Pokazywanie postów oznaczonych etykietą surówki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą surówki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 lutego 2022

Domowy majonez i surówka z pora, marchewki i jabłka.

 


Uziemiona w izolacji Marzynia dopieszczała siebie i obłożonego kwarantanną małżonka różnymi pysznościami. Pierożki ze szpinakiem, zapiekanki, ravioli, domowe lody, pizza - generalnie: wypasy! A że samopoczucie psuła nam tylko niemożność wychodzenia dalej, niż dookoła chałupy, więc na oczekiwany z utęsknieniem ostatni dzień niewoli postanowiłam zrobić największy hit - kotlety według Magdy Gessler, ze słoweńskiego schabu. 
Na ranczu Marty i Janeza każdego roku żyją sobie w luksusach dwa wieprzki, karmione tylko ekologicznie, i nawet mieszkanko mają ze stałym wyjściem na podwórko. Niestety, jesienią muszą zamienić się w prszuty, salami, dojrzewające kiełbasy, wędzoną słoninę i coś, co się nazywa w Słowenii "żołądek", a jest jakby dojrzewającym, twardym jak kamień salcesonem. Martik po pierwszym świniobiciu stwierdził ze zdumieniem, że tam W OGÓLE nie robią schabu, polędwiczek czy mielonego, że już o normalnym salcesonie czy domowych pasztetówkach nie wspomnę. Ale w tym roku poprosiła, aby jednak masarz zostawił jej mięso na sznycle i kotlety, ku radości rodziny męża (nasze schabowe robią tam furorę!) i naszej, bo śliczny kawałek schabu trafił i do Polski. To najlepsze mięso na kotlety, jakie kiedykolwiek miałam, lepsze nawet, niż z naszych pamiętnych prosiaków Podenka i Bicenka, któreśmy u ciotki hodowali!
No i do tego - wiadomo! - własne kłócone ziemniaczki i surówka z warzyw z Ekohandlu, ta ulubiona, z porów. Z MAJONEZEM.
Ręka Marzyni, sięgająca na pewniaka do lodówki, zawisła dramatycznie w powietrzu. Bo jego NIE BYŁO! 
Złamanie kwarantanny i zakup majonezu za trzydzieści tysi jednak nie wchodził w grę, więc postanowiłam - aż wstyd się przyznać że pierwszy raz w życiu! - zrobić domowy majonez. 
Przygotowałam 2 żółtka, 1 łyżeczkę musztardy, 1 łyżkę octu jabłkowego, 1/4 łyżeczki soli, 1/2 łyżeczki cukru i 3/4 szklanki oleju. Obejrzałam trzy razy filmik na którym magicznie, w wysokim naczyniu, za podnoszonym wypielęgnowaną rączką blenderkiem puszył się majonezik. Zrobiłam wszystko takusieńko samo (z wyjątkiem wypieszczonej rączki - moja ostatni raz tak wyglądała w osiemdziesiątym dziewiątym, gdym stała przed ołtarzem :-D). 
I co? I gucio! Rozpaczliwe próby wymiksowania rzadziuśkiej brejki skończyły się tym, że powstało mi coś na kształt kefiru wlanego do oleju.  
Ale umna Marzynia nie po to hartowała się jako ta stal na kuchennym blacie, aby odpuszczać. Dwa razy przeczytane internety, jeszcze jedno żółteczko, kapeczkę musztardy, RĘCZNA trzepaczka i... 
Zwycięstwo, zwycięstwo, zwyyycięęęstwooo! - zagrały mi wszystkie srebrne dzwony. No co za pycha! Co prawda wyszedł okrutnie żółty (bom miała tylko olej rzepakowy tłoczony na zimno, a i swojskie żółtka były należycie żółciutkie), ale to już strzegół 😜 I jak widać wcale nie spływa z łyżeczki, i jest kremowy, i można go trzymać tydzień (a może i dłużej) w lodówce.
 A co do surówki z porów to uświadamiam moim młodym kuchareczkom, że pora jednak trzeba sparzyć, bo BĘDZIE twardy i będzie o sobie przypominał jeszcze na drugi dzień. 

środa, 12 lutego 2020

Polenta? - si!

W ramach poszerzania karty w naszym zakładzie gastronomicznym dokonałam wykonu kultowego dania zapamiętanego z dzieciństwa, czyli polenty. Każdy, kto oglądał "Białego delfina Uma" wie, o co chodzi. W sumie to dziwne, że NIGDY do tej pory nie raczyłam domowników kaszką kukurydzianą, ale że klienci byli zadowoleni, a napiwek szczodry, więc myślę, że polenta jednak TAK :-)
Podobno są w sprzedaży jakieś błyskawiczne kaszki, alem ja postanowiła się poświęcić stercząc i mieszając w garze i chyba dobrze, bo kaszka należycie zgęstniała i stężała, zastygając w prostokątnym pojemniku. Pokrojona w kromeczki została obsmażona dnia następnego na maśle i była chrupiąca z zewnątrz, a miękka w środku. Polędwiczki wieprzowe od pana Fiołka (któren przerabia w niedużej masarni tzw. świnie ziemniaczane) baaardzo tu pasowały, zwłaszcza że towarzyszył im sos z suszonych podgrzybków. 
I tu dygresja dla moich młodych kuchareczek: najpierw obsmażamy ugniecione ręką i naziołowane plastry polędwiczek, tak szybko: lewa-prawa, solimy i pieprzymy, po czym także niedługo doduszamy w sosie. Są wtedy naprawdę mięciutkie. 
No i świetnie łagodne w smaku mięsko z lekko bezpłciową polentą komponowało się surówką z marchewki z chrzanem. Zwłaszcza, jeżeli ktoś ma (a zgadnijcie kto ma) własną biomarchewkę oraz męża z łopatą do ukopania chrzanu.
I jeszcze taką tareczkę okrasową na długim trzonku do ucierania różnych różności, którą żem zakupiła za połowę pensji :-D

wtorek, 17 kwietnia 2012

Surówka z kapusty pekińskiej z pysznym sosikiem zwana u nas: "Rączkazuni"


Tę sałatkę najmłodszy członek Hurmy i Czeredy czyli Zuzianka wykonała własnymi rączkami. Inspiracją był przepis, który się nazywał: "Surówka Janci", ale niestety nie mogę namierzyć, skąd pochodził. Zresztą składniki są tu kwestią wyobraźni i zawartości lodówki, najważniejszy jest TEN SOSIK. Pasiu powiedział do Marty, że taką surówkę ma mu robić często, a ich związek przetrwa długo.
Składniki:
kapusta pekińska (podstawa), marchewka, kilka rzodkiewek, ogórek, można dać paprykę, pomidora etc;
na sos: dwie duże łyżki śmietany lub jogurtu greckiego, łyżka majonezu, łyżeczka musztardy (dałyśmy saperską - jak to się u nas mówi), łyżeczka keczupu, łyżka oliwy, łyżka octu winnego białego, szczypta cukru, pieprzu, słodkiej papryki, suszonego czosnku i suszonej natki z pietruszki. Soli do smaku.
Warzywa pokroić wg uznania - Zunia kapustę skroiła w paski, ogórek i rzodkiewki w plasterki, marchewkę starła na grubej tarce. Kapustę lekko posolić, ogórki nasolić i odcisnąć.
Składniki sosiku wymieszać, polać sałatkę, chwilę przegryźć. 
Takie proste, ale pycha.

niedziela, 9 maja 2010

Surówka z czerwonej kapusty



Przepis przeredagowany na stanowcze żądanie Martika, pod groźbą niezaglądania już na matczynego bloga NIGDY.
Jest to przepis mojej Mamy i doktora Russaka (tego Sarmaty - kucharza ze „Smaków polskich”), który  zalecał obgotowanie na malusieńkim ogieńku kapusty przez 6 (słownie: sześć) minut. 
I to jest jej tajemnica, bo nie zapisawszy sobie, jak robiła ją Rodzicielka, regularnie rozgotowywałam tę kapuchę i myślałam, że może lepiej będzie ją dwukrotnie zblanszować. Nie było lepiej. Co prawda w wielu przepisach ludzie robią ją ganc na surowo, ale ja to sprawdziłam: dla nas jest zbyt twarda i dłuuugo leży w żołądku. A jeżeli jeszcze jest tam w towarzystwie odsmażanych ziemniaczków i kotleta, to parę godzin się zastanawiają, czy iść dalej, czy może jednak wrócić górą.
SKŁADNIKI:
mała główka czerwonej kapusty,
1 duża cebula,
1 jabłko winne,
sok z połowy cytryny lub ocet jabłkowy (2-3 łyżki),
łyżeczka cukru,
majonez pół na pół ze śmietaną i łyżeczką musztardy (saperskiej ma się rozumieć),
sól i pieprz do smaku.
WYKONANIE:
Kapustę cienko poszatkować. Wrzucić na osolony jak na pierogi wrzątek i gotować na małym ogniu równo 6 minut. Kapucha zrobi się niebieska. Wylać na durszlak i taką gorącą, odcedzoną wyłożyć na pokrojoną w drobną kosteczkę cebulkę. Kiedy wystygnie polać sokiem z cytryny, dobrze przemieszać (ręką najlepiej) i patrzeć, jak wraca czerwony kolorek. Jabłko obrać, zetrzeć na grubej tarce, wymieszać z kapustą i cebulą. Ewentualnie dosolić i dokwasić, leciutko pocukrować,
polać śmietaną rozrobioną z majonezem i musztardą, wymięszać do połączenia z sosem😀

P.S. Martik mówi, że wywar z czerwonej kapusty może robić w laboratorium za wskaźnik kwasowości, jak papierek lakmusowy czy fenolocośtam. No proszę... 

środa, 25 listopada 2009

Surówka z kapusty pekińskiej - najprostsza

To jedna z najprostszych surówek, bo wystarczy pokroić kapustę pekińską, nasolić, lekko odcisnąć i wymieszać (łapką najlepiej) z siekanym koperkiem, olejem, sokiem z cytryny i pieprzem).
Proste, a pyszne i takie świeże i zieloniutkie...