniejące już podrażnienia) i ogólnie nie widzę w nim minusów, więc na pewno kiedy się skończy, kupię kolejne opakowanie.
W grupce kosmetycznej znalazł się również produkt, nad którym się wahałam, ponieważ mam z nim mały problem. Mowa o kredce podkreślającej łuk brwiowy (a właściwie rozświetlającej obszar POD) High Brow firmy Benefit.
Z jednej strony efekt tego delikatnego rozświetlenia (jest ona w bardzo delikatnym różowym kolorze, więc wygląda naprawdę subtelnie i faktycznie robi różnicę) totalnie mnie zachwyca, jednak po kilku tygodniach regularnego stosowania chyba zaczęła mnie podrażniać :(
I właśnie dlatego miałam wątpliwości, czy aby na pewno powinna wylądować w ulubieńcach. Jednak po namyśle stwierdziłam, że ponieważ większość z Was ma pewnie mniej szaloną cerę, to efekt jaki daje, pozwala mi ją polecić z czystym sumieniem :)
Na koniec mini-grupki kosmetycznej mamy kilka produktów do paznokci (jakżeby inaczej). Dwa miętusy od Essie to Mint Candy Apple oraz o kilka tonów jaśniejszy i rozbielony Absolutely Shore (wkrótce postaram się go pokazać na paznokciach), które dopasowały się kolorystycznie do pozostałych gadżetów (co widać na zdjęciu zbiorowym :))
Kiedy odpoczywam od korali i cielistych lakierów, z reguły wybieram te miętuski. Na stopach natomiast króluje Watermelon, który jest (ex aequo z Rose Bowl) moich zdecydowanym faworytem EVER - w ubiegłym roku praktycznie nosiłam go przez całe lato i jeszcze mi się nie znudził :) A gdyby ktoś koniecznie chciał zobaczyć, jak wygląda na stopach, to zapraszam na mój instagram (instagram.com/jeanie_n) - tam powinno być jakieś zdjęcie poglądowe :)
Przy okazji lakierów nie mogę nie wspomnieć o najlepszym zmywaczu, jaki miałam kiedykolwiek - odkryłam go dzięki moim ulubionym angielskim blogerkom, które zachwycały się nim od dłuższego już czasu - do tej pory jakoś mi się wydawało, że nie ma go w Polsce, tymczasem znalazłam go w Superpharm. Mowa o zmywaczu Bourjois Magic Nail Polish Remover 1 second, który dostajemy w plastikowym słoiczku z czarną gąbką w środku - gąbka nasączona jest zmywaczem z dodatkiem olejków (które naprawdę działają, bo to pierwszy zmywacz, który nie wysusza mi paznokci!) i właściwie mogę o nim powiedzieć tylko WOW, bo zmywa wszystko :)
2. Ubrania
Pozostając w kolorystyce miętowo- seledynowej, najchętniej w tym miesiącu nosiłam moją ulubioną jedwabną chustkę w kropki (widać ją na zdjęciu zbiorowym) oraz tenisówki Lacoste, na które skusiłam się w zeszłym roku i które są jednym z moich najbardziej udanych zakupów - są bardzo wygodne, świetnie wyprofilowane i po prostu ładne :)
3. Relaks
Tu znalazły się dwa produkty, a mianowicie jedna z ulubionych herbat ziołowych z Marksa&Spencera CALMING infusion - bez której właściwie już nie wyobrażam sobie wieczornego rozluźnienia oraz płyta Jessie Ware - pewnie większość z Was doskonale kojarzy jej kojący, kobiecy głos.
Dla tych, którzy nie kojarzą, mała próbka:
A jako bonus, kawałek, który mnie dosłownie prześladuje od momentu, kiedy usłyszałam go po raz pierwszy - zespół The xx uwielbiam (i chyba już o nim tu pisałam), ale ten fragment soundtracku do nowej adaptacji "Wielkiego Gatsby'ego" jest po prostu tak uzależniający, że wrzucam go, gdzie tylko mogę :)
Uff :) Ciekawa jestem, czy znacie / lubicie któreś z ww rzeczy? A może macie coś z podobnej kategorii, co polecacie ze swojej strony?