Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 października 2024

Rosół na rydzach

 

W mediach społecznościowych trwa festiwal potraw z grzybami, więc skoro wszyscy mają grzyby, mam i ja! 
Jako że mieszkam o rzut beretem od lasu, więc czasami udaje mi się uprzedzić polskich nosaczy, odwracających ściółkę na drugą stronę, byle tylko wygrzebać ostatniego grzybka. Poza tym wkradłam się (domową maścią z żywokostu) w łaski sąsiada, mającego prywatny las, więc - nie musząc obawiać się, że mi strzeli solą pod ogon - zbieram tam rydze. 
Ponieważ zaznaliśmy już należytego nasycenia  rydzami smażonymi, kiszonymi i marynowanymi, więc zainspirowana bulionem borowikowym pana Maxa (klik!) zrobiłam rosół rydzowy.
Nie ma w tej zupie żadnej filozofii, ale smak jest oryginalny, a aromat niezwykły. Nawet Mama się skusiła i pochwaliła, co dla synowej jest bezcenne💏
Esencjonalny wywar rydzowy uzyskuje się poprzez wygotowanie w bulionie (warzywnym albo drobiowym, w każdym razie delikatnym w smaku) obsmażonych na maśle grzybów. Najładniejsze zostawiamy do dekoracji zupy, a z pozostałych można zrobić np. pastę do zapiekanek. Przyprawiamy pieprzem, suszonym czosnkiem, tymiankiem, odrobiną kminku i świeżym koperkiem. Do tego lane ciasto i złocisty (albo raczej: rudy) rosół gotowy!

środa, 10 lipca 2024

Hreczniaki i gniewaki

 


Hreczniaki to nic innego jak placki (kotleciki?) z kaszy gryczanej, czyli hreczki. A gniewaki to borowiki ceglastopore, czyli pogórzańskie podciecze (chociaż właśnie nazwa "gniewaki" jest fajniejsza - jak zdradził mi Maminek kulinarny: "to dlatego, że jak je kroisz, to sinieją ze złości:))".
Zasadniczo, to kaszę gryczaną w naszym regionie częściej zwano tatarką (Babcia Bronia), ale poza Małopolską i częścią Podkarpacia nazwa ta jest nieznana, niech więc będzie hreczka 😄.
Danie zagościło na naszym stole z powodu pojawienia się podcieczy (onych gniewaków, w ilości nieopłacalnej do uruchamiania suszarki do grzybów) oraz niewykorzystania do obiadu całej kaszy gryczanej. A jeśli jeszcze macie twaróg, to już mus zrobić!
Gniewaki są (na szczęście!) grzybami niedocenianymi, a przez ziomków z mojej wsi wręcz pogardzanymi. Nie mnie, przeflancowanej z miasta "przywłoce", mierzyć się z grzybiarzami, od stuleci penetrującymi pańskie wcześniej lasy i przewracającymi ściółkę na lewą stronę, by dorwać prawdziwka. 
Gdy wataha przeorze  las, do akcji wkracza Marzynia i bierze do koszyczka wzgardzone podciecze. Nie tylko są piękne, ale naprawdę smaczne (jak ktoś słusznie zauważył: bardziej grzybowe niż prawdziwki), nie trzeba się tylko zrażać tym, że sinieją po przekrojeniu oraz pamiętać o poddaniu ich obróbce cieplnej.
Mój sos został poddany 😁
 
Hreczniaki:
ugotowana kasza tatarczana (u mnie dodatkowo była omaszczona, bo została od obiadu),
rozkruszony widelcem ser biały (kto by tam mielił!) - ile mamy-tyle styknie, ale nie powinno być go objętościowo więcej, niż kaszy,
1-2 jajka,
wsad smakowy (świeże lub suszone zioła, podsmażona cebulka, czosnek, sól, pieprz - co kto lubi),
olej do smażenia.
Składniki wymieszać, formować placuchy, smażyć na średnim oleju na rumiano.
 
Sos:
No jak zrobić sos grzybowy, to już nikomu (chyba...) tłumaczyć nie trzeba. Można jednak pokrojone gniewaki (jak ja to zrobiłam) najpierw podlać na patelni szklanką wody, a gdy się zagotują, to tę ciemną wodę odlać. A potem już smażyć z dodatkiem cebulki jak pieczarki, zaciągnąć śmietanką z odrobiną mąki, doprawić i skąpać w nim hreczniaki😋
P.S. Chyba jednak przesadziłam ze "szmalcowaniem" dekoru - to Lolek Okrasa pokazywał raz, że aby listki użyte do dekoracji ładnie wyglądały, to trzeba je namaścić jakimś tłuszczem...

 

sobota, 24 lutego 2024

Kulajda - czeska zupa grzybowa

 
Jaka dobra! I inna niż "nasze", tradycyjne grzybowe. Jadłam ją w Brnie, ale śmiem nieskromnie twierdzić, że ta domowa jest jeszcze lepsza. Smak jest bardziej intensywny, zapewne dlatego, że na suszonych prawdziwkach i kozakach. Pachnie grzybami i kminkiem, co było zaskoczeniem dla biesiadników, bo jako żywo nikt nie doprawiał w naszym domu grzybowej kminkiem. Ani koperkiem. Ani octem. I nikt nie dodawał do takiej zupy JAJA!
Szukając przepisu znalazłam wskazówki na fajnym blogu "Stare Gary" (klik!)
 
SKŁADNIKI:
duża garść suszonych grzybów,
średnia cebula,
1,5 l bulionu warzywnego,
masło,
4-5 ziemniaków,
kminku mielonego do smaku (ja dałam dość dużo),
koperek,
mały kubek śmietany,
1 łyżka mąki,
sól, pieprz, suszony czosnek,
ocet (u mnie jabłkowy) do smaku,
jajka mollet albo poszowane.

WYKONANIE:

Grzyby namoczyć i ugotować do miękkości w słonej wodzie. Odcedzić, drobniej pokroić. Ziemniaki obrać, pokroić w grubą kostkę. Cebulę delikatnie zezłocić w garnku z grubym dnem, dodać pokrojone grzyby, chwilę poddusić razem. Dolać bulion i wywar grzybowy, wrzucić ziemniaki, dosypać kminek, część koperku i czosnek. Gotować do miękkości ziemniaków. Zaprawić  mieszaniną śmietany z mąką, doprawić pieprzem i octem (ma być lekko kwaskowata). 
"Na wydaniu" dodać jajko i posypać resztą koperku.
Myślę, że nawet Palivec w swojej gospodzie "Pod Kielichem" taką kulajdę mógłby podać!  😋


 

czwartek, 10 sierpnia 2023

Smażone nóżki prawdziwków

 

Urodzaj nie ominął i naszych mało grzybnych lasów. Ludzie orzą ściółkę nosami i zadeptują nawet najgłębsze paryje, wydzierając dzikom z ryjów ostatnie sztuki. 
Bo nie wiedzą, że bladym świtem... emerytka Marzynia (co spania nie ma, bo MOŻE już spać do oporu, więc siódma rano to dla niej południe xd) już obleciała wszystkie rewiry. Bez napinki i parcia na wynik, idzie sobie cichutko, napawając się, przed nią bieży Edunio, nad nią leci motylek - i grzybki same wskakują do koszyczka😊 
Jedyne co mnie dziwi to fakt, iż prawdziwki u nas są jakieś dziwne w tym roku. Mają ogromne nóżki i malutkie czapeczki (coś jak Barbapapa w bereciku stróża)

Źródło: https://www.barbapapa.com/barbapapa-en/, berecik: mój 😆
Dlatego powstaje problem: co zrobić z tymi monstrualnymi nogami? O wyrzucaniu nie ma mowy, suszone całe i sproszkowane mam jeszcze z tamtego roku, więc pozostawało przerobienie w jakiś sprytny sposób tak, aby utrwalić ich pyszny smak na dłużej. Zainspirowałam się przepisem na pastę z nóżek grzybowych (o tutaj, bardzo fajny blog) i zrobiłam taki jakby farsz do zapiekanek, krokiecików czy po prostu do wyżerania łyżkami :-D
Jedne są na domowych skwareczkach, a drugie na maśle. Ja oczywiście wolę te na smalcu - nie wiem, co na to hepatolodzy, ale ten smak na grzankach, no pycha!!! 
Jedynym utrudnieniem jest fakt, że trzeba długo i wolniutko smażyć oraz tyndalizować przez 3 dni. Ale warto😋.
 

środa, 9 listopada 2022

Karkonoskie kyselo czyli żur karkonoski

 

Ostatnie malutkie podgrzybki (sztuk 5, słownie: pięć) musiały znaleźć jakąś smakowitą oprawę. Normalnie to lądują w marynacie, a duże idą do suszenia, no ale pięć? Miałam gdzieś zapisany przepis na ciekawą odmianę barszczu, zwaną "karkoskim kyselem", a porównanie receptur zaowocowało wykonem smacznej zupy na czeski strój (bo z kminkiem i bez śmietany).  
Zazwyczaj do żurków podaje się jajka na twardo, a w tej recepturze jest oryginalnie jajecznica (!). Jakoś nie mogłam się przekonać do topienia jajeczni w barszczu, więc usadziłam sobie jajko sadzone i było znakomicie.
SKŁADNIKI:
gęsty zakwas żytni + woda,
grzyby świeże,
1 duża cebula,
masło z olejem do ich usmażenia,
sproszkowane nóżki prawdziwków dla wzmocnienia smaku (bo mam cały słój, a zużyć trzeba), 
czosnek,
kminek, liść laurowy, ziele,
sól, pieprz, odrobina cukru,
ziemniaki ugotowane w mundurkach,
jajko sadzone.  
WYKONANIE:
Grzyby podsmażyć razem z cebulką. Jeśli mamy ich mało, a chcemy uatrakcyjnić wizualnie potrawę (bo prowadzimy bloga, hie hie...) to wydłubujemy je z rondla, a smak grzybowo - cebulowy zalewamy rozbełtanym z wodą zakwasem. Dodajemy przyprawy i proszek grzybowy (albo suszone grzyby) i gotujemy, aż zupa "najdzie".  Ziemniakom zdejmujemy mundurki i podsmażamy (ja na smalcu, a jakże!). Do michy z żurem dodajemy ziemniaczki, grzybki, jajko, a na koniec (jeśli ktoś lubi tak, jak ja) posypujemy jeszcze kminkiem.
Efekt końcowy jest inny niż "normalnego" żytniego żuru, bardzo fajnie smaki te się uzupełniają i chociaż to podobno bieda-zupa, to pyszna i bardzo syta😋 

sobota, 27 czerwca 2020

Młode ziemniaki zapiekane z sosem serowym, pieczarkami, chrupiącą szynką i trybulą

No pyszka po prostu 😋
Nazwaliśmy sobie tę potrawę "Zapiekanka króla Jana" - oczywiście Sobieskiego, bo to jemu przypisuje się sprowadzenie ziemniaków do Polski. Pewien udział w gotowaniu miał też Jasiek, więc tym bardziej nazwa pasuje. Ponieważ nie są to moje własne ziemniaczki (i nie wiem, czy w ogóle będę je miała - jeszcze jedna nawałnica i całkiem spłyną z naszych zbyrów w paryję), musiałam je jakoś "uszlachetnić". Były po prostu mało ziemniaczane w smaku i nie nadawały się na jedynego króla (Jana) stołu 😕 . Jednak to połączenie smaków jest świetne, potrawa nie jest tłusta, a bardzo sycąca, zaś trybula stawia kropkę nad i.
SKŁADNIKI:
młode ziemniaki mniej więcej jednakowej wielkości (mnie weszło 14, w sam raz dla 3 osób),
malutkie pieczarki - około 30 dkg,
10 dkg dojrzewającej szynki (np. brandenburskiej),
30 dkg "ciągliwego na ciepło" sera,
2-4 łyżki mąki pszennej,
1-2 szklanki mleka (zależy, ile chcemy mieć sosu),
2 cebule,
4-5 ząbków czosnku,
masło klarowane do smażenia (3 łyżki+2 łyżki),
ulubione przyprawy (warto dać rozmaryn),
zielenina do przybrania, najlepiej trybula leśna.
WYKONANIE:
Ziemniaczki cienko obrać (jeśli ktoś chce i może - oskrobać). Wrzucić do osolonego wrzątku w kolejności od największego (jeden z moich był wyraźnie większy niż pozostałe, gotowałam go najpierw samotnie z 5 minut). Gdy będą niemal miękkie -  odcedzić. Nawet gdy ugotują się na miękko, to mają jeszcze tak mało skrobi, że nie powinny nam się rozpaść w zapiekance. W tzw. międzyczasie podsmażyć (najlepiej w rondeleczku) na 3 łyżkach klarowanego masła inne składniki w takiej kolejności:
1) małe pieczarki w całości lub połówkach (nie zapomnieć je posolić),
2) wyjąć pieczarki łyżką z dziurami i na to samo masło (no chyba, że nam się zjarało😐) wrzucić cebulę w piórach, podsmażyć, wyjąć,
3) na koniec - zapewniam, że masełko wyglądało i pachniało zupełnie dobrze, co prawda było to sklarowane zarąbiste swojskie masło od Wolanki, tzn. od krowy pani Wolańskiej - partiami usmażyć kawałeczki szynki. Część szynki normalnie, a część drobniutko pokrojoną - na chrupiące quasi-skwarki. 
Zrobić sos beszamelowy (2 łyżki masła, 2 łyżki mąki, szklanka ziemnego mleka). Doprawić - ale uwaga! mało soli (słony jest ser, pieczarki już solone, a szynka dojrzewająca jest sakrucko słona), wcisnąć czosnek, domieszać ser i trybulę. 
Do naczynia żaroodpornego wlać sos serowy. Ułożyć ziemniaczki. Posypać pieczarkami, wcisnąć w sos większe kawałki szynki. Zapiekać w 180 stopniach, aż ser i pieczarki się ładnie zrumienią. Przed podaniem posypać kawałeczkami szynki, nałożyć czapeczki z cebuli, przybrać zieleniną. Podawać z surówką - my jedliśmy z surówką z pomidorów z octem balsamicznym, ale bez bazylii - żeby nie zagłuszyć tej trybuli. Kto nie ma dostępu do leśnej, aromatycznej trybuli - może z powodzeniem wykorzystać tę uprawną :-)


czwartek, 29 sierpnia 2019

Przyprawa bulionowa z grzybowym smaczkiem


Wiele z nas robi własne przyprawy bulionowe. Moje jednak nigdy nie były takie całkiem "domowe", bo składniki przeważnie kupowałam na targu. Odkąd jednak mieszkam na wsi niemal wszystkie warzywa i zioła mam ze swojej uprawy. A grzyby mam w lesie, 200 metrów od domu :-)
Ta przyprawa jest niezwykle aromatyczna i smaczna. Dodanie grzybów nie jest oczywiście konieczne, ale Hajduczek o tutaj! przypomniał mi o smaku umami, więc dodałam nieco suszonych kozaków i nóżek z prawdziwków. Wszystkie składniki cieniutko pokrojone wyschły mi na słońcu - w czasie tych upałów odkryta weranda nagrzewa się jak piec hutniczy. No i dzięki Martikowi, któren zakupił blender o mocy rakiety kosmicznej i takich specjalnych ostrzach jak rzędy zębów rekina - sproszkowałam przyprawę na pył. Wtedy sosy są gładziutkie, a młodsza część Watahy nie sarka, że jakieś paprochy przylepiły się do kurczaka :-D
SKŁADNIKI:
  • marchew,
  • pietruszka,
  • korzeń selera,
  • liście selera,
  • por,
  • cebula (plastry podpieczone na blasze i wysuszone),
  • czosnek,
  • lubczyk,
  • rozmaryn, 
  • dziki tymianek,
  • leśne grzyby
  W mojej przyprawie nie ma soli, bo łatwiej kontrolować jej ilość, gdy pochodzi tylko z jednego "źródła" (czyli z solniczki ;-D)

sobota, 16 lutego 2019

Cappuccino grzybowe


Oglądając jeden z odcinków programu "Ewa gotuje" (fascynują mnie zwłaszcza śpiewane tam czołówki - majstersztyki słowa i muzy, i tak od lat - co jedna, to lepsza!) zobaczyłam, jak pani Wachowicz robi cappuccino pomidorowe. Wyglądało na pyszne, chociaż mało przypominało kawę, zwłaszcza z dekorem bazyliowym. Umna Marzynia od razu wykombinowała, że z grzybów to będzie jak prawdziwa kawusia i gdy zdybałam świeżutkie pieczarki wykonałyśmy z Zuzianką to dzieło. Nieskromnie powiem, że małżonek zakwalifikował tę zupkę jako "danie z najwyższej półki", do czego przyczyniła się na pewno micha czosnkowych grzanek z białej bułki, należycie zrumienionej. Na wierzchu powinien być jeszcze dekor z usmażonych osobno pieczarek - na zdjęciu nie ma, bo się utopiły (i zatłuściły śmietankową piankę).
SKŁADNIKI:
• 700 dkg pieczarek,
• 2 cebule,
• 3 średnie ziemniaki,
• 2 marchewki,
• 2 pietruszki,
• 250 ml śmietanki 18%,
• sól, pieprz, suszony czosnek i tymianek (bardzo pasuje do grzybowej),
• masło (no, trzeba z pół kostki, bo jeszcze grzanki) z ciutką oleju do smażenia,
• 1,5 litra bulionu (miałam drobiowy),
• ewentualnie trochę smaku (wywaru) grzybowego,
• pieczywo na grzanki
WYKONANIE:
 W garnku o grubym dnie zeszklić na maśle i oleju cebulę (może być niedbale pokrojona, i tak się będzie miksować). Pół kilo umytych i odsączonych na ręczniczkach pieczarek skroić w plasterki i podsmażyć razem z tą cebulą, tak na lekko rumiano. Wygarnąć na miseczkę, a do garnka wlać bulion (oraz - jeśli ktoś ma - smak grzybowy, mnie został jeszcze od wigilii) i ugotować w nim na półmiękko marchewkę i pietruszkę. Dodać do zupy pokrojone w plasterki ziemniaki i te grzyby z cebulą. Ugotować do miękkości, a w tym czasie usmażyć na maśle skrojone już bardziej pieczołowicie pozostałe pieczarki (aby były aż takie brązowe) i dobrze je doprawić. Zupę także doprawić wg uznania czyli "chycić smak". Następnie zmiksować na krem. Śmietankę miałam 18-tkę, ale nawet dała się mocno spienić w blenderze. Podawać z dużą ilością czosnkowych grzanek, najlepiej w jakimś szkle (oczywiście po zrobieniu zdjęcia zupa wylądowała w talerzu, coby było dobrze posypywać rumianymi grzybkami i bułeczką :-D

środa, 7 lutego 2018

Krokiety z maślakami i kapustą

W tym przepisie kluczowe jest słowo: MAŚLAK (tak, pana Maślaka też pozdrawiamy). Czereda rozumie dlaczego, ponieważ za każdym razem Matka proponuje im, aby wzięli do  domków swych bodej z jedną bryłę zamrożonych w lecie maślaków i coś z nimi zrobili. Jurand mieszka na drugim, Zuzka i Chrzesny też na drugim, a Martik aż na szóstym piętrze bloku, więc mogliby chociaż miotać nimi w wyjców z dzielni. Ale nie. Tylko gdy przemycam je w pizzy, to im smakują, no fakt, są troszkie śliziowate w sosach...
I po co ja te tony tych grzybków zebrałam? a wiedziałam, że nie zejdą, ale człowiek to taka świnia grześkowiakowa jest, że nie przepuści (Martik mi w lecie uświadomił, że ocieram się już o nosacza, o tego klik!). Jeszcze kiedy leżały u Cioci w zamrażarce (swojej na razie nie mam), to łudziłam się, że będzie zapas w razie wojny światów, ale wyparły je bojlery, które niestety dożyły (w dobrostanie, a jakże!) swoich dni, a ciocia je hurtowo oprawia i mrozi. Bojlera można zobaczyć np. tu albo w zamrażarkach u nas na wsi:-D.
Więc za każdym razem, gdy z zamrażalnika w lodówce wypada mi na duży palec u nogi kolejna porcja grzybów, to myślę, CO BY TU Z NIMI ZROBIĆ.
I obadałam, że maślak w kapuście jest dobry.
I już się nie wykręcą od odciążenia matki, bo krokiety wszyscy lubią i umieją robić też.
Jak zrobić ciasto naleśnikowe tom opisała tu.
A jak farsz kapuściany to tu i tu.
Jak obrobić mrożone grzyby to opisane jest także przez Umiłowaną Przywódczynię (klik!), która medal "Tytan Pracy i Intelektu" dostała już dwieście postów wcześniej. 
No i teraz może sobie wstawiać takie pościki - lajciki, tylko pyk! pyk! link! link! i gotowe.
P.S. A krokiety są pyszne ma się rozumieć :-)

czwartek, 11 sierpnia 2016

Marynowane prawdziwki i marynowane rydze



To chyba jedyne marynaty, które NIGDY nie zalegają na półkach w piwnicy, bo nie ma człowieka, żeby nie lubił grzybków w occie. Co prawda prawdziwki pojawiają się na moim stole tylko w święta, bo jak już człowiek zdybie w lesie prawdziwego, to nie wiadomo, czy wstawić go za szybkę i podziwiać, czy może jednak wydać na pastwę Hurmy i Czeredy. No chyba, że ma się znajomości wśród tubylczej ludności w pokołchoznej wsi,  gdzie chłopy na zamówienie uzbieraliby nam nawet grzybków poku i mun w rodzimej paryji, żeby tylko zarobić na flaszeczkę :-)
Gdy więc mamy już surowiec, to zamarynowanie to betka. Zalewa do różnych grzybów jest u nas - wzorem Babci Broni - uniwersalna i w zasadzie robi się ją "na czuja" (do borowików łagodniejsza), ale proporcje są mniej więcej takie:
3 szklanki wody,
1/5 szklanki octu 10%,
2-3 łyżki cukru,
1,5-2  łyżki soli do przetworów,
kilka kulek ziela angielskiego i pieprzu,
4 liście laurowe,
1 średnia cebula,
2 ząbki czosnku.
Składniki zalewy pogotować z 10 minut i po prostu spróbować, czy jest smaczna. Jak nam coś nie pasi, to rozcieńczyć albo podrzazować.
W tym czasie oczyszczone grzybki obgotować krótko (tak z 5 minutek maks), w małej ilości wody. Tę wodę też lekko posolić i ciutkę zakwasić, żeby borowiki pozostały bialutkie (co widać na załączonym obrazku). Odcedzić grzyby i przełożyć do garnka z wrzącą zalewą, postawić na maleńkim ogieńku, coby lekko pyrkotały. Teraz trzeba działać szybko - wyparzone słoiczki już mieć przygotowane i od razu ładować do nich  grzyby w occie (tutaj  przydaje się mała chocheleczka i taki szeroki lejek). Dokładnie zakręcić i odwrócić do góry dnem. Nie trzeba pasteryzować, bo grzybki mają być jędrne, a i tak słoiki chycą :-D  
Tylko w przypadku podpinek - które są, cholery, twarde - obgotowuję dłużej, żeby goście nie żuli podeszew; no chyba że poda się na stół wystarczająco dużą flaszunię ;-)

niedziela, 17 maja 2015

Sałatka "Grzybowa polana"

W tej sałatce istotny jest nie tyle dobór składników, co sposób jej podania. Już dawno wpadła mi w oko u Broni (ach ta Bronia, czegóż ta dziewczyna nie wymyśli! no i to imię, kultowe w mojej kuchni!) 
Od siebie mogę dodać tylko tyle, że trzeba dobrze ubijać warstwy i dobrze schłodzić w lodówce, żeby "związało". 
No i jest bardzo syta (przez kurczaka i ziemniaki), zupełnie wystarcza jako królowa stołu. 
Można zabłysnąć przed Mamą lub Teściową 26 maja :-)
Ta marchewka na zdjęciu była w pieczarkach, już taka skrojona w falki, więc żem ją wetknęła po bokach, bo tej krojonej w kostkę wg przepisu nie było widać. Jeno trzeba zrobić lepsze smarowanko, coby się nie omskła na półmisek (jak na załączonym obrazku) :-D
Wszystkie pomysły Broni (tak naprawdę Bożenki, ale Jej mówią Bronia i słusznie) podobają mi się, zajrzyjcie którzyście jeszcze nie byli! (klik!

środa, 1 kwietnia 2015

Sos tatarski świąteczny



Sos tatarski jest NA PEWNO ulubionym sosem na zimno w naszym domu. Niestety, robiony jest tylko na tzw. okazje, czyli święta i imprezy „okolicznościowe”, bo trzeba do niego prawdziwe grzybki marynowane (kupne pieczarki to już nie to). 
No i zawsze jest problem, kto dokona katorżniczej pracy skrojenia składników w drobniutką kostkę. Gdy Potwory były mniejsze można było przykuć za kostkę do kaloryfera i albo kroili, albo mogli odgryźć sobie nogę. A teraz są już silniejsi ode mnie i działają jako wataha, więc wariant siłowy odpada i pozostaje przekupstwo :-D
Trzeba skroić: 
2 słoiczki grzybów marynowanych (najlepsze prawdziwki, tu przydaje się Teściu grzybiarz), 
duży słoik ogórków kiszonych (niektórzy robią z korniszonów, ale z kiszonymi lepsze), 
6 jajek, 
1 cebulę (tutaj ilość cebuli trzeba sobie samemu wyregulować do smaku) 
i pęczek szczypiorku. 
Mieszamy to z majonezem i gęstą, kwaśną śmietaną. 
Sól, pieprz i cukier. 
Ma być gęsty, jak rzadka sałatka. 
No po prostu pokrojone niebo w gębie!

A tu z tegorocznych świąt, nieco gęściejszy.

niedziela, 22 lutego 2015

Frykando Jane Austen



Zawsze lubiłam czytać książki Jane Austen. No i oglądać ekranizacje jej powieści. Najbardziej wrył mi się pamięć (nie wiedzieć czemu, chyba byłam wtedy zakochana) serial „Mansfield Park” z miłą aktorką o końskiej twarzy i jej ukochanym, który wyglądał, jakby miał wrażony kij od szczotki… poprawka: kij od polo. 
I jak to w wyższych sferach, oni tam ciągle jedzą przy ogromnych stołach, a lokaje w liberiach i pudrowanych perukach bezszelestnie zmieniają półmiski. Dlatego gdy zobaczyłam zupełnie przypadkiem (tu) przepis na frykando Jane Austen WIEDZIAŁAM, że muszę to ugotować. Już sama nazwa kojarzy się z czymś pysznym, co się fryga aż uszy się trzęsą. Jest książka kucharska na podstawie powieści Austen i jeśli tylko nie zrujnuje mi budżetu to kupię. 
Zapewniam, że danie jest pyszne, składniki można zstąpić zbliżonymi w smaku, chociaż wydaje mi się, że nie można pominąć sardeli (fileciki z sardeli, czyli anchois bez problemu można kupić). 
Ze smardzami, truflami i karczochami może być kłopot (umyślny z Włoch nie dotarł do mnie na czas), ale i bez tych ingrediencji frykando jest znakomite! 
Przepis oryginalny: 
Weź udziec cielęcy, wytnij z części grubej plastry na pół cala grube i sześć cali długie. Obłóż łodygami młodych karczochów i oprósz mąką. Piecz na ogniu, aż nabiorą jasnobrązowego koloru, po czym przełóż do wielkiego rondla, dodaj kwartę sosu i duś przez pół godziny. Dołóż plasterek cytryny, nieco sardeli, dwie łyżeczki pikli cytrynowych, pokaźną łyżkę przecieru orzechowego, takąż smażeniny, trochę pieprzu kajeńskiego, kilka smardzów i trufli. Kiedy frykando miękkim się stanie, wyjmij je, a sos zagęść masłem i mąką. Przecedź, wyłóż mięso na półmisek i polej dobrze sosem, obłóż cytryną i berberysem. Niektórzy dekorują pulpecikami albo kulkami zawijanymi w cielęcą kiszkę, albo żółtkami jaj na twardo gotowanych, co mile cieszy oko. 
Przepis uwspółcześniony: 
6 plastrów cielęciny grubych na centymetr, 
kilka gałązek świeżego rozmarynu (użyłam suszonego), 
sól i pieprz, ew. pieprz cayenne, 
olej lub masło do smażenia, 
1/2 litra rosołu, 
1 łyżka soku z cytryny, 
1 łyżka pasty z sardeli (anchois) – dałam 3 fileciki drobno pokrojone; same rozpadły się w sosie, 
2 lub 3 łyżki przecieru grzybowego – wystarczy po prostu łyżka sproszkowanych grzybów suszonych,

można dodać łyżkę dobrego przecieru pomidorowego, najlepiej takiego własnej produkcji,
15 dag grubo pokrojonych pieczarek, 
beurre maniè zrobione z 2,5 dag miękkiego masła i tej samej ilości mąki, 
do dekoracji: plasterki cytryny (jakoś mi to kruszone jajo nie konweniowało, chociaż być może mile cieszy oko :-D)
Wykonanie (wg pani Makellby):
Pokrój cielęcinę lub wołowinę w niezbyt cienkie paseczki i usmaż na oleju z masłem, tak by lekko się przyrumieniła z obu stron. Przełóż do rondla, dodaj rosół, sok z cytryny, rozmaryn, przecier z sardeli i grzybowy, pieczarki i szczyptę pieprzu cayenne. Duś, aż mięso zrobi się miękkie. Zdejmij rondel z ognia, wrób w sos małe kawałeczki beurre maniè, ponownie podgrzej i zagęść sos do konsystencji, jaka wyda ci się odpowiednia. Udekoruj cytryną, żurawiną lub owym żółteczkiem. 
Zaproś Mamę lub (lepiej) Teściową, a potem idź do biblioteki po książkę Jane Austen.


czwartek, 5 lutego 2015

Dwukolorowa roladka drobiowa z mielonej piersi kurczaka



Kapeczke blada ta moja roladka, dzie ta jej kolorami do oryginału!Ale smakiem NA PEWNO  nie ustępuje tej, którą znalazłam u pani Madzi na blogu „Smak Zdrowia”. 
A jak wygląda w wersji Bożenki ze "Smakowych kubków" to macie tutaj :-)
Jest soczysta i delikatna, posmak groszku w zielonej warstwie jest ledwo wyczuwalny (groszek dlatego, że zalegał w zamrażarce, szpinak dałby bardziej kontrastowy efekt kolorystyczny), ale za to warstwa pieczarkowa ma dość wyraźny aromat podsmażonych grzybków. Gdy się ma blender, to roboty nie jest wcale tak dużo. 
I niezaprzeczalna zaleta: z dwóch podwójnych piersi wyszła mi rolada długości 34 (zmierzyłam!) centymetrów, o fi jak mortadela z „Sokołowa”, wiecie o co chodzi, tiaaa... :-D
SKŁADNIKI: 
2 podwójne piersi z kurczaka, 
40 dkg pieczarek, 
pół torebki mrożonego groszku, 
masło i olej do smażenia, 
ulubione przyprawy (oprócz soli i pieprzu dałam tylko trochę tymianku i sproszkowanej suszonej cebuli do części pieczarkowej, a mielonego suszonego czosnku i gałki muszkatołowej do warstwy groszkowej, bo nie chciałam zagłuszyć smaku mięsa), 
2 jajka. 
Żadnej bułki. 
WYKONANIE: 
Pieczarki usmażyć na masełku z odrobiną oleju. 
Mrożony groszek ugotować (uwaga, trwa to bardzo krótko!) w osolonej i lekko pocukrzonej wodzie. Odłożyć ze dwie łyżki, a resztę przetrzeć przez rzadkie sitko (można ten etap pominąć, ale jednak trochę będzie czuć te łupki). 
Pierś pokroić na kawałki i połowę zblendować (ale nie na muto!) z pieczarkami, a połowę solo i dodać pulpę z groszku. Można oczywiście przemielić w maszynce, ale komu się chce myć maszynkę...
Wyrobić dokładnie z jajkiem (każdą warstwę osobno, ma się rozumieć, to dopisek dla nowicjuszy). Doprawić. 
No i teraz chwilka zabawy z formowaniem, ale gdy się przestudiuje tę instrukcję, to nie może nie wyjść. 
Można zrobić oczko, można zrobić ślimaka. 
Jeśli będziecie ją piec, a nie gotować, to trzeba wziąć papier do pieczenia lub pergamin zamiast folii. Ja polecam pieczenie (jakieś pół godziny do 40 minut w 180 stopni), bo w połowie można rozciąć papier i ślicznie ją zarumienić z wierzchu. Wcale nie wyschnie. 
No i za późno się skapczyłam, że trzeba było sobie odłożyć nieco groszku w całości, te dwa smętne groszki, które widać na zdjęciu znalazły się w massie przypadkiem, bo mi się gibło sitko w czasie przecierania i nie wygrzebałam. A z zielonymi kuleczkami byłoby ładniej!