Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieczarki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieczarki. Pokaż wszystkie posty

3 kwietnia 2015

Pasztet z fasoli, z burakami i pieczarkami oraz czapą żurawinową

Jako małoletnia wegetarianka nie polubiłam się z pasztetami czy pastami fasolowymi, chociaż wielbiłam gulasze i zupy z dodatkiem tych strączków.
Potem odkryłam, że słaby punkt miksowanych fasolowych past i niemiły skrobiowy posmak tkwi w skórkach. Zachęcam Was do obrania ugotowanej fasoli lub przetarcia jej przez sito (to jest ten moment, kiedy żona prosi o pomoc męża lub odwrotnie), wpłynie to nie tylko na maślaną konsystencję past, ale również na smak.
Tym razem połączyłam fasolę z burakami i pieczarkami, ale całość, choć dobra, nie byłaby tym dobrem, jakim się ostatecznie stała, gdyby nie żurawina.
Z żurawiny przyrządziłam konfiturę, którą dosmaczyłam masę pasztetową i pokryłam wierzch upieczonego pasztetu, wspaniale przełamuje smak i efektownie wygląda. Należy użyć świeżej żurawiny (sezon jesienno - zimowy) lub mrożonej - własnej lub do kupienia w dużych marketach na dziale mrożonek, nie zastępujcie jej suszoną, bo to zupełnie inny produkt. 





Składniki
(na keksówkę o wymiarach 
2 szklanki suche fasoli
3/4 szklanki kaszy jaglanej
1/2 kg pieczarek
1/2 kg ugotowanych lub upieczonych buraków
po czubatej łyżeczce słodkiej papryki w proszku (zwykłej lub wędzonej), suszonego majeranku, lubczyku i cząbru
2 łyżki sosu sojowego
8 łyżek oleju
sól i pieprz do smaku
oraz
1 i 1/2 szklanki mrożonej lub świeżej żurawiny
sok wyciśnięty z 1 dużej pomarańczy
2 łyżki dowolnego słodu lub syropu z agawy

Wykonanie
Fasolę moczę przez noc, następnego dnia płuczę, zalewam czterema szklankami świeżej wody, zagotowuję, zbieram szum (pianę, która zbiera się na górze) i gotuję przez godzinę na małym ogniu pod uchyloną pokrywką. Po ok 40 minutach gotowania dodaję czubatą łyżeczkę soli. Po ugotowaniu przelewam ziarna zimną wodą i przecieram przez sito, by pozbyć się skórek, można też włączyć jakiś miły film i obrać fasolę ręcznie.
Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam przepłukane i starte na tarce o grubych oczkach pieczarki, nakrywam pokrywką i podgrzewam przez ok 10 minut, w połowie mieszam. Dodaję kaszę jaglaną (wcześniej przelaną na drobnym sitku wrzątkiem i przepłukaną pod bieżącą wodą), sproszkowaną paprykę, zalewam 2 szklankami wody, sypię czubatą łyżeczkę soli i gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką przez ok 10 minut. Po wyłączeniu gazu zostawiam pod przykryciem na kilka minut. Dodaję starte obrane buraki, roztarty w palcach cząber, majeranek i lubczyk, przyprawiam sosem sojowym. Po dokładnym wymieszaniu całości zdecydujcie, czym warto doprawić masę, dodatkową porcją ziół, soli czy odrobiną zmielonego pieprzu, powinna być nieco "przeprzyprawiona".



Zabieramy się za konfiturę. Przepłukaną żurawinę wrzucam do małego garnuszka, włączam gaz i podgrzewam, aż owoce zaczną się rozpadać i puszczą sok, można im trochę pomóc ugniatając łyżką. Wlewam sok pomarańczowy, słód i od czasu do czasu mieszając podgrzewam przez kilkanaście minut, aż masa zgęstnieje.  Dwie łyżki konfitury dodaję do masy pasztetowej oraz 4 łyżki oleju. Przekładam ją do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia i piekę przez ok godzinę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C, do zarumienienia wierzchu. Konfitura w tym czasie nieco zgęstnieje, więc dodaję do niej odrobinę wody, tylko tyle, by dała rozsmarować się na pieczeni. Wykładam ją na wierzch pasztetu i rozsmarowuję tylną stroną łyżki po całej powierzchni. Wkładam z powrotem do pieca na ok 15 minut. Po wyciągnięciu studzę i wkładam do lodówki.






Oceń przepis:

1 kwietnia 2015

Jajecznica z kaszy jaglanej

Rozpoczął się okres przedświąteczny, w wielu polskich domach gospodynie szykują jajka i śledzie na wiele sposobów. U mnie tradycyjnie będą boczniaki najprawdopodobniej po tatarsku (klik), a zamiast jajek polecam kaszę jaglaną przyprawioną czarną solą.
Czarna sól dodaje potrawom jajeczny posmak, było o niej na blogu przy okazji tofucznicy (klik), pasty bez jaj (klik) czy quiche (klik), tym razem w roli głównej jaglanka.
Dodatki są dowolne, możecie użyć cebuli, szczypioru, suszonych pomidorów, czosnku czy innych lubianych dodatków, jak do tradycyjnej jajecznicy, u mnie tym razem szpinak, pieczarki i kiełki rzodkiewki.



Składniki
(dla 4 osób)
szklanka kaszy jaglanej
200 - 300 g mrożonego szpinaku w liściach lub podwójna ilość świeżego
garść pieczarek
sól, pieprz
pełna łyżeczka czarnej soli
płaska łyżeczka sproszkowanej kurkumy
szczypta startej gałki muszkatołowej
4 łyżki oleju
szklanka mleka roślinnego niesłodzonego
dowolne dodatki: szczypior, kiełki rzodkiewki, rzeżuchy itp

Wykonanie
Szpinak rozmrażam wieczór wcześniej, wkładając go do miski.
Kaszę przelewam na gęstym sitku wrzątkiem, płuczę bieżącą wodą, przekładam do garnka, zalewam dwiema szklankami wody, zagotowuję, dodaję płaską łyżeczkę zwykłej soli, i gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką, aż woda wyparuje, a kasza przyjemnie zaskwierczy. Wyłączam gaz, zamykam pokrywkę i zostawiam na kilkanaście minut. Po tym czasie, dodaję do niej kurkumę i czarną sól, rozcieram pałką, by kasza się nieco rozpadła, i połączyła z przyprawami.
Na patelni rozgrzewam olej, wrzucam pokrojone w plasterki pieczarki, smażę przez kilka minut mieszając, dodaję szpinak (jeśli liście są duże, warto je wcześniej pokroić), chwilę podgrzewam, wrzucam masę jaglaną i dolewając mleko mieszam do połączenia składników. Trzymamy na ogniu tyle, by uzyskać lubianą konsystencję: luźniejszą lub bardziej zwartą. Całość przyprawiam świeżo mielonym pieprzem, posypuję odrobiną gałki i kiełkami. Zjadamy na ciepło, choć na zimno też jest dobre!

Oceń przepis:

25 stycznia 2015

Tajska II

Zupę tajską pokazywałam już jakiś czas temu na blogu (klik), choć wiedziałam, że brakuje jej pewnych niuansów.
Jednak dopiero, gdy na imprezę sylwestrową, para znajomych przyniosła własną wersję tej zupy, zdałam sobie sprawę, jak daleka od prawdziwie tajskiej zupy, była moja mocno niedociągnięta wersja w smakach i aromatach.
Emilia i Piotr wielokrotnie podróżowali do Tajlandii, więc dobrze wiedzieli jakie powinny być przyprawy i proporcje, by odzwierciedlić smak zupy Tom Kha Gai. Tajska została przygotowana w dwóch wersjach, opcja wegetariańska zawierała pieczarki, gdyż jak twierdzą moi przyjaciele, tak właśnie wersja bezmięsna jest podawana w oryginale.
Postanowiłam w niedługiej przyszłości powtórzyć ją samodzielnie, gdyż smak za bardzo utkwił w mojej pamięci. Okazja nadarzyła się całkiem niedawno, kiedy zostałam obdarowana dwiema doniczkami aromatycznych ziół: kolendry i tajskiej bazylii, zebrałam pozostałe składniki i wzięłam się do roboty.
Tej roboty nie jest znowu tak dużo, przyszykowanie zupy jest dość szybkie i proste, ale nietanie i to jest jej jedyny minus. Myślę jednak, że od czasu do czasu warto sobie dawkować takie przyjemności.
Do swojej zupy, oprócz pieczarek, dorzuciłam również zielony groszek, którego słodycz doskonale równoważy ostre smaki oraz jarmuż.




Składniki
(6 - 8 porcji)
pół małej papryczki chili
4 źdźbła trawy cytrynowej świeżej lub około 10 kawałków marynowanej
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
sok z jednej limonki
6 suszonych liści limonki Kaffir
łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
łyżeczka zielonej pasty curry (używam marki Kanokwan: chili 30%, trawa cytrynowa 20%, czosnek 15%, szalotka 10%, sól, galangal, kumin, limonka kaffir)
3 szklanki delikatnego bulionu warzywnego (opcjonalnie wody)
garść posiekanej świeżej kolendry
garść posiekanej tajskiej bazylii
1/2 kg drobnych pieczarek
2 szalotki
garść posiekanego jarmużu
2 szklanki mrożonego zielonego groszku
3 szklanki mleka kokosowego
2 łyżki sosu sojowego lub więcej
4 łyżki oleju


Wykonanie
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję zmieloną kolendrę, drobno pokrojoną chili, imbir, pastę curry, pokrojoną, lekko rozgniecioną trawę cytrynową i cienko pokrojone szalotki, podgrzewam przez minutę.
Dodaję pieczarki ( w całości, dlatego warto wybrać te małe) z uciętymi trzonkami, mieszam, zamykam pokrywką i podgrzewam przez ok 10 minut, w połowie mieszam.
Wlewam bulion, dodaję liście limonki, zagotowuję i gotuję pod uchyloną pokrywką przez ok 20 minut.
Dodaję posiekany jarmuż, mleko kokosowe i sok z limonki, gotuję przez 5 minut, wrzucam przepłukany na sitku groszek i po kolejnych 5 minutach wyłączam gaz.
Część groszku (razem z jarmużem - jeśli się trafi - wyjęłam i zmiksowałam w blenderze, dla dodania słodkiego posmaku zupie, lekkiego zagęszczenia i chwilowego cudnego pastelowego koloru, który zaraz zepsujemy, przez dodanie sosu sojowego. Jeśli zdecydujecie się pominąć sos i przyprawić zupę solą, będzie ona nie tylko pięknie pachnieć, pysznie smakować, ale również przyjemnie wyglądać.
Wrzucam posiekaną świeżą kolendrę oraz bazylię, dodaję 2 łyżki sosu sojowego (potem można dodać więcej) i wyłączam gaz. Kładę pokrywkę i daję przeniknąć się smakom przez 10 minut. 
Żdźbła trawy cytrynowej czy liście limonki, nie są oczywiście przeznaczone do konsumpcji, można je wyłowić, ja zostawiam , by wykorzystać ich smak i aromat w 100%.



