Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupa. Pokaż wszystkie posty

18 listopada 2022

Krem z białych warzyw ze smażoną kiszoną kapustą

Na początek ogłoszenie odnośnie cateringu. Nie będę tu wstawiała menu, bo robi się trochę bajzel, catering, catering, przepis, catering, catering, catering, przepis. 

Moje propozycje do wysłania dla Was można podglądać na Facebooku lub Instagramie, tu będę już wstawiała tylko przepisy. Dania na wysyłkę robię praktycznie co tydzień, zaglądajcie na mój profil:

https://www.facebook.com/sojaturobie/

Dzisiaj krem z białych warzyw, jeden z lepszych, jakie zrobiłam, zarówno pod względem doboru warzyw, jak i dodatku smażonej kiszonej kapusty.

Dodatki do kremowych zup stosuję różne: smażone liście brokuła, kalarepy, pokrzywy, szpinak, sałaty, korzonki pora, cebuli, ten który przedstawiam, jest jednym z lepszych opcji, mam nadzieję, że zagości również w Waszych domach.


,


Składniki 

dla 4 osób na 2 dni

Zupa

1/4 małej główki kapusty

pół mniejszego kalafiora

2 średnie kalarepy

4 średnie ziemniaki

1 średni fenkuł (niekoniecznie, ale bardzo polecam)

średni por- biała i jasnozielona część

2 łodygi selera naciowego

średnia cebula

2 duże ząbki czosnku

4 łyżki posiekanego koperku

4 łyżki oleju

po czubatej łyżeczce słodkiej i ostrej papryki oraz mielonej kolendry

sól, biały pieprz

4 liście laurowe

4 ziarenka ziela angielskiego

2 łyżki owocowego białego octu

2 łyżki sosu sojowego

duża szczypta gałki muszkatołowej

Dodatkowo

duża garść kiszonej kapusty

4 łyżki oleju


Wykonanie

Umyte warzywa kroję jakkolwiek, i tak po ugotowaniu będą zmiksowane. Oczywiście kalarepę, cebulę czy ziemniaki najpierw trzeba obrać. Czosnku nie dodaję od razu, zostawiam go na koniec.

W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam warzywa i często mieszając smażę na dość dużym ogniu często mieszając przez ok 15 minut, niech się dobrze zrumienią. 

Teraz dodaję mielone papryki, kolendrę i liście laurowe, podgrzewam mieszając jeszcze chwilę, aż przyprawy pokryją warzywa i wydobędą aromat. Dolewam ok 2 litry wody, dodaję ziele angielskie, czubatą łyżeczkę soli, zagotowuję, zmniejszam płomień na mniejszy i gotuję pod uchyloną pokrywką około 25 minut. Do wszelkich zup warto też dodać ze 2 łodygi zielonej naci selera i zielone liście pora, tylko trzeba je wyciągnąć po ok 20 min gotowania. Po tym czasie wyciągam liście i ziarenka ziela angielskiego i miksuję na gładko. Dodaję starte na drobnej ukośnej tarce ząbki czosnku, gałkę, pieprz, sos sojowy, ocet i posiekany koper. Mieszam i zostawiam zupę na kilka minut. Teraz należy spróbować i zdecydować czego jej brakuje, smaku słonego, ostrego, a może kwaśnego? Jeśli lubicie rzadsze zupy, dolejcie więcej zagotowanej wody i doprawcie ponownie.

Czas na kiszoną kapustę. Należy dobrze ją odcisnąć z soku. Sok oczywiście warto zachować i stosować jako dodatek do zup, koktajli, past itp. Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam odciśniętą kapustę i smażę, dość długo- 20 minut lub więcej, ma się dobrze zrumienić, a miejscami nawet przypalić. Dość często trzeba ją mieszać. Taką kapustę w moim domu rodzinnym robiła moja mama i mieszała z makaronem, strasznie to lubiliśmy, a teraz odkryłam, że to świetny dodatek do kremowych zup.

Do nalanej w talerze zupy dodaję słuszną garść kapusty. Smacznego!





Oceń przepis:

23 sierpnia 2022

Catering Sojaturobię z dostawą na 30.08.22

Kochani, kolejna cateringowa partia pojechała w Polskę.

Kilogramy warzyw przerobione na słoiki, kilometry przepedałowane rowerem (2 dętki i 2 kleszcze! a co! 💪), 2 nocki w plecy. Zmęczona, ale happy. Kolejne menu w załączniku z wysyłką w najbliższy poniedziałek 29.08.22, piszcie na msn: sojaturobie lub maila: sojaturobie@gmail.com






Oceń przepis:

17 sierpnia 2022

Catering Sojaturobię z dostawą na 23.08.22

Kochani, zapraszam do zamówień zestawu z wysyłką 22.02.22 i przewidywaną dostawą na 23.08.22. 

Sporo się dzieje, jak się już wszystko unormuje, będę częściej wstawiała przepisy!

Piszcie na mój messenger: sojaturobie lub @ sojaturobie@gmail.com





Oceń przepis:

8 sierpnia 2022

Catering Soaturobię z dostawą na 16.08

 Dzień dobry, zaczynam z roślinnym cateringiem z dostawą w całym kraju. Myślę, że Ci, którzy znają moje przepisy, nie zawiodą się, a Ci, którzy po raz pierwszy spróbują, pokochają również kuchnię roślinną. Zamówienia proszę składajcie najlepiej do środy 10.08, żebym mogła się dobrze przygotować i rozplanować pracę. Dzięki i trzymajcie kciuki proszę :)







Oceń przepis:

10 lipca 2022

Wegański chłodnik z botwinki

 Chłodniki są bardzo popularne na Podlasiu, skąd pochodzę. W moim rodzinnym domu latem robiło się je na różne sposoby, ten z botwinki to mój ulubiony. Jest w nim i kwaśność i słodycz, coś do popicia i do pochrupania, ma piękny kolor i cudowny smak. W towarzystwie młodych ziemniaków to idealny obiad na upalne dni. Zawsze robię go na przynajmniej dwa dni, by dobrze schłodzony wyjąć z lodówki i doskrobać młodych ziemniaczków.

W mojej wegańskiej wersji do chłodnika dodaję młodą kalarepkę, która obok buraczków jest elementem chrupiącym i dodaje smaku, a także przecier pomidorowy, który wspaniale współgra z burakami, podkręca smak i konsystencję.

Jak do tej pory, moja najlepsza wersja chłodnika botwinkowego, myślę, że się nie zawiedziecie :)



Składniki

(dla 4 osób na 2 dni)

ok 10 młodych buraczków z kilkoma większymi

pęczek młodej dymki z małymi cebulkami i szczypiorkiem

1 średnia młoda kalarepa

2 szklanki bulionu warzywnego lub wody

3 szklanki przecieru pomidorowego (passaty)

2 szklanki wegańskiego niesłodzonego mleka (sojowe lub owsiane)

4 łyżki kleiku ryżowego dla dzieci (neutralnego, bez dodatków)

1 szklanka soku z kiszonych ogórków

2-4 łyżki octu owocowego (ostatnio używam z owoców czarnego bzu)

2 duże ząbki czosnku

4 łyżki posiekanego koperku

2 łyżki oleju

sól, pieprz do smaku


Wykonanie

Botwinkę solidnie płuczę pod zimną wodą, odcinam korzonki, buraczki cienko obieram, łodygi i liście drobno kroję (oddzielnie).

W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam pokrojone w dość cienkie plasterki cebulki, chwilę przesmażam, dodaję pokrojone w drobną kostkę buraczki i obraną, pokrojoną w kostkę kalarepkę, smażę ok 2 minuty mieszając. Wlewam bulion, zagotowuję, dodaję pół płaskiej łyżeczki soli, gotuję przez ok 5 minut, dodaję posiekane łodyżki buraczków i połowę pokrojonego szczypiorku, po kolejnych 2- 3 minutach dodaję posiekane listki botwinki, podgrzewam chwilę. Dodaję przecier, zagotowuję, wlewam mleko dobrze rozmieszane z kleikiem, wodę z kiszonych ogórków, starte na drobnej skośnej tarce ząbki czosnku i ocet, mieszam i wyłączam gaz. 

Po przestudzeniu dodaję resztę szczypiorku, posiekany koperek, doprawiam ewentualnie solą, octem, pieprzem i wstawiam do lodówki. Chłodnik najlepiej przygotować wieczorem i spożywać przez następne dni.




Oceń przepis:

25 maja 2022

Kapuśniak z młodej kapusty i szczawiu

 Wiosenna zupa z młodej kapusty podkręcona solidną garścią świeżego szczawiu. Niezbędnym dodatkiem jest również świeży koperek oraz młode ziemniaczki, u mnie gotowane i podane oddzielnie, oblane olejem i posypane również koprem. Zapach gotowanej młodej kapusty, krojonego świeżego szczawiu i koperku, to doznania, na które czekam cały rok :) z tym większą przyjemnością dzielę się przepisem z Wami.



Składniki
(na solidną porcję dla 4 osób)

większa główka młodej kapusty
3 młode marchewki
młoda pietruszka
młody por
duża garść świeżego szczawiu
4 łyżki posiekanego koperku
1 i 1/2 szklanki niesłodzonego mleka roślinnego i tyle samo bulionu lub wody
4 łyżki oleju
czubata łyżeczka soli
łyżeczka wędzonej papryki
szczypta gałki muszkatołowej
pieprz do smaku
ewentualnie chlust soku z cytryny lub białego octu winnego


Wykonanie

Obrane marchewki i pietruszkę ścieram na tarce o grubych oczkach. Z kapusty odrzucam wierzchnie liście i kroję na kawałki (nie muszą być drobne, bo zupę potem lekko miksujemy).

W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 2 łyżki oleju, wrzucam starte warzywa, kapustę i pora w całości, mieszam. dorzucam łyżeczkę soli i duszę mieszając na niedużym ogniu przez ok 15 minut. Dorzucam łyżeczkę wędzonej papryki, mieszam.

W tym czasie na pozostałych 2 łyżkach oleju smażę posiekany szczaw przez kilka minut, aż straci objętość i niestety kolor, dodaję do warzyw.

Teraz dolewam mleko i bulion i chwilę całość miksuję  żyrafą do rozdrobnienia warzyw na mniejsze ale wciąż chrupkie kawałki. Jeśli używacie mleka sojowego, nie doprowadzajcie do zagotowania, bo te lubi się zwarzyć. Dodaję gałkę, koperek, ewentualnie chlust soku z cytryny lub białego octu. Wyłączam gaz i przyprawiam pieprzem, można dosolić do smaku.

Oddzielnie gotuję młode oskrobane ziemniaczki z dodatkiem soli, po odcedzeniu, dodaję do nich odrobinę oleju i posiekany koper, podaję do kapuśniaku na osobnym talerzyku.



Oceń przepis:

7 lutego 2022

Wegańska zupa fasolowa

Cóż, „trochę” zeszło… Często myślałam, że do blogowania już nie wrócę, chociaż były też przebłyski, żeby wrzucić fotę i pokazać co gotuję, więc nie paliłam mostów. Po ostatnim wpisie na FB o możliwości powrotu, dostałam taką moc pozytywnej, ciepłej energii, że postanowiłam spróbować i chociaż wiem, że obecnie jest masa inspirujących blogów, to mam nadzieję, że jakaś część z Was będzie gotować również razem ze mną.
Dzisiaj pyszna i sycąca zupa w polskim klimacie. Prosta sprawa, proste składniki, proste wykonanie, fasolowa w wersji wegańskiej, idealna a tą porę roku i fronty szalejące za oknem, które ostatnio całkiem ześwirowały. Solidna porcja białka i dobrego nastroju przynajmniej na dwa dni, część możecie przełożyć do słoika i przechować przez kilka dni w lodówce.
W swojej wersji do gotowania fasoli dodaję suszony cząber, który wpływa na lepsze trawienie fasoli, a do zupy dodatkowo majeranek, który ze strączkami komponuje się idealnie. Może nie każdy gotuje fasolówkę z przecierem pomidorowym, ale zaręczam, że w takiej wersji smakuje dużo lepiej, spróbujcie i nie zapomnijcie na noc namoczyć fasoli!


Składniki
(dla 3- 4 osób na minimum 2 dni)

500g suchej fasoli (używam i najbardziej lubię Pięknego Jasia)
2 średnie cebule
2 większe marchewki
średnia pietruszka
kawałek selera korzeniowego
kawałek pora
6 niedużych ziemniaków
2 większe ząbki czosnku
4 łyżki oleju
płaska łyżka słodkiej wędzonej papryki
płaska łyżka słodkiej papryki
czubata łyżeczka ostrej papryki
czubata łyżeczka mieszanki curry
czubata łyżeczka suszonego cząbru
płaska łyżka suszonego majeranku
2 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki octu jabłkowego lub innego lubianego
sól
ok 1l przecieru pomidorowego

Wykonanie
Fasolę moczę przez noc w dużej ilości wody. Następnego dnia płuczę, wrzucam do garnka, zalewam nową wodą- kilka centymetrów nad poziom strączków. Zagotowuję, zbieram pianę, zmniejszam płomień, kładę na chwilę pokrywkę i ponownie zbieram pianę, która zebrała się na powierzchni. Teraz dodaję cząber i gotuję fasolę, przez pierwsze 30- 40min bez pokrywki, bo piana jest dość uporczywa i w chwili nieuwagi może nam zalać kuchenkę. Po ok godzinie gotowania dodaję czubatą łyżeczkę soli, nie dodawajcie jej zbyt wcześnie, bo ziarna nigdy się nie ugotują lub będzie to trwało wieczność. Wyłączamy garnek na takim etapie, na którym miękkość fasoli nam odpowiada, generalnie trwa to ok 1,5h.
W czasie gotowania fasoli przygotowuję bazę zupy. W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam ok 4 łyżki oleju, wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę, gdy się zeszkli, dodaję por w kawałku oraz obraną i startą a tarce o grubych oczkach włoszczyznę, smażę przez kilka minut. Dodaję sproszkowane papryki, curry i liście laurowe, podgrzewam 2- 3 minuty mieszając. Zalewam wodą (ok 3 litry), zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżkę soli, ziele angielskie i gotuję na wolnym ogniu przez ok 30 min. Po tym czasie wyciągam pora, dodaję obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki i fasolę (wraz z płynem z gotowania) i gotuję jeszcze przez ok 30min. Dolewam przecier i podgrzewam całość przez kilka minut. Dorzucam majeranek, starty na drobnej tarce czosnek, sos sojowy, ocet, mieszam i wyłączam gaz.
Zupę warto potrzymać przez kilka minut pod pokrywką, następnie doprawić według uznania. Mi osobiście odpowiada w takiej konsystencji, ale jeśli wolicie gęstszą, odlejcie trochę, zmiksujcie i przełóżcie z powrotem do garnka. Jeśli fasolówka Wam posmakowała, to mam dobrą wiadomość: następnego dnia smakuje jeszcze lepiej! Smacznego!




Oceń przepis:

10 października 2015

Pyszny krem z cebuli

Jestem bardzo ciekawa, na ile (i czy w ogóle) ta zupa będzie dla Was zaskoczeniem.
Dla mnie zupy cebulowe są rzecz jasna znane w kilku wariacjach, ale krem z cebuli jest zupełną nowością w tym sezonie na moim stole i jednocześnie hitem. Zachwycił mnie nie tylko konsystencją i łatwością wykonania, ale też smakiem i aromatem, którego nie trzeba, a nawet nie wolno podbijać masą przypraw i innych warzyw, geniusz tkwi w prostocie.
Za inspirację bardzo dziękuję Ewie :)




Składniki
(4 - 6 porcji)
kilogram białej cebuli (lub więcej)
2 większe marchewki
nieduża pietruszka
kawałek selera korzeniowego
czubata łyżeczka sproszkowanej czerwonej papryki słodkiej lub wędzonej
4 liście laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
spora szczypta suszonego lubczyku
czubata łyżeczka suszonego majeranku
8 łyżek oleju
2 łyżki czerwonego octu winnego
dla zaostrzenia smaku można dodać chili i 2 - 3 ząbki przeciśniętego przez praskę czosnku
dobrym dodatkiem do zupy będą prażone płatki migdałowe, pestki słonecznika, dyni, pieczona ciecierzyca lub ugotowana czarna fasola, garść posiekanej natki pietruszki

Wykonanie
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam obraną i pokrojoną w większą kostkę cebulę, smażę na dużym ogniu, co jakiś czas mieszając, przez ok 15 minut, aż jej kolor ściemnieje i miejscami przysmaży.
Zalewam wodą (początkowo niech będzie to litr, potem będzie można wyregulować konsystencję), dodaję pokrojone marchewki, pietruszkę, seler, liście laurowe, ziele angielskie, niepełną płaską łyżkę soli i roztarty w palcach lubczyk. Zagotowuję, zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 20 minut - do miękkości warzyw. Po tym czasie, wyjmuję liście, ziele i nie wyłączając gazu miksuję zawartość garnka żyrafą na krem. Jeśli konsystencja wyda się Wam za gęsta, dodajcie nieco wody. W tym miejscu doprawiamy zupę roztartym w palcach majerankiem, czosnkiem, dodatkową porcją soli i octem. Podajemy z lubianymi dodatkami.

Oceń przepis:

6 września 2015

Prosta zupa kalafiorowa

Witajcie, na początek ogłoszenie. Ci, którzy śledzą profil Sojaturobię na Facebooku (klik), wiedzą, że obiecałam książkę. Zebrałam kilka fajnych nowych przepisów, potem życie doświadczyło mnie przykrymi doświadczeniami i musiałam odstawić pracę nad książką. Bardzo bym chciała, by była to dobra, niesztampowa pozycja, pod którą z dumą i radością podpisałabym się imieniem i nazwiskiem, a do tego potrzebuję naładowania solidną dawką pozytywnej energii, której brakuje mi ostatnio, proszę więc o cierpliwość.

Dzisiaj chciałabym podzielić się przepisem na zupę kalafiorową, prostą w wykonaniu, choć niełatwą w doborze składników w wersji wegańskiej. Wyznacznikiem dobrej kalafiorówki, oprócz głównego warzywa, jest koper oraz kwaśna śmietana, tak pamiętam zupę z gotowanego kalafiora. Zawsze oczywiście można użyć śmietanki ze słonecznika czy nerkowców, ale jako ambitna kucharka, chciałam zastosować inny patent. Do zupy dodałam kleik ryżowy rozrobiony z mlekiem roślinnym, smak podkręciłam sokiem z kiszonych ogórków i to był od początku zestaw trafiony, chociaż dobranie proporcji trochę mi zajęło. Dzisiaj przedstawiam wersję ostateczną, z której jestem bardzo dumna, ze smakiem zjada ją również moja córka, która nie jest fanką gotowanego kalafiora.



Zupa kalafiorowa
Składniki
(dla 4 osób na 2 dni)
1 duży kalafior
6 dużych starych ziemniaków (nawet jeśli jest sezon na młode, do zupy dodajemy zawsze stare)
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
kawałek selera korzeniowego
4 duże liście laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
szklanka niesłodzonego mleka roślinnego
6 czubatych łyżek neutralnego kleiku ryżowego dla dzieci
1 i 1/2 szklanki soku z kiszonych ogórków (można dodać mniej lub więcej, zależnie od mocy soku i własnego smaku)
niepełna płaska łyżka soli
niepełna płaska łyżeczka startej gałki muszkatołowej
4 czubate łyżki posiekanego koperku
odrobina zmielonego pieprzu, najlepiej białego


Wykonanie
Obrane marchewki, pietruszkę oraz seler ścieram na tarce o grubych oczkach do dużego garnka, w którym będę gotowała zupę. Zalewam 2 litrami wody, zagotowuję, dodaję liście laurowe, ziele angielskie, niepełną płaską łyżkę soli oraz obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki.
W tym czasie kalafior dzielę na drobne różyczki, ważna kwestia, różyczki w zupie muszą być drobne. Dorzucam do garnka i od tego momentu gotuję zupę przez 20 minut lub nieco dłużej, kalafior w tej wersji musi być miękki, jak ugotowane ziemniaki.
W miseczce rozrabiam kleik z mlekiem, dodaję do zupy, gotuję kilka minut, następnie dodaję posiekany koper, gałkę oraz szklankę soku z ogórków, po wymieszaniu wyłączam gaz. Teraz podkręcam smak mielonym pieprzem i dodatkową porcją soku z ogórków, zjadamy solo lub z kromką chleba.




Oceń przepis:

25 stycznia 2015

Tajska II

Zupę tajską pokazywałam już jakiś czas temu na blogu (klik), choć wiedziałam, że brakuje jej pewnych niuansów.
Jednak dopiero, gdy na imprezę sylwestrową, para znajomych przyniosła własną wersję tej zupy, zdałam sobie sprawę, jak daleka od prawdziwie tajskiej zupy, była moja mocno niedociągnięta wersja w smakach i aromatach.
Emilia i Piotr wielokrotnie podróżowali do Tajlandii, więc dobrze wiedzieli jakie powinny być przyprawy i proporcje, by odzwierciedlić smak zupy Tom Kha Gai. Tajska została przygotowana w dwóch wersjach, opcja wegetariańska zawierała pieczarki, gdyż jak twierdzą moi przyjaciele, tak właśnie wersja bezmięsna jest podawana w oryginale.
Postanowiłam w niedługiej przyszłości powtórzyć ją samodzielnie, gdyż smak za bardzo utkwił w mojej pamięci. Okazja nadarzyła się całkiem niedawno, kiedy zostałam obdarowana dwiema doniczkami aromatycznych ziół: kolendry i tajskiej bazylii, zebrałam pozostałe składniki i wzięłam się do roboty.
Tej roboty nie jest znowu tak dużo, przyszykowanie zupy jest dość szybkie i proste, ale nietanie i to jest jej jedyny minus. Myślę jednak, że od czasu do czasu warto sobie dawkować takie przyjemności.
Do swojej zupy, oprócz pieczarek, dorzuciłam również zielony groszek, którego słodycz doskonale równoważy ostre smaki oraz jarmuż.




Składniki
(6 - 8 porcji)
pół małej papryczki chili
4 źdźbła trawy cytrynowej świeżej lub około 10 kawałków marynowanej
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
sok z jednej limonki
6 suszonych liści limonki Kaffir
łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
łyżeczka zielonej pasty curry (używam marki Kanokwan: chili 30%, trawa cytrynowa 20%, czosnek 15%, szalotka 10%, sól, galangal, kumin, limonka kaffir)
3 szklanki delikatnego bulionu warzywnego (opcjonalnie wody)
garść posiekanej świeżej kolendry
garść posiekanej tajskiej bazylii
1/2 kg drobnych pieczarek
2 szalotki
garść posiekanego jarmużu
2 szklanki mrożonego zielonego groszku
3 szklanki mleka kokosowego
2 łyżki sosu sojowego lub więcej
4 łyżki oleju


Wykonanie
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję zmieloną kolendrę, drobno pokrojoną chili, imbir, pastę curry, pokrojoną, lekko rozgniecioną trawę cytrynową i cienko pokrojone szalotki, podgrzewam przez minutę.
Dodaję pieczarki ( w całości, dlatego warto wybrać te małe) z uciętymi trzonkami, mieszam, zamykam pokrywką i podgrzewam przez ok 10 minut, w połowie mieszam.
Wlewam bulion, dodaję liście limonki, zagotowuję i gotuję pod uchyloną pokrywką przez ok 20 minut.
Dodaję posiekany jarmuż, mleko kokosowe i sok z limonki, gotuję przez 5 minut, wrzucam przepłukany na sitku groszek i po kolejnych 5 minutach wyłączam gaz.
Część groszku (razem z jarmużem - jeśli się trafi - wyjęłam i zmiksowałam w blenderze, dla dodania słodkiego posmaku zupie, lekkiego zagęszczenia i chwilowego cudnego pastelowego koloru, który zaraz zepsujemy, przez dodanie sosu sojowego. Jeśli zdecydujecie się pominąć sos i przyprawić zupę solą, będzie ona nie tylko pięknie pachnieć, pysznie smakować, ale również przyjemnie wyglądać.
Wrzucam posiekaną świeżą kolendrę oraz bazylię, dodaję 2 łyżki sosu sojowego (potem można dodać więcej) i wyłączam gaz. Kładę pokrywkę i daję przeniknąć się smakom przez 10 minut. 
Żdźbła trawy cytrynowej czy liście limonki, nie są oczywiście przeznaczone do konsumpcji, można je wyłowić, ja zostawiam , by wykorzystać ich smak i aromat w 100%.



Oceń przepis:

20 stycznia 2015

Zupa pieczarkowa z ciecierzycą i makaronem

Po eksperymentach z różnymi niecodziennymi smakami, ma się chęć na coś klasycznego, jak pomidorówka (klik), ogórkowa (klik), wegetariański rosół (klik) czy pieczarkowa. Z tą ostatnią miałam nie lada problem, bo żadna nie dorównywała tej, gotowanej kiedyś przez mamę, zaprawianej śmietaną, która "robiła" smak zupy.
Potem odkryłam, że roślinne śmietanki i sosy również dają radę w tego typu zupach, na blogu znajdziecie m.in śmietanę słonecznikową (klik), czy sos z kiszonych nerkowców (klik), ale od kiedy zrobiłam młodą kapustę zaprawianą miksowaną ciecierzycą (klik), najchętniej korzystam z tego właśnie sposobu.
Krem z ciecierzycy zagęszcza, podnosi wartość smakową i odżywczą, część ziaren można wrzucić w całości do zupy czy innej potrawy, a to zawsze jest witane uśmiechem na twarzach domowników.



Składniki
(na solidny gar, dla 4 osób na 2 dni)
2 szklanki suszonej ciecierzycy
przynajmniej 1/2 kg pieczarek
większa marchewka
mała pietruszka
kawałek selera korzeniowego
2 większe pory
ok 200 g treściwego makaronu
4 łyżki oleju
czubata łyżeczka słodkiej papryki w proszku
płaska łyżeczka sproszkowanej chili
sól
2 - 4 łyżki sosu sojowego (niekoniecznie)
2 spore szczypty suszonego majeranku
spora szczypta suszonego lubczyku
4 liście laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
posiekana natka lub jarmuż do posypania

Wykonanie
Ciecierzycę zalewam wodą, moczę przez noc. Następnego dnia płuczę, przekładam do garnka, zalewam czterema szklankami wody, zagotowuję, zdejmuję pianę, która zebrała się na górze, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką przez godzinę.
W trakcie gotowania strączków, przygotowuję bazę zupy.
W dużym garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam oczyszczone, z odrzuconymi końcami trzonków, pokrojone na niezbyt cienkie plasterki pieczarki (kilka sztuk możecie zostawić, podsmażyć na złoto i udekorować zupę w miseczkach), mieszam, zamykam pokrywką, duszę przez 10 minut na większym ogniu, w połowie mieszam. Zdejmuję pokrywkę i podgrzewam mieszając przez kilka minut, aż sos odparuje, a pieczarki miejscami się przyrumienią. Wrzucam przecięte wzdłuż, pokrojone cienko pory (biała i jasnozielona część), słodką paprykę i chili, mieszam przez chwilę, by przyprawy dobrze połączyły się z zawartością garnka. Zalewam dwoma litrami wody, dodaję obrane, starte na tarce o grubych oczkach warzywa (marchew, pietruszkę seler), ziele angielskie, liście laurowe i pełną łyżkę soli, gotuję przez ok 30 minut od zagotowania pod uchyloną pokrywką na niedużym ogniu.
Czas na drobny niuans, ja makaron gotuję w zupie, bo uważam, że to też podkręca smak (zupy i makaronu), jeśli jesteście przeciwnikami tej opcji lub używacie makaronów łatwo rozgotowujących się (w tym wszelkich kukurydzianych, ryżowych itp.), gotujecie makaron oddzielnie, ja wrzucam wprost do gara i gotuję razem jeszcze przez ok 10 minut.
Wisienka na torcie - ciecierzyca! Połowę ziaren wraz z wodą z gotowania miksuję na krem, dodaję do garnka wraz z całymi strączkami, podgrzewam przez kilka minut. Dodaję roztarty w palcach majeranek, lubczyk, dosmaczam sosem sojowym lub solą, posypuję natką lub jarmużem.
Oczywiście zupa z czasem gęstnieje, następnego dnia, przy odgrzewaniu, dolewamy nieco wody i przyprawiamy.

Oceń przepis:

9 października 2014

Rozgrzewający krem z pietruszki i pora

Pietruszka i por, bardzo popularne, wszędobylskie wręcz warzywa, jednak często dodawane w symbolicznej ilości. Dzisiaj pokusiłam się o zupę, w której i por i pietruszka grają główne role i muszę przyznać, że efekt smakowy okazał się bardzo satysfakcjonujący. Dla przyjemniejszego efektu wizualnego, do gotowej zupy dodałam po kawałku różnokolorowych papryk i posypałam czarnym sezamem. Polecam jako pyszny, rozgrzewający krem w chłodne jesienne lub zimowe dni.




Składniki
(na 4 sprawiedliwe porcje)
1 kg korzeni pietruszki
1/2 kg porów
1 i 1/2 l delikatnego bulionu lub wody
4 łyżki oleju
po czubatej łyżeczce mieszanki curry i słodkiej papryki
po płaskiej łyżeczce mielonego kuminu i kolendry
sok z połowy limonki
sól
2 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
3 czubate łyżki posiekanego koperku
opcjonalnie po kawałku różnokolorowych papryk
dowolne ziarna do posypania, u mnie czarny sezam
dla zaostrzenia smaku można doprawić pieprzem lub chili


Wykonanie
Do garnka wrzucam pokrojone na kawałki pory, tylko białe i jasnozielone części. Wlewam wywar lub wodę, zagotowuję, dodaję czubatą łyżeczkę soli, liście laurowe i ziele angielskie, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką przez ok 15 minut.
W tym czasie na patelni rozgrzewam olej, wrzucam curry, słodką paprykę, kumin i kolendrę i prażę przez ok minutę. Dodaję pokrojone na nieduże kawałki obrane korzenie pietruszki i smażę przez ok 10 minut mieszając. Warzywa powinny dokładnie pokryć się przyprawami i miejscami lekko się skarmelizować. Przerzucam je do porów i gotuję przez kolejnych dziesięć minut lub chwilę dłużej, do całkowitej miękkości pietruszki. Wyciągam liście laurowe i ziele angielskie, blenduję zupę na krem. Dodaję posiekany koperek, sok z limonki dosmaczam, wrzucam pokrojone papryki, w miseczkach posypuję sezamem.

Oceń przepis:

8 września 2014

Gazpacho

Ostatnich kilka dni było tak przyjemnie ciepłych, że zrobiłam gazpacho. Jest tak wiele wersji tego klasycznego hiszpańskiego chłodnika, że ciężko wybrać jedyną słuszną. W najprostszej formie, można pokrojone warzywa zalać przecierem pomidorowym i schłodzić, osobiście jednak wolę wycisnąć jak najwięcej z warzyw w pełni sezonu i schłodzony chłodnik zjadać z utopionymi w nim kawałkami awokado. Przeciwnicy zup na zimno, mogą po prostu wypić gazpacho jako energetyczny koktajl warzywny.



Składniki
(na 4 sprawiedliwe porcje)
2 kg bardzo dojrzałych pomidorów
1 duży wężowy ogórek
1 duża bardzo dojrzała papryka
średnia czerwona cebula
1 mała papryczka chili lub jej połowa
3 większe ząbki czosnku
sól
4 łyżki octu balsamicznego
4 łyżki oliwy
2 łyżeczki sproszkowanego cynamonu
dodatkowo natka do posypania lub kolendra
po pół dojrzałego awokado na miseczkę skropionego sokiem z cytryny


Wykonanie
Pomidory zalewam wrzątkiem i zostawiam na kilkanaście minut, następnie zdejmuję z nich skórkę, odrzucam drewniane środki, a także znaczną część pestek i wody ze środka, dzięki czemu uzyskamy prawdziwie pomidorowy smak. Miąższ przekładam do blendera. Dodaję pozbawioną gniazd nasiennych i środkowych białych części paprykę, wypestkowaną chili (na początek można dodać kawałek, by nie przesadzić z ostrością), obrany pozbawiony pestek ogórek (pestki łatwo z pokrojonego na ćwiartki ogórka ściągnąć łyżeczką lub skroić nożem), pokrojoną cebulę i przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku. Miksuję na krem. Jeśli Wasz blender nie jest zbyt pojemny, warzywa miksujcie stopniowo, albo zróbcie to żyrafą w garnku.


Przyprawiam solą - 2 łyżeczki płaskie lub czubate, dodaję cynamon i ocet balsamiczny i oliwę, mieszam i wkładam do lodówki na kilka godzin do schłodzenia i przegryzienia. W miseczkach posypuję natką pietruszki i dorzucam pokrojone na kawałki skropione sokiem z cytryny awokado.



Oceń przepis:

20 stycznia 2014

Zupa z suszonych grzybów i pęczaku

Dzięki mamie jestem szczęśliwą posiadaczką cudownych prawdziwych suszonych grzybów (przyznam, że jest mi zawsze trochę smutno, gdy widzę w sklepach suszone chipsy grzybowe zamiast dorodnych, suszonych w całości grzybów), z których korzystam również poza wszelkimi świętami, do czego i Was namawiam. Suszenie podwyższa wartość odżywczą wielu produktów, a grzyby są w czołówce, jeśli chodzi o zawartość żelaza np. w kuchni roślinnej.
Dzisiaj zapraszam Was na jedną z ulubionych przez nas pyszną, krzepiąca, pożywną zupę z ich dodatkiem oraz pęczaku, która właściwie gotuje się sama, a jest prawdziwym skarbem po powrocie do domu w mroźny dzień. 



Składniki
(dla 4 osób na 2 dni)
duża garść suszonych grzybów (najlepiej prawdziwków, borowików), 50g lub więcej
szklanka pęczaku
6 większych ziemniaków
2 duże marchewki
średnia pietruszka
kawałek selera korzeniowego
opcjonalnie cebula bądź kawałek pora
spora szczypta suszonego majeranku
spora szczypta suszonego lubczyku
4 liście laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
sól
pieprz 
4 łyżki oleju
opcjonalnie kilka łyżek posiekanej natki pietruszki



Wykonanie
Grzyby zalewam kilkoma szklankami gorącej wody (2- 3 szklanki) i zostawiam na noc. Następnego dnia zagotowuję w garnku wodę- ok 2,5 litra, dodaję starte na tarce o grubych oczkach marchewki i pietruszki, pokrojone ziemniaki, wypłukany pęczak, liście laurowe, ziele angielskie, wypłukane i pokrojone dość drobno grzyby (wodę z moczenia zachowuję), płaską łyżkę soli, lubczyk oraz olej. Jeśli mam - dorzucam również kawałek pora lub przypaloną cebulę. Po zagotowaniu gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką przez ok godzinę. Pod koniec dodaję roztarty w palcach majeranek, można dodać więcej soli, pieprz, przeciśnięty przez praskę czosnek, pokrojoną natkę. Do następnego dnia zupa bardzo zgęstnieje, warto wtedy dodać nieco wody z moczenia grzybów (najlepiej przez gęste sito lub gazę) i dodatkowo dosmaczyć solą i pieprzem.

Oceń przepis:

25 września 2013

Aromatyczny krem z pieczonej papryki

Właściwie jest to zupa potrójnie paprykowa, są w niej pieczone świeże papryki, chili i papryka wędzona w proszku. Bez ukrywanej skromności mogę napisać, że jest to najlepszy krem paprykowy jaki jadłam! Do tego rozgrzewający i aromatyczny, zapach jaki roznosi po mieszkaniu (i po sąsiedztwie pewnie też), sprawia, że kiszki grają marsza!
Jeśli nie lubicie ostrych smaków - pomińcie chili, zupę na końcu można zaostrzyć świeżo mielonym pieprzem np. Jeśli lubicie bardziej zawiesiste kremy- dodajcie do gotowania 2 - 3 nieduże ziemniaki, u mnie tym razem bez.


Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
5 dużych czerwonych papryk
1 nieduża chili
duża marchewka
niewielka pietruszka
duża cebula
3 łyżki oleju
2 większe ząbki czosnku
3 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
czubata łyżka łagodnej wędzonej papryki w proszku
sól


Wykonanie
Umyte i osuszone papryki oraz chili wkładam do piekarnika nagrzanego do ok 200 st C i piekę przez ok 40 minut, aż miejscami wyraźnie się przypalą, przekładam do garnka, kładę pokrywkę i zostawiam na kilkanaście minut. Można też je zamknąć w foliowym worku.
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam pokrojoną cebulę, smażę do zeszklenia, dodaję wędzoną paprykę i podgrzewam przez chwilę mieszając, aż puści swój aromat. Dokładam obraną pokrojoną marchew i pietruszkę, mieszam, zalewam wodą (ok 1 i 1/2 l), zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżkę soli, ziele angielskie i liście i gotuję na niedużym ogniu pod uchyloną pokrywką przez ok 30 minut.
Z przestudzonych papryk zdzieram skórę (warto to robić nad miską czy garnkiem, by zachować soki, jakie będą puszczały warzywa), usuwam trzonki i nasiona (niekoniecznie co do ziarnka), dodaję do zupy wraz z sokiem jaki oddały, wciskam przez praskę czosnek, wyławiam liście laurowe i ziele angielskie i miksuję na krem. Przed miksowaniem można odłożyć kilka kawałków papryki, pokroić w paseczki i wrzucić do gotowego kremu. Doprawiam - jeśli trzeba. Gotową zupę można posypać dowolną zieleniną i ziarnami (pestki dyni, słonecznika, sezam itp). Zjadamy solo lub z kromką chleba.

Oceń przepis:

19 sierpnia 2013

Krem curry z cukinią i pieczoną ciecierzycą

Też cierpicie na typową dla tej pory roku klęskę urodzaju cukinii? Na szczęście są to tak wszechstronne warzywa, że ich obrabianie nie stanowi wielkiego problemu.
Dzisiaj zapraszam Was na pyszny krem z cukinią w roli głównej i posypką z pieczonej ciecierzycy, która jest nie tylko smaczną przekąską samą w sobie, ale świetnym uzupełnieniem kremowych zup i sałatek.


Krem z cukinii z curry i mlekiem kokosowym
Składniki
(dla 3 - 4 osób na 2 dni)
ok 1 i 1/2 kg cukinii (najlepiej młodych z miękką skórką bez rozwiniętych gniazd nasiennych)
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
3 średnie ziemniaki
kawałek pora
czubata łyżeczka curry
pełna łyżeczka zmielonego kuminu
pełna łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
szczypta gałki muszkatołowej
3 ząbki czosnku
szklanka mleka kokosowego
sok z połowy cytryny
3 łyżki oleju/ oliwy
sól
opcjonalnie chili lub pieprz dla zaostrzenia smaku


Wykonanie
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam curry, kumin i kolendrę i prażę na niewielkim ogniu przez minutę. Dorzucam obrane i pokrojone marchewki, pietruszkę i seler, mieszam, po chwili dorzucam pokrojone cukinie (jeśli są starsze - trzeba je obrać i wydrążyć środki), sypię czubatą łyżeczkę soli i duszę pod uchyloną pokrywką przez kilka minut. Wlewam litr wody, zagotowuję, dorzucam obrane i pokrojone ziemniaki, por, liście laurowe i ziele angielskie (jeśli macie nać selera, warto dorzucić 1 - 2 łodygi), kładę uchyloną pokrywkę i gotuję na wolnym ogniu przez 25 - 30 minut. Wyławiam pora, liście laurowe, ziele angielskie, łodygi selera i większą część marchewki (jeśli nie zależy Wam na kolorze, można je zostawić), wciskam przez praskę czosnek, dodaję mleko kokosowe, sok z cytryny i miksuję na gładki krem. Przyprawiam gałką muszkatołową i dodatkową porcją soli. Można dodać posiekaną natkę pietruszki, u mnie również z dodatkiem pieczonej ciecierzycy, którą dowolnie możecie doprawić lubianymi przyprawami i ziołami, ja tym razem dodałam wędzoną paprykę w wersji ostrej, curry i sól, ale równie dobrze może to być kumin, papryka słodka i ostra 1:1, czosnek itp. Polecam jako przegryzkę na imprezę, dodatek do kremowych zup czy sałatek.

Pieczona ciecierzyca
Składniki
szklanka ciecierzycy
sól
5 łyżek oleju/ oliwy
czubata łyżeczka curry
czubata łyżeczka wędzonej papryki ostrej


Wykonanie
Ciecierzycę moczę na noc, następnie płuczę, wrzucam do garnka, zalewam nową wodą (ok 5 szklanek), zagotowuję, zbieram szum i gotuję pod uchyloną pokrywką na niedużym ogniu przez ok godzinę, wysypuję na sitko, przelewam zimną wodą.
Oliwę mieszam z papryką, curry i kilkoma szczyptami soli, porządnie łączę z ciecierzycą, wykładam jedną warstwą w naczyniu do pieczenia, piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st przez 20 - 30 minut, im dłużej, tym będą bardziej chrupkie, po 20 minutach sprawdźcie jak ziarna smakują, najlepsze są chrupkie na zewnątrz, miękkie w środku; w trakcie pieczenia mieszam 2 razy.



Oceń przepis:

18 lipca 2013

Zupa krem z bobu

Dzisiaj coś dla wielbicieli kremowych zup, do których niewątpliwie również się zaliczam, samych zielonych kremów jest u mnie przynajmniej cztery: krem ze szpinaku (klik), krem z brokuła (klik), z rzeżuchą (klik) i z pieczonych szparagów (klik), dokładam więc kolejny.
Sezon na bób w pełni, zajadamy się nim codziennie prosto z garnka, ale staram się wycisnąć z niego jak najwięcej, włączając do różnych potraw, kilka z nich pojawiło się na blogu, między innymi kotleciki (klik) czy pasta do chleba (klik), a dzisiaj zapraszam na pyszny krem z bobu w cudownym zielonym kolorze!




Składniki
(4 - 6 porcji)
1 kg świeżego bobu
2 nieduże marchewki
średnia pietruszka
kawałek selera korzeniowego
kawałek pora
3 średnie ziemniaki
4 czubate łyżki posiekanego koperku
4 duże ząbki czosnku
4 łyżki oliwy/ oleju
3 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
szczypta startej gałki muszkatołowej
sól




Wykonanie
W garnku zagotowuję wodę, wrzucam przepłukany bób, gotuję na niewielkim ogniu przez 5 - 6 minut, przerzucam na sitko, przelewam zimną wodą i... obieram. Tak, obieram! Nie zjem bobu ze skórą w żadnej postaci, poza tym esencja smaku znajduje się właśnie pod skórką. Można to zrobić wieczór wcześniej /i włączyć np. ciekawy film lub przeglądać inspiracje na blogu Sojaturobię ;)/, wtedy ugotowanie samej zupy zajmie niewiele czasu.
W garnku zagotowuję wodę (optymalnie na tę porcję bobu i prawdziwy bobowy krem to moim zdaniem litr i szklanka), wrzucam pokrojone marchewki, pietruszkę, seler, ziemniaki i por w całości, jeśli macie seler z nacią, to warto dorzucić również ze 2 łodygi z liśćmi. Zagotowuję, dodaję liście laurowe, ziele angielskie i niepełną płaską łyżkę soli, gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką przez ok 30 minut. Pod koniec gotowania wywaru przygotowuję bób.
Na patelni rozgrzewam olej, wrzucam posiekany koper, podgrzewam na niewielkim ogniu przez ok 3 minuty, dodaję bób, mieszam, po ok 5 minutach wciskam przez praskę czosnek, posypuję szczyptą soli i po porządnym wymieszaniu wyłączam gaz.
Z garnka wydobywam liście laurowe, selerowe, por, ziele angielskie i marchewki (jeśli nie zależy Wam na kolorze - możecie je zostawić, ja chciałam uzyskać soczyście zielony krem), dodaję zawartość patelni i miksuję na gładko. Dodaję szczyptę gałki, można też doprawić innymi przyprawami. Zupę można okrasić lubianymi ziarnami, smacznego :)



Oceń przepis:

6 czerwca 2013

Botwinka z mlekiem kokosowym

Dzisiaj sezonowo, już jest botwinka! Pyszne młode buraczki, z których obowiązkowo gotuję zupę. W zeszłym roku pokazywałam jedną opcję (klik), dzisiaj wersja prostsza: z mlekiem kokosowym zamiast moczonych nerkowców, bez smażenia, za to koniecznie z zeszłorocznym burakiem, przecierem pomidorowym, sokiem z limonki (cytryny) i dużą ilością świeżego koperku. Pycha na ciepło lub jako chłodnik.
Najsmaczniejsze buraki, a z nich zupa, to ćwikłowe - podłużne - jeśli będziecie mieli sposobność, koniecznie kupcie właśnie takie. Z okrągłych też wyjdzie smaczna, ja tym razem zrobiłam właśnie z takich, gdyż ćwikłowe mam jeszcze zbyt małe, ale nie miałam już cierpliwości, by na nie czekać, musiałam już dzisiaj ugotować zupę botwinkową. Mój mały przeciwnik wszelkich większych kawałków zieleniny w zupach, w tym liści botwinki, zjadł dzielnie cały talerz :)




Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
ok 800 g botwinki wraz z łodygami i liśćmi
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
1 większy zeszłoroczny burak
szklanka gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego
sok z połowy limonki lub cytryny lub kilka łyżek soku z kiszonych ogórków
3 liście alurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
garść świeżego koperku, można dodać również posiekany szczypior
sól

Wykonanie
W garnku zagotowuję 2 litry wody, wrzucam obrane i starte na tarce o drobnych (lub grubych) oczkach marchewki, pietruszkę, burak oraz liście laurowe, ziele angielskie i płaską łyżkę soli. Zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 25 minut.
W tym czasie rozprawiam się z botwinką. Nieobrane, wyszorowane buraczki kroję na plasterki, jeśli są maleńkie zostawiam w całości, większe kroję najpierw na pół, dodaję do zupy. Po ok 5 minutach dorzucam drobno pokrojone łodygi, wlewam przecier pomidorowy i mleko, mieszam. Po kilku kolejnych minutach wrzucam posiekane liście, podgrzewam tylko tyle by zmiękły. Wyłączam gaz, dosmaczam sokiem z limonki, posypuję koperkiem. Dodam od razu, że odstana zupa zyskuje na smaku, zostawcie więc ją na pół godziny (lub dłużej) pod pokrywką, potem ewentualnie doprawcie. Można też ją przygotować wieczór wcześniej. Dodatkiem do zupy mogą być (wg niektórych nawet muszą) ugotowane lub pieczone ziemniaki, szczodrze posypane koprem, podane na oddzielnych talerzykach. Smacznego :)








Oceń przepis:

14 maja 2013

Krem ze szparagów z liśćmi rzodkiewki i masłem orzechowym

Wyjdę na gołosłowną, miały być białe, a są zielone, ale wciąż - szparagi, które połączyłam w kremowej zupie z liśćmi rzodkiewki i masłem orzechowym. Mam nadzieję, że wybaczycie tę zamianę :) dodam, że zupa z zielonych szparagów wychodzi nieporównywalnie lepsza niż z białych i przygotowuje się ją szybciej, gdyż zielone nie wymagają z reguły obierania.



Upiekłam je tym razem w całości, bo jak pisała Annik pod poprzednim postem o szparagach - dzięki temu zachowują więcej smaku i nie ma chyba pyszniejszej opcji na zielone szparagi niż ta pieczona. Sezon szparagowy trwa tylko do końca czerwca, więc sięgam po nie każdego dnia. Wielu z Was narzeka, że nie widzi u siebie szparagów, w mojej niewielkiej mieścinie też ich nie widać, jednak w zeszłym roku poszperałam w internecie i znalazłam szparagarnię w sąsiedniej wsi, która praktycznie cały swój plon wysyła do stolicy. Jeżdżę więc raz w tygodniu po kilka pęczków, stawiam pionowo w pojemniku wypełnionym wodą i tak przechowuję w zacienionym miejscu przez kilka dni. Wodę zmieniam oczywiście :)



Liście rzodkiewki dodają zupie ciekawego posmaku, ale jeśli nie macie do nich dostępu, możecie wykorzystać szpinak, rukolę, roszponkę lub miks wymienionych.



Masło orzechowe wspaniale dosmacza zupę, spróbujcie tej opcji koniecznie!

Składniki
(na 4-6 porcji)
2 pęczki zielonych szparagów
duża garść zielonych liści (rzodkiewki, szpinaku, roszponki, rukoli itp.)
2 duże marchewki
średnia pietruszka
kawałek selera korzeniowego
można dodać kawałek pora czy cebulę jeśli macie
5 łyżek oliwy/ oleju
sól
4 ziarenka ziela angielskiego
4 liście laurowe
spora szczypta suszonego lubczyku (opcja)
3 większe ząbki czosnku
czubata łyżka masła orzechowego lub dwie

Wykonanie
W garnku zagotowuję ok 2 litry wody, wrzucam obrane pokrojone warzywa: marchewki, pietruszkę, seler, por, dodaję niepełną płaską łyżkę soli, liście laurowe, ziele angielskie i gotuję na niewielkim ogniu przez ok 30 minut. W tym czasie rozprawiam się ze szparagami.
Łapię po kilka sztuk za końce, łamię i odrzucam drewno, pozostałe płuczę, suszę, mieszam z oliwą i sporą szczyptą soli, wykładam do naczynia żaroodpornego (najlepiej jedną warstwą) i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez 25 minut lub nieco dłużej, aż staną się szkliste i lekko się przypieką, w trakcie mieszam dwa razy.
Odcedzam warzywa, liście i ziele z bulionu, wrzucam szparagi (część wierzchołków można odkroić i wrzucić do gotowego kremu) i roztarty w palcach lubczyk, gotuję przez kilka minut, wyłączam gaz, dodaję pokrojone liście, masło orzechowe (początkowo czubatą łyżkę, potem można dodać więcej), wciskam przez praskę czosnek i miksuję wszystko na gładki krem. Teraz sprawdzamy czy zupie niczego nie brakuje i ewentualnie dosmaczamy. W talerzach dodaję zachowane wierzchołki. Smacznego!




Oceń przepis:

12 maja 2013

Zupa szczawiowa z tofu i czarną solą

Nie samymi szparagami maj się bogaci, jest już szczypior, sałata, rzodkiewki, rabarbar... są dzikie rośliny i kwiaty, jest i szczaw! Obowiązkowo u mnie jest więc szczawiowa, smak dzieciństwa :)



Ulubioną szczawiówkę gotuję z dodatkiem tofu przyprawionym curry i czarną solą, oraz zmielonym siemieniem lnianym. Dzięki tym dodatkom zupa jest bardziej pożywna i przypomina bardzo tą, gotowaną kiedyś w moim rodzinnym domu.
Rośliny zielone polecane są ze względu na wysoką wartość odżywczą, ale zawierają również szczawiany, które mogą szkodzić (m.in prowadzić do powstawania kamieni nerkowych). Obróbka termiczna oraz łączenie z produktami bogatymi w wapń (czyli np. tofu) zmniejszają ich stężenie oraz ułatwiają wydalanie szczawianów z organizmu (więcej do poczytania np. tu). Dodatkowo, warto pamiętać, że niepozorny szczaw jest całkiem dobrym źródłem żelaza, na równi z zieloną pietruszką i kaszą jaglaną. Ponadto, pochodzi prosto od natury, bez oprysków, bez nawozów, bez środków ochrony roślin. Pamiętajmy, by zrywać liście na łąkach oddalonych od dróg i osiedli, sezon w pełni, korzystajmy :)



Czym jest czarna sól? Kala Namak, black salt, to przyprawa, a konkretniej- jak wskazuje nazwa - sól - choć nie o czarnym, a różowym zabarwieniu, używana często w kuchni indyjskiej o jajecznym posmaku, jakkolwiek to brzmi - faktycznie tak jest. Lubię eksperymenty, kupiłam kiedyś z ciekawości i teraz często używam do przyprawiania tofu, dań typu dhal czy "omletów".



Zapach jest dość specyficzny, ale ja się do niego przyzwyczaiłam i bardzo lubię tofucznicę z dodatkiem tej właśnie soli. Przy okazji zakupów w sklepie z indyjską lub wegetariańską żywnością, np. w polecanym niezmiennie przeze mnie Evergreenie (klik), skuście się na małe opakowanie soli i sprawdźcie, jak Wam się podoba. Tymczasem zupa.

Składniki
(dla 3 - 4 osób na 2 dni)
przynajmniej 300g szczawiu (przyznam, że dodaję więcej: 400 lub 500g, bo lubię kwaśną)
2 większe marchewki
średnia pietruszka
5 średnich ziemniaków
ok 300 g tofu
pełna łyżka curry
sól zwykła + łyżeczka soli czarnej
ok 6 łyżek oleju/ oliwy
3 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
2 czubate łyżki siemienia lnianego (opcja)
opcjonalnie garść natki pietruszki do posypania, będzie też pasował koperek

Wykonanie
W garnku zagotowuję 2 litry wody, wrzucam obrane i pokrojone marchewki, pietruszkę oraz ziemniaki, dodaję liście laurowe, ziele angielskie i niepełną płaską łyżkę soli. Zmniejszam płomień na mały i gotuję przez ok 30 minut.
Wypłukane i wytrząśnięte z nadmiaru wody liście szczawiu siekam dość drobno, część odkładam (do posypania gotowej zupy), resztę wrzucam na rozgrzane 3 łyżki oleju, mieszając duszę aż zmiękną i niestety stracą kolor (stąd garść odłożonych liści w żywym kolorze), dodaję do zupy, chwilkę jeszcze gotuję i wyłączam gaz. Siemię lniane mielę w młynku do kawy, dodaję do zupy, mieszam, posypuję dostępną zieleniną i odłożonymi liśćmi szczawiu.
Rozdrobnione widelcem tofu mieszam z łyżeczką czarnej soli. Na patelni rozgrzewa olej, sypię curry i prażę na niewielkim ogniu mieszając przez minutę. Dodaję tofu, podgrzewam przez kilka minut. Nie martwimy się tym, że tofucznica wychodzi z tych proporcji dość sucha, wszak ostatecznie wyląduje w zupie. Tofu dodajemy wprost do zupy, posypujemy nim zupę już w talerzach lub częściowo tak, częściowo tak. Smacznego :)

A teraz uśmiecham się (nie tylko) do Mimik :) Do następnego przepisu, który mam nadzieję uda mi się opublikować jutro, będziemy potrzebować białych szparagów (2 -3 pęczków) i liści rzodkiewki (lub szpinaku), a także obieraczki do warzyw i sprawnego piekarnika :)








Oceń przepis: