Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nietolerancje pokarmowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nietolerancje pokarmowe. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 lipca 2022

Bezglutenowa babka majonezowa Kasi z BezBez

 

Ten wpis jest podziękowaniem dla wspaniałej dziewczyny - Kasi z bloga "BezBez". Nazwa bloga pochodzi od gotowania bez glutenu i bez laktozy, bowiem Kasia (podobnie jak Martik) nie może ich jeść. Stworzyła więc, dokładnie i ciekawie opisała oraz pięknie sfotografowała mnóstwo niezwykle smacznych potraw. Z jej doświadczeń i życzliwości korzysta wielu cierpiących na nietolerancje pokarmowe, bo - jak świetnie ujęła to Kasia: Nawet, gdy drażnią nas jelita życie może być piękne i PYSZNE
Oryginalny przepis, ze wszystkimi cennymi wskazówkami jest tutaj - koniecznie zajrzyjcie klik!
Ja podaję go dokładnie za panią Katarzyną, a nasze uwagi oznaczyłam innym kolorem. Zwróćcie uwagę, jak dziewczyna dokładnie, krok po kroku, wszystko opisuje i tłumaczy - Kasiu kochana, pozdrawiamy 💖
Ciasto jest rzeczywiście bardzo smaczne. Nikt z Hurmy i Czeredy glutenowców, nawet mój Brat wychowany przecież na kuchni Mamy i Babci Broni, nie zorientował się, że nie ma tutaj zwykłej mąki ani produktów mlecznych. Babka jest długo puszysta, nie wysycha, pachnie migdałowo (u BezBez cytryną, ale my chciałyśmy udekorować migdałami) i jest godna polecenia DLA KAŻDEGO. Jedyną trudność stanowi fakt, że nie mamy standardowo w szafce tych różnych mąk, ale gdy z wizytą zapowie się "bezglutenowiec" to bez problemu można je kupić (no fakt, w gieesie na wsi nie ma, ale już w Marmaxie - czyli dawnym "Strażoku" - są😆)
 
SKŁADNIKI
½ szkl. (80 g) mąki ryżowej,
¼ szkl. (30 g) bezglutenowej mąki owsianej,
1 op. (40 g) budyniu waniliowego lub śmietankowego bez cukru,
¼ szkl. + 1 łyżka (40 g) skrobi kukurydzianej (białej, nie żółtej mąki),
szkl. + 1 łyżka (63-65 g) mąki ziemniaczanej,
1 ½ łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia,
4 jajka,
szczypta soli,
½ szkl. cukru (100-115 g, u mnie trzcinowy),
4 ½ łyżki (½ szkl., ok. 115 g) majonezu - my z Martikiem zrobiłyśmy domowy majonez,,
1-2 łyżeczki ekstraktu z cytryny - lub np. migdałowego
olej kokosowy (rafinowany, bezzapachowy) lub masło klarowane do posmarowania foremki - użyłyśmy oleju z pestek winogron,
mąka ryżowa lub bezglutenowa bułka tarta - do wysypana foremki.
 
WYKONANIE:
Teoretycznie składniki powinny mieć temperaturę pokojową, ale przyznaję, że za każdym razem przygotowywałam tę babkę na jajkach i majonezie wyjętym bezpośrednio z lodówki i wszystko wychodziło wspaniale. Jeśli wyjmiesz wcześniej jajka, to majonez również ogrzej do tej samej temperatury. 
Oczywiście zapomniałam wyjąć jajka, a majonez był robiony tuż przed, więc "ciepły"- i nic się nie stało!
Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Foremkę na babkę posmaruj bardzo dokładnie wybranym tłuszczem i wysyp mąką ryżową. Zwróć uwagę, czy komin i wszystkie zagłębienia formy są dobrze pokryte, aby babka bez problemy odeszła od foremki. 
W misce wymieszaj wszystkie mąki, proszek budyniowy i proszek do pieczenia. Możesz przesiać całość dwukrotnie – teraz i przy dodawaniu do masy jajecznej. Ja zrobiłam to tylko raz, przy dodawaniu do ubitych jajek. 
Białka oddziel od żółtek. 
Białka ubij ze szczyptą soli na idealnie sztywną pianę. Powinny kilkukrotnie zwiększyć swoją objętość, a gdy odwrócisz miskę do góry dniem nic nie powinno spływać. Teraz do ubitych białek dodawaj po jednej łyżce cukru i miksuj dalej na wyższych obrotach. Gdy jedna partia cukru połączy się z białkiem, dodawaj kolejną. Piana z białek powinna się robić coraz sztywniejsza i nieco lśniąca. 
Gdy cały cukier ubiłeś z białkiem, dodawaj do masy po jednym żółtku. Dalej miksuj na większych lub średnich obrotach. 
Gdy wszystkie żółtka dodałeś do masy teraz dodawaj stopniowo majonez – po pół łyżki, partiami. 
 
Po dwóch "półłyżkach" już mnie z lekka sczyściło, więc mimo protestów oberdokładnego Martika, któren był operatorem miksera, dawałam po całej łyżce.
 
Jedną zmiksuj do połączenia składników i dodawaj kolejną. Razem z majonezem dodaj też ekstrakt z cytryny/migdałowy
Po dodaniu majonezu masa powinna być nadal bardzo puszysta, lśniąca, ale już nie tak sztywna jak sama piana z białek. 
Na koniec dodaj mieszankę mąk – stopniowo, po łyżce przesiewaj ją do masy jajeczno-majonezowej. Na sitku powinny zostać ci drobne okruchy – głównie po mące owsianej – nie wrzucaj ich do masy! 
 
Po skrojeniu kawałeczka wierzchu do spróbowania, okazało się, że ciasto lekko chrupie! Martik już rozpaczał: "A bo to sitko ma za duże dziury!!!", ale okazało się, że w jakiś magiczny sposób to chrupanie (pochodzące od mąki ryżowej, bo tak samo było w biszkopcie do tortu) znikło!
 
Mieszaj ciasto bardzo powoli i delikatnie szpatułką, dużą, drewnianą łyżką lub ewentualnie trzepaczką balonową, ale nie mikserem. Gdy wmieszasz jedną porcję mąki, to dopiero przesiewaj kolejną. Nie dodawaj za dużo mąki naraz. Masa będzie stopniowo opadać i gęstnieć, ale mimo wszystko postaraj się, by utrzymała jak najwięcej powietrza. 
Gotowe ciasto przelej do foremki i wstaw do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piecz BEZ termoobiegu ok. 40-50 min do tzw. suchego patyczka. 
Babka powinna być wspaniale wyrośnięta i zrumieniona na górze. Wówczas wyłącz piekarnik, uchyl drzwiczki i pozostaw ją tak na 5-10 min i dopiero wyjmij z piekarnika. Jedną z babek wyjmowałam również bezpośrednio z pieca bez wstępnego schładzania i nie opadła, ale na początku, gdy pieczesz ją pierwszy raz lepiej obchodzić się z nią ostrożniej. Gotową babkę pozostaw w foremce do całkowitego ostygnięcia.
Dopiero wtedy wyjmij ją z foremki. Najlepiej odwrócić foremkę i lekko nią postukać o blat lub deskę, żeby babka się z niej wysunęła - wtedy powinna wyjść bez problemu.
 
I tu wprowadziłam myk, wyszukany gdzieś w czeluściach Internetu. Otóż jest coś takiego jak "ciasta odwracane", które stygną "do góry nogami", więc grawitacja ich nie przyklapuje. Dlatego kupiłam sobie SPECJALNIE - drogą niestety, ale wartą swojej ceny - formę na babkę z jakiejś stalowni w Niemczech (Kruppa?!), z takim wystającym kominem. I na tym kominie, na słoiku, zawiesiłam babkę do góry nogami aż do całkowitego wystygnięcia. No bomba! Należy tylko wytrzymać psychicznie jojczenie nad uchem: "Jessu, Mameee, wypadnie, zmarnujesz tyle pracy!".
W sumie to nie miałam na bank pewności, czy nie wypadnie. Ale nie wyleciała, a puchatość wzrosła!

Ostudzoną babkę możesz udekorować, choć jest pyszna również bez żadnych dodatków.
Zamiast skrobi kukurydzianej, możesz dać drugie opakowanie budyniu o tym samym smaku lub spróbować dać innej skrobi np. z tapioki. 
Nie polecam dodawać do środka ciasta żadnych bakalii – na 99% wyjdzie Wam zakalec. 
Każdą babkę polecam piec w metalowej formie z kominem, a nie w jej silikonowym odpowiedniku. W takich foremkach ciasto wypieka się zupełnie inaczej. Metalowa forma inaczej oddaje ciepło, a wewnętrzna tuleja sprawia, że ciasto jest idealnie wypieczone i puszyste
 
Nic dodać, nic ująć - upiec i skonsumować!

niedziela, 30 stycznia 2022

Placuszki bananowo-owsiane (bez glutenu) - Martik gotuje

 

Takie (i inne wypaśne) śniadania robi Martik małżonkowi – wróżę długie i udane pożycie💘 (w emotce powinien być właściwie żołądek przebity strzałą Amora, ale nie ma w zestawie :-D)

Córka w mailu do mnie zastrzegła, że tekst wymaga przeredagowania, ale nie wydaje mi się, aby tutaj było coś do poprawki. Cytuję więc za autorką:

„Te placki zna już chyba każdy, ale jeśli nie - to podaję przepis. Są banalne w wykonaniu, szybkie, fit, bez glutenu i laktozy, pożywne i zapewniają energię na długo. Świetny pomysł na sycące śniadanie dla dzieci. Potrzebujemy jedynie 3 składników:

- dojrzałe banany (u mnie 2),

- jajka (u mnie 3 średnie),

- płatki owsiane ("większe pół" szklanki), ale miałam tylko mąkę owsianą i też wyszło dobrze, a może nawet lepiej. 

Wszystkie składniki blendujemy w blenderku. Nakładamy łyżką na olej małe placuszki i smażymy do zrumienienia (ja w wersji fit smażyłam na oleju kokosowym, ale można i na maśle). Podawać z ulubionymi owocami (u nas mango i borówki), syropem, orzechami, jak kto chce...Wyszło ok. 10 puchatych placków (nie wiedzieć czemu zrobiły się puchate, chociaż żadnego proszku czy sody w nich nie było). 

Banany, jajka i płatki owsiane to połączenie zapewniające energię na cały poranek, dzięki dojrzałym bananom nie trzeba dodawać cukru, robi się je dużo szybciej niż zwykłe naleśniki czy omlety, więc to placki idealne :) Nawet mąż, który szedł do pracy (w lesie!) bardzo chwalił, a więc jak widać chłopy mogą jeść nie tylko jajka na bekonie.

Zdjęcie tylko takie, bo znikają w tempie błyskawicznym - to były ostatnie sztuki uratowane przed pożarciem.

piątek, 6 sierpnia 2021

Kiszona cukinia

 

Przepraszam, że trochę zaniedbałam bloga, ale postaram się nadrobić zaległości (tym bardziej, że gotująca część H&C dobija się o przepisy na przetwory). Hie, hie - nie było to jak u Mamci: wystarczyło iść do piwnicy i wziąć z półki, a teraz trzeba samemu przerabiać tony warzyw i owoców. Matka jednak jest dumna, że Martik ma takie zadbane grządki i szklarnię, no i że zapał do gotowania nie ostygł, kiedy para z garów Umiłowanej Przywódczyni ulotniła się na horyzoncie :-D
Więc jadziem z tym koksem, a na początek cukinie, bo te psiajuchy zawsze plonują - czy lato suche, czy mokre, czy mroźne - to zawsze zaskakuje nas klęska ich urodzaju.
Najlepsze, co można zrobić z cukinii (wykorzystując także te spaślaki) to według mnie sos ortolana (klik!). "Śródziemnomorskie" też są pyszne i oryginalne (klik!), ale po kilku miesiącach tracą smak.  Sosy i keczupy to klasyka (ten jest bardzo dobry klik!). 
Kiszone są znakomite (bratowa stwierdziła, że lepsze niż ogórki małosolne), jednak z czasem miękną i wtedy w zimie robimy z nich zupę (jak ogórkową - klik!). Na bieżąco kisimy je w "kamieniaku" (obok stoi garnek - kamieniak z ogórkami i można sobie robić kwaśny duet :-D). Już tam Hajduczek kombinuje, jak poradzić sobie z mięknięciem kiszonych kabaczków w zimie - MUSZĘ wypróbować jej sposób (klik!). Jeśli jednak nawet tylko kilka tygodni można cieszyć się chrupkimi, delikatnymi, pysznymi kiszonkami z tego warzywa, to naprawdę warto! No i bezcenne dla jelit udręczonych np. wszelakimi nietolerancjami pokarmowymi.
Robi się je tak samo, jak ogórki. Mój sposób opisany jest bardzo dokładnie, bo na potrzeby początkującej w kwaskach Hurmy i Czeredy - tutaj
Na zdjęciu cukinie są świeżo po zalaniu, więc woda jeszcze nie zmętniała, ale po 3-4 dniach bakterie kwasu mlekowego zrobią swoje.
P.S. Dręczonym ciekawością, co to za dizajnerski plan zdjęciowy, odpowiadam: to moja kamieni kupa. Przed domem, stąd las w tle. Na szczęście oprócz bacy dało się tam posadzić i słoiki 😆  

 

piątek, 19 marca 2021

Kluski kudłate

 

Zaraz na wstępie MUSZĘ zaznaczyć, że tę pyszność wykonał od A do Z (łącznie z umyciem garów!) szanowny Małżonek. Konsultował się na "gorącej linii" ze swoim tatą, który jest mistrzem przyrządzania tej popularnej na Pogórzu Karpackim potrawy. Co prawda Tato robi je tak jak Babcia Bronia (która nazywała je "żeleźniokami") - czyli w formie ukulanych w złożonych dłoniach, wrzecionowatych kluseczek, ale kształt nie ma znaczenia. Mimo, że to potrawa z biednej kuchni (u babci jedli je tylko z mlekiem - jak było), to jest przepyszna! Zwłaszcza, że mąż zaserwował mi ją z chrupiącymi skwareczkami i kwaśnym białym serem, a ziemiaczki były nasze własne - chemią nieskażone 😍
SKŁADNIKI: 
2/3 startych na drobnych oczkach, odciśniętych ziemniaków - niestety, nie wiemy, ile to było "wagowo", ilościowo to było 10 dość dużych kartofelków,
1/3 ugotowanych, utłuczonych ziemniaków (np. z wczorajszego obiadu),
po 2 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej i mąki pszennej (babcia łapała ten płyn z odciskania i dodawała odstaną skrobię, ale nie musimy ortodoksyjnie trzymać się starego przepisu, tym bardziej, że M. odcisnął do zlewu, więc trudno by mu było jakby...),
2 żółtka (B. nie dawała, ale Ojciec zalecili),
sól (trzeba posolić i ciasto, i wodę).  
WYKONANIE:
Połączyć wszystkie składniki (uwaga,  jeśli facet ma parę w rękach, to ostrzec go przed odciśnięciem surowych ziemniaków do stadium trotów; już raz mi krzepki pan odcisnął w lnianej ściereczce tak, że trzeba było z powrotem dolewać soku - na szczęście robił to do miski). Jeśli mamy w domu bezglutenowca - można zrobić na samej mące ziemniaczanej, będą po prostu troszkę bardziej gumowate, ale też smakowite. Wyrobić ciasto i formować kluseczki, można też kłaść łyżką na wrzącą wodę. Nie pakujemy wielu klusek na raz, bo będą za długo leżeć i moknąć, zanim woda się znów zagotuje. Gdy wypłyną, gotujemy jeszcze 7-8 minut (można wyjąć jedną i próbować, czy są miękkie w środku). Serwujemy z przysmażoną na maśle cebulką albo tak, jak powyżej - okraszone smalcem ze skwarkami i posypane twarogiem. Mniam!

czwartek, 21 stycznia 2021

Martik gotuje - czekoladowe mufinki z burakiem (bez glutenu)

 

Bardzo smaczne - gdybym nie wiedziała, że to z burakiem, nie odgadłabym, co nadaje wilgotność i specyficzny posmak (jakby owocowej konfitury) tym mufinkom.
Dodatkowym walorem jest "bezglutenowość", niewielka kaloryczność ciasteczek i fakt, że długo są świeże. No i możliwość wykorzystania pozostałych po sałatce "szubie" bio-buraczków :-)
Martusia piekąc je inspirowała się z przepisem z tej strony (klik!)
SKŁADNIKI:
3 średnie, ugotowane (lub upieczone) buraki,
czubata szklanka mąki ryżowej,
2 jajka,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
pół szklanki brązowego cukru,
1 dojrzały banan,
pół szklanki oleju (z pestek winogron akurat),
12 łyżek kakao.
WYKONANIE:
Suche składniki wymieszać w misce. Buraki, banan i jajka zblendować na gładką masę, wlać olej, jeszcze krótko zmiksować. Wymieszać łyżką z suchymi. Foremki (najlepiej silikonowe, papilotki się przyklejają) napełniać do 2/3 wysokości, piec w 170 stopniach (grzanie góra i dół, środkowa półka piekarnika). Po około 30 minutach, gdy ładnie wyrosną i charakterystycznie popękają sprawdzić patyczkiem. 
Jak widać na poniższym zdjęciu są bardzo puszyste, miękkie i wilgotne :-) 

 

piątek, 7 sierpnia 2020

Bułki do burgerów z pasty sezamowej (bez glutenu)

Martik biedak źle się czuje po glutenie. Ponieważ my nie mamy takich problemów, więc sama sobie piecze bezglutenowe pieczywo. Okazuje się, że bułeczki z przepisu bardzo sympatycznego pana Bartka (klik!) posmakowały wszystkim (bo oczywiście kupa ludzi się pod nie podpięła, skoro już upiekła 😍). Może i komuś z czytelników mojego bloga przyda się ten przepis? Jest niezwykle prosty i pieczywo wychodzi rzeczywiście bardzo smaczne, i bardzo pasuje do soczystej wołowiny.

SKŁADNIKI (na 4 bułeczkoplacki):

  • 6 łyżek pasty tahini (sezamowej),
  • 1 jajko,
  • pół łyżeczki sody,
  • łyżka soku z cytryny (lub octu ziołowego jak u nas),
  • sól do smaku.

WYKONANIE:

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, dodając ewentualnie odrobinę wody. Ma mieć konsystencję ciasta na lane kluski. Nakładać łyżką na wyścieloną papierem do pieczenia blachę, piec w 180 (150 z termoobiegiem) stopniach do wyrośnięcia i zrumienienia. Składać po dwa, napychając między nie co dusza zapragnie (co napchał Martik, widać na zdjęciu). 

Gdybym nie zobaczyła, nie uwierzyłabym, że to powstaje z pasty sezamowej!



środa, 13 maja 2020

Kluski śląskie według przepisu mistrzyń!

Jeśli nie jestem pewna jakiegoś tradycyjnego przepisu, zawsze sprawdzam recepturę u Danusi albo/i u Ninki.
To naprawdę Mistrzynie kuchni przez duże M. Tym razem obydwie panie były zgodne co do przepisu na najlepsze kluski śląskie, jakie jadłam. Lepsze nawet - wybacz Rodzicielko! - niż mojej Mamy (Babcia Bronia nie robiła klusek śląskich, więc nie musi plwać mi z nieba na głowę, że nie ona dzierży palmę pierwszeństwa).
Aż wstyd się przyznać, ale nie robiłam takich kluseczek nigdy sama - zawsze ze starszymi, a moja rola ograniczała się do kulania i wyciskania. Dlatego nie byłam pewna, ile jajek się daje. 
Daje się tylko jedno na kilogram ziemniaków (obranych albo nie, zależy kiedy się wam przypomni, żeby zważyć - proponuję  od razu ugotować 2 kilogramy). 
SKŁADNIKI:
1 kg ziemniaków (moje są takie lekkopółśrednie, ale Danusia zaleca mączyste),
1 duże jajo,
mąka ziemniaczana (niestety, nie ważyłam jej, Ninka pisze: "ile zabierze"),
1 łyżka stopionego masła do ciasta oraz duuużo masełeczka do polania,
sól do ugotowania ziemniaków (2 łyżeczki),
sól do osolenia wody na kluski.
WYKONANIE: 
Ziemniaki ugotować w osolonej wodzie. Dobrze odparować i jeszcze w miarę ciepłe przecisnąć przez praskę (lub zmielić w maszynce. Puryści językowi mogą je zemleć). Do garnka włożyć masę ziemniaczaną, wyrównać, podzielić na cztery (koment Martika: "Mamo, dlaczego PRZEŻEGNAŁAŚ ziemniaki?!"), wyjąć tę 1/4 na resztę i w to miejsce wsypać do równa mąki ziemniaczanej. Przemieszać wszystko, dodać rozbełtane jajko i stopione masełko (Ninka daje łyżkę oleju, Danusia wrabia miękkie masło), zarobić na gładko, ewentualnie dosypując mąki. Wszystkie te czynności wykonujemy w tym garnku, nie trzeba paprać stolnicy ani blatu. 
W tzw. międzyczasie gotujemy w dużym garze wodę, solimy lekko. Dziecko - pomoc kuchenna cały czas toczy nam kuleczki, a my patrzamy, aby były równiutkie. Dołeczek robi się środkowym stawem zgiętego palca, zwłaszcza, jeśli mamy długie paznokcie. Wielkość mniej więcej śliwki węgierki. Można natoczyć na zapas, nie wolnieją jak kopytka. Wrzucamy tyle, aby miały szanse swobodnie wypłynąć - gdy już wypłyną, wystarczy chwila gotowania i są dobre.
Najlepiej najpierw ugotować porcję degustacyjną - dowiemy się, czy nie są za mało słone i jak szybko będą dobre. A, i nie gotuje się ani na zbyt dużym ogniu (czyli nie "kłębem"), ani nie w takiej ledwo "mrugającej" wodzie.  Stadium iwonickiej Bełkotki będzie w sam raz 😉
Przepyszne solo z palonym masełkiem, rewelacja jako dodatek do gulaszu. Mają idealny balans między miękkością a pożądaną w nich gumowatością. Nie zawierają glutenu, więc Martik opychał się bezkarnie. 
Na stronie Grażynki (klik!) znalazłam limeryk o daniu dla zakochanych w maju - myślę, że te kluseczki mogą zawalczyć o serce polskiego faceta z homarami 😘