Oceń przepis:

20 stycznia 2015

Zupa pieczarkowa z ciecierzycą i makaronem

Po eksperymentach z różnymi niecodziennymi smakami, ma się chęć na coś klasycznego, jak pomidorówka (klik), ogórkowa (klik), wegetariański rosół (klik) czy pieczarkowa. Z tą ostatnią miałam nie lada problem, bo żadna nie dorównywała tej, gotowanej kiedyś przez mamę, zaprawianej śmietaną, która "robiła" smak zupy.
Potem odkryłam, że roślinne śmietanki i sosy również dają radę w tego typu zupach, na blogu znajdziecie m.in śmietanę słonecznikową (klik), czy sos z kiszonych nerkowców (klik), ale od kiedy zrobiłam młodą kapustę zaprawianą miksowaną ciecierzycą (klik), najchętniej korzystam z tego właśnie sposobu.
Krem z ciecierzycy zagęszcza, podnosi wartość smakową i odżywczą, część ziaren można wrzucić w całości do zupy czy innej potrawy, a to zawsze jest witane uśmiechem na twarzach domowników.



Składniki
(na solidny gar, dla 4 osób na 2 dni)
2 szklanki suszonej ciecierzycy
przynajmniej 1/2 kg pieczarek
większa marchewka
mała pietruszka
kawałek selera korzeniowego
2 większe pory
ok 200 g treściwego makaronu
4 łyżki oleju
czubata łyżeczka słodkiej papryki w proszku
płaska łyżeczka sproszkowanej chili
sól
2 - 4 łyżki sosu sojowego (niekoniecznie)
2 spore szczypty suszonego majeranku
spora szczypta suszonego lubczyku
4 liście laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
posiekana natka lub jarmuż do posypania

Wykonanie
Ciecierzycę zalewam wodą, moczę przez noc. Następnego dnia płuczę, przekładam do garnka, zalewam czterema szklankami wody, zagotowuję, zdejmuję pianę, która zebrała się na górze, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką przez godzinę.
W trakcie gotowania strączków, przygotowuję bazę zupy.
W dużym garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam oczyszczone, z odrzuconymi końcami trzonków, pokrojone na niezbyt cienkie plasterki pieczarki (kilka sztuk możecie zostawić, podsmażyć na złoto i udekorować zupę w miseczkach), mieszam, zamykam pokrywką, duszę przez 10 minut na większym ogniu, w połowie mieszam. Zdejmuję pokrywkę i podgrzewam mieszając przez kilka minut, aż sos odparuje, a pieczarki miejscami się przyrumienią. Wrzucam przecięte wzdłuż, pokrojone cienko pory (biała i jasnozielona część), słodką paprykę i chili, mieszam przez chwilę, by przyprawy dobrze połączyły się z zawartością garnka. Zalewam dwoma litrami wody, dodaję obrane, starte na tarce o grubych oczkach warzywa (marchew, pietruszkę seler), ziele angielskie, liście laurowe i pełną łyżkę soli, gotuję przez ok 30 minut od zagotowania pod uchyloną pokrywką na niedużym ogniu.
Czas na drobny niuans, ja makaron gotuję w zupie, bo uważam, że to też podkręca smak (zupy i makaronu), jeśli jesteście przeciwnikami tej opcji lub używacie makaronów łatwo rozgotowujących się (w tym wszelkich kukurydzianych, ryżowych itp.), gotujecie makaron oddzielnie, ja wrzucam wprost do gara i gotuję razem jeszcze przez ok 10 minut.
Wisienka na torcie - ciecierzyca! Połowę ziaren wraz z wodą z gotowania miksuję na krem, dodaję do garnka wraz z całymi strączkami, podgrzewam przez kilka minut. Dodaję roztarty w palcach majeranek, lubczyk, dosmaczam sosem sojowym lub solą, posypuję natką lub jarmużem.
Oczywiście zupa z czasem gęstnieje, następnego dnia, przy odgrzewaniu, dolewamy nieco wody i przyprawiamy.

Oceń przepis:

7 lutego 2014

Pizza wegańska

Serek bez sera i bez nerkowców (klik) przypadł do gustu wielu z Was, jedna z czytelniczek pytała nawet o wersję słodką - sernikową, ale zanim pokombinuję w tym kierunku, wciąż wersja wytrawna - sos na pizzę. Baaaaardzo polecam! Pizza po upieczeniu pozostaje miękka z chrupiącymi rantami, sos fajnie się zapieka, wszystko jak trzeba :)
Zamiast sosu białego możecie użyć pomidorowego czy dobrze naoliwionego dowolnego pesto (ostrzegam, że podczas pieczenia zmienia kolor na niezbyt apetyczny) i wyłożyć na ciasto, które również polecam (moim zdaniem idealne, ćwiczone wielokrotnie, jeszcze za czasów niewegańskich) z dowolnymi dodatkami, u mnie były pieczarki, kilka suszonych pomidorów w oliwie (klik) i czarne oliwki.
Rozpusta, nie ma co, dostałam zamówienie na kolejną pizzę, ale nie zabiorę się za nią zbyt prędko :)



Ulubione ciasto na pizzę
(1 duża lub 2 mniejsze)
1 i 1/2 szklanki mąki pszennej (używam typu 650) + garstka do podsypania blatu
1/2 szklanki ciepłej wody
10 g świeżych drożdży
płaska łyżeczka soli
łyżeczka dowolnego słodu lub szczypta cukru
2 łyżki oleju / oliwy



Sos
1/2 szklanki mleka sojowego (najlepiej niesłodzonego)
6 łyżek oleju/ oliwy
czubata łyżeczka musztardy
2 łyżki soku z cytryny
3 pełne łyżki kleiku ryżowego dla dzieci (nie bójcie się nazwy "kleik", to jest po prostu bardzo drobno zmielona mąka ryżowa)
sól
dowolne dodatki, u mnie po sporej szczypcie soli wędzonej, papryki wędzonej, płatków drożdżowych, można dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, dowolne zioła

Dodatkowo
500g pieczarek
4 łyżki oleju
sól, pieprz
6 suszonych pomidorów z zalewy
kilka czarnych oliwek
dowolne zioła świeże lub suszone (u mnie oregano w jednej i drugiej postaci)



Wykonanie
Drożdże rozpuszczam w wodzie, dodaję słód lub cukier, posypuję szczyptą mąki i odstawiam na kilkanaście minut.
Mąkę przesiewam do miski na drobnym sitku, mieszam z solą, wlewam rozczyn drożdżowy i wyrabiam ciasto do czasu aż zacznie odstawać od miski, gdyby było bardzo lepiące, można dosypać nieco mąki. Teraz dodaję oliwę i wyrabiam jeszcze chwilę, do czasu aż ciasto wchłonie znaczną jej część, ale pozostanie z wierzchu tłuste. Przykrywam szczelnie folią spożywczą i odstawiam do czasu, aż podwoi swoją objętość (w zależności od warunków panujących w domu - od godziny do półtorej lub nieco dłużej). Następnie odgazowuję ciasto, wbijając w nie pięść, przekładam na podsypany mąką blat i wałkuję cienki duży placek (lub 2 mniejsze) z nieco grubszymi rantami, przekładam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, smaruję sosem i wykładam dodatki, o czym mowa poniżej. 
W trakcie wyrastania ciasta przygotowuję sos i dodatki.
Do blendera wlewam mleko, dodaję musztardę, sporą szczyptę soli, sok z cytryny (oraz przyprawy: sól i paprykę wędzoną, płatki drożdżowe) i chwilę miksuję, dolewam olej i blenduję przez kilka minut, dodaję kleik i znowu blenduję na gładki sos, odstawiam do zgęstnienia. Sos możecie dowolnie doprawić: czosnkiem, pieprzem, chili, ziołami.
Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam oczyszczone, pozbawione końcówek trzonków, pokrojone na dość cienkie plasterki pieczarki, mieszam, ustawiam gaz na dość duży, kładę pokrywkę, podgrzewam przez 10 minut, w trakcie mieszam raz. Zdejmuję pokrywkę i podgrzewam jeszcze przez kilka minut mieszając do odparowania płynu. Po wyłączeniu gazu posypuję kilkoma szczyptami soli, mieszam.
Jak wcześniej pisałam, ciasto smaruję przygotowanym sosem, zostawiając gołe brzegi na ok 1 cm, rozkładam sprawiedliwie pieczarki, pokrojone pomidory i oliwki, posypuję ziołami (osobiście lubię oregano: suszone i żywe), wkładam do piekarnika nagrzanego do 230 st C i piekę przez ok 15 minut, a właściwie przez 13 /tak lubię i tego pilnuję :)/. Obserwujcie ciasto i sos, jeśli ktoś lubi bardziej spieczone - piecze dłużej, jeśli nie - krócej.
Wyciągam pizzę z piekarnika, posypuję solą, pieprzem i szczyptą suszonego oregano, kroję po lekkim przestudzeniu, smacznego!

Oceń przepis:

16 października 2013

Pasta pieczarkowa z kaszą jaglaną

Powrót chłodnych dni, powrót do łask kasz wszelkiej maści, w tym ich królowej - jaglanki, z którą nie do końca umiem się dogadać w okresie letnim. Teraz mam ochotę dodawać ją do wszystkiego: do owsianki, kotletów, koktajli, past kanapkowych, farszów.
Dzisiaj prosta pasta z banalnych składników, szybka w wykonaniu i satysfakcjonująca smakowo. Dodatkowo przemytnicza - zjadana chętnie przez córcię - jaglanego niejadka, zapraszam!




Składniki
1/2 szklanki kaszy jaglanej
350 g pieczarek
średnia marchewka
4 małe kiszone ogórki lub więcej
sól, pieprz
łyżka oleju oraz dodatkowa ilość do polania gotowej pasty
czubata łyżka posiekanej natki pietruszki lub więcej
można dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, ulubione zioła i przyprawy

Wykonanie
Kaszę przelewam wrzątkiem na sitku, płuczę, przekładam do garnuszka, dodaję starte na tarce o grubych oczkach pieczarki i marchewkę, mieszam. Zalewam szklanką wody (nie przejmujemy się początkową niewielką ilością płynu, pieczarki puszczą również swój sok), zagotowuję, dodaję płaską łyżeczkę soli oraz łyżkę oleju, zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję do wygotowania płynu - ok 15 minut. Zawartość garnka warto przestudzić przed doprawianiem.
Rozcieram pastę tylną stroną drewnianej łyżki, dodaję drobno pokrojone ogórki, natkę pietruszki, przyprawiam pieprzem i jeśli jest taka potrzeba dodatkową porcją soli. Przekładam do dużego słoika/ pojemnika, polewam wierzch niewielką ilością oleju, przechowuję w lodówce przez kilka dni - w zakręconym słoiku lub pojemniku z pokrywką.

Oceń przepis:

23 kwietnia 2012

Potyczki kulinarne z moim udziałem, trochę zdjęć i przepisy

W sobotę 21.04.2012 w Warszawie w VegeMieście odbyły się potyczki kulinarne w ramach "Tygodnia Weganizmu" organizowanego przez Empatię, w których miałam okazję uczestniczyć jako drużyna gotująca :)

potyczki 2012

Początkowo byłam z lekka zestresowana, pierwszy raz uczestniczyłam w publicznym gotowaniu, gdzie składniki sypałam prosto z opakowania, właściwie bez proporcji, a na ręce patrzył zgromadzony tłum, ale było nieźle:) Był ze mną mój dream- team ;) niegotujący (mąż) i za- dużo- podskakująca (córa), którzy bardzo mi pomogli, niegotujący stwierdził, że lepienie kotletów jest proste (hej!), a córcia cały czas dopominała się o kolejne zadania :) Dzięki, kochani!
Cieszę się ogromnie, że mogłam poznać Karolinę z bloga Temperature i Agatę z Ilovetofu, szefostwo Empatii: Darka Gzyrę i Kasię Biernacką oraz kilka innych fajnych osób, z którymi udało mi się zamienić kilka słów.
Od lewej: Agata z Ilovetofu (przygotowała obłędne curry z bananami oraz sałatkę z sałaty, jabłka, prażonego słonecznika i sosu z nerkowców), ja i córa gotowa do działania (przygotowałyśmy kotleciki z kaszy jaglanej, słonecznika, płatków owsianych i ziemniaków oraz sałatkę z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy).

potyczki 2012

Od lewej ekipa Empatii (przygotowali tofucznicę) oraz Karolina z Temperature (przygotowała mini tortille z 2 dipami: z awokado i pomidorowym, była też sałatka, ale nie znam szczegółów, na pewno były tam kiełki).

potyczki kulinarne w vegemieście 2012

 Jadłodajnia otwarta! :)

potyczki kulinarne 2012

 Podgląd do garnka Agaty...

potyczki kulinarne w vegemieście

... niestety nie załapałam się nawet na "okruszki" :)
U Karoliny praca wre, miałam ogromną chęć na jej tortille, wyglądały pysznie i fachowo!

potyczki kulinarne 2012

Generalnie atmosfera była bardzo sympatyczna, powiedziałabym, że rodzinna i na luzie, w tym ogromna zasługa organizatorów akcji i uczestników oczywiście :) Gdyby ktoś w przyszłym roku zastanawiał się nad wzięciem udziału- bardzo polecam, warto!
Największe uznanie zdobyło bananowe curry Agaty, nie miałam okazji spróbować, ale wyglądało i pachniało wspaniale. Wśród testujących rozlosowane zostały nagrody, każda z blogerek również otrzymała miłe wegańskie upominki :)
Nie zaglądałam do innych torebek, ja otrzymałam: 2 opakowania wędzonego tempehu, tofu naturalne, pastę francuską z tofu, paprykarz z kaszą jaglaną, mleko sojowe, napój kokosowy, cytrusowy płyn do kąpieli, muesli oraz archiwalne numery Vege :)
Na pokazie chciałam przedstawić propozycje sezonowe, takie, których nie było jeszcze na blogu, okres trochę podły, bo nowych warzyw jeszcze nie mam, a starych nie wypada już używać. Zdecydowałam się na kotlety z kaszą jaglaną, robiłam wcześniej podobne z jęczmienną drobną, nie wiem jakich proporcji użyłam na potyczkach, sypałam na oko, ile garnek zabierze ;), ale w domu je odtworzyłam i poniżej przedstawię proporcje. W domu przygotowałam również pieczarki po indyjsku, na akcji ich nie było, szkoda, bo wyszły bardzo smakowite, polecam! Do tego akcent wiosenny: kiełki soczewicy DIY, smażone migdały i młoda pokrzywa w jednej sałatce, ale po kolei.

kotlety z kaszy jaglanej, słonecznika i płatków oraz pieczarki po indyjsku

Kotlety z kaszy jaglanej, słonecznika i płatków
Składniki
(na ok 16 małych kotletów)
1/2 szklanki kaszy jaglanej
1 szklanka łuskanego słonecznika
1/2 szklanki płatków owsianych górskich
2 średnie ziemniaki
2 duże ząbki czosnku
sól, pieprz
łyżeczka suszonego majeranku lub innych lubianych ziół (opcja)
olej do smażenia

Wykonanie
Słonecznik płuczę, zalewam wodą, zostawiam na noc. Następnego dnia kaszę przelewam wrzątkiem na sitku z drobnymi oczkami, płuczę, przekładam do garnka, zalewam 1/2 szklanki wody, zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżeczkę soli i łyżeczkę oleju, zmniejszam płomień na mały, kładę pokrywkę i gotuję przez ok 7 min do wygotowania wody, wyłączam gaz i trzymam pod pokrywką ok 10 min. Płatki mielę w blenderze na drobniejsze wiórki (nie na mąkę), przerzucam do kaszy, mieszam tylną stroną drewnianej łyżki, kładę pokrywkę z powrotem. Słonecznik płuczę i mielę w blenderze na "kaszę", dodaję do jaglanki, mieszam, dosmaczam: kolejną niepełną płaską łyżeczką soli, odrobiną zmielonego pieprzu, suszonym majerankiem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Musicie teraz popróbować co można jeszcze dodać do masy: może podsmażoną cebulę, paprykę w proszku itp, wg uznania. Na koniec dodaję obrane starte na tarce o drobnych oczkach (jak na placki) ziemniaki, mieszam. Chwilkę trzeba poczekać, parę minut, masa stężeje, będzie idealnie się lepić, a kotleciki nie rozpadną się podczas smażenia. Dodatek ziemniaków spaja masę, a smażonym kotletom nadaje chrupiącej skórki.
Z masy formuję niewielkie kotleciki, smażę na rozgrzanym na patelni oleju na złoto z obu stron. Warto je po usmażeniu wyłożyć na chwilę na papierowe ręczniki.

kotlety z kaszy jaglanej i słonecznika

Pieczarki po indyjsku
Składniki
(dla 4 osób)
ok 1 kg pieczarek /najlepiej drobnych- unikniemy krojenia ;)/
czubata łyżka przyprawy curry w proszku
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
4 łyżki sosu sojowego
1 szklanka mleka kokosowego
3 łyżki oleju
ewentualnie pieprz

Wykonanie
Pieczarki płuczę, czyszczę, odcinam końce trzonków, jeśli są większe- kroimy na pół lub na niezbyt cienkie plasterki.
Na patelni rozgrzewam olej, wsypuję curry, zmniejszam płomień, mieszając podgrzewam ok minuty, dodaję imbir, a po chwili pieczarki, mieszam, ustawiam ogień na średni, kładę pokrywkę i podgrzewam przez ok 8 min, w połowie mieszam. Dodaję sos sojowy, podgrzewam jeszcze pod przykryciem przez ok 3 min, zdejmuję pokrywkę i co jakiś czas mieszając podgrzewam pieczarki aż znaczna część sosu się zredukuje. Dodaję mleko, mieszam, wyłączam gaz. Można dodać nieco pieprzu czy przeciśnięty przez praskę czosnek (ten ostatni- na chwilę przed wyłączeniem gazu).

pieczarki po indyjsku


Kilka słów wstępu odnośnie sałatki:
- soczewicę przed kiełkowaniem moczymy w wodzie przez noc, następnego dnia płuczemy, wrzucamy do kiełkownicy lub na sitko, pamiętamy o regularnym płukaniu ziaren (2- 3 razy dziennie) i odrzucaniu tych o odmiennym kolorze i tych, które nie kiełkują, dzień później powinny pokazać się pierwsze kiełki, można rozpocząć konsumpcję od razu lub kiełkować dalej przez 2- 3 dni w warunkach takich jak do tej pory lub- jeśli chcecie spowolnić kiełkowanie- przez wstawienie do lodówki; do sałatek możecie je parować przez kilka minut, ale jeśli nie używacie często i nie objadacie się tonami, mogą być surowe
- pokrzywę zbieramy w bezdeszczowy dzień, przed południem, możecie zrywać liście w rękawiczkach, ja zakładam jedną na rękę, którą odgarniam lub przytrzymuję rośliny, zrywam gołą ręką, bo tak jest szybciej, a młode pokrzywy nie mają tyle kwasu mrówkowego, który mógłby wyrządzić wielką krzywdę, chyba, że włożycie rękę w zagajnik pokrzywowy ;) przy zrywaniu samych listków nie powinniście się poparzyć
- tak, wiem, smażone migdały...migdały same w sobie  mają w sobie dużo tłuszczu- to prawda, ale dla tego aromatu warto czasami zgrzeszyć ;)
Do dzieła :)

Sałatka z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy

sałatka z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy



 
Składniki
(6 porcji)
2 szklanki kilkudniowych kiełków zielonej soczewicy
1 szklanka migdałów
duża garść młodych liści pokrzywy
2 ząbki czosnku
6 łyżek oleju/ oliwy
2 łyżki soku z cytryny
sól, pieprz

Wykonanie
Pokrzywę zalewam dużą ilością zimnej wody i zostawiam na kilkanaście minut (dzięki temu pozbywamy się nieczystości), przekładam do sitka, przelewam wrzątkiem, następnie chłodną wodą, wyciskam jej nadmiar, liście kroję na mniejsze kawałki.
Migdały miksuję przez chwilę w blenderze by rozpadły się na mniejsze kawałki, można je też zapakować do foliowej torebki i rozbić tłuczkiem lub wałkiem. Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam migdały, smażę mieszając przez kilka minut, aż uwolnią smakowity aromat, zestawiam z ognia, studzę kilka chwil, przekładam do wypłukanych i wytrząśniętych z nadmiaru wody kiełków.
Do małej miseczki wlewam dwie łyżki oliwy, wciskam przez praskę czosnek i rozcieram go tylną stroną łyżki, dodaję sok z cytryny, mieszam z pokrzywą i łączę z kiełkami, przyprawiam kilkoma szczyptami soli i odrobiną zmielonego pieprzu.
Uffffff, smacznego :)
Nawet gołębiom cokolwiek się dostało :)

potyczki w Vegemieście


Oceń przepis:

1 kwietnia 2012

Sałatka z balsamicznymi pieczarkami, orzechami i fasolą

Tym razem czas na sałatkę. Może wykorzystacie ją w trakcie nadchodzących Świąt lub podczas innego miłego spotkania z rodziną czy przyjaciółmi?
Pieczarki lubią ocet balsamiczny (klik), orzechy też (klik), które dodatkowo bardzo przyjemnie zgrały się z fasolką szparagową, więc i z użyciem suchej ugotowanej fasoli nie mogło wyjść nic niedobrego :), polecam!

sałatka z balsamicznymi pieczarkami, fasolką i orzechami


Składniki
1 szklanka niedużej fasoli (użyłam karłowego "Jasia")
ok 600 g małych pieczarek
1,5 szklanki wyłuskanych orzechów włoskich, połamanych i podprażonych przez kilka minut na suchej patelni
6- 7 łyżek oleju/ oliwy
3 większe ząbki czosnku
4 łyżki octu balsamicznego
sól, pieprz do smaku
szczypta suszonego cząbru do gotowania fasoli lub kawałek glona
większa cebula (użyłam białej, ale czerwona będzie bardziej cieszyła oko)

Wykonanie
Fasolę płuczę, zalewam wodą, zostawiam na noc, następnego dnia po wypłukaniu, zalewam 3 szklankami nowej wody, zagotowuję, zmniejszam płonień na mały, zbieram pianę, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję ok 50 minut (do miękkości, ale nie rozpadania się), po ok 40 min gotowania dodaję płaską łyżeczkę soli i pół płaskiej łyżeczki cząbru (nie do końca wiem jak to jest z tym cząbrem, raz dodaję szczyptę tego zioła, innym razem kawałek glona, zawirowań nie ma, a na smaku nic nie traci, więc warto dodać to lub to). Jak fasolka miękka, odstawiam garnek do wystygnięcia.
Przepłukanym, wyczyszczonym pieczarkom odcinam końce trzonków, kroję na niezbyt cienkie plasterki. Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam pieczarki, mieszam, kładę pokrywkę i na średnim ogniu podgrzewam ok 8 minut, w połowie mieszam. Dodaję 2 łyżki octu balsamicznego, podgrzewam dalsze 2 min, zdejmuję pokrywkę i odparowuję przez chwilę znaczną część sosu, wciskam przez praskę czosnek, mieszam i wyłączam gaz. Teraz dorzucam orzechy włoskie i odstawiam do przestygnięcia.
Łączę fasolę z pieczarkami, orzechami i pokrojoną w drobną kostkę cebulą, polewam dressingiem przygotowanym z oliwy (3-4 łyżki) wymieszanej z 2 łyżkami octu balsamicznego. Wkładam do lodówki na godzinkę lub dłużej. Smacznego :)


Oceń przepis:

26 października 2011

Gulasz dyniowy z kiszonymi ogórkami

Połączenie dyni z ogórkami kiszonymi to odkrycie tego sezonu, przypadkowe, ale bardzo, bardzo trafione :) Dzisiaj w formie pysznego gulaszu, ale warzywa te możecie połączyć w zupie, sałatce, sosie czy w farszu do tarty, polecam :)

gulasz dyniowy z kiszonymi ogórkami

Składniki
(dla 4 osób)
ok 350 g małych pieczarek
1 kg dyni (obranej, pozbawionej środka z włóknami i pestkami)
8 małych kiszonych ogórków dobrej jakości + kilka łyżek wody z ich kiszenia
7 łyżki oliwy/ oleju
2 łyżki octu balsamicznego
sól, ewentualnie pieprz
2 duże ząbki czosnku
ok 2 szklanek bulionu warzywnego lub wody

Wykonanie
Dynię kroję w niezbyt dużą kostkę, mieszam z 4 łyżkami oliwy, posypuję sporą szczyptą soli, wysypuję na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C  przez ok 40 minut, aż się lekko zapiecze, w połowie mieszam.
Pieczarki płuczę, czyszczę, odcinam końcówki trzonków, jeśli wolicie lub macie większe sztuki, można je pokroić na plasterki, ja nie kroiłam. Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju/ oliwy, wrzucam pieczarki, smażę pod przykryciem ok 6- 8 minut, w połowie mieszam, dolewam ocet balsamiczny, podgrzewam jeszcze 2-3 minutki, zdejmuję pokrywkę, po zredukowaniu znacznej części sosu wciskam czosnek, mieszam. Po wyjęciu dyni z piekarnika część miksuję na gładko z dodatkiem szklanki bulionu, dodaję do pieczarek, jak również pozostałe kawałki dyni i 1/2-1 szklankę pozostałego bulionu (w zależności od konsystencji jaką lubicie), mieszam, podgrzewam chwilę, dorzucam pokrojone w drobną kostkę ogórki i po chwili wyłączam gaz. Całość dosmaczam kilkoma łyżkami wody z kiszenia ogórków i szczyptą soli. Zjadamy z makaronem, kaszą, ziemniakami lub chlebem. Smacznego :)
Przepis dopisuję do "Festiwalu Dyni"  Bei :)




Oceń przepis:

19 października 2011

Fenkuł duszony w sosie sojowym z pieczarkami

Z fenkułem (koprem włoskim) eksperymentowałam w tym roku w ogrodzie. Nie urosły mi tak okazałe bulwy, jakie można spotkać w marketach, ale trochę późno je posiałam i nie zdążyły nabrać okazałych zgrubień, a teraz musiałam je zebrać, by uchronić przed przymrozkami i gradobiciem. Tę fotkę pstryknęłam pod koniec sierpnia; warzywa, które zerwałam parę dni temu były podobnych rozmiarów.

młody fenkuł

Surowe- jak dla mnie odpadają- ale można je zaczarować w bardzo prosty sposób!
Udusiłam je na patelni z dodatkiem pieczarek i sosu sojowego, wyszły smakowicie, polecam :)

fenkuł duszony w sosie sojowym z pieczarkami


Składniki
( jako dodatek do obiadu- dla 4- 6 osób)
ok 800 g bulw kopru włoskiego
ok 500 g małych pieczarek
4 łyżki oliwy/ oleju
4 łyżki sosu sojowego
3 duże ząbki czosnku
opcjonalnie kilka szczypt posiekanych liści kopru włoskiego

Wykonanie
Pieczarki myję, ścinam końce trzonków i suszę. Z fenkułów odcinam pozostałości korzenia i zielone łodygi, odrzucam również kilka pierwszych liści. Kroję je na pół, płuczę, potem kroję na ćwiartki (jeśli Wasze bulwy są bardzo grube, możecie dalej je kroić na mniejsze kawałki). Na szerokiej patelni rozgrzewam olej, wrzucam fenkuły, smażę na średnim ogniu 15 minut, mieszając, powinny się zeszklić i lekko przyrumienić. Dodaję pieczarki, mieszam starając się wsunąć je na spód patelni, podgrzewam pod przykryciem 10 minut (po 3-4 minutach mieszam). Dodaję sos sojowy i duszę pod przykrywką kolejnych 5 minut. Zdejmuję pokrywkę, przez chwilę odparowuję sos, wciskam przez praskę czosnek, dodaję koper, mieszam i po chwili wyłączam gaz. Tak przyrządzone fenkuły mogą być dodatkiem do obiadu czy przystawką (ciepłą lub zimną) na imprezce.

fenkuł duszony w sosie sojowym z pieczarkami


Oceń przepis:

7 października 2011

Zupa z dyni z balsamicznymi pieczarkami

Kolejna zupa z dyni warta zapisania i polecenia. Nie wymaga wielkiego przyprawiania, za główną przyprawę "robią" tu pieczarki przygotowane w sposób, o którym już pisałam na blogu (klik). Prosta i pyszna, poprawiająca nastrój /reklamacji nie uwzględnia się ;-)/. Kubkiem takiej właśnie zupy poczęstowałabym przyjaciółkę, gdyby odwiedziła mnie w mroźny zimowy wieczór. Spróbujcie jej koniecznie!

zupa dyniowa z balsamicznymi pieczarkami

Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
1 kg dyni (obranej, z odrzuconymi włóknami i pestkami, pokrojonej w kostkę)
2 średnie marchewki
1 nieduża pietruszka
kawałek selera korzeniowego
3 listki laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
sól, pieprz
olej/ oliwa
ok 600g małych pieczarek
2 łyżki octu balsamicznego
1 łyżka sosu sojowego (opcja)
2 spore szczypty majeranku
2 duże ząbki czosnku

zupa dyniowa z balsamicznymi pieczarkami
Wykonanie
Kostki dyni mieszam z 4 łyżkami oliwy, posypuję 2 słusznymi szczyptami soli i wykładam na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia równą warstwą. Piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200st C 30-40 min, do czasu, gdy kawałki uda się swobodnie rozgnieść widelcem.
Do garnka wrzucam obrane i pokrojone warzywa: marchew, pietruszkę seler i zalewam wodą. Jej ilość będzie uzależniona od konsystencji jaką preferujecie, ja dodałam niecałe 2 litry, ale proponuję dodać 1,5 l, a potem- po zmiksowaniu z dynią, dodać ewentualnie więcej. Zagotowuję, kładę pokrywkę i gotuję na małym ogniu ok 25 minut; po 10 min gotowania wrzucam liście laurowe, ziele angielskie i płaską łyżkę soli.
W trakcie gotowania warzyw i pieczenia dyni przygotowuję pieczarki. Czyszczę je, płuczę, odcinam końcówki trzonków i kroję na plasterki, jeśli pieczarki są większe- na półplasterki. Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju/ oliwy, wrzucam 'grzyby', przykrywam i na wolnym ogniu podgrzewam ok 8 minut, w połowie mieszam. Wlewam ocet balsamiczny i sos sojowy i podgrzewam pod przykryciem jeszcze 3 minuty, zabieram pokrywkę i duszę je przez kolejnych kilka minut, na koniec wciskam przez praskę czosnek, dorzucam roztarty w palcach majeranek, sypię szczyptę soli i pieprzu, mieszam i wyłączam gaz.
Z garnka wyciągam ziele angielskie i liście (ziele niekoniecznie), wrzucam dynię, miksuję całość "żyrafą" na gładko (tutaj jest miejsce na ewentualne dodanie wody), dokładam pieczarki i podgrzewam zupę przez chwilkę. Możecie ją zjeść z kromką chleba, z bułką, grzankami, makaronem lub- co bardzo polecam- z dodatkiem prażonego słonecznika. Smacznego :)

krem z dyni z prażonym słonecznikiem


Oceń przepis: