Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bubble tea. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bubble tea. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 października 2012

Tydzień w obrazkach:)

Sama bardzo lubię oglądać takie posty, kiedyś już parę razy pokazywałam moje przypadkowe dni za pomocą kilku zdjęć pstrykniętych telefonem.

Dziś będzie prawie cały tydzień :) Mam nadzieję, że Was nie zanudzę (bo zdjęć sporo)...

No to zaczynamy...
Praca...wyjątkowo uprzątnięta część biurka, bo z drugiej strony zazwyczaj panuje totalny chaos i anarchia :)


Koka na swoim ulubionym miejscu, czyli moich kolanach, w trakcie ciężkiej pracy na kompie :)


 i na świeżo wypranych (i odłożonych na dosłownie sekundkę) rzeczach...


Wieczorny relaks po stresującym i męczącym dniu. 

 
I relaks innego typu :) 


Jesienny spacer po pracy


z przerwą na posiłek :) 


PYCHA! Belgijskie frytki z sosem tika masala - mmmmmmmmmmm....


 i picie :)



 Witryna sklepu Bubbleology



A tu bubble tea o smaku mango z kulkami liczi. Następnym razem muszę spróbować mlecznej migdałowej...


Spacer warszawskimi ulicami  (zegar nie działa :))


 I hipsterskie zakupy :D


 A w środku - chlebek z oliwkami i rozmarynem - bardzo smaczny!


To czekało w skrzynce...


 a TO na ścianie!


Miłego piątku :) Ja odliczam czas do wieczora, kiedy wybieram się na otwarcie nowego warszawskiego klubu oraz dwa świetne koncerty - już się nie mogę doczekać!

Lubicie takie posty? A jeśli tak, to czy wolicie same zdjęcia, czy takie z krótkim komentarzem?

sobota, 4 sierpnia 2012

Moje malutkie krakowskie wakacje :)

Moje krakowskie mikro wakacje już zakończone. 

Przede mną wprawdzie jeszcze duża część urlopu, ale to ten spontaniczny i bardzo sympatyczny wyjazd, będę najmilej wspominać...

Mam nadzieję, że wytrzymacie, bo wpis ten będzie właśnie taki wspominkowy, pokażę Wam (w wielkim skrócie oczywiście), jak spędziłam te kilka dni :) Nie będę opisywać zabytków, bo to nie jest blog podróżniczy, zresztą głównie biegałam dookoła pstrykając bez opamiętania wszystko jak japońska turystka, więc skupię się raczej na codziennych drobiazgach, które sprawiły mi przyjemność i na miejscach, które "odkryłam" na swój własny użytek :)

Nocna podróż. Lubię jeździć nocą samochodem, ale wtedy kiedy wiem, że jestem w komfortowej sytuacji pasażera, który w każdej chwili może się zdrzemnąć. Oczywiście solidarnie staram się tego nie robić i wytrwać przytomnie do końca. Na szczęście muzyka to bardzo ułatwia, a ja jestem niespełnionym DJem :) Faktem jest, że po 24 w środku tygodnia drogi wyraźnie pustoszeją, więc jedzie się naprawdę przyjemnie :)


Tu już środowy poranek na Rynku. Nasz hotel był dosłownie minutę od Barbakanu, więc wystarczyło przejść przez jezdnię i zrobić parę kroków i już byłam na Starówce :)


Zestaw śniadaniowy w Coffee Heaven. Miejscówka idealna, bo widać wszystko, co się dzieje dookoła i można zebrać energię na resztę dnia.


 
Sukiennice, a tam między innymi przepiękna biżuteria z bursztynem. I powiem tak - o ile normalnie za bursztynem nie przepadam, tak masywne bransolety z pojedynczym kamieniem sprawiły, że zaświeciły mi się oczy. Niestety cena zwalała z nóg, więc skończyło się na oglądaniu...


Ponieważ druga połowa mojej wycieczki część dnia spędzała w pracy, niektóre widoki podziwiałam w pojedynkę. 



Ale na szczęście wczesne popołudnia i wieczory były już wspólne :) 

  

Poza zwiedzaniem typowo turystycznych miejsc (Wawel, Kazimierz), wykorzystywaliśmy ten czas (i olbrzymie upały, które ledwo dawały żyć) na testowanie napojów :) 

Wreszcie skusiłam się na Bubble Tea (ta poniżej kupiona na stoisku BoBoQ w Galerii Krakowskiej). 


I muszę powiedzieć tak - sam napój (oba na bazie zielonej herbaty, mój o smaku marakui, drugi kiwi) bardzo mi smakował, ale już słynne kuleczki znacznie mniej. W moim kubeczku widać zarówno kuleczki o smaku mango (które śmiesznie pękają w ustach, jak i czarną tapiokę. Ma ona specyficzną, gumowatą konsystencję i smak, który nie do końca mi "podszedł", dlatego następnym razem raczej skuszę się na sam płyn, bez kulek :)


Opakowania są przesłodkie :)


A tu miejsce, o którym wcześniej czytałam i które chciałam odwiedzić, czyli Cupcake Corner.  Wprawdzie przy ponad trzydziestostopniowych temperaturach jedzenie słodkości plasuje się u mnie gdzieś na szarym końcu listy rzeczy do zrobienia, ale w CC poza tym, że mieli fajny wystrój (co widać na zdjęciach poniżej), klimatyzację (a to naprawdę się liczyło!), to jeszcze robili przepyszną lemoniadę, która ratowała nas kilkakrotnie w ciągu tych dni :) 


Wnętrze jest raczej niewielkie i nieprzekombinowane, poza tym podoba mi się ciekawe oświetlenie.


A tu już wspomniana lemoniada i babeczka, po którą wróciliśmy wieczorem, jak upał odrobinę zelżał :)



Ciasteczkowy potwór (a nawet dwa, licząc mnie) :)) 


Spróbujcie się domyślić, jak wyglądałam po zjedzeniu tego niebieskiego kremu :) Dobrze, że nie było tam z nami za dużo ludzi, bo jeszcze przez chwilę straszyłam błękitnym językiem :)


Ogólnie muszę powiedzieć, że hasłem przewodnim tego wyjazdu zdecydowanie była lemoniada :) 
W różnych odsłonach (na Rynku piliśmy np przepyszną malinową) i z różnych miejsc, ale naprawdę to coś, co ratowało nas od zalegnięcia w pierwszej chłodnej bramie :) 

 
 

A tu już piątkowy poranek, tuż przed wyjazdem - mrożona kawa, szybkie śniadanie i w drogę :) 





Jeszcze ostatni rzut oka na nasz hotel z daleka i bye bye Cracow...



Zakupów kosmetycznych wyjątkowo nie zrobiłam żadnych (no, poza dodatkowym żelem pod prysznic, bo przy tych temperaturach łazienka była kolejnym z nielicznych miejsc, w którym dało się jakoś wytrzymać) - jakoś udało mi się skutecznie omijać wszelkie drogerie :) 

Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o ciuchach, ponieważ tak się złożyło, że nasz hotel znajdował się również bardzo blisko (zbyt blisko!) Galerii Krakowskiej, w której było tak przyjemnie chłodno, że dosłownie nie sposób było się oprzeć chwili relaksu tam właśnie :) No, a skoro już tam byłam, to przecież wiadomo, że nie skończyło się na oglądaniu wystaw :)

Moje pamiątki z Krakowa więc całkiem przez przypadek w większości mają na sobie metkę Zary :DD

Teraz czeka mnie spokojny ( i w miarę BEZZAKUPOWY) weekend, a potem już tylko relaks na łonie przyrody :) 

W międzyczasie postaram się wrzucić jakiś post kosmetyczny (i być może zakupowy z ostatnimi nabytkami). 
 
Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...