Tak jak pisałam wcześniej, uzbrojona dzięki blogom kosmetycznym w tajemną wiedzę, "zafundowałam" sobie urodzinową wizytę w Brow Barze w Złotych Tarasach.
Dla zainteresowanych, ale niezorientowanych - Brow Bar jest to niewielkie stanowisko w Sephorze, obsługiwane przez konsultantki firmy Benefit, gdzie można wykonać profesjonalną regulację brwi.
Przyjemność ta (pomijam już fakt, że sam zabieg, choć naprawdę bezbolesny, do przyjemności jednak ciężko zaliczyć) do tanich nie należy - na poniższej ulotce (z oficjalnej strony Sephory) znajdziecie ceny i najważniejsze informacje.
Przed wyrwaniem sobie włosów z głowy na widok cen, warto mieć w pamięci organizowane chyba dosyć często promocje cenowe, a zwłaszcza tę urodzinową - jeśli zapiszemy się na zabieg (tzn wykonamy go) w swoje urodziny, będzie on całkiem bezpłatny! Wydaje mi się, że to bardzo fajna opcja :)
A teraz do rzeczy - idąc tropem innych blogerek, zapisałam się do pani Kasi z warszawskich Złotych Tarasów. Sam zabieg był niedługi, ale bardzo dokładny (pisząc niedługi myślę, że trwał jakieś 20 minut, ale z jakichś powodów nastawiałam się wcześniej na długaśną posiadówę, więc byłam miło zaskoczona). Przed nim krótka ankietka na temat potencjalnych reakcji alergicznych, zażywanych leków, wrażliwości skóry etc., potem oglądanie obecnego kształtu brwi, popełnianych dotychczas błędów, omówienie tego, co będzie się działo - i akcja :)
Wiedząc wcześniej, że będę szła na regulację, przestałam "tykać" moje brwi na jakieś 2 tygodnie - przyznam się, że męczyło mnie to strasznie, ale dzięki temu teraz mam mniej roboty :) Okazało się bowiem, że o ile jedna brew była "w miarę", to druga wymagała więcej pracy - trzeba było obie do siebie dostosować kształtem.
Tak jak już wspominałam, dostałam zakaz dotykania włosków na najszerszej linii, która wymaga zapuszczenia, w międzyczasie mogę ratować się trochę podmalowywaniem, ale bez przesady.
Poniżej wrzucam zdjęcia przed i po :) Tylko nie przestraszcie się, że na tym "przed" mam pomalowane tylko jedno oko - zdjęcia robiłam na potrzeby pokazania nowego tuszu do rzęs (chociaż w sumie taki post nigdy nie powstał) i stąd moje rzęsy jednocześnie "ubrane" i saute :)
PRZED (z pomalowanymi rzęsami jednego oka :))
PO (wzrok lekkiego psychola :))
I w oksach:
I jeszcze całość z głupią miną i mega świecącą żółtą twarzą :))
Ogólnie zdjęcia nie są wybitne, ale efekt chyba widać. Brwi nie są jeszcze idealne, ale myślę, że jestem na dobrej drodze.
A wizytę w Brow Barze naprawdę polecam - warto pójść choćby raz tylko po to, żeby zobaczyć, jaki kształt powinny mieć nasze brwi, gdzie powinny się zaczynać, gdzie kończyć i ewentualnie jakich kosmetyków używać.
To też mi się w Pani Kasi spodobało - dostałam na koniec książeczkę z kosmetykami Benefita, w tym notatkę, jakie konkretne odcienie zostały użyte na mnie, ale nie czułam się "zmuszana" do kupienia ich w tym momencie. Myślę intensywnie nad zestawem cieni do brwi (dokładniej jest to cień i wosk), bo wydaje się on fajny i podobno jest wydajny, chociaż cena trochę mnie zniechęca (nie pamiętam dokładnie, ale coś ok. 119 zł).
Ufff, dłuuugi post mi wyszedł, ale może komuś się przyda :)