Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pasztet. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pasztet. Pokaż wszystkie posty

7 grudnia 2015

Prosty pasztet z porów

Jeden z najprostszych wegańskich pasztetów w moim wykonaniu, jeśli chodzi o czas przeznaczony na jego przygotowanie i składniki. Wystarczą pory, kasza jaglana i garstka niewymyślnych przypraw. By dodać mu nieco animuszu, można wierzch posypać kolorowym pieprzem, liśćmi laurowymi, pestkami dyni czy słonecznika lub zrobić mu ubranko z dodatkowego pora, co wyjaśniam na końcu wpisu.


Składniki
(na klasyczną keksówkę)
1 i 1/2 kg porów
szklanka kaszy jaglanej
2 duże ząbki czosnku
płaska łyżeczka startej gałki muszkatołowej
sól, pieprz
1/4 szklanki oleju

dodatkowo - na pelerynę porową - 1 grubszy por

Wykonanie
Z porów odrzucam kilka wierzchnich liści, białe i jasnozielone pokrojone części warzyw wrzucam do szerokiego garnka (pozostałe części porów zużyjcie do zup lub surówek), zalewam wodą - 3 i 1/2 szklanki, zagotowuję, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką przez 10 minut. Po tym czasie, dodaję przelaną na sitku wrzątkiem i przepłukaną pod bieżącą wodą kaszę, mieszam i gotuję razem w tych samych warunkach również 10 minut. Następnie zamykam garnek i odstawiam na kilkanaście minut.
Teraz miksuję zawartość garnka na spójną masę dodając olej, wciskam przez praskę czosnek, przyprawiam solą (płaska łyżka lub wg uznania), pieprzem (łyżeczka) i niepełną płaską łyżeczkę startej gałki, przekładam do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównuję i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok godzinę, aż wierzch się ładnie przypiecze. Wyciągam blaszkę z pieca od razu, ale sam pasztet wyciągamy z formy dopiero po całkowitym przestudzeniu i wtedy też możemy go przyozdobić liśćmi pora.

Z pora odrzucam pierwsze liście, odcinam korzeń. Liście przeznaczone do ozdoby wkładam do szerokiego garnka z osoloną, gotującą się wodą - tak jak makaron spaghetti - zanurzam trzymając za końce, po kilku chwilach wkładam całość i pilnując by były wszystkie zanurzone - gotuję przez ok 5 minut, przekładam na sitko i przelewam lodowatą wodą. Moje liście były bardzo szerokie, więc przecięłam je wzdłuż na pół.
Wykorzystuję tą samą blaszkę, w której piekłam pasztet. Smaruję ją delikatnie olejem i wykładam po całej długości liście pora, na przemian - grubsza strona na lewo, grubsza strona na prawo itd.



Wkładam pasztet tak samo jak się piekł - spieczoną stroną do góry, zamykam końcówkami liści i wkładam do lodówki na kilka godzin. Aby wydobyć pasztet z formy - zamykamy go od góry deską, od wracamy "do góry nogami" i zdejmujemy blachę.





Oceń przepis:

3 kwietnia 2015

Pasztet z fasoli, z burakami i pieczarkami oraz czapą żurawinową

Jako małoletnia wegetarianka nie polubiłam się z pasztetami czy pastami fasolowymi, chociaż wielbiłam gulasze i zupy z dodatkiem tych strączków.
Potem odkryłam, że słaby punkt miksowanych fasolowych past i niemiły skrobiowy posmak tkwi w skórkach. Zachęcam Was do obrania ugotowanej fasoli lub przetarcia jej przez sito (to jest ten moment, kiedy żona prosi o pomoc męża lub odwrotnie), wpłynie to nie tylko na maślaną konsystencję past, ale również na smak.
Tym razem połączyłam fasolę z burakami i pieczarkami, ale całość, choć dobra, nie byłaby tym dobrem, jakim się ostatecznie stała, gdyby nie żurawina.
Z żurawiny przyrządziłam konfiturę, którą dosmaczyłam masę pasztetową i pokryłam wierzch upieczonego pasztetu, wspaniale przełamuje smak i efektownie wygląda. Należy użyć świeżej żurawiny (sezon jesienno - zimowy) lub mrożonej - własnej lub do kupienia w dużych marketach na dziale mrożonek, nie zastępujcie jej suszoną, bo to zupełnie inny produkt. 





Składniki
(na keksówkę o wymiarach 
2 szklanki suche fasoli
3/4 szklanki kaszy jaglanej
1/2 kg pieczarek
1/2 kg ugotowanych lub upieczonych buraków
po czubatej łyżeczce słodkiej papryki w proszku (zwykłej lub wędzonej), suszonego majeranku, lubczyku i cząbru
2 łyżki sosu sojowego
8 łyżek oleju
sól i pieprz do smaku
oraz
1 i 1/2 szklanki mrożonej lub świeżej żurawiny
sok wyciśnięty z 1 dużej pomarańczy
2 łyżki dowolnego słodu lub syropu z agawy

Wykonanie
Fasolę moczę przez noc, następnego dnia płuczę, zalewam czterema szklankami świeżej wody, zagotowuję, zbieram szum (pianę, która zbiera się na górze) i gotuję przez godzinę na małym ogniu pod uchyloną pokrywką. Po ok 40 minutach gotowania dodaję czubatą łyżeczkę soli. Po ugotowaniu przelewam ziarna zimną wodą i przecieram przez sito, by pozbyć się skórek, można też włączyć jakiś miły film i obrać fasolę ręcznie.
Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam przepłukane i starte na tarce o grubych oczkach pieczarki, nakrywam pokrywką i podgrzewam przez ok 10 minut, w połowie mieszam. Dodaję kaszę jaglaną (wcześniej przelaną na drobnym sitku wrzątkiem i przepłukaną pod bieżącą wodą), sproszkowaną paprykę, zalewam 2 szklankami wody, sypię czubatą łyżeczkę soli i gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką przez ok 10 minut. Po wyłączeniu gazu zostawiam pod przykryciem na kilka minut. Dodaję starte obrane buraki, roztarty w palcach cząber, majeranek i lubczyk, przyprawiam sosem sojowym. Po dokładnym wymieszaniu całości zdecydujcie, czym warto doprawić masę, dodatkową porcją ziół, soli czy odrobiną zmielonego pieprzu, powinna być nieco "przeprzyprawiona".



Zabieramy się za konfiturę. Przepłukaną żurawinę wrzucam do małego garnuszka, włączam gaz i podgrzewam, aż owoce zaczną się rozpadać i puszczą sok, można im trochę pomóc ugniatając łyżką. Wlewam sok pomarańczowy, słód i od czasu do czasu mieszając podgrzewam przez kilkanaście minut, aż masa zgęstnieje.  Dwie łyżki konfitury dodaję do masy pasztetowej oraz 4 łyżki oleju. Przekładam ją do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia i piekę przez ok godzinę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C, do zarumienienia wierzchu. Konfitura w tym czasie nieco zgęstnieje, więc dodaję do niej odrobinę wody, tylko tyle, by dała rozsmarować się na pieczeni. Wykładam ją na wierzch pasztetu i rozsmarowuję tylną stroną łyżki po całej powierzchni. Wkładam z powrotem do pieca na ok 15 minut. Po wyciągnięciu studzę i wkładam do lodówki.






Oceń przepis:

12 grudnia 2014

Pasztet z grochu z paloną cebulą i glazurą musztardową

Pasztetów z grochu upiekłam w swoim życiu kilka i trochę mi zajęło dobranie proporcji składników mokrych, by pieczeń nie wyszła sucha czy krucha. Kiedy proporcje już zagrały, postanowiłam trochę zaszaleć z przyprawami. Dzisiejszy pasztet jest podkręcony mieloną kolendrą, dużą dawką wędzonej papryki, przypaloną cebulą i wierzchnią warstwą pełnoziarnistej musztardy, efekt mistrzowski w smaku i aromacie. Zjedliśmy go bez żadnych dodatków, nawet chleb nie był potrzebny :)





Składniki
(na keksówkę o długości 30 cm)
2 szklanki łuskanego grochu
2 średnie marchewki
3/4 szklanki kaszy jaglanej
1/4 szklanki oleju + 4 łyżki
łyżka wędzonej papryki
czubata łyżeczka zmielonej kolendry
2 czubate łyżeczki majeranku
4 małe cebule
8 czubatych łyżeczek musztardy pełnoziarnistej
niepełna płaska łyżka soli




Wykonanie
Groch moczę przez noc. Następnego dnia płuczę na sitku, przekładam do garnka o grubym dnie, zalewam pięcioma szklankami wody, zagotowuję, zbieram szum, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką. Po 20 minutach gotowania, dodaję stopniowo dodatki. Obrane i pokrojone na ćwiartki cebule przypalam z każdej strony na suchej patelni, wrzucam do garnka. Na tej samej patelni podgrzewam 1/4 szklanki oleju, sypię wędzoną paprykę i kolendrę, podgrzewam mieszając przez niepełną minutę, przelewam powoli do garnka, Wrzucam również startą na grubych oczkach tarki marchewkę, niepełną płaską łyżkę soli oraz przelaną na drobnym sitku wrzątkiem i przepłukaną kaszę jaglaną. Po dodaniu kaszy, całość powinna się jeszcze gotować 10 minut. Po tym czasie wyłączamy gaz, nie przejmujemy się, że konsystencja nie wygląda na pasztetową, zamykamy pokrywką i zostawiamy na kilkanaście minut. Następnie, dodając 4 łyżki oleju, miksuję masę żyrafą. Dodaję roztarty w palcach majeranek, można wcisnąć przez praskę kilka ząbków czosnku. Przekładam do foremki wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do piekarnika nagrzanego do ok 200 st C. Po 20 minutach pieczenia wyciągam formę, wykładam łyżeczkami musztardę, rozsmarowując sprawiedliwie po całej powierzchni. Piekę jeszcze 20 - 25 minut, aż wierzch gorczycowy ładnie się przypiecze. Wyjmujemy z formy i kroimy po całkowitym wystudzeniu pasztetu.

Oceń przepis:

6 lutego 2014

Pasztet warzywny z suszonymi grzybami i kaszą jaglaną

Temat pasztetów na moim blogu jest dość rzadki, przeważnie piekę je na Święta i nie mam wtedy czasu na wrzucanie tu zdjęć i receptur. Postaram się to zmienić, bo uwielbiam takie warzywne pieczenie i zawsze z ogromną ciekawością kroję pierwsze kawałki, by sprawdzić co tym razem wyszło :)
Dzisiejszy pasztet jest bardzo prosty, bezglutenowy, przyjemnie wilgotny, w konsystencji krojonej lub smarownej (jak kto woli) i pyszny, zresztą przekonajcie się sami!



Składniki
(na blaszkę o wymiarach 30 x 12 cm)
1/2 kg marchwi
1/2 kg selera korzeniowego
1/2 kg cebuli
3/4 szklanki kaszy jaglanej
garść suszonych grzybów (ok 50 g)
nieco ponad 1/4 szklanki oleju
czubata łyżeczka suszonego majeranku
sól

Wykonanie
Grzyby zalewam wodą i moczę przez kilka godzin (można zalać wrzątkiem i moczyć przez min. godzinę, ale lepiej zrobić to np. rano i upiec pasztet wieczorem), aż zmiękną na tyle, by dały się pokroić.
W garnku zagotowuję wodę (4 niepełne szklanki), wrzucam starte na tarce o grubych oczkach warzywa: marchewkę i seler oraz w miarę możliwości dość drobno pokrojone grzyby. Zagotowuję, zmniejszam płomień na mały, dodaję niepełną płaską łyżkę soli, kładę uchyloną pokrywkę i zabieram się za cebulę. Kroję ją dość drobno, wrzucam na rozgrzany na patelni olej, smażę do zeszklenia, dodaję do gotujących się warzyw. Po ok 40 minutach gotowania dodaję kaszę (przelaną na drobnym sitku wrzątkiem i wypłukaną), gotuję całość pod przykryciem przez kolejne 15 minut. Zdejmuję pokrywkę i odparowuję płyn, jeśli został, jednak pamiętając, by zawartość garnka pozostała wilgotna. Wyłączam gaz i zostawiam pod przykryciem na kilkanaście minut.
Doprawiam dodatkową porcją soli, roztartym w palcach majerankiem, można dodać czosnek, pieprz lub chili dla zaostrzenia smaku.
Masę lekko miksuję (jeśli wolicie bardziej zwarte i jednolite pieczenie, możecie miksować na gładko), wykładam do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia, dociskam i wyrównuję tylną stroną łyżki, piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 50 minut, aż wierzch się zarumieni. Kroję po przestudzeniu, smacznego!

Oceń przepis:

19 marca 2012

Pasztet bez pieczenia z zielonego groszku i z zielonym pieprzem

Od dzisiaj zaczynam cykl inspiracji świątecznych :) Tuż przed Świętami nigdy nie ma czasu na zapiski blogowe, a po Świętach nie chce się wracać do tych potraw, zwłaszcza, że za chwilę będę cieszyć się prawdziwą wiosną z całym jej przybytkiem, ale to niebawem :)

pasztet bez pieczenia z zielonego groszku

Dzisiaj szybki, prosty i pyszny pasztet z zielonego groszku, którego słodycz przełamałam sporym dodatkiem zielonego pieprzu i czosnku. Pasztetu nie pieczemy, wystarczy po przyrządzeniu włożyć masę do szklanki, kubka, miseczki i schować do lodówki do zastygnięcia.
 
Składniki
2 czubate szklanki mrożonego groszku
3 łyżki oleju
średnia cebula
1 czubata łyżka zielonego pieprzu w ziarnach
3 duże ząbki czosnku
5 czubatych łyżek uprażonego na suchej patelni słonecznika
2 czubate łyżki posiekanego koperku (aktualnie z mrożonki)
sól (ok 1 płaskiej łyżeczki)
3 czubate łyżki kaszy manny lub innej drobnej, ewentualnie mąki

 Wykonanie
Groszek wrzucam na sitko, przelewam wodą. Na patelni rozgrzewam olej, smażę na nim pokrojoną cebulę do zeszklenia, dodaję groszek, podgrzewam chwilę, wlewam 1/4 szklanki wody i podgrzewam 5 minut lub nieco dłużej- sprawdzamy groszek łopatką czy jest miękki.
Do blendera wrzucam słonecznik, miksuję chwilę, dodaję zawartość patelni /patelnię odstawiamy, nie myjemy ;)/ i miksuję, jeśli macie problem można kapnąć odrobinę wody, ale całość nie musi być zmiksowana jakoś ekstra gładko: niedomiksowane kawałki słonecznika przyjemnie chrupią, a kawałki groszku dodają całości uroku :) Zresztą groszek można rozgnieść widelcem, a słonecznik wrzucić do woreczka i ubić nieco wałkiem np.- to na wypadek gdybyście nie mieli blendera :)
Na patelnię wrzucam pieprz w całości (można go częściowo rozbić, ale ja wolę w całości) nie bojąc się ilości, podgrzany zielony pieprz jest super :), po chwili dodaję zmiksowaną pastę, płaską łyżeczkę soli, 2 łyżki wody i kaszę, porządnie wszystko mieszam podgrzewając przez kilka minut. Dodaję koperek i przeciśnięty przez praskę czosnek, mieszam, wyłączam gaz i zostawiam na ok 10 minut. Po tym czasie sprawdzamy czy smakowo wszystko jest ok, wg mnie było, więc zapakowałam masę do przelanej zimną wodą foremki- w tym wypadku szklanki i wstawiam do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na noc. Masę dorzucam stopniowo, dociskając wkładane warstwy łyżką lub dłonią.

pasztet z zielonego groszku, bez pieczenia

 Po zastygnięciu wystarczy pasztet obrysować nożem, odwrócić do góry nogami, potrząsnąć i zjadać :) w formie krojonej lub smarowanej.

pasztet z zielonego groszku, z zielonym pieprzem

 To tyle :) Smacznego!

pasztet z zielonego groszku, z zielonym pieprzem

Z ogromną przyjemnością dodaję przepis do zielonej akcji Pinkcake



Oceń przepis:

27 grudnia 2010

Paluchy selerowe i pasztet z soczewicy


Nie miałam wiele czasu na przedświąteczne pichcenie, na szybko zmontowałam kilka potraw, w tym dwie, które szczególnie polecam. Hitem okazały się paluchy selerowe brane początkowo (ze względu na wygląd) za rybne. Inspiracją był przepis H. Szymanderskiej z książki "Kuchnia Polska. Potrawy regionalne" (bardzo polecam, jest pięknie wydana, znajdziecie w niej wiele inspiracji na regionalne potrawy wegetariańskie, które łatwo można przerobić na wegańskie) na selery w cieście piwnym, przerobiłam je na paluchy w wersji wegańskiej. Wszystkim smakowały poza moją córką /:(/, ale młoda jest, wybaczam ;) Dodam jeszcze, że panierki można użyć tradycyjnej, ale polecam wypróbowanie mojej, ma duże znaczenie dla smaku całości. Można też oczywiście dodać ulubione przyprawy, u mnie podstawowe.

paluchy selerowe

Składniki
1 duży seler (mój był ogromny, ważył ponad kilogram, myślę, że 1,2 kg)
ok 1,5 litry wody + mleko ryżowe, dodałam 3 szklanki (czytałam o dodawaniu mleka krowiego do gotowania selera w celu zachowania białego koloru; moim zdaniem wystarczy późniejszy dodatek soku z cytryny, ja mleko ryżowe dodałam z konieczności, gdyż termin mnie gonił, można ugotować go w samej wodzie)
niepełna łyżka soli
3 łyżki soku z cytryny
6 sporych łyżek mąki z ciecierzycy
gorąca woda (ok szklanki)
po 4 czubate łyżki płatków drożdżowych i wiórek kokosowych
2 czubate łyżki mąki kukurydzianej
sól, pieprz
olej do smażenia

Wykonanie
W garnku zagotowuję wodę z dodatkiem soli, wkładam wyszorowany szczoteczką korzeń, dolewam mleko, przykrywam i gotuję do miękkości ok 40- 50 minut, wyjmuję, przelewam zimną wodą, obieram i kroję w plastry grubości ok 1 cm, następnie w słupki, jak na frytki.
Do miski wsypuję mąkę z ciecierzycy i dolewam tyle gorącej wody by powstała masa o konsystencji rzadszego budyniu, wsypuję kilka szczypt soli i mieszam. Na oddzielnym talerzu mieszam płatki drożdżowe, wiórki kokosowe i mąkę kukurydzianą. Kawałki selera zanurzam najpierw w masie ciecierzycowej, następnie w panierce, wykładam na rozgrzany na patelni olej i smażę na złoto z obu stron. Wykładam najpierw na papierowe ręczniki, następnie do garnka, przesypując kilkoma szczyptami soli i pieprzu. Smakowały zarówno na zimno jak i na ciepło, można je przygotować na obiad, na ucztę świąteczną lub inną imprezkę; tak przygotowane selery można również dodatkowo zamarynować w sosie greckim i podać w miejsce ryby po grecku (klik klik)
Kolejna potrawa to klasyk, pasztet z soczewicy, świetne koło ratunkowe, zawsze wychodzi dobry, smakuje również 'mięsnej' części biesiadników. Ja robię go w różnych wersjach, zmieniam zestaw dodanych warzyw, bawię się proporcjami i doborem przypraw, czasami mieszam soczewicę zieloną z czerwoną, można do niego dodać podsmażone pieczarki lub prawdziwe grzyby. Dzisiaj prezentuję pasztet z dodatkiem curry, słodkiej papryki i kolendry, pycha, polecam!

pasztet z soczewicy

Składniki
(foremka o wymiarach 25 x 14 cm)
300 g zielonej soczewicy
1/2 szklanki oleju rzepakowego
1/2 szklanki kaszy manny
1 niepełna łyżka przyprawy curry (zwykłej najzwyklejszej)
1 płaska łyżka słodkiej papryki
1 płaska łyżeczka zmielonej kolendry
2 cebule
1 średnia marchew
kawałek selera korzeniowego
sól

Wykonanie
Soczewicę porządnie płuczę, jeśli macie czas, to ją namoczcie, wsypuję do garnka, zalewam wodą (ok 3 objętości ziaren), zagotowuję, wsypuję niepełną łyżkę soli, przykrywam i gotuję pod przykryciem na wolnym ogniu. Po ok 30 minutach podnoszę pokrywkę i mieszam intensywnie ziarna drewnianą łyżką by część się rozpadła /jeśli macie chęć można je przekręcić przez maszynkę, ja przy takiej ilości wolę  metodę łyżkową ;)/.
Z oleju przeznaczonego na pasztet odlewam kilka łyżek i smażę pokrojoną w kostkę cebulę, do zeszklenia, dorzucam startą na tarce marchewkę i seler i smażę chwilkę, dodaję do soczewicy. Na patelni rozgrzewam kolejnych kilka łyżek oleju, dodaję curry, paprykę i kolendrę, smażę ok 2 minut i dodaję do warzyw, mieszam, doprawiam solą, dodaję kaszę i pozostałą część oleju, mieszam i przerzucam do keksówki. Piekę ok godziny w nagrzanym do ok 200 st C piekarniku. Kroję po przestudzeniu.


Oceń przepis:

30 października 2010

Pieczone kasztany, zupa i pasztet

Przyznam, że z jadalnymi kasztanami miałam do czynienia pierwszy raz (zupełnie nie wiem jak smakują te z Placu Pigalle), choć to mój drugi zakup... w zeszłym roku również je kupiłam, włożyłam do szafki, by nabrały ważności urzędowej nim się za nie zabiorę i nabrały ważności kompostowej niestety :( nie popełnijcie więc mojego błędu- zakupione kasztany trzeba jak najszybciej zużyć.

kasztany jadalne

Teraz jestem mądrzejsza ;) na początek skosztowałam na surowo, to nie to- orzechowe, ale zbyt mączyste, chociaż z potencjałem, postanowiłam je upiec i zabrałam się za poszukiwanie inspiracji. Książka G. Ramsaya "Szef kuchni po godzinach" (przyznam, że nie jest to dla mnie jakiś mocny autorytet kulinarny, nie przepadam za telewizyjnym Ramseyem, ale lubię faceta uśmiechającego się do mnie z okładki tej książki, robiłam też jego zupę z pieczonych ziemniaków, było przy niej trochę roboty, ale smak i zapach pieczonych ziemniaków jaki rozniósł się po całym domu, były tego warte), spis treści: "glazurowana brukselka z kasztanami i boczkiem" i wstęp "Uważam, że dużo prawdy kryje się w stwierdzeniu, iż w większości gospodarstw domowych brukselka gotowana jest nie częściej niż raz w roku. To wstyd!..." faktycznie nieco się zawstydziłam, po brukselkę sięgnęłam ostatnio ponad rok temu, przepis do przerobienia, ale następnym razem, panie Ramsay. Kolejna pozycja, za którą podziękowałam od razu "rolada czekoladowa z kremem kasztanowo- czekoladowym", trzecia: "zupa z kasztanami, pasternakiem i jabłkiem"- biorę! Pasternak podmieniłam na pietruszkę, miałam dylemat jeśli chodzi o jabłka, nie jestem przekonana do dodawania ich do zup (za wyjątkiem wigilijnego barszczu), ale postanowiłam zaufać Gordonowi. Część kasztanów wykorzystałam więc do zupy, a część do pasztetu jaki poleciła mi Alcia, mój dobry duszek :D
Jeszcze kilka słów wstępu o przygotowaniu i pieczeniu kasztanów: sugerowałam się uwagami Karoliny (klik klik), czyli umyłam, wrzuciłam do miski z wodą, te które wypłynęły wyrzuciłam, resztę przesuszyłam, nacięłam węższy koniec na krzyż (uwaga, ja nacięłam za mało, IMO warto naciąć więcej, nawet do połowy kasztana, wtedy po upieczeniu lepiej się je obrabia), wyłożyłam jedną warstwą na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i piekłam w 200 st C ok 30 min, aż nacięte "dzioby" się otworzyły. Przyznam, że już w takiej formie mi zasmakowały, jednak do pogryzania solo zabrakło mi tu oliwy z czosnkiem (już wiem co z nimi zrobię następnym razem!). Dalsza obróbka polegała na tym: przekrajałam je na pół i cienką (ostrą) łyżeczką wydrążałam środki podważając je najpierw, przy pomocy męża poszło w miarę sprawnie, zwłaszcza, jeśli było się stroną przekrajającą ;)
UPDATE! Na kasztany przyrządzone do pogryzania solo zapraszam tu (klik)
Na pierwszy ogień zupa. Oryginał z książki G. Ramsaya "Szef kuchni po godzinach", z zamianą pasternaku na pietruszkę i kilkoma innymi modyfikacjami (dodałam majeranek, czosnek, zmieniłam proporcje i podałam z makaronem soba- bardzo polecam).

zupa z pieczonymi kasztanami

Zupa z kasztanami, pietruszką i jabłkiem
Składniki
2 średnie marchewki
kawałek selera
1 średnia pietruszka + 2 dodatkowe
3 listki laurowe
3 ziarenka ziela angielskiego
kawałek pora
500 g kasztanów jadalnych
łyżka majeranku
2 ząbki czosnku
3 łyżki oleju/ oliwy
2 niezbyt duże kwaskowe jabłka
garstka natki pietruszki do posypania

Wykonanie
Warzywa podstawowe (marchewki, 1 pietruszkę, seler) obieram i ścieram na tarce o grubych oczkach, wrzucam do garnka, zalewam ok 2,5 litra wody, zagotowuję i zmniejszam płomień na mały, gotuję ok 15-20 minut, w międzyczasie wrzucam kawałek pora, listki laurowe i ziele angielskie, sypię  czubatą łyżeczkę soli (Ramsay użył gotowego bulionu, u mnie starte gotowane warzywa wpłynęły na treściwość zupy, a dodatek marchewki po zmiksowaniu całości rozweselił kolor). W międzyczasie rozprawiłam się z kasztanami (tak jak pisałam we wstępie tej przydługiej notki).
Na patelni rozgrzewam olej, wrzucam pozostałe obrane i pokrojone w kostkę pietruszki, smażę przez ok, 10 minut, dorzucam kasztany, po kilku minutach obrane, z odrzuconymi gniazdami nasiennymi pokrojone w kostkę jabłka, smażę jeszcze kilka minut. Dorzucam zawartość patelni do garnka (część kasztanów wybrałam do posypania zupy), przykrywam i gotuję ok 10 minut, w połowie gotowania dodaję łyżkę majeranku. Wyrzucam listki, ziele i pora, zupę miksuję, żuraw nada się idealnie, przyprawiam solą, pieprzem, wciskam przeciśnięty przez praskę czosnek i podgrzewam chwilę.
Makaron soba ugotowałam oddzielnie z dodatkiem soli, wyłożyłam do miseczek, zalałam zupą, posypałam natką pietruszki i odłożonymi kasztanami.

zupa z pieczonymi kasztanami

Zupa wyszła słodka, ja nie jestem fanką słodkich smaków, jednak dodanie do niej czosnku, majeranku, przyprawienie solą i podanie z makaronem soba ciekawie zbalansowało smak i słodycz w tym przypadku zupełnie mi nie przeszkadzała. Polecam!

Pasztet kasztanowy
Składniki
(oryginał pochodzi z książki S.Brown "Kuchnia wegetariańska", tutaj z moimi zmianami)
500 g pieczarek
6 łyżek oleju
150 g selera korzeniowego
500 g kasztanów
3 łyżki czerwonego octu winnego
3 nieduże cebule
2 ząbki czosnku
łyżeczka soli
pieprz do smaku
1,5 szklanki orzechów włoskich (IMO nie są niezbędne)
dodatkowe 3 łyżki oleju (proponuję zwiększyć jeszcze o 4- 5 łyżek)
1/4 szklanki bulionu lub wody wody
1/2 szklanki kaszy kukurydzianej (można też użyć innej drobnej, np. manny)

pasztet kasztanowy

Wykonanie
Z kasztanami rozprawiłam się tak jak pisałam wyżej, miąższ nieco potłukłam (można pokroić lub zblendować). Na patelni rozgrzewam 6 łyżek oleju, wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę i smażę do zeszklenia, dodaję oczyszczone, starte na tarce o grubych oczkach pieczarki, przykrywam i duszę ok 10 minut, dodaję ocet winny i trzymam na ogniu jeszcze 4 minuty. Dodaję starty na tarce o grubych oczkach seler, mieszam, łączę z kasztanami, wciskam przez praskę czosnek przyprawiam solą (dodałam czubatą łyżeczkę) i pieprzem (przyznam, że masa na tym etapie smakowała mi ogromnie i gdyby nie to, że miałam wielką ochotę na pasztet, zawinęłabym ją w naleśniki i byłyby to prawdopodobnie najpyszniejsze naleśniki jakie kiedykolwiek jadłam). Teraz dodaję podprażone na suchej patelni i zblendowane orzechy włoskie, kaszę, bulion i dodatkowy olej (pasztet wyszedł mi odrobinkę za suchy, więc proponuję dodać jeszcze 4-5 łyżek) i wszystko dokładnie mieszam. Masę wykładam do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki, uklepuję i wygładzam, przykrywam folią i piekę godzinę w piekarniku nagrzanym do 200 st C (w połowie pieczenia zdejmuję folię).
Można zjeść z chlebem lub na obiad, świetnym dodatkiem będzie sos koperkowo- czosnkowy, przyznam, że jest to najpyszniejszy pasztet pieczarkowy jaki jadłam, taki pieczarkowy mercedes, jakby powiedziała Ala :)


Oceń przepis